Translate

sobota, 30 sierpnia 2014

" Żadna praca nie hańby, prawda?" #VIXX *Ravi*

 Zamówienie dla Karoliny


  Karolina przeprowadziła się z Polski do Korei Południowej jakieś dwa lata temu, by kontynuować tutaj swoją edukację. Mieszka w Seulu w szkolnym akademiku. Rok temu rozpoczęła tutaj swoją naukę na uniwersytecie w stolicy.

 Dzisiejszego dnia, jak codziennie, Karolina wstała o 6:30 na wykłady. Zjadła śniadanie, wzięła prysznic, ubrała się, uczesała, a następnie udała się na autobus. Czekała na niego pięć minut, a kiedy przyjechał wsiadła do niego i pojechała prosto do szkoły. Na szczęście przystanek na którym miała wysiąść znajdował się naprzeciwko szkoły po drugiej stronie ulicy. Gdy dotarła na miejsce przeszła jedynie po pasach na drugą stronę i weszła do środka. Była na styk z szkolnym dzwonkiem, więc udała się prosto do klasy. Była pilną uczennicą, gdyż bardzo zależało jej na tym by zdać szkolę z jak najlepszymi wynikami. Kilka godzin po lekcjach, kiedy wszyscy uczniowie wracali do swoich lub prostu do akademika, Karolina znów wsiadła do autobusu i pojechała do pracy. Pracowała w wytwórni muzycznej, a tak właściwie w Jellyfish Entertainment. W wytwórni, która posiadała takich artystów jak Park Hyo Shin, Sung Si Kyung czy VIXX.


 Pewnie się zastanawiacie, kim jest Karolina w wytwórni? Jakim jest pracownikiem? Czy jest trainee, czy może wizażystą? No cóż, Karolina jest tamtejszą... sprzątaczką. Tak, dobrze przeczytaliście. Karolina, wykształcona Polka jest sprzątaczką w Jellyfish. Ale jak to mówią, żadna praca nie hańbi prawda? Dziewczyna musiała znaleźć jakąś pracę, żeby opłacać regularnie studia i jakoś przeżyć w mieście. Ciężko było jej znaleźć jakąś ambitną pracę. W pewnym momencie, kiedy za każdym razem jej odmawiano zamieściła ogłoszenie w internecie, że podda się każdej pracy. Po kilku dniach zadzwoniono do niej i oto jest nasza... sprzątaczka. Karolina podchodząc do tylnych drzwi przyłożyła swoją przepustkę do urządzenia, a drzwi same się otworzyły. Weszła do środka i poszła do szatni przebrać się. Przebrała się w proste, wygodne ciuchy i spięła włosy w wysoki kucyk. Zostawiła swój plecak w szafce, zamknęła ją i udała się po mop i inne środki czyszczące. Była tam najmłodszą sprzątaczką wśród innych pracowniczek. Była tam również o trzy lata starsza Koreanka z którą się zaprzyjaźniła. Miała na imię Soohyun.
- Cześć Karolina - usłyszała głos dziewczyny.
- O! Cześć Soohyun unnie. Nie zauważyłam cię.
- Szukasz czegoś w tej kanciapie?
- Gdzie jest ten nowy środek do podłóg?
- Na górnej półce obok wiadra.
- A faktycznie. Dzięki - wzięła to co miała wziąć i poszły na górę sprzątać wytwórnie. Zaczęły od tych skromnych biur, łazienek i stołówki. Mijały godziny, a dziewczyny wraz z innymi sprzątaczkami po kolei sprzątały każde pomieszczenie. Gdy już kończyły został im tylko hol. Kiedy miały już się zabierać za mycie podług zobaczyły, że idzie jakaś grupka chłopaków. Postanowiły, że zaczekają jak wyjdą z budynku i dopiero zajmą się podłogą. Kiedy podeszli bliżej okazało się, że to jeden z sławnych zespołów kpopowych, a tak właściwie to VIXX. Karolina widząc ich zaniemówiła. Stała jak wryta i przeglądała im się, jak tak po prostu przechodzą obok nich.
- Idealny - wyszeptała.
- A ty wciąż się w nim podkochujesz? - zapytała Soohyun.
- Tak... zaraz, co? Nie! O czym ty mówisz?
- Przestań zaprzeczać. Nie jestem ślepa. Przecież widzę, że ci się podoba.
- Nie wiem o czym ty mówisz.
- Ty już dobrze wiesz o kogo mi chodzi... Ravi.
- Co?! - krzyknęła zaskoczona. Od razu się zaczerwieniła.
- A no widzisz! Miałam rację!
- Nie prawda! Unnie~
- Hahaha! - Karolina naburmuszyła się na koleżankę.
- Oj, nie obrażaj się~ Słyszysz?... Przestań nad nim wciąż wzdychać i zacznij działać.
- Działać?
- Tak!
- Niby jak?
- Zagadaj do niego w końcu.
- Żartujesz sobie ze mnie? On nigdy by nie chciał ze mną rozmawiać. On jest idolem, a ja?... zwykłą sprzątaczką - złapała za mop i zaczęła myć podłogę.
- A co? Sprzątaczka to nie człowiek?!...
- On nawet nie wie, że istnieję.
- To się zmieni.
- Co masz na myśli?
- Ja się wszystkim zajmę.
- Co?! Ty lepiej nic nie rób.
- Nie ufasz mi? Taka z ciebie koleżanka? ... Akurat ja, znam się na sprawach sercowych lepiej, niż ci się wydaje - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Proszę cię unnie... nie rób głupstw. Jest dobrze, tak jak jest - po pracy wróciła od razu do akademiku. Umyła się, przebrała w piżamę, szybko powtórzyła materiał na jutro i poszła spać. Następny dzień Karoliny wyglądał tak samo jak wczorajszy. Wstała wcześnie rano, umyła się, ubrała, pojechała do szkoły, a po szkole pojechała do pracy. Szybko przebrała się w wygodne ciuchy, założyła fartuch, spięła włosy, wzięła swoje rzeczy i poszła sprzątać wraz z Soohyun. Gdy nadchodził już wieczór, a dziewczyny prawie kończyły pracę zajęły się jak wczorajszego dnia, holem. W pewnym momencie VIXX znów kończąc swoją pracę przechodzili przez hol ku wyjściu. I tym razem Karolina mogła tylko spojrzeć z bliska na Raviego. Nagle Soohyun popchnęła Karolinę na Raviego. Uderzając się o niego przewróciła się upadając na podłogę. Polka jedynie stęknęła z bólu.
- Jak mogłeś?! - krzyknęła Soohyun uderzając  rapera w twarz.
- Ała! Co ty robisz? - zapytał się zdezorientowane, a reszta nie wiedząc co robić stała tylko patrząc się ze zdziwieniem.
- Moja przyjaciółka przechodziła, a ty ją przewróciłeś!
- Co?! Nie prawda.
- Nie prawda?! To uważasz, że sama się popchnęła na ciebie?! Co?! Myślisz, że jak jesteś sławny i masz wszystko, to wszystko ci wolno?! Co z ciebie za mężczyzna?!
- J-ja... - zająknął się - Przepraszam. Nie chciałem cię popchnąć. Nie zauważyłem cię - powiedział do siedzącej na podłodze Polki.
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało, naprawę.
- Poczekaj, pomogę ci wstać - podał się rękę i pomógł jej wstać - Wszystko w porządku? Nic sobie nie zrobiłaś?
- N-nie. Nic.
- Jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi, serio. Zdarza się - mówiła zawstydzona.
- To dobrze - uśmiechnął się.
- To jest Karolina! - szybko wyskoczyła Koreanka - A ja jestem Soohyun - szybko się przedstawiła.
- Nazywam się Kim Wonsik. Miło mi, tylko szkoda, że musieliśmy się poznać w taki sposób. Wybaczcie, ale muszę się już zbierać. Do zobaczenia - ukłoniła się po czym dziewczyny zrobiły to samo, a chłopcy odeszli wychodząc z budynku. Soohyun ucieszona zaczęła krzyczeć i podskakiwać.
- Coś ty właśnie zrobiła?
- W końcu się poznaliście~!
- Jesteś szalona! On naprawdę uwierzył, że mnie... No nie wierzę!
- Później mi podziękujesz. Teraz zabierzmy się za mycie tej podłogi, a potem gdzieś wyskoczymy - szybko umyły hol i pobiegły się przebrać. Po pracy wstąpiły do kawiarni na gorącą czekoladę i pyszny deser. Po pobyciu w kawiarni udały się na zakupy. Soohyun wymyśliła, że potrzebuje nowych, fajnych ciuchów do pracy, żeby Ravi często zwracał na nią uwagę.  Następnego dnia, Karolina nie wzięła nowych ciuchów do pracy, które wybrała jej przyjaciółka. Wolała iść w czymś bardziej wygodnym. Soohyun była zdziwiona i trochę obudzona, że nie wzięła tego co jej wybrała, ale potem przymknęła na to oko. Wieczorem, kiedy znów spotkały się z chłopakami w holu coś się zmieniło.
- Część dziewczyny - usłyszały. Odwracając się zobaczyły machającego Raviego w ich stronę. Ucieszone uśmiechnęły się i odmachały.
- Widzisz unnie? I bez tych nowych ciuchów mnie zauważył.
- Poprawka... zauważył nas, a to różnica. Już się znacie, tak mniej więcej. Teraz wystarczy do niego zagadać.
- Myślisz?
- Pewnie. Tylko więcej odwagi i pewności siebie, a będzie dobrze. Zobaczysz.
- Skoro tak mówisz - działo się tak przez kolejne dwa tygodnie. Codziennie o tej samej porze, w tym samym miejscu widziały się z VIXX i za każdym razem Ravi witał się z dziewczynami. Po tych dwóch tygodniach, Karolina i Soohyun miały wolne. Mogły wreszcie odpocząć i gdzieś wyjść razem. Spotkały się razem w południe w centrum handlowym. Pochodziły po sklepach, zrobiły kilka zakupów, a potem udały się czegoś się napić. Z napojami i torbami w ręku udały się na mały spacer po parku. Rozmawiały razem o różnych sprawach, zainteresowaniach, problemach. Opowiadały sobie różne historyjki i dowcipy śmiejąc się nawzajem. W pewnym momencie dziewczyny usłyszały za sobą krzyk:
- Uwaga! - odwróciły się i zobaczyły dwójkę chłopaków jadących na rowerach. Jednemu udało się skręcić, lecz drugi wpadł prosto na Karolinę. Obydwoje przewrócili się. Cola wylała się na chodnik, zakupy były porozrzucane w każdą stronę, a Polka poważnie obdarła sobie kolano przez co krew spływała jej po nodze.
- Karolina! - krzyknęła przerażona przyjaciółka podbiegając do niej - Nic ci nie jest? Twoje kolano krwawi.
- To nic.
- Możesz wstać?
- Ała!... nie za bardzo.
- Yah! Ty! Nie potrafisz jeździć na tym...?! - nagle zorientowały się kto to był.
- Ravi?! - krzyknęły zaskoczone.
- Nic ci nie jest? - podbiegł szybko do niego N.
- Nie, nic mi nie jest - spojrzał się na dziewczyny - To znowu wy?!
- Znowu skrzywdziłeś moją przyjaciółkę!
- Naprawę? - szybko wstał i podszedł do Polki, której łzy spływały po policzkach z bólu. Widząc zapłakaną Karolinę w pobrudzonej od ziemi sukience i jej zakrwawione kolano, aż serce go zabolało - Wszystko w porządku? Tak bardzo cię przepraszam. Możesz wstać?
- N-nie...
- Trzeba ją zabrać do szpitala - powiedział N. Wonsik wziął ją na ręce i posadził na rowerze.
- Idź do dormu, później wrócę - piosenkarz przytaknął. Ravi usiadł razem z Karoliną na jednym krzesełku i pojechali do szpitala. Cała drogę się nie odzywali, jedynie mocno trzymała się jego ciała, żeby nie spać z krzesełka. W szpitalu od razu ich przyjęli.
- Przez jakiś czas będzie ci się ciężko chodziło na tą nogę, ale tak to wszystko będzie dobrze. Nie doszło do zakażenia.
- To dobrze - powiedziała Karolina - Czy będę mogła pracować?- zapytała.
- Przez tydzień radziłabym pani siedzieć w domu - Raper zapłacił za wizytę i wyszedł z Polką na zewnątrz.
- Ja tak bardzo cię przepraszam za to. Nie chciałem ci to zrobić. Jest mi tak głupio.
- Nie przepraszaj oppa. Każdemu mogło się to przytrafić, prawda? Dziękuję, że zawiozłeś mnie do szpitala i opłaciłeś wizytę. Naprawę, nie musiałeś tego robić.
- Ale chciałem. Już drugi raz cię przewróciłem. Nie mogłem tak po prostu cię tam zostawić. Miałbym później wyrzuty sumienia.
- To... do zobaczenia - powiedziała i skręciła w lewo idąc w stronę akademika.
- Zaraz, zaraz! - podbiegł do niej zatrzymując ją - Gdzie ty idziesz? - zapytał.
- Do domu. Znaczy... do akademika.
- Jesteś uczennicą?
- Studentką.
- Nie możesz tak iść sama. Odprowadzę cię.
- Nie trzeba, nie zmuszaj się do tego.
- Ale ja chcę... i nalegam.
- No... dobrze - uśmiechnął się.
- Siadaj na rower. Zawiozę cię.
- Ok - Polka usiadła na rowerze, a Koreańczyk prowadził go idąc i trzymając jedynie za kierownicę. Na początku nie rozmawiali ze sobą za bardzo, ale później jakoś poszło. Tak dobrze im się rozmawiało, że nawet nie zauważyli, kiedy byli już pod budynkiem - To tutaj - powiedziała.
- Tak szybko? No cóż...
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Miło mi się z tobą rozmawiało.
- Mi z tobą również. No to... do zobaczenia.
- Pa - pożegnali się, a Polka zniknęła za drzwiami akademika. Przez ostatni tydzień Karolina nie chodziła do pracy przez co Ravi widywał już tylko sprzątającą Soohyun w holu. Po tygodniu, kiedy wróciła do pracy, Soohyun od razu do niej podbiegła.
- Wonsik pytał się o ciebie - pierwsze słowa na przywitanie.
- Też cię miło unnie widzieć po tygodniu. Zaraz... co? N-naprawę? - zapytała zdziwiona - O co dokładnie pytał?
- Jak się czujesz i kiedy wrócisz do wytwórni, więc mu powiedziałam. Kazał cię pozdrowić.
- To bardzo miłe z jego strony - następnie poszła się przebrać i ruszyły pracować. Wieczorem, kiedy miały zając się holem, Karolina czekała jak VIXX wreszcie będę tamtędy przechodzić i zobaczy Raviego, lecz niestety nie przyszli. Czekała na niego i czekała, ale nie zjawili się.
- Może musieli dłużej zostać w pracy? - powiedziała Soohyun.
- Może - posmutniała. Kiedy cały hol był już wysprzątany, dziewczyny zebrały się i zmierzyły w kierunku szatni. Nagle usłyszały za swoimi plecami:
- Karolina! - dziewczyny odwróciły się i zobaczyły Raviego z czerwoną róża w ręce. Podszedł do dziewczyny i powiedział:
- Cześć.
- Oh, cześć oppa~
- To... ja pójdę się przebrać. Nie będę wam przeszkadzać - rzekła Soohyun i odeszła.
- Jak się czujesz? Jak noga? Dalej boli?
- Już lepiej, dzięki.
- To dla ciebie w ramach przeprosin.
- Naprawdę to dla mnie? Nie musiałeś, dziękuję - wzięła ucieszona i zarazem zawstydzona róże - Bardzo ci dziękuję. Jest piękna - stanęła na palcach i cmoknęła policzek rapera. Chłopak stał jak wryty. Nie spodziewał się tego - Ja będę już szła. Do zobaczenia - odwróciła się i już miała iść, gdy nagle usłyszała pytanie:
- Może... wymienimy się numerami telefonów?
- Yeee... - zaniemówiła. Nie sądziła, ze ja o to zapyta - Pewnie - gdy się wymienili numerami, pożegnali się i poszli w swoje strony. Karolina od razu o wszystkim opowiedziała Soohyun, kora sama o wszystko pytała. Wieczorem, kiedy była już u siebie w akademiku od razu co zrobiła to włożyła różę do wazonu. Szczęśliwa wzięła piżamę, ręcznik i poszła pod prysznic. Kilka minut później pod prysznicem usłyszała melodyjkę w pokoju. Szybko zakręciła wodę, zawinęła się w ręcznik i podeszła do jeszcze dzwoniącego telefonu. Od razu odebrała.
- Halo?
- Cześć tu Ravi. Nie przeszkadzam?
- Nie, oczywiście, że nie. Coś się stało?
- Nie, ale chciałem się o coś ciebie zapytać.
- Pewnie, pytaj.
- Masz jutro czas?
- Mam, a co?
- Chciałabyś się ze mną umówić?
- Umówić? ... Na randkę?
- To nie musi być od razu randka, jeżeli nie chcesz. Może być to po prostu zwykłe, przyjacielskie spotkanie. Co ty na to?
- Z chęciom się z tobą umówię na randkę.
- Serio?! Super!... To znaczy... Fajnie, będzie fajnie.
- Też tak myślę.
- To przyjadę po ciebie pod akademik o 18:00
- Już nie mogę się doczekać.
- To do jutra.
- Do zobaczenia oppa - rozłączył się, a szczęśliwa Karolina zaczęła krzyczeć i skakać po łóżku - Aaaaa! Umówiłam się na randkę z Ravim! Aaaa! ... Ała! Moja noga - to był początek pięknego, długiego i namiętnego związku.

