Translate

wtorek, 3 maja 2016

EXO: Just say you love me Rozdział 44

Dziękuję za wszystkie anonimowe hejty. Dawno się tak nie śmiałam ^^


* Zastanawiam się, co powinnam zrobić? Powinnam zostać z chłopakami czy lepiej rozwijać się w kierunku wojskowym? A może powinnam zostać w wytwórni i zadebiutować? Wszystko już mi się miesza w głowie. Zawsze marzyłam o tym by wstąpić do wojska. Teraz mam szansę, kiedy pójdę na szkolenie. Praca ochroniarza w sejmie na dobrych warunkach to po prostu cud, a debiut w girlsbandzie nigdy nie był moim marzeniem. Po co mi sława skoro mogę spełniać marzenia na własnych warunkach? A exo? Jak to wujek powiedział, "są już dorośli i dadzą sobie radę". Patrząc na nich czasami w to wątpię. Spędziliśmy razem naprawdę świetne chwile. Ale czy to na pewno jest moje przeznaczenie? Mam całe życie z nimi mieszkać i ich chronić? To wspaniali przyjaciele, ale z czasem założą rodziny i wyprowadzą się. Może wujek ma jednak racje. Może czas wydorośleć i iść własną drogą?   Następnego dnia miałam wolne. Od razu zasiadłam do komputera i wypełniłam formularz zgłoszeniowy na szkolenie po czym go wysłałam. Następnie pojechałam na motorze do swojej wytwórni w którym jestem trainee. Opuściłam zespół i zrezygnowałam z dalszej nauki w tej wytwórni. Jeszcze tego samego dnia dostałem email od jednostki... przyjęli mnie. *





Wieczorem, Amanda leżała z Luhanem na łóżku odpoczywając.
- Luhan... m-muszę ci coś powiedzieć... ja... - Chińczyk przerwał jej.
- Ja pierwszy mam ci coś do powiedzenia... odchodzę z zespoły - Zdziwiona, aż usiadła na łóżku
- C-co?!... Odchodzisz?! Ale, jak to?
- Przemyślałem wszystko i chcę odejść. Kris dobrze postąpił. W takich warunkach nie da się żyć. Nie mogę się przez SM rozwijać. Kiedy odejdę, ty też będziesz mogła odejść i zamieszkać ze mną w Chinach.
- Z-zamieszkać? - dostała delikatne rumieńce patrząc mu w oczy - Dobrze wiesz, że nie mogę... należę do Fenga.
- Nie mów tak.. - przerwała mu.
- Ale to prawda! ... Nie mam tyle pieniędzy, żeby złamać kontrakt - skuliła się załamana.
- Więc... odejdę z zespołu i zarobię na złamanie twojego kontraktu w Chinach.
- C-co? - Nie mogła uwierzyć własnych uszom. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Będę kontynuować karierę w Chinach i pozwę SM za lata rasistowskiego poniżania.
 - Wiesz ile to pieniędzy? N-nie mogę, nie przyjmę ich.
- Chcę to zrobić dla ciebie... Amanda, ja cię kocham - zrobiła się czerwona, a jej serce szybko zabiło.
- Też cię kocham.
- Więc zgódź się i zamieszkaj ze mną w Chinach.
- Obiecujesz, że nie zapomnisz o mnie w Chinach i pomożesz mi się stąd wyrwać?
- Obiecuję - Namiętnie go pocałowała w usta. Od razu odwzajemnił jej pocałunek. Ich języki oplatały się w pocałunku. Luhan zaczął muskać jej delikatną szyję. Cicho posapywała przechylając głowę do tyłu. Lizał ją napierając czubkiem języka na szyję. Jęknęła cicho:
- Ah! L-luhan... - spędzili razem upojną noc w zaciszu sypialni.

 Następnego dnia, Amanda opowiedziała o wojsku Luhanowi, kiedy naga leżała w jego objęciach pod białą pościelą. Nie miał nic przeciwko, lecz bał się, że w wojsku może coś się jej stać.
- Oj głuptasie~ Co może się stać? Przecież nie ma skarbie wojny - pocałowała go czule w usta.

