Translate

sobota, 13 grudnia 2014

Dziewczyna Gangstera: Przepowiednia się spełniła Rozdział 28 THE END





Pomimo, że minął już okrągły miesiąc od zamieszkania Białego Kła w rezydencji Kikwang'a, to wciąż poszukiwali Dongwoon'a, by wszystko zakończyć. Kiedy wszyscy razem siedzieli w salonie i obmyślali nowy plan, nagle do pomieszczenia wpadł Seungho. Wszyscy spojrzeli się na niego oczekując jego wieści. Wtedy Joon zapytał:

- I jak? Informacja potwierdzona? - przytaknął zdyszany. Nie mogli w to uwierzyć. Poczuli ulgę i szczęście. Wreszcie udało im się odnaleźć kryjówkę Dongwoon'a.
- Więc jak? - podskoczył podekscytowany Kikwang - Biały Kieł znów wkracza do akcji? - zapytał oczekując odpowiedzi od lidera. Wszyscy spojrzeli się pytająco na Joon'a.
- A jak myślisz? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie z lekkim uśmieszkiem. Wszyscy już wiedzieli jaka jest odpowiedź uśmiechając się znacząco.
- I to ja rozumiem stary! Biały Kieł znów wkracza do gry! - przybili sobie piątkę.
- Czy ja dobrze usłyszałam? - zapytała zaskoczona matka Kikwang'a, która w tym momencie stanęła w progu - Szykujecie się na nową akcję? Po tym wszystkim?!
- Mamo... odnaleźliśmy w końcu kryjówkę Dongwoon'a. Możemy go zaatakować, a on nawet się nie zorientuję. Nie możemy się teraz wycofać - po tych słowach stała bez słowa. Po krótkiej ciszy powiedziała:
- Chodźcie za mną... wszyscy - odwróciła się i zaczęła iść, a reszta ruszyła za nią. Szli przez długi korytarz pełen pięknych obrazów. Nagle skręcili w prawą stronę, lecz napotkał ich ślepy zaułek. Kobieta nagle się zatrzymała i odwróciła gwałtownie.
-  Nie możecie przez cały czas się ukrywać i uciekać. Musicie działać. Los dał wam szansę na zakończenie tego wszystkiego. Nie zmarnujcie tej szansy - po chwili wcisnęła nos rzeźby do środka, a ściana się otworzyła. Za nią znajdował się bardzo jasny, oszklony pokój z mnóstwem broni i ładunków wybuchowych. Byli zachwyceni tym widokiem. Nigdy jeszcze nie widzieli w jednym miejscu tyle broni.
- Mamo, skąd to wszystko masz?
- Uzbierało się przez kilkanaście lat. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie dzień w który ci się to wszystko przyda. Wiedziałam, że podążysz naszą ścieżką.
- ... Skąd?
- Jesteś zupełnie jak swój ojciec - nagłe łzy napłynęły jej do oczu. Spojrzała się na niego zaszklonymi oczami i uśmiechając się rzekła - Byłby z ciebie dumny - W tym momencie Kikwang'owi zachciało się płakać.
- Dobra, mamy broń, znamy miejsce, ale nie mamy planu - powiedziała Hyuna. Wszyscy spojrzeli się na Mir'a.
- Dlaczego się na mnie tak patrzycie?
- Bo ty zawsze podsuwasz jakiś pomysł - wyjaśnił Hyunseung.
- W tym momencie nic nie wymyślę.
- Pozwól, że ci pomogę - zaoferował się Seungho uderzając go w głowę.
- Ała! Zgłupiałeś do reszty?! To... Mam pomysł - cały dzień układali plan oraz szykowali się na akcję. Gdy nastał wieczór, a każdy z nich był już uzbrojony z zakrytymi twarzami do połowy czarnymi chustami, Biały Kieł wskoczył do jednego z aut i od razu pojechali w wyznaczone miejsce. Zaparkowali auto trochę dalej od budynku. Był to jeden z najwyższych, szklanych wieżowców w stolicy. Wielka korporacja. Weszli do budynku obok.  Pojechali windą na szczyt budynku. Gdy byli już na samej górze, jeszcze wbiegli schodami na dach.
- I co teraz? - zapytał Hyuseung.
- Skaczemy - wyjaśnił Mir. Jeden po drugim z chustami na twarzach rozpędzali się i przeskakiwali z dachu na dach. Po schodach zbiegli na dół i będąc już w środku zaczęli ostrożnie szukać Dongwoon'a. Idąc pustym korytarzem usłyszeli jakieś kroki. Stukot obcasów o podłogę. Wszyscy stanęli w gotowości. Przechodziła obok niska, drobna Koreanka ubrana  w białą koszulę i długą, czarną spódnicę. Miała okulary na nosie i spięte w koka włosy. Seungho złapał ją i mocno trzymając, żeby nie uciekała, zasłonił jej usta dłonią. Przestraszona wpatrywała się w Białego Kła.