piątek, 29 sierpnia 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 22 " Yakuza"

 Nagle Changsun otworzył oczy. Zobaczył ciemny, rozświetlony sufit. Leżał na jasnobrązowym łóżku przykryty biała kołdrą. Po jego lewej stronie znajdowało się duże, otwarte okno przez które wlatywał wiatr delikatnie porywając  białą firankę. Ściany były koloru pastelowego brązu. Przed dużym, dwuosobowym łóżkiem wisiał na ścianie duży, plazmowy telewizor. Pod telewizorem stał jasnobrązowy stolik z białym, skórzanym fotelem, a na stoliku leżał czerwony plecak Hyosung. Odwrócił głowę w drugą stronę i zobaczył śpiącą na krześle Hyosung z opartą głową obok lampki nocnej na małej szafeczce, która stała tuż obok łóżka.
- Hyosung - wyszeptał zmęczony. Po chwili do pokoju wszedł Hyunseung. Zaskoczony spojrzał się na Joona i po chwili uśmiechnął się.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Nie najlepiej. Wciąż mnie boli.
- Ale lepiej już wyglądasz niż wcześniej.
- Gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- W hotelu. W centrum Tokyo.
- Co się stało? Gdzie wszyscy?
- Kiedy płynęliśmy do Japonii bardzo źle się czułeś. Gdy byliśmy już na miejscu zasłabłeś. Ludzie z Yakuzy już na nas czekali na miejscu i zabrali nas ze sobą. Reszta jest w kryjówce. Niestety tam nie ma zbyt dobrych warunków, żebyś mógł tam leżeć, więc wynajęli dla ciebie tutaj pokój, żebyś odpoczął i wyzdrowiał. Codziennie przychodził do ciebie lekarz z pielęgniarką, by sprawdzać czy twój stan zdrowia się nie pogarsza. Na początku byłeś w szpitalu, ale gang uparł się, żeby dalsze leczenie było przeprowadzane w hotelu.
- Jak to... codziennie? Ile ja spałem?
- Pięć dni.
- Pięć dni?!... Tyle czasu zmarnowanego.
- ... Hyosung przez cały ten czas siedziała tutaj z tobą.
- Cały... czas?
- Zaopiekowała się tobą - Joon odwrócił głowę patrząc na dziewczynę. Wyciągnął rękę by móc chociaż na chwilę dotknąć jej policzka, ale powstrzymał się. Od razu usiadł na łóżku i jęknął z bólu łapiąc się za ranę, która była dobrze zabandażowana. Chłopak widząc to od razu do niego podbiegł by mu pomóc.
- Nie - powstrzymał go - Nie potrzebuję pomocy - na chwilę jeszcze spojrzał na śpiącą dziewczynę i zapytał Hyunseunga - Jaki mamy dzisiaj dzień?
- Czwartek.
- Która godzina?
- Jedenasta piętnaście - Nagle Hyosung przebudziła się przecierając oczy. Spojrzała się na Hyunseunga i zapytała zaspanym głosem:
- Hyunseung oppa? C-co, co ty tu robisz? Która godzina? - odwróciła głowę i zobaczyła, że Joon już siedzi na łóżku i patrzy się na nią. Jej zdziwienie przerodziło się w radość.
- Joon! Ty żyjesz! - rzuciła się na przyjaciela przytulając go, a łza popłynęła jej po policzku - Tak bardzo się bałam, że cię stracę. Jak się czujesz? - szybko zapytała patrząc mu w oczy.
- Boli - jęknął.
- Boże! Przepraszam! - szybko od niego odskoczyła.
- Nie szkodzi - zaśmiał się - Lubię jak mnie przytulasz. Nawet jeżeli gnieciesz mi przy tym całe ciało - uśmiechnął się - Więc mówiłeś, że która jest?
- Teraz jedenasta dwadzieścia jeden.
- Dobrze - wstał na równe nogi, lecz po chwili z bólu prawie się przewrócił. Na szczęście w odpowiednim momencie Hyosung go złapała mówiąc:
- Nie możesz wstawać w takim stanie. Musisz odpoczywać - pomogła mu usiąść z powrotem na łóżku.
- Już dość odpoczywałem. Hyunseung... powiedz Akirze, że już wstałem.
- Jasne - szybko wykonał jeden telefon. Dwadzieścia minut później do pokoju weszła reszta Białego Kła. Wszyscy bardzo się cieszyli, że ich szef w końcu się obudził.
- Zinger - zawołał Joon - Gdzie Akira?
- Zaraz tutaj przyjdzie.
- O wilku mowa - rzekł Mir. Nagle do pokoju wszedł dwudziestojednoletni Japończyk wraz z trzema dorosłymi mężczyznami obranymi w czarne garnitury. Spod ich rękawów i kołnierzy ukazywały się kolorowe tatuaże. Dwudziestojednoletni chłopak również był ubrany przyzwoicie. Miał czarne, krótkie włosy z krótką grzywką na bok. Jego skóra była jasna i wyglądał na osiemnaście jak nie siedemnaście lat. Był naprawę przystojny.
- Dobrze cię znów widzieć Joon - powiedział po koreańsku.
- Mnie ciebie również Akira. Zmieniłeś image?
- Tata przyjechał. Sam rozumiesz.
- No tak - zaśmiali się.
- Ale teraz na poważnie. Joon... spałeś pięć dni. Wiesz co to oznacz, prawda?
- Tak, wiem. Czy ktoś o coś pytał?
-  Na szczęście nie... jak na razie. Dziś w nocy przetransportujemy was w wyznaczone miejsce. Tam będziecie bezpieczni.
- Jak to dziś?! - oburzyła się Hyosung - Changsun dopiero co się obudził. Wciąż jest bardzo zmęczony i ledwo co stoi na nogach. Nie możemy...
- Zrozumiałem - przerwał jej Changsun - Będziemy czekać.
- Ojciec chciałby się z tobą spotkać.
- Daj mi pięć minut. Zaraz zejdę - Akira skinął głową i wyszedł wraz z swoją ekipą z pokoju.
- Changsun... co ty robisz?- zapytała.
- Nie możemy tracić czasu tylko przez postrzelenie. Będę  jeszcze miał wiele czasu, żeby odpocząć. Pomóż mi wstać - dziewczyna zrobiła to o co poprosił. Przytrzymała go, a Yoseob podszedł szybko podając mu kule. Koreańczyk podparł się na nich i rzekł:
- Czekajcie na dole - wszyscy przytaknęli i po kolei wyszli z pokoju razem z Hyosung. Kiedy Japonka stała już w drzwiach usłyszała za sobą:
- Hyosung... - odwróciła się - Dziękuję.
- Nie ma za co - wyszła zamykając drzwi. Chłopak udał się do łazienki i wziął szybki prysznic. Szybko się ubrał, poprawił włosy i wychodząc z pokoju zjechał na dół windą. Przed hotelem stał Biały Kieł wraz z innymi typkami.
- Gotowy? - zapytał Akira. Chłopak przytaknął. Dwóch sługusów Akiry pomogło mu wsiąść do samochodu, a po nim wsiał Akira. Wtedy Joon powiedział do załogi przez okno.
- Muszę udać się na pewne spotkanie. Nie będzie mnie przez jakiś czas. Wy macie wolne. Jesteśmy w Tokyo. Zabawcie się i nie rzucajcie się za bardzo w oczy, zgoda? - przytaknęli - Macie tutaj moją kartę - wręczył ją Zinger - Będę dzwonił. Słyszałeś Seungho?
- Jasne - chłopak zasunął okno po czym odjechali. Wszyscy bardzo się cieszyli, że będą mogli zwiedzić miasto.
- Hyosung! Pokaż nam miasto - powiedziała Hyuna.
- Yyy... zgoda.
- To od czego zaczniemy? - zapytała Zinger.
- Może... pójdziemy do zoo? - wszyscy przytaknęli. W zoo zobaczyli wiele wspaniałych zwierząt. Tego dnia zwiedzili kilka ciekawych miejsc.







 Wieczorem po kolacji w jednej z restauracji udali się do miejsca, gdzie często przebywała za swego czasy Hyosung.


 Świetnie się bawili w klubie. Tańczyli, śmiali się i wypili kilka drinków. Kiedy nadchodziła godzina 22:00, Joon zadzwonił do Seungho.
- Zrozumiano, zaraz będziemy.
- Co się stało? - zapytał Mir.
- Joon dzwonił. Musimy się zbierać. Idź po dziewczyny, a ja pójdę po Yoseoba, Hyuseunga i Zinger. Spotkamy się przed klubem.
- Zgoda - Mir wszedł w głąb tańczących ludzi. Nagle z daleka zobaczył tańczącą Hyunę z Hyosung - Dziewczyny, musimy się już zbierać .Changsun dzwonił.
- Już? - zapytała zawiedziona Hyuna.
- Tak już .Idziemy - szli w trójkę jedno za drugim przedzierając się przez tłum ludzi i razem wyszli z budynku. Na zewnątrz czekała już reszta. Hyosung zadzwoniła po taksówkę, która zawiozła ich w wyznaczone miejsce spotkania. Przeszli przez ulicę i idąc wzdłuż chodnika skręcili w prawo w uliczkę. Tam stało wielu, dużo starszych, wytatuowanych gangsterów. Dwóch z nich zatrzymało ich.
- Czego? - jeden zapytał po japońsku.
- Przyszliśmy się spotkać z Joon'em.
- Z kim? - zapytał drugi - Chyba szukają guza - zaśmiał się.
- Nie radziłbym - powiedziała Zinger wyciągając broń. Już mieli się na siebie rzucać, bić się i miała lać się krew strumieniami, ale nagle metalowe drzwi, które znajdowały się troszkę dalej otworzyły się. Wyszedł z nich umięśniony Japończyk w garniturze, który widząc Koreańczyków, zawołał:
- Biały Kle proszę za mną! - inni gangsterzy słysząc to odsunęła się dając im przejść. Byli bardzo zdziwieni, że należą do Białego Kła. Nie wyglądali na takich i byli dużo młodsi. Weszli do środka, a drzwi się zamknęły. Przeszli przez korytarz i weszli do kolejnego pomieszczenia. Wyglądał jak luksusowy klub dla bogatych. Siedzieli tam wyższej rangi gangsterzy z Yakuzy. Mężczyźni, jak i kobiety, a w tle leciała miła muzyka. Umięśniony mężczyzna wskazał im drogę do stolika znajdującego się na samym końcu za białym parawanem przyozdobionym sakurą. Za nim siedział Joon z Akirą i starszym mężczyzną, a za nim stali jego dwaj ochroniarze. Wszyscy ukłonili się i zasiedli do stołu.
- To jest moja załoga. Biały Kieł - rzekł Changsun.
- Wiele o was słyszałem. Jesteście zdolnymi, młodymi ludźmi - uśmiechnął się mężczyzna po czterdziestce.
- Biały Kle, to jest Rokuro. Szef Yakuzy. Mężczyzna, który przyjął i zajął się nami w Tokyo przez ostatnie pięć dni.
- Ty również nam pomagałeś, Changsun. Więc dlaczego ja miałbym wam nie pomóc? W dodatku... prowadzimy razem interesy.
- Zgadza się.
- Jak już rozmawialiśmy, potrzebujecie transportu.
- Tak.
- Akira się tym zajmie, prawda?
- Oczywiście ojcze. Od razu pójdę się tym zająć - wstał i odszedł.
- Świetnie. Czy potrzebujecie jeszcze czegoś ode mnie?
- Nie, nic.
- Dobrze. Bardzo chciałem zobaczyć Białego Kła w całości. Widzę, że kogoś tutaj jeszcze brakuje.
- Jieun nas zdradziła oddając w ręce FBI. Nie żyje, a Kikwang siedzi za kratami.
- Rozumiem. Ubyło wam dwóch członów... nie dobrze. Wiesz co robisz?
- Oczywiście, że tak. Nie dam pozwolić na to, żeby stracić kolejną osobę.
- I to rozumiem - nagle wrócił do nich Akira.
- Wszystko załatwione. Za godzinę przyjedzie samochód, który was zabierze.
- Doskonale - rzekł Joon.
- Dobrze by było, gdybyście już ruszyli się przyszykować.
- Zgadza się.
- Dobrze było cię znowu zobaczyć.
- Ja również cieszę się z tej wizyty.
- Tylko szkoda, że akurat w takich okolicznościach.
- No niestety, ale cóż poradzić? My będziemy się już zbierać.
- Dobrze, trzymajcie się i dajcie z siebie wszystko.
- Dziękujemy. Do widzenia - wszyscy wstali, ukłonili się i wyszli z budynku. Joon wraz z Hyosung wrócili do hotelu po rzeczy, a reszta do kryjówki. Kiedy byli już gotowi pod hotel przyjechał samochód z członkami gangu, którzy już czekali tylko na ich dwójkę. Pojechał z nimi Akira, żeby dopilnować wszystkiego. Zjechali na dół i pojechali. Była to długa i wyszarpująca podróż. Na szczęście pojazd był duży i zawierał wiele miejsc, więc każdy mógł się położyć i zasnąć. Po trzech godzinach jazdy znaleźli się na wsi. Niestety było już ciemno i późno, więc nie mogli niczego zobaczyć. Wysiedli przy jakimś drewnianym domku i wypakowali swoje rzeczy.
- Niestety tutaj muszę już was pożegnać. Już wiecie co robić dalej.
- Oczywiście - odpowiedział Joon.
- No to do zobaczenia.
- Pa - Akira wsiadł z powrotem do pojazdu i wrócił do miasta.
- Musimy się dzisiaj tu przespać. Rano ruszamy w dalszą drogę - wszyscy przytaknęli i weszli do środka. Był to mały, drewniany przystanek do którego przyjeżdżały różne pojazdy transportowe i małe busiki. Przespali się z tyłu za budynkiem na sianie. Nie można było narzekać. Na sianie wygodnie im się leżało. Nie padało, ani nie było pochmurnie. Było dosyć przyjemne powietrze i lekki i wietrzyk. W tym momencie Hyosung pierwszy raz zobaczyła na oczy tyle gwiazd na niebie. To było niesamowite. Następnego dnia wstali bardzo wcześnie, żeby nie spóźnić się na swój dalszy transport. Okazało się, że znajdowali się w zielonej, bajecznej dolinie pełnej pól uprawnych i kwiecistych łąk. Były tutaj przepięknie. Po chwili przyjechała bryczka do której wsiedli. Siedzieli razem z innymi tubylcami. Jechali tak z dwadzieścia minut podziwiając piękne widoki. Kiedy byli już na miejscu przeszli się jeszcze kawałek i znaleźli się przy pięknym, starym, tradycyjny, japońskim domu. Przed dom wyszedł stary Japończyk, który ich przywitał.
- Witajcie, dobrze, że już przybyliście. Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się starzec.
- Nam również ciebie miło widzieć sensei - powiedziała Zinger.
- Słtszałem od Joon'a, że wiele się wydarzyło. Nigdy bym nie sądził, że do tego dojdzie... A wy zapewne jesteście nowi? - wskazał na trójkę. Przytaknęli - Świetnie. Od jutra zaczynamy pierwszy trening.
- Trening?! - krzyknęli zdziwieni w tym samym momencie. Joon o dziwo wytrzymał całą drogę nie skarżąc się na ból, ale jak to Joon. Po chwili i tak upadł z bólu na kolana.


***************
Przepraszam, ten rozdział nie jest taki wspaniały :D

czwartek, 28 sierpnia 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 14

  Następnego dnia, Amanda od razu po przebudzeniu poczuła konsekwencje z wczorajszego picia z chłopakami. Otworzyła oczy i zaspana spojrzała na biały sufi. Lekko podniosła głowę ku górze leżąc na miękkim łóżku i od razu zabolała ją głowa. Nagle do niej dotarło, że nie jest u siebie w pokoju. 
- Gdzie ja znowu jestem? - wyszeptała do siebie. Odwróciła głowę i zobaczyła Chena śpiącego w szafie i Baekhyun'a śpiącego pod stolikiem. Cały stolik był ubrudzony od jedzenia, a podłoga zaśmiecona petami i puszkami po piwie. W pokoju było ciepło i unosił się zapach alkoholu. Widząc to wszystko przypomniała sobie co robiła zeszłej nocy, po czym rzekła do siebie:
- Znowu mnie w to wrobili - nagle czyjaś, męska ręką objęła ją od tyłu przytulając ją do siebie. Przestraszona nie wiedziała z kim spała w łóżku. Powoli odwróciła się i zobaczyła znajomą twarz.
- Oppa? - pisnęła cicho pod nosem. Był to śpiący, wtulony w nią, bez koszulki Chanyeol.


* Co tu się stało?! Czy my...? (Amanda)*
 

 Szybko spojrzała pod kołdrę, ale na szczęście była ubrana. Kamień spadł jej z serca. Najwyraźniej tylko zasnęli razem.  Musiała przyznać, że uroczo wyglądał, kiedy tak koło niej spał. Próbowała wstać z łóżka tak, żeby nie obudzić przyjaciela. Złapała jego rękę, która wciąż ją obejmowała i powoli podniosła ją do góry ściągając ją z siebie. Kiedy była już wolna miała szybko wstać, ale nie udało jej się, gdyż Chanyeol znów ją przytulił. Więc, zrobiła drugie podejście, lecz kiedy podnosiła jego rękę on wtulił się w nią jeszcze bardziej kładąc swoją głowę na jej lewej piersi. Gdyby tylko mogła zaczęłaby krzyczeć, ale obudziłaby tym innych. Postanowiła, że jednak go obudzi lub chociaż go jakoś szturchnie, żeby z niej zlazł.
- Chanyeol - wyszeptała - Oppa - szturchnęła go, lecz nie reagował - Oppa... wstawaj! - szybko odwróciła głowę w stronę Chen'a i Baekhyun'a, żeby sprawdzić czy ich obudziła. Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie. Koreańczyk przebudził się i podniósł głowę do góry. Zaspany rozejrzał się po czym odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Spojrzał na nią i dopiero po chwili do niego dotarło, że leży obok Amandy. Przez chwilę wpatrywał się w nią. Jej lśniące, czarne kosmyki włosów idealnie ułożyły się na poduszce. Jej jasne policzka momentalnie się zarumieniły, a duże, zielone oczy niewinnie się w niego wpatrywały. Pierwszy raz zobaczył taką Amandę. Amandę która różniła się na co dzień. Leżała pod nim tak niewinnie, łagodnie. Otworzyła swoje różane usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się połykając nerwowo ślinę. Czuła się skrępowana widząc piosenkarza bez koszulki. Nagle nie mówiąc nic oderwał z niechęcią od niej wzrok i położył się z powrotem obok zakrywając kołdrą chodź trochę swój tors.
- Moja głowa - przyłożył dłoń do czuła - Nieźle musieliśmy wczoraj popić.
- Taa - podniosła się gwałtownie, ale po chwili pożałowała tego. Od razu złapała się za głowę i położyła z powrotem.
- W porządku? - zapytał troskliwie swoi cichym, męskim głosem.
 - Nie dam rady wstać - przyłożyła dłoń do twarzy zakrywając ją. Spojrzała na niego pomiędzy palcami i uśmiechnęła się. Chanyeol zauważył to i odwzajemnił uśmiech.
- Chłopaki znaleźli sobie niezłe miejscówki do spania - powiedział po czym obydwoje spojrzeli się na sponiewieranych przyjaciół i zaśmiali się. Jego ciepły, niski głos uspokajał ją i sprawił, że poczuła się przy nim bardziej komfortowo. Leżeli razem jeszcze tak przez półtorej godziny zwróceni do siebie, a ich twarze dzieliły jedynie siedem może osiem centymetrów. Rozmawiali razem o różnych rzeczach. Nawzajem opowiadali sobie różne opowiastki z życia. Nawet nie przypuszczaliby, że mogę mieć jakieś wspólne tematy. Bardzo miło im się razem spędzało czas. Nagle ktoś przyczołgał się do nich i oparł swoją zaspaną i rozbolałą głowę na ramieniu dziewczyny.
- Macie coś do picie? - zapytał szeptem Baekhyun - Mam kaca - wyszeptał. Obydwoje się zaśmiali - Ciii~ - uspokoił ich - Głowa - szepnął.
- Pójdę po coś - wyszeptała. Po chwili wstała z łózka i czując się nie zbyt dobrze ledwo co wyszła z pokoju, a Chanyeol uśmiechał się patrząc na wychodzącą dziewczynę. Gdy miała już wyjść z pokoju nagle ktoś złapał ją za nogę. Przestraszona krzyknęła podskakując do góry.
- Weź jakieś tabletki - powiedział Chen siedząc w szafie.
- Pewnie - Zmęczona Amanda weszła do kuchni, gdzie siedział Kris, Xiumin i Luhan pijąc kawę zrobioną przez naszego kochanego baristę, Minseok'a. Amanda zatrzymała się w drzwiach patrząc się z chłopaków, a ci nie wiedzieli o co chodzi. Minseok spojrzał się na kawę, a później na przyjaciółkę.
- Chcesz? - zapytał Xiumin
- Tak bardzo~
- Siadaj, już się robi - Xiumin wstał od stołu i podszedł do blatu przyszykowując kawę.
- Jak się spało? - zapytał Luhan. Dziewczyna od razu przypomniała sobie jak Chanyeol spał na jej piersi.
- Podejrzewasz coś?
- A powinienem? - poniósł jedną brew do góry.
- N-nie... nie,nie. Oczywiście, że nie - mówiła szybko panikując.
 
