Translate

niedziela, 30 lipca 2017

GOT7: "Kwiat Lotosu" Rozdział 4

  Dwa dni później Hanna wraz z panią Hyu przemierzała królewski korytarz. Przez ostatnie dwa dni unikała Jacksona. Bała się go spotkać po tamtym spotkaniu w nocy. Za każdym razem, gdy tylko przypominała sobie, jak byli blisko, serce jej szalało. Zastanawiała się czemu nagle tak się zmienił, czy żartował i czy faktycznie chciał ją pocałować. Z jej myśli wyrwała ją pani Hyo, która szybko zmusiła ją do ukłonu. Mijał ich Youngjae. Przywitał się z nimi po czym ich minął kaszląc. Hanna chciała go zapytać, czy wszystko w porządku, ale Hyo pociągnęła ją w swoją stronę. Po chwili książę koronny upadł.
- Youngjae! - Krzyknęła przerażona i podbiegła do niego rzucając się na kolana. Nie ruszał się. Nie wiedziała co zrobić.
- Zostaw księcia! - Odsunęła ją od mężczyzny.
- On się nie rusza! Książę! - Służba szybko się nim zajęła. Wezwali medyka, który sprawdził jego tętno. Pokiwał jedynie głową spuszczając wzrok. Koreanka nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą szedł o własnych siłach, a teraz? Zakryła szybko usta zanosząc się łzami. Służba szybko zabrała Youngjae.




* Youngjae... Książe...On...On nie żyje. Jak? Jakim cudem? Dlaczego to się stało? "Hanna"*




 Zaszyła się w swoim pokoju. Krople spływały z jej delikatnych policzków na ziemie. Czuła, jak serce miało zaraz wyskoczyć jej z piersi. Nie mogła uspokoić oddechu. Dławiła się nim. Całe jej ciało się trzęsło. Zanosiła się w własne dłonie widząc przed sobą obraz martwego Youngjae. 




"Po prostu dużo się uśmiechaj, dobrze... siostrzyczko?"




 W pewnym momencie poczuła, jak obejmują ją ciepłe,silne ramiona. Przerażona odwróciła głowę i zobaczyła Jacksona.
- Jackson!- Odwróciła się szybko rzucając w jego ramiona. Mocno się wtuliła płacząc -Proszę powiedz mi... powiedz, że to nie prawda- Mówiła cicho zapłakanym głosem.
- Ciii... już dobrze- Mówił łagodnie niskim tonem- Nie płacz- Zdziwiło ją jego spokój. Przecież to jego starszy brak. Dlaczego jest taki spokojny wiedząc, że jego brat umarł.Po prostu padł na ziemię i umarł. Podniosła głowę do góry i spojrzała na jego spokojną twarz. Widząc go bez wyrazu od razu przestała płakać.
 - Jackson... - Wyszeptała jego imię patrząc na jego oczy pełne łez. Starał się zachować spokój mimo, że cierpi, by Hanna bardziej się nie rozpłakała. Usiadła z nim na podłodze wtulając go w siebie. Objęła jedną ręką jego ramie, a drugą głowę wtuloną w jej klatkę piersiową. Momentalnie mocno ją objął trzymając ją za materiał na plecach.  - Jestem przy tobie. Przy mnie możesz płakać.Nie zmuszaj się. To nic złego Jackson- Wyszeptała mu do ucha i pocałowała w czoło nie puszczając go z objęć. W pałacu panowała tak przerażająca cisza,że można było usłyszeć ciche skomlenie Jacksona.

  Przez pierwsze dni, jego śmierć była ukrywana. Po przebadaniu ciała księcia koronnego stwierdzono, że prawdopodobnie został otruty. Ta wiadomość wstrząsnęła wszystkich oprócz księcia Jb. On jako jedyny nie uronił łzy. Nie był przejęty. Cały czas zachowywał zimną krew twierdząc, że teraz czas myśleć o dobrze państwa i poddanych - Królestwo nie może panować bez księcia koronnego- Powiedział.  
   
  Dzień po ogłoszeniu śmierci Youngjae odbył się jego pogrzeb, które opłakiwało całe królestwo, lecz nie królewska rodzina. Musieli dzielnie stać przy kamiennym grobie nie raniąc ani łzy. Było to trudne dla Jacksona. Youngjae zawsze się nim opiekował. Był wzorem dla wielu. Chciał być silny. Silny, by potem móc okazać słabość jedynej kobiecie bliskiej jego sercu. Wieczorem po pogrzebie odbyła się ceremonia. Jb stał się nowym księciem koronnym. Kiedy tylko weźmie ślub będzie mógł wkrótce przejąć władze po ojcu. Sama ta myśl sprawiała podniecenie w Jb. Władza, to jest to, czego pragnął. Wiedział, że jest w stanie zrobić wszystko dlatego uczucia. 




* Jeszcze tylko zostałeś mi ty Jackson, mój głupiutki braciszku. Czas na ciebie "Jb"* 



Miesiąc później w mieście był organizowany festiwal świateł. Hanna co roku wybierała się w odświętnym hanboku do miasta, by miło spędzić festiwal. Pomiędzy Hanną i Jacksonem się zmieniło. Zbliżyła ich śmierć Youngjae. Wspierali się nawzajem i spotykali potajemnie wieczorami w altance. Patrzyli w niebo i rozmawiali. 
 - Więc... Youngjae został otruty? - zapytała
 - Tak...
 - Jesteś pewny?
 - Słyszałem co mówił medyk. Nikt nie może o tym wiedzieć Hanna.
 - Wiem Jackson... to straszne. Został zabity.
 - Śledztwo nadal trwa, ale nie znaleźli sprawcy.
 - Podejrzewasz kogoś?
 - Jb... -Słysząc to,aż usiadła.
 - Jb?! - Spojrzał na nią - To nie możliwe! Jb nie jest taki. Nie zrobiłby tego, tym bardziej nie zabiły własnego brata.
 - Skąd wiesz?
 - Skąd? P-przecież to oczywiste. To jego brat.
 - Widziałaś Jb? Nie uronił żadnej łzy. 
 - Może przeżywa śmierć Youngjae w inny sposób. 
 - Zawsze pragnął władzy. To nie jest pierwszy przypadek, kiedy brat morduje brata. 
 - Zawsze byłeś za Jb. Skąd ta nagła zmiana? 
 - Ostatnio dziwnie się zachowuje no i... niespodziewanie zaczął mówić o tobie.
 - O mnie? -Ucieszyła się - Co mówił~? - Nagle usiadł obok niej. 
 - Żartowałem - Zaśmiał się cicho.
 - Jesteś okropny! - Śmiał się dalej.


