Translate

niedziela, 9 lutego 2014

Infinite: Darkness Rozdział 4

 - Więc Basija przyznaj... śledzisz mnie.
- Co? Nie prawda!
- Jesteś jakimś psychicznym fanem?
- Nie.
- Jesteś zboczeńcem?
- Zgaduj dalej.
- Wiem... chcesz mnie zabić.
- Znowu nie zgadłeś.
- Ale to zbyt podejżane. Za często się widzimy. Pewnie jesteś z przyszłości.
- Też nie.
- UFO?
- Uspokój się! - wybuchł śmiechem.
- C-co?... z czego się śmiejesz? - po chwili uspokoił się i z poważnym wyrazem twarzy rzekł jakby nigdy nic się nie stało.
- Z niczego.
- Jesteś dziwny.
- A ty za to normalna?
- Normalność jest nudna.
- No w tym przypadku muszę się z tobą zgodzić - zaśmiali się w tym samym momencie
 - To tutaj. Jesteśmy na miejscu - wskazał na restauracje.
Weszli do środka i usiedli przy stoliku.  Zamówili pełno jedzenia przez co nie było wolnego miejsca na stoliku. Przez cały wieczór rozmawiali i śmiali się. Dobrze bawili się w swoim towarzystwie.
- Skąd pochodzicie?
- Z polski
- Ty, Zuzaa i Kwinga dobrze się znacie?
- Hahahaha!
- Z czego się śmiejesz?
- Z tego jak mówisz.
- A co ja powiedziałem źle?
- Imiona dziewczyn. Często ci się zdarza przekręcać czyjeś imiona?
- Przecież dobrze powiedziałem.
- Nie, właśnie, że nie. One mają na imię Zuza i Kinga, a nie Zuzaa i Kwinga. Hahaha!
- Zuza i Kwinga?
- Kinga.
- Kwinga.
- Kinga.
- Kwinga.
- Gdzie ty znalazłeś tam "w"?
- Nie wiem.
- Hahaha!
- Ale ty masz na imię Basija.
- Hahahaha!
- Basia, a nie Basija. Przecież dobrze to wcześniej wypowiadałeś.
- Na prawdę?... Basija.
- Basia.
- Basija.
- Basia.
- Basija.
- Nie ma tam...
- Basija.
- Ale nie ma...
- Basija.
- Daj mi dojśc do...
- Basija.
- Ale...
- Basija.
- Przecież...
- Basija.
- ...
- ...
- ...
- ...
- ...
- Basija.
- Poddaje się - zaśmiał się przez co od powiedziała mu na to również śmiechem. Widząc jej śmiech uśmiechną się do niej.
- C-co?
- Co, co?
- Mam coś na twarzy?
- Nie.
- Jesteś niemożliwy.
- No wiem.
- Robi się już późno. Chyba powinnam już wracać do domu.
- Odprowadzę cię.
- Ok! - kiedy doszli już pod dom Kingi stanęli na pożegnanie przed furtką.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie na kolację.
- Nie ma za co. Coś trzeba było robić skoro przez ciebie spóźniłem się na pojazd do dormu. Po takim wykańczającym dniu człowiek jest zmęczony i głodny - powiedział surowo przez co Basia spuściła wzrok.
- Ale i tak nie żałuje tego wieczoru. Dobrze, że się spóźniłem - uśmiechnął się doprowadzając ją do rumieńców na twarzy.
- Będziesz teraz sam wracał do dormu?
- Nie mam innego wyjścia.
- Zadzwoń chociaż na taksówkę.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Jesteś pewien? Dasz sobie radę? A co jeżeli ktoś cię zobaczy i rozpozna?
- Nie martw się o mnie. Jestem już dużym chłopcem mamo - powiedział słodkim głosem.
- No, tak.To... ja będę już szła - już miała przekroczyć granicę pomiędzy ulic na domowym trawnikiem, kiedy nagle ją zatrzymał.
- Poczekaj! - odwróciła się.
- To jest mój numer. Zadzwoń jeżeli będziesz chciała jeszcze kiedyś gdzieś wyjść - powiedział mało pewnym siebie głosem czekając na jej reakcję. Spojrzała się na kartkę z numerem i wzięła go do ręki. Schowała kawałek papieru do kieszeni i z uśmiechem powiedziała.
- Pewnie - odwzajemnił uśmiech. Wyglądał jakby mu kamień z serca spadł - No to pa.
- Pa Basia! - przekroczyła tą granicę i zmierzając w kierunku drzwi wejściowych jeszcze ostatni raz obejrzała się za nim. Z uśmiechem na twarzy pomyślała.

