Translate

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt

Moi kochani Czytelnicy,
 Chciałabym wam wszystkim życzyć pięknych i pogodny świąt. Dużo szczęścia, zdrowia, dobrych ocen w szkole, spełnienia marzeń, pieniędzy na nowe albumy, oczywiście dużo azjatyckich snów i wszystkiego czego sobie zapragniecie!

 Wiem, że troszkę składam wam życzenia później niż powinno, ale niestety znów nie miałam internetu. Babcia mi zabrała dobry, a mój nie działał.
 Bardzo was przepraszam, że znów nic nie dodałam, ale to wszystko właśnie przez ten internet. Jest mi z tego powodu bardzo głupio, na prawdę.
 Wracam do szkoły dopiero 2 stycznia, więc przez ten czas postaram się uzupełnić braki na blogu. Tym bardziej, że 4 znowu wolne i dopiero 7 do szkoły.

 Jak spędzacie święta? Mam nadzieje, że lepiej ode mnie :D


 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Komunikat

Cześć wszystkim!~

 Chciałabym ogłosić, że prawdopodobnie nie będzie nowych rozdziałów w tym tygodniu w weekend z powodu tego, że teraz mam próbne teksty. Dlatego też w ten weekend, który właśnie minął również nie było nowych rozdziałów. Bardzo was za to przepraszam, ale po prostu nie mam czasu pisać. Nie martwcie się tym. Odwdzięczę wam się :)

 Jeżeli coś by się pozmieniało i byłaby taka szansa na nowe rozdziały to dam wam znać prawdopodobnie wieczorem w sobotę. Jeżeli się uda to poinformuje was oczywiście w grupie na fejsie. 



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Dziewczyna Gangstra Rozdział 13 ,,Zazdrość"

