Translate

niedziela, 28 grudnia 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 25

 "  - Kogoś się kocha albo nie. Nie można nie wiedzieć co się czuje do drugiej osoby.
- Ale ja nie wiem. Nie mam pojęcia.
- Więc posłuchaj co ci mówi serce i dopiero wtedy... zdecyduj co masz zrobić. Nie powinnaś się bać miłości. ... "
 
 
 
 
 * Nie wiem co robić. Boję się. Posłuchaj co ci mówi serce, żeby to jeszcze było takie łatwe. Nie mogę kochać któregoś z nich. Feng przecież by zabił, gdyby się dowiedział, że kogoś mam. Niech ten przeklęty kontrakt się wreszcie skończy. (Amanda)*

 
 
 
  Tego dnia, Amanda pojechała do rezydencji Feng'a na umówioną kolację. Kiedy zajechała do niego taksówką zapukała w drzwi. Po chwili drzwi się uchyliły, a w nich pojawił się Feng.
- Dobrze, że już przyszłaś. Wszystko jest gotowe. Wejdź - wpuścił ją do środka. Dziewczyna skinęła głową i weszła do rezydencji. Ściągnęła buty oraz bluzę i poszła za mężczyzną do jadalni. Było naprawdę ślicznie. Długi, dębowy stół okryty białym, delikatnym obrusem i srebrną zastawą.  Wszędzie były świece oraz róże, które dawały nastrój, a na stole leżało mnóstwo jedzenia. Smakowity zapach unosił się w powietrzu - Podoba ci się? Sam wszystko naszykowałem i ugotowałem. Usiądź, a ja zaraz wracam - powiedział swym ciepłym, niskim głosem obejmując ją od tyłu. Dziewczyna usiadła na końcu stołu cierpliwie czekając na mężczyznę. Feng zawsze ją zaskakiwał i świetnie gotował. Po chwili wrócił i nalał jej białego wina do kieliszka po czym zasiadł do stołu. Życzył jej smacznego po czym zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze - Cieszę się, że przyszłaś - uśmiechnął się do niej swym zniewalającym uśmiechem.
- Ja też. Z jakiej to okazji?
-  A czy musi być jakaś okazja, żeby móc cię zadowolić? - uśmiechnął się.
- No... nie.
- Co u ciebie? Opowiadaj.
- Yymm... nic ciekawego. Stare dzieje.
- Jak z przygotowaniami do występu?
- Bardzo dobrze. Ciężko pracujemy, żeby wyszło jak najlepiej.
- Dajesz radę?
- Myślę, że tak.
- O co ja się pytam? Ty zawsze dajesz radę. A jak z szkołą?
- Dobrze.
- A w pracy?
- Ciężko, ciągle coś się dzieje. Przez cały czas trzeba chodzić za exo i przepychać przez przez tłum fanek.
- A no właśnie, nie miałem jeszcze okazji się ciebie o to zapytać. Mieszkasz już jakiś czas z exo, więc pewnie już ich dobrze poznałaś, prawda? - przytaknęła - Jacy oni są?
- Są... zupełnie inni niż może się to wydawać. Przy fanach zachowują się zupełnie inaczej niż w dormie czy w wytwórni.
- To znaczy?
- D.O jest bardzo strachliwą osobą. Boi się wielu rzeczy. Lay jest bardzo nerwowy, ale też i niezbyt inteligentny. Czasami udaje mu się czymś zabłysnąć. Xiumin jak to Xiumin. On w ogóle się nie zmienił. Tao jest ciotowaty. Razem z Krisem zachwycają się męskimi stringami. Czekam tylko na to jak kiedyś ich na czymś przyłapię.  
- Ale ogólnie to w porządku? 
- W porządku.
- Na pewno?
- Tak.
- Nie wyglądasz na wiarygodną. Coś się stało?
- Nie - zaśmiała się - Nic się nie stało. Dlaczego pytasz?
- Bo cię znam i to aż za dobrze. Widzę, że coś się stało. Przeważnie gadasz jak najęta.
- Przesadzasz. Jestem po prostu zmęczona treningiem.
- Ale chyba o czymś zapomniałaś.
- O czym?
- Twoje usta... broda - wytrzeszczyła wzrok.
- To nic takiego, naprawę.
- Amando...
- Uderzyłam się w łazience. Kiedy wychodziłam spod prysznica to poślizgnęłam się i uderzyłam się o ... muszlę - tłumaczyła szybko. Zapanowała cisza. Czekała na jego reakcję. Zastanawiała się czy się nabierze. Po chwili odpowiedział:
- Nie wierzę ci. Nie mogłaś się uderzyć w ten sposób i zrobić sobie rany w dwóch różnych miejscach. Boisz się czegoś? 
- Nie.
- Ktoś cię nastrasza? Zgwałcił?
- Nie, no co ty.
- Więc dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się stało? Powiedz mi kto ci to zrobił.
- Przecież ci mówiłam, że to nic takiego. Nic się nie stało.
- To któryś z exo, zgadza się? - zauważył jej reakcję, gdy zadał pytanie.
- Nie.
- Tak, to któryś z nich.
- Przestań.
- Dlaczego ich tak bronisz?
- Bo...
- Bo?
- To było niechcący - rzekła ciszej.
- Niechcący?
- Przez przypadek. Luhan i Sehun pokłócili się i... zaczęli się bić, a ja próbowałam ich rozdzielić.
- Kiedy to się stało?
- Wczoraj wieczorem.
- I tego nie chciałaś mi powiedzieć?
- Nie chciałam, żebyś się niepotrzebnie martwił.
- Martwię się, kiedy mi pewnych rzeczy nie mówisz i ukrywasz coś przede mną. O co się pokłócili?
- Nie mam pojęcia.
- Znowu zaczynasz? - uśmiechnął się.
- Nie - odwzajemniła uśmiech.
- Wiem.
- No nie wiem.
- Ale ja wiem, że wiesz, ale nie chcesz powiedzieć - zaczął się z nią droczyć.
- Oppa, uspokój się.
- No mów, nikt się nie dowie - wiedziała, że tak łatwo nie odpuści.
- Na pewno?
- Tak.
- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję.
- No ok.
- A więc? - wziął łyk wina do ust.
- Pokłócili się o to, który ma być na górze - po tych słowach wszystko wypluł na stół, a Amanda wybuchła śmiechem.
- Co?! - zaczął się śmiać wycierając usta serwetką.
- To co usłyszałeś.
- Wiedziałem, że hunhan istnieje! - wybuchli śmiechem.
- Jesteś chory.
- A ty jesteś bajkopisarką. Ty moja szalona yaoistko.
- Nie jestem yaoistką. Raz przeczytałam jeden fanfic.
- Żeby tylko raz - droczył się z nią dalej.
- Nie rozmawiam z tobą - mówiła przez śmiech.
- Dobra, jak nie chcesz mówić, to nie mów. Foch!
- Ale...
- Nie.
- Ale...
- Nie.
- Oppa!
- Mów do ręki! Nie odzywam się do ciebie - nastała cisza - Dobra to bawimy się dalej, bo jeszcze mi czegoś nie powiedziałaś.
- Zaskocz mnie.
- Z kim wczoraj piłaś?
- Co?!
- Coś taka zdziwiona?
- Ale skąd ty...? Jak...? Co? - zaśmiał się - Skąd wiesz?
- Jakbym z tobą nigdy nie pił. Chcesz znać sekret skąd to wiem?
- No skąd?
- Masz czerwone uszy. Zawsze są tak czerwone, jak poprzedniego dnia sobie wypijesz. Znam cię na wylot. No to... słucham.
- Zgadnij.
- Z Natalią?
- Nie.
- Z exo?
- Nie.
- Wujek?
- Zgaduj dalej.
- No nie mów, że babcię opiłaś.
- Haha! Nie, zwariowałeś? Piłam z nowym zespołem.
- Nowym?
- Yhym. Dopiero co zadebiutowali. Znasz BTS?
- Kojarzę ich. Ci z Big Hit?
- Tak.
- Gdzie ty ich poznałaś?
- To długa historia związana z Natalią.
- Czyli wszystko jasne - zaśmiał się.
- Tak w ogóle chciałabym się ciebie o coś zapytać .
- Pytaj.
- Co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że ktoś się we mnie zakochał?
- Wiedziałbym, że i tak nie ma u ciebie szans, bo jesteś ze mną.
- A gdybym, to ja... się w kimś ... zakochała? - zadawała ostatnie pytanie ostrożnie.
- Zakochała w kimś innym? - zapytał z groźną miną. Nie podobało mu się to o co zapytała. Jedynie przytaknęła - To chyba musiałbym się pozbyć tej osoby. W jakikolwiek sposób. Dlaczego pytasz?
- Tak tylko zapytałam z ciekawości. Ciekawiło mnie to, jakbyś zareagował.
- Byłbym zły, wręcz wściekły. Zrujnowałbym go i jego rodzinę. Tak bym go zniszczył, że nigdzie nie miałby spokoju. Nigdzie nie znalazłby stosownej pracy. To tyczy się również ciebie. Musiałabyś odpokutować za swoje czyny. Więc nawet nie próbuj się z nikim spotykać, bo tego gorzko pożałujesz! Dopóki obowiązuje nas kontrakt nie masz prawa być z kimkolwiek! Rozumiesz?
- Ale... skąd te nerwy? Nie masz się co obawiać. Przecież wiesz, że nie byłabym w stanie coś takiego zrobić, prawda?
- Tak... prawda. Dlatego tak bardzo cię cenię. Nasze zdrowie - uśmiechnął się podnosząc lampkę wina do góry. Odwzajemnił uśmiech robiąc to samo.
 