*Wiedziałam, że potrafisz wypowiedzieć to poprawnie.  (Basia)*

 Następnego dnia w szkole dziewczyny przeżywały wczorajszy dzień. Opowiadały sobie nawzajem to co przeżywały wraz z swoimi biasami. Kinga i Zuza nie mogły w to uwierzyć, że Basia umówiła się na kolację z Sunggju.
- To wcale nie była randka. Ile ja mam wam to mówić? Nic nie dociera do tych waszych małych główek?!
- Więc, jak chcesz nazwać tą waszą kolację? - zapytała Kinga.
- Zwykłym spotkaniem.
- Tak, jasne. Gdyby to nie była randka, to nie dałby ci swojego numeru - powiedziała Zuza.
-No, coś w tym jest - rzekła Kinga.
- Dziewczyny, przestańcie.
- A jak zawsze swoje... A właśnie! Kinga. Jak tam z twoim Baro? Nadal uważacie za swoją psychopatkę? - zapytała żartobliwie Zuza przez co wraz z Basią zaczęły się z tego śmiać.
- Przestańcie! To wcale nie jest zabawne! - spuściła wzrok wbijając go w podłogę z smutku - Nie wiem co mam robić - rzekła smutna - Nie chcę, żeby tak o mnie myślał.
- Oj Kindzia - powiedziała skruszonym głosem Zuzia.
- Nie przejmuj się tym. Przecież to nie twoja wina, że tak cię potraktował - dodała Basia.
- Wiem co zrobię! Dzisiaj jest fansing w centrum B1A4, prawda? Wystarczy, jak uda mi się wylosować wejściówkę. Kiedy do niego podejdę z płytą przeproszę go za wszystko i wytłumaczę mu jak jest naprawdę.
- To dobry plan,ale...
- Wiesz jak trudno jest wylosować taką wejściówkę? - Dodała Zuza.
- To musi się udać! - krzyknęła podekscytowana i pobiegła w stronę klasy po swoje rzeczy.

 Po lekcjach Kinga udała się na fansing B1A4. Weszła do budynku i podeszła do stolika z głosami. Wypełniła kartę i włożyła ją to czerwonego kartonu. Zapłaciła odpowiednią sumę za wstęp i usiadła na fotelu. Za godzinę miała być wywieszona lista z nazwiskami osób, które będą mogły podejść do swoich idoli. Reszta osób, które przybyły na to spotkanie, ale nie udało im się, również mogły wejść na salę, ale mogły jedynie podziwiać swoich piosenkarzy z daleka. Po godzinie oczekiwania przybyła kobieta zawieszając listę. Wszystkie rozszalałe fanki podbiegły do plakatu. Kinga nie mogąc się dostać do listu prześlizgał się pomiędzy Koreankami czołgając się po podłodze między ich nogami. Kiedy w końcu udało jej się dostać do odpowiedniej ściany wstała, otrzepała ubrania i zaczęła siebie szukać. Na szczęście udało się. Znalazła swoje nazwisko na końcu listy. Szczęśliwa zaczęła podskakiwać z radości i szybko podbiegła do ochroniarza, który wpuszczał fanów z listy osobnym wejściem. Pokazała mu swój dowód, a ten wyszukał jej nazwiska z listy, którą miał przy sobie wpuszczając ją. Szybko podbiegła do kolejki, bo kto pierwszy ten lepszy. Jakieś pół godziny wystała się w kolejce,by w końcu móc do nich podejść. Podchodziła do każdego z nich z uśmiechem na twarzy. Zamówiła z nimi parę słów grzecznie czekając na podpisanie płyty. Baro siedział na końcu stolika machając do fanek, które stały dalej za barierką. Zanim do niego podeszła wzięła głęboki oddech i stanęła przed nim. Piosenkarz od razu rozpoznał ją i pierwsze co powiedział, a raczej krzyknął to było słowo ,,Ochrona!". Polka nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje zobaczyła ochroniarza, który miał zamiar ją z tamtą zabrać.
- Nie! Poczekaj! Oppa! Musisz mnie wysłuchać! To nie jest tak jak myślisz! Oppa! - ochroniarz wyrzucił ją z budynku. Dobijała się do drzwi, ale to nic nie pomogło.
- No nie mogę z tym gościem! Co za wstyd! Jaki on jest niemożliwy! Co za kretyn! Taką głupią osobą to trzeba się już urodzić! Nic tu po mnie! - włożyła rękę do kieszeni - Zaraz... gdzie mój album?! - przeszukiwała nerwowo wszystkie kieszenie
* Musiałam ją zostawić na stoliku, kiedy mnie ochroniarz wyniósł. Muszę ją odzyskać . (Kinga)*
 Polka wróciła się do budynku, ale już jej nie wpuścili na salę. Tłumaczyła ochroniarzom, że zostawiła tam swój album nawet próbowała tam wejść siłą, ale bez skutku. Jeden z nich powiedział, że odzyska go po fansing'u, kiedy B1A4 opuszczą budynek. Z niechęcią zgodziła się i wróciła z powrotem po dwóch godzinach. Zauważyła, że chłopcy wychodzą z budynku oprócz jednego z nich. Gong chan zapytał się pozostałych ,,Gdzie jest Baro?". Wszyscy zaczęli się rozglądać twierdząc, że trzeba go znaleźć. Menadżer zaczął ich uspokajać i kazał im wejść do pojazdy, a ochrona pójdzie go poszukać. Kinga weszła do środka i poprosiła o swój album.
- Niestety, ale nie znaleźliśmy na sali żadnego albumu.
- Jak to go nie znaleźliście?!
- Bardzo nam przykro - Kinga jeszcze bardziej się zdenerwowała.
*Pewnie nawet go nie szukali. Sama pójdę go znaleźć(Kinga)*