Tego samego wieczoru Joon wrócił do Seulu z Chin. Następnego dnia w szkole, Joon znów został obskoczony ”fankami”. Wszystkie się wypytywały go, dlaczego go tak długo w szkole nie było, jak się czuje, czy coś dzisiaj już jadł. Mówiły, jak bardzo za nim tęskniły i martwiły się o niego. On jedynie po usłyszeniu wszystkich wypowiedzi przeczesał włosy dłonią i rzekł.
- Dziewczyny, spokojnie. Nic mi nie jest. Byłem ostatnio z wujkiem na wsi. Pomagałem mu na polach, ponieważ mój wuj jest już coraz starszy i potrzebuje pomocy. Nie martwcie się. Was Oppa jest już dużym chłopcem – rzucił w stronę dziewczyn zabójczy uśmiech numer 34 i poszedł w stronę klasy. Wszystkie Koreanki pobiegły za nim mówiąc jaki on jest wspaniały itp. Znudzony ich ciągły gadaniem usiadł do swojej ławki. Był oblężony przez drobniutkie dziewczynki. Nagle do klasy weszła Hyosung. Jedyna osoba, która sprawiała, że się uśmiecha.
- Przepraszam moje panie – przeprosił uczennice i podbiegł szybko do Japonki.
- Cześć Hyosung! – uśmiechnął się.
- O! Cześć Joon! Już wróciłeś? Jak było?
- Całkiem dobrze. Wuj ostatnio bardzo... – już miał się wypaplać , kiedy zauważył, że nie są sami w klasie. ”Fanki”... .
- Może porozmawiamy o tym później – wyszeptał jej do ucha łapiąc za ramię. Oczywiście, chwila załamania dla dziewczyn.
- Znowu wariatki?
- Niestety.
- OK - tym razem powiedział głośno.
- Stęskniłaś się za mną?!
- Znowu zaczynasz Oppa?
- Powiedz, że tak.
- Nie.
- No nie bądź taka! Ja wiem, ze za mną tęskniłaś.
- Chyba w twoich snach!
- Też! – wyszła oburzona z klasy.
- Gdzie ty idziesz?... Hyosung! – zawołał słodko wybiegając za nią z klasy. Kiedy minęli klasę powiedział.
- Idą za nami?
- Nie. Pusto. Więc, jaki plan?
- Już ci wszystko tłumaczę – spoważniał z sekundy na sekundę. Minęło kilka dnia. W tym czasie Joon zauważył, że od kiedy wyjazdu w interesach Hyosung się bardzo zmieniła. Stała się bardziej... radosna niż zazwyczaj. Jedynym minusem tej zmiany było to, że przestała utrzymywać tak dobrze kontaktu z Joon’em. Coraz rzadziej ze sobą rozmawiali, przestali wysyłać sobie sms’y, nie miała czasu dla niego i coraz częściej gdzieś wychodziła. Nie wiedział co się dzieje. Któregoś dnia, kiedy wracał ze sklepu usłyszał znajomy głos. Była to Hyosung z jakimś chłopakiem. Zaskoczony schował się z powrotem do sklepu. Kiedy minęli budynek postanowił, że pójdzie za nimi sprawdzić, kim jest ten chłopak. Cały czas podążał za nimi uważnie ich obserwując. W pewnej chwili zatrzymali. Joon schował się za drzewem i ukradkiem spoglądał na nich. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy tym tajemniczym chłopakiem okazał się Kikwang. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
*To nie możliwe. Czyżby spotykali się? Nie, nie to nie może być prawda. Zaraz wyjdę z siebie! Oni nie mogą być razem... kurwa!(Joon)*
Jego oczy zaczęły zalewać się łzami, kiedy zobaczył, żę złapał ją za rękę, a następnie odeszli.
*Nie, nie, nie! Kurwa! Nie! Tak nie może być!... Zaraz, co ja teraz wyprawiam? Przecież ona ma prawo się spotykać z kim zechce. Ale czemu akurat z nim?! Kurwa! Chansun, uspokój się. Nic się nie stało. Co ty wyprawiasz do cholery?! Dlaczego ja się tak dziwnie czuje? Czuję się... zdradzony i... zazdrosny? Jaki ja jestem popierdolony! (Joon)*
Kopnął z całej siły kosz na śmieci i zdenerwowany wrócił do domu.
*O nie! Tak nie będzie. Przecież się przyjaźnimy, a ona nie powiedziała mi czegoś takiego? Musimy sobie poważnie porozmawiać. Oj, musimy i to bardzo!(Joon)*
Następnego dnia, kiedy Hyosung szła korytarze ktoś nagle złapał ją i pociągnął w swoją stronę przygwożdżając do szafek.
- Joon?! Boże! Ja ty mnie przestraszyłeś. Nigdy tak więcej nie rób.
- Będę robił co mi się podoba.
- Coś ty taki nie w sosie? Stało się coś?
- Coś ty taka ostatnio szczęśliwa chodzisz?
- Szczęśliwa?
- Nie udawaj głupiej! Wiem, co się tutaj wyprawia.
- Nie rozumiem o czym ty mówisz.
- Przyznaj się. Chodzisz z Kikwang’iem?
 - Co?!
- Widziałem was.
- Śledzisz mnie?!
- Co? Ja? Nie żartuj sobie. To ja tutaj zadaje pytania.
- Dlaczego ci to tak interesuje?
- Bo się przyjaźnimy. Nie pamiętasz już?
- Wcale z nim nie chodzę.
- Nie?
- Nie... ale go polubiłam. Ostatnio się spotykamy, ale nie jak dziewczyna i chłopak, tylko ja koledzy. Rozumiesz?
- Dzięki Bogu.
- Co powiedziałeś?
- Nie, nic. Przepraszam za moje zachowanie.
- Jesteś zazdrosny?
- Ja? Zazdrosny? To wszyscy o mnie są zadrośni, a nie ja o innych. No proszę cię.
- No ni wierzę. Jesteś zazdrosny o Kikwang’a. Do czego ten świat doprowadza? – zaśmiała się.
- Ja wcale nie jestem zazdrosny, rozumiesz kobieto?! – nastała cisza. Wszyscy spojrzeli się na nich, a o ni sami patrzeli się na siebie nie zwracając na innych uwagi.
- Nie popluj się.
- Ach! Jesteś niemożliwa! – nie wytrzymał.
- Wiem. Co mam na to poradzić?... Ale nie martw  się. Między nami nic nie ma... jeszcze.
- Jak to jeszcze?
- Chyba go lubię, a on sam mi się przyznał, że mu się podobam.
- Naprawdę? – był zaskoczony.
- No tak. Zaprosił mnie ostatnio na randkę.
- Randkę?! I nic mi nie powiedziałaś?! Mi? Twojemu przyjacielowi?! O nie dziewczyno! Tak nie będzie! Wszystko mi opowiesz dokładnie z szczegółami – kiedy przechadzali się po korytarzu wszystko mu opowiedziała, aż w końcu doszła do sceny pocałunku.  
- On... pocałował cię?
- Tak... sama jestem zdziwiona – uśmiechnęła si pod nosem.
- Ale fajnie! Tylko szkoda, że mi wcześniej o tym nie powiedziałaś .Widzę tą iskierkę w twoim oku. Co za emocję.
- A ty się czegoś naćpałeś? Bo nie poznaje cię.
- Po prostu cieszę się szczęściem mojej przyjaciółki. Boże, zachowuje się jak dziewczyna.
- No- przytaknęła – Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
- Nie ma sprawy. Od czego są przyjaciele, prawda? W końcu się przyjaźnimy. Tylko proszę... nikomu nie mów o tym jak się zachowywałem.
- No tak... reputacja surowego szefa nie może zniszczyć się tak od tak.
- Widzę, że mnie jednak rozumiesz – następnego dnia w sobotnie popołudnie ktoś zapukał do drzwi. Zaciekawiona Hyosung otworzyła drzwi i zobaczyła Joon’a z rannym Kikwang’iem.
- Boże! Co się stało?! – krzyknęła przestraszona.
- Zaraz ci wszystko opowiemy. Możemy wejść? – zapytał uśmiechnięty Kikwang.
- Tak, jasne. Wejdźcie do środka – zaprowadziła ich do kuchni. Obmyła pękniętą wargę Koreańczyka i zrobiła mu zimny okład na podbite oko.
- Co się stało? – zapytała ponownie.
- Przechodziliśmy obok i... – zająknął się Kikwang.
***
Joon zadzwonił do Kikwanga z prośbą o szybkie spotkanie w miejskim parku.
- Cześć Joon. Chciałem się ze mną widzieć?
- Ta.
- Coś nie tak? Wyglądasz na zdenerwowanego?
- A jak myślisz? Dlaczego?
- Interesy?
- Źle... to ty.
- Ja?
- Tak, ty. Ty jesteś moim powodem do zdenerwowania się – mówił przez cały czas poważnym głosem.
- Co ja takiego zrobiłem? Przecież wszystko wykonuje tak jak zawsze każesz. Nigdy nie narzekam, ja... – zaczął się tłumaczyć z przerażeniem.
- Zamknij się!... to nie o pracę teraz chodzi.
- Nie?
- Nie.
- Więc o co? – Joon wyciągnął jednego papierosa z kieszeni i zapalił go zaciągając się. Wypuścił z swoich czerwonych, pełnych ust dym. Spojrzał się obojętnym wzrokiem na kolegę i rzekł.
- Hyosung... mówi ci to coś? – od razu Kikwang zmienił swój wyraz twarzy. Spoważniał i już chyba wiedział o co mu dokładnie chodziło.

