Translate

niedziela, 4 stycznia 2015

EXO: Just say you love me Rozdział 26

Godzinę później Amanda i Tao spacerowali przejęci po szpitalnym korytarzu. Załamana spytała Chińczyka:
- Od kiedy wy ćpiecie?
- Od niedawna. Z jakiś miesiąc może.
- Miesiąc? Dlaczego o niczym nie powiedzieliście?
- Bo... ach. To zdarzyło się przypadkiem. Byliśmy już tak wykończeni wszystkimi treningami, występami, że tylko to nam pomagało mieć jeszcze jakąś energie w sobie. Dzięki temu nie odczuwaliśmy tak zmęczenia i mogliśmy normalnie pracować. Na początku robiliśmy te zastrzyki sporadycznie, jak było już późno, a my nie mieliśmy siły dalej pracować albo coś w tym stylu. Z czasem zaczęliśmy to robić coraz częściej, aż w końcu uzależniliśmy się i teraz wstrzykujemy sobie już codziennie. Staraliśmy się brać niezbyt mocny towar, żebyśmy nie chodzili naćpani, tylko lekko pobudzeni.
- Jak ja mogłam tego nie zauważyć?
- Ciężko pracujesz, jak my. Ciągłe pilnowanie nas, studia i jeszcze długie treningi w wytwórni. Sama chodzisz wykończona i wyglądasz jakbyś była chora. Dziwisz się, że Chanyeol, Baekhyun i Chen częściej piją i palą trawkę, ale oni ciągły stres i zmęczenie muszą ukrywać pod ciągłym uśmiechem. Tylko to pomaga im chociaż jednej nocy zapomnieć o tym wszystkim.
- Przestań! Tłumaczą ich wszystkim nie usprawiedliwia was, że ćpiecie. Myśli, że ja nie wiem co się dzieje w dormie? ... W ogóle... jak mogłeś do tego dopuścić? Do tego, że przedawkował! Jesteś od niego starszy! Powinieneś był mu nie pozwolić brać tak dużo tego świństwa! Teraz może umrzeć! On umiera! To twoja wina!
- Zamknij się! Nie obwiniaj mnie za coś czego nie zrobiłem! To z twojego powodu.
- Co?...
- Zrobił to specjalnie... Chciał popełnić samobójstwo - nie mogła w to uwierzyć. Nagle rozpłakała się i wpadając w panikę upadła na kolana krzycząc w niebo głosy.  Tao widząc jej rozpacz uklęknął obok niej i przytulił do siebie. Nagle podbiegł do nich ich menadżer, wujek Amandy.
- Przyjechałem do szpitala jak najszybciej potrafiłem. Co się stało? Co z Sehunem?
- Chciał się zaćpać... przeze mnie - mówiła przez łzy. Tao puścił ją.
- Jak to przez ciebie?
- Ja... złamałam mu serce - schowała twarz w kolana rozpaczając jeszcze bardziej.
- Gdzie Sehun?
- Na sali operacyjnej. Reanimują go - rzekł smutnym głosem. Menadżer złapał się za głowę. Czekali przez następną godzinę. Nagle przyszedł do nich jeden z lekarzy. Cała trójka od razu wstała.
- Czy ktoś z państwa jest z rodziny pana Oh Sehun'a?
- Sehun jest teraz pod opieką SM. Jestem jego menadżerem.
- Rozumiem... - spojrzał w papiery, kore trzymał przy sobie - Musi pan to podpisać.
- Tak, tak ,oczywiście. Już podpisuję - powiedział szybko patrząc na dokumenty.- Co z nim?
- Udało nam się go uratować. Trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie przez co prawie byśmy go stracili. Zostało przeprowadzone czyszczenie, dostał leki. Jest teraz pod kroplówką. Sehun teraz śpi i najprawdopodobniej szybko się nie obudzi. Przez tą noc będzie pod stałą opieką i nie wykluczone jest, że na pewno przeżyje do rana. Teraz trzeba się zdać tylko na niego.  Nic więcej nie możemy zrobić. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Teraz trzeba czekać i zobaczyć czy wystarczy mu sił, żeby dożyć jutra. Jeżeli mu się uda to później będzie już wszystko dobrze.
- Rozumiem... - wziął głęboki oddech
- Leży pod 307. Proszę wrócić jutro z samego rana.