* Tak naprawdę, boję się, że i ciebie stracę. Co jeśli Jb mi ciebie odbierze? Co ja mam wtedy zrobić? Hanna proszę... nie podążaj za nim "Jackson" * 



- Oj już się tak nie złość. Jeszcze masz mnie~ 
- Pocieszenie...
- Jesteś kobietą bez uczuć wiesz? - Zaśmiała się i oparła głowę o jego ramie.
- Lubię się z tobą przekamażać. Jesteś taki zazdrosny o Jb.
- C-co? - Był zaskoczony



* Czyli wie, że coś do niej czuję? "Jackson"*



- Wiem, że chcesz być taki jak on. Dorównywać mu we wszystkim. Dlatego tak się starasz.




* Czyli nie wie "Jackson"*



- Zmieniając temat - Spojrzała na niego, gdy zaczął- Rodzice wybrali ci już kogoś?
- Nie.
- Idziesz na festiwal świateł?
- Tak,jak co roku- Uśmiechnęła się.
- Może... pójdziemy razem? - Pytał niepewnie.
- Przecież nie możesz.
- Przebiorę się i nikt nie zauważy.
- Robiłeś tak już?
- Wiele razy.
- W takim razie pójdę z tobą. Będzie miło- Zamknęła oczy. Jackson wpatrywał się w jej pełne usta. Nachylił się by ją pocałować, ale w ostatnim momencie zrezygnował. 

 Gdy nadszedł dzień festiwalu, Hanna stroiła się cały dzień.Chciała wyglądać jak najlepiej. Wieczorem spotkała się z Jacksonem na festiwalu. Poszła tam razem z Chaerin, która zawsze jej towarzyszyła. Panienka nie powinna sama przebywać w towarzystwie mężczyzny. Nawet jeśli to miałby być Jackson  - Wyglądasz pięknie - Zachwycił się nią, kiedy tylko ją zobaczył. 
- Dziękuję



* Wygląda tak uroczo,kiedy się zawstydza "Jackson"*



 Cały wieczór spędzili w trójkę. Tak w trójkę, bo Chaerin nieustąpywała ich na krok. Zaczęło to irytować Jacksona, więc ją wręcz wygonił  po jedzenie. Kiedy dziewczyna tylko podeszła do straganu, książę złapał za rękę panienkę i porwał w tłum.
 - Co ty robisz? Zgubimy ją
- O to chodzi - Cały czas trzymał jej drobna dłoń. Uśmiechnęła się widząc ich splecione palce. Ma tak dużą i ciepłą dłoń. Przyjemną w dotyku. Czuła, że mogłaby ją cały czas trzymać. Udali się do drzewa, które świeciło najjaśniej. Wszystkie budynki były ozdobione światłami. 
- Ładnie tutaj~ - Uśmiechnęła się. Przytaknął nie puszczając jej dłoni.
- Ojciec powiedział, że dzisiaj spełni moje i Jb życzenie. Nie ważne jakie by było.
- To cudownie~ O co chcesz poprosić?
- Chcesz wiedzieć?
-Pewnie- Uśmiechała się.
- Myślisz... że byłbym dobrym mężem?
- Na pewno. Wielkie szczęście dla żony mieć takiego męża. Mimo, że czasami żartuję z ciebie to jesteś naprawdę kochanym, troskliwym mężczyzną. Kogo chcesz poślubić? - Ich wzrok w tym momencie się ze sobą spotkał. Nie odpowiedział nic,ale znała odpowiedź - Jak to? - Zapytała zaskoczona. W tym momencie delikatnie i czule pocałował jej usta. Stała w bez ruchu. Nie wiedziała co się dzieję. Jego usta były takie cieple i miękkie. Oddała się chwili odwzajemniając pocałunek.

 Tym czasie w pałacu książę koronny od razu udał się do swojego ojca - Już wiem co chcę sobie zażyczyć.
- Słucham.
- Chcę poślubić panienkę Hannę.
 -Więc niech tak się stanie.


****
 Czekam na Waszą opinię ^^

sobota, 29 lipca 2017

B.A.P: ,,Czekam" Prolog

 Skarbie...
 Gdybyś tylko zdawał sobie sprawę ile dla mnie znaczysz. To jak się czuję, kiedy w środku nocy wchodzisz mi do łózka pijany, pachnący damskimi perfumami. Przez to, jak mnie całujesz śmierdzący fajkami i gumą do żucia, ustami lekko ubrudzonymi od czerwonej pomadki, której nigdy nie używałam. Chcę cię zatrzymać tylko dla siebie. Zawsze starałam się być silna. Tobie to odpowiadało. Od samego początku to planowałeś. Nie pozwalasz mi z tym skończyć. Mimo, że chcę się ruszyć, ty przytrzymujesz moje ręce. Mimo, że chcę krzyczeć, ty zakrywasz mi usta... nieświadomie
 Dlaczego musisz być taki młody? 
 Dlaczego musisz być taki zachłanny i egoistyczny?
 Dlaczego nie potrafisz odpuścić skoro liczą się tylko pieniądze?
 Odpychanie cię nie pomaga, bo i tak kończymy w tym samym miejscu. Sądziłam, że umiem powiedzieć ci "nie". Proszę, zostań tej nocy i bądź tylko mój. Nie sprzedawaj się więcej.