- Czyli już wiesz?... miło – uśmiechnął się.
- Czego chcesz od niej?
- Podoba mi się, lubię ją. Jest naprawdę fajną, uroczą i kochaną dziewczyną nie docenianą przez... ciebie. Czy to nie jest odpowiedni powód?
- Odpierdul się od niej.
- Bo co? Zabronisz mi się z nią spotykać? Nie przekonasz mnie. Nagle zaczęło ci tak na niej zależeć? Jesteś żałosny.
- Robię to wszystko dla jej dobra.
- Ty chyba naprawdę nie wiesz co jest dla niej dobre, a co nie. Krzywdzenie bezbronnej dziewczyny nie jest dobrym rozwiązaniem, prawda? ... Nieudaczniku – Joon nie wytrzymał i rzucił się na Kikwang’a uderzając go w twarz z pięści. Chłopak przewrócił się na podłogę. Lee złapał go za kołnierz i ponownie uderzył chłopaka w twarz z podwojoną siła. Z jego wargi popłynęła krew, a jego policzka posiniły.
- Tylko na tyle cię stać szerloku? Chcesz mnie zabić? Proszę bardzo. Bij do woli dopóki nie zdechnę na tej ulicy. Nie boję się ciebie. Jestem gotowy na śmierć z rąk takiego gnojka jak ty. Ale nie zrobisz tego prawda? Co by powiedziała Hyosung? – Changsun scisnął jeszcze mocniej kołnierz gangstera.
- No dalej... – uśmiechnął się szyderczo. Changsun zrezygnował i puścił go.
- Tak myślałem. Nie przekonasz mnie.
- Mnie również! – przerwał mu – Kocham Hyosung i nie zamierzam ją stracić!
- Ja również... – nastała cisza. Lee kopnął go jeszcze raz w brzuch przez co skulił się z bólu po czym wystawił mu swoją pomocną dłoń. Kikwang spojrzał się na niego nie wiedząc co zamierza.
- Wstawaj dupku! Nie daleko mieszka Hyosung. Opatrzy ci tą brzydką mordę – Kikwang złapał chłopaka za rękę wstając z podłogi.
- Przecież wiem gdzie mieszka. Odprowadzałem ją przecież do domu – Joon słysząc to popchnął go przewracając go na ziemię i poszedł przed siebie.
- Tym razem mi już nie pomożesz wstać?
- A mam się do ciebie wrócić i to powtórzyć?
- Dobra, nie denerwuj się debilu.
- Zamknij dupę i chodź!
- Uderzył się – wytłumaczył Joon.
- Przewrócił? – zapytała zaskoczona.
- Tak, na schodach uderzając o róg.
- Jaki róg?
- Stołu – dodał Kikwang.
- Skąd znalazł się stół na środku schodów?
- Było przyjęcie – wytłumaczył Joon.
- Tak, starych zbieraczy stołów – dodał Kikwang. Po tych słowach Lee zrobił face palm’a.
- Doobraa, powiedzmy, że wam wierzę – zaśmiała się.

Tym czasem gdzieś w szklanym wieżowcu w centrum Seulu. W ciemny gabinecie siedział mężczyzna na swoim skurzanym fotelu przy drewnianym biurku bawiąc się pionkami do gry w szafy. Koło niego stała kobieta patrząca się na miasto przez ogromne okno.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytała.

- Zniszczę ich... wytępię jedno po drugim. Raz... na zawsze. Myśleli, że się mnie tak po prostu pozbyli? Mylili się .To dopiero początek.

