„Ostre światła rażące w oczy, białe ściany jak z horroru,
metolowe łóżko od którego bolą mięśnie. Te ciche pikanie urządzeń i kapiąca
woda w zepsutym kranie. Tak, jestem w szpitalu. Znowu. W tym samym pokoju,
leżąc na tym samym starym łóżku. Jest lepiej niż ostatnim razem, kiedy tutaj
trafiłam. Krew, siniaki, bandaże...Kto by pomyślał, że trafię tutaj kolejny raz
przez tą samą osobę? Nie obwiniam tej osoby... bo niczego nie żałuje. Ludzie
mają rację. Korea Południowa potrafi zmienić życie człowieka...
Na zawsze”
- Basia!
Chodź, bo się spóźnimy na samolot! – wołała Basię przyjaciółka z sąsiedniego
pokoju.
- Poczekaj!
Już idę! – dziewczyna zasunęła swoją walizkę i zabierając wszystkie swoje
bagaże wyszła z domu, gdzie czekała już na nią Zuza.
- No
myślałam, że już nie zejdziesz.
- Przecież
mnie to nawet 5 minut nie zajęło.
- No tak...
nie ważne! Ważne jest to, że w końcu stąd wyjeżdżamy! Już nie mogę się doczekać
naszego pobytu u Kingi! – mówiła zachwycona wkładając bagaże do taksówki. Tak
bardzo z przejęciem opowiadała o podróży, że nawet zaczęła pakować Basie nie
przerywając mówić. Basia zauważając to nic się nie odezwała i czekała grzecznie
jak jej starsza przyjaciółka nieświadomie spakuje ją do taksówki. Jedynie się
uśmiechała i potakiwała udając, że uważnie jej słucha.
- Prawda? –
zapytała Zuzia.
- Tak, tak.
-
Przyznaj... nie słuchałaś mnie.
- Co? No
wiesz co?! Jak możesz?!
- Więc co
powiedziałam? – zmieszana Basia odwróciła głowę i krzyknęła.
- Panie
kierowco! Możemy już jechać! – i szybko wskoczyła do pojazdu.
- Nie
zmieniaj tematu... mówię coś do ciebie... Basia! – kiedy dotarły na lotnisko, zabrały
swoje rzeczy i udały się w stronę czerwonych krzeseł. Tam czekały na swój lot.
Podczas czekania rozmawiały i przeżywały wspólnie wylot do Korei Południowej.
Basia i Zuza były zwyczajnymi dziewczynami z Białogardu, które przeprowadziły
się do Szczecina, by kontynuować tam swoją naukę. Można powiedzieć, że obydwie
dziewczyny są swoimi przeciwnościami. Basia o krótkich, czerwonych włosach jest
lekko nieśmiała, za to czarnowłosa Zuza jest osobą szaloną i rozrywkową, ale to
nie znaczy, że Basia nie lubi się od czasu do czasu zabawić. Lecz, dlaczego
wylatują do Korei, skoro specjalnie przeprowadziły się do Szecina, by właśnie
tam uczyć się? Otóż dlatego, ponieważ ich przyjaciółka Kinga, która również
urodziła się w Białogardzie znajduje się w tej chwili z rodzicami w Korei. Tam
jej ojciec założył restaurację, która cieszy się sporym powodzeniem. Dużo
młodych Koreańczyków lubi przychodzić tam i spotykać się z przyjaciółmi. Kinga
zaproponowała dziewczyną, żeby przyleciały do niej i tam właśnie dalej uczyły
się, a ona zapewni im nocleg w jej własnym domu. Jednak marzenia się spełniają.
- Już nie
mogę się doczekać, kiedy zobaczymy Kingę.
- Ja tak
samo. Już troszkę jej z nami nie ma. Ile to już lat minęło? 3 lata? – zapytała Basia.
- Tak, to
już 3 lata odkąd Kinga się wyprowadziła. Jak ten czas szybko leci, prawda? Ale
teraz najważniejsze jest to, że w końcu po tak długim czasie znowu będziemy
razem! – powiedziała zachwycona.
- Martwię
się jedynie, jak sobie poradzimy same w tak wielkim kraju? No dobrze, mamy już zapewnioną
szkołę oraz mam już gdzie spać. Ale...
- Nie martw
się Basieńko. Wszystko będzie dobrze! Znajdziemy sobie jakąś pracę i problem
rozwiązany.
- Może masz
rację. Za bardzo się...
- Chciałabym
już zobaczyć jej tą restaurację! – przerwała jej – Mówiła nam przecież
ostatnio, że różne gwiazdy przychodzą do jej restauracji. Ciekawe czy tak
również przychodzą...?
- Infinite?
- O mój
Boże! Woohyun~~ - rozmarzyła się – Nie pragnę niczego innego, jak zobaczenia jego pięknego
uśmiechu – Basia widzą jej rozmarzony wyraz twarzy zaczęła się śmiać.
- C-co? O-o
co ci chodzi? – zakłopotała się – Nie śmiej się ze mnie! – zawstydziła się do
tego stopnia, że na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Kiedy
pojawił się już ich samolot. Szybko zasiadły w nim na swoich miejscach i
czekały na odlot. Leciały do Selu prawie 17 godzin. Gdy już dotarły na miejsce
było już ciemno i zimno. Nie mogły uwierzyć własnym oczom. W końcu są w Seulu.
Na lotnisku czekała na nie jakaś drobna dziewczyna o krótkich, bordowych
włosach. Była to oczywiście Kinga. Z radością dziewczyny rzuciły się na
przyjaciółkę. Miały sobie tyle do opowiedzenia. Wzięły swoje bagaże i udały się
do auta. Pojechały do domu Kingi, gdzie tam czekali już na nie jej rodzice z
pyszną kolacją i gorącą kąpielą. Kiedy
wszystkie już były pojedzone i przebrane w piżamy, siedziały w trójkę w jednym
pokoju w którym były już trzy łóżka. Przez prawie całą noc rozmawiały i śmiały
się. Tak bardzo brakowało im wspólnych wygłupów. Następnego dnia była już
niedziela. Po śniadaniu cała trójka wyszykowała się i poszła pozwiedzać Seul.
Kinga pokazała dziewczyną najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w mieście oraz
udały się razem na zakupy do centrum handlowego. Obiad zjadły na mieście w
jednej z koreańskich restauracji, gdzie serwowali tradycyjny, koreańskie
potrawy. Wieczorem udały się na dyskotekę do jednej z popularnych seulskich
klubów.
Na drugi dzień, dziewczyny wstały bardzo
wcześnie rany, żeby wyszykować się do szkoły. Zjadły śniadanie, umyły się i już
miały zacząć się malować, kiedy Kinga zabrała im wszystkie kosmetyki.
- Hej! – krzyknęły
oburzone.
- Przykro mi
dziewczyny. Malować to możecie się dopiero po szkole. Możecie jedynie nałożyć
na twarz jakiś puder i delikatnie podkreślić rzęsy, ale nic więcej. Gdyście
przyszły pomalowane tak do szkoły, to miałybyście sporo problemów –
wytłumaczyła im. Obydwie zachwycały się nowymi mundurkami szkolnymi i
podziwiały się nawzajem w lustrze. W szkole Kinga oprowadziła Polki po budynku
pokazując im wszystko po kolei i zapoznała je z jej koreańskimi znajomymi.
Musiały się nieźle pilnować podczas lekcji, żeby nie oberwać już tego samego
dnia od któregoś z nauczycieli. Kiedy skończyły lekcje po godzinie 15:00 udały
się do domu na obiad. Nagle tata Kingi wszedł do kuchni i przyniósł dziewczyną
pewne stoje.
- Co to
jest? – zapytała się Basia.
- To są
wasze nowe uniformy do pracy.
- Pracy? –
zapytały jednocześnie.
- No tak!
Przyda mi się para rąk do pomocy przy restauracji. Od dzisiaj zaczynacie swoją
pierwszą dniówkę. Co wyście taki zdziwione tą wiadomością? Kinga wam o niczym
nie powiedziała? – obydwie spojrzały się na swoją jak zwykle cichą
przyjaciółkę.
-
Zapomniałam?... Jakoś tak wyszło, przepraszam. Cała czwórka pojechała do restauracji.
Dziewczyny bardzo chciały ją zobaczyć i w końcu się doczekały tego dnia. Weszły
do środka od zaplecza i poszły się przebrać. Okazało się, że ich uniformy
różniły się od siebie.
- Tato
Kingi! – zawołała ojca Zuza.
- W pracy
mówcie do mnie szefie.
- Więc,
panie szefie. Dlaczego nasze uniformy się od siebie różnią?
- Już wam
wszystko tłumaczę. Otóż, brakuje nam pomocy w kuchni i na Sali. Dlatego ty
Zuziu jako kelnerka pójdziesz teraz do baru, gdzie będzie na ciebie czekała
jedna z kelnerek i wszystko ci wytłumaczy. A ty Basiu pójdziesz teraz do kuchni
i tam również się tobą zajmą. A więc, to tyle co miałem wam do powiedzenia.
Powodzenia dziewczyny! – nagle się wrócił – A i jeszcze jedno! Znacie chociaż
troszkę język? – obydwie przytaknęły – Dzięki Bogu! – i wyszedł z
przymierzalni. Pierwszy dzień w pracy był dla dziewczyn udręką. Zuzia nie mogła
pomylić się z żadnym zamówieniem, musiała być szybka i ostrożna oraz przez cały
czas być miła i uśmiechać się. Basia musiała wszystko uważnie przygotowywać,
żeby tylko się z niczym nie pomylić. Szef kuchni był bardzo wymagającą osobą.