 Weszła na sale i szukała go w każdym możliwym miejscu przy stoliku. Nagle usłyszała jakieś krzyki za kulisami. Poszła w ich kierunku. Zobaczyła prze straszonego Baro przypartego do ściany przez saesang. Polka szybko podbiegła do nich taranując saesange. Złapała go za rękę i pobiegła ciągnąc go za sobą. Nie wyrywał się. Chyba nawet nie wiedział, kim jest dziewczyna, która go za sobą ciągnie. Kinga po drodze zauważyła jakieś otwarte drzwi. Wbiegła do środka razem z nich zamykając drzwi. Był to schowek woźnego. Przez małe pomieszczenie i mnóstwa rzeczy musieli stać naprzeciwko siebie bardzo blisko. Tak blisko,, że prawie dotykali się klatkami piersiowymi.
- To ty?!
- Ciii...! - rzuciła się na niego zakrywając mu usta. Nagle usłyszeli fanki za drzwiami. Obydwoje byli prze straszeni. W pewnym momencie głosy ucichły i wtedy Kinga wrzuciła się do swojego Oppy.
- Dobra... teraz zabiorę ręce, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć, dobrze? - jedynie pokiwał głową na tak, lecz kiedy zabrała ręce zaczął krzyczeć.
- Pomocy!
- Zwariowałeś już do końca?! Chcesz żeby saesang nas znalazły tutaj?! - zakryła mu znów usta - A teraz milcz i mnie słuchaj!... Oppa, ja nie jestem taka sama jak tamte dziewczyny. Nie jestem żadną psychofanką, saesang, ani również zboczeńcem. Jestem twoją fanką, która wspiera B1A4 od samego początku. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Chce tylko was chronić jak na prawdziwego fana przystało. Nie chcę, żebyś się mnie bał. Nawet nie masz powodu, żeby się mnie bać. Jeżeli przestraszyłam cię, to bardzo cię przepraszam za to - słuchając ją uważnie złapał ją za rękę i rzekł.
- A wtedy na koncercie, jak mnie goniłaś?
- Nie zrobiłabym tego, gdybyś nie wpadł w panikę i nie zaczął uciekać. Chciałam tylko z tobą porozmawiać i wyjaśnić wcześniejszą sytuację w parku... Przepraszam cię Opp.
- Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Byłem tak przejęty saesang, że nawet nie zwróciłem uwagi na tych normalnych, prawdziwych fanów. Przestałem ich nawet już rozróżniać. Zachowałem się jak kretyn. Przepraszam.
- Rozumiem... Nie ma za co - uśmiechnęła się przez co odwzajemnił jej uśmiech. Po chwili zauważyli, że stoją od siebie w bardzo niebezpiecznej odległości oraz to, że prze cały ten czas trzymał ją za ręce. Baro zarumienił się i puścił jej ręce mówiąc.
- Może już stąd wyjdziemy?
- Pewnie. Wyję pierwsza. Sprawdzę czy już ich tam nie ma - otworzyła lekko drzwi i wychyliła się za nich - Czysto - wyszli na zewnątrz. Kinga odprowadziła bezpiecznie Baro pod budynek, gdzie czekali na niego chłopcy w aucie. Przez całą tą drogę rozmawiali i śmiali się z wcześniejszej sytuacji.
- A no właśnie! Zapomniałbym.
- O czym takim?
- To chyba należy do ciebie - wyciągnął mały przedmiot z torby.
- Mój album! - krzyknęła szczęśliwie.
- Zostawiłaś go na stole, kiedy...
- Taa...
- Głupio mi za to.
- I powidło - zażartowała.
- Wiesz, coś jeszcze na nim brakuje.
- Co takiego? - po chwili wciągnął z torby marker i podpisał się na opakowaniu płyty.
- Proszę bardzo.
- Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję. Jesteś świetna - te słowa wywołały u niej rumieńce. Baro nie wiedząc jak się z nią pożegnać przytulił ją szybko do siebie.
- No to na razie Kinga!
- Do zobaczenia Baro! - wsiadł do pojazdu. Nagle wychylił się przez okno i krzyknął.
- Skąd wiesz czy się jeszcze zobaczymy?!
- Spotkaliśmy się już trzy razy! Jestem tego pewna, że za czwartym razem znów się zobaczymy!
- Do zobaczenia Kinga!
- Do zobaczenia Oppa!

1 komentarz:

  1. Omo mój Baro jest taki słodki *.* Bardzo się cieszę, że wplotłaś w to opowiadanie B1A4, mam nadzieję, że trochę ich tu będzie i może nawet Jinyoung się odezwie (wyobraża to sobie i umiera pod biurkiem). Uwielbiam Cie i hwaiting! ♥

    OdpowiedzUsuń