- Dobrze.
- Teraz muszę państwa przeprosić. Czas na mnie. Dobranoc.
- Dobranoc - lekarz zabrał dokumenty i odszedł - Teraz pozostało nam się jedynie o niego modlić - powiedział do Amandy i Tao. Przytaknęli smutni.
- A co... jeżeli on nie przeżyje? - zapytał Tao.
- Nie mów tak. Musimy być dobrej myśli. Żadne z was nie prawa w tej chwili nawet tak pomyśleć, rozumiecie? - przytaknęli - Dobrze... a teraz wracajmy. Wrócimy tutaj rano i zobaczymy co dalej - Tao i menadżer ruszyli do przodu, lecz Amanda stała wciąż w miejscu.
- Nie idziesz? - zapytał Tao.
- Zostaje.
- Wiesz, że jutro przecież masz... - przerwała własnemu wujowi.
- Proszę, pozwól mi przy nim zostać.
- No dobrze. Zobaczymy się rano.
- Dziękuję - wrócili do dormu, a Amanda usiadła obok sali 307 i zasnęła na siedząco opierając głowę o ścianę. Po pewnym czasie poczuła czyjeś szturchnięcie.
- Proszę pani - usłyszała męski głos. Zmęczona otworzyła oczy i z bolącym karkiem spojrzała się na doktora .
- T-tak?
- Pani jest tą kobietą która zna pana Sehun'a?
- Tak, to ja. Która jest godzina?
- Dochodzi już siódma rano.
- Co z nim?
- Znam już jego stan zdrowia.
- Żyje?
- Tak, przeżył. Jego stan jest stabilny i wyjdzie z tego.
- Całe szczęście.
- Ale wciąż jest zmęczony i musi odpoczywać.
- Czy mogę się z nim zobaczyć?
- Pan Sehun jeszcze śpi, ale może pani do niego zajrzeć. Tylko proszę go nie budzić. Niech sam to zrobi.
- Dobrze, dziękuję panu bardzo.
- I jeszcze jedno, kiedy się ocknie może jeszcze trochę majaczyć i nie pamiętać wczorajszego dnia.
- Dobrze będę pamiętać. Jeszcze raz dziękuję.
- Proszę bardzo. Cała przyjemność po mojej stronie - złapała za klamkę bojąc się wejść do środka. Serce zaczęła jej walić, jak tylko przypomniała sobie jak wczoraj w nocy wyglądał. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. W ciemnym pomieszczeniu leżał Sehun przykryty do klatki piersiowej białą kołdrą i z maską tlenową na twarzy. Spał. Wyraźnie można było zauważy jak oddycha. Łzy zaszkliły ponownie jej duże oczy. Podeszła do okna i odsłoniła zasłony, by trochę światła weszło do pokoju. Promienie słońca rozświetliły jego bladą cerę. Wzięła drewniane krzesło i usiadła obok niego.
- Sehun - wyszeptała - Jak mogłeś nas tak wystraszyć? ... Jak mogłeś zrobić taką głupotę?... Sehun ja... przepraszam cię. Tak bardzo cię przepraszam, że złamałam ci serce - objęła jego dłoń - Masz takie chłodne dłonie - wyszeptała przełykając nerwowo ślinę. W między czasie zadzwoniła do wujka i zawiadomiła go o stanie Sehuna. Można było usłyszeć ulgę w jego głosie. Powiedział, żeby dała mu pół godziny i zaraz przyjedzie. Dotrzymując słowa przyjechał pół godziny później spotykając się z Amandą na korytarzu.
- Jak się czuje?
- Nie wiem. Jest na pewno wykończony.
- Rozmawiałaś z nim?
- Jeszcze nie wstał.
- Ah, no tak. Dobrze, że wszystko się ułożyło.
- Tak - rzekła smutnym głosem.
- Nie smuć się. Sehun żyje. Wszystko będzie dobrze. Wyjdzie z tego.
- Wiem, ale to przeze mnie tutaj trafił.
- Nie obwiniaj się za to. Skąd miałaś wiedzieć, że tak postąpi?
- A co z chłopakami?
- Już o wszystkim wiedzą. Przyjadą dopiero wieczorem do szpitala. Musieli jechać na spotkanie z fanami i jeszcze czeka ich trening.