- Nie krzycz, a nie zginiesz, rozumiesz? - zapytał Joon. Przytaknęła - Wiesz gdzie jest Dongwoon? - przytaknęła - Masz nas do niego zaprowadzić i bez żadnych ucieczek, rozumiesz? - przytaknęła. Seungho puścił ją, a ona zaczęła iść prowadząc ich przez korytarz. Nagle stanęli przed wielkimi, drewnianymi drzwiami.
- To tutaj - rzekła. Hyoseung kopnął w drzwi otwierając je. Wszyscy wbiegli do środka wymierzając w Dongwoon'a broń. Nagle zorientowali się, że wbili się na jakąś konferencję międzynarodową. W wielkiej sali siedzieli przy stołach przedstawiciele różnych krajów, a obok Dongwoon'a stała Gayoon.
- Och, Joon... co za miła niespodzianka. Dobrze cię znowu widzieć. Kikwang? Wyszedłeś z kicia? Jestem pod wrażeniem. Brawo!... Panie i panowie, oto przed wami Biały Kieł - wszyscy byli w szoku.
- Idziesz z nami Dongwoon! - krzyknął Seungho.
- Hyymm... nie. Nie chce mi się.
- Jesteś tego taki pewien? - zapytała Hyuna.
- Wy naprawdę nie jesteście świadomi tego w co się właśnie wpakowaliście? - zapytał rozbawiony - Przed wami Francja, Włochy, Hiszpania, Meksyk, Rosja, Chiny, Japonia, RPA oraz Arabia Saudyjska - nikt nie wiedział o co chodzi oprócz Joona, który dopiero się zorientował.
- O kurwa... - wszyscy przedstawiciele wraz z swoją załogą wyciągnęli broń i wymierzyli w stronę Białego Kła.
- Zły dzień sobie wybraliście. Jak zawsze macie pecha - wszyscy otworzyli ogień, a Biały Kieł zaczął chować się za szafami i stołami odpowiadając ogniem z ukrycia. Rozpoczęła się wielka strzelanina przy której zmarło kilka osób.
- Dongwoon! - zawołał Kikwang - Widzę, że z Yakuzy nikt nie przybył! Co? Znowu cię zignorowali? To w końcu normalne! Nigdy nie byli po twojej stronie! Ale chyba już się do tego przyzwyczaiłeś, prawda?! - zaczął się śmiać.
- Zamknij się! - krzyknął zdenerwowany. Nagle przestraszona Gayoon, która schowała się pod biurkiem dotknęła swojego pistoletu i spojrzała się na Dongwoon'a.
- Niech wszyscy przestaną strzelać! - krzyknęła Gayoon - Albo go zabiję! - wszyscy spojrzeli się na nią, jak jedną ręką trzyma za kołnierz Dongwoon'a, a w drugiej trzyma pistolet przyłożony do jego głowy. Wstrzymali ogień.
- Zdrajczyni! Jak mogłaś?! Ty suko!
- Zamknij się! Zawsze cię nienawidziłam! Od dłuższego czasu czekałam, jak wreszcie Biały Kieł przyjdzie po ciebie i cię zabiję. Joon... przepraszam cię za to, że cię zraniłam. Tak bardzo mi przykro z tego powodu. Nigdy na ciebie nie zasługiwałam. Przepraszam cię za wszystko. A dziś nadszedł dzień wolności! - wyciągnęła z kieszeni granat i strzeliła w rurę z gazem robiąc w niej dziurę. Gaz zaczął z niego uchodzić - Uciekajcie! - otworzyła granat i wsadziła go sobie w usta rozstawiając ręce na boki z przechyloną głową do tyłu.
- Przez okno! - krzyknął Mir. Cały Biały Kieł wyskoczył przez okno z ostatniego piętra. Po chwili nastąpił wybuch. Lecieli w dół widząc jak budynek rozlatuje się na kawałki. Nagle każdy z nich wyciągnął z kieszeni automatyczny pistolet z liną i strzelili w budynek, dzięki czemu liny wbiły się w ściany, a oni w padli przez okna do środka. Każdy z nich wpadł przez inne okno, do innych pomieszczeń oraz pięter. Ściany oraz sufit zawalały się, a ogień rozprzestrzeniał się po budynku w błyskawicznym tępię. Nagle pod wieżowiec podjechały radiowozy na wieść, że Biały Kieł jest w środku, a tuż po nich przyjechały karetki i straż pożarna.

  Mir przechodząc przez rozwalone ściany omijając ognia szukał pozostałych. Nagłe usłyszał jakieś krzyki.
- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!
- Seungho?! Gdzie jesteś?!
- Podążaj za moim głosem! - Mir zaczął biec potykając się o wszystko. Nagle zobaczył zasypanego przyjaciela pod stertą gruzu.
- Seungho! - podbiegł szybko.
- Jak dobrze, że mnie znalazłeś. Wyciągnij mnie spod tego.
- Jasne - Mir zaczął ściągać z Seungho cegły, kawałki szła oraz tynk. Trujące opary roznosiły się w powietrzu, było coraz goręcej, a ognia wciąż przybywało. Gdy odkrył już przyjaciela zobaczył, że jego ręka leży przygnieciona pod wielkimi kawałkami sufitu. Mir próbował je ściągnąć, lecz na próżno.
- Nie dam rady. Są za ciężkie.
- Idź Mir.
- Co?
- Powiedziałem idź.
- Mam cię tutaj zostawić samego?
- Ratuj się. Mnie i tak już nie uratujesz. Budynek zaraz się zawali. Musisz uciekać.
- Nie zostawię cię tutaj samego, rozumiesz? Jesteś moim przyjacielem. Nie dam ci zginąć, rozumiesz? - łzy napłynęły mu do oczu.
- Musisz żyć Mir! Uciekaj stąd!
- Nie! Nie zostawię cię! Jeżeli masz zginąć, to zginiemy razem! Jesteś moim przyjacielem! Jesteś bratem - płakał siłując się z kawałkami gruzu przygniatającego rękę Seungho. Tym czasem Hyuna leżała w budynku pod stertą gruzu nie mogąc się ruszać ledwo co oddychając.
- Pomocy! -krzyczała - Słyszy mnie ktoś? - nagle zobaczyła z daleka leżącego Hyoseung'a pod gruzem.
- Hyoseung! Oppa! Słyszysz mnie? Odezwij się! - chłopak nie ruszał się. Nagle łzy napłynęły do ich oczu widząc przygniecionego ukochanego, a wśród nich wszędzie był ogień.
- Hyuna? - wyszeptał na tyle głośno, że to usłyszała.
- Hyoseung! Słyszysz mnie?! Tutaj jestem! - chłopak ledwo co podniósł głowę do góry i spojrzał się na dziewczynę.
- Skarbie - powiedział - Nie mogę się ruszyć - rozpłakała się.
- My tu zginiemy oppa.
- Wiem.
- Nie chcę umierać.
- Nie umrzemy. Przeżyjemy to. Jak wyjdziemy z tego... to czy... wyjdziesz za mnie? - nie spodziewała  się tego. Uśmiechnęła się przez łzy szczęśliwa.
- Tak, oppa. Chcę przeżyć z tobą całe moje życie.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham - w tym momencie mogli wyciągnąć tylko do siebie ręce i dotknął się jedynie koniuszkami palców.
- Boję się.
- Nie masz czego. Jestem przy tobie. Jak z tego wyjdziemy, to zamieszkamy razem z daleka od miasta w dużym domu. Skończysz studia, tak jak zawsze tego chciałaś i będziemy mieć gromadkę dzieci - płakała jeszcze bardziej, bo wiedziała, że tego nie dożyje.
 
  Tym czasem już brudna i kulejąca Zinger wędrowała wśród rozwalonych pomieszczeń unikając ognia.
- Yoseob! - krzyczała rozpaczając, lecz nawet nic nie usłyszała. Była na pierwszym piętrze. Pod wszystkimi. Nagle przez wybite okno usłyszała skomlenie. Zmęczona podeszła powoli do okna i zobaczyła leżącego na ziemi Yoseoba. Kiedy wszyscy wyskoczyli z powrotem do budynku, dzięki liną, lina Yoseoba przerwała się w połowie lotu i spadł na beton. Przerażona ledwo wybiegła z budynku i podbiegła do ukochanego.
- Yoseob! Oppa! - rzuciła się przed nim na kolana - Skarbie wszystko w porządku? Co się stało? Spadłeś? - przytaknął. Łzy napłynęły jej do oczu - Możesz się ruszać? Podniosę cię. Muszę cię stąd zabrać - podczas próby podniesienia ukochanego, Yoseob jęknął z bólu. Nie mógł się ruszać. Wszystkie jego kości były połamane.
- Nie mogę cię tutaj tak zostawić. Potrzebujesz lekarza. Wezwę pomoc - już miała ruszyć, lecz złapał ją za dłoń i zatrzymał, jakby nalegał, żeby została - Słyszałam karetkę. Muszą być za budynkiem. Pobiegnę szybko po lekarza i zaraz wrócę, rozumiesz? - jedyną władającą ręką wciąż ją mocno trzymał za dłoń i patrzył się na nią dziwnym wzrokiem.
- Nie martw się oppa. Będziesz żyć, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - łzy napłynęły mu do oczu. Kiedy to zobaczyła rozpłakała się jeszcze bardziej - Nie, nie. Proszę nie płacz. Wiem o czym teraz myślisz. Nie umrzesz, rozumiesz? Będziesz żyć. Ty musisz żyć - pocałowała go swymi brudnymi od popiołu ustami - Będzie dobrze. Nie patrz się tak na mnie. Nie możesz mnie zostawić! - nagle krew wypłynęła mu z ust. Najprawdopodobniej kości przebiły jego wnętrzności.
- Nie! Yoseob, skarbie - wycierała krew dłonią, lecz jej wciąż narastało. W pewnym momencie swoją prawą ręką dotknął swojej lewej piersi, a następnie powolnym ruchem ledwo dotknął jej lewej piersi.
- Ja też cię kocham Yoseob - uśmiechnęła się przez łzy.
- Ręce do góry! - usłyszeli za plecami Zinger z daleka. Był to policjant wymierzający pistolet w dziewczynę, lecz Zinger nawet się nie poruszyła. Wciąż uśmiechnięta głaskała zakrwawiony policzek ukochanego patrząc jak dławi się własną krwią. Pomimo tego, że umierał czuł się szczęśliwy, że mógł z nią być. Usłyszeli ponownie krzyk:
- Ręce do góry bo strzelam!
- Tak bardzo cię kocham oppa - nagle można było usłyszeć strzał. Kula przebiła klatkę piersiową dziewczyny na wylot. Przez uderzenie wygięła się w łuk do tyłu od strzału. Zerknęła na spływającą krew po jej ciele, a następnie spojrzała na wpatrujące się w nią oczy ukochanego.
- Będziemy żyć... ukochany - wyszeptała i po chwili upadła nieżywa na zmarłe ciało ukochanego.