niedziela, 1 grudnia 2013

Infinite: Darkness Rozdział 2

Cała trójka dziwnie spojrzała się na dziewczyny. Polki spaliły się ze wstydu. Były zaskoczone. Zaniemówiły. W tej chwili podszedł do nich szef ratując sytuację.
- Przepraszam was najmocniej za nie. Dziewczyny idźcie do kuchni! –wygonił je zdenerwowany z Sali. Szybko uciekły do kuchni i z przejęciem oglądały całą ta sytuację przez szczelinę miedzy drzwiami.  Nie wyglądali na zadowolonych. Przez chwilkę jeszcze rozmawiali ze sobą.
- Ciekawe o czym rozmawiają – powiedziała zaciekawiona Zuzia.
- Cokolwiek by to nie było. Mamy przechlapane – po chwili szef zmierzał w ich kierunku.
- To są jedni z najważniejszych klientów! Jeszcze jeden taki numer, a wylecicie stąd na zbity pysk! Daje wam ostatnią szansę ze względu na to, że przyjaźnicie się z Kingą. Jeżeli to będzie się powtarzać to zwolnię was! Wtedy nie będę na nic zwracać uwagi! Czy to jest zrozumiane?! – przestraszone jedynie przytaknęły.
- Wracajcie do pracy – szybko wybiegły z kuchni.
- Upiekło nam się – powiedziała z ulgą Zuza.
- Tak, tylko sama słyszałaś. Jeszcze raz taki numer, a wylecimy stąd.
- No tak, ale nie będzie następnego razu. Tylko wiesz, wylewaj już więcej na nikogo żadnego napoju.
- Coś sugerujesz?
- Wylałaś na niego kawę.
- Czy, że to moa wina?!
- No przecież nie to zrobiłam!
- Nie wylałabym jej, gdybyś ty nie pomyliła zamówień!
- Starasz się cała winę zwalić na mnie?!
- Bo to była twoja wina!
- Każdy może się pomylić!
- Tylko kretyn potrafi pomylić jogurt truskawkowy z kawą!
- Ja jestem kretynem ty debilu?! – kłóciły się nie zwracając uwagi na to, że dwa stoliki dalej siedzą chłopcy z Infinite. W pewnym momencie Basia odwróciła głowę i zauważyła, że cała trójka je obserwuje. Przestraszona i zarazem speszona złapała przyjaciółkę za ramię i wciągnęła ją pod blat. Obydwie siedziały na podłodze.
- Co ty do chole...?!
- Ciii! – zamknęła jej usta – Chłopcy się na nas gapili – wyszeptała. Zuza zrobiła ogromne oczy. Siedziały tak w ciszy przez chwilkę.
- Może już poszli?
- Może tak. Sprawdźmy – rzekła Basia. Obydwie złapały się blatu i powoli uniosły się do góry wychylając tylko swoje oczy. Zauważyły, że wciąż się patrzą. Przestraszone znów schyliły głowy.
- Zauważyli nas?
- Chyba nie – odpowiedziała Zuzia.
- Co za wstyd. I co teraz zrobimy? – nagle usłyszały kroki. Nastała cisza. Kroki ucichły.
- Wyszli? – zapytała Basia.
-Chyba już sobie poszli.
- Przepraszam – usłyszały męski, znajomy głos. Przestraszone podniosły głowy do góry. Zobaczyły wychylającego się za blat Sunggyu. Przełknęły ślinę i zawstydzone wstały z podłogi.
- Tak? – zapytała Zuzia.
- Mógłbym poprosić o rachunek? Chciałem zrobić to wcześniej, ale schowałyście się pod blatem – zwrócił się do Basi.
- T-T-tak. Już panu podaje rachunek – powiedziała szybko lekko jąkając się. Zaczęła szybko szukać cennika.
- Gdzie ten cennik? – rzekła po polsku.
- Basia – wyszeptała wskazując jej palcem na tabliczkę zawieszoną na ścianie. Dziewczyna szybko zwróciła na nią uwagę.
- Ach, no tak! Proszę jeszcze chwilkę zaczekać.
- Spokojnie – tym razem wiedząc już co ile kosztowało, szukała kodu którego mogła wbić. Otwierała szuflady przekładając w nich przeróżne rzeczy i papiery. Była bardzo zawstydzona i wszystko robiła szybko.
- Może ci pomóc? – zaproponował nachylając się nad nią. Polka poczuła jego ciepły oddech na swoich karku. Szybko podniosła głowę do góry.
- Nie, nie trzeba – powiedziała jak poparzona uderzając piosenkarza swoją głową. Sunggyu złapał się z bólu za nos.
- O Boże! – zakryła usta z przerażenia – Wszystko w porządku?
- Tak... leci mi krew?
- N-nie. To było niechcący. Tak bardzo cię przepraszam.  Te szejki i ta kawa będą na koszt restauracji – powiedziała szybko nie wiedząc co mówi.
- Serio? – spojrzał się na nią zdziwiony podnosząc jedną brew.
- Tak, pewnie.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Na razie.
- Do widzenia! – na te słowa znów się na nią spojrzał dziwnie po czym się uśmiechnął i wyszedł z resztą z restauracji.
*Do widzenia? On ci mówi na razie, a ty mu do widzenia?! Jaka ja jestem głupia! I jeszcze go w nos uderzyłam. Jak nie oblane spodnie kawą to teraz ten nieszczęsny noc. Po prostu świetne pierwsze wrażenie, naprawdę. Basia, co ty robisz ze swoim życiem?(Basia)*
- Baśka, co ty wyprawiasz? Na koszt restauracji? Chcesz, żeby nas wylali?!
- Spokojnie, zapłacę to z własnej kieszeni.
- Z własnej kieszeni? Powodzenia. Spójrz na cennik.
- Ale co z nim nie tak? – Zuza odwróciła przyjaciółkę w stronę tabliczki.
- O ja pier...! – Następnego dnia po szkole cała trójka, Basia, Kinga i Zuza wracały razem do domu. Przechodząc przez pasy mijały studia. Przed szkoła była bardzo głośno i tłoczno, ale dziewczyną to nie przeszkadzało. Zwinni i szybko ominęły studentki. Z tłumu wyszły tylko dwie z nich. Była to Zuza i Basia.
- A gdzie Kinga? – zapytała Basia. Obydwie odwrócił się. Zobaczyły przewróconą Kingę.
- Kinga! – krzyknęły razem podbiegając do przyjaciółki.
- Nic ci nie jest? – zapytała przejęta Basia. Nagle usłyszały męski, młody głos.
- Bardzo cię przepraszam. Nie zauważyłem cię. Wszystko w porządku? – Basia i Zuza skamieniały z zaskoczenia.
- T-tak – załapała się z bólu za głowę. Nagle ujrzała przed sobą wystawioną, pomocną dłoń. Kinga podniosła głowę do góry i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zobaczyła zmartwionego Woohyun’a próbującego pomóc Polce. Zawstydzona delikatnie podała mu swoją dłoń. Chłopak pomógł jej wstać.
- Jak masz na imię?
- Kinga.
- Na pewno nic ci nie jest Kingo?
- Nie nic, tylko mnie troszkę głowa rozbolała – powiedziała cichutko. Próbując zrobić krok do przodu prawie by zemdlała. Na szczęście złapał ja w ostatniej chwili w swoje ramiona.
- Nic ci nie jest?
- Nie, nic.
- Musiałaś się mocno uderzyć w głowę.
- My ją weźmiemy! – rzekła Kinga. Woohyun spojrzał się na dziewczyny.
- Zabierzemy ją do domu – dodała Basia.
- Dacie sobie radę?
- Tak, mieszkamy niedaleko. – odpowiedziała mu Zuzia.
- To dobrze... ale bezpieczniej będzie jak podwiozę was autem. Mój kolega za nie długo po mnie przyjedzie. Podwieziemy was – nagle pod szkole podjechał duży, czarny Van. Otworzyły drzwi, a Woohyun wziął Kingę na ręce i usadził ją na siedzeniu. Zawstydzona Kinga nie wiedziała co zrobić.
- Wsiadajcie dziewczyny – wsiadły wraz z piosenkarzem do środka. W środku pojazdu siedziała reszta zespołu. Wszyscy oderwali się od swoich czynności i od razy zwrócili swoją uwagę na Polki.
- Kim one są? – zapytał Hoya.
- Co się jej stało? – dodał Dongwoo patrząc na  Kingę.
- Niechcący wpadłem na nią i uderzyła się w głowę. Zawieziemy je do ich domu. Tak będzie bezpieczniej – w tym momencie Basia wsiadła do Van’a. Spojrzała się na resztę chłopaków i zobaczyła Sunggyu. On również ją od razu zauważył. Obydwoje spojrzeli na siebie i w tym samym czasie krzyknęli.
- To ty?! – wszyscy spojrzeli się na nich zdziwieni.
- To wy się znacie? – zapytał zaciekawiony Sungjong.
- Ta... w pewnym sensie – Polka strzeliła buraka.
*Co za dzień. Że musiałam go dzisiaj spotkać. (Basia)*
Cala drogę jechali w ciszy. Trzy zawstydzone fanki i siedmiu speszonych idoli. Basia zauważyła, że cala drogę przyglądał się jej Sunggyu. Próbowała nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Głupio jej było przez wczorajsze wydarzenie. Kiedy byli już na miejscu, Woohyun i Sunggyu pomogli Kindze wyjść z pojazdu. Matka Kingi zauważyła całe te wydarzenie prez okno. Zmartwiona wybiegła z domu.
- Co się stało?!
- Pani córka uderzyła się w głowę – powiedział Sunggyu.
- Z mojego powodu. Wpadłem na nią – doda Woohyun biorąc ją na ręce i zaprowadzając ją do jej pokoju. Położył ją na łóżku i spojrzał się na nią.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej. Dziękuję.
- Nie masz za co mi dziękować. To z mojego powodu to się stało.
- Ale pomogłeś mi. To się liczy. Dlatego ci dziękuję.
- Nie ma sprawy. Ja już będę się zbierał.
- Dobrze – kiedy już wychodził z pokoju dziewczyn zatrzymał się w drzwiach, odwrócił się i zapytał.
- Spotkamy się jeszcze? – była bardzo zdziwiona tym pytaniem. Rumieńce same jej się pojawiły na policzkach. Spojrzała się na niego. Czeka tylko na jej reakcję.
- Pewnie – wystarczyło jedno słowo, żeby wywołać uśmiech na twarzy Koreańczyka.
- No to do zobaczenia
- Do zobaczenia – tym czasem Sunggyu czekał na kolegę przed domem wraz z Basią, bo Zuzia oczywiście uciekła z powrotem do van’u z pretekstem, że zostawiła tam swoje rzeczy. Wszyscy dobrze wiedzą, że tak nie było. Stali tak w ciszy, aż w końcu spojrzał się na nią i rzekł.
- Basia? – powiedział jej imię w słodkim, koreańskim akcentem. Spojrzała się tylko na niego reagując na imię.
- Jesteś Basia, tak?
- Tak.
- Miło mi – podał jej swoją dłoń – Jestem Sunggyu.
- Mi również – odwzajemniła uścisk.
- Nie sądziłem, że się jeszcze zobaczymy.
- Ja też nie... jak nos?
- Już lepiej, dzięki... widzę, że nie tylko ty jesteś ciamajda – uśmiechnął się.
- To Woohyun Oppa wpadł na Kingę, a nie ona na niego... i nie jestem ciamajda.
- Skąd wiesz jak ma na imię?
- No bo ja...
- Fanki?
- Co? Nie. Znaczy, no wiesz, ja, znamy my.
- Dobra, nie tłumacz się, bo komuś znowu zrobisz krzywdę – wskazał na swój nos.
- Przepraszam – spuściła głowę.
- Nic się nie stało. Żartowałem – uśmiechnął się ponownie. Basia odwzajemniła uśmiech.
- Ładnie się uśmiechasz.
- Dziękuję - z domu wyszedł Woohyun.
- Idziemy? – zapytał.
- Tak. To do zobaczenia Basiu.
- Do zobaczenia Sunggyu Oppa!
*Zaraz. Czyżbym o czymś zapomniała?... Zuza!(Basia)*
Polka podbiegła szybko do pojazdu wymijając idących piosenkarzy. Otworzyła gwałtownie drzwi i zobaczyła roześmianych piosenkarzy wraz z Zuzą. Polka złapała przyjaciółkę i zabrała ją stamtąd do domu.
- One san znają – powiedział Sunggyu.
- Wiem – odrzekł Woohyun.
- Skąd? – zapytał zaciekawiony.