 Dwie godziny później Feng odwiózł Amandę pod dorm. Pożegnali się i odeszli w swoje strony.
- Wróciłam! - krzyknęła wchodząc do środka. Ściągnęła buty oraz bluzę i zdziwiona, że nikt się nie odezwał przeszła przez przedpokój. Nagle jedne z drzwi pokoi otworzyły się i ktoś wciągnął ją do pokoju zamykając drzwi. Był to Baekhyun. W pokoju Kris'a siedział również Chanyeol, Chen, Luhan i Kris, którzy byli już trochę wcięci.
- Masz i pij - podał Chen jej do ręki butelkę piwa.
- Nie, nie, nie. Nie dzisiaj.
- Dlaczego? - powiedzieli wszyscy w tym samym momencie.
- Nie mam dzisiaj nastroju na picie - cały czas tylko żyła tym co powiedział jej Feng.
- No daj spokój, pij - mówił wstawiony Kris.
- A ty to od kiedy pijesz?
- Od ... - zaczął ciężko myśleć - yymm... przed jutra.
- Czyli od dzisiaj?
- Nie, od przed jutra.
- Głupszy to ty chyba nigdy jeszcze tak nie byłeś.
- Dzięki.
- Haha, nie ma za co - Amanda zdecydowała się , że zostanie i dotrzyma im towarzystwa, lecz nie będzie piła, tylko przyglądała się ich głupocie.  Jak na przykład Baekhyun próbował wcisnąć Chen'a do klozetu krzycząc rośnij czy jak Kris tłumaczył Chanyelowi, że dwa plus dwa to sto czterdzieści cztery, bo przecież nie cztery. Oni nie potrafią pić bez używek. Chanyeol i Baekhyun dwa diabelskie aniołki i ich pomysły.
 Trzy godziny później, gdy wszyscy oprócz Amandy opili się do takiego stopnia, że zasnęli w całym pokoju, postanowiła, że wyjdzie po cichu próbując ich nie budzić i pójdzie spać. Nagle przebudził się Chanyeol.
- Amanda? - wymamrotał.
- Cii~ Śpij.
- Nie, nie, poczekaj. Wody, ble, ała - nie miał sił, żeby normalnie mówić.
- Chcesz wody, bo zaraz zwymiotujesz i będzie ała? - przytaknął - Jak ja was dobrze znam - po chwili wróciła wręczając mu szklane z zimną wodą. Wypił dwa, duże łyki i od razu zrobiło mu się lepiej.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy, a teraz idź spać. Późno już - już miała wychodzić, gdy nagle gwałtownie wstał i podszedł do niej.
- Zaczekaj - zakręciło mu się w głowię, więc wpadł w drzwi. Zaśmiała się - za szybko wstałem.
- Raczej chciałeś powiedzieć za dużo wypiłem.
- Przecież wiesz, że ja nie piję - uśmiechnął się szeroko rozśmieszając go. Jego pijacki uśmiech był komiczny. Oparł się jedną ręką nad jej głową i patrzył się na nią swymi mydlanymi oczami.
- Co? - nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
- My się chyba znamy.
- Naprawę? Nie kojarzę pana.
- Hehe - uśmiechnął się szeroko po czym przybrał poważną twarz mówiąc - Bardzo śmieszne - nagle oparł się dwoma rękoma o jej ramiona i swoim ciężarem przyparł ją do ściany obok drzwi. Wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem.
- Co ty znowu kombinujesz ? - po chwili przybliżył się do niej. Ich twarze dzieliły centymetry - C-co ty robisz? - wiedziała co chce zrobić i nie podobało się jej to. Chciała się wyrwać, lecz nie mogła. Kiedy ich usta dzieliły jedynie milimetry czuła się sparaliżowana. Już miał ją pocałować, gdy nagle do pokoju wpadł przestraszony Tao, a Chanyeol upadł na ziemię.
- Co się stało? - spojrzała na przerażonego przyjaciela.
- Sehun!
- Co Sehun?
- Przedawkował.
- Że co zrobił?!
- Chodź! - złapał ją za rękę i porwał ze sobą. Obydwoje wpadli do pokoju i zobaczyli siedzącego na łóżku Sehuna z paskiem na ręce i przekutą skórą. W drugiej ręce trzymał strzykawkę, a z jego ust wylała się krew i piana.
- Sehun! - widząc go wpadła w płacz i podbiegła do niego - Tao! Dzwoń po karetkę! Szybko! - Tao wybiegł z pokoju - Sehun! - ujęła jego twarz w dłonie. Nie ruszał się, jedynie jego oczy wędrowały po pokoju - Słyszysz mnie?! Sehun! - poklepywała go po policzku - Odezwij się! Nie rób mi tego! Słyszysz?! - zwymiotował na pościel - O mój boże! Co wyście narobili?! - łzy płynęły po jej policzkach. Cała się trzęsła - Sehun, patrz na mnie! - wzięła jego brudną twarz w dłonie - Patrz na mnie! Błagam! Sehun! - nagle jakby dopiero teraz jej słowa docierały do niego. Widział ją jakby przez mgłę.
- Ama... - nagle całe jego ciało zaczęło się rzucać, jakby dostał padaczki, a z jego ust toczyła się piana. Przestał się ruszać, a jego głowa bezwładnie opadła w jej rękach.
- NIE!!!
 

środa, 24 grudnia 2014

wesołych świąt 2014

 
 
WESOŁYCH ŚWIĄT
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
 
 
Skarby moje, życzę Wam wesołych, szczęśliwych i pogodnych świąt. Dużo szczęścia, pieniędzy, zdrowia, radości i miłości. Dobrych ocen w szkole, spełnienia marzeń i dużo, dużo czasu dla kpop'u. Szalonego, ale i bezpiecznego sylwestra.
Życzę Wam, żeby następny rok był dla Was szczęśliwy i udany.
Dziękuję Wam bardzo za to, że odwiedzacie mojego bloga, że komentujecie i wspieracie mnie. Jestem Wam bardzo wdzięczna za to, że jesteście.
Chciałabym również Was bardzo przeprosić za to, że nie zawsze nie dotrzymywałam słowa, że do tej pory nie spełniłam wszystkich Waszych zamówień przez co jest mi z tego powodu okropnie wstyd.
Mam nadzieję, że w następnym roku będzie jeszcze więcej wyświetleń na blogu i nie opuścicie mnie tak szybko. Bardzo mnie motywujecie do dalszego pisania.
Dziękuję
Kocham Was
 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

EXO: Just say you love me rozdział 24 cz.2

Amanda podniosła swoją zapłakaną twarz do góry i z krwią na ustach spojrzała się swoimi mętnymi oczami na chłopaków.
- Zwariowaliście do reszty?! - wrzasnął Tao.
- Nic ci nie jest? - podszedł do niej Minseok pomagając jej wstać z podłogi.
- Nie, nic - wstała i wytarła krew z brody.
- Amando ja... - zaczęli się tłumaczyć, lecz nie słuchała ich. Jedynie spojrzała się na dwójkę z urazem.Nic więcej nie mówiąc chwiejnym krokiem poszła do łazienki po czym się w niej zamknęła. Rękoma oparła się o umywalkę i spojrzała się na siebie w lustrze. Je policzka były całe mokre od łez i czarne od rozmazanego makijażu, oczy były zaczerwienione, rzęsy pokrojone od łez, a usta i broda czerwone od krwi. Delikatnie dotknęła rozciętego miejsca i syknęła z bólu. Odkręciła kurek i kilka razy przemyła twarz zimną wodą. Nie zakręcając wodę z mokrą twarzą zsunęła się na podłogę opierając się o ścianę. Parę minut później ktoś zapukał do drzwi. Był to Suho.
- Wszystko w porządku? - nie odezwała się - Bierzesz prysznic? - tym razem również nic nie powiedziała. Zapadła cisza, po chwili drzwi się otworzyły. Suho wszedł do środka i zamknął drzwi. Zakręcił kurek i usiadł na podłodze obok Amandy. Dziewczyna nawet nie zareagowała. Nie ruszając się dalej wpatrywała się w ścianę. Nagle rzekła:
- Nie chcę, żeby tak się działo.
- Wiem.
- Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili.
- Wiem.
- Trzeba było się z wami nie zaprzyjaźniać. Byłoby łatwiej.
- Żałujesz tego?
- ... Nie - spojrzała się na lidera.
- Dlaczego odtrąciłaś Sehun'a?
- Nie potrafię być z kimkolwiek z was. Za bardzo was lubię, żeby pozwolić na to, by któryś z was później przeze mnie cierpiał. Nie zasługuję na któregokolwiek z was... jesteście dla mnie za dobrzy.
- Czy... to jest związane z Fengiem? - spojrzała się na niego zaskoczona.
- Skąd taki pomysł? Ktoś ci coś powiedział?
- Nie, po prostu wiem, że często się z nim widujesz i pomyślałem, że to może przez niego tak twierdzisz, że to przez niego odpychasz innych od siebie. To prawda? Mam rację?
- Poniekąd tak.
- Jesteście razem?
- Nie.
- Więc,  co on takiego ci zrobił, że nikogo nie chcesz do siebie przyjąć?
- To długa historia. Nie chcę za bardzo... o niej mówić, przepraszam.
- Nie przepraszaj, to zrozumiałe.
- Co mam zrobić z chłopakami?
- Zrób to co uważasz za słuszne.
- Ale ja nie wiem co powinnam zrobić. Nie wiem co jest słuszne, a co nie w takiej sprawie.
- Kochasz któregoś z nich?
- ... Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- No nie wiem.
- Kogoś się kocha albo nie. Nie można nie wiedzieć co się czuje do drugiej osoby.
- Ale ja nie wiem. Nie mam pojęcia.
- Więc posłuchaj co ci mówi serce i dopiero wtedy... zdecyduj co masz zrobić. Nie powinnaś się bać miłości.  I tak masz wielkie szczęście, że nie musisz się ukrywać z swoimi uczuciami - posmutniał momentalnie.
- Ukrywać? - powtórzyła nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Chodzi mi o to, że masz wielkie szczęście, że jesteś hetero. W Azji homoseksualizm nie jest akceptowany. Takie osoby są wytykane, dlatego muszą się ukrywać.
- Suho, czy ty jesteś...? - nie dokończyła, ponieważ piosenkarz spojrzał się na nią i lekko uśmiechając się przytaknął.

 Następnego dnia, po południu Amanda i Natalia trenowały w swojej wytwórni z MBLAQ do występu. Ciężko pracowały, żeby wszystko dobrze wyszło, lecz i tak co chwilę trener wytykał im wszystkie błędy, które postąpiły. Nie przejmowały się nimi, lecz bacznie ich wysłuchiwały i starały się, żeby następnym razem do nich nie dopuścić. Kiedy wreszcie miały chwilę przerwy i mogły się napić zimnej wody, Amanda robiła to z trudem.
- Co ci się stało unnie?
- Ale co?
- No z twoją wargą. Jest przecięta i spuchnięta, a brodę masz siną.
- A oto ci chodzi? To nic takiego.
- Kto ci to zrobił?
- Nikt, uderzyłam się tylko.
- Unnie! Nie okłamuj mnie, przecież widzę, że sama tego nie mogłaś sobie zrobić. Powiedz mi co się stało. Kto cię uderzył? Feng?
- Co?! Weź, przestań. Feng mnie nigdy w życiu nie uderzył.
- Więc kto? Powiedz mi unnie.
- Luhan i Sehun, ale to przez przypadek. Zrobili to niechcący.
- Jak to?
- Szkoda gadać. Oni... - nagle zadzwonił telefon Natalii.
- Poczekaj chwilę - odebrała - Halo? ... Cześć oppa~! Co u ciebie? - od razu się uśmiechnęła - Wszystko dobrze... Nie, nic. A co?... No pewnie... nie mogę się doczekać, to do zobaczenia oppa~ Pa~ - rozłączyła się po czym schowała telefon z powrotem do kieszeni i zaczęła skakać oraz krzyczeć z radości.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona - Niech zgadnę... Kai?
- TAK! Zaprosił mnie na randkę!
- Naprawę?!
- TAK! - obydwie zaczęły się cieszyć - Dzisiaj po treningu ma podejść pod wytwórnię po mnie.
- To świetnie!
- Nie mogę się doczekać - rzekła zachwycona - Wracamy na salę?
- No jasne.

* Hehe, zapomniała. (Amanda)*
 
 
 
 Gdy nastąpił już wieczór, a dziewczyny skończyły trening na dziś wyszły z wytwórni tylnym wyjściem. Czekał tam już na Natalię Kai.
- Cześć oppa~
- Cześć Nats. O! Amanda? Cześć! Myślałem, że już wcześniej skończyłaś.
- Cześć! Jutro dopiero wcześniej skończę. No to do zobaczenia - pożegnała się z nimi i odeszła. Nagle Kai wyciągnął za pleców czerwoną różę. Nats była zaskoczona.
- T-to... dla mnie? - zająkała się.
- Tak - uśmiechnął się szeroko - Jak szedłem tutaj to przechodziłem obok kawiarni i ją zobaczyłem. Od razu pomyślałem wtedy o tobie, więc ją kupiłem. Podoba ci się?
- Jest piękna. Dziękuję - pocałowała go w policzek - Jesteś kochany - uśmiechnęła się. W tym momencie Kai przyciągnął ją do siebie i czule pocałował w usta.


 

niedziela, 21 grudnia 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 24 cz.1

- A-ale... dlaczego?
- To skomplikowane.
- Co może być skomplikowanego? ... Zrobiłem coś nie tak? - zachowywał się, jakby miał zaraz spanikować. Pytał się jej ściskając dłońmi barierki i patrząc się w wodę
- Nie, to nie tak Sehun - rzekła.
- Więc jak? - zapytał gwałtownie patrząc zaszklonymi oczami na dziewczynę.
- Ja... - nie mogła patrzeć na jego wyraz twarzy - Nie chcę cię zranić - wyszeptała.
- Zranić? Nie rozumiem - wzięła głęboki oddech.
- Nie zasługuję na ciebie - momentalnie jej oczy zaszkliły się - Jesteś dla mnie za dobry.
- Noona - wyszeptał chcąc dotknąć jej policzka, lecz cofnęła się do tyłu mówiąc:
- Nie... Sehun.
- Zależy mi na tobie - pojedyncza łza popłynęła mu po policzku.
- To tylko zauroczenie.
- Nie prawda.
- Przejdzie ci.
- Nie mów tak - łzy popłynęły mu po policzkach.
- My nie możemy być razem. Przepraszam Sehun - odwróciła się i zaczęła iść w przeciwnym kierunku. Sehun stał w miejscu i patrzył jak jego miłość odchodzi.
- Amanda! - zawołał, lecz nie zatrzymała się - Proszę - wyszeptał przez łzy. Po chwili krzyknął na całe gardło - Kocham cię! - po tych słowach zatrzymała się. Dreszcze przeszły po jej ciele. Przytuliła sama siebie zamykając oczy. Pierwszy raz w życiu usłyszała coś takiego. Nigdy nie miała osoby, która mogłaby jej powiedzieć, że ją kocha. Nawet Feng nigdy jej tego nie powiedział. Jest tylko jego zabawką, którą może się bawić kiedy tylko zechce bez żadnego jej pozwolenia. Łzy popłynęły jej po policzkach i zaczęła iść dalej nie odwracając się za siebie. Wiedziała, że gdyby to zrobiła nie wytrzymałaby tego.  Wyszła z parku i zaczęła spacerować po mieście. Nagle wstąpiła do jednego z pobliskich barów by się czegoś napić i wszystko przemyśleć.
- Noona? - usłyszała za swoimi plecami. Smutna odwrócił się i spojrzała się zaskoczona na chłopaka.
- Rapmon?! Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem się z chłopakami napić piwa. Nawet nie wiesz ile idoli o tej porze chodzi po mieście. A ty? Co ty tu robisz?
- Odpoczywam.
- Przy wodzie?
- Na to wygląda.
- Daj spokój! Jedno piwo poproszę!
- Co ty robisz? Rapmon ja..
- Dla ciebie Namjoon - puścił jej oczko i zniewalająco się uśmiechnął wywołując u niej rumieńce. Wręczył jej piwo do ręki zabrał do reszty chłopaków, którzy byli już po kilku piwkach. Zabawa od razu się rozkręciła. Wygłupiali się, pili, śpiewali, pili, grali w karty, pili, tańczyli i znowu pili no i pili. Kiedy zbliżała się godzina pierwsza nad ranem Amanda rzekła:
- Wiecie co chłopaki, ja będę się już zbierać.
- Co?! - krzyknęli wcięci chórem.
- Zostań! - krzyknął Jimin - Potańczymy.
- Jeszcze impreza się nie rozkręciła - powiedział Suga.
- Noona~ Jeszcze jedną rundkę w karty.
- Nie, nie mogę. Jest już późno. Zmęczona jestem.
- Noona~ - objął ją V - Nie zostawiaj mnie - oparł swoją głowę na jej ramieniu.
- Taehyun, puszczaj. Jestem zbyt pijana, żeby się z tobą przekomarzać - zaśmiała się - Nie no naprawdę chłopaki. Czas na mnie. Jeszcze będzie okazja, żeby się spotkać.
- Skoro musisz - rzekł zawiedziony J-hope. Ledwo co wstała z kanapy.
- Może cię odprowadzić? - zapytał troskliwie Jin.
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę - poślizgnęła się i usiadła z powrotem na kanapie.
- Jesteś pewna? - zapytał Jimin.
- Tak, tak, spoko. To do zobaczenia chłopaki! - po chwili nie utrzymała równowagi i już miała się przewrócić, lecz nagle złapał ją Jeongguk.
- Lepiej będzie jak cię odprowadzę.
- Dzięki - pożegnali się i wyszli. Na początku szli razem bez słowa, lecz po chwili ciszy Amanda odezwała się - Więc Jeongguk, cieszysz się z swojego debiutu?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. To moje marzenie od dzieciństwa.
- Naprawę?
- Tak. Śpiewam, tańczę i rapuję odkąd tylko pamiętam.
- Masz rodzeństwo?
- Tak, starszego brata. A ty?
- Ja? - zająknęła się - Tak. Mam młodszego brata.
- Jak ma na imię?
- Imię?... Changyun.
- Dużo młodszy?
- W twoim wieku - przełknęła ślinę.
- Macie ze sobą dobre relacje?
- Wiesz... szczerze powiedziawszy to, dawno go nie widziałam. Rozdzielili nas, jak byliśmy dziećmi.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
- Nie szkodzi. Nie masz za co przepraszać.
- Tęsknisz za nim?
- Okropnie... bardzo mi ciebie przypomina.
- Mnie?
- Tak - uśmiechnęła się. Resztę drogi rozmawiali na różne tematy i często się śmiali. Gdy dotarli już na odpowiednie piętro w odpowiednim budynku nastąpił czas pożegnania.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma za co. Wypiłem najmniej z wszystkich. Nie mógłbym cię puścić samej do domu zostawiając na pastwę Jimi'ego albo V. Ty nawet nie wiesz co być przeżywała podczas powrotu - zaśmiali się.
- Świetnie się z wami bawiłam. Musimy to kiedyś jeszcze powtórzyć.
- No pewnie! To może wymienimy się numerami telefonów?
- Jasne - kiedy wymienili się numerami od razu się pożegnali. Chłopak wszedł do windy, a Amanda weszła do ciemnego mieszkania. Wszyscy już spali. Starała się powoli i po cichu rozebrać w przedpokoju, żeby nikogo nie obudzić, lecz za bardzo wychodziło jej to niezdarnie. W każdym bądź razie obijała się o wszystkie ściany, potykała, aż w końcu przewróciła się.
- Kurwa - rzekła.
- Amanda? - usłyszała jednego z chłopaków.
- Luhan?
- Byłaś u Feng'a?
- Nie, no co ty - wstała z podłogi.
- Ty wiesz która jest godzina?! Gdzie ty byłaś?! - pytał się zdenerwowany.
- Co ty się tak denerwujesz? Co?
- Piłaś?
- Co?
- Pytam się czy piłaś?
- Nie, no co ty, w ogóle. Nie widać?
- Nie bawi mnie twój sarkazm. Jesteś pijana!
- I co z tego? Jestem już dorosła. Umiem zadbać o siebie.
- Właśnie widzę.
- Czego ty się tak ciągle czepiasz?! Cały czas ci coś nie pasuje! Interesuję cię w ogóle gdzie wychodzę?
- Tak, właśnie, że mnie interesuję! Martwię się o ciebie. Nie mogłem spać. Myślałem, że coś ci się stało. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś - przytulił ją do siebie. Zaniemówiła.
- A więc to tak? - usłyszeli. Był to Sehun - To dlatego nie możesz ze mną być? Dlatego mnie odrzuciłaś?! ... Wolisz Luhan'a bardziej ode mnie?!
- Sehun to nie tak. Nie mieszaj w to Luhan'a. On nie ma z tym nic wspólnego!
- Ty sukinsynie! - łzy napłynęły mu do oczu po czym rzucił się na Luhan'a i zaczął okładać go pięściami. Luhan nie zostawał w tyle. Od razu oddał przyjacielowi. Szarpali się, kopali i bili pięściami po twarzy.
- Przestańcie! - krzyczała zapłakana. Nagle z pokoi wyszli zaspani chłopcy.
- Co się dzieje? - zapytał Xiumin.
- Powstrzymajcie ich! Oni się zaraz pozabijają! - chłopcy rzucili się na Sehun'a i Luhan'a próbując ich rozdzielić. Amanda również próbowała. Chłopcy pod wpływem agresji nie patrzeli co robili, więc kiedy Amanda próbowała ich powstrzymać dostała w twarz z pięści po obydwóch stronach. Momentalnie upadła na podłogę. W tym momencie wszyscy się zatrzymali i będąc w szoku patrzyli na dziewczynę. Nawet Luhan i Sehun, którzy byli już ranni opamiętali się. Amanda splunęła krwią na podłogę i zaszklonymi oczami spojrzała się na chłopców.


CIĄG DALSZY NASTĄPI

sobota, 13 grudnia 2014

Dziewczyna Gangstera: Przepowiednia się spełniła Rozdział 28 THE END





Pomimo, że minął już okrągły miesiąc od zamieszkania Białego Kła w rezydencji Kikwang'a, to wciąż poszukiwali Dongwoon'a, by wszystko zakończyć. Kiedy wszyscy razem siedzieli w salonie i obmyślali nowy plan, nagle do pomieszczenia wpadł Seungho. Wszyscy spojrzeli się na niego oczekując jego wieści. Wtedy Joon zapytał:

- I jak? Informacja potwierdzona? - przytaknął zdyszany. Nie mogli w to uwierzyć. Poczuli ulgę i szczęście. Wreszcie udało im się odnaleźć kryjówkę Dongwoon'a.
- Więc jak? - podskoczył podekscytowany Kikwang - Biały Kieł znów wkracza do akcji? - zapytał oczekując odpowiedzi od lidera. Wszyscy spojrzeli się pytająco na Joon'a.
- A jak myślisz? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie z lekkim uśmieszkiem. Wszyscy już wiedzieli jaka jest odpowiedź uśmiechając się znacząco.
- I to ja rozumiem stary! Biały Kieł znów wkracza do gry! - przybili sobie piątkę.
- Czy ja dobrze usłyszałam? - zapytała zaskoczona matka Kikwang'a, która w tym momencie stanęła w progu - Szykujecie się na nową akcję? Po tym wszystkim?!
- Mamo... odnaleźliśmy w końcu kryjówkę Dongwoon'a. Możemy go zaatakować, a on nawet się nie zorientuję. Nie możemy się teraz wycofać - po tych słowach stała bez słowa. Po krótkiej ciszy powiedziała:
- Chodźcie za mną... wszyscy - odwróciła się i zaczęła iść, a reszta ruszyła za nią. Szli przez długi korytarz pełen pięknych obrazów. Nagle skręcili w prawą stronę, lecz napotkał ich ślepy zaułek. Kobieta nagle się zatrzymała i odwróciła gwałtownie.
-  Nie możecie przez cały czas się ukrywać i uciekać. Musicie działać. Los dał wam szansę na zakończenie tego wszystkiego. Nie zmarnujcie tej szansy - po chwili wcisnęła nos rzeźby do środka, a ściana się otworzyła. Za nią znajdował się bardzo jasny, oszklony pokój z mnóstwem broni i ładunków wybuchowych. Byli zachwyceni tym widokiem. Nigdy jeszcze nie widzieli w jednym miejscu tyle broni.
- Mamo, skąd to wszystko masz?
- Uzbierało się przez kilkanaście lat. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie dzień w który ci się to wszystko przyda. Wiedziałam, że podążysz naszą ścieżką.
- ... Skąd?
- Jesteś zupełnie jak swój ojciec - nagłe łzy napłynęły jej do oczu. Spojrzała się na niego zaszklonymi oczami i uśmiechając się rzekła - Byłby z ciebie dumny - W tym momencie Kikwang'owi zachciało się płakać.
- Dobra, mamy broń, znamy miejsce, ale nie mamy planu - powiedziała Hyuna. Wszyscy spojrzeli się na Mir'a.
- Dlaczego się na mnie tak patrzycie?
- Bo ty zawsze podsuwasz jakiś pomysł - wyjaśnił Hyunseung.
- W tym momencie nic nie wymyślę.
- Pozwól, że ci pomogę - zaoferował się Seungho uderzając go w głowę.
- Ała! Zgłupiałeś do reszty?! To... Mam pomysł - cały dzień układali plan oraz szykowali się na akcję. Gdy nastał wieczór, a każdy z nich był już uzbrojony z zakrytymi twarzami do połowy czarnymi chustami, Biały Kieł wskoczył do jednego z aut i od razu pojechali w wyznaczone miejsce. Zaparkowali auto trochę dalej od budynku. Był to jeden z najwyższych, szklanych wieżowców w stolicy. Wielka korporacja. Weszli do budynku obok.  Pojechali windą na szczyt budynku. Gdy byli już na samej górze, jeszcze wbiegli schodami na dach.
- I co teraz? - zapytał Hyuseung.
- Skaczemy - wyjaśnił Mir. Jeden po drugim z chustami na twarzach rozpędzali się i przeskakiwali z dachu na dach. Po schodach zbiegli na dół i będąc już w środku zaczęli ostrożnie szukać Dongwoon'a. Idąc pustym korytarzem usłyszeli jakieś kroki. Stukot obcasów o podłogę. Wszyscy stanęli w gotowości. Przechodziła obok niska, drobna Koreanka ubrana  w białą koszulę i długą, czarną spódnicę. Miała okulary na nosie i spięte w koka włosy. Seungho złapał ją i mocno trzymając, żeby nie uciekała, zasłonił jej usta dłonią. Przestraszona wpatrywała się w Białego Kła.
- Nie krzycz, a nie zginiesz, rozumiesz? - zapytał Joon. Przytaknęła - Wiesz gdzie jest Dongwoon? - przytaknęła - Masz nas do niego zaprowadzić i bez żadnych ucieczek, rozumiesz? - przytaknęła. Seungho puścił ją, a ona zaczęła iść prowadząc ich przez korytarz. Nagle stanęli przed wielkimi, drewnianymi drzwiami.
- To tutaj - rzekła. Hyoseung kopnął w drzwi otwierając je. Wszyscy wbiegli do środka wymierzając w Dongwoon'a broń. Nagle zorientowali się, że wbili się na jakąś konferencję międzynarodową. W wielkiej sali siedzieli przy stołach przedstawiciele różnych krajów, a obok Dongwoon'a stała Gayoon.
- Och, Joon... co za miła niespodzianka. Dobrze cię znowu widzieć. Kikwang? Wyszedłeś z kicia? Jestem pod wrażeniem. Brawo!... Panie i panowie, oto przed wami Biały Kieł - wszyscy byli w szoku.
- Idziesz z nami Dongwoon! - krzyknął Seungho.
- Hyymm... nie. Nie chce mi się.
- Jesteś tego taki pewien? - zapytała Hyuna.
- Wy naprawdę nie jesteście świadomi tego w co się właśnie wpakowaliście? - zapytał rozbawiony - Przed wami Francja, Włochy, Hiszpania, Meksyk, Rosja, Chiny, Japonia, RPA oraz Arabia Saudyjska - nikt nie wiedział o co chodzi oprócz Joona, który dopiero się zorientował.
- O kurwa... - wszyscy przedstawiciele wraz z swoją załogą wyciągnęli broń i wymierzyli w stronę Białego Kła.
- Zły dzień sobie wybraliście. Jak zawsze macie pecha - wszyscy otworzyli ogień, a Biały Kieł zaczął chować się za szafami i stołami odpowiadając ogniem z ukrycia. Rozpoczęła się wielka strzelanina przy której zmarło kilka osób.
- Dongwoon! - zawołał Kikwang - Widzę, że z Yakuzy nikt nie przybył! Co? Znowu cię zignorowali? To w końcu normalne! Nigdy nie byli po twojej stronie! Ale chyba już się do tego przyzwyczaiłeś, prawda?! - zaczął się śmiać.
- Zamknij się! - krzyknął zdenerwowany. Nagle przestraszona Gayoon, która schowała się pod biurkiem dotknęła swojego pistoletu i spojrzała się na Dongwoon'a.
- Niech wszyscy przestaną strzelać! - krzyknęła Gayoon - Albo go zabiję! - wszyscy spojrzeli się na nią, jak jedną ręką trzyma za kołnierz Dongwoon'a, a w drugiej trzyma pistolet przyłożony do jego głowy. Wstrzymali ogień.
- Zdrajczyni! Jak mogłaś?! Ty suko!
- Zamknij się! Zawsze cię nienawidziłam! Od dłuższego czasu czekałam, jak wreszcie Biały Kieł przyjdzie po ciebie i cię zabiję. Joon... przepraszam cię za to, że cię zraniłam. Tak bardzo mi przykro z tego powodu. Nigdy na ciebie nie zasługiwałam. Przepraszam cię za wszystko. A dziś nadszedł dzień wolności! - wyciągnęła z kieszeni granat i strzeliła w rurę z gazem robiąc w niej dziurę. Gaz zaczął z niego uchodzić - Uciekajcie! - otworzyła granat i wsadziła go sobie w usta rozstawiając ręce na boki z przechyloną głową do tyłu.
- Przez okno! - krzyknął Mir. Cały Biały Kieł wyskoczył przez okno z ostatniego piętra. Po chwili nastąpił wybuch. Lecieli w dół widząc jak budynek rozlatuje się na kawałki. Nagle każdy z nich wyciągnął z kieszeni automatyczny pistolet z liną i strzelili w budynek, dzięki czemu liny wbiły się w ściany, a oni w padli przez okna do środka. Każdy z nich wpadł przez inne okno, do innych pomieszczeń oraz pięter. Ściany oraz sufit zawalały się, a ogień rozprzestrzeniał się po budynku w błyskawicznym tępię. Nagle pod wieżowiec podjechały radiowozy na wieść, że Biały Kieł jest w środku, a tuż po nich przyjechały karetki i straż pożarna.

  Mir przechodząc przez rozwalone ściany omijając ognia szukał pozostałych. Nagłe usłyszał jakieś krzyki.
- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
- Seungho?! Gdzie jesteś?!
- Podążaj za moim głosem! - Mir zaczął biec potykając się o wszystko. Nagle zobaczył zasypanego przyjaciela pod stertą gruzu.
- Seungho! - podbiegł szybko.
- Jak dobrze, że mnie znalazłeś. Wyciągnij mnie spod tego.
- Jasne - Mir zaczął ściągać z Seungho cegły, kawałki szła oraz tynk. Trujące opary roznosiły się w powietrzu, było coraz goręcej, a ognia wciąż przybywało. Gdy odkrył już przyjaciela zobaczył, że jego ręka leży przygnieciona pod wielkimi kawałkami sufitu. Mir próbował je ściągnąć, lecz na próżno.
- Nie dam rady. Są za ciężkie.
- Idź Mir.
- Co?
- Powiedziałem idź.
- Mam cię tutaj zostawić samego?
- Ratuj się. Mnie i tak już nie uratujesz. Budynek zaraz się zawali. Musisz uciekać.
- Nie zostawię cię tutaj samego, rozumiesz? Jesteś moim przyjacielem. Nie dam ci zginąć, rozumiesz? - łzy napłynęły mu do oczu.
- Musisz żyć Mir! Uciekaj stąd!
- Nie! Nie zostawię cię! Jeżeli masz zginąć, to zginiemy razem! Jesteś moim przyjacielem! Jesteś bratem - płakał siłując się z kawałkami gruzu przygniatającego rękę Seungho. Tym czasem Hyuna leżała w budynku pod stertą gruzu nie mogąc się ruszać ledwo co oddychając.
- Pomocy! -krzyczała - Słyszy mnie ktoś? - nagle zobaczyła z daleka leżącego Hyoseung'a pod gruzem.
- Hyoseung! Oppa! Słyszysz mnie? Odezwij się! - chłopak nie ruszał się. Nagle łzy napłynęły do ich oczu widząc przygniecionego ukochanego, a wśród nich wszędzie był ogień.
- Hyuna? - wyszeptał na tyle głośno, że to usłyszała.
- Hyoseung! Słyszysz mnie?! Tutaj jestem! - chłopak ledwo co podniósł głowę do góry i spojrzał się na dziewczynę.
- Skarbie - powiedział - Nie mogę się ruszyć - rozpłakała się.
- My tu zginiemy oppa.
- Wiem.
- Nie chcę umierać.
- Nie umrzemy. Przeżyjemy to. Jak wyjdziemy z tego... to czy... wyjdziesz za mnie? - nie spodziewała  się tego. Uśmiechnęła się przez łzy szczęśliwa.
- Tak, oppa. Chcę przeżyć z tobą całe moje życie.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham - w tym momencie mogli wyciągnąć tylko do siebie ręce i dotknął się jedynie koniuszkami palców.
- Boję się.
- Nie masz czego. Jestem przy tobie. Jak z tego wyjdziemy, to zamieszkamy razem z daleka od miasta w dużym domu. Skończysz studia, tak jak zawsze tego chciałaś i będziemy mieć gromadkę dzieci - płakała jeszcze bardziej, bo wiedziała, że tego nie dożyje.
 
  Tym czasem już brudna i kulejąca Zinger wędrowała wśród rozwalonych pomieszczeń unikając ognia.
- Yoseob! - krzyczała rozpaczając, lecz nawet nic nie usłyszała. Była na pierwszym piętrze. Pod wszystkimi. Nagle przez wybite okno usłyszała skomlenie. Zmęczona podeszła powoli do okna i zobaczyła leżącego na ziemi Yoseoba. Kiedy wszyscy wyskoczyli z powrotem do budynku, dzięki liną, lina Yoseoba przerwała się w połowie lotu i spadł na beton. Przerażona ledwo wybiegła z budynku i podbiegła do ukochanego.
- Yoseob! Oppa! - rzuciła się przed nim na kolana - Skarbie wszystko w porządku? Co się stało? Spadłeś? - przytaknął. Łzy napłynęły jej do oczu - Możesz się ruszać? Podniosę cię. Muszę cię stąd zabrać - podczas próby podniesienia ukochanego, Yoseob jęknął z bólu. Nie mógł się ruszać. Wszystkie jego kości były połamane.
- Nie mogę cię tutaj tak zostawić. Potrzebujesz lekarza. Wezwę pomoc - już miała ruszyć, lecz złapał ją za dłoń i zatrzymał, jakby nalegał, żeby została - Słyszałam karetkę. Muszą być za budynkiem. Pobiegnę szybko po lekarza i zaraz wrócę, rozumiesz? - jedyną władającą ręką wciąż ją mocno trzymał za dłoń i patrzył się na nią dziwnym wzrokiem.
- Nie martw się oppa. Będziesz żyć, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - łzy napłynęły mu do oczu. Kiedy to zobaczyła rozpłakała się jeszcze bardziej - Nie, nie. Proszę nie płacz. Wiem o czym teraz myślisz. Nie umrzesz, rozumiesz? Będziesz żyć. Ty musisz żyć - pocałowała go swymi brudnymi od popiołu ustami - Będzie dobrze. Nie patrz się tak na mnie. Nie możesz mnie zostawić! - nagle krew wypłynęła mu z ust. Najprawdopodobniej kości przebiły jego wnętrzności.
- Nie! Yoseob, skarbie - wycierała krew dłonią, lecz jej wciąż narastało. W pewnym momencie swoją prawą ręką dotknął swojej lewej piersi, a następnie powolnym ruchem ledwo dotknął jej lewej piersi.
- Ja też cię kocham Yoseob - uśmiechnęła się przez łzy.
- Ręce do góry! - usłyszeli za plecami Zinger z daleka. Był to policjant wymierzający pistolet w dziewczynę, lecz Zinger nawet się nie poruszyła. Wciąż uśmiechnięta głaskała zakrwawiony policzek ukochanego patrząc jak dławi się własną krwią. Pomimo tego, że umierał czuł się szczęśliwy, że mógł z nią być. Usłyszeli ponownie krzyk:
- Ręce do góry bo strzelam!
- Tak bardzo cię kocham oppa - nagle można było usłyszeć strzał. Kula przebiła klatkę piersiową dziewczyny na wylot. Przez uderzenie wygięła się w łuk do tyłu od strzału. Zerknęła na spływającą krew po jej ciele, a następnie spojrzała na wpatrujące się w nią oczy ukochanego.
- Będziemy żyć... ukochany - wyszeptała i po chwili upadła nieżywa na zmarłe ciało ukochanego.



 Hyosung ranna przechodziła przez korytarze szukając wyjścia. Była na trzecim piętrze.
- Hyosung? - usłyszała za sobą.
- Mama? - zapytała zdziwiona widząc matkę z złamaniem otwartym - Mamo! - podbiegła do niej - O mój boże! Co ty tutaj robisz?
- Wiedziałam, że tutaj będziecie. Nie pamiętasz co ci wcześniej powiedziałam? ... To, że was dopadnę... ale nie dlatego wbiegłam do płonącego budynku. Szukałam cię. Bałam się o ciebie... przepraszam. Przepraszam cię za wszystko.
- Ja też cię przepraszam. Nie chciałam cię skrzywdzić. Przecież wiesz, że cię kocham.
- Też cię kocham Hyosung. Jesteś moją córką.
- Musimy stąd uciekać. Ten budynek się zaraz zawali.
- Masz rację - złapała matkę pod pachę i zaczęła iść w stronę schodów, lecz przez ogień schody rozwaliły się - Nie ma schodów. Nie wyjdziemy stąd. I co teraz? - za nimi znajdowało się okno. Hyosung podeszła wraz z matką pod okno. Japonka wychyliła się i zobaczyła straż pożarną.
- Hej! Tutaj! Pomocy! - zaczęła krzyczeć. Strażacy rozłożyli wielki, dmuchany materac.
- Nie damy rady was zabrać! Musicie skakać! - Hyosung posadziła matkę na parapecie.
- Nie skoczę bez ciebie.
- Nie martw się mamo. Skoczę zaraz po tobie - wypchnęła matkę. Pani Jeon wylądowała bezpiecznie na dmuchanym materacu.
- Hyosung! Teraz ty! - już miała wyskoczyć, lecz nagle usłyszała jakieś wołanie o pomoc. Był to Joon. Nie mogła go tam zostawić. Wróciła się, pomimo tego, że wiedziała, że może zginąć.
- Changsun! Changsun, gdzie jesteś?! - krzyczała ranna idąc między ogniem.
- Hyosung! - podbiegł do dziewczyny przytulając ją - Myślałem, że cię nie znajdę.
- Gdzie reszta?
- Nie wiem. Nikogo nie spotkałem.
- Musimy iść. Budynek zaraz się zawali. Tam za oknem czeka pomoc. Musimy uciekać.
- Biegnijmy - już mieli ruszać, gdy nagle ogień ich otoczył, a w podłodze zrobiła się jedna, wielka dziura - I co teraz?
- Nie wiem. Tam niczego nie ma?
- Schody się zawaliły.
- Jesteśmy w pułapce.
- Spłoniemy żywcem.
- Przepraszam cię Hyosung za to, że cię w to wpakowałem.
- Nie przepraszaj mnie. To nie twoja wina. Ja sama chciałam przystąpić do Białego Kła, pomimo twojego sprzeciwu, ale się nie posłuchałam.
- Mogłem wtedy coś zrobić. Nie pozwolić ci.
- Ale stało się. Nie odmienimy tego. Musisz wiedzieć, że i tak niczego nie żałuję. Niczego bym nie zmieniła. Nawet tego, że umrzemy.
- Już ci mówiłem, że jeżeli mamy umrzeć, to razem. Kocham cię.
- Ja też cię kocham Joon - złączyli się w pocałunku, a budynek zawalił się na nich. Z wieżowca została tylko kupa gruzu.

 Załamana matka Jeon rozpłakała się krzycząc z rozpaczy za swoją córką. Przez cały miesiąc strażacy szukali zwłok wśród zawalonego budynku, lecz nic nie znaleźli. Lekarze stwierdzili, że zanim budynek się zawalił przez szybkość narastającego ognia zdążyli się wcześniej usmażyć i zostać popiołem. Nikt nigdy nie znalazł ciał członków Białego Kła.

 Tego samego miesiąca, podczas poszukiwań, daleko za miastem Seul odbył się pogrzeb Zinger i Yoseob'a. Na pogrzeb przybyli wszyscy znajomi wraz z resztą Białego Kła. Wszyscy wyszli z tego cało. Gdy wieżowiec się zawalił, Yakuza zdążył ich stamtąd zebrać zanim zajęła się tym policja i straż pożarna. Yakuza jest ogromnym gankiem działającym na całym świecie nawet w Seulu. Kiedy dowiedzieli się, że Biały Kieł jest w niebezpieczeństwie od razu rzucili się im na ratunek. Nikt nie wie, że przeżyli. Jedynie na ciele Kikwang'a zostały duże blizny po poparzeniach, a Seungho stracił rękę. Wszyscy opłakiwali Zinger i Yoseob'a. Postanowili, że pochowią ich razem. Gdy pogrzeb się skończył Seungho, Mir, Hyuna, Kikwang, Hyoseung, Joon oraz Hyosung w czarnych strojach odchodzili spacerem.
- A więc nikt nie wie, że przeżyliśmy - powiedział Seungho.
- Co teraz zrobimy? - zapytała Hyuna.
- Nic -odrzekł Joon - Wreszcie mamy święty spokój. Teraz możemy w końcu zająć się własnym życiem. To koniec - wszyscy odeszli w swoją stronę żegnając się na koniec.

 
 "Widzę długie i szczęśliwe życie u ukochanego z młodych lat i dwójkę dzieci "
 
" Widzę... ognisty wieczór, który zakończy wszystko. W dalekiej przyszłości ten dzień nastąpi, będziesz smutna, lecz twój smutek przerodzi się w radość i miłość."
 
"Widzę... więzienie i gruz. Czeka cię długie i szczęśliwe życie, lecz niebezpieczne. Nadejdzie dzień w który zakończy się wszystko co złe. "
 
"Stracisz rzecz, która jest dla ciebie bardzo ważna i niezbędna do życia."
 
"Umrzesz młodo, ale szczęśliwie."



















KONIEC








*****************
Przyznaję się bez bicia, że kiedy pisałam ten ostatni rozdział, to pisałam go przez łzy. Za bardzo się do nich przyzwyczaiłam. Mam nadzieję, że się podobało i będziecie czytaj dalsze moje opowiadania.

















































































































































środa, 10 grudnia 2014

Urodziny :D

Czy byłby ktoś chętny do napisania dla mnie kartki urodzinowej?
Swoje urodziny prawdopodobnie znowu spędzę sama bez nikogo. Bez tortu urodzinowego, ani prezentów. Dlatego pomyślałam sobie, że może chociaż od was coś dostanę. Oczywiście, bóg wie czego nie wymagam. Marzą mi się tylko kartki urodzinowe od czytelniczek. Chyba zwykła karka papieru z życzeniami nie jest czymś wymagającym, prawda? Dzięki tym kartką na pewno moi rodzice wreszcie doceniliby moją ciężką pracę, którą w...kładam w ten blog. Więc, czy byłby ktoś chętny? Oczywiście, to nie jest obowiązkowe, więc nikogo do niczego nie zmuszam. To raczej dla osób chętnych. Na początku chciałam się was o to zapytać zanim zajmę się organizacją tego. Jeżeli w ogóle będzie co organizować.
Jeżeli będzie ktoś chciał, to proszę o komentarz pod postem. Jeżeli uważacie, że nie będziecie brały udziału, to też bym prosiła o komentarz pod postem. Chciałabym się mniej więcej zorientować co i jak. I czy chcielibyście, żeby powstało wydarzenie na facebook'u, żebym mogła tam wszystko, jakby co wytłumaczyć itp.?


niedziela, 7 grudnia 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 23

 Trzy dni później exo miało występować na Music Bank z piosenką Growl. Wstali bardzo wcześnie rano i pojechali do wytwórni. Tam stylistki ułożyły im włosy i pomalowały. Staff wszystko spakował do walizek i vanami pojechali na występ. Przepychając się przez fanki dotarli do środka budynku, gdzie w garderobie przebrali się i poprawili im fryzury. Tego dnia, przybyło bardzo mało ochroniarzy z różnych wytwórni, więc Amanda musiała pilnować również inne zespoły wraz z resztą, garstką ochroniarzy. Staff zażądał, żeby żadna gwiazda nie może przebywać  na korytarzach, ponieważ jest duże podobieństwo, że szalone fanki wejdą do budynku. Zmęczona Amanda patrolując korytarze zobaczyła z daleka stojącego Zelo z B.A.P wraz z Himchan'em. Podeszła do nich.
- Macie teraz występ?
- Nie - odpowiedział Zelo.
- Więc muszę was poprosić o to, żebyście opuścili korytarz i wrócili do swojej garderoby.
- Coś się stało? - zapytał Himchan spoglądając na jej plakietkę z imieniem - Amando?
- Dzisiejszego dnia jest mało ochroniarzy w budynku, dlatego to dla waszego bezpieczeństwa. Proszę wrócić do swojej garderoby - przytaknęli po czym odeszli. Idąc dalej zauważyła Ravi'ego i N z VIXX - Przepraszam bardzo - zawołała idąc w ich stronę. Chłopcy widząc ją, powiedzieli:
- Znowu ochrona? - i rzucili się do ucieczki. Amanda stała jak osłupiona nie rozumiejąc ich zachowania, lecz po chwili pobiegła za nimi - Stójcie! Zatrzymajcie się! - nie słuchali jej. Byli bardzo szybcy. Nie spodziewała się tego. Nagle N gwałtownym ruchem odsunął stół blokując przejście. Dziewczyna widząc to w biegu podparła się lewą ręką o stolik i przeskoczyła go biegnąc dalej.
- Dobra jest - rzekł Ravi. Przyspieszając wskoczyła na plecy Ravi'ego przewracając go. N uciekał dalej. Po chwili wyciągnęła z kieszeni pałkę i rzuciła nią uderzając piosenkarza w plecy. Z bólu przewrócił się. Miał wstać i biec dalej, kiedy nagle usiadła na plecach Rav'iego wyciągając pistolet i wymierzając w N.
- Nawet nie próbuj uciekać.
- Słuchaj tego co mówi. Ma broń.
- N odwrócić się do nas przodem i ręce za głowę! Obydwoje! ALE TO JUŻ! - zrobili co kazała.
- My nic nie zrobiliśmy - tłumaczył N.
- Właśnie, nie zabijaj nas.
- Cisza! - zamknęli się - Dlaczego uciekaliście i co robiliście na korytarzu?
- Poszliśmy się tylko przejść, bo w garderobie jest nudno - tłumaczył Ravi.
- Uciekaliśmy, bo nie chcieliśmy tam wracać.
- Macie teraz występ?
- Nie, jeszcze nie.
- Dobrze - zeszła z rapera i pomogła mu wstać - Muszę was poprosić, żebyście wrócili do garderoby, dla własnego dobra. Dzisiaj na korytarzu nie jest bezpiecznie.
- Dobrze, to my wrócimy. Chodź hyung.
- Nie tak szybko! Zaprowadzę was tam.
- Nie trzeba. Damy sobie radę.
- Skąd będę później miała pewność, że dotarliście? Idziemy razem i bez dyskusji.
- Ale schowaj broń - wskazał na pistolet N.
- Ach, no tak. Pewnie - schyliła głowę, żeby schować broń. Kiedy nagle zobaczyła, że ich już nie ma obok niej, tylko szybko biegną przed siebie. Nie wzruszona wyciągnęła z powrotem pistolet i strzeliła w sufit. Obydwoje przestraszeni, nagle się zatrzymali i od razu położyli ręce za głowę.  Odwrócili się i głupkowato zaczęli się uśmiechać.
- To idziemy razem? - zapytali w tym samym momencie. Zaczęła się śmiać. Wbrew pozorom całą drogę rozmawiali i śmiali się. 15 minut później exo weszło na scenę i zaczęli tańczyć oraz śpiewać do growl. Po chwili przyszedł kolejny zespół, który miał występować tuż po nich.
- Noona? - usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła BTS.
- Cześć Amando~ - przywitał się Rapmon, a tuż za nich reszta. Była bardzo zdziwiona, że ją pamiętali. Przecież było tam tyle fanek.
- Pracujesz tutaj? - zapytał Suga.
- Nie. Jestem ochroniarzem w SM i opiekuję się exo. Teraz pomagam tylko w ochronie innych zespołów ze względu na małą ilość ochrony. Będziecie teraz występować? - zapytała.
- Tak - rzekł uśmiechnięty V.
- Nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze. Źle się czujesz? - zapytał Kookie.
- N-nie, ze mną wszystko w porządku. Może troszkę się dzisiaj nie wyspałam, ale tak to wszystko dobrze.
- Powinnaś odpocząć - powiedział J-hope.
- Odpocznę po powrocie do domu.
- A co jak zasłabniesz? Musisz usiąść - rzekł Jin.
- Ja się tym zajmę - zgłosił się na ochotnika Jimin uroczo się uśmiechając. Wziął dziewczynę na rękę i posadził na krześle, a po chwil Rapmon wręczył jej papierowy kubek gorącej kawy. Była zaskoczona.
- D-dziękuję - upiła łyk kawy - Jesteście bardzo mili.
- Po prostu dbamy o swoje fanki - powiedział V robiąc aegyo rozśmieszając Amandę.
- BTS wchodzicie teraz na scenę - powiedział jeden facet z staffu. Przytaknęli. Przegnali się z Amandą machając jej i kłaniając się.

 
 
* Jacy oni kochani ( Amanda)*
 
 Po chwili ze sceny zeszło exo. Zmęczeni wzięli ręczniki i butelki zimnej wody idąc w stronę garderoby nie zauważając Amandy.
 
 
* Dobrze, że o mnie chociaż pamiętają ( Amanda)*
 
 
 Wstała i poszła za nimi. Po zakończeniu Music Bank przebrali się, spakowali i wyszli z garderoby idąc w stronę wyjścia. Kiedy menadżer podpisywał jakiś papierek przy administracji, przez korytarz przechodziło VIXX.
- Cześć Amanda! - słysząc żegnanie za plecami odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego Ravi'ego z N.
- Cześć chłopcy! - ukłoniła się i pomachała im na pożegnanie.
- Skąd ich znasz? - zapytał zaciekawiony Tao.
- To dosyć długa historia - zaśmiała się. Kiedy było już wszystko załatwione ruszyli w stronę wyjścia. Przez tłum szalonych fanek i ograniczoną ilość ochroniarzy, ciężko im było przedostać się do vanu. Dziewczyny ciągle ich popychały, a w szczególności Amandę, która się na nie wydzierała, że się ogarnęły, bo i tak nie mają u nich szans. Po chwili jedna z nich uderzyła Amandę przecinając jej policzko do krwi. Zezłoszczony Sehun dotknął ramienia Amandy, pytając:
- Wszystko w porządku?
- Tak. Jak ja ją zaraz zabi...!
- Jak ty się zachowujesz?! - krzyknął Sehun na fankę, która ją uderzyła przez co zrobiło się jej głupio. Zdenerwowany złapał Amandę za rękę i rozpychając fanki prowadził ją w stronę auta. Trzymał ją tak mocno, jakby bał się, że zaraz ją zgubi w tłumie. Otworzył drzwi vanu i kazał jej usiąść.
- Boli noona? - zapytał troskliwie głaszcząc jej drugie policzko.
- N-nie - zająkał się czerwieniąc ze wstydu. Po chwili weszła reszta zgrai wraz z menadżerem i odjechali. Sehun oczywiście dostał niezły opieprz od menadżera, lecz Amanda broniła go. Wieczorem chłopcy zrobili sobie czas wolny. Jedni zostali w dormie oglądając telewizję, słuchając muzyki albo czytając książki, a drudzy poszli na rowery. Xiumin, Sehun, Luhan i Lay nakłonili Amandę żeby poszła z nimi. Cały czas męcząc ją w końcu się zgodziła już nie mogąc ich słuchać. Ubrała się i wyszła z nimi.
- Ale ja... nie umiem jeździć na rowerze - powiedziała Wszyscy spojrzeli się na nią ze zdziwieniem.
- Jak to? - zapytał Lay.
- Nikt mnie nigdy nie nauczył - Luhan już miał coś powiedzieć, gdy nagle Sehun mu się wciąż w słowa.
- Nie szkodzi. Pojedziemy razem.
- Razem? - zapytała zdziwiona.
- Tak - uśmiechnął się - Siadasz? - wszyscy zasiedli na rowery i pojechali. Pojechali do parku, gdzie o tej godzinie było już późno. Było naprawdę zabawnie. Nagle musieli zjechać z górki.
- Sehun nie rób tego.
- Trzymaj się mocno.
- Nieee! - zaczęła krzyczeć mocno przytulając się do pleców młodszego przez co reszta zaczęła się śmiać. Kiedy już zjechali na dół, a inny ich wyprzedzili, Sehun skręcił w inną stronę.
- Co ty robisz?
- Jadę.
- Ale przecież oni pojechali w inną stronę.
- Chciałbym z tobą chwilę pojeździć. Nie obrazisz się?
- Nie - w tym momencie reszta zauważyła, że brakuje Sehun'a i Amandy.
- Gdzie oni są? - zapytał zdziwiony Lay.
- Nie martwcie się o nich. Są dorośli. Dadzą sobie radę - mówił Xiumin - Jedziemy? - zapytał. Przytaknęli, lecz Luhan był bardzo zły tą sytuacja.
- Wszystko w porządku Luhan? - zapytał Xiumin.
- T-tak, wszystko w porządku - Tym czasem Amanda jechała z Sehunem wzdłuż rzeki. Uspokojona objęła go i położyła głowę na jego plecach wywołując u niego uśmiech na twarzy. Ich sylwetki odbijały się w tafli wody wraz z księżycem. Panowała idealna cisza. Jedynie od czasu do czasu można było usłyszeć śpiew ptaków, a światła lamp ulicznych oświetlały im drogę. 5 minut później wjechali na most zatrzymując się na nim. Zsiedli z roweru i stanęli przy barierce. Sehun obserwował Amandę jak ta bez słowa wpatrywała się w horyzont. Po chwili czule pocałował ją w policzek. Zaskoczona dotknęła swojej twarzy i odwróciła się patrząc na uśmiechniętego chłopaka, który wpatrywał się w wodę. Zawstydziła się. Nie spodziewała się tego.
- S-sehun - zająkała się - Ja...
- Lubię cię - zatkało ją - Od samego początku... bardzo cię lubię.
- Nie wiem co powiedzieć - wyszeptała - Myślę, że... to nie wyjdzie między nami - jego uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. Nerwowo przełknął ślinę patrząc się na dziewczynę.