 Hyosung ranna przechodziła przez korytarze szukając wyjścia. Była na trzecim piętrze.
- Hyosung? - usłyszała za sobą.
- Mama? - zapytała zdziwiona widząc matkę z złamaniem otwartym - Mamo! - podbiegła do niej - O mój boże! Co ty tutaj robisz?
- Wiedziałam, że tutaj będziecie. Nie pamiętasz co ci wcześniej powiedziałam? ... To, że was dopadnę... ale nie dlatego wbiegłam do płonącego budynku. Szukałam cię. Bałam się o ciebie... przepraszam. Przepraszam cię za wszystko.
- Ja też cię przepraszam. Nie chciałam cię skrzywdzić. Przecież wiesz, że cię kocham.
- Też cię kocham Hyosung. Jesteś moją córką.
- Musimy stąd uciekać. Ten budynek się zaraz zawali.
- Masz rację - złapała matkę pod pachę i zaczęła iść w stronę schodów, lecz przez ogień schody rozwaliły się - Nie ma schodów. Nie wyjdziemy stąd. I co teraz? - za nimi znajdowało się okno. Hyosung podeszła wraz z matką pod okno. Japonka wychyliła się i zobaczyła straż pożarną.
- Hej! Tutaj! Pomocy! - zaczęła krzyczeć. Strażacy rozłożyli wielki, dmuchany materac.
- Nie damy rady was zabrać! Musicie skakać! - Hyosung posadziła matkę na parapecie.
- Nie skoczę bez ciebie.
- Nie martw się mamo. Skoczę zaraz po tobie - wypchnęła matkę. Pani Jeon wylądowała bezpiecznie na dmuchanym materacu.
- Hyosung! Teraz ty! - już miała wyskoczyć, lecz nagle usłyszała jakieś wołanie o pomoc. Był to Joon. Nie mogła go tam zostawić. Wróciła się, pomimo tego, że wiedziała, że może zginąć.
- Changsun! Changsun, gdzie jesteś?! - krzyczała ranna idąc między ogniem.
- Hyosung! - podbiegł do dziewczyny przytulając ją - Myślałem, że cię nie znajdę.
- Gdzie reszta?
- Nie wiem. Nikogo nie spotkałem.
- Musimy iść. Budynek zaraz się zawali. Tam za oknem czeka pomoc. Musimy uciekać.
- Biegnijmy - już mieli ruszać, gdy nagle ogień ich otoczył, a w podłodze zrobiła się jedna, wielka dziura - I co teraz?
- Nie wiem. Tam niczego nie ma?
- Schody się zawaliły.
- Jesteśmy w pułapce.
- Spłoniemy żywcem.
- Przepraszam cię Hyosung za to, że cię w to wpakowałem.
- Nie przepraszaj mnie. To nie twoja wina. Ja sama chciałam przystąpić do Białego Kła, pomimo twojego sprzeciwu, ale się nie posłuchałam.
- Mogłem wtedy coś zrobić. Nie pozwolić ci.
- Ale stało się. Nie odmienimy tego. Musisz wiedzieć, że i tak niczego nie żałuję. Niczego bym nie zmieniła. Nawet tego, że umrzemy.
- Już ci mówiłem, że jeżeli mamy umrzeć, to razem. Kocham cię.
- Ja też cię kocham Joon - złączyli się w pocałunku, a budynek zawalił się na nich. Z wieżowca została tylko kupa gruzu.

 Załamana matka Jeon rozpłakała się krzycząc z rozpaczy za swoją córką. Przez cały miesiąc strażacy szukali zwłok wśród zawalonego budynku, lecz nic nie znaleźli. Lekarze stwierdzili, że zanim budynek się zawalił przez szybkość narastającego ognia zdążyli się wcześniej usmażyć i zostać popiołem. Nikt nigdy nie znalazł ciał członków Białego Kła.

