Translate

piątek, 17 marca 2017

GOT7: "Kwiat Lotosu" Rozdział 3

  Następnego dnia w tym samym miejscu, w altance w ogrodzie królewskim siedziała przy mały, drewnianym stoliczku Hanna. Dalej ciężko się uczyła, tak, jak jej kazała Pani Hyo. Po drugiej stronie stawiku za drzewem stała postać. Był to Jackson wpatrujący się w młodą Koreankę, jak się uczy. Nie miał odwagi posiedzieć z nią w cztery oczy, a co dopiero powiedzieć jej co czuje.
 -Znowu ją podglądasz?
 - Zamknij się Jb... nie podglądam... obserwuję.
 - Za drzewa po drugiej stronie? - Młodszy książę prychnął
 - Czemu po prostu nie powiesz jej o swoich uczuciach?
 - To nie takie łatwe, jak ci się wydaje.
 - Czyżby? - Jb z rękami złożonymi do tylu zawrócił. Jackson obserwował co robi. Zobaczył, że idzie w stronę dziewczyny.



* Idioto! Co ty robisz?! A może... chce jej powiedzieć o mnie? "Jackson"*




 Młodszy brat zagryzł nerwowo dolna wargę przyglądając się całemu zdarzeniu. Książę powoli do niej podchodził. Panienka zauważyła, że obiekt jej westchnień idzie w jej stronę. Poddenerwowana udawała, że go nie widzi na siłę wpatrując się w zwoje. Słyszała kroki, które po chwili ucichły. Nie pewnie wyjrzała za zwoju. Jb siedział już przy stoliku patrząc na nią. Przełknęła nerwowo ślinę.
 - Słyszałem, że zaczęłaś uczyć się u Pani Hyo - Odezwał się po chwili ciszy. Jedynie przytaknęła patrząc w znaki na papierze - Szukasz męża? - Spojrzała nagle na niego.
 -T-tak...znaczy, mój ojciec szuka mi kandydata. Twierdzi, że to ten czas.
 -Kobiety w twoim wieku już wychodzą za mąż -Przytaknęła.
 - Dlatego się uczę. Mam wiele zaległości.
 - Nie masz czym się martwić - Zerwał kwiat rosnący tuż obok niego - Tak piękna kobieta, jak ty- Kontynuował zbliżając się do niej. Lewą ręką odgarnął jej czarne włosy za ucho i ozdobił je kwiatem. Koreanka wpatrywała się w niego z rumieńcem na porcelanowej skórze - Nie będzie miała problemu z znalezieniem odpowiedniego partnera - Aż delikatnie uchyliła różane usta z zdziwienia. Książę uśmiechnął się delikatnie łapiąc jej podbródek i zamykając usta.
 - CHWILA! - Rozniósł się krzyk Jacksona, który szybko do nich biegł widząc wszystko.





* Zabiję go! "Jackson"*
 
 
 
 
 
 Hannę z rytmu wybił biegnący chłopak.
 - Jackson? Co ty tu robisz?
 -No właśnie. Co ty tu robisz?
 - J-ja... - Zrobiło mu się głupio, bo przecież nie powie jej, że ją podglądał.
 - Coś się stało? - Zapytała - Tak tu biegłeś...
 - J-ja, nieeee. Nic takiego~ -Mówił potulnie - Jb idziemy! -Nagle zmienił ton patrząc na starszego brata zabójczym wzrokiem.
 - Coś się stało... braciszku? - Zaakcentował złośliwie ostatnie słowo.
 - Tak! Stało - Powiedział przez zęby. Jb prychnął pewny siebie i wstał - Mamy trening. Nie możemy się spóźnić. Idziemy...
 - Od kiedy ty taki punktualny i myślący o swoich obowiązkach, hm? - Kącik ust mu się podniósł
 - Ty...
 - Dobra, idziemy -Szturchnął go, żeby się ruszył - Do zobaczenia - Ucałował jej dłoń. Zarumieniła się z delikatnym uśmiechem
 -Do zobaczenia książę -Spojrzała na Jacksona, który zawstydził się. Cofnął do tylu i wpadł do stawiku -Jackson! - Krzyknęła przestraszona  i szybko wstała. Wynurzył się szybo z wody i wstał mając ją do pasa. Przetarł twarz z wody.
 -N-nic mi nie jest! Nic mi nie jest - Starszy brat prychnął widząc, jak z siebie robi debila. Jackson wszedł cały mokry na trawę.
 - Nic sobie nie zrobiłeś? - Zapytała zatroskana.
 - Spokojnie, tylko wpadłem do wody.
 - Czy ja zawsze musze się o ciebie martwić?! -Uderzyła go w ramię.
 - Ała! Ty...! Z-zaraz. Martwisz się o mnie? - Zapytał zaskoczony. Starszy widząc, co się szykuję, złapał brata za ramię i pociągnął
 - Idziemy! - Zabrał go stamtąd szybko. Hanna wróciła do zwojów z uśmiechem.
 
 
 
 
 
* Jb w końcu zaczął na mnie zwracać uwagę. Tylko co tu robił Jackson? " Hanna"*
 
 
 
 
 
 
  Godzinę później do Hanny przyszła Pani Hyo. Sprawdziła ile przeczytała oraz jej zapiski. Kazała jej iść za nią. Panienka zabrała wszystkie zwoje i cały czas szła za nią. Nagle weszliśmy na taras treningowy. Zobaczyła z daleka straż oraz walczącego Jb z Jacksonem na katany. Dziewczyna zbliżając się w ich stronę idąc cały czas za Panią Hyo patrzyła, jak trenują. Oczywiście, mają tylko przejść obok nich idąc dalej, ale dziewczyna wpatrywała się jak w obrazek w księcia Jb. Obaj chłopcy zauważyli ją. Jb, jak zawsze udawał, że jej nie widzi i ją ignoruje, a Jackson zapatrzył się w nią.
 
 
 
 
* Moje cudo... Jak można być tak pięknym? " Jakcson"*
 
 
 
 
 
 Jb widząc to wywrócił oczami. Robiąc mu na złość uderzył go w nogę przez co się przewrócił. Chciał tym gestem zrobić z niego większego idiotę, a z siebie tego lepszego w oczach dziewczyny.
 - Boże Jackon... - Westchnęła zrezygnowana cicho. Młodszy zdenerwował się i szybko wstał. Zrzucił z siebie górną część ubioru okazując swoje silne, umięśnione ciało. Ciemniejsza skóra zdobiła jego namiętne, uwydatnione, szerokie ramiona. Jego umięśnione plecy i sześciopak delikatnie mienił się przez pot. Agresywnie zaatakował brata walcząc z nim. Ta walka już nie wyglądała, jak trening. Tylko, jakby na serio zaczęli walczyć. Podczas gwałtownych ruchów chłopaka, było  idealnie widać jak pracują jego mięśnie. Hanna, aż stanęła w miejscu w szoku. Nigdy nie widziała księcia bez koszulki. Nie wiedziała, że Jackson ma tak piękne ciało. Ściskając zwoje, pierwszy raz w życiu, tak wpatrywała się w młodszego chłopaka. Jackson zauważył to. Uśmiechnął się od niej puszczając jej oczko, po czym wrócił do walki, chcąc pokazać się, jak od najlepszej strony. Hanna widząc ten gest zaczerwieniła się i wypuściła z wrażenia wszystkie zwoje. Spaliła się z wstydu i szybko sprzątała z podłogi zwoje. Pierwszy raz tak szybko biło jej serce na widok młodszego księcia.
 
 
 
 
* Pierwszy raz spojrzała na mnie w ten sam sposób co na Jb " Jackson"*
 
 
 
 
 
Wzięła wszystko i uciekła chowając gorące policzka. Dogoniła Panią Hyo i poszła z nią. Wieczorem Jb wiedział wraz z swoją matką, konkubiną w jej pokoju.
 
 - Musisz go zniszczyć rozumiesz? - Mówiła stanowczo jego matka.
 - Wiem o tym matko. Nie musisz mi tego tłumaczyć.
 - Więc... masz w ogóle zamiar coś z tym zrobić?
 - Jestem umówiony z kupcem na jutro. Ma dla mnie truciznę.
 - Cudownie~! - Powiedziała z zachwytem.
 -Długo nie pożyje... obiecuję ci to - Tym czasem Hanna już smacznie spała w swoim pokoju w rodzinnym domu. Nagle, coś stukało w jej małe okienko. Przebudziła się i spojrzała zaspanym wzrokiem w okienko. Zobaczyła, jak ktoś rzuca w nie kamyczki. Stanęła na skrzyni i uchyliła je. Niestety nie widziała kto jest po drugiej stronie.
 - Kto tam? - Zawołała nie pewnie.
 - To ja.
 - Jakcson?!
 - Ciii!
 - Co ty tu robisz?
 - Wyjdź do mnie - Zamrugała zaskoczona.
 - Chwila... - Wyszła w piżamie i płaszczu na dwór. Zaczęła się rozglądać - Jackson?
 - Tutaj - Zawołał za domu.
 - Co ty tam robisz? - Poszła w jego kierunku. Nagle chłopak objął ją. Spojrzała na niego zaskoczona, kiedy ten uśmiechał się - C-co ty robisz? 
 - Tule cię. Jest chłodno  - Odwróciła speszona wzrok.
 - Nie wygłupiaj się~!
 -Widziałaś dzisiaj jak walczę.
 - Nooo... coś tam widziałam.
 - Podobało ci się?
 - Jb był świetny~
 -Dobrze wiesz, że o siebie pytam~! - Zaśmiała się.
 - No... Byłeś, całkiem niezły.
 - Całkiem?
- Nawet ,nawet.
 - Widziałem, jak się zaczerwieniłaś - Uśmiechnął się szeroko. Przypomniała sobie go w akcji. Te mięsnie które widziała, właśnie ją obejmowały. Jeszcze ten jego uśmiech. Zarumieniła się momentalnie i zaczęła wyrywać.
- C-co? Nie prawda.
 - Co się tak wyrywasz?
 - Zostaw mnie~
- Nie wstydź się - Wymruczał i zaśmiał się cicho przyciągając ją do siebie. Odwróciła szybko głowę.
- Jackson to nie śmieszne!
- Spójrz na mnie -Powiedział spokojnym, niskim głosem. robiła co kazał. Patrzyli sobie w oczy, gdy księżyc oświetlał ich twarze..
 -Panienko! Co tu panienka robi z księciem?!
- Chaerin?! - Młoda dziewczyna szybko ją zabrała.
 
 
 
*********************
Cześć wszystkim! Jestem ciekawa czy podoba Wam się to opowiadanie i czy jest sens dalszego pisania. Czekam na Wasze komentarze ^^

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz