Translate

sobota, 16 listopada 2013

Infinite: Darkness Rozdział 1

„Ostre światła rażące w oczy, białe ściany jak z horroru, metolowe łóżko od którego bolą mięśnie. Te ciche pikanie urządzeń i kapiąca woda w zepsutym kranie. Tak, jestem w szpitalu. Znowu. W tym samym pokoju, leżąc na tym samym starym łóżku. Jest lepiej niż ostatnim razem, kiedy tutaj trafiłam. Krew, siniaki, bandaże...Kto by pomyślał, że trafię tutaj kolejny raz przez tą samą osobę? Nie obwiniam tej osoby... bo niczego nie żałuje. Ludzie mają rację. Korea Południowa potrafi zmienić życie człowieka...
Na zawsze



- Basia! Chodź, bo się spóźnimy na samolot! – wołała Basię przyjaciółka z sąsiedniego pokoju.
- Poczekaj! Już idę! – dziewczyna zasunęła swoją walizkę i zabierając wszystkie swoje bagaże wyszła z domu, gdzie czekała już na nią Zuza.
- No myślałam, że już nie zejdziesz.
- Przecież mnie to nawet 5 minut nie zajęło.
- No tak... nie ważne! Ważne jest to, że w końcu stąd wyjeżdżamy! Już nie mogę się doczekać naszego pobytu u Kingi! – mówiła zachwycona wkładając bagaże do taksówki. Tak bardzo z przejęciem opowiadała o podróży, że nawet zaczęła pakować Basie nie przerywając mówić. Basia zauważając to nic się nie odezwała i czekała grzecznie jak jej starsza przyjaciółka nieświadomie spakuje ją do taksówki. Jedynie się uśmiechała i potakiwała udając, że uważnie jej słucha.
- Prawda? – zapytała Zuzia.
- Tak, tak.
- Przyznaj... nie słuchałaś mnie.
- Co? No wiesz co?! Jak możesz?!
- Więc co powiedziałam? – zmieszana Basia odwróciła głowę i krzyknęła.
- Panie kierowco! Możemy już jechać! – i szybko wskoczyła do pojazdu.
- Nie zmieniaj tematu... mówię coś do ciebie... Basia! – kiedy dotarły na lotnisko, zabrały swoje rzeczy i udały się w stronę czerwonych krzeseł. Tam czekały na swój lot. Podczas czekania rozmawiały i przeżywały wspólnie wylot do Korei Południowej. Basia i Zuza były zwyczajnymi dziewczynami z Białogardu, które przeprowadziły się do Szczecina, by kontynuować tam swoją naukę. Można powiedzieć, że obydwie dziewczyny są swoimi przeciwnościami. Basia o krótkich, czerwonych włosach jest lekko nieśmiała, za to czarnowłosa Zuza jest osobą szaloną i rozrywkową, ale to nie znaczy, że Basia nie lubi się od czasu do czasu zabawić. Lecz, dlaczego wylatują do Korei, skoro specjalnie przeprowadziły się do Szecina, by właśnie tam uczyć się? Otóż dlatego, ponieważ ich przyjaciółka Kinga, która również urodziła się w Białogardzie znajduje się w tej chwili z rodzicami w Korei. Tam jej ojciec założył restaurację, która cieszy się sporym powodzeniem. Dużo młodych Koreańczyków lubi przychodzić tam i spotykać się z przyjaciółmi. Kinga zaproponowała dziewczyną, żeby przyleciały do niej i tam właśnie dalej uczyły się, a ona zapewni im nocleg w jej własnym domu. Jednak marzenia się spełniają.
- Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczymy Kingę.
- Ja tak samo. Już troszkę jej z nami nie ma. Ile to już lat minęło? 3 lata? – zapytała Basia.
- Tak, to już 3 lata odkąd Kinga się wyprowadziła. Jak ten czas szybko leci, prawda? Ale teraz najważniejsze jest to, że w końcu po tak długim czasie znowu będziemy razem! – powiedziała zachwycona.
- Martwię się jedynie, jak sobie poradzimy same w tak wielkim kraju? No dobrze, mamy już zapewnioną szkołę oraz mam już gdzie spać. Ale...
- Nie martw się Basieńko. Wszystko będzie dobrze! Znajdziemy sobie jakąś pracę i problem rozwiązany.
- Może masz rację. Za bardzo się...
- Chciałabym już zobaczyć jej tą restaurację! – przerwała jej – Mówiła nam przecież ostatnio, że różne gwiazdy przychodzą do jej restauracji. Ciekawe czy tak również przychodzą...?
- Infinite?
- O mój Boże! Woohyun~~ - rozmarzyła się – Nie pragnę niczego innego, jak zobaczenia jego pięknego uśmiechu – Basia widzą jej rozmarzony wyraz twarzy zaczęła się śmiać.