* Głupia (Amanda)*
 
 
 Po chwili Xiumin podał filiżankę gorącej kawy Amandzie. Ucieszona wzięła filiżankę w dłonie, a jej ciepło ogrzewało jej zimne dłonie.
- Jak ja się cieszę, że dzisiaj mamy tylko fanmeting pod wieczór - powiedział Kris.
- Nie widać - zaśmiał się Luhan.
- Bo ja nie okazuję swoich emocji. Bo jestem... swag - Amanda prawie zakrztusiła się kawą słysząc to. Reszta zaśmiała się pod nosem.
- C-co?... Co? - zapytał zdezorientowany. Amanda zaczęła się śmiać trzymać filiżankę przy twarzy zakrywając się - Z czego ty się śmiejesz?
- Z niego.
- Ze mnie?!
- Ciszej! - usłyszeli Chen'a z pokoju.
- Jesteś za głośno - powiedział Minseok - Wczoraj tutaj ludzie bardzo ciężko pili, żeby dzisiaj się źle czuć. Nie to co ty. Nie pijący człeku. A teraz uszanuj to i bądź cicho.
- Słyszałeś Minseok'a? Uszanuj to - rzekł Luhan.
- Kris oppa, proszę powiedz mi... dlaczego uważasz, że jesteś swag?
- Bo jestem cool?
- Dlaczego jesteś cool?
- Bo jestem wysoki - cała trojka wybuchła śmiechem.
- Co to ma być?! - wstał gwałtownie od stołu - Zmówiliście się przeciwko mnie czy co?!
- Idę zanieść tabletki i wodę potrzebującym - wstała, wzięła co miała wziąć i wyszła.
- Ej! Ty! - wołał do niej - Nie ignoruj mnie tak jak coś mówię, słyszysz?! ... Yah! - godzinę później do pokoju skacowanych wszedł suchy Suho, a pokój znów się zadymił.
- No nie! A wy znów palicie?! - krzyknął oburzony.
- Ciszej do jasnej cholery! Nikt nie potrafi już tego zrozumieć?
- A ty wciąż siedzisz w tej szafie od wczoraj?
- Wygodnie mi tutaj - zaśmiał się.
- Wyluzuj stary. To zwykłe papierosy - rzekł Baekhyun.
- Śmierdzi tutaj wciąż piwskiem i jest brudno. Jest tu syf, jak w ...
- W burdelu? - przerwała mu.
- Tak.
- Skąd wiesz, jak jest w burdelu? - zapytała, a Suho zaniemówił. Nie spodziewał się takiego pytania, a reszta zaczęła się śmiać.
- To nie jest śmieszne!
- Nie spodziewałem się tego po tobie Suhy - rzekł Chanyeol.
- Przestańcie w końcu! Ogarnijcie się wreszcie i posprzątajcie tutaj. Nie możecie cały dzień tak przeleżeć.
- Dlaczego nie? - zapytał Chen z szafy.
- Ty się lepiej nie odzywaj. A ty Amanda? Jesteś dziewczyną, a siedzisz z nimi w takim syfie.
- A co ja u siebie jestem? Daj spokój tato.
- T-tato? Ej!
- Musisz w końcu kiedyś wyluzować. Jak my - reszta potwierdziła.
- Czyli upić się i zajarać? Nie, dziękuję.
- Nie przesadzaj. Raz na jakiś czas przecież można - rzekł Chanyeol.
- A ty dołączysz do nas. Wciągnęliśmy w to Amandę, to ciebie też wciągniemy - powiedział Baekhyun.
- Nie ma mowy - po piętnastu minutach Suho już siedział z nimi i jarał.
- I jak? - zapytał Chen.
- Fajnieee~ - posiedzieli tak jeszcze z pół godziny, aż w końcu Amanda wstała i z papierosem w ustach powiedziała:
- Dobra, koniec laby. Bierzemy się za siebie.
- Coo?
- Nie co, tylko wstawać. Dzisiaj idziemy na fanmeting i trzeba jakoś wyglądać.
- Dopiero co zjaraliśmy Suchego - powiedział zawiedziony Chen.
- Nie chcecie? Dobra. D.O! -zawołała.
- Nie, nie! Tylko nie on! - szybko wstali i zaczęli sprzątać.
- Oppa, uciekaj stąd - wygoniła lidera z pokoju i zamknęła drzwi. Otworzyli okno, żeby się przewietrzyło, pozbierali puszki, pety i inne sieci do worka na śmieci, wytarli stolik, pozmiatali oraz umyli podłogę, a następnie Amanda ściągnęła pościel z wszystkich koudr oraz poduszek i dała do prania. Cała czwórka wzięła prysznic, żeby zmyć cały ten zapach z siebie. Oczywiście każdy umył się osobno. Po obiedzie wsiedli do van'a i pojechali do wytwórni, żeby się wyszykować. Kiedy byli już pięknie umalowani i uczesani udali się na fanmeting, a Amanda, jak to Amanda ubrana w swój mundur z napisem ochrona stała obok sceny i groźnie wyglądała strasząc fanki swoim zachowaniem. Wujek Amandy zauważył, że jest coś nie tak z dziewczyną. Podszedł do niej i zapytał:
- Wszystko dobrze?
- Tak, pewnie.
- Nie wyglądasz za dobrze.
- Troszkę się przeziębiłam. To nic takiego, spokojnie.
- Piłaś?
- Nie.
- Przecież widzę.
- Yyy... nie.
- Paliłaś?
- Coś ty taki?
- Przecież czuję. Idź do łazienki, przebierz koszulkę, umyj ręce, wyperfumuj się i szybko wracaj.
- W co mam się niby przebrać?
- Zawsze noszę przy sobie dodatkową koszulę na przemian.
- W twojej torebce?
- To jest TORBA - podkreślił ostatnie słowo
- Wszystko jedno - machnęła ręką i poszła za kulisy. Przeszła się wzdłuż korytarza i weszła do garderoby. Podeszła do wieszaka, wzięła "torbę" i udała się do łazienki. Szybko zmieniła koszulkę, umyła ręce, poprawiła włosy i zakładając z powrotem swoją kamizelkę, założyła okulary przeciwsłoneczne wracając na scenę. Stojąc tam przyglądała się chłopakom. Od razu widziała, że Chen, Baekhyun i Chanyeol źle się czują, ale nie dają tego po sobie poznać. Cały czas się uśmiechali próbując nie zawieść swoich fanów. Nagle Chanyeol odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał się na Amandę. Ich wzrok napotkał się na siebie przez co Amanda zawstydziła się i odwróciła głowę. Raper widząc to uśmiechnął się błądząc wzrokiem, gdzieś bez sensu.
- Oppa, dlaczego się tak uśmiechasz? - zapytała fanka.
- Jak to dlaczego? Uśmiecham się do ciebie.
- Przecież patrzyłeś się w tamtą stronę i ...
- Nie bądź głupiutka - zaśmiał się. Exo na fanmeetingu wykonali takie piosenki jak Wolf i Growl. Powygłupiali się, odpowiedzieli na pytania fanów, a na koniec podziękowali, ukłonili się i zmyli się ze sceny. Uśmiechnięci udali się do garderoby, że napić się wody i przebrać się. Amanda szła cały czas za nimi, aż w pewnym momencie zatrzymał ją Kim Junsu.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał.
- Wchodzę do garderoby.
- Niby po co?
- A co cię to w ogóle interesuje co ja robię? - zapytała bez żadnego wyrazu.
- Uważaj lepiej na słowa!... Jesteś tylko ochraniarzem. Do garderoby mają wstęp tylko wizażyści, styliści, menadżerowie, szefowie, czyli ja, a nawet asystentki, ale nie ochroniarze.
- Jak to nie?
- Tylko w razie nagłej potrzeby.
- Niby od kiedy?
- Od niedawna tak się składa.
- Więc, mam stać przed drzwiami?
- Zgadza się.
- To chyba jakieś żarty.
- Chciałabyś. Nie zapominaj na jakim stanowisku jesteś. Ja, jestem powyżej ciebie, więc raczej powinnaś być bardziej uprzejma. Tym bardziej, że jestem kobietom. Powinnaś być miła, uprzejma, a czasem nawet i urocza. Inaczej nigdy sobie w tym kraju nie znajdziesz chłopaka, a już tym bardziej męża - po tych słowach uspokoił się i spuściła wzrok - Tak lepiej - odszedł.
 
 
 
* On ma rację. Korea to dziwny kraj. Kobiety tu wciąż mają mniejsze prawa niż w innych krajach. Nie wszystkie Koreanki są z natury słodkie i przeurocze. To również są inteligentne i pewne siebie kobiety, ale przy mężczyznach nagle się zmieniają. Z pewnych siebie robią się słodkie, urocze i niewinne, a faceci się cieszą, bo wtedy mogą poczuć się jak prawdziwi macho. Pewnie też bym się tak do tej pory zachowywała. W końcu się tutaj urodziłam i wychowałam. Byłoby tak, gdybym nie poznała Xianmei. To ona sprawiła, że teraz jestem, jaka jestem. (Amanda)*
 
 
 
 Po powrocie z fanmeetingu od razu udali się do dormu. Amanda cała drogę nie odzywała się. Wciąż myślała nad tym co jej powiedział Junsu. Mimo, że na taką nie wygląda to jest bardzo wrażliwą osobą, tylko udaje silną, by bronić się tym przed ludźmi. W dormie również się nie odzywała. Od razu poszła pod prysznic i przebrała się w coś wygodnego po domu. Tym czasem całe exo siedziało w salonie i oglądało telewizję, a D.O wraz z Chanyeol'em i Xiuminem przygotowywali kolację. Kiedy umyka i ubrana wyszła z łazienki uśmiechnięty Minseok podszedł do Amandy mówiąc:
- Już jest kolacja.
- Nie jestem głodna.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Nie mam... nie mam po prostu apetytu. Nie martw się o mnie. Idę się przejść.
- No... dobrze, ale uważaj proszę na siebie.
- Dobrze - uśmiechnęła się i wyszła.
- Coś się stało? - zapytał Luhan Minseok'a - Gdzie ona poszła?
- Poszła na spacer. Musiała się przewietrzyć.
- Nie będzie jadła kolacji?
- Nie jest głodna. Nie martw się, spokojnie. Znam Amandę i czasem, kiedy coś ją dręczy musi się po prostu przejść. Kiedy wróci znowu będzie w humorze.
- Skoro tak mówisz.
- Chodźmy zjeść.
- Zgoda - zasiedli wszyscy przy stole.
- A gdzie Amanda? - zapytał Tao.
- Poszła na spacer.
- Nie będzie z nami jadła? - zapytał Suho.
- Troszkę źle się poczuła i musiała pójść się przewietrzyć. Zaraz pewnie wróci.
- Trudno. Więcej żarcia dla mnie - powiedział Kris.
- Chciałbyś! - krzyknął Chen. Luhan zasiadając do stołu nałożył swoją porcję na talerz. Już miał zacząć jeść, kiedy odruchowo spojrzał się na puste miejsce Amandy, a następnie spojrzał na swój talerz.
- Wiecie co... ja, muszę coś zrobić. Za niedługo wrócę - wstał od stołu i wyszedł z domu.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał Sehun. Luhan wszedł do windy i zjechał na dół po czym szybko wybiegł z budynku, ale Amandy już nigdzie nie widział. Nagle zobaczył, że jej motor wciąż stoi obok budynku na parkingu.
- Musi być gdzieś niedaleko. Tylko gdzie? - zapytał sam siebie. Stanął i zaczął się rozglądać myśląc w którą stronę pójść - Już wiem! - pobiegł w stronę parku. Przemierzał dróżki, aż dotarł całkiem szybko nad rzekę Han i tam z daleka zobaczył znajomą osobę.
- Amanda! - krzyknął wołając, ale dziewczyna go nie słyszała. Zaczął za nią biec wołając - Amanda! Zaczekaj! - gdy już do niej podbiegł zdyszany powiedział - Amanda... wszędzie cię szukałem. Zauważyłem, że od czasu meetingu dziwnie się zachowujesz. Wszystko w porządku? - dziewczyna jedynie stała i nie odwracała się mówiąc:
- T-tak. Wszystko... wszystko w jak najlepszym porządku.
- Czy... ty płaczesz?
- C-co? Wydaje ci się oppa - podszedł do niej bliżej i odwrócił ją w swoją stronę. Ujrzawszy jej zapłakaną twarz, aż serce go zabolało.
- Co się stało? - zapytał delikatnie z troską.
- Nic takiego.
- Gdyby nic się nie stało, nie płakałabyś... Czy to chodzi o Junsu? Słyszeliśmy, że za drzwiami o czymś rozmawialiście.
- J-ja... ja...
- Już dobrze. Jestem przy tobie - przytulił ją do siebie pozwalając jej płakać w swoją klatkę. Była już noc. Powiewał delikatny wiatr czesząc im włosy, a cisza panowała wśród nich. Drogę oświetlały im jedynie lampy, a księżyc będący w pełni odbijał się w tafli wodnej rzeki Han.
 
 Po krótkiej chwili uspokoiła się i przestała wtulać się w przyjaciela ocierając łzy.
- Przepraszam. Nie powinnam była cię...
- Nic nie szkodzi. Nie przepraszaj. Czasami, kiedy tego potrzebujemy, musimy się do kogoś przytulić - uśmiechnął się. Nastąpiła cisza - Co się stało? - znów zapytał.
- Czasami... nawet kiedy jestem wśród rodziny i przyjaciół, czuję się samotna.
- A czy teraz też się tak czujesz?
- ... Już nie.
- Więc... mogę dołączyć?
- Jasne - uśmiechnęli się do siebie i ruszyli wzdłuż rzeki. Przez chwilę szli razem w ciszy, jakby byli sami, ale tak się nie czuli.
- Nie chcę, żebyś płakała przez Junsu hyung'a. Nawet, jeżeli powiedział ci coś przykrego.
- Nie będę... obiecuję - uśmiechnęła się. Znów szli razem przez chwilę w ciszy. Wtedy tą ciszę zerwała Amanda - Powiedział, że powinnam być bardziej miła i uprzejma, bo inaczej nigdy sobie nikogo nie znajdę. Bo w końcu jestem kobietom i powinnam się tak zachowywać. Być ciągle miła i urocza. Siedzieć cicho i nie przeszkadzać.
- To absurd!... Każdy ma inny charakter! Nie można wymagać od innych, żeby byli tacy jak nam jest wygodnie. Każdy ma swoje wady i zalety. Nikt nie jest przecież idealny.
- To prawda... ale nie każdy to rozumie, a tym bardziej mężczyźni. Bez urazy.
- Spoko.
- W od kobiet wymaga się pewnych rzeczy. Musi być grzeczna, uprzejma, słodka, szczupła i koniecznie musi umieć gotować, a tym bardziej podporządkowywać się mężowi. On chyba miał rację. Chyba nikogo sobie nie znajdę w kraju. Dlaczego inni Koreańczycy nie mogą mieć takiego punktu widzenia jak ty? Nie mówię, że wszyscy tacy są, ale...
- Może dlatego, że nie jestem Koreańczykiem - uśmiechnął się, a Amanda odwzajemniła uśmiech - Wychowałaś się w Korei i od urodzenia miała styczność z Koreańczykami, więc dlaczego nie masz podobnego charakteru jak inne Koreanki?
- Miałam.
- Jak to... miałaś?
- Zmieniłam się dokładnie pięć lat temu. Kiedy poznałam Xianmei.
- Xianmei?... Kim jest Xianmei.
- Yyymmm... dobrą przyjaciółka - widać było, że coś ukrywa - To ona mnie zmieniła. Pokazała mi, że kobieta nie musi być przy mężczyźnie słodka, żeby mu się spodobać. Pokazała mi tą drugą stronę. Jak być seksowną, opanowaną i pewną siebie kobietą, a potem... jakoś poszło. Przeżyłyśmy razem świetne chwile.
- Gdzie teraz jest Xianmei?
- Ona... wyjechała. Do Hong Kongu. Od tamtego czasu nie mam z nią kontaktu.
- Dlaczego wyjechała?
- Yyymm... jakieś sprawy rodzinne. Nie wiem tak dokładnie, ale... to tak mniej więcej.
- Czasami mi się wydaje, że nie zawsze mówisz całą prawdę - dotknął jej czuły punkt.
- No wiesz co? Jak tak mażesz? Przecież mówię prawdę. Nikomu innemu nie powiedziałam o Xianmei. Tylko tobie. Ufam ci.
- N-naprawdę?
- Tak. W końcu jesteś taki męski~ - zażartowała z jego zachowania.
- Ja wiem! Ale teraz nie jestem pewny czy mówisz to na serio czy tylko sobie żartujesz.
- Serio - uśmiechnęła się.
- Żartujesz sobie ze mnie jak reszta.
- Oj, przestań.
- Nikt nie bierze mnie na poważnie. Wszyscy mówią, że jestem uroczy i słodki, a ja nie cierpię jak tak się o mnie mówi. Nie jestem taki. Jestem męski, ale inni nie potrafią tego dostrzec. Próbuję to ukrywać, ale czasami naprawę jest mi przykro, że ludzie traktują mnie jak uroczego misia, taką śliczną zabaweczkę, niewinne dziecko. Chcę wszystkim udowodnić, że też potrafię być przystojnym, męskim, seksownym facetem. Tak jak inni, ale czym bardziej się staram, to tym bardziej czuję się do niczego.
- Ludziom zawsze się coś nie podoba, zawsze im coś przeszkadza i zawsze uważają, że wiedzą najlepiej i wiedzą wszystko o pewnym człowieku. Nie każdemu będą się podobać nasze ubrania, makijaż, fryzury czy biżuteria. Będą mówić, że jesteśmy tacy i tacy nie znając nas tak naprawdę. Nie wiedzą do czego jesteśmy zdolni, a i tak twierdzą, że wiedzą lepiej. Proszę... nigdy, ale to nigdy nie czuj się, jakbyś był gorszy od innych. Jeżeli kiedykolwiek poczujesz się niczym... to pamiętaj... że jesteś idealny, pod każdym względem. Uwierz mi, że jesteś bardziej inteligentny i tym bardziej męski, niż ci się wydaje. I jeszcze nie raz to udowodnisz. Wiesz jak rozróżnić chłopaka od mężczyzny? Na pewno nie po wyglądzie czy po wieku. Tylko po charakterze. Pokazujesz to tym co masz w głowie... i w sercu - przyłożyła dłoń do jego piersi - Nawet drobny z pozoru uroczy chłopak... może bardziej męski od umięśnionego przystojniaka. Więc nie słuchaj innych... bo jesteś... idealny - podniosła głowę i spojrzała mu się w oczy - I nigdy nie pozwól na to, żeby było inaczej - w tym momencie chłopak przytulił ją mocno do siebie.
- Dziękuję... tak bardzo ci dziękuję, że jesteś. Nie wiesz nawet jak te słowa są dla mnie ważne. J-ja... - zająknął się patrząc jej w oczy - Ja tak bardzo cię... - miał już dokończyć, kiedy w pewnym momencie pohamował się i zastąpił słowa - szanuję... i podziwiam. Jesteś taka ... - miał dokończy, kiedy znów zastąpił ostatnie słowo innym - silna - uśmiechnęła się.
- Miło mi to słyszeć, oppa.
- Może pójdzie coś zjeść?
- Z chęcią.
 