   Po długiej przerwie odwieszam bloga. Wiem, że być może nie będzie czytany, jak kiedyś,ale i tak będę kontynuować pisanie. Jutro będzie kolejny rozdział z GOT7, a w poniedziałek rozpocznę również pisanie nad nowym opowiadaniem.Będzie to prawdopodobnie dramat, ale bez żadnych Polek poznających zespół. Więc jutro lub jeszcze dziś prolog
Zapraszam chętnych ^^

piątek, 17 marca 2017

GOT7: "Kwiat Lotosu" Rozdział 3

  Następnego dnia w tym samym miejscu, w altance w ogrodzie królewskim siedziała przy mały, drewnianym stoliczku Hanna. Dalej ciężko się uczyła, tak, jak jej kazała Pani Hyo. Po drugiej stronie stawiku za drzewem stała postać. Był to Jackson wpatrujący się w młodą Koreankę, jak się uczy. Nie miał odwagi posiedzieć z nią w cztery oczy, a co dopiero powiedzieć jej co czuje.
 -Znowu ją podglądasz?
 - Zamknij się Jb... nie podglądam... obserwuję.
 - Za drzewa po drugiej stronie? - Młodszy książę prychnął
 - Czemu po prostu nie powiesz jej o swoich uczuciach?
 - To nie takie łatwe, jak ci się wydaje.
 - Czyżby? - Jb z rękami złożonymi do tylu zawrócił. Jackson obserwował co robi. Zobaczył, że idzie w stronę dziewczyny.



* Idioto! Co ty robisz?! A może... chce jej powiedzieć o mnie? "Jackson"*




 Młodszy brat zagryzł nerwowo dolna wargę przyglądając się całemu zdarzeniu. Książę powoli do niej podchodził. Panienka zauważyła, że obiekt jej westchnień idzie w jej stronę. Poddenerwowana udawała, że go nie widzi na siłę wpatrując się w zwoje. Słyszała kroki, które po chwili ucichły. Nie pewnie wyjrzała za zwoju. Jb siedział już przy stoliku patrząc na nią. Przełknęła nerwowo ślinę.
 - Słyszałem, że zaczęłaś uczyć się u Pani Hyo - Odezwał się po chwili ciszy. Jedynie przytaknęła patrząc w znaki na papierze - Szukasz męża? - Spojrzała nagle na niego.
 -T-tak...znaczy, mój ojciec szuka mi kandydata. Twierdzi, że to ten czas.
 -Kobiety w twoim wieku już wychodzą za mąż -Przytaknęła.
 - Dlatego się uczę. Mam wiele zaległości.
 - Nie masz czym się martwić - Zerwał kwiat rosnący tuż obok niego - Tak piękna kobieta, jak ty- Kontynuował zbliżając się do niej. Lewą ręką odgarnął jej czarne włosy za ucho i ozdobił je kwiatem. Koreanka wpatrywała się w niego z rumieńcem na porcelanowej skórze - Nie będzie miała problemu z znalezieniem odpowiedniego partnera - Aż delikatnie uchyliła różane usta z zdziwienia. Książę uśmiechnął się delikatnie łapiąc jej podbródek i zamykając usta.
 - CHWILA! - Rozniósł się krzyk Jacksona, który szybko do nich biegł widząc wszystko.





* Zabiję go! "Jackson"*
 
 
 
 
 
 Hannę z rytmu wybił biegnący chłopak.
 - Jackson? Co ty tu robisz?
 -No właśnie. Co ty tu robisz?
 - J-ja... - Zrobiło mu się głupio, bo przecież nie powie jej, że ją podglądał.
 - Coś się stało? - Zapytała - Tak tu biegłeś...
 - J-ja, nieeee. Nic takiego~ -Mówił potulnie - Jb idziemy! -Nagle zmienił ton patrząc na starszego brata zabójczym wzrokiem.
 - Coś się stało... braciszku? - Zaakcentował złośliwie ostatnie słowo.
 - Tak! Stało - Powiedział przez zęby. Jb prychnął pewny siebie i wstał - Mamy trening. Nie możemy się spóźnić. Idziemy...
 - Od kiedy ty taki punktualny i myślący o swoich obowiązkach, hm? - Kącik ust mu się podniósł
 - Ty...
 - Dobra, idziemy -Szturchnął go, żeby się ruszył - Do zobaczenia - Ucałował jej dłoń. Zarumieniła się z delikatnym uśmiechem
 -Do zobaczenia książę -Spojrzała na Jacksona, który zawstydził się. Cofnął do tylu i wpadł do stawiku -Jackson! - Krzyknęła przestraszona  i szybko wstała. Wynurzył się szybo z wody i wstał mając ją do pasa. Przetarł twarz z wody.
 -N-nic mi nie jest! Nic mi nie jest - Starszy brat prychnął widząc, jak z siebie robi debila. Jackson wszedł cały mokry na trawę.
 - Nic sobie nie zrobiłeś? - Zapytała zatroskana.
 - Spokojnie, tylko wpadłem do wody.
 - Czy ja zawsze musze się o ciebie martwić?! -Uderzyła go w ramię.
 - Ała! Ty...! Z-zaraz. Martwisz się o mnie? - Zapytał zaskoczony. Starszy widząc, co się szykuję, złapał brata za ramię i pociągnął
 - Idziemy! - Zabrał go stamtąd szybko. Hanna wróciła do zwojów z uśmiechem.
 
 
 
 
 
* Jb w końcu zaczął na mnie zwracać uwagę. Tylko co tu robił Jackson? " Hanna"*
 
 
 
 
 
 
  Godzinę później do Hanny przyszła Pani Hyo. Sprawdziła ile przeczytała oraz jej zapiski. Kazała jej iść za nią. Panienka zabrała wszystkie zwoje i cały czas szła za nią. Nagle weszliśmy na taras treningowy. Zobaczyła z daleka straż oraz walczącego Jb z Jacksonem na katany. Dziewczyna zbliżając się w ich stronę idąc cały czas za Panią Hyo patrzyła, jak trenują. Oczywiście, mają tylko przejść obok nich idąc dalej, ale dziewczyna wpatrywała się jak w obrazek w księcia Jb. Obaj chłopcy zauważyli ją. Jb, jak zawsze udawał, że jej nie widzi i ją ignoruje, a Jackson zapatrzył się w nią.
 