- Jak to? Nie mogli od razu przyjechać?
- Nie dostali zgody. Obowiązki są ważniejsze.
- Ważniejsze? Ty chyba sobie żartujesz?!
- Chciałbym.
- Jak to może być ważniejsze od Sehuna?!
- Nie unoś się tak. Chcieli przyjechać, ale przecież mówię ci, że nie dostali pozwolenia. Takie jest życie idola. Najpierw obowiązki dopiero później czas wolny.
- Pewnie martwią się co z nim. Rozmawiałeś z nimi dzisiaj?
- Tak, jak tutaj jechałem to przedzwoniłem do Suho.
- Jak chłopcy czują się po piciu?
- Mają niezłego kaca, ale dostali tabletki, kawę, a w wytwórni wypiją jeszcze po energetyku i będzie dobrze.
- Nie wiem czy to jest dobre rozwiązanie.
- Nic na to nie poradzę. Sehun pewnie szybko nie wstanie, więc chodźmy na kawę. Przydałaby się.
- Zgoda - udali się we dwoje do kawiarni na pyszną, gorącą kawę po której Amanda poczuła się lepiej. Wiedząc, że chłopak szybko się nie obudzi postanowili, że wrócą. Menadżer wrócił do wytwórni, a Amanda udała się na wykłady do uczelni. Po wykładach czekał ją test sprawnościowy, który zdała bardzo dobrze. Następnie udała się do swojej wytwórni na trening. Uczyła się śpiewać oraz tańczyć, przy okazji miała próbę do występu. Wykończona wzięła prysznic, przebrała się i udała się do najbliższego sklepu spożywczego, by kupić coś do jedzenia. Jadąc autobusem do szpitala jadła suchą bułkę popijając ją niegazowaną wodą. Był to jej drugi posiłek tego dnia. Pierwszy zjadła w wytwórni na stołówce. Była to sałatka i jabłko. Musi utrzymywać swoją wagę, by szybciej zadebiutować. Zmęczona weszła do sali 307 i smutna usiadła obok chłopaka. Objęła jego dłoń i przysnęła na siedząco. Jakieś piętnaście minut później przebudziła się słysząc czyjeś mruczenie. Sehun przebudzał się mocno trzymając ją za dłoń. Otworzył oczy. Amanda widząc to uśmiechnęła się.
- Cześć Sehun - rzekła cicho.
- Ama... Amanda? - zapytał przez maskę tlenową.
- Tak, to ja.
- N-nie... nie. Ty nie możesz być Amandą. Ona... nie przyszłaby do mnie.
- Nie mów tak.
- Ona... jest teraz gdzieś indziej. Śniła mi się... jak... trzyma mnie za dłoń i przeprasza... przeprasza mnie za to, że złamała... z-złamała mi serce - mówił cichym wykończonym głosem - Co jest ze mną nie tak? G-gdzie... gdzie popełniam błąd?
- Ty nie robisz nic złego. To w niej tkwi problem, nie w tobie. To z nią jest coś nie tak, nie z tobą - jej oczy zaszkliły się, lekko się uśmiechając.
- Powiedz mi... czy ona mogłaby mnie kiedyś pokochać? - pojedyncza łza popłynęła jej po policzku. Wziął głęboki oddech i zamknął oczy, zasnął. Puściła jego dłoń i wyszła z pokoju rozpłakując się. Nie miała odwagi drugi raz wejść do jego pokoju.
 Po pewnym czasie przyszli wszyscy z exo wraz z menadżerem. Przynieśli jedzenie, jego rzeczy oraz balony.
- Amanda - zawołał Xiumin.
- Cześć wam.
- Jak z nim? - zapytał Suho.
- Odpoczywa.
- Możemy się z nim zobaczyć?
- Nie wiem czy teraz już tak.
- Pójdę zapytać się doktora - rzekł menadżer.
- Rozmawiałaś z nim? - zapytał Lay.
- Tak, ale wciąż majaczy. Jeszcze nie doszedł do siebie.
- A ty jak się czujesz? - zapytał Luhan.
- Dobrze, tylko mnie trochę kark boli, ale po za tym to dobrze.
- Dlaczego nie siedzisz u niego? - zapytał D.O.
- Nie chciałam mu przeszkadzać.