* Jestem taki głupi (Luhan)*
 


wtorek, 26 sierpnia 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 21 " Japonia"

Kiedy Hyosung wraz z Zinger dojechały do opuszczonego budynku, który bardziej przypominał na opuszczoną halę. Zatrzymały się. Pierwsza wysiadła Hyosung, przechodzą na drugą stronę auta otworzyła drzwi i pomogła Koreance wysiąść.
- Masz skręconą kostkę. Ledwo co chodzisz, a prowadzisz samochód. Jak ty to robisz? - zapytała.
- No cóż, jestem jedyna w swoim rodzaju - zaśmiała się. Nagle oślepiło ich światło latarki wydobywające się z budynku. Był to Seungho. Spojrzał się na dziury w samochodzie i zapytał:
- Niech zgadnę. Mama?
- Nie pytaj - odpowiedziała po czym zabrała przyjaciółkę do środka, a Seungho zabrał plecak z pojazdu. W środku czekała już na nich reszta. Było ciemno i czekała ich zimna noc. Mir rozpalił w środku małe ognisko, dzięki któremu mogli chociaż trochę się ogrzać. Hala była duża i ciemna i brdna. Wszędzie były porozwalane jakieś papiery i kartony. Wszyscy siedzieli przygnębieni przy ognisku. Hyunseung przytulał zapłakaną Hyunę, Yoseob zajmował się obolałą kostką Zinger, a Joon siedział słaby trzymając się za ranę.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek stracimy kogoś z drużyny - powiedział Mir.
- Kikwang w więzieniu, a Jieun... nie żyje - wyszeptała Hyuna.
- Kto by pomyślał, że będziemy mieć... zdrajcę - powiedziała Zinger.
- Przepraszam cię Hyosung - powiedział Seungho.
- Za co?
- Za to, że źle cię oceniłem. Za wszystko przepraszam.
- Doskonale rozumiem twoją reakcję. Do gangu przyłączyły się trzy, obce wam osoby o których nigdy nie słyszeliście i nagle okazuje się, że macie na karku FBI. A co najlepsze, ktoś przez cały czas podaje im informacje o Kle. Na twoim miejscu też bym obstawiała nowe osoby zamiast przyjaciół. Nie przepraszaj, każdy mógłby się pomylić. Ale i tak doceniam twoje przeprosiny - uśmiechnęła się.
- J-ja też... chciałbym cię... przeprosić - mówił powoli z bólu Joon - Nie powinienem był się tak zachować.
- Nie przepraszaj. Chciałeś dla nich jak najlepiej.
- Zgadza się.
- Od tych wszystkich emocji zgłodniałem - oznajmił Mir łapiąc się za brzuch.
- Ty zawsze jesteś głodny - powiedział Seungho. Wszyscy się zaśmiali, a Mir strzelił fochem. Nagle Yoseob zaczął grzebać w swoim plecaku. Po chwili wyciągną z niego kilka zupek chińskich i wołowinę.
- Skąd ty to masz? - zapytał Hyunseung na co mu odpisał na kartce.
- Kupiłem - a wszyscy zaśmiali się przez co znów napisał - Naprawdę. Mogę twój nóż Mir?
- Pewnie - wyciągnął go z kieszeni i dał przyjacielowi. Chłopak wziął kawałek kartonu i położył na nim kawał, zapakowanej wołowiny. Wyciągnął ją z opakowania i zaczął kroić.
- Ja pójdę po jakieś patyki, żeby zrobić stojak - rzekł Hyunseung.
- Pójdę z tobą - odrzekł Mir. Kiedy stojak był już zrobiony, a wołowina upiekła się nabita na patyku, wszystkie, wygłodniałe nastolatki zaczęły się zajadać mięsem. Yoseob nałożył każdemu po kawałku na kawałkach kartonów. Hyosung zauważyła, że Joon wciąż źle się czuł i nawet nie tknął jedzenia.
- Wszystko w porządku oppa? Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.
- Nie najlepiej.
- Dlaczego nie jesz? Musisz coś zjeść.
- Nie mam siły. Później zjem, jak odpocznę - oparł się o ścianę i powoli przysypiał.
- Tylko nie śpij! - potrząsnęła nim.
- Ała! Co ty robisz? Przecież nie umrę.
- A co jeżeli tak? Nie możesz umrzeć. Jak my sobie damy radę bez ciebie?... Jak ja sobie dam radę? Zabiłabym się, gdybyś umarł.
- Nawet... tak nie mów.
- Ale to prawda... Nie potrafiłabym żyć bez ciebie - spojrzała mu się w oczy - D-daj. Obejrzę ranę - podniosła mu koszulkę do góry - Ty wciąż krwawisz. Musimy coś zrobić.
- Nigdzie nie jedziemy. Nie będziemy się bardziej narażać - zastanawiała się co zrobił. Po chwili wpadła na pomysł. Wyciągnęła z swojego plecaka drugą i jedyną koszule na przemian. Rozdarła ją obwiązała nią ciało przyjaciela mocno zawiązując na ranie.
- Aaaach! - krzyknął z bólu.
- Przepraszam, ale muszę mocno zawiązać. Wcześniejszy materiał się już do tego nie nadawał - zauważyła, że Changsun robił się już blady i było mu zimna. Natychmiast ściągnęła z siebie bluzę i okryła nią szefa gangu.
- D-dlaczego? - zapytał. Wzięła nóż oraz jego posiłek  pokroiła go na małe kawałeczki, a następnie wzięła jedną do ręki i powiedziała:
- Powiedz "aaa".
- D-dlaczego?
- No... zrób "aaa".
- Dlaczego to robisz?
- Nie możesz tego po prostu tego zrobić?! - zdenerwowała się, a jej oczy zaszkliły się - Przecież... już ci mówiłam... Nie potrafiła bym bez ciebie żyć - uroniła jedną łzę. Chłopak powoli otworzył usta i pozwolił się nakarmić przez Japonkę. Kiedy wszystko zjadł powiedział:
- Dziękuję ci... Hyosung... za wszystko - Japonka uśmiechnęła się i usiadła obok niego kładąc jego głowę na swoim lewym ramieniu. Następnego dnia, Hyosung otworzyła oczy i zobaczyła całą załogę śpiącą na podłodze starej, opuszczonej hali. Światło wpadało przez duże, wybite okna do środka, a zapach przypieczonego mięsa jeszcze unosił się w powietrzu. Miała nadzieje, że to wszystko było tylko złym snem i zaraz obudzi się w swoim miękkim łóżku w swoim ciepłym, przytulnym pokoju, lecz niestety rzeczywistość do niej dotarła. Odwróciła głowę i spojrzała się na śpiącego obok niej Joon'a. Był cały blady i miał sińce pod oczami. Przestraszona zaczęła nim potrząsać.
- Oppa?... - nie reagował - Oppa? - nadal nic - Oppa! Obudź się! - łzy napłynęły jej do oczu. Po chwili otworzył oczy.
- Oppa, ty żyjesz! - ucieszyła się.
- A umarłem?
- Tak mnie przestraszyłeś - przytuliła się do niego - Myślałam... myślałam, że ty...
- Ty już lepiej nie myśl - wyszeptał z wykończenia. Źle się czuł, ale wciąż miał siłę na żarty.
- A ty jak zawsze swoje - zaśmiał się po czym zakaszlną.
- Wiesz która jest godzina? - wyciągnęła telefon z kieszeni.
- Dziesiąta.
- Musimy się zbierać. Czas na nas. Obudź resztę.
- Zgoda - wstała i zaczęła budzić wszystkich po kolei. Kiedy już wszyscy się obudzili, jeszcze przez chwilę razem posiedzieli, żeby lepiej dojść do siebie. Nagle Hyosung zapytała:
- Joon... czy zanim udamy się w drogę, mogę jeszcze coś zrobić przed wyjazdem?
- Co chcesz zrobił? - jakąś godzinę później w więzieniu, Kikwang siedział na swoim metalowym łóżku. Nie mogąc w to wszystko uwierzyć podszedł do umywalki i przemył w niej twarz. Nagle usłyszał za placami:
- Masz gościa - powiedział ochroniarz po czym odszedł. Kikwang odwrócił się i zdziwiony podszedł do metalowej kraty.
- Hyosung? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam cię odwiedzić. Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Hehe! Bywało lepiej... Lepiej mów co u was. Jak z resztą? Złapali ich?
- Nie, na szczęście nie.
-To dobrze.
- Zinger skręciła kostkę, a Joon został poważnie zraniony.
- Co z nim?
- Postrzelili go w brzuch.
- Cholera... wyjdzie z tego?
- Nie mam pojęcia, ale nie najlepiej wygląda. Czuje się coraz gorzej.
- Rozumiem... - załamał się przecierając twarz dłonią - A co z resztą?
- Cali i zdrowi.
- To dobrze, że chociaż tyle.
- Jieun nie żyje.
- Co?
- Doowoon ją zabił.
- A to skurwiel! - uderzył pięścią w ścianę.
- Jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Wyjeżdżamy.
- Wyjeżdżacie?
- Tak, do...
- Wiem gdzie. Joon już to od jakiegoś czasu planował, ale to dobrze. Musicie się ratować. Jeszcze nie wszystko stracone. Tam nauczą was wszystkiego.
- Nas?
- Ciebie, Hyunę i Hyunseung'a. To jedyna nadzieja, żebyście się wzmocnili. Obiecaj mi, że dasz z siebie wszystko i nie poddasz się tak łatwo.
- Obiecuję oppa.
- Weź to- wyszeptał wręczając jej przez kraty kartę.
- Co to jest?
- Weź to i udajcie się do portu. Tam znajdziecie statek "Japan export" z rybami.
- Ryby?
- Tak, tylko udajcie pod ten adres, a wszystko będzie dobrze. Ja i tak za niedługo stanę przed sądem.
- Wyciągnę cię z tego.
- Nie, nie możesz. Musisz ratować siebie i resztę.
- Nie mogę cię tutaj tak po prostu zostawić.
- Dla mnie i tak nie ma już nadziei na ratunek.
- Ale, oppa...
- Musisz żyć. Nie wiem co bym zrobił, gdybym dowiedział się, że stała ci się krzywda. Za bardzo mi na tobie zależy. Teraz już idź. Nie ma czasu. Musicie się sprężyć, jeżeli chcecie się stąd szybko wynieść.
- D-dobrze - łzy napłynęły jej do oczu.
- Weź tą kartę z adresem i zaopiekuj się Joon'em. To... mój najlepszy przyjaciel. Wiele mu zawdzięczam.
- Nie martw się o niego. Zaopiekuję się nim - nagle wyciągnął rękę, złapał ją za koszulkę i pociągnął w stronę krat, a następnie ją pocałował, a łza popłynęła mu po policzku. Zaskoczona dziewczyna po chwili zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
- Kocham cię - wyszeptał, kiedy ich twarze dzieliły jedynie kraty. Zaniemówiła.
- Nie wiesz nawet, jak bardzo chciałabym cię teraz przytulić.
- Idź już stąd zanim będzie za późno.
- D-dobrze, oppa. Nigdy o tobie nie zapomnę - cmoknęła go jeszcze szybko na pożegnanie i pobiegła. Wsiała w taksówkę i pojechała do hali tam dała kartkę Joon'owi. Wszyscy już spakowani wsiedli do auta i pojechali na wyznaczony adres. Jechali tak z półtorej godziny, aż w końcu znaleźli się na miejscu. Zaparkowali na porcie po czym szukali statku. Zobaczyli duży, bogaty statek  z napisem" Japan export".
- To tutaj? - zapytała Hyuna.
- Nie wydaje mi się. Mówił, że to statek z rybami.
- Ej, ludzie. Spójrzcie tam - Hyunseung wskazał na stary, mały, drewniany statek pełen ryb z napisem "Japan export". Szybko podbiegli w tamtą stronę. Hyosung zobaczyła starego rybaka.
- To chyba właściciel tego statku - Zinger podbiegła do mężczyzny.
-  Proszę pana!... Przepraszam, że przeszkadzam, ale dostaliśmy adres z ...
- Przykro mi, ale nie mówię za dobrze po Koreańsku. Jestem Japończykiem - wtedy Hyosung wkroczyła z swym ojczystym językiem.
- Dzień dobry panu - ukłoniła się - Przepraszam, że przeszkadzamy, ale mamy do pana pewną prośbę. Musimy koniecznie udać się do Japonii i ...
- Przykro mi, ale nie wiem o czym ty mówisz. Przecież nie mogę tak po prostu was przetransportować do Japonii. To nielegalne.
- Dostaliśmy tutejszy adres i kazali nam zgłosić się do pana.
- Aaa! O to chodzi. To trzeba było tak od razu, ale naprawdę mi przykro. Nie mogę was przetransportować. Już prawie nie ma miejsca na statku. Nie jesteście jedynymi ludźmi, którzy stąd uciekają.
- Kazał nam do pana przyjść Kikwang.
- Kikwang?
- Tak. Jesteśmy jego przyjaciółmi.
- Biały Kieł?
- Zgadza się.
- Więc jednak coś się z nim stało? Mówił mi, że przyjdziecie... Wskakujcie. Zawiozę was.
- Możemy wejść. Powiedział, że nas zawiezie - oznajmiła reszcie i wszyscy weszli do środka. Schowali się pod statkiem, gdzie znajdowali się inni ludzie. Do Japonii płynęli cały dzień i cała noc, a z Joon'em było coraz gorzej. Kiedy dotarli już na miejsce do statku weszło kilku ubranych w garnitury mężczyzn, ale w tym momencie Joon zemdlał z osłabienia.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 13