 
 
 
* Moje cudo... Jak można być tak pięknym? " Jakcson"*
 
 
 
 
 
 Jb widząc to wywrócił oczami. Robiąc mu na złość uderzył go w nogę przez co się przewrócił. Chciał tym gestem zrobić z niego większego idiotę, a z siebie tego lepszego w oczach dziewczyny.
 - Boże Jackon... - Westchnęła zrezygnowana cicho. Młodszy zdenerwował się i szybko wstał. Zrzucił z siebie górną część ubioru okazując swoje silne, umięśnione ciało. Ciemniejsza skóra zdobiła jego namiętne, uwydatnione, szerokie ramiona. Jego umięśnione plecy i sześciopak delikatnie mienił się przez pot. Agresywnie zaatakował brata walcząc z nim. Ta walka już nie wyglądała, jak trening. Tylko, jakby na serio zaczęli walczyć. Podczas gwałtownych ruchów chłopaka, było  idealnie widać jak pracują jego mięśnie. Hanna, aż stanęła w miejscu w szoku. Nigdy nie widziała księcia bez koszulki. Nie wiedziała, że Jackson ma tak piękne ciało. Ściskając zwoje, pierwszy raz w życiu, tak wpatrywała się w młodszego chłopaka. Jackson zauważył to. Uśmiechnął się od niej puszczając jej oczko, po czym wrócił do walki, chcąc pokazać się, jak od najlepszej strony. Hanna widząc ten gest zaczerwieniła się i wypuściła z wrażenia wszystkie zwoje. Spaliła się z wstydu i szybko sprzątała z podłogi zwoje. Pierwszy raz tak szybko biło jej serce na widok młodszego księcia.
 
 
 
 
* Pierwszy raz spojrzała na mnie w ten sam sposób co na Jb " Jackson"*
 
 
 
 
 
Wzięła wszystko i uciekła chowając gorące policzka. Dogoniła Panią Hyo i poszła z nią. Wieczorem Jb wiedział wraz z swoją matką, konkubiną w jej pokoju.
 
 - Musisz go zniszczyć rozumiesz? - Mówiła stanowczo jego matka.
 - Wiem o tym matko. Nie musisz mi tego tłumaczyć.
 - Więc... masz w ogóle zamiar coś z tym zrobić?
 - Jestem umówiony z kupcem na jutro. Ma dla mnie truciznę.
 - Cudownie~! - Powiedziała z zachwytem.
 -Długo nie pożyje... obiecuję ci to - Tym czasem Hanna już smacznie spała w swoim pokoju w rodzinnym domu. Nagle, coś stukało w jej małe okienko. Przebudziła się i spojrzała zaspanym wzrokiem w okienko. Zobaczyła, jak ktoś rzuca w nie kamyczki. Stanęła na skrzyni i uchyliła je. Niestety nie widziała kto jest po drugiej stronie.
 - Kto tam? - Zawołała nie pewnie.
 - To ja.
 - Jakcson?!
 - Ciii!
 - Co ty tu robisz?
 - Wyjdź do mnie - Zamrugała zaskoczona.
 - Chwila... - Wyszła w piżamie i płaszczu na dwór. Zaczęła się rozglądać - Jackson?
 - Tutaj - Zawołał za domu.
 - Co ty tam robisz? - Poszła w jego kierunku. Nagle chłopak objął ją. Spojrzała na niego zaskoczona, kiedy ten uśmiechał się - C-co ty robisz? 
 - Tule cię. Jest chłodno  - Odwróciła speszona wzrok.
 - Nie wygłupiaj się~!
 -Widziałaś dzisiaj jak walczę.
 - Nooo... coś tam widziałam.
 - Podobało ci się?
 - Jb był świetny~
 -Dobrze wiesz, że o siebie pytam~! - Zaśmiała się.
 - No... Byłeś, całkiem niezły.
 - Całkiem?
- Nawet ,nawet.
 - Widziałem, jak się zaczerwieniłaś - Uśmiechnął się szeroko. Przypomniała sobie go w akcji. Te mięsnie które widziała, właśnie ją obejmowały. Jeszcze ten jego uśmiech. Zarumieniła się momentalnie i zaczęła wyrywać.
- C-co? Nie prawda.
 - Co się tak wyrywasz?
 - Zostaw mnie~
- Nie wstydź się - Wymruczał i zaśmiał się cicho przyciągając ją do siebie. Odwróciła szybko głowę.
- Jackson to nie śmieszne!
- Spójrz na mnie -Powiedział spokojnym, niskim głosem. robiła co kazał. Patrzyli sobie w oczy, gdy księżyc oświetlał ich twarze..
 -Panienko! Co tu panienka robi z księciem?!
- Chaerin?! - Młoda dziewczyna szybko ją zabrała.
 
 
 
*********************
Cześć wszystkim! Jestem ciekawa czy podoba Wam się to opowiadanie i czy jest sens dalszego pisania. Czekam na Wasze komentarze ^^

 


poniedziałek, 13 marca 2017

OGŁOSZENIE!

Rozdział 3 GOT7"Kwiat Lotosu" już w piątek! ^^
O ile jest dalej czytany, bo jesli nie to nie bedzie dalej kontunuowany. Być może wtedy napiszę coś innego.
Póki co do piatku~! ^^

GOT7: "Kwiat Lotosu" Rozdział 2

- Że co?! - Zapytała zaskoczona Hanna. Siedziała wraz z rodzicami za domem w ogrodzie przy herbacie.
 - To co usłyszałaś - Powiedział ojciec - Czas cię wydać za mąż - Napił się herbaty z porcelanowej zastawy. Ich rozmowę od razu podłapały służące.
 - A-ale ojcze ja nie jestem gotowa na ślub - Mówiła przerażona.
 - Żadne ale...
 - Skarbie, zastanów się nad tym - Zaczęła mówić jej matka - Hanna nie jest gotowa na wyjście za mąż. Ma w głowie zabawy, zamiast małżeństwo.
 - Matka ma rację. Narobię rodzinie wstydu ojcze - Powiedziała szybko - Nic nie potrafię. To nie najlepszy pomysł.
 - Masz rację - Powiedział nagle po przemyśleniu - Nic nie potrafisz - Koreanka zagryzła nerwowo wargę i odwróciła wzrok - Więc się nauczysz... w pałacu - Spojrzała na niego z zdziwieniem
 - W pałacu? - Zapytała zaskoczona matka.
 -Tak.Jest tam pani Hyo, która zajmie się Hanną. Ktoś musi trzymać nad nią silna rękę, skoro w domu jest rozpieszczana. W tym czasie poszukamy ci z matka odpowiedniego kandydata.
 - Nie mogę sama? - Zapytała cicho.
 - Zanim ty kogoś poznasz to się zestarzejesz!
 - Pierwszy raz będę przebywać w pałacu - Powiedziała patrząc pusto w stolik - Będę często widywać... - Wyszeptała i uśmiechnęła się - Wiesz ojcze to jedna nie taki zły pomysł - Rodzice byli zaskoczeni.
 - Cieszę się Hanna, że jednak zmieniłaś zdanie -Przytaknęła z uśmiechem i napiła się herbaty. Generał od razu zabrał córkę do pałacu. Zachwycona rozglądała się i podziała wszystko, jak małe dziecko.Służące w pałacu od razu im się kłaniały. Spotykali starszą kobietę w pięknym hanboku. Stała wyprostowana z nienaganną postawą i poważnym wyrazem twarzy.
- Generale - Odezwała się kłaniając.
- Pani Hyo - Odezwał się mężczyzna. Młoda dziewczyna przyglądała się jej uważnie.


* Więc to jest pani Hyo? Wygląda dość... surowo... "Hanna" * 



 - To jest moja córka Hanna - Dziewczyna nie pewnie się ukłoniła. Pani Hyo spojrzała na nią z góry
 - Widzę dużo pracy przed nią...Ale proszę się nie martwić generale. Nauczę jej wszystkiego. Jeszcze będzie idealną kandydatką na żonę.
 - Tego własnie oczekuję- Hanna odwracając wzrok zauważyła, że ktoś ich obserwuje na schodach. Kiedy ci rozmawiali,Hanna powoli wycofała się do tyłu i poszła cichym krokiem za schody.Zauważyła, że cały czas podsłuchuje ich nie kto inny, jak książę Jackson.
 - Nikt cię nie nauczył, że nie ładnie podsłuchiwać? - Chłopak przestraszył się jej nie spodziewając się jej za nim - Jeszcze książę - Pokręciłam głową i założyła ręce na klatce piersiowej - Nie ładnie - Kącik jej ust się podniósł.
 - Nie strasz mnie tak więcej~! Chcesz, żebym dostał zawał? - Pytał oburzony.
 - Zawsze - Odpowiedziała mu tym samym co on jej dwa dni temu.
 - Aish!... Słyszałem... że ojciec wydaje cię za mąż - Odwrócił wzrok.
 - Źle słyszałeś. Ojciec chce mnie wydać. Jeszcze nie wydaje.
 - Wiadomo komu?
 - Jeszcze nie. Mówił, że poszuka mi z matką odpowiedniego kandydata.
 - Naprawdę? - Uśmiechnął się -Może to ja będę tym kandydatem.Co ty na to~? - Puścił jej oczko.
 - Głupku~! - Trzepnęła go w ramię - To nie jest śmieszne. Oni naprawdę chcą mnie wydać. Co jak to będzie jakiś stary dziad albo zboczeniec? J-ja się boję - Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Książę zamrugał szybko zaskoczony. Dotknął jej ramienia
 - Spokojnie Hanna. Będzie dobrze,zobaczysz.
 - Skąd mam mieć pewność?
 - Bo będę przy tobie - Spojrzała na niego zaskoczona delikatnie się rumieniąc - Zawsze. Póki będę przy tobie nic złego ci się nie stanie...Obiecuję - Zarumieniona patrzyła na niego. Wyraźnie ją zatkało.
 -Tutaj jesteś! - Powiedziała pani Hyo i uderzyła ją w tył głowy wachlarzem. Hanna syknęła z bólu łapiąc się za głowę. Kobieta pochyliła ją do skłonu - Nie możesz odzywać się do księcia nie pytana.Nawet nie możesz na niego spojrzeć, jeśli nie pozwoli, rozumiesz? -Mówiła stanowczo.
 - T-tak...
 - Wybacz książę za nią, że cię obraziła.
 - Nie szkodzi - Powstrzymywał śmiech.
 - Przeproś księcia! - Koreanka podniosła wzrok i spojrzała na Jacksona - Przepraszam książę...
 -Ale nic się nie stało panienko.



* Niech ona tylko odejdzie to go uduszę! " Hanna"*


- Idziemy! - Pani Hyo szarpnęła nią i zabrała ze sobą. Jackson z założonymi rękami opierając się ścianę patrzył, jak odchodzą.




* Obiecuję ci, że włos z głowy ci nie spanie, dopóki jestem przy tobie. Zrobię wszytko, żeby być najlepszym kandydatem. Nie zawiodę cię. "Jackson"* 