- Widziałem w ich pokoju taki dupny plakat z nami na szafie, ale udawałem, że tego nie widzę.

niedziela, 17 listopada 2013

Dziewczyna Gangstera Rozdział 12 ,,Randka"

Wakacje już minęły i czas wracać do szkoły. Pierwszy dzień był przygotowywaniem do zajęć lekcyjnych. Joon nie przybył do szkoły. Musiał polecieć ze swym stryjem do Chin w interesach. Po lekcjach wszystkie uczennice robiły dużo hałasu przed szkolną bramą. Piszczały, śmiały się, krzyczały z radości. Zaciekawiona Hyosung poszła sprawdzić, o co chodzi? Zobaczyła czarną limuzynę, a z niej wychodził przystojny uczeń z liceum Shinobujia ubrany w biały mundurek szkolny. Był to Kikwang.
- Cześć Hyosung! – podbiegł do dziewczyny z promienistym uśmiechem.
- Cześć Kikwang!
- Co u ciebie?
- Po staremu… Co ty tutaj robisz? – zapytała zaciekawiona.
- Przyjechałem do ciebie.
- Do mnie?
- Tak, muszę z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Ja…no wiesz…lubię cię i … chciałabyś ze mną się umówić?! – powiedział szybko w panice spuszczając wzrok. Japonka zaczerwieniła się. Po prostu ją zatkało. Wszystkie uczennice nie mogły uwierzyć, że ona może podobać się komuś takiemu.
- Więc…ja…nie wiem co powiedzieć. Zatkało mnie. Nie sądziłam, że będziesz chciał się ze mną umówić.
- Jesteś naprawdę fajna. Lubię cię. Chcę cię lepiej poznać. A więc…?
- Zgoda!
- Naprawdę? – spytał zaskoczony.
- Tak! Jesteś naprawdę miłym i zabawnym chłopakiem. Czemu by nie?
- Super! To… spotkajmy się w parku miejskim o godzinie 16:00, ok?
- Dobra! Nie mogę się doczekać. Pa! – uśmiechnęła się i odeszła. Kikwang nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział czy ma się śmieć, czy płakać ze szczęścia. Jeszcze przez krótką chwile wpatrywał się w nią jak odchodzi. Wszystkie dziewczyny były zszokowane. Kiedy dotarła do domu i zjadła obiad od razu zaczęła się szykować. Lecz nie wiedziała od czego zacząć.
- Powinnam wyglądać ładnie. W końcu to…randka, a Kikwang mnie…lubi. Dziwne… - po chwili zastanowienia rzekła sama do siebie – włożyć spódniczkę, czy spodnie? – Hyosung poszła do salonu, gdzie znajdowali się jej rodzice.
- Mamo! Co powinnam włożyć na randkę? – spytała. Matka była w szoku, a ojciec prawie zadławiłby się kawą.
- Idziesz na randkę? – spytali jednocześnie.
- No…tak – zszokowani rodzice po chwili się uśmiechnęli.
- Wiedzieliśmy z matką, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
- Tak, kiedy go pierwszy raz zobaczyliśmy od razu wiedzieliśmy, że jesteście sobie pisani.
- Co? Poznaliście go? – zapytała zdziwiona.
- Tak, przecież był w odwiedziny – rzekł ojciec.
- Był tutaj?!
- Tak, nie pamiętasz? Wspaniały z niego młodzieniec, a jaki uprzejmy, miły i przystojny. Idealna partia dla ciebie – wyjaśniła matka.
- Zaraz, zaraz! Chodzi wam o średniego wzrostu bruneta?
- Ty umówiłaś się z Changsun’em, prawda? – spytała mama.
- Nie… nie umówiłam się z Changsun’em….dlaczego pomyśleliście, że mogłabym się umówić z nim?! Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.
- Więc z kim się umówiłaś?! – powiedziała zezłoszczony ojciec zsiadając z fotela.
- Ech… ja…- jąkała się przestraszona – umówiłam się z moim kolegą. Ma na imię Kikwang i jest z szkoły Shinobuja.
- Shinobuja? – spytali jednocześnie.
- Tak.
- To jest ta najlepsza szkoła dla utalentowanych, inteligentnych i bogatych? – spytała matka.
- …T-tak.
- To co innego! – rzekł zadowolony.
- Chodź! Pomogę ci się wyszykować! Idziemy! – zagoniła ją do pokoju. Gdy się wystroiła i uczesała, wzięła torebkę i poszła do parku. Hyosung szybko przybiegła z przystanku do parku. Kikwang już tam na nią czekał od 20 minut.
- Gdzie ona może być? – pomyślał. Nagle dziewczyna podbiegła do niego.
- Kikwang! Cześć!
- Cz-cześć! – gdy się odwrócił ujrzał wystrojoną, śliczną Japonkę – Ślicznie wyglądasz! – zaczerwienił się uroczo.
- Dziękuję! – powiedziała uśmiechnięta – Przepraszam, że się spóźniłam. Autobus się spóźnił
- Nic nie szkodzi! Ja też nie dawno przyszedłem – kłamał.
- Jakie masz plany na dzisiaj? Gdzie mnie zabierzesz?
- Pomyślałem, że najpierw pospacerujemy po parku i się troszkę lepiej poznamy.
- Dobra myśl! – spacerując po parku i podziwiając jej prawdziwe piękno, Hyosung powiedziała – Opowiedz mi coś o sobie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko! Zacznij od… dzieciństwa.
- Urodziłem się jako bogate dziecko mieszkające w bogatej wilii i mające rodziców sukcesu. Miałem wszystko czego zapragnąłem. Słodyczy, zabawek, podróże. Po prostu raj.
- Niemożliwe, żeby przez cały czas było jak w raju. A co z przyjaciółmi?
- Przyjaciółmi?... miałem ich… mnóstwo. Byłem dosyć popularny wśród dzieci. Każde chciało się ze mną bawić. Nigdy nie było nudno. Lecz pewnego dnia, gdy bawiłem się z przyjaciółmi w chowanego, schowałem się w krzakach i przypadkowo usłyszałem jak o mnie rozmawiali. Okazało się, że bawili się tylko ze mną, ponieważ… jestem bogaty. Rodzice zmuszali swe dzieci do spędzania ze mną czasu. Tak naprawdę mnie nie lubiły, uważały, że jestem nudnym, głupim, tępym dzieciakiem. Po usłyszeniu tego zdenerwowany wybiegłem z krzaków i pobiegłem do domu. Przez parę dni nie wychodziłem z pokoju. Nie odzywałem się do moich ”przyjaciół”. Ignorowałem ich w szkole, mieście i tak dalej. Udawałem, że ich nie znam. Kiedy poszedłem do Gimnazjum Shinobuja wszystko się zmieniło. Wszyscy byli tacy sami, znaczy… wszyscy byli bogaci. Nikt nie bawił się ze mną, bo mam dużo pieniędzy. Polubili mnie za to, że jestem jaki jestem.
- Rozumiem... To musiało być dla ciebie ciężkie.
- Tak.
- A co z twoimi rodzicami?