Amanda wraz z całym exo siedziała w sali treningowej. Dziewczyna uważnie się im przyglądała przymrużając oczy. Chłopcy zauważyli to i zdziwieni, a nawet troszkę przestraszeni zaczęli się zastanawiać o co jej chodzi.

* Który z nich może być gejem? Hymm... może D.O? Niee, nie wydaje mi się. Może Kris? Nie bez powodu trzyma w swojej szafie stringi z ogonkami. Albo Tao? Wystarczy na niego spojrzeć i już wiesz, że jest z nim coś nie tak. No chyba, że Chanyeol... lub Baekhyun. Czasami dziwne dźwięki wydobywają się z ich pokoju. Chociaż widząc ich co czasami robią podejrzewałabym cała dwunastkę o bycie homoseksualistami.( Amanda)*
 
 
 
 - Amanda - zawołał Chen - Wszystko dobrze? - zapytał.
- Dziwnie się na nas patrzysz - rzekł Luhan.
- Który z was lubi chłopców? - wszyscy spojrzeli się na nią zaskoczeni - Nie ważne - machnęła ręką i otworzyła swój podręcznik szkolny z którego zaczęła się uczyć, lecz tak naprawdę podglądała ich za książki obserwując ich zachowania.
- Co ty robisz? - zapytał Kris. Dziewczyna przestraszyła się, że aż podskoczyła na fotelu.
- J-ja?... Uczę się?
- Nie ładnie tak podglądać.
- P-podglądać? Ja wcale nikogo nie podglądam - schowała głowę w książkę.
- Jesteś dziwna.
- Ja jestem dziwna? Ty lepiej spójrz na siebie!
- A co ze mną nie tak?!
- Wszystko... wystarczy na ciebie spojrzeć.
- Przestań już to ukrywać.
- Co ukrywać?
- Podobam ci się.
- Że co?!
- Nie tylko tobie.
- Tobie naprawdę coś się w głowę robi. Jesteś brzydki.
- Że jaki?!
- Jesteś...
- Nie mów tego.
- Jesteś...
- Nawet się nie waż!
- Brzydki.
- Ja nie jestem brzydki! Ty po prostu nie potrafisz docenić tak pięknej twarzy. Jestem przystojny.
- To jesteś przystojny czy jesteś piękny?
- To i to! - zaśmiała się.
- Z czego się śmiejesz?
- Z tego brzydkiego kolesia stojącego za tobą.
- Jakiego kolesia? - Kris odwrócił się i zobaczył swoje odbicie w lustrze - Ha.ha.ha... bardzo śmieszne, wiesz? - rzucił fochem i skrzyżował rękę na piersi.
- Oj, no nie złość się tak~ Oppa~
- Nie odzywam się do ciebie.
- Nie rób takiej złej miny, bo zmarszczki ci się robią.
- Zmarszczki? Jakie zmarszczki?! - podbiegł do lustra i zaczął oglądać swoją twarz przez co Amanda wybuchła śmiechem. Yifan zauważył to i zdenerwowany rzucił się na dziewczynę zaczynając ją łaskotać.
- P-przestań! Hahahaha! O-oppa! Hahaha! D-dość! Hahaha! - nagle się uspokoiła, spojrzała się na chłopaka, który trzymał jej nadgarstki nad głową - Puść mnie! - zaczęła się szarpać.
- Nie puszczę jak mnie nie przeprosisz.
- Za co mam cię przepraszać?
- Za wszystko.
- A jak cię przeproszę to mnie puścisz?
- Tak.
- Zgoda... przepraszam oppa, że jesteś dziwny, brzydki i mało atrakcyjny.
- Mało atrakcyjny.
- Puścisz mnie już?
- Mało atrakcyjny?!
- Puść!
- Ja ci zaraz pokażę to twoim zdaniem mało atrakcyjne ciało!
- Nie rozbieraj się! - złapała go za koszulkę, którą chciał ściągnąć.
- Rozbiorę!
- Nie rób tego! Nie zniosę tego widoku!
- Tak ci się spodoba, że twoje feelsy nie wytrzymają.
- Tego nie powiedziałam.
- Więc ściągam
-Nie! Oppa! Opamiętaj się! - resztę bawił widok szarpiącej się Amandy z Yifan'em.
- Jeszcze ci się spodoba!
- Nigdy nie ulegnę! - po chwili szarpania się z koszulką w końcu Yifan zszedł z niej i rzekł.
- Masz rację. Lepiej nie będę jej ściągać. Nie jesteś jeszcze gotowa na ten widok.
- Że co?! - zadowolony odszedł - Jak ja go zaraz...! - złapała za mała poduszkę leżąca obok niej i rzuciła w niego trafiając prosto w jego głowę.
- Znowu zaczynasz?!
- Należało ci się zboczeńcu!
- Kogo nazywasz zboczeńcem?!
- Gdzie one są? - zapytała jakby czegoś szukając. Zaglądała pod książki, pod torbami. Nawet wstała i zaczęła się rozglądać. Szukała w kieszeni Xiumin'a i pod pachą Bekhyun'a.
- C-co ty znowu wymyśliłaś? - zapytał zmieszany - Co ty wyprawiasz?
- Szukam. Nie widać?
- Czego ty szukasz?
- Twoich jaj! - krzyknęła po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ty mała d...!
- Uspokójcie się już! - krzyknął Suho - Zachowujecie się jak dzieci.
- Kiedy to on zaczął.
- Ona zaczęła.
- Nie obchodzi mnie to, kto pierwszy zaczął. Macie się obydwoje uspokoić i to w tej chwili, zrozumiano? - przytaknęli.
 
* Yifan na pewno nim nie jest. Mimo, że ma obsesje na swoim punkcie to i tak zależy mu na tym, żeby dziewczyny za nim latały. Musze jeszcze sprawdzić Chanyeol'a z Baekhyun'em oraz Tao. Chociaż D.O może przez cały ten czas być incognito. (Amanda)* 
 
 
 