 - Nauczę cię wszystkiego co potrafi panienka z wyższych sfer. Rodzie wyraźnie cię rozpieścili i zaniedbali podstawowe obowiązki. Zaczniesz szyć, wykonywać mydełka. Ważne, żebyś o siebie dbała, a to jedne z częstych czynności panienek. Czytanie poezji, pisanie. Musisz nienagannie się poruszać i również nienagannie się zachowywać. Pamiętaj, nie możesz złamać jednego z "siedmiu grzechów ciężkich",  a mąż nie wyrzuci cię z domu.
- Siedem grzechów ciężkich?
- Pierwsze, brak posłuszeństwa wobec teściów. Drugie, niemożność poczęcia męskiego potomka. Trzecie, zdrada. Czwarte, zazdrość. Piąte, choroba dziedziczna. Szóste, gadulstwo i siódme, kradzież.
 - Rozumiem...
 - A z tego co wiem usta ci się nie zamykają. Mężczyźni tego nie lubią. Książę koronny idzie - Pochyliła ją. Stały razem, kiedy książę Youngjae przechodził obok wraz z służbą. Zatrzymał się i spojrzał na kobiety.
 -Hanna? -Zapytał. Dziewczyna podniosła się.
 - Witaj Youngjae -Pani Hyo odchrząknęła - Em... Książę koronny -Ukłoniła się, a książę zaśmiał się cicho. 
 - Widzę, że rozpoczęłaś nauki u pani Hyo.
 -Tak - Uśmiechnęła się.
 -Dawno się nie widzieliśmy. Dobrze cię znów zobaczyć.
 - Mi również dobrze cię ...znaczy księcia widzieć.
 - Jaka grzeczna się robi~ -Śmiał się - Właśnie szedłem do posłańca, by zaniósł ci prezent.
 -Prezent? Dla mnie?
 - Tak - Wyciągnął z kieszeni szaty pudełeczko - Ostatnio byłem poza murami pałacu i kupiłem ci to -Wzięła do reki prezent i uśmiechnęła się po sprawdzeniu zawartości.
 - Zielona herbata~ 
 - Wiem, ze ją uwielbiasz, a najchętniej pijesz tą z drugiej wioski.
 - Pamiętałeś książę.
 - Jak mógłbym zapomnieć -Uśmiechnął się szeroko - Piłaś ją dawno temu u mnie, kiedy jeszcze byłaś wstydliwa i nie potrafiłaś przyzwyczaić się do nowego miejsca. 
 - Jestem ci za wszystko wdzięczna.




* Dokładne pamiętam ten dzień. To były jedne z pierwszych dni tutaj. Nie potrafiłam się przyzwyczaić do nowego miejsca. Gdy się zgubiłam usiadłam załamana i popłakałam się. Strasznie tęskniłam za starym domem. Wtedy on mnie znalazł i wysłuchał. Dał mi do picia zielonej herbaty. 
 - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.
 -Po prostu często się uśmiechaj, dobrze siostrzyczko? 
Wtedy jeszcze nie wiedziałam kim jest. Jakie było moje zdziwienie, że książę koronny, przyszły władca Korei nazwał mnie swoją siostrą. Mówił, bym to miejsce traktowała, jak mój dom, a ludzi tutaj, jak rodzinne. Tyle razy mi pomógł i zawsze chwalił mój uśmiech " Hanna"*




-Po prostu często się uśmiechaj, dobrze... siostrzyczko? - Uśmiechnęła się radośnie i przytaknęła. Książę z służbą poszli dalej. Znów dostała po głowie.
 - A to za co~?
 - Zero spoufalania się z księciami, a tym bardziej z księciem koronnym. Idziemy! - Zabrała ją do ogrodu. Usiadły w altance i kazała jej czytać książki. Za stawikiem stał Jackson obserwując Hanne. Tak się cieszył, że od teraz dziewczyna będzie mogła często przebywać w  pałacu. 
 -Co robisz? - Zapytał Jb, który akurat przechodził tamtędy. 
 - Ciiii~! - Książę zdziwił się - Nie przeszkadzaj mi.
 - Kogo tak podglądasz? - Spojrzał w tamtym kierunku i zerknął na zarumieniona twarz młodszego brata, który nie odrywał od niej wzroku -Podoba ci się?
 -To mało powiedziane.
 -To już wiem czemu tak za nią biegasz - Młodszy prychnął - Od kiedy ona przebywa w pałacu? Narobi samych problemów.
 - Rodzice chcą ją wydać za mąż. Będą szukać dla niej męża. Chciałbym... Ją poślubić. Sprawiłbym, że była by najszczęśliwszą kobietą na ziemi. 



* Mój braciszek chce poślubić taka kobietę? Wybrał dość... nie znośną kandydatkę. Mój brat ją chce, a ja zawsze mam to czego pragnie "Jb"*




***********
Rozdział miał być wczoraj, lecz miałam problemy z Internetem i nie dało rady go opublikować. Czekam na Wasze komentarze ^^





