Zelo szybko zeskoczył ze schodów
i podbiegł do dziewczyny. Wziął ja na ręce i położył na kanapie w salonie.
- Szybko! Niech mi ktoś pomoże!
Chłopaki! Wstawajcie! Szybko! – zaczął wrzeszczeć na cały głos. Yongguk lekko
się przebudził słysząc jakieś odgłosy.
- Himchan. Himchan!
- Co- powiedział zaspanym
głosem.
- Słyszałeś to?
- Ale co?
-
Chłopaki!! Pomóżcie!! – usłyszeli zrozpaczony głos maknae.
-
To Zelo! – wykrzykli jednocześnie. Szybko zerwali się z łóżek i zbiegli
gwałtownie po schodach. Ujrzeli jednoczenie zapłakaną i zakrwawioną
przyjaciółkę.
-
Sandra! – krzyknął Himchan podbiegając razem z Yongguk’iem do Polki.
-
Co ci się stało? Kto ci to zrobił? – zapytał czarnowłosy
-
T-to, to – jąkała się nie mogąc się wysłowić przez łzy.
-
Kto to taki, powiedz Sandra? – spytał ponownie.
-
N-napadli mnie. P-pod akademikiem - Pierwszy raz visual widział ją w takim
stanie. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie. Widząc jej łzy jego serce krwawiło.
Wtedy Yongguk usiadł bez słowa obok niej i przytulił ją do siebie. Nagle
powiedział.
-
Wszystko jest już dobrze. Uspokój się. Jesteś bezpieczna i pamiętaj... bądź po
prostu sobą – jego ostatnie słowa bardzo zdziwiły dwójkę idoli. Nie mogli tego
zrozumieć.
-
Zelo idź po apteczkę – jak kazał tak zrobił.
-
Yongguk! Co ty wygadujesz?! Nie widzisz w jakim ona jest stanie?! Przecież
ją...! – nagle mu przerwała płacząc.
-
To moja wina! To wszystko moja wina! Zasłużyłam sobie na to. Powinnam była bardziej
o niego dbać.
-
Już spokojnie! Jestem przy tobie. Nie obwiniaj się za to. Nie zasłużyłaś sobie
na to wszystko – Himchan nie mógł nic zrozumieć.
-
Ale... kto? – zapytał będąc w szoku.
-
Jae Ri- odpowiedział lider – Jej chłopak.
-
Co za skurwysyn! – wstał kopiąc stół z nerwów.
-
Cz-czy mogę dzisiaj tutaj przenocować? – zapytała się niewinnie.
-
Tak. No pewnie!
-
Przepraszam, że ubrudziłam wam podłogę od krwi. Ju-jutro to pozmywam. Obiecuję,
ja... – Yongguk jej przerwał.
-
A ty nawet w takim stanie martwisz się o innych – powiedział to patrząc się w
jej oczy.
-
Nie mów tak. Nie przejmuj się . My się tym za mniemy – uśmiechnął się Himchan
co sprawiło, że ona również się uśmiechnęła. Nagle przyszedł Zelo z apteczką.
-
Może powinniśmy zadzwonić na karetkę? – zaproponował.
-
Nie! – krzyknęła jak oparzona. Wtedy złapała się za lewą pierś i pochyliła się
do przodu dysząc.
-
O nie! Tylko nie w takiej chwili!
-
Co się dzieje? – zapytał Zelo.
-
Dostała kolejnego ataku! – szybko położył ją na kanapie i ułożył nogi na
poduszkach.
-
Jaki atak? – zapytał Himchan.
-
Ona jest chora na serce.
-
Co?!
-
Zelo! Idź zamocz w chłodnej wodzie jakąś ścierę! A ty Himchan idź po ciśnieniomierz!
– jak kazał tak zrobili. Pobiegli jak oparzeni.
-
Jak się czujesz?
-
Źle. Kręci mi się w głowie i cała mi pulsuje. W dodatku widzę plamki przed
oczami – zobaczył jak jej oczy odlatują. Pomachał ręka przed jej oczami, ale to
również nic nie dało.
-
Sandra. Sandra! – zawołał posapując ją – Spójrz się na mnie. Spójrz! Patrz się
cały czas na mnie. Na nic więcej. Mów do mnie przez cały czas, ok?
-
T-tak – Zelo szybko podał zimną ścierkę liderowi. Złożył ją i położył na jej
czole.
-
Himchan zmierz jej ciśnienie – czarnowłosy włożył ciśnieniomierz na lewą rękę i
włączył.
-
Za-zasłużyłam sobie na to. Je-jestem...z-złym c-człowiekiem – wyszeptała.
-
Nie. Nie mów tak. Ty nie jesteś niczemu winna. Nie jesteś złym człowiekiem
-
Przepraszam – wtedy straciła przytomność. Następnego dnia, wcześnie rano
Himchan poszedł do salony sprawdzić co u Sandry. Kiedy tam dotarł już jej nie
było. Szybko wybiegł z domu i wsiadając do samochodu pojechał jej szukać. Parę
minut później zobaczył jakąś idącą dziewczynę ścieżka. Była to Sandra.
-
Sandra! – zawołał Himchan przez okno, lecz ta ignorowała jego wołanie.
-
Sandra, gdzie ty idziesz?
-
Do centrum.
-
Masz zamiar taki kawał drogi przejść pieszo?
-
W końcu dojdę.
-
Nie wygłupiaj się. Wsiadaj!
-
Wracam do niego.
-
Do Jae Ri? Do reszty już zgłupiałaś?! Spójrz tylko co ci zrobił!
-
Ty nic nie rozumiesz. Zostaw mnie.
-
Nie pozwolę ci iść do niego – wysiadł z samochodu i próbował wprowadzić ja siłą
do samochodu.
-
Zostaw1 Nie dotykaj mnie! Pomocy!
-
Co ty wyprawiasz?! – zasłonił jej usta, by nie krzyczała.
-
Napisał do mnie dzisiaj rano sms-a. Pisze, że żałuje tego co zrobił i że mnie
kocha. Nie rozumiesz tego? On mnie kocha. Zależy mu na mnie. Musze do niego
wrócić. Jeszcze da mi kolejną szansę. Zobaczysz.
-
Jak w ogóle możesz tak mówić?! Nie widzisz co on z tobą zrobił? Pobił cię.
Zranił. To przez niego wczoraj płakałaś. To przez niego jesteś ranna. To właśnie
on zrobił ci krzywdę. Gdyby naprawdę cię kochał, nie zrobił by ci tego.
-
Ty nic nie rozumiesz! To moja wina! Tylko moja! To ja nigdy nie miałam dla niego
czasu. Zaniedbywałam go. To wszystko przeze mnie – Himchan przytulił ja do
siebie i wyszeptał –Proszę... wróć – w tej chwili jej serce zadrżało i
posłusznie weszła do samochodu. Przez całą drogę powrotna nie powiedziała ani
jednego słowa słowa. Kiedy wrócili do domu od razu Polka poszła położyć się spać.
Spała tak przez cały dzień. Następnego dnia, chłopców wyjątkowo obudził
przepyszny zapach prostu z kuchni. Tak, napisałam wyjątkowo, ponieważ już dobrze
wiemy jak codziennie B.A.P wstają rano. Wszyscy w piżamach zeszli Na dół
sprawdzić co tak pięknie i apetycznie pachnie. Ujrzeli już ubraną Sandrę w fartuszku
i spiętymi włosami gotującą tradycyjne, koreańskie potrawy. Czyli, dużo misa,
co chłopcy wprost uwielbiają. Polka słysząc jakieś dziwne dźwięki, odwróciła
się i na widok chłopców powitała ich z pięknym i szerokim uśmiechem na twarzy.
-
Ach! To wy! Dzień dobry! Już wstaliście?
-
Dzień dobry Sandra! – odpowiedziała szczęśliwa gromadka na widok mięsa.
-
Jak się czujesz? – zapytał Zelo.
-
Już lepiej. Dziękuję, że zapytałeś Oppa~~! Siadajcie do stołu – troszkę niepokoiło
ich jej radość, ale nie mogli tak poprotostu odmówić sobie mięsa na śniadanie.
Wszystko wydawało się normalne, tak jak każdy inny dzień. Śmiali się,
wygłupiali i dokuczali sobie nad wzajem. Daehyun znów zaczął dokuczać Sandrze
przez co wszyscy się z niej śmiali.
-
Daehyun! Zamknij się, bo cię zgwałcę!
-
No chyba nie...
-
No chyba tak!
-
Niby jak?
-
Najpierw złapię cię za nogi ^^ i przycisnę do
podłogi , trzy razy pocałuję , potem mocno cię przytulę . . . Obcałuje z każdej
strony i poczujesz się zgwałcony .! – uśmiechnęła się do niego zalotnie.
- Ok! – odpowiedział ucieszony po chwili ciszy.
- No chyba, że się tobą lepiej zajmie Youngjae. Chociaż nie, bo
ostatnio słyszałam, ze ty to wolisz butelki, więc...
- Co?! Kto ci...? Himchan! – wszyscy wybuchli śmiechem – Zabiję cię!
- Bez nerwów, stary!
- Zabiję! – rzucił się na niego łapiąc go za szyję i wymachując
jego głową na lewo i prawo. Tego dnia Sandra nie mogła przyjść do wytwórni,
ponieważ miała bardzo ważny test do napisania w szkole. Gdzieś tak o godz.
16:30 van B.A.P przejeżdżał obok uczelni Poliki. Przejeżdżając obok niego
Jongup zauważył Sandrę w objęciach jakiegoś mężczyzny.
- Czy to nie jest Sandra? – zapytał wskazując nią ręką.
- Niech się pan zatrzyma1 – krzykną do kierowcy Yongguk.
Zdenerwowany Himchan wyskoczył z vana i do nich podbiegł łapiąc chłopaka za kołnierz.
- Nie daruje ci tego!
- Gościu! Chyba sobie mnie z kimś pomyliłeś.
- Himchan! Co ty wyprawiasz! Zostaw go! – próbowała ich
rozdzielić.
- Nie pozwolę ci nigdy więcej jej dotknąć, rozumiesz?!
- Nie wiem o czym ty mówisz.
- Tak? To zaraz się przekonasz – powiedział uderzając go w twarz.
B.A.P widząc to szybko wybiegli z pojazdu. Koreańczyk łapiąc się za szczękę
rzucił się na Himchan’a uderzając go w brzuch. Chłopcy zaczęli ich rozdzielać.
Kiedy im się to udało, a ci dwaj troszkę ochłonęli wtedy Jae Ri zapytał.
- To do tego frajera ostatnio w nocy uciekłaś?!
- Kto tu jest frajerem?! Co?! – znów Himchan próbował rzucić się
na nastolatka, kiedy powstrzymał go w tym Daehyun.
- Daruj sobie Himchan. Nie warto – wtedy Jae Ri poszarpał Polkę i
popchnął ja do przodu zdenerwowany krzycząc.
- Idziemy!!
- Nie dotykaj jej! – wyszarpał się z objęć Daehyun’a i uderzył z
pięści chłopaka Sandry.
- Jae Ri! Nic ci się nie stało? – spojrzała na twarz chłopaka