- Mam dobre wieści - wrócił mężczyzna - Możecie się już spotkać z Sehunem - uśmiechnięci weszli do środka. Okazało się, że już nie spał i bardzo ucieszył się, że zobaczył przyjaciół. Pomogli mu usiąść po czym ściągnął maskę.
- Co wy tutaj robicie?
- Jak to? Do brata przyszliśmy - rzekł ucieszony Chanyeol.
- Jak się czujesz? - zapytał Kris.
- Słabo.
- Dziwisz się? Po tym co zrobiłeś masz czuć się dobrze? - zapytał Tao - Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłeś nie mówiąc już o Amandzie.
- Amanda?
- Tak, całą noc płakała za tobą i spała na szpitalnym korytarzu martwiąc się o ciebie.
- Przejęła się?
- Wszyscy się przejęliśmy - rzekł Suho.
- Przyszła? - zapytał lekko załamanym głosem.
- Siedzi na korytarzu - odpowiedział cicho Xiumin. Od razu spojrzał się na drzwi i założył z powrotem maskę szybciej oddychając. Chanyeol widząc, że jest przygnębiony i wpatruje się w drzwi, jakby czekał na to, jak w końcu wejdzie do sali i będzie mógł ją zobaczyć zaczął go rozśmieszać. Pół godziny później Xiumin wyszedł z pokoju i spojrzał na siedzącą dziewczynę.
- Hej - rzekł cicho siadając obok niej.
- Hej.
- Jak tam?
- Dobrze. Co z nim?
- Widać, że jest już lepiej. Nie chcesz wejść?
- Nie wiem czy powinnam.
- On cały czas czeka na ciebie. Wpatruje się jak głupi w drzwi oczekując jak się pojawisz. Dobrze, że Chanyeol zaczął go rozśmieszać. Oczywiście Baekhyun też się musiał w to wkręcić.
- Cały Baekhyun - zaśmiali się.
- A więc?
- Zgoda - pierwszy wszedł Xiumin, a tuż za nim weszła Amanda zatrzymując się w drzwiach - Cześć Sehun - rzekła. Zaniemówił.
- To my na chwilę wyjdziemy - stwierdził Suho.
- Dlaczego? - zapytał Lay.
- Kto chce zjeść? Ja stawiam - od razu wszyscy rzucili się do wyjścia zostawiając Sehun'a samego z Amandą. Usiadła obok niego.
- Jak się czujesz?
- Trochę słabo. Dlaczego przyszłaś?
- Martwiła się o ciebie. Bałam się, że umrzesz.
- Zrobiłbym tylko ludziom przysługę.
- Nie mów tak. To nie prawda. Wszyscy martwili się o ciebie. Bali się. Są ludzie dla których warto żyć, którzy cię kochają.
- Co z tego, jeżeli nie kocha mnie osoba, która jest dla mnie najważniejsza.
- Cały świat przecież nie kończy się na mnie.
- A chcesz się przekonać?
- Nigdy bym nie przypuszczałabym, że mógłbyś zrobić coś takiego.
- A jednak.
- Jeszcze poznasz dziewczynę, która pokocha cię tak bardzo jak na to zasługujesz.
- Nie chcę innej dziewczyny! Chcę tylko ciebie, rozumiesz?! - zaniemówiła.
- Przepraszam, że cię zraniłam. Nie chciałam do tego dopuścić. Nigdy nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał.
- Lubisz mnie?
- Przecież wiesz, że tak.
- Ale czy ty kiedykolwiek mnie...? - przerwała mu.
- W tym momencie nie potrafię tego stwierdzić.
- Dlaczego? Jest coś ze mną nie tak? Może jestem dla ciebie za młody?
-  Nie, to... To skomplikowane.
- Dlaczego po prostu nie powiesz co czujesz?
- Bo nie potrafię, bo nie mogę.
- Możesz.
- Nie, właśnie o to chodzi, że ja nie mogę.
- Co cię przed tym powstrzymuje?
- Nie zrozumiesz.
- Ale chcę zrozumieć.
- Zrozum tylko tyle, że ja nie nadaję się na czyjąś dziewczynę. Nie potrafię tak mocno kochać jak ty.
- To dlatego, że nie miałaś rodziców?
- Możliwe.
- To nie ważne. Wystarczy, że ja bym ci dał.