sobota, 29 października 2016

GOT7: "Kwiat Lotosu" Rozdział 1

  Pewna młoda dziewczyna w błękitno-różowym hanboku o mlecznej skórze z pełnymi ustami i długimi, ciemnymi włosami, spacerowała po dziedzińcu. Z przodu miała włosy spięte, a z tyłu puszczone. Od razu było widać, że to panienka z dobrego domu. Służba ją mijała witając się. Koreanka za każdym razem uśmiechała się szeroko i chodziła w kółku przed główną bramą do królestwa. Przed tą bramą dalej znajdowała się dalsza część stolicy. Wioska w której mieszkają chłopi, muzycy, sprzedawcy i wiele innych ludzi. Natomiast w królestwie znajdowała się jeszcze jedna brama. Wielka i ozdobna. Przeważnie zawsze zamknięta. Za nią znajdował się pałac króla.
 Wracając do naszej bohaterki, wciąż cały czas spacerowała, jakby na kogoś czekała. Nagle do królestwa przyjechał młodzieniec na koniu wraz z dwoma żołnierzami. Był to książę Jb. Syn króla Munseonga dynastii Joseon oraz królewskiej konkubiny Subin z klanu Pak. Dziewczyna widząc go szybko schowała się za krzakiem przykucając. Zachwycona nim obserwowała go, a jej serce szybciej biło.
 - Ładnie to tak podglądać Hanna? - Usłyszała za sobą głos i przestraszyła się. Zobaczyła kto to i kamień spadł jej z serca. Złapała się za pierś.
 - Aigoo~ Przestraszyłeś mnie głupku~ - Uderzyła go lekko w ramię
 - G-głupku? Jak nazywasz księcia?! - Oburzył się
 - Ciiii~ Bo jeszcze nas usłyszy - Wyszeptała wracając do podziwiania księcia.
 - Co za dziewucha~ - Naburmuszył się.
 - Nie zapominaj, że jestem od ciebie starsza Jackson - Jackson jest księciem. Synem króla Munseong i królewskiej konkubiny Subin, tak samo, jak jego starszy brat Jb. Zaczął ją przedrzeźniać.
 - Jackson~!
 - Jackson~!
 - Jesteś nie znośny - Prychnęła.
 - Lubię się z tobą po prostu przekomarzać - Szturchnął ją palcem w bok, aż podskoczyła. Znów uderzyła go w ramię, a ten udawał, że go bardzo boli.
 - Bardzo śmieszne - Udawała, że jest zła nie umiejąc zakryć to, jak bardzo ją rozśmiesza.
 - Nie wiem co ty widzisz w moim bracie...
 - Jest inteligenty, męski, przystojny, dostojny...
 - Wredny, zachłanny...
 - Oj Jackson~ - Zaśmiała się .
 - Chyba braci pomyliłaś - Poruszał brwiami.
 - Aish! - Odepchnęła go.
 - Chcesz, żeby znowu cię wyrzucili za podglądanie księcia?
 - A chcesz jeszcze żyć?
 - Grozisz księciu!
 - Straszne rzeczy.
 - Ty!
 - Uspokoicie się? - Za nimi stał książę Jb. Zmarli powoli się odwracając.
 - W-wasza wysokość - Powiedziała zaskoczona.
 - Do niego wasza wysokość, a ja to co?
 - Ty byś za dużo chciał
 - Cisza! - Zamilkli - Wstydziłbyś się Jackson wciągać panienkę w krzaki.
 - C-co? - Zapytał zaskoczony.
 - Zboczeniec.
 - To nie tak! - Jb poszedł, a Hanna zaśmiała się - Wyszedłem na zboczeńca.
 - Tutaj jest panienka! Wszędzie panienkę szu... - Podbiegła służąca. Zaniemówiła, kiedy zobaczyła Hannę z księciem w krzakach - Nie powinna panienka siedzieć w krzakach z księciem - Złapała ją za rękę i pociągnęła.
 - To nie tak Chaerin~
 - Jak potem generał panienkę za mąż wyda? Idziemy - Zabrała ją. Jackson wstał i otrzepał swoje szaty patrząc, jak służąca szybko zabiera Hannę od niego. Uśmiechnął się szeroko i poszedł cały czas myśląc o niej.

* Pamiętam, jak parę lat temu ją poznałem. Wszyscy się zgromadziliśmy w sali tronowej, gdyż król, mój ojciec miał przywitać generała Sado, rodzinę Seong. Stałem razem z moimi dwoma braćmi. Tak, jest nas trzech. Ja, mój straszy brat Jb i najstarszy z nas, książę koronny Youngjae. Syn królowej Wonbin. Staliśmy w trójkę z boku obok króla i jego żon. Do sali wszedł gwałtownie generał w swojej zbroi. Po chwili dołączyła do niego jego żona z córką. Wpatrywałem się w córkę generała, która w ogóle mi nie przypominała jego córki. Delikatna, spokojna Hanna. Ciężko było na nią nie patrzeć. Moje serce od razu szybko zabiło. Byłem nią tak zachwycony, że gdybym był zwierzęciem i miał ogon, oj merdał był. Chociaż w sumie... Wtedy Jb zasłonił mnie swoją szatą i powiedział: " Nie kompromituj się ". Jedynie zaczerwieniłem się przełykając nerwowo ślinę. Nagle odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się, a ta zawstydzona spuściła wzrok. To było urocze. Wtedy zdałem sobie jednak sprawę, że nie spojrzała się na mnie tylko na Jb. Zawsze w cieniu starszego brata. Chciałbym, żeby kiedyś przestał być taki surowy i traktował mnie jak brata. A Hanna? By kiedyś chociaż raz spojrzała na mnie, jak patrzy na niego. "Jackson"* 


 - Nie możesz tak się szlajać po dziedzińcu i napastować księcia - Powiedziała matka Hanny czesząc jej włosy w Hanny pokoju.
 - Nie napastuję... ała! - Pociągnęła ją za włosy.
 - Musisz bardziej uważać. Jeszcze służba zacznie gadać i powstaną plotki. A jak powstaną plotki, to i też do pałacu dotrą. Jeszcze wyjdzie, że jesteś łatwa.
 - Ale ała!
 - Wybacz, rozczochrałaś się w tych krzakach... Powinnaś znaleźć sobie jakieś zajęcia zamiast biegać za księciami, A jak chcesz, żeby książę zwrócił na ciebie uwagę, to powinnaś być bardziej subtelna, a nie siedzieć w krzakach. 
 - To co ja mam zrobić?
 - Zrób dla niego prezent.
 - Prezent?
 - Mhm - Hanna, aż się uśmiechnęła. Złapała Chaerin za rękę i zabrała ją do wioski. Przespacerowałyśmy po bazarach wśród tłumu zwykłych ludzi.
 - Ale tak właściwie, to po co tu jesteśmy panienko? 
 - Po prezent dla księcia - Oglądała różne rzeczy.
 - Prezent? Dla księcia Jacksona, tak?
 - Księcia Jb 
 - Jb? Przecież panienka z Jacksonem siedziała w krza... - Przerwała jej.
 - Między nami nic nie ma.
 - Często do panienki przychodzi.
 - Znalazł sobie starszą siostrę i tak już zostało. Miło mi się z nim spędza czas. Jest uroczy, ale uwielbia mnie drażnić - Zaśmiała się - Kupię mu to! - Wzięła do swoich jasnych dłoni pudełeczko 
 - Myślisz, że mu się spodobają kadzidełka?
 - Sądzę, że tak - Uśmiechnęła się, a Hanna odwzajemniła uśmiech. 
 - Chodź, jeszcze tobie coś kupimy~ 
 - Mi?! Panienko ja nie mogę! - Ukłoniła się przestraszona.
 - Nonsens! Nikt nie musi wiedzieć, chodź - Zabrała ją na stoiska. Następnego dnia, książę Jackson udał się do domu rodziny Seong, żeby spotkać się z Hanną. Drzwi otworzyła mu służąca, mówiąc, że panienki nie ma. Poszła spotkać się z księciem Jb. 