- C-co? O-o co ci chodzi? – zakłopotała się – Nie śmiej się ze mnie! – zawstydziła się do tego stopnia, że na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Kiedy pojawił się już ich samolot. Szybko zasiadły w nim na swoich miejscach i czekały na odlot. Leciały do Selu prawie 17 godzin. Gdy już dotarły na miejsce było już ciemno i zimno. Nie mogły uwierzyć własnym oczom. W końcu są w Seulu. Na lotnisku czekała na nie jakaś drobna dziewczyna o krótkich, bordowych włosach. Była to oczywiście Kinga. Z radością dziewczyny rzuciły się na przyjaciółkę. Miały sobie tyle do opowiedzenia. Wzięły swoje bagaże i udały się do auta. Pojechały do domu Kingi, gdzie tam czekali już na nie jej rodzice z pyszną kolacją i gorącą kąpielą.  Kiedy wszystkie już były pojedzone i przebrane w piżamy, siedziały w trójkę w jednym pokoju w którym były już trzy łóżka. Przez prawie całą noc rozmawiały i śmiały się. Tak bardzo brakowało im wspólnych wygłupów. Następnego dnia była już niedziela. Po śniadaniu cała trójka wyszykowała się i poszła pozwiedzać Seul. Kinga pokazała dziewczyną najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w mieście oraz udały się razem na zakupy do centrum handlowego. Obiad zjadły na mieście w jednej z koreańskich restauracji, gdzie serwowali tradycyjny, koreańskie potrawy. Wieczorem udały się na dyskotekę do jednej z popularnych seulskich klubów.
 Na drugi dzień, dziewczyny wstały bardzo wcześnie rany, żeby wyszykować się do szkoły. Zjadły śniadanie, umyły się i już miały zacząć się malować, kiedy Kinga zabrała im wszystkie kosmetyki.
- Hej! – krzyknęły oburzone.
- Przykro mi dziewczyny. Malować to możecie się dopiero po szkole. Możecie jedynie nałożyć na twarz jakiś puder i delikatnie podkreślić rzęsy, ale nic więcej. Gdyście przyszły pomalowane tak do szkoły, to miałybyście sporo problemów – wytłumaczyła im. Obydwie zachwycały się nowymi mundurkami szkolnymi i podziwiały się nawzajem w lustrze. W szkole Kinga oprowadziła Polki po budynku pokazując im wszystko po kolei i zapoznała je z jej koreańskimi znajomymi. Musiały się nieźle pilnować podczas lekcji, żeby nie oberwać już tego samego dnia od któregoś z nauczycieli. Kiedy skończyły lekcje po godzinie 15:00 udały się do domu na obiad. Nagle tata Kingi wszedł do kuchni i przyniósł dziewczyną pewne stoje.
- Co to jest? – zapytała się Basia.
- To są wasze nowe uniformy do pracy.
- Pracy? – zapytały jednocześnie.
- No tak! Przyda mi się para rąk do pomocy przy restauracji. Od dzisiaj zaczynacie swoją pierwszą dniówkę. Co wyście taki zdziwione tą wiadomością? Kinga wam o niczym nie powiedziała? – obydwie spojrzały się na swoją jak zwykle cichą przyjaciółkę.
- Zapomniałam?... Jakoś tak wyszło, przepraszam. Cała czwórka pojechała do restauracji. Dziewczyny bardzo chciały ją zobaczyć i w końcu się doczekały tego dnia. Weszły do środka od zaplecza i poszły się przebrać. Okazało się, że ich uniformy różniły się od siebie.
- Tato Kingi! – zawołała ojca Zuza.
- W pracy mówcie do mnie szefie.
- Więc, panie szefie. Dlaczego nasze uniformy się od siebie różnią?
- Już wam wszystko tłumaczę. Otóż, brakuje nam pomocy w kuchni i na Sali. Dlatego ty Zuziu jako kelnerka pójdziesz teraz do baru, gdzie będzie na ciebie czekała jedna z kelnerek i wszystko ci wytłumaczy. A ty Basiu pójdziesz teraz do kuchni i tam również się tobą zajmą. A więc, to tyle co miałem wam do powiedzenia. Powodzenia dziewczyny! – nagle się wrócił – A i jeszcze jedno! Znacie chociaż troszkę język? – obydwie przytaknęły – Dzięki Bogu! – i wyszedł z przymierzalni. Pierwszy dzień w pracy był dla dziewczyn udręką. Zuzia nie mogła pomylić się z żadnym zamówieniem, musiała być szybka i ostrożna oraz przez cały czas być miła