 - D.O! Chodź tutaj!
- Nie bij mnie! - po paru godzinach pracy wszyscy zmęczeni skończyli pracę o 3:00 nad ranem. Gdy byli już na miejscu wszyscy udali się do swoich łóżek, by za trzy godziny znów wstać na równe nogi. Jak zwykle pierwsza obudziła się Amanda. Szybko ubierając się i czesząc włosy poszła obudzić resztę. Kiedy byli już wyszykowani i wciąż zmęczeni zjechali windą na dół i wsiedli do van'a, który już na nich czekał na dole, a następnie zawiózł ich do wytwórni. Weszli do środka tylnymi drzwiami, zgłosili się w recepcji i udali się do stołówki, by wypić coś gorącego, a później ruszyć na zajęcia. Tym czasem Amanda po zgłodzeniu się poszła do szatni, by przebrać się w swoje robocze ciuchy. Kiedy przebrała się, zamknęła szafkę i wróciła do chłopców. Dwie godziny później odwiedziła ich Natalia. Kai widząc ją od razu się uśmiechnął i witając się z Polką podbiegł do niej po czym zaprowadził ją do sali treningowej.
- Co u ciebie oppa?
- W porządku.
- Jak sobie radzisz z nowym grafikiem?
- Cóż... mogłoby być lepiej. Jestem trochę zmęczony. Spaliśmy tylko trzy godziny - dziewczyna spojrzała się na niego z troską - Nie martw się. Przecież mówiłem, że jest wszystko w porządku, prawda? Mi nic nie będzie. W końcu to moja praca.
- Prawda - spuściła wzrok.
- To co? Zaczynamy trening?
- Pewnie - od razu się uśmiechnęła - To ja idę się przebrać.
- Zgoda - zadowolona trainee pobiegła do damskiej szatni, przebrała się i wróciła do swego oppy. Trenowali ciężko przez ponad godzinę. Uczył ją wszystkiego dokładnie i pilnował, żeby nie zaniedbywała żadnego kroku. W końcu zmęczeniu usiedli razem na podłodze opierając się o ścianę i pijąc wspólną wodę - Jadłeś już coś dzisiaj ? - zapytała.
- T-tak - po chwili jego brzuch zaburczał przez co zawstydził się.
- Ja słyszę coś innego. Na szczęście coś dla nas przyniosłam - sięgnęła do plecaka i wyciągnęła kilka plastikowych pudełeczek. Otworzyła każde po kolei, dzięki czemu pyszny zapach jedzenia wydobył się na zewnątrz. Wzięła jedno pudełeczko do ręki i wręczyła je Kai'owi.
- T-to dla ciebie - zająknęła się.
- Zrobiłaś to dla mnie?
- Tak. Wiem, że ciężko pracujecie i nie macie zbyt dużo czasu, żeby coś zjeść, więc... proszę - tancerz spojrzał się na jedzenie, a później na przyjaciółkę. Wziął do ręki pudełeczko oraz pałeczki i zabrał się za jedzenie. Natalia widząc, że jej kuchnia smakuje chłopakowi uśmiechnęła się i dołączyła do jedzenia. Chłopak z smakiem zjadł jedzenie z obydwóch pudełeczek.
- Najadłem się.
- Smakowało?
- I to jeszcze jak.
- Cieszę się.
- Dziękuję.
- Nie ma za co - Kai spojrzał się na dziewczynę.
- Poczekaj.
- Coś się stało? - zapytała. Tancerz nachylił się nad nią i wyciągnął rękę zgarniając jej włosy i odkrywając jej twarz, delikatnie muskając opuszkami palców jej policzki.
- Teraz lepiej - uśmiechnął się po czym wrócił do jedzenia. Polka zaniemówiła. Zawstydzona dotknęła swojego policzka uśmiechając się. Po treningu pożegnali się, a Natalia wróciła do swojej wytwórni na dalszy trening. Kilka godzin później exo mieli mieć występ w telewizji. Wszystkie wizażystki i garderobiane spakowały rzeczy piosenkarzy do walizek i włożyły je do samochodu. Idole jeden po drugim wychodzili z budynku, a Amanda z resztą ochroniarzy chronili chłopców, żeby szybko i bezpiecznie weszli do vana i mogli odjechać. Gdy byli już na miejscu przedzierali się przez fanki, by dotrzeć do środka. Menadżer poszedł do recepcji, żeby zgłosić exo, a Amanda zaprowadziła chłopców do ich garderoby, gdzie czekały już na nich styliści, którzy wypakowywali ich rzeczy. Pięć minut później telefon Amandy zadzwonił. Odebrała.
- Już do ciebie idę - powiedziała i przechodząc przez korytarze poszła za budynek, gdzie wpuściła do środka Natalię - Wchodź, szybko. Nikt cię nie widział?
- Nie, nikt.
- To dobrze. Chodź - ruszyły przed siebie w kierunku garderoby.
- Nie mogę w to uwierzyć, że tutaj jestem! - zachwycała się.
- Widzę, że się cieszysz.
- I to bardzo! A właśnie... trener mówił, że za niedługo będziemy mieć testy.
- Kiedy?
- Gdzieś za pięć dni. Musisz przyjść.
- Tak, wiem. To tutaj - wskazała na drzwi i po chwili je otworzyła - Patrzcie kto nas odwiedził - chłopcy ucieszeni wizytą Natalii przywitali się z nią. Po godzinie wszyscy byli już przebrani, uczesani i pomalowani. Dziewczyny życzyły im powodzenia po czym wyszli z garderoby. Natalia wraz z Amandą mogli wszystkie występy oglądać przez telewizor zawieszony na ścianie. Z zachwytem oglądały ich występ.
- Oni są niesamowici! - powiedziała Natalia.
- Ujdzie.
- Oj przestań już taka być. Dobrze wiem, że ich lubisz. No już, zrób to.
- Naprawę chcesz to zobaczyć?
- Tak.
- Znowu?
- Tak. Dajesz! Nikogo tu nie ma...
- ... Aaaaaa! - zaczęła krzyczeć z zachwytu- Widziałaś jak oni tańczą?!  
- Są cudowni, prawda?!
- Zaraz zawału dostanę! - zaczęła podskakiwać i krzyczeć z radości - Boże! Widziałaś co on właśnie zrobić?!
- Zaraz dojdę.
- Moje serce... moje biedne serce... Już nie mogę tak dłużej, a podłoga taka zimna~
- Wiem co czujesz unnie~ - przez cały czas krzyczały i przeżywały.
- Tlenu! Tlenu! - krzyczała Amanda wachlując się własnymi dłońmi, aż łza jej popłynęła.
- No i nie wytrzymałaś.
- Gorąco mi jak widzę, jak się wiją na tej scenie. Proszę cię, zabij mnieeee~
- Nie mogę unnie~ - Amanda zsunęła się z fotelu na podłogę i leżała na brzuchu. Nogi miała złączone, ręce leżały  wzdłuż ciała, a twarz była wbita w ziemię.
- Witaj podłogo, dawno się nie widzieliśmy - rzekła, a Natalia zaśmiała się - Spędziłyśmy razem tyle wspaniałych comback'ów. Dziękuję ci za to, że znosisz moje feelsy. Tylko ty rozumiesz moje uczucia... Kocham cię~ Ale bardziej kocham tańczące boysbandy - Polka wybuchła śmiechem widząc przytulającą podłogę przyjaciółek - Nikomu nie wolno ci powiedzieć o tym co oni właśnie zrobili z moim ciałem, rozumiesz? - zapytała leżąc jak kłoda na podłodze. Jedynie trochę przekrzywiła głowę w jej stronę gniotąc nos.
- Hahaha! Nie martw się. Nikt się nie dowie.
- O czym nikt się nie dowie? - zapytał Chanyeol.
- Oppa?! - krzyknęły w tym samym momencie. Nagle do garderoby weszła reszta zespołu.
- Dlaczego Amanda leży na podłodze? - zapytał Chen.
- Nie wiem, ale wiem na pewno... albo wydaje mi się że wiem na pewno. W każdym bądź razie wiem, że coś ukrywają.
- Niech zgadnę... atak feelsów? - zapytał Kris.
- Zamknij się!
- Zgadłem!
- Chciałbyś, gnido mała! - po występie i otrzymaniu nagrody, postanowili, że udadzą się do jednej z miejscowej restauracji i wspólnie razem z Nats będą świętować zwycięstwo. Menadżer, a także wujek Amandy postawił, że z okazji wygranej będą mogli sobie zamówić do jedzenia co tylko zapragną. Exo tyle jedzenia sobie zamówiło, że całe dwa stoły były zapełnione jedzeniem. Ale czy zostawili jakieś resztki? Oczywiście, że nie. Zjedli wszystko i popili czerwonym winem. Wszyscy dobrze się razem bawili. Wspólnie rozmawiali na różne tematy i śmiali się nawzajem. Po uczcie odwieźli Natalię pod akademik i wrócili do dormu. Wszyscy się cieszyli z dzisiejszej wygranej oraz z tego, że wcześniej są w dormie i w końcu mogą odpocząć.  Po jakiś dwóch godzinach Amanda siedziała już umyta i przebrana w piżamę na fotelu i oglądała dramę. Nagle usłyszała jakieś krzyki za ścianą. Ignorowała je i pod głosiła telewizor. Nagle dotarło do niej, że za ścianą jest przecież Bekon z Chanyeol'em. Szybko przyciszyła telewizor i podbiegła do ściany, żeby lepiej usłyszeć dziwne dźwięki. Wyraźnie słyszała ich krzyki i jęki. Zainteresowana po cichu podkradła się pod ich drzwi i lekko je odchyliła, żeby zajrzeć do środka z ciekawości. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie zobaczyła. Po chwili wpadła do środka.
- A wy znowu jaracie?! - cały pokój był zakopcony.
- Właśnie mieliśmy cię zawołać - powiedział Chen.
- Zaciągniesz się? - zaproponował Chanyeol.
- Co mi szkodzi? - wzięła skręta i usiadła obok niego zaciągając się. Do tego doszły jeszcze piwka i imprezka się rozkręciła. Kilka godzin później, kiedy wszyscy byli już pijani i zjarani biedny Suho, znowu, wszedł do ich pokoju by ich uspokoić.
- Boże! Co wyście tutaj zrobi? Co za syf! Jak w burdelu!
- Nie wyzywaj mnie
- Amanda, ty też? A gdzie jest Chen? - nagle szafa się otworzyła, a w niej siedział Chen - Gdzie jest kurwa Narnia?!
- Dobra ludzie. Idę się wysikać - powiedział Chanyeol i wyszedł z pokoju.
- Skarpetka? - zapytał zdziwiony Suho, kiedy Baekhyun mu ją wręczył. Uronił tylko łzę mówiąc:
- Zgredku... jesteś wolny.
- Tak to jest, jak dużym dzieciom się bajki puszcza. Dobrze, że nie pornosy, bo bałbym się co wtedy byście robili zjarani po pijaku - nagle Chanyeol zaczął wydzierać się w łazience.
- Sezamie! Otwórz się!
- Idę mu podnieść deskę - rzekł Suho po czym wyszedł.
 
 
****************
Przepraszam, że to taki nudne i krótkie, ale staram się. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta. Proszę, komentujcie

wtorek, 19 sierpnia 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 20 "Zdrada"

- Co za drań! - krzyknął Joon uderzając pięścią o ścianę. Wszyscy przejęci i poddenerwowani siedzieli w kryjówce.
- Kto by pomyślał, że to właśnie będzie Doowoon - powiedział Mir.
- Wciąż chce  twojej śmierci... Changsun - rzekła Jieun.
- Co on knuje? - zapytał ironicznie zamyślony Kikwang.
- Jestem ciekaw skąd bierze wszystkie informacje od nas - powiedział Seungho. Zapadła cisza.
- Myślicie, że pomiędzy nas jest zdrajca? - zapytała Zinger. Wszyscy od razu zareagowali.
- To absurd! Niby kto byłby w stanie coś takiego zrobić? - zapytała Hyuna.
- Hyosung... - odpowiedziała poważna Jieun.
- Hyosung? - zapytał zdziwiony.
- Sami pomyślcie. Tamten facet ją rozpoznał. Od razu kiedy na nią spojrzał wiedział kim jest.
- Podejrzewasz mnie o to, że pracowałabym dla FBI?!
- Ja nie podejrzewam... ja jestem tego pewna - zdenerwowana Hyosung podeszła do dziewczyny i podniosła ją za kołnierz.
- Nigdy bym was nie zdradziła, rozumiesz?!
- Wow! Nowa się zdenerwowała. I co teraz? Uderzysz mnie?
- Taki mam zamiar.
- Nie jesteś w stanie tego zrobić.
- Jesteś tego pewna?
- Jak najbardziej... - Hyosung zamachnęła się ręką i uderzyła Jieun z otwartej ręki przez co, aż odrzuciło jej głowę na bok. Złapała się z bólu za swoje czerwone, pieczące, lewe policzko - Silna jesteś... ale musisz pamiętać... że nie jesteś tu jedyną, silną kobietom - Jieun popchnęła Hyosung tak mocno, że nie mogła złapać równowagi i przez siłę popchnięcia poleciała na ścianę mocno w nią uderzając. Jieun podbiegła do niej i z całej siły przyparła ją do ściany - Nie z takimi osobami sobie w życiu radziłam - Hyosung spojrzała się na dziewczynę i uderzyła ją głową w głowę przez co z bólu odskoczyła od niej łapiąc się dłonią za czoło. Hyosung zaatakowała ją. Zamachnęła się prawą ręką, by uderzyć Jieun w głowę, lecz zrobiła unik. Następnie zamachnęła się lewą ręką, by uderzyć ją w brzuch, lecz i tym razem zrobiła unik. Nagle Jieun uderzyła Japonkę z pięści w twarz. Tak mocno, że Japonka przewróciła się, a krew płynęła jej z wargi. Na widok własnej krwi wytarła ją i zdenerwowana kopnęła ją w prawy piszczel przez co Jieun przewróciła się. Gdy upadła na podłogę, Hyosung podniosła się stojąc na kolanach i oddała jej. Uderzyła Koreankę z pięści w twarz przez co krew spłynęła z jej nosa.
- Ty suko!... Widzicie co ona mi zrobiła?! To zdrajca! Zdradziła nas wszystkich! Zastanówcie się wreszcie! Przystąpiła do nas. Niby po co? Przecież ma tak dobrze w domu... Przystąpiła do Białego Kła, a tu nagle dowiadujemy się, że jej matka jest z FBI. Przypadek? Nie sądzę. Dowiaduje się wszystkiego o nas, a potem mówi swojej matce. Ten mężczyzna zapewne również kłamie! Wymyślili sobie, że za tym wszystkim stoi Doowoon w razie przypadku, gdybyśmy go złapali,byśmy się nie zorientowali się, że za tym wszystkim tak naprawdę stoi Hyosung. Niby kogo pierwszego FBI miała zdjęcia z Białego Kła? Oczywiście Kikwang'a. A kto był na początku na randce z Hyosung? Równierz Kikwang. Przypadek? Kto był kolejny na liście? Seungho, Zinger i oczywiście Yoseob. Ci którzy na początku również byli mojego zdania i chcieli się pozbyć z Białego Kła Hyosung. Kolejny przypadek? Gdyby Hyosung odeszła od nas, FBI miałoby wielkie straty. No bo kto by zbierał na nasz temat informacje? ... Więc co zrobiła Hyosung? Podała zdjęcia tych trzech osób, którzy jej tu nie chcieli, by siebie uratować i zostać. Stali się dla niej przeszkodą, więc postanowiła się ich pozbyć zanim oni pozbędą się jej - dla reszty te słowa nabrały sensu - To ona za wszystkim stoi. Zdradziłaś nas.
- Hyosung... to prawda? - zapytał Kikwang.
- Nie, nigdy bym wam tego nie zrobiła. Nie zdradziłabym was! Ja również jak wy nie dawno się o wszystkim dowiedziałam. O tym, że moja mama jest w FBI. Musicie uwierzyć mi na słowo, ja nic złego nie zrobiłam. FBI również mi jak i wam depcze po piętach. W dzisiejszej sytuacji musimy razem współpracować, zamiast szukać nie potrzebnie winnych i zdrajców. Musimy złapać Doowoon'a, zanim dowie się o nas więcej.
- Hyosung - odezwał się Joon - W słowach Jieun jest trochę sensu.
- Co? Wierzysz jej?! Sądzisz, że byłabym w stanie to zrobić?!
- Nie wiem, ale...
- Ale?
- Na dzień dzisiejszy... muszę zawiesić twoją działalność w dotychczasowych akcji.
- Że co?!
- Nie możesz tego zrobić! - krzyknęła Hyun'a - Hyosung nie zrobiłaby nam tego. Wiem o tym. Znam ją. Joon zrozum, że...
- Już postanowiłem Hyuna!
- Ale, ale...
- Zobaczymy, czy FBI dalej będzie zdobywać informacje o nas, kiedy Hyosung nic nie będzie wiedziała. Zrozum, to dla dobra nas wszystkich.
- Rozumiem - odrzekła Hyosung.
- Czas już na ciebie - Hyosung spojrzała się na wszystkich i wyszła wracając do domu. Włóczyła się ciemnymi ulicami, aż wreszcie dotarła do domu.
- Wróciłam~! - ściągnęła buty i zawiesiła bluzę na wieszaku.
- Cześć skarbie~! - krzyknęła matka z kuchni - Dobrze, że już wróciłaś. Czas już na kolację.
- Nie jestem głodna. Idę do swojego pokoju - nagle zauważyła ranę i zaschniętą krew na wardze dziewczyny
 - Jesteś ranna! Co się stało?
- Nic.
- Kto ci to zrobił? Masz jakieś problemy?
- Nie. Mogę już wrócić do swojego pokoju?
- Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? Zawsze cię wysłucham.
- Ale nie tym razem. Potknęłam się i uderzyłam. To naprawdę nic takiego, zrozum, że nic mi nie jest, ok?!  - zdenerwowana wbiegła po schodach na górę i zamknęła się w swoim pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Przez kolejne dwa dni Hyosung nie miała z nikim kontaktu, ani nie przychodziła do kryjówki Białego Kła. Cały czas siedziała w domu i uczyła się. W końcu po tych dwóch dniach znów zaczęła myśleć o tym co się stało ostatnio i o tym co jej wczoraj wieczorem mówiła Hyuna przez telefon.
- Hyuna mówiła, że dzisiaj po południu Biały Kieł ma kolejną akcję i dzięki niej schwytają Doowoon'a Tylko szkoda, że nie mogła mi nic więcej powiedzieć. Ale co ja mogłabym zrobić? I tak nie mogłabym za wiele - mówiła do siebie. Nagle do jej pokoju weszła jej matka.
- Skarbie właśnie wychodzę do pracy. Wrócę wieczorem.
- Coś się stało? Nigdy nie wychodzisz o tej porze do pracy.
- Ale to nagłe wezwanie. Nic takiego, nie martw się. Wrócę wieczorem na kolację. Pa~
- Cześć - drzwi się zamknęły.

