Cała trójka
dziwnie spojrzała się na dziewczyny. Polki spaliły się ze wstydu. Były
zaskoczone. Zaniemówiły. W tej chwili podszedł do nich szef ratując sytuację.
-
Przepraszam was najmocniej za nie. Dziewczyny idźcie do kuchni! –wygonił je
zdenerwowany z Sali. Szybko uciekły do kuchni i z przejęciem oglądały całą ta
sytuację przez szczelinę miedzy drzwiami.
Nie wyglądali na zadowolonych. Przez chwilkę jeszcze rozmawiali ze sobą.
- Ciekawe o
czym rozmawiają – powiedziała zaciekawiona Zuzia.
- Cokolwiek
by to nie było. Mamy przechlapane – po chwili szef zmierzał w ich kierunku.
- To są
jedni z najważniejszych klientów! Jeszcze jeden taki numer, a wylecicie stąd na
zbity pysk! Daje wam ostatnią szansę ze względu na to, że przyjaźnicie się z
Kingą. Jeżeli to będzie się powtarzać to zwolnię was! Wtedy nie będę na nic
zwracać uwagi! Czy to jest zrozumiane?! – przestraszone jedynie przytaknęły.
- Wracajcie
do pracy – szybko wybiegły z kuchni.
- Upiekło
nam się – powiedziała z ulgą Zuza.
- Tak, tylko
sama słyszałaś. Jeszcze raz taki numer, a wylecimy stąd.
- No tak, ale
nie będzie następnego razu. Tylko wiesz, wylewaj już więcej na nikogo żadnego
napoju.
- Coś
sugerujesz?
- Wylałaś na
niego kawę.
- Czy, że to
moa wina?!
- No
przecież nie to zrobiłam!
- Nie
wylałabym jej, gdybyś ty nie pomyliła zamówień!
- Starasz
się cała winę zwalić na mnie?!
- Bo to była
twoja wina!
- Każdy może
się pomylić!
- Tylko
kretyn potrafi pomylić jogurt truskawkowy z kawą!
- Ja jestem
kretynem ty debilu?! – kłóciły się nie zwracając uwagi na to, że dwa stoliki
dalej siedzą chłopcy z Infinite. W pewnym momencie Basia odwróciła głowę i
zauważyła, że cała trójka je obserwuje. Przestraszona i zarazem speszona
złapała przyjaciółkę za ramię i wciągnęła ją pod blat. Obydwie siedziały na
podłodze.
- Co ty do
chole...?!
- Ciii! – zamknęła
jej usta – Chłopcy się na nas gapili – wyszeptała. Zuza zrobiła ogromne oczy.
Siedziały tak w ciszy przez chwilkę.
- Może już
poszli?
- Może tak.
Sprawdźmy – rzekła Basia. Obydwie złapały się blatu i powoli uniosły się do
góry wychylając tylko swoje oczy. Zauważyły, że wciąż się patrzą. Przestraszone
znów schyliły głowy.
- Zauważyli
nas?
- Chyba nie –
odpowiedziała Zuzia.
- Co za
wstyd. I co teraz zrobimy? – nagle usłyszały kroki. Nastała cisza. Kroki
ucichły.
- Wyszli? –
zapytała Basia.
-Chyba już
sobie poszli.
-
Przepraszam – usłyszały męski, znajomy głos. Przestraszone podniosły głowy do
góry. Zobaczyły wychylającego się za blat Sunggyu. Przełknęły ślinę i
zawstydzone wstały z podłogi.
- Tak? –
zapytała Zuzia.
- Mógłbym
poprosić o rachunek? Chciałem zrobić to wcześniej, ale schowałyście się pod
blatem – zwrócił się do Basi.
- T-T-tak.
Już panu podaje rachunek – powiedziała szybko lekko jąkając się. Zaczęła szybko
szukać cennika.
- Gdzie ten
cennik? – rzekła po polsku.
- Basia –
wyszeptała wskazując jej palcem na tabliczkę zawieszoną na ścianie. Dziewczyna
szybko zwróciła na nią uwagę.
- Ach, no
tak! Proszę jeszcze chwilkę zaczekać.
- Spokojnie –
tym razem wiedząc już co ile kosztowało, szukała kodu którego mogła wbić.
Otwierała szuflady przekładając w nich przeróżne rzeczy i papiery. Była bardzo
zawstydzona i wszystko robiła szybko.
- Może ci
pomóc? – zaproponował nachylając się nad nią. Polka poczuła jego ciepły oddech
na swoich karku. Szybko podniosła głowę do góry.