- Sehun proszę cię, przestań.  Skończyłoby się to źle, gdybyśmy byli razem - wziął głęboki oddech i położył się z powrotem.
- Nie potrafię tak nagle się odkochać. Zajmie mi to bardzo dużo czasu. Wiesz... to boli bardziej niż leżenie tutaj w bólach - pojedyncza łza popłynęła mu po policzku - Będę musiał pozwolić ci odejść... z mojego serca. Przepraszam.
- Nie przepraszaj.
- Czuję się taki słaby.
- Lepiej idź spać.
- Tak zrobię - włożył z powrotem maskę na twarz.
- Odwiedzimy cię jutro - już miała wstać i wyjść, kiedy nagle złapał ją za rękę i zatrzymał.
- Nie... zostań, proszę. Ten ostatni raz. Chcę zasnąć trzymając cię za rękę... żeby móc rano wstać bez ciebie... zaczynając od nowa.
- D-dobrze - jej głos się załamał. Usiadła z powrotem trzymając go za rękę. Uśmiechnął się lekko gładząc ją kciukiem do dłoni.
- Noona.
- Tak?
- Będziemy się nadal przyjaźnić?
- Oczywiście, że tak. Nie ważne co się stanie. My zawsze będziemy się przyjaźnić.
- To dobrze - zamknął oczy z uśmiechem na twarzy. Kiedy była już pewna, że zasnął puściła jego dłoń i odeszła tak jak tego chciał.
  Następnego dnia, chłopcy z rana odwiedzili Sehun'a. Niestety Amanda spóźniła się, więc odwiedziła go dopiero później. Kiedy weszła do sali 307 zobaczyła siedzącego Sehun'a na łóżku, który uśmiechał się do niej jakby nigdy nic się nie stało. Jakby za pomocą czarodziejskiej różki zapomniał o wszystkim podczas jednej nocy. Znów było jak dawniej.
 Po pewnym czasie do pokoju wszedł nie kto inny jak sam w swoim rodzaju pan Kim Junsu.
- Witam - wszyscy nie spodziewali się jego odwiedzin. Od razu ukłonili się - Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz Sehun. A wy co jeszcze tutaj robicie? Wiecie która jest godzina?! Marszem wracać mi do wytwórni, jeżeli nie chcecie mieć kłopotów. Rozumiemy się? - całe exo przytaknęła. Żegnając się z Sehunem wyszli ze szpitala.
- Przyszli odwiedzić przyjaciela w szpitalu. Nie mogą nawet tego zrobić?
- Co ci do tego? Jesteś tylko ochroniarzem. Ty również powinnaś już wracać do pracy. I to migiem!
- Ty wredny...!
- Amanda - zawołał Sehun - Jest dobrze. Wyjdź.
- Ale przecież on... .
- Proszę.
- Zgoda! - wyszła od razu trzaskając drzwiami.
- Jak się czujesz?
- Trochę lepiej, ale wciąż źle.
- Kiedy wychodzisz?
- Jeszcze nie wiem.
- Wytwórnia cię potrzebuję, a ty wylegujesz się w szpitalu! Marnujesz tylko czas! Powinieneś teraz ciężko pracować, a nie. Idę natychmiast do lekarza  wypisuję cię stąd.
- Nie może pan tego zrobić!
- To znowu ty? Czy ty dziewucho nigdy się nie nauczysz?! Wynoś się stąd.
- Sehun źle się czuję. Jest dopiero drugi dzień w szpitalu. Musi odpocząć.
- Już wystarczająco odpoczął. Sehun wstawaj.
- Ale ja nie potraf...
- Powiedziałem wstawaj! - złapał go za ramię i podniósł do góry.
- Zostaw go! - zaczęła się z nim szarpać przez co pan Junsu uderzył ją w twarz.

********
Przepraszam, że tak długo.

3 komentarze:

  1. Ojeju poryczałam się
    weny
    płaczę....!!! :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. To był smutny rozdział, szkoda mi Sehun'a, biedak musi cierpieć, zresztą Amandzie też jest ciężko, no i chłopakom. Za to pana Junsu bym tak skopała, że przez rok nie mógłby wyjść ze szpitala x.x Dużo weny w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMONA, JUŻ CZEKAM DWA TYGODNIE, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ

    OdpowiedzUsuń