i uśmiechać się. Basia musiała wszystko uważnie przygotowywać, żeby tylko się z niczym nie pomylić. Szef kuchni był bardzo wymagającą osobą. Przez cały czas wytykał jej wszystkie błędy, a inne kelnerki cały czas poprawiały Zuzę. W dodatku nie rozumiały niektóre słowa, które się do nich mówiło i przez to miały problemy. Nie potrafiły się w niektórych momentach z kimś dogadać. Wieczorem Polki usiadły wygodnie w kuchni mamy Kingi i odpoczywały po prawie całym dniu roboty. Pamiętajmy, e do domu wróciły dopiero o godzinie 22:35, a czekały je jeszcze odrabianie pracy domowej. Obydwie siedziały przy stoliczku rozkoszując się gorącą czekoladą. Basia miała zabandażowaną rękę, a Zuza trzymała swoje obolałe stopy w misce z wodą.
- Od tego ciągłego uśmiechania bolą mnie policzka i jeszcze te okropne buty. Czy one naprawdę nie mają większych rozmiarów? Cały dzień samego chodzenia... bez przerwy.
- I mi to mówisz? W kuchni jest okropnie! Przez cały czas szef się na mnie darł i wszystko mi wytykał! Ciężko mi było go usłyszeć, bo tam strasznie głośno jest. Wszystko trzeba robić szybko, szybko! – nagle do kuchni weszła Kinga.
- Boże! Dziewczyny! Co się stało?
- Nie pytaj – rzekła Basia.
- Dopiero wróciłyście z pracy?
- No a jak myślisz? – zapytała Zuzia.
- Było, aż tak źle?
- Żle? Było gorzej niż źle – pierwszy tydzień pracy był dla dziewczyn czymś okropnym. W miedzy czasie szkoliły swój język. W drugim tygodniu szło im już lepiej, lecz Basi nie potrafiła dogadać się z szefem kuchni, więc ojciec Kingi zmienił jej stanowisko. Od tamtego dnia Basia zaczęła pracować przy barze. Robiła różne desery, koktajle, zaparzała kawy oraz przyrządzała drinki. Nie było to zbyt łatwe zajęcie, ale o wiele lepsze od siedzenia z tym starym Koreańczykiem w kuchni.. Dwa tygodnie później w czwartek wieczorem. Tego wieczoru było jakoś mniej klientów, dzięki czemu dziewczyny nie były takie zalatane. Mogły sobie razem usiąść za barem i porozmawiać. Nagle do restauracji wsiedli nowi klienci. Polki zauważyły ich i wykończona Zuza wstała i poszła w ich kierunku.
- Dobry wieczór! Witamy w naszej restauracji! Czym mogę służyć?
- Chcielibyśmy zamówić dwa szejki czekoladowe i jedną kawę karmelową i bitą śmietaną.
- Już się robi! – Polka przyjęła zamówienie od trzech tajemniczych mężczyzn i podeszła do baru.
- Więc tak, dwa szejki czekoladowe i jedna kawa o smaku karmelowym z bitą śmietaną.
- Ok! – dziewczyna wszystko przyrządziła i położyła obok drugiego zamówienia. Zuza zamiast wziąć odpowiednie zamówienie, wzięła to złe i zaniosła jej mężczyzną.
- Proszę bardzo! Oto państwa zamówienie.
- Przepraszam, ale chciałem kawę o smaku karmelu, a nie o jogurt truskawkowy.
- Och, przepraszam! Ja już to...
- Oto pana kawa! – podbiegła szybko Basia.
- Wzięłaś nie to zamówienie co trzeba – powiedziała do niej szeptem po polsku.
- No wiem, właśnie się zorientowałam- nagle Basia niechcący wylała szejka na spodnię mężczyzny przez co szybko wstał z miejsca. Obydwie były w szoku.
- Och! Tak bardzo pana przepraszam, ja...- zatkało ją kiedy okazało się , że właśnie wylała szejka na spodnie piosenkarza.

- Sunggyu? – powiedziały zdziwione w tym samym czasie, kiedy zorientowały się, że obok niego siedzą Dongwoo i L.

3 komentarze:

  1. oo fuck !! to jest mega ^^ wiecej ;D Kiedy bedzie nowy rozdzial dziewczyna gangstera?

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz...super..tylko taka uwaga..czemu twoja postać (Basi) jest tak podobna z wyglądu do mnie?...oczywiście wiem że to raczej przypadek, ale gdyby miała na imie Zuza to na serio pomyślałabym że piszesz o mnie....:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak poznać swojego idola, oblewając mu spodnie :D Lubię Infinite, więc fajnie, ze o nich piszesz :)

    OdpowiedzUsuń