 Tego samego miesiąca, podczas poszukiwań, daleko za miastem Seul odbył się pogrzeb Zinger i Yoseob'a. Na pogrzeb przybyli wszyscy znajomi wraz z resztą Białego Kła. Wszyscy wyszli z tego cało. Gdy wieżowiec się zawalił, Yakuza zdążył ich stamtąd zebrać zanim zajęła się tym policja i straż pożarna. Yakuza jest ogromnym gankiem działającym na całym świecie nawet w Seulu. Kiedy dowiedzieli się, że Biały Kieł jest w niebezpieczeństwie od razu rzucili się im na ratunek. Nikt nie wie, że przeżyli. Jedynie na ciele Kikwang'a zostały duże blizny po poparzeniach, a Seungho stracił rękę. Wszyscy opłakiwali Zinger i Yoseob'a. Postanowili, że pochowią ich razem. Gdy pogrzeb się skończył Seungho, Mir, Hyuna, Kikwang, Hyoseung, Joon oraz Hyosung w czarnych strojach odchodzili spacerem.
- A więc nikt nie wie, że przeżyliśmy - powiedział Seungho.
- Co teraz zrobimy? - zapytała Hyuna.
- Nic -odrzekł Joon - Wreszcie mamy święty spokój. Teraz możemy w końcu zająć się własnym życiem. To koniec - wszyscy odeszli w swoją stronę żegnając się na koniec.

 
 "Widzę długie i szczęśliwe życie u ukochanego z młodych lat i dwójkę dzieci "
 
" Widzę... ognisty wieczór, który zakończy wszystko. W dalekiej przyszłości ten dzień nastąpi, będziesz smutna, lecz twój smutek przerodzi się w radość i miłość."
 
"Widzę... więzienie i gruz. Czeka cię długie i szczęśliwe życie, lecz niebezpieczne. Nadejdzie dzień w który zakończy się wszystko co złe. "
 
"Stracisz rzecz, która jest dla ciebie bardzo ważna i niezbędna do życia."
 
"Umrzesz młodo, ale szczęśliwie."



















KONIEC








*****************
Przyznaję się bez bicia, że kiedy pisałam ten ostatni rozdział, to pisałam go przez łzy. Za bardzo się do nich przyzwyczaiłam. Mam nadzieję, że się podobało i będziecie czytaj dalsze moje opowiadania.

















































































































































6 komentarzy:

  1. Oczywiście, że się podobał i będę czytała Twoje kolejne opowiadania :) To było smutne, ale i piękne, szkoda, że nie wszyscy przeżyli, ale w takich opowiadaniach koniec nigdy nie może być zbyt różowy. To było świetne opowiadanie, dziękuję i życzę dużo weny przy następnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten rozdział miałam łzy w oczach. Bardzo lubiłam to opowiadanie, szkoda, że to już koniec.
    Życzę ci dużo weny do następnych opowiadań :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze nie wierze, ze to koniec...tej opowiesci. Te rozdzialy tak szybko sie czytało. Nwm czemu, ale przy twoich książka mam często szklane oczy :(. Zawsze rozdziały kończysz tak tajemniczo....jak np. Darkness (tam to wogóle końcówka mnie zatkała :o) , ale wracając do tego jedno słowo "woow". To było pilne smutno mi, ze to koniec, ze nie wrócę do domu nie otworze tego bloga na kolejnym rozdziale "dziewczyna gangstera" . Ach nawet teraz mi mega przykro... Ciekawi mnie co stało sie dalej mogła byś zrobić jakby cos rodzaju: Kilka lat później...albo zostawić ;) ta opowieść i pisać kolejne. Ciekawi mnie co było dalej z Kikwangiem i joon itd. ...ale watpię, ze sie dowiem.
    Życzę ci dużo weny :! I czekam na kolejne piękne opowieści i dokończenie o exo ....Pozdrowienia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne opowiadanie<3 Aż się nie chce wierzyć że to koniec,tak bardzo się wzruszyłam ostatnim rozdziałem że aż moja mama podeszłaz pytaniem czy coś się stało poważnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nigdy nie płakałam aż tak na żadnym opowiadaniu :c
    Piszesz naprawdę cudownie ♡
    Kocham twoje opowiadania ♡
    O opowiadaniu mogę powiedzieć że płakałam i śmiałam się jak nigdy :c :D
    Na pewno wrócę do niego dużo razy ♡♡
    Kocham ♡ Nie wiem szczerze jak mogę jeszcze wyrazić to co myślę o opowiadaniu ^^ Mogę chyba tylko napisać że odwaliłaś kawał dobrej roboty :) ^^
    ~Pozdrawiam i weny ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. A właśnie,może faktycznie byś miała ochotę zrobić taki "ciąg dalszy" ♡ ^o^?

    OdpowiedzUsuń