* A co jeżeli to Jieun stoi za tym wszystkim? To by miało sens. Za każdym razem, kiedy policja i FBI namierzają gang, ja pierwsza się o tym dowiaduję i uprzedzam o tym nasz gang. To przeze mnie FBI jeszcze nie złapało Białego Kła. A teraz kiedy mnie zawieszono w akcjach nie mogę o niczym wiedzieć, więc nie będę w stanie im pomóc. Zrobiła to specjalnie! Matka pewnie przed chwilą dowiedziała się, gdzie się znajdują. Są w niebezpieczeństwie! Muszę ich ratować! (Hyosung)*
 
Hyosung zbiegła na dół i włożyła buty - Tato! Ja wychodzę! Idę spotkać się z Hyuną! Wrócę później, pa~! - wybiegła szybko z domu i zaczęła biec w stronę centrum. Zauważyła przejeżdżającą, pustą taksówkę, więc ją zawołała, wsiadła do niej i pojechała do kryjówki. Tym czasem cały Biały Kieł oprócz Kikwang'a, który pilnował zakładnika, pojechali do rezydencji Doowoon'a, lecz w środku nikogo nie było, a na drzwiach wisiała kartka z napisem:
" Jestem za domem w pracowni."
 
 
 
 Wszyscy udali się za rezydencję i weszli do małego, białego domku przy zdobionego kwiatami. Weszli do środka z wyciągniętą bronią, lecz w środku nikogo nie było. 
- Uciekł? - zapytał Hyosung.
- Nie wydaje mi się - powiedział Mir. Zaczęli rozglądać się, nagle Yoseob coś zauważył. Ściągnął dywan z podłogi, który zakrywał metalową klapę. Otworzył je i zobaczyli drewniane schody zmierzające w dół ku ciemności.
- To już wiemy, gdzie się podział - rzekł Seungho. Zeszli po kolei po schodach w dół. Zobaczyli długi, kamienny korytarz rozświetlany słabymi żarówkami. Przeszli się wzdłuż niego, po czym zobaczyli ogromną halę. W niej znajdowała się wszelaka broń i pojazdy. Na jednej z tablicy były przyczepione zdjęcia członków gangu oraz mapa z zaznaczoną drogą do kryjówki Kła.
- No proszę, a kogo ja tu widzę? - usłyszeli męski głos za sobą. Wszyscy się odwrócili i wyciągnęli broń widząc Doowoon'a.
- Doowoon! Ty draniu! Pracujesz dla FBI?! - krzyknął zdenerwowany Changsun.
- Radziłbym wam lepiej opuścić broń, jeżeli chcecie, żeby nic wam się nie stało.
- Grozisz nam? Jesteś tylko jeden - powiedział Mir.
- Nie sądzę - nagle z różnych zakamarków wyłoniła się policja, która wymierzała w ich kierunku broń.
- To pułapka! - krzyknęła przestraszona Hyuna.
- Zgadłaś. Wszystko potoczyło się tak, jak był zaplanowane. Nie poradziłbym sobie sam, gdyby między wami nie było zdrajcy. Prawda Jieun?
- Jieun?! - krzyknęli chórem .
- Zdrajca to takie surowe słowo - powiedziała Jieun i podeszła do Doowoon'a.
- Zdradziłaś nas! - krzyknął Sengho.
- Mówisz, jakby to był pierwszy raz - zaśmiała się.
- Dlaczego? - zapytała Zinger - Ufaliśmy ci!
- Dlaczego? To chyba oczywiste, że dla pieniędzy... i narkotyków.
- Macie szczęście, że przymknęła na to oko - rzekła pani Jeon stojąca z drugiej strony - Changsun... nigdy bym się nie spodziewała, że mógłbyś być tak złym człowiekiem zdolnym do tak strasznych czynów. Założyciel Białego Kła, kto mógłby się tego spodziewać? I ty Hyuna? A jednak miałam rację co do ciebie. Ty i twój chłopak... Opuście broń i poddajcie się! Jesteście aresztowani w imieniu prawa między narodowego! Zostaniecie postawieni przed sądem i zostanie wam wymierzona sprawiedliwość! W końcu odpowiecie za wszystkie wasze jak do tej pory przestępstwa! Wszystko co powiecie może zostać wykorzystane przeciwko wam.
- O nie! My się nie damy tak po prostu złapać - powiedział Joon i zaczęli strzelać. W tym momencie Hyosung wpadła do kryjówki Kła.
- Hyosung?! Co ty tutaj robisz? Nie możesz być tutaj - powiedział Kikwang.
- Przyszłam was wszystkich ostrzec. Gdzie pozostali?
- Na akcji o której nie powinnaś wiedzieć.
- Są w niebezpieczeństwie! Musimy im pomóc!
- Co się stało?
- To Jieun was zdradziła, nie ja!
- O czym ty mówisz?
- Dzięki temu, że moja matka jest w FBI mogłam was za każdym razem ostrzec, kiedy was namierzali, dlatego was jeszcze nie schwytali. Jieun mówiła to wszystko specjalnie, żebyście odwrócili się ode mnie i nie miała dostępu do wszystkiego. FBI zaraz złapie Białego Kła!
- Musimy ich ratować! - nagle do kryjówki wpadła policja. Kikwang zaczął strzelać, lecz sam został trafiony.
- Hyosung! Bierz broń i uciekaj stąd!
- Ale oppa... - złapali ich. Czterech mężczyzn przygwoździło Kikwanga do podłogi uniemożliwiając mu ruszanie się, a piąty z nich chwycił Hyosung  - Puszczaj mnie!
- Na mnie i tak już za późno! Musisz ratować resztę! Tylko w tobie nadzieja! Są w rezydencji Doowoon'a! Uciekaj! Szybko! - zamachnęła się uderzyła policjanta tyłem głowy w twarz przez co z bólu puścił ją. Odwróciła się i uderzyła go z pięści w brzuch przez co się schylił, a następnie kopnęła go kolanem w twarz przewracając się. Reszta zaczęła strzelać w jej kierunku. Szybko schowała się za sofą. Zauważając czarne kluczyki Kikwang'a na szafce sięgnęła po nie. Wyskoczyła za sofy i zaczęła strzelać postrzelając jednego z nich i wybiegając z kryjówki. Biegła wzdłuż korytarz zakrywając głowę przed postrzałami. Wybiegła do kasy, gdzie czekała reszta policjantów strzelająca w jej kierunku. Uciekała schylona pomiędzy maszynami do gier, aż w końcu wybiegła do klubu. Przebiegając pomiędzy ludźmi uciekła tylnymi drzwiami. Podbiegła do czarnego motoru, wsiadła na niego i nie umiejąc na nim jeździć odpaliła go i pojechała do rezydencji. Wyskoczyła z motoru i podbiegła do drzwi i wbiegła do środka wymierzając pistoletem, lecz w środku było cicho. W tym momencie zauważyła w lustrze odbijające się drzwi na których widniała kartka. Podeszła do nich i przeczytała jej zawartość biegnąc w stronę małego domku. Wbiegła do środka i zobaczyła otwartą klapę. Zeszła na dół i ostrożnie przeszła się wzdłuż korytarza. Nagle usłyszała strzały. Powoli weszła do hali i zobaczyła strzelających do siebie ludzi. Ostrożnie weszła na górę po metalowych schodach, które znajdowały się obok niej tuż przy ścianie. Z góry doskonale widziała całą sytuację. Wszyscy chowali się za autami strzelając do siebie. Zobaczyła postrzelonego Joon'a i nie mogącą chodzić Zinger. Prawdopodobnie miała złamaną kostkę. Po chwili zauważyła również Doowoon'a z Jieun.
- Wiedziałam - zauważyła również swoją matkę. Nie wiedziała co robić. Było ich za wiele, a Biały Kieł tracił siły. Nagle zauważyła metalowe rury, które zawierały nieszkodliwy gaz. Było ich mnóstwo i były wszędzie. Wszystkie prowadziły do jednej, dużej maszyny. Nagle wpadła na pomysł. Zeszła z schodów i podbiegła do maszyny. Joon wraz z Seungho zauważyli ją. Zastanawiali się co ona tutaj robi i co zamierza. Nagła złapała za jedną z rozstawionych broni i uderzała w urządzenie, aż w końcu wysiadło i wszystkie rury rozerwało, a gaz zapełnił całą halę. W tym momencie Biały Kieł miał szansę uciec niezauważalnie, a Doowoon złapał Jieun i rzekł:
- To już koniec naszej współpracy, moja droga... Jak mogłaś zdradzić przyjaciół? Zawładnęła tobą chęć do pieniędzy i narkotyków, a ta chęć cię zniszczyła. Brzydzę się tobą, dlatego to koniec. Już nie jesteś mi potrzebna.
- Co masz na myśli mówiąc, że to koniec? - objął ją do siebie po czym skręcił jej kark.
- Nie pozwólcie im uciec! - krzyknęła pani Jeon. Wszyscy uciekli wybiegając stamtąd. Wsiedli do auta i odjechali. Hyosung jechała cały czas za nimi na motorze. Policja włączyła syreny i pojechała za nimi w pościg. Nagle Zinger wraz z Mirem wychylili się przez okno i zaczęli strzelać w radiowozy. Mir przestrzelił koła dom radiowozom przez co wpadły pościg i uderzyły w siebie blokując przejazd innym. Zgubili ich. Pojechali do opuszczonego budynku za miastem. Weszli do niego i odpoczęli.
- Changsun oppa! Wszystko dobrze? - zapytała.
- Tak, to tylko mała ranka.
- Ty krwawisz. Musimy jechać do szpitala.
- Nie możemy.
- Dlaczego?
- Policja oraz FBI doskonale wie, że jesteśmy ranni, więc na pewno będą przeszukiwać wszystkie szpitale w mieście - wyjaśnił Mir.
- Nigdzie nie jesteśmy teraz bezpieczni - powiedział Hyunseung. Wszyscy przytaknęli.
- Co tu tutaj robisz Hyosung? Skąd wiedziałaś jak nas znaleźć? - zapytał Yoseob.
- Hyuna powiedziała mi, że dzisiaj chcecie dorwać Doowoon'a, więc wszystkiego się domyśliłam, że to pułapka.
- Hyuna... złamałaś zasady - powiedział siedzący i krwawiący na podłodze Joon.
- Przepraszam.
- W tym przypadku... daruję ci.
- A co z Kikwang'iem?! Musimy go ratować! - krzyknęła Zinger.
- Za późno. Chciałam was ostrzec, więc pojechałam do kryjówki i tak spotkałam oppę. Po chwili wpadła policja i go zgarnęła, a mi powiedział gdzie jesteście i kazał uciekać - zdenerwowani załamali się.
- Co teraz zrobimy? Nigdzie nie jesteśmy teraz bezpieczni - powiedział Mir.
- Musimy znaleźć sobie inne miejsce - powiedziała Hyosung.
- Musimy stąd uciec - powiedział Joon - Wyjechać stąd. Sprawy się skomplikowały, a nowi nie są jeszcze wyszkoleni.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Czy masz zamiar ich...? - zaczął Seungho, lecz mu przerwał.
- Tak, jedziemy do Tokyo.
- Tokyo?! - krzyknęła zdziwiona cała trójka.
- Tak i nawet wiem ,kto może teraz nam pomóc - w nocy Hyuna wraz z Seungho pojechała do swojego domu. Weszła do środka i po cichy poszła do swojego pokoju. Szybko się spakowała do małego plecaka zabierając tylko najważniejsze rzeczy. Miała już wychodzi, lecz zobaczyła swoje rodzinne zdjęcie i się rozpłakała. Postanowiła, że napisze im list pożegnalny w którym ich za wszystko przeprosi i za wszystko podziękuję oraz wyzna, że należy do Białego Kła. Tym czasem Hyosung pojechała drugim autem z Zinger do swojego domu. Po chichy weszła do środka, kiedy rodzice już spali. Wbiegła do pokoju i zabrała najważniejsze rzeczy. Kiedy miała już wychodzić z domu usłyszała:
- Hyosung?
- Mama?
- Gdzie byłaś?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Jak o nie możesz mi powiedzieć? Dlaczego się spakowałaś? Uciekasz?
- Mamo, ty tego nie zrozumiesz. To bardziej skomplikowane niż myślisz - kobieta podeszła do niej i siłą zerwała jej prawy rękaw odkrywając tatuaż.
- Wiedziałam. Należysz do Białego Kła. Jesteś przestępcą.
- Mamo, ja... - uderzyła ją w twarz.
- Zawiodłam się na tobie skarbie.
- Przepraszam...
- Przystąpiłaś samowolnie czy cię do tego zmuszono?... Odpowiedź!
- ...Samowolnie.
- Nie rozumiem jak mogłaś?!... Ale się martw się. Jakoś z tego wybrniemy.
- Co?
- Pomogę ci. Usuniemy tatuaż. Nikt się o tobie nie dowie.
- Nie!
- Jak to nie?!
- Odchodzę mamo.
- Nie możesz! Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię!
- Wiesz, że jeżeli to zrobisz, będę musiała cię zamknąć?
- Wiem, ale nie mogę zostawić przyjaciół i stchórzyć.
- Co chcesz zrobić?
- To koniec. Od teraz... nie traktuj mnie jak swoją córkę. Stałyśmy się wrogami, więc nic tu po mnie.
- Ach, tak?... Dobrze. Postępuj jak uważasz! Ale musisz wiedzieć, że zrobię wszystko, żeby was dopaść! - Hyosung tak po prostu wyszła z domu - Obiecuję! Obiecuję... że pewnego dnia was dopadnę... Dopadnę również i ciebie. Znajdę was wszędzie! Nie uciekniecie przede mną, rozumiesz?! Nie jesteś już moją córką! Wyrzekam się ciebie, rozumiesz?! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Jesteś hańbą dla naszej rodziny!... Zrobię wszystko... Wszystko! ...Nawet gdybym musiała cię zabić... to dotrzymam obietnicy - Wyciągnęła z kieszeni pistolet i z łzami w oczach wymierzyła w córkę, która wsiadała do auta.
- Będę czekać - odpowiedziała matce po czym wsiadła do środka i odjechały. Kobieta rozpłakała się i zaczęła strzelać w auto, aż w końcu zniknęło jej z oczu.