- Mieszkam z matką. Oprócz tego, że ma czarne interesy to jest bizneswoman.
- A tata?
- Nie żyje… Miałem wtedy 8 lat.
- Przykro mi.
- Nie trzeba to… to była moja wina.
- Jak to?
- Pewnego wieczoru usłyszałem jak moi rodzice się kłócą. Postanowiłem zejść na dół i sprawdzić co się dzieje. Rozmawiali o rozwodzie. Nie mogłem tego znieść. Popłakałem się i… uciekłem z domu. Było tak ciemno, że nie wiedziałem gdzie biegnę, ale biegłem. Cały czas, aż wreszcie na kogoś wpadłem. Byli to członkowie organizacji Bunjin. Mordercy, narkomanie, złodzieje. Polowali na mojego ojca. Chcieli się zemścić na nim zabijając mnie. Ale na szczęście przybył w porę.
- Kto?
- Mój ojciec. Usłyszeli jak uciekłem z domu, więc postanowił, że ruszy za mną i sprowadzi do domu. Kazał im mnie zostawić i żeby załatwili tą sprawę między sobą, a mnie w to nie mieszali. Lecz przystawili mi nóż do gardła. Zaczęli walczyć. Był niesamowity. Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby mój ojciec tak walczył. Nigdy go nie widziałem w akcji. Był jak… bohater. Ale nagle coś się stało i … upadł na ziemie. Nie wiedziałem co się dzieje. Wołałem go , lecz nie wstawał. Porwali mnie i zażądali okup. Dwa dni później moja matka odnalazła mnie. Wpadła do pomieszczenia w której mnie maltretowali i zastrzeliła ich wszystkich. Zabrała mnie z stamtąd i uciekliśmy. Cały czas pytałem o ojca, ale ona nic nie chciała powiedzieć. Wykąpała mnie, dala mi jeść, opatrzyła rany i kazała się położyć spać, a nazajutrz miała mi o wszystkim powiedzieć. Powiedziała, że tata już nie wróci. Zabili go. Postanowiłem, że zemszczę się. Trenowałem każdego dnia. Gdy wreszcie się spotkaliśmy, byłem za słaby by go pokonać. Na szczęście był tam wtedy Changsun i mnie uratował. Powiedział, że pomoże mi się zemścić nad Bunjin i mnie wyszkoli. Tak właśnie trafiłem do mafii. To była moja wina. Gdybym tamtej nocy nie wybiegł z domu inaczej by to się skończyło.
- Nie obwiniaj się. To nie była twoja wina. Byłeś wtedy tylko dzieckiem.
- Nie rozmawiajmy już o mnie dobrze! – uśmiechnął się – A ty? Co robisz w taki miejscu jak Seul?
- Mój ojciec jak twoja matka jest biznesmenem. Dostał wynagrodzenie i jest teraz na wyższym stanowisku. Dostał lepszą pracę w Seulu i z tego powodu zamieszkaliśmy tutaj.
- A co z twoim dzieciństwem?
- W porównaniu do ciebie nie była bogata. Mieszkałam z rodzicami w Tokyo. Dlatego to jest moja pierwsza w życiu randka.
- Naprawdę?
- Tak. Nie byłam zbyt urodną dziewczynką nawet w gimnazjum. Chłopcy uważali mnie za brzydule. Ale nie moją przyjaciółka,Yuki. Była prześliczna. Zawsze była adorowana przez najprzystojniejszych chłopców w mieście. Lecz przez problemy w domu wdała się w złe towarzystwo i wpadła w nałogi narkotykowe. Przez to wszystko zostawiła mnie i stwierdziła, że już więcej nie będzie się ze mną zadawać. Zgodziłam się na to. Myślałam, że dzięki temu będzie dla niej lepiej, ale myliłam się. Parę dni później przedawkowała i… straciłam ją.
- Przykro mi...- po chwili ciszy powiedział - Ale wciąż się zastanawiam…
- Nad czym?
- Dlaczego przystąpiłaś do mafii?
- Ponieważ… chcę być przy Joon’nie.
-  Nie rozumiem.
- Zanim dowiedziałam się, że Joon jest gangsterem bardzo mnie adorował. Nie widział świata poza mną. Zawsze mi pomagał we wszystkim, opiekował się mną, chronił, poświęcał się dla mnie. Ale ja nie potrafiłam dostrzec jego miłości do mnie. Myślałam, że jest jednym z tych który myślą, że mogą mieć każdą. Po porwaniu w walentynki postanowił, że dla mojego dobry i bezpieczeństwa zrzeknie się miłości do mnie i mnie zostawi. Po tych słowach brakowało mi czegoś, lecz nie wiedziałam czego. Czułam pustkę, jakby zniknęła cząstka mnie. Nagle dotarło do mnie… wiedziałam czego mi brakowało… to był, Changsun. Wiedziałam, że kocham go. Po paru dniach postanowiliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi, lecz dla mnie to wciąż było za mało. On tyle razy mnie obronił, pomógł, a ja byłam taka głupia. Więc postanowiłam, mimo tego, że nie mogę być z nim dołączę do jego organizacji i będę przy nim. By mu pomagać, wspierać go, opiekować się nim. Obiecałam to mu, a obietnicy zawsze dotrzymuje. To dlatego się przyłączyłam.
- By wiedział, że jednak go kochasz? – powiedział smutnym głosem i nieobecnym wzrokiem.
- Nie. By mu się za to wszystko odwdzięczyć – spojrzał się na nią ze zdziwieniem – Chce pozwolić mu odejść. Nie musi mnie kochać wystarczy, że ja go kocham.
- Skąd wiesz, że jednak cię nie kocha?
- Bo widzę po tym jak się zachowuje, jak do mnie mówi, jak się na mnie patrzy. Jeszcze na początku jego oczy zdradzały uczucia, teraz nie mają wyrazu. Ale wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że nie potrafię go chronić. Mam za mało odwagi, by to zrobić. Nic nie potrafię. Jestem bezużyteczna – łzy popłynęły po jej delikatnych policzkach. Kikwang spojrzał na nią z żalem.
- Nie mów tak. Jesteś wspaniała.
- To nie prawda, jak nie mogę go chronić, a tym bardziej opiekować się nim.
- Pomogę ci stać się silniejszą… i będziesz mogła to uczynić… dla niego.
- Naprawdę?
- Tak, nie chcę być kiedykolwiek przez niego płakała.
- Dziękuję Kikwang! – przytuliła chłopaka. Zaczerwieniony brunet objął czule Japonkę.
* Nie chcę cię już więcej oglądać cierpiącą przez niego. Zrobię wszystko byś była szczęśliwa. Nawet jeśli nie odwzajemnisz moich uczuć (Kikwang) *
- Nie płacz już. Będzie dobrze, zobaczysz! – otarł jej łzy i uśmiechnął się – Jeżeli chcesz płakać to pójdziemy się razem wypłakać. Choć! – złapał ją za rękę i pociągnął ze sobą. Parę minut później.