* Zamrugałem szybko. Nie wiedziałem, że tak wcześnie poszła podglądać brata. *

Zaczął ją szukać i zobaczył, jak podeszła do jego brata. Schował się za kolumną, by przypadkiem go nie dostrzegli. Rozmawiają. . Zobaczył, że Hanna trzyma coś w rękach. Było to pudełeczko, które wczoraj kupiła. Przyglądał się dalej. Jb patrząc na nią bez wyrazu przyjął pudełko i zajrzał do środka. Jackson zastanawiał się co ona mu kupiła. Poczuł w sercu zazdrość. Zawsze chciał być jak jego starszy brat. Jb zamknął pudełeczko i spojrzał na nią po czym przyparł szybko do ściany. Zdziwiona patrzyła na niego z szeroko otworzonymi oczami. Wyszeptał jej coś do ucha i poszedł z prezentem. Stała tam jeszcze przez chwilę będąc w szoku. Po chwili uśmiechnęła się i poszła w kierunku Jacksona mijając go. Stał z założonymi rękami i podszedł do niej.
 - Co tu robisz? - Podskoczyła przestraszona.
 - Straszysz mnie! - Zaśmiał się, a ona uśmiechnęła pod nosem - Widzę, że chcesz, żebym kiedyś dostałą zawału. 
 - Zawsze - Powiedział to teatralnie i dumnie.
 - Głupek~ - Zaśmiała się
 - Po co poszłaś do mojego brata?
 - Chciałam się z nim spotkać.
 - Widziałem, jak mu coś dawałaś
 - Podglądasz mnie?! - Oburzyła się
 - Jaaaa? Nigdy - Prychnął i uśmiechnął się.
 - Dałam mu prezent... kadzidełka. 
 - Mi też być mogła coś dać~ - Udawał złego i spojrzał na nią z góry. Zaśmiała się.
 - A co byś chciał?
 - Ty tak na poważnie? - Był w szoku. Przytaknęła
 - Oooo, to teraz mam pole do popisu~ Hmmm... coś... co sama zrobisz.
 - Chcesz, żebym ci coś sama zrobiła? - Przytaknął z uśmiechem - Dobrze - Bardzo się ucieszył, lekko rumieniąc.

 * Idąc przed siebie usłyszałem kroki za sobą. Stanął, a kroki również ucichły. " Długo masz zamiar tak za mną chodzić?". Zapytałem i odwróciłem się widząc za sobą Hannę z pudełeczkiem w rękach. Szybko schowała je za siebie. Widać, że była zmieszana " Co tam masz?" Zapytałem, odpowiedziała zawstydzona, że nic. Wyglądała trochę, jakby żałowała, że w ogóle przyszła. Chciała się zawrócić " Stój". Mówiłem bez emocji. Nagle powiedziała " Przyniosłam coś dla księcia" Podała mi to pudełeczko. Wziąłem je do rąk. Najpierw spojrzałem na nie, a potem na nią. Westchnąłem i zajrzałem do środka. Kadzidełka... Serio? Chciałem jej to oddać, ale nagle zobaczyłem w oddali mojego młodszego brata. No tak, Jackson, Podniosłem jedną brew, zapytała" Coś nie tak? Nie podobają się?". Złapałem ją za ramie i przyparłem do ściany. Przestraszyła się, ale przybliżyłem się patrząc jej w oczy. Nie sądziła, że tak się zachowam. Wyszeptałem jej do uszka " Dziękuję". Zabrałem prezent i odszedłem uśmiechają się pod nosem. Spotkałem po drodze służącą i wepchnąłem jej prezent w ręce. " Pozbądź się tego". Przytaknęła i zabrała. Będę miał wszystko co zechce Jackson. N ie ważne co to będzie. Będzie moje. Tuż po tronie " JB"*


 Tuż po powrocie do domu, Hanna zastanawiała się co zrobić dla Jacksona. Zna go bardzo dobrze i wie, że jak nie zrobi coś dla niego, jak najszybciej, to będzie ją gnębił. Najlepiej, żeby prezent był praktyczny, skoro m a być ręcznie zrobiony. Przypominała sobie co najbardziej lubi robić Jackson. Miała pomysł. Kazała służącej przynieść tkaniny. Całą noc robiła dla niego prezent. Skończyła nad ranem. Starała się robić to jak najsolidniej potrafi. W końcu Jackson jest dla niej bliski. Zasnęła przy biurku. 
 Rano do jej pokoju przyszła Chaerin.
 - Panienko~ - Zaczęła ją budzić.
 - Hm? - Przebudziła się - Co się dzieje Chaerin?
 - Ma panienka gościa
 - To niech przyjdzie później - Chciała wrócić do spania. 
 - Ale to Jackson~ 
 - Jackson? - Usiadła i spojrzała na prezent - Myślisz, że mu się spodoba?
 - Jestem pewna - Uśmiechnęła się - Jest śliczne - Hanna przytaknęła z uśmiechem. Zapakowała prezent i wyszła do Jacksona. Usiedli na murku i podała mu prezent.
 - To dla mnie? Nie trzeba było~ 
 - Ale ty dowcipny~ Zaraz nic nie dostaniesz.
 - Nie,nie,nie,nie! - Wziął prezent i odpakował. Była to ręcznie robiona poduszka - Zrobiłaś mi poduszkę.
 - Tak... wiem, jak lubisz spać - Zmęczona oparła głowę na jego umięśnionym ramieniu - Robiłam go całą noc dla ciebie - Zamrugał szybko i spojrzał na nią zaskoczony. Starała się dla niego. Było to chociażby widać po tym, jak została zszyta poduszka. Lekko się zarumienił, gdy jej głowa leżała na jego ramieniu i uśmiechnął się.


***********
Oto pierwszy rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na komentarze. Chciałabym wiedzieć co o tym sądzicie^^