 Jakiś czas później Amanda oznajmiła Fengowi o przyjęciu do wojska i o trzy miesięcznym szkoleniu. Nie miał nic przeciwko, gdyż zawsze ją wspierał w edukacji. Tydzień później spakowała się do wojska żegnając z najbliższymi.
- Nie zapomnij o mnie Luhan.
- Nigdy o tobie nie zapomnę... wrócę i zabiorę cię do siebie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - Kiedy tylko przekroczyła bramę wojska w mundurze poczuła się jak w domu. Poczuła, że wreszcie spełnia marzenia. Trzy długie, zimne i ciężkie miesiące w wojsku. Dali jej nieźle w kość, ale nie poddawała isę i nie okazywała słabości. Nie dała się złamać, pomimo, że nie raz próbowali.
 Podczas tych trzech miesięcy wiele się zmieniło. Luhan tak jak mówił, pozwał SM i wrócił do Chin do swojej rodziny, której od dawna nie widział. Łzy szczęścia popłynęły z jego jelenich oczu. Kontynuował swoją karierę w Chinach. Występował w reklamach, sesjach zdjęciowych oraz śpiewał.
 Od razu został przyjęty z otwartymi rękami do Chińskiego show biznesu. Na nowo podziwiany i szanowany nie jako członek Exo, a jako Luhan. Po tych trzech miesiącach Amanda wyszła z obozu. Jedyna osoba która przyjechała żeby ją powitać był Feng. Od razu kiedy zobaczyła trzydziestoletniego mężczyznę w garniturze przy swoim sportowym samochodzie od razu odechciało jej się żyć.  Nie widziała się z Luhanem już pół roku. Oczywiście miała z nim kontakt, czasami dzwonił do niej, ale tylko czasami. Z czasem coraz rzadziej tłumacząc się, że ma mało czasu. Wieczory spędzała przy telefonie czekając jak wreszcie odbierze słuchawkę lub oddzwoni. W końcu telefon leżał sam przy łóżku nie tknięty przez nikogo. Zaczęła tracić nadzieję, że kiedykolwiek wróci. Dni wyglądały tak samo, monotonne. Wstawała rano, zjadała śniadanie, ubierała się, jechała do wytwórni, pracowała do samej nocy, wracała z zespołem do dormu, brała prysznic, zjadała kolację, szykowała się do spania i kładła się spać. Wstała, ubierała się, śniadanie, praca, kolacja, prysznic i spać. Któregoś dnia, stojąc pod salą treningową jak zwykle to bywało ktoś ją zawołał po mieniu. Odwróciła głowę i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Pojedyncza łza popłynęła po policzku.
- L-luhan...
- Cześć skarbie... obiecałem - rozpłakała się ze szczęścia i podbiegła szybko do niego rzucając się w jego ramiona.
- Myślałam, że już o mnie zapomniałeś.
- Nigdy - Pocałował ją czule okazując całą swoją miłość do niej. Od razu go odwzajemniła mocno z tęsknotą - Chodźmy stąd.
- Gdzie?
- Do Fenga, zerwiesz z nim umowę.
- C-co? Naprawdę?
- Mam na zerwanie kontraktu.
- A-ale nie mogę teraz. Jestem w pracy.
- Oj no przestań~ Zależy ci na takiej pracy? Odejdź ze mną - zaśmiała się kiedy ciągnął ją za rękę.
- To słodkie~ Ale nie mogę tak odejść w środku dnia w dodatku nie mówiąc nikomu.
- Kto tak powiedział? - przerzucił ją przez ramię i zabrał ze sobą.
- Luhan! Opuść mnie na dół~!
- Hmmm... nie? - zaśmiałem się.
- Kiedy ty tak przypakowałeś? - Zdziwiła się po czym wyszliśmy tak z wytwórni gdzie był tłum fanów - Ludzie patrzą
- Niech patrzą - "Wrzucił" ją do samochodu po czym odjechali. Po pewnym czasie znaleźli się pod rezydencją Fenga. Amanda bardzo bała się zerwania kontraktu. Nie wiedziała, jak Feng zareaguję na to po tylu latach.
- Spokojnie Amanda - wziął jej dłoń do swojej - Będzie dobrze... zobaczysz - uśmiechnął się. Przytaknęła odwzajemniając uśmiech i wzięła głęboki oddech po czym wysiadła z auta i podeszła do drzwi rezydencji. Zapukała w nie kilkukrotnie. Nagle otworzyły się, a nich stanął Feng
- Amanda? - zdziwił isę - Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być o tej porze w pracy? - zwrócił uwagę na samochód - Z kim przyjechałaś?
- To nie ważne teraz Feng. Musimy poważnie porozmawiać.
- O czym?
- O naszym kontrakcie - przymrużył brwi kiedy tylko usłyszał to słowo. Nigdy nie chciał rozmawiać na temat kontraktu. Kiedy tylko zaczynała, on od razu ją uciszał
- Wejdź - wpuścił ją do środka mówiąc lekko zdenerwowanym głosem po czym zamknął drzwi - A więc? - podniósł nieco ton głosu. Tym razem ją nie uciszy. Tym razem ją  nie przestraszy.
- Odchodzę.
- Co powiedziałaś?
- To co usłyszałeś... odchodzę Feng - Zaśmiał się.
- Nie masz szans, żeby odejść. Żeby zerwać kontrakt trzeba mieć kupę kasy, którą nie dysponujesz.
- Mylisz się - pokazał mu pieniądze.
- S-skąd masz tyle pieniędzy?! - Był wyraźnie w szoku.
- To już nie twoja sprawa.
- Ukradłaś je?
- Że co?! Bierzesz mnie za złodzieja?!
- Nigdy by normalnie tylu pieniędzy nagle nie zarobiła! Skąd je masz?
- To już nie twój interes , bo zrywam kontrakt.
- Nie możesz.
- Jak to nie mogę?
- Spędziliśmy razem tyle pięknych lat, nie możesz nagle tak po prostu odejść!
- Piękne lata? Chyba sobie żartujesz! Odchodzę czy tego chcesz czy nie - ominęła go i sięgnęła po klamkę chcąc wyjść z rezydencji, lecz nagle złapał ją za ramię zatrzymując - Puść mnie.
- Zostaniesz tutaj.
- Powiedziałam... zostaw mnie i nigdy więcej nawet nie dotykaj! - wyrwała się z jego uścisku. Gdy tylko chciał wyjść od nagle ją popchnął na ścianę i uderzył w twarz z pięści.
- Nigdy więcej nie opuścisz tej rezydencji! ZOSTANIESZ TU ZE MNĄ DO USRANEJ ŚMIERCI! - Jego źrenice się powiększyły. Krzyczał śliniąc się, aż pluł śliną
- Jesteś pojebany! ZDYCHAJ PSIE! - Zamachnęła się i chciał uderzyć go w twarz, lecz ten łapał jej rękę i wykręcił.
- ZDECHNIEMY TU RAZEM! - Wpadając w szał zaczął okładać ją pięściami po twarz.
 Luhan czekał na Amandę w samochodzie. Zaczął się denerwować, że tak długo nie wraca. Przestraszył się, że mógł zrobić jej krzywdę. Wysiadł z samochodu i podszedł do budynku. Zapukał parę razy w drzwi, ale nikt nie otwierał
- LUHAN!!!  - Usłyszał przeraźliwy krzyk ukochanej. Wbiegł do środka i zobaczył ją zakrwawioną na podłodze i podduszaną przez Fenga, który nawet nie wrócił uwagi na młodego Chińczyka. Luhan wiedział, że jest słabszy od Fenga i nie da sobie z nim rady. Przerażony widział, jak Amanda z ledwości się już porusza. Chłopak wziął z butelkę. Uderzył go z pięści w twarz, a po chwili uderzy butelką roztrzaskując ją na jego twarzy. Feng przez uderzenie upadł,  jego twarz zaczęła krwawic. Spojrzał z mordem w oczach na Luhana. Chłopak nie potrafił się powstrzymać.
- NIGDY WIĘCEJ JEJ NIE DOTKNIESZ ŚMIECIU!! - Zaczął dźgać Fenga butelką na oślep po jego ciele, a na końcu poderżnął mu gardło. Krew chlapała na wszystkie strony z Fenga po czym upadł na ziemię bez ruchu.
- NIE! FENG!  - Przerażona Amanda wstała - Czy ty wiesz co właśnie zrobiłeś?! Zabiłeś go! Boże!
- Ktoś musiał...
- Zamkną nas Luhan, zdajesz sobie z tego sprawę?!
- Pozbędziemy się dowodów - mówił cały czas ze spokojem w głosie patrząc na zakrwawione ciało mężczyzny.
- J-jak chcesz to zrobić? - Po pewnym czasie stali naprzeciwko płonącej rezydencji. Wpatrywali isę jak ogień pożera cały budynek nie zostawiając z niego nic.
- To już koniec - Powiedział łapiąc ją za rękę.
- Nie... to dopiero początek - Spojrzała mu w oczy.