- Ja już nie mogę!
- Dokończ!
- Nie mogę powstrzymać łez!
- A myślisz, że ja mogę?!
- Boże jakie to ostre! – powiedziała to ocierając łzy. Zaprowadził ją do budki z ostrym jedzeniem. Kupił dwie duże porcje. Po skończeniu wypili mnóstwo wody.
- Mówiąc, że się zaraz wypłaczemy nie myślałam, że przyjdzie ci taki zwariowany pomysł.
- Haha! Ja zawsze mam zwariowane pomysły! Jak już sobie popłakaliśmy  możemy teraz się troszkę zabawić – zabrał ją do salonu gier w który bawili się wspaniale. Strzelali, tańczyli, śpiewali, ścigali się na skuterach. Po dwu godzinnej zabawie udali się na miasto. Mijali budkę z kwiatami. Hyosung bardzo się spodobały białe róże. Szybko do nich podbiegła i z zachwytem pochyliła się zaczynając je wąchać. Kiedy odwróciła się zobaczyła Kikwang’a z bukietem białych róż. Zaskoczona Hyosung uśmiechnęła się i wzięła bukiet. Dziękując mu pocałowała go w policzek. Zawstydzony młodzieniec zarumienił się. Przechodzili obok kolejnego sklepu.
- Poczekaj idę coś zobaczyć – weszła do sklepu z damską bielizną. Po dwóch minutach czekania wszedł do środka. Rozglądając się zauważył Hyosung. Podchodząc do niej parę razy szturchną ją palcem w ramię. Odwracając się pokazała mu bardzo seksowną, czarną bieliznę z falbankami.
- Jak bym w takim czymś wyglądała?
- Ni-nie wiem.
- Może kupię i sprawdzimy później?
- Co?! – zarumienił się zakrywając twarz.
- Hahaha! Tylko żartowałam! Hahaha! Wiedziałam, że za mną wejdziesz, chciałam zrobi ci żart. Chodźmy dalej! – zostawiła bieliznę, złapała go za ramię i wyciągnęła go z sklepu. Idąc dalej zauważyli małego psa biegnącego na ulicę. Nagle potrącił go samochów. Zwierze odbiło się od samochodu po czym wstało z ulicy i pobiegło dalej. Hyosung pobiegła za psem.
- Gdzie ty biegniesz? – zatrzymał ją.
- Trzeba sprawdzić czy nie stało mu się krzywda. Chodź! – złapała go za rękę i pociągła go do siebie ciągnąć go w stronę psa, który pobiegł między budynkami. Było tam ciemno i brudno.
- Chodź pieseczku. Nie bój się. Nic ci nie zrobimy.
- Ale my wam tak – usłyszała nagle męski głos wydobywający się za rogu. Przestraszona wróciła do chłopaka. Po chwili zostali otoczeni przez mężczyzn z wszystkich stron.
- Kikwang... znowu się spotykamy.
- Znowu ty?
- Znacie się?
- Niestety – odpowiedział jej Kikwang.
- Niech zgadnę... czarne interesy?
- Można tak to powiedzieć – nagle skierował pytanie do przeciwnika – Nie możemy tego zrobić kiedy indzie? Jak by nie zauważył, to teraz jestem zajęty.
- Hahahaha! Zabawny jesteś... ja pragnę rządzy krwi! – wszyscy bandyci zaczęli się śmiać jednocześnie.
- Oni są nienormalni. Za dużo gier komputerowych i tyle – wyszeptał do dziewczyny przez co zachichotała.
- Brać ich! – wszyscy rzucili się na parę.
- Dobra Hyosung. Teraz zacznie się dopiero zabawa. Chodź tutaj!
- Co? Nie! – wziął ją na ręce i podrzucił do góry, a następnie kucnął przez co dwóch mężczyzn biegnących w ich stronę wpadli na siebie i przewrócili się. Kikwang wstał otrzepał ubranie i wystawił rękę do góry łapiąc w objęcia Japonkę.
- Więcej tego nie rób! – postawił ją na ziemię.
- Bierz to! – rzucił w jej stronę długi, metalową rurkę. Uśmiechnięty sam rzucił się w stronę przeciwników i pokonywał jednego po drugim. Japonka nie wiedziała co zrobić. Nagle usłyszała biegnącego w jej stronę rywala. Odwróciła się i uderzyła go w głowę. Zemdlał.
*Ale oni są słabi(Hyosung)*
Pokonywała ich w przypadkowych uderzeniach. W rzeczywistości oni sami się wykańczali. Nie musiała nic robić. Kiedy jeden z przeciwników próbował wbić w nią nóż, zrobiła unik i wymierzyła w niego metalową rurką. Niestety w ostatniej chwili złapał ją. Próbowała wyszarpać mu ją z rąk, lecz był za silny. Mężczyzna znów próbował zaatakować, kiedy nagle oberwał w głowę butelką od Kikwang’a.
- Śpij spokojnie – rozejrzała się dookoła, a wszyscy leżeli na ziemi. Złapał ją za rękę i zaczęli uciekać.
- W nogi! – bandyci zaczęli ich ścigać.
- Dlaczego ich po prostu nie zabijesz?!
- Bo tak jest zabawniej! – biegli tak przed siebie kiedy nagle wciągnął ją za róg budynku. Schowali się za kontenerem. Koreańczycy pobiegli dalej.
- O mały włos – wyszeptała.
- Tak, chodźmy już stąd – powolnym krokiem wychylił się sprawdzając czy jest bezpiecznie.
- Pusto. Droga wolna. Chodźmy – robiło się już późno, więc Kikwang postanowił, że odprowadzi Hyosung pod dom. Cała drogę śmiali się z tego wydarzenia. Gdy już dotarli na miejsce powiedziała.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień. Świetnie się z tobą bawiłam.
- Nie ma za co. Nie myślałem nawet, że się zgodzisz – zaśmiała się uroczo.
- Nigdy tego wieczoru nie zapomnę. Takiej frajdy to ja jeszcze w życiu nie widziałam.
- Hahaha! Taka rozrywka tylko u mnie!
- Hahaha! Tak! Co następnym razem? Pościg motorówką czy skoki z śmigłowca?
- Dziewczyno nie tak ostro! Wszystko małymi kroczkami... zaraz, następnym razem? – dopiero po chwili do niego dotarło.
- No tak! No bo, czemu by nie? Musze już iść. To do jutra!
- Do jutra – patrzył się na nią jak odchodzi lecz nagle zatrzymał ja.
- Hyosung! – dziewczyna odwróciła się, a chłopak obdarzył ją ciepłym, delikatnym pocałunkiem w usta. Japonka była w szoku. Próbowała go od siebie odepchnąć, ale złapał ją za ręce, aż w końcu odwzajemniła jego pocałunek. Otwierając oczy uśmiechnął się do niej zostawiając ją samą, zawstydzoną pod domem.


- To do jutra Hyosung!



*************

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Nie wiem dlaczego literki są takie, a nie inne. Próbowałam to naprawić, ale się nie da.