Przez cały czas wytykał jej wszystkie błędy, a inne kelnerki cały czas
poprawiały Zuzę. W dodatku nie rozumiały niektóre słowa, które się do nich
mówiło i przez to miały problemy. Nie potrafiły się w niektórych momentach z
kimś dogadać. Wieczorem Polki usiadły wygodnie w kuchni mamy Kingi i
odpoczywały po prawie całym dniu roboty. Pamiętajmy, e do domu wróciły dopiero
o godzinie 22:35, a czekały je jeszcze odrabianie pracy domowej. Obydwie
siedziały przy stoliczku rozkoszując się gorącą czekoladą. Basia miała
zabandażowaną rękę, a Zuza trzymała swoje obolałe stopy w misce z wodą.
- Od tego
ciągłego uśmiechania bolą mnie policzka i jeszcze te okropne buty. Czy one
naprawdę nie mają większych rozmiarów? Cały dzień samego chodzenia... bez
przerwy.
- I mi to
mówisz? W kuchni jest okropnie! Przez cały czas szef się na mnie darł i
wszystko mi wytykał! Ciężko mi było go usłyszeć, bo tam strasznie głośno jest.
Wszystko trzeba robić szybko, szybko! – nagle do kuchni weszła Kinga.
- Boże!
Dziewczyny! Co się stało?
- Nie pytaj –
rzekła Basia.
- Dopiero
wróciłyście z pracy?
- No a jak
myślisz? – zapytała Zuzia.
- Było, aż
tak źle?
- Żle? Było gorzej
niż źle – pierwszy tydzień pracy był dla dziewczyn czymś okropnym. W miedzy
czasie szkoliły swój język. W drugim tygodniu szło im już lepiej, lecz Basi nie
potrafiła dogadać się z szefem kuchni, więc ojciec Kingi zmienił jej
stanowisko. Od tamtego dnia Basia zaczęła pracować przy barze. Robiła różne
desery, koktajle, zaparzała kawy oraz przyrządzała drinki. Nie było to zbyt
łatwe zajęcie, ale o wiele lepsze od siedzenia z tym starym Koreańczykiem w
kuchni.. Dwa tygodnie później w czwartek wieczorem. Tego wieczoru było jakoś
mniej klientów, dzięki czemu dziewczyny nie były takie zalatane. Mogły sobie
razem usiąść za barem i porozmawiać. Nagle do restauracji wsiedli nowi klienci.
Polki zauważyły ich i wykończona Zuza wstała i poszła w ich kierunku.
- Dobry
wieczór! Witamy w naszej restauracji! Czym mogę służyć?
-
Chcielibyśmy zamówić dwa szejki czekoladowe i jedną kawę karmelową i bitą
śmietaną.
- Już się
robi! – Polka przyjęła zamówienie od trzech tajemniczych mężczyzn i podeszła do
baru.
- Więc tak,
dwa szejki czekoladowe i jedna kawa o smaku karmelowym z bitą śmietaną.
- Ok! –
dziewczyna wszystko przyrządziła i położyła obok drugiego zamówienia. Zuza
zamiast wziąć odpowiednie zamówienie, wzięła to złe i zaniosła jej mężczyzną.
- Proszę
bardzo! Oto państwa zamówienie.
-
Przepraszam, ale chciałem kawę o smaku karmelu, a nie o jogurt truskawkowy.
- Och,
przepraszam! Ja już to...
- Oto pana
kawa! – podbiegła szybko Basia.
- Wzięłaś
nie to zamówienie co trzeba – powiedziała do niej szeptem po polsku.
- No wiem,
właśnie się zorientowałam- nagle Basia niechcący wylała szejka na spodnię
mężczyzny przez co szybko wstał z miejsca. Obydwie były w szoku.
- Och! Tak
bardzo pana przepraszam, ja...- zatkało ją kiedy okazało się , że właśnie
wylała szejka na spodnie piosenkarza.
- Sunggyu? –
powiedziały zdziwione w tym samym czasie, kiedy zorientowały się, że obok niego
siedzą Dongwoo i L.
oo fuck !! to jest mega ^^ wiecej ;D Kiedy bedzie nowy rozdzial dziewczyna gangstera?
OdpowiedzUsuńwiesz...super..tylko taka uwaga..czemu twoja postać (Basi) jest tak podobna z wyglądu do mnie?...oczywiście wiem że to raczej przypadek, ale gdyby miała na imie Zuza to na serio pomyślałabym że piszesz o mnie....:P
OdpowiedzUsuńNie ma to jak poznać swojego idola, oblewając mu spodnie :D Lubię Infinite, więc fajnie, ze o nich piszesz :)
OdpowiedzUsuń