"Będziesz żyć w ciemności z swym stęchłym ciałem żerując w koszmarach najbliższych nie mogąc zapomnieć o swojej przeszłości... Demonie."
Minęły już dwa miesiące od ostatniej "randki" Basi z Sunggju. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Zuza i Woohyun zaczęli z sobą romansować potajemnie. Pomiędzy Kingą i Baro utworzyło się zaufanie. Dziewczyna nawet zabrała go do psychologa, żeby wyleczyć jego strach przed fanami. Basia w końcu wzięła się w garść i zadzwoniła do Sunggju umawiając się z nim na kolejne spotkanie. W każdy weekend od piątku do niedzieli, zawsze o tej samej godzinie 19:20 ,przychodził do restauracji na kolację z resztą Infinite. Siedział przy stoliku dopóki nie zamkną restauracji czekając cierpliwie na Basię przy drzwiach wyjściowych dla personelu, zabierając ją na długie spacery po mieście. Po kilku spotkaniach Sunggju kupił w prezencie dla Basi srebrną bransoletkę, a raczej dwie bransoletki dla par tłumacząc się, że to na znak ich przyjaźni. Każda bransolet miała przyczepiony połowę breloczka. Razem tworzyły pięknego motyla.
Dzisiejszego wieczoru, Basia i Zuza czekały z niecierpliwością w kuchni na Kingę, która właśnie tego wieczoru umówiła się na spotkanie z Baro. Nagle usłyszały jakieś głosy za drzwiami wejściowymi.
- Chyba już Kinga wróciła - powiedziała Zuza.
- Słyszysz?... Ktoś z nią jest - szybko podbiegły do salonu i ukrytkiem zajrzały przez okno. Zobaczyły Kingę stojącą z Baro przed drzwiami. Rozmawiali i uśmiechali się do siebie. Po chwili Kinga stanęła lekko na palcach i pocałowała w policzek idola. Chłopak był w szoku. Zarumienił się jednocześnie z nieśmiałą Polką. Kiedy dziewczyna miała już wchodzić do domu, Baro zatrzymał ją łapiąc za ramię. Dziewczyna odwróciła się w stronę chłopaka, a ten gwałtownie przyparł ją do drzwi całując ją w usta. Przerywając pocałunek spojrzał się na zdziwioną dziewczynę oczekując na jej reakcję. Ta jedynie się spojrzała i pocałowała go. Wtulili się w swoje ramiona oddając się w słodkim pocałunku. Zuza i Basia prawie piszczały z radości widząc Kingę z Baro. Nagle usłyszały dźwięk otwierających się drzwi i zobaczyły zaświecone światło w przed pokoju. Obydwie szybko pobiegły do przyjaciółki i zaczęły panikować z radości. Kinga nic nie powiedziała. Jedynie stała jak zahipnotyzowana.
- Kinga... Kinga, wszystko w porządku? - zapytała Zuza.
- Ej! - pomachała jej przed twarzą Basia. Polka z uśmiechem powoli zsunęła się po drzwiach siadając na podłogę.
- Powiedział... że mnie kocha. On... on mnie kocha - mówiła to nie wierząc własnym słowom. Obydwie otworzyły szeroko oczy niepotrafiące nic wypowiedzieć. Spojrzały się na siebie i po chwili zaczęły się śmiać.
- Idziemy to utcić! - krzyknęła przejęta Zuza - Idziemy! - złapała Kingę za rękę i wyprowadziła ją z domu. Szybko założyły buty, bluzy i wyszły. Całą drogę śmiały się i rozmawiały o dzisiejszym wydarzeniu. Za nimi jechało czarne, duże auto. Podjechało do dziewczyn i zatrzymało się. Zdziwione również się zatrzymały i spojrzały na pojazd. Szyby były przyciemniane, więc nie było nikogo widać w środku. Nagle drzwi same się otworzyły, a za nich wyskoczyli trzej, silni mężczyźni ubrani w kominiarki. Złapali je i wciągnęli do środka zasłaniając usta dłońmi. Usiedli koło nich, zamknęli drzwi i odjechali. Nie wiedziały co się dzieje.
- Co wy wyprawiacie?! Kim wy jesteście?! - krzyknęła przerażona Zuza. Nagle mężczyźni ściągnęli kominiarki. Okazało się, że to byli Woohyun, L i Sunggyu.
- No więc jak dziewczyny? Gotowe na imprezę?! - powiedział zachęcająco Woohyun.
- Wy debile! To waszym zdaniem miało być zabawne?! - krzyknęła zdenerwowana Basia.
- Mówiłem, że to może by zły pomysł - rzekł L.
- Oj! Daj spokój. Troszkę adrenaliny im nie zaszkodzi - rzekł Sunggyu.
- Adrenaliny?... Adrenaliny?! - krzyknęła z niedowierzaniem Kinga.
- Myśleliśmy że nas porwano! - krzyknęła Kinga.
- Spójrzmy prawdzie w oczy. Kto by was chciał - powiedział żartobliwie Woohyun.
- Ty mała, wredna, poczwaro! Niech ja cię tyko dopadnę! - już miała zabić piosenkarza, kiedy powstrzymała ją Basia.
- Zuza! Nie rób głupstw! Jesteś za młoda, żeby wylądować w więzieniu!
- Ale za to będzie warto!
- No dobra, więc gdzie jedziemy? - zapytała Zuza.
- Zabieramy was do jednej z tutejszym klubów - odrzekł Dongwoo siedzący za kierownicą. Koło niego siedział Sungkyu.
- To wy też tutaj jesteście? - zapytała zdziwiona Zuza.
- A co? Przeszkadzamy? - zapytał Sungkyu. Świetnie bawili się na imprezie. Tańczyli, śpiewali, wygłupiali si i przede wszystkim pili... i to dużo. Po ok. dwóch, trzech godzinach, kiedy chłopcy byli już wstawieni, dziewczyny postanowiły, że zadzwonią po taksówkę i ich odwiozą. Woohyun'owi zrobiło się niedobrze, więc Zuza zabrała go na zewnątrz, żeby pooddychał świeżym powietrzem. Wziął kilka głębokich oddechów.
- Jak się czujesz? Już ci lepiej? - zapytała troskliwie.
- Tak naprawdę to źle się nie czuję.
- Jak to? Nie rozumiem.
- Zuza... muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Kocham cię - po tych słowach pocałował ją czule w usta. Po chwili wtulił się w jej kark i wyszeptał do ucha.
- I to bardzo... proszę... nie zostawiaj mnie- Zuza nie mogła spać przez całą noc. Nie mogła zapomnieć tego co się stało. Do tej pory czuła jego pełne, miękkie wargi na swoich ustach i ten ciepły, przyjemny oddech na swoim karku. Wciąż słyszała jego delikatne słowa w głowie.
,, Kocham cię... i to bardzo... proszę... nie zostawiaj mnie"
*A co jeżeli powiedział to tylko dlatego, bo był pijany i tak naprawę te słowa nic dla niego nie znaczą?(Zuza)*
- Dzień dobry kochane - powiedziała Zuza po czym jej odpowiedziały. Kiedy szykowała sobie płatki z mlekiem Kinga rzekła.
- Twój telefon przez cały ten czas dzwonił i dzwonił. Wytrzymać się nie dało.
- Kto dzwonił?
- Nie wiem. Byłyśmy tak zmęczone ,że nawet nie miałyśmy siły, żeby sprawdzić - powolnym krokiem wzięła telefon do ręki. Sześć nieodebranych połączeń i jedna nie przeczytana wiadomość od Woohyun'a.
*Czyżby jednak pamiętał?(Zuza)*
,, Nie martw się, nie zapomniałem o wczorajszym pocałunku. Nieważne czy jestem trzeźwy czy pijany. Wciąż cię kocham. Proszę oddzwoń."
- Basia... ja... bardzo cię lubię.
- Ja ciebie też lubię Oppa.
- Czy wybaczyłabyś mi gdybym zrobił ci przykrość?
- Tak, przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak -uśmiechnął się. Jego wyraz twarzy był smutny, ale i także wesoły. Patrzył na nią jakby widział ją ostatni raz. Po chwili przytulił ją do siebie wyszeptując do ucha.
- Przepraszam.
- Za co?
- Basia! Uważaj!
- Aaaaaa! - Polka otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą światło. Bardzo jasne światło, które wydawało się zbliżać do niej. Nagle ujrzała przed sobą ciemną sylwetkę , która krzyknęła.
- Mamy ją! Ona żyje! - po chwili wszystko zaczęło do niej docierać.
- Gdzie... gdzie ja jestem? - próbowała wstać - Ach! - jęknęła z bólu.
- Proszę nie wstawać. Pomożemy pani - pełno ludzi biegało wokół niej. Była w szpitalu na sali operacyjnej. Reanimowali ją. Była cała w ranach i siniakach. Z rozciętą wargę i podbitym okiem.
- C-co się dzieje?
- Została pani napadnięta.
- Jak to... napadnięta? - rozejrzała się - Gdzie... gdzie on jest? Gdzie on jest?! - zaczęła wpadać w panikę wyrywając się lekarzom, którzy ją uspokajali.
- Gdzie?! - złapała za nadgarstek jedną z pielęgniarek.
- Gdzie on jest? - wyszeptała z łzami w oczach - Czy coś mu się stało?
- Nie rozumiem o czym pani mówi.
- On... on był ze mną. Ja...
- Kiedy karetka po panią przyjechała nikogo oprócz pani nie było.
- Co? Jak... jak to? Nie, to nie możliwe - zemdlała. Okaleczona leżała pod aparaturą szpitalną w swoim pokoju. Spała na łóżku z maską tlenową na twarzy.
- Basia... Basiu...Basiu wstań - usłyszała męski szept koło ucha.
- S...Sunggyu? - wyjęczała. Otworzyła oczy - Sunggyu? To ty? - odwróciła głowę,ale nikogo w pokoju nie było. Zauważyła, że drzwi od jej pokoju są otwarte. Wykończona ściągnęła maskę i w samej koszuli nocnej na bosaka, wolnym krokiem zmierzała ku drzwiom. Wyszła z pokoju na ciemny korytarz. Rozejrzała się dookoła. Zimne kafelki na podłodze drażniły jej gołe stopy. Nagle ujrzała z daleka jakąś sylwetkę, która śmigła przez korytarz.
- Sunggyu?... Sunggyu! - ledwo ruszyła za postacią. Zmierzała ku wyjściu. Zobaczyła, jak szpitalne drzwi wyjściowe zamykają się. Wybiegła na dwór. Było bardzo zimno. Nagły powiew wiatru uderzył ją prosto w twarz. Zmarznięta rozglądała się wokoło ciemnej ulicy.
- Sunggyu! - krzyknęła oczekując na czyjąś reakcję - Oppa! - krzyknęła znów z łzami w oczach. Zamknęła je i pozwoliła ,żeby łzy popłynęły po jej policzkach. Nagle usłyszała coś za rogiem. Czyżby ktoś skrył się w cieniu?
- Sunggyu?... Czy to...? - nie zdążyła dokończyć, kiedy wybiegła za nią pielęgniarka.
- Co pani robi? Chce pani być chora? Jest strasznie zimno na dworze. Proszę ze mną wracać do środka. W pani stanie nie powinna pani w ogóle wstawać z łóżka. Musi pani przez cały czas leżeć pod aparaturą. Chodźmy - zabrała ją z powrotem do środka. Dwa tygodnie później wyszła z szpitala. Próbowała z kontaktować się za wszelką cenę z piosenkarzem, ale bez skutku. Spróbowała znów zadzwonić. Ktoś odebrał.
- Sunggyu?
- Nie, to ja, Woohyun.
- O! Cześć Oppa.
- Cześć. Słyszałem, że wyszłaś z szpitala. Jak się czujesz?
- Już lepiej, ale nadal mnie wszystko boli. Czy jest tam gdzieś z tobą Sunggyu?
- To ty nie wiesz?
- O Czym?
- Zuza ci nie powiedziała?
- Co takiego? Mów w końcu!
- Sunggyu zaginął.
Aaaaa on nie może zginać nooo :(
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem .
jaaaa tyyyle emocji i ja się pytam co się stało?! jakie zaginął? awww chcę następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńWitam xD Ja, Moo DoRA nominowałam sie do Libster Awards ;)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu:
http://k-popowe-scenario.blogspot.com/2014/03/liebster-award.html