- Nie, nie
trzeba – powiedziała jak poparzona uderzając piosenkarza swoją głową. Sunggyu
złapał się z bólu za nos.
- O Boże! –
zakryła usta z przerażenia – Wszystko w porządku?
- Tak...
leci mi krew?
- N-nie. To
było niechcący. Tak bardzo cię przepraszam. Te szejki i ta kawa będą na koszt restauracji –
powiedziała szybko nie wiedząc co mówi.
- Serio? –
spojrzał się na nią zdziwiony podnosząc jedną brew.
- Tak,
pewnie.
- Dzięki.
- Nie ma
sprawy.
- Na razie.
- Do
widzenia! – na te słowa znów się na nią spojrzał dziwnie po czym się uśmiechnął
i wyszedł z resztą z restauracji.
*Do widzenia? On ci
mówi na razie, a ty mu do widzenia?! Jaka ja jestem głupia! I jeszcze go w nos
uderzyłam. Jak nie oblane spodnie kawą to teraz ten nieszczęsny noc. Po prostu
świetne pierwsze wrażenie, naprawdę. Basia, co ty robisz ze swoim
życiem?(Basia)*
- Baśka, co
ty wyprawiasz? Na koszt restauracji? Chcesz, żeby nas wylali?!
- Spokojnie,
zapłacę to z własnej kieszeni.
- Z własnej
kieszeni? Powodzenia. Spójrz na cennik.
- Ale co z
nim nie tak? – Zuza odwróciła przyjaciółkę w stronę tabliczki.
- O ja
pier...! – Następnego dnia po szkole cała trójka, Basia, Kinga i Zuza wracały
razem do domu. Przechodząc przez pasy mijały studia. Przed szkoła była bardzo głośno
i tłoczno, ale dziewczyną to nie przeszkadzało. Zwinni i szybko ominęły studentki.
Z tłumu wyszły tylko dwie z nich. Była to Zuza i Basia.
- A gdzie
Kinga? – zapytała Basia. Obydwie odwrócił się. Zobaczyły przewróconą Kingę.
- Kinga! – krzyknęły
razem podbiegając do przyjaciółki.
- Nic ci nie
jest? – zapytała przejęta Basia. Nagle usłyszały męski, młody głos.
- Bardzo cię
przepraszam. Nie zauważyłem cię. Wszystko w porządku? – Basia i Zuza
skamieniały z zaskoczenia.
- T-tak –
załapała się z bólu za głowę. Nagle ujrzała przed sobą wystawioną, pomocną
dłoń. Kinga podniosła głowę do góry i nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Zobaczyła zmartwionego Woohyun’a próbującego pomóc Polce. Zawstydzona
delikatnie podała mu swoją dłoń. Chłopak pomógł jej wstać.
- Jak masz
na imię?
- Kinga.
- Na pewno
nic ci nie jest Kingo?
- Nie nic,
tylko mnie troszkę głowa rozbolała – powiedziała cichutko. Próbując zrobić krok
do przodu prawie by zemdlała. Na szczęście złapał ja w ostatniej chwili w swoje
ramiona.
- Nic ci nie
jest?
- Nie, nic.
- Musiałaś
się mocno uderzyć w głowę.
- My ją
weźmiemy! – rzekła Kinga. Woohyun spojrzał się na dziewczyny.
- Zabierzemy
ją do domu – dodała Basia.
- Dacie
sobie radę?
- Tak,
mieszkamy niedaleko. – odpowiedziała mu Zuzia.
- To
dobrze... ale bezpieczniej będzie jak podwiozę was autem. Mój kolega za nie długo
po mnie przyjedzie. Podwieziemy was – nagle pod szkole podjechał duży, czarny
Van. Otworzyły drzwi, a Woohyun wziął Kingę na ręce i usadził ją na siedzeniu. Zawstydzona
Kinga nie wiedziała co zrobić.
- Wsiadajcie
dziewczyny – wsiadły wraz z piosenkarzem do środka. W środku pojazdu siedziała
reszta zespołu. Wszyscy oderwali się od swoich czynności i od razy zwrócili
swoją uwagę na Polki.
- Kim one
są? – zapytał Hoya.
- Co się jej
stało? – dodał Dongwoo patrząc na Kingę.
- Niechcący
wpadłem na nią i uderzyła się w głowę. Zawieziemy je do ich domu. Tak będzie
bezpieczniej – w tym momencie Basia wsiadła do Van’a. Spojrzała się na resztę
chłopaków i zobaczyła Sunggyu. On również ją od razu zauważył. Obydwoje
spojrzeli na siebie i w tym samym czasie krzyknęli.
- To ty?! –
wszyscy spojrzeli się na nich zdziwieni.
- To wy się
znacie? – zapytał zaciekawiony Sungjong.
- Ta... w
pewnym sensie – Polka strzeliła buraka.
*Co za dzień. Że
musiałam go dzisiaj spotkać. (Basia)*
Cala drogę
jechali w ciszy. Trzy zawstydzone fanki i siedmiu speszonych idoli. Basia
zauważyła, że cala drogę przyglądał się jej Sunggyu. Próbowała nie nawiązać z
nim kontaktu wzrokowego. Głupio jej było przez wczorajsze wydarzenie. Kiedy
byli już na miejscu, Woohyun i Sunggyu pomogli Kindze wyjść z pojazdu. Matka
Kingi zauważyła całe te wydarzenie prez okno. Zmartwiona wybiegła z domu.
- Co się
stało?!
- Pani córka
uderzyła się w głowę – powiedział Sunggyu.
- Z mojego
powodu. Wpadłem na nią – doda Woohyun biorąc ją na ręce i zaprowadzając ją do
jej pokoju. Położył ją na łóżku i spojrzał się na nią.
- Jak się
czujesz?
- Już
lepiej. Dziękuję.
- Nie masz
za co mi dziękować. To z mojego powodu to się stało.
- Ale
pomogłeś mi. To się liczy. Dlatego ci dziękuję.
- Nie ma
sprawy. Ja już będę się zbierał.
- Dobrze –
kiedy już wychodził z pokoju dziewczyn zatrzymał się w drzwiach, odwrócił się i
zapytał.
- Spotkamy
się jeszcze? – była bardzo zdziwiona tym pytaniem. Rumieńce same jej się
pojawiły na policzkach. Spojrzała się na niego. Czeka tylko na jej reakcję.
- Pewnie –
wystarczyło jedno słowo, żeby wywołać uśmiech na twarzy Koreańczyka.
- No to do
zobaczenia
- Do
zobaczenia – tym czasem Sunggyu czekał na kolegę przed domem wraz z Basią, bo
Zuzia oczywiście uciekła z powrotem do van’u z pretekstem, że zostawiła tam
swoje rzeczy. Wszyscy dobrze wiedzą, że tak nie było. Stali tak w ciszy, aż w
końcu spojrzał się na nią i rzekł.
- Basia? –
powiedział jej imię w słodkim, koreańskim akcentem. Spojrzała się tylko na
niego reagując na imię.
- Jesteś
Basia, tak?
- Tak.
- Miło mi –
podał jej swoją dłoń – Jestem Sunggyu.
- Mi również
– odwzajemniła uścisk.
- Nie
sądziłem, że się jeszcze zobaczymy.
- Ja też
nie... jak nos?
- Już lepiej,
dzięki... widzę, że nie tylko ty jesteś ciamajda – uśmiechnął się.
- To Woohyun
Oppa wpadł na Kingę, a nie ona na niego... i nie jestem ciamajda.
- Skąd wiesz
jak ma na imię?
- No bo
ja...
- Fanki?
- Co? Nie.
Znaczy, no wiesz, ja, znamy my.
- Dobra, nie
tłumacz się, bo komuś znowu zrobisz krzywdę – wskazał na swój nos.
-
Przepraszam – spuściła głowę.
- Nic się
nie stało. Żartowałem – uśmiechnął się ponownie. Basia odwzajemniła uśmiech.
- Ładnie się
uśmiechasz.
- Dziękuję -
z domu wyszedł Woohyun.
- Idziemy? –
zapytał.
- Tak. To do
zobaczenia Basiu.
- Do
zobaczenia Sunggyu Oppa!
*Zaraz. Czyżbym o czymś
zapomniała?... Zuza!(Basia)*
Polka
podbiegła szybko do pojazdu wymijając idących piosenkarzy. Otworzyła gwałtownie
drzwi i zobaczyła roześmianych piosenkarzy wraz z Zuzą. Polka złapała
przyjaciółkę i zabrała ją stamtąd do domu.
- One san
znają – powiedział Sunggyu.
- Wiem –
odrzekł Woohyun.
- Skąd? –
zapytał zaciekawiony.
- Widziałem
w ich pokoju taki dupny plakat z nami na szafie, ale udawałem, że tego nie
widzę.
Świetne :*
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuń