Kiedy Hyosung wraz z Zinger dojechały do opuszczonego budynku, który bardziej przypominał na opuszczoną halę. Zatrzymały się. Pierwsza wysiadła Hyosung, przechodzą na drugą stronę auta otworzyła drzwi i pomogła Koreance wysiąść.
- Masz skręconą kostkę. Ledwo co chodzisz, a prowadzisz samochód. Jak ty to robisz? - zapytała.
- No cóż, jestem jedyna w swoim rodzaju - zaśmiała się. Nagle oślepiło ich światło latarki wydobywające się z budynku. Był to Seungho. Spojrzał się na dziury w samochodzie i zapytał:
- Niech zgadnę. Mama?
- Nie pytaj - odpowiedziała po czym zabrała przyjaciółkę do środka, a Seungho zabrał plecak z pojazdu. W środku czekała już na nich reszta. Było ciemno i czekała ich zimna noc. Mir rozpalił w środku małe ognisko, dzięki któremu mogli chociaż trochę się ogrzać. Hala była duża i ciemna i brdna. Wszędzie były porozwalane jakieś papiery i kartony. Wszyscy siedzieli przygnębieni przy ognisku. Hyunseung przytulał zapłakaną Hyunę, Yoseob zajmował się obolałą kostką Zinger, a Joon siedział słaby trzymając się za ranę.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek stracimy kogoś z drużyny - powiedział Mir.
- Kikwang w więzieniu, a Jieun... nie żyje - wyszeptała Hyuna.
- Kto by pomyślał, że będziemy mieć... zdrajcę - powiedziała Zinger.
- Przepraszam cię Hyosung - powiedział Seungho.
- Za co?
- Za to, że źle cię oceniłem. Za wszystko przepraszam.
- Doskonale rozumiem twoją reakcję. Do gangu przyłączyły się trzy, obce wam osoby o których nigdy nie słyszeliście i nagle okazuje się, że macie na karku FBI. A co najlepsze, ktoś przez cały czas podaje im informacje o Kle. Na twoim miejscu też bym obstawiała nowe osoby zamiast przyjaciół. Nie przepraszaj, każdy mógłby się pomylić. Ale i tak doceniam twoje przeprosiny - uśmiechnęła się.
- J-ja też... chciałbym cię... przeprosić - mówił powoli z bólu Joon - Nie powinienem był się tak zachować.
- Nie przepraszaj. Chciałeś dla nich jak najlepiej.
- Zgadza się.
- Od tych wszystkich emocji zgłodniałem - oznajmił Mir łapiąc się za brzuch.
- Ty zawsze jesteś głodny - powiedział Seungho. Wszyscy się zaśmiali, a Mir strzelił fochem. Nagle Yoseob zaczął grzebać w swoim plecaku. Po chwili wyciągną z niego kilka zupek chińskich i wołowinę.
- Skąd ty to masz? - zapytał Hyunseung na co mu odpisał na kartce.
- Kupiłem - a wszyscy zaśmiali się przez co znów napisał - Naprawdę. Mogę twój nóż Mir?
- Pewnie - wyciągnął go z kieszeni i dał przyjacielowi. Chłopak wziął kawałek kartonu i położył na nim kawał, zapakowanej wołowiny. Wyciągnął ją z opakowania i zaczął kroić.
- Ja pójdę po jakieś patyki, żeby zrobić stojak - rzekł Hyunseung.
- Pójdę z tobą - odrzekł Mir. Kiedy stojak był już zrobiony, a wołowina upiekła się nabita na patyku, wszystkie, wygłodniałe nastolatki zaczęły się zajadać mięsem. Yoseob nałożył każdemu po kawałku na kawałkach kartonów. Hyosung zauważyła, że Joon wciąż źle się czuł i nawet nie tknął jedzenia.
- Wszystko w porządku oppa? Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.
- Nie najlepiej.
- Dlaczego nie jesz? Musisz coś zjeść.
- Nie mam siły. Później zjem, jak odpocznę - oparł się o ścianę i powoli przysypiał.
- Tylko nie śpij! - potrząsnęła nim.
- Ała! Co ty robisz? Przecież nie umrę.
- A co jeżeli tak? Nie możesz umrzeć. Jak my sobie damy radę bez ciebie?... Jak ja sobie dam radę? Zabiłabym się, gdybyś umarł.
- Nawet... tak nie mów.
- Ale to prawda... Nie potrafiłabym żyć bez ciebie - spojrzała mu się w oczy - D-daj. Obejrzę ranę - podniosła mu koszulkę do góry - Ty wciąż krwawisz. Musimy coś zrobić.
- Nigdzie nie jedziemy. Nie będziemy się bardziej narażać - zastanawiała się co zrobił. Po chwili wpadła na pomysł. Wyciągnęła z swojego plecaka drugą i jedyną koszule na przemian. Rozdarła ją obwiązała nią ciało przyjaciela mocno zawiązując na ranie.
- Aaaach! - krzyknął z bólu.
- Przepraszam, ale muszę mocno zawiązać. Wcześniejszy materiał się już do tego nie nadawał - zauważyła, że Changsun robił się już blady i było mu zimna. Natychmiast ściągnęła z siebie bluzę i okryła nią szefa gangu.
- D-dlaczego? - zapytał. Wzięła nóż oraz jego posiłek pokroiła go na małe kawałeczki, a następnie wzięła jedną do ręki i powiedziała:
- Powiedz "aaa".
- D-dlaczego?
- No... zrób "aaa".
- Dlaczego to robisz?
- Nie możesz tego po prostu tego zrobić?! - zdenerwowała się, a jej oczy zaszkliły się - Przecież... już ci mówiłam... Nie potrafiła bym bez ciebie żyć - uroniła jedną łzę. Chłopak powoli otworzył usta i pozwolił się nakarmić przez Japonkę. Kiedy wszystko zjadł powiedział:
- Dziękuję ci... Hyosung... za wszystko - Japonka uśmiechnęła się i usiadła obok niego kładąc jego głowę na swoim lewym ramieniu. Następnego dnia, Hyosung otworzyła oczy i zobaczyła całą załogę śpiącą na podłodze starej, opuszczonej hali. Światło wpadało przez duże, wybite okna do środka, a zapach przypieczonego mięsa jeszcze unosił się w powietrzu. Miała nadzieje, że to wszystko było tylko złym snem i zaraz obudzi się w swoim miękkim łóżku w swoim ciepłym, przytulnym pokoju, lecz niestety rzeczywistość do niej dotarła. Odwróciła głowę i spojrzała się na śpiącego obok niej Joon'a. Był cały blady i miał sińce pod oczami. Przestraszona zaczęła nim potrząsać.
- Oppa?... - nie reagował - Oppa? - nadal nic - Oppa! Obudź się! - łzy napłynęły jej do oczu. Po chwili otworzył oczy.
- Oppa, ty żyjesz! - ucieszyła się.
- A umarłem?
- Tak mnie przestraszyłeś - przytuliła się do niego - Myślałam... myślałam, że ty...
- Ty już lepiej nie myśl - wyszeptał z wykończenia. Źle się czuł, ale wciąż miał siłę na żarty.
- A ty jak zawsze swoje - zaśmiał się po czym zakaszlną.
- Wiesz która jest godzina? - wyciągnęła telefon z kieszeni.
- Dziesiąta.
- Musimy się zbierać. Czas na nas. Obudź resztę.
- Zgoda - wstała i zaczęła budzić wszystkich po kolei. Kiedy już wszyscy się obudzili, jeszcze przez chwilę razem posiedzieli, żeby lepiej dojść do siebie. Nagle Hyosung zapytała:
- Joon... czy zanim udamy się w drogę, mogę jeszcze coś zrobić przed wyjazdem?
- Co chcesz zrobił? - jakąś godzinę później w więzieniu, Kikwang siedział na swoim metalowym łóżku. Nie mogąc w to wszystko uwierzyć podszedł do umywalki i przemył w niej twarz. Nagle usłyszał za placami:
- Masz gościa - powiedział ochroniarz po czym odszedł. Kikwang odwrócił się i zdziwiony podszedł do metalowej kraty.
- Hyosung? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam cię odwiedzić. Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Hehe! Bywało lepiej... Lepiej mów co u was. Jak z resztą? Złapali ich?
- Nie, na szczęście nie.
-To dobrze.
- Zinger skręciła kostkę, a Joon został poważnie zraniony.
- Co z nim?
- Postrzelili go w brzuch.
- Cholera... wyjdzie z tego?
- Nie mam pojęcia, ale nie najlepiej wygląda. Czuje się coraz gorzej.
- Rozumiem... - załamał się przecierając twarz dłonią - A co z resztą?
- Cali i zdrowi.
- To dobrze, że chociaż tyle.
- Jieun nie żyje.
- Co?
- Doowoon ją zabił.
- A to skurwiel! - uderzył pięścią w ścianę.
- Jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Wyjeżdżamy.
- Wyjeżdżacie?
- Tak, do...
- Wiem gdzie. Joon już to od jakiegoś czasu planował, ale to dobrze. Musicie się ratować. Jeszcze nie wszystko stracone. Tam nauczą was wszystkiego.
- Nas?
- Ciebie, Hyunę i Hyunseung'a. To jedyna nadzieja, żebyście się wzmocnili. Obiecaj mi, że dasz z siebie wszystko i nie poddasz się tak łatwo.
- Obiecuję oppa.
- Weź to- wyszeptał wręczając jej przez kraty kartę.
- Co to jest?
- Weź to i udajcie się do portu. Tam znajdziecie statek "Japan export" z rybami.
- Ryby?
- Tak, tylko udajcie pod ten adres, a wszystko będzie dobrze. Ja i tak za niedługo stanę przed sądem.
- Wyciągnę cię z tego.
- Nie, nie możesz. Musisz ratować siebie i resztę.
- Nie mogę cię tutaj tak po prostu zostawić.
- Dla mnie i tak nie ma już nadziei na ratunek.
- Ale, oppa...
- Musisz żyć. Nie wiem co bym zrobił, gdybym dowiedział się, że stała ci się krzywda. Za bardzo mi na tobie zależy. Teraz już idź. Nie ma czasu. Musicie się sprężyć, jeżeli chcecie się stąd szybko wynieść.
- D-dobrze - łzy napłynęły jej do oczu.
- Weź tą kartę z adresem i zaopiekuj się Joon'em. To... mój najlepszy przyjaciel. Wiele mu zawdzięczam.
- Nie martw się o niego. Zaopiekuję się nim - nagle wyciągnął rękę, złapał ją za koszulkę i pociągnął w stronę krat, a następnie ją pocałował, a łza popłynęła mu po policzku. Zaskoczona dziewczyna po chwili zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
- Kocham cię - wyszeptał, kiedy ich twarze dzieliły jedynie kraty. Zaniemówiła.
- Nie wiesz nawet, jak bardzo chciałabym cię teraz przytulić.
- Idź już stąd zanim będzie za późno.
- D-dobrze, oppa. Nigdy o tobie nie zapomnę - cmoknęła go jeszcze szybko na pożegnanie i pobiegła. Wsiała w taksówkę i pojechała do hali tam dała kartkę Joon'owi. Wszyscy już spakowani wsiedli do auta i pojechali na wyznaczony adres. Jechali tak z półtorej godziny, aż w końcu znaleźli się na miejscu. Zaparkowali na porcie po czym szukali statku. Zobaczyli duży, bogaty statek z napisem" Japan export".
- To tutaj? - zapytała Hyuna.
- Nie wydaje mi się. Mówił, że to statek z rybami.
- Ej, ludzie. Spójrzcie tam - Hyunseung wskazał na stary, mały, drewniany statek pełen ryb z napisem "Japan export". Szybko podbiegli w tamtą stronę. Hyosung zobaczyła starego rybaka.
- To chyba właściciel tego statku - Zinger podbiegła do mężczyzny.
- Proszę pana!... Przepraszam, że przeszkadzam, ale dostaliśmy adres z ...
- Przykro mi, ale nie mówię za dobrze po Koreańsku. Jestem Japończykiem - wtedy Hyosung wkroczyła z swym ojczystym językiem.
- Dzień dobry panu - ukłoniła się - Przepraszam, że przeszkadzamy, ale mamy do pana pewną prośbę. Musimy koniecznie udać się do Japonii i ...
- Przykro mi, ale nie wiem o czym ty mówisz. Przecież nie mogę tak po prostu was przetransportować do Japonii. To nielegalne.
- Dostaliśmy tutejszy adres i kazali nam zgłosić się do pana.
- Aaa! O to chodzi. To trzeba było tak od razu, ale naprawdę mi przykro. Nie mogę was przetransportować. Już prawie nie ma miejsca na statku. Nie jesteście jedynymi ludźmi, którzy stąd uciekają.
- Kazał nam do pana przyjść Kikwang.
- Kikwang?
- Tak. Jesteśmy jego przyjaciółmi.
- Biały Kieł?
- Zgadza się.
- Więc jednak coś się z nim stało? Mówił mi, że przyjdziecie... Wskakujcie. Zawiozę was.
- Możemy wejść. Powiedział, że nas zawiezie - oznajmiła reszcie i wszyscy weszli do środka. Schowali się pod statkiem, gdzie znajdowali się inni ludzie. Do Japonii płynęli cały dzień i cała noc, a z Joon'em było coraz gorzej. Kiedy dotarli już na miejsce do statku weszło kilku ubranych w garnitury mężczyzn, ale w tym momencie Joon zemdlał z osłabienia.
Nieee, tylko nie Kikwang, każdy, ale dlaczego właśnie on?! </3 No i biedny Joon, jestem ciekawa jak sprawy się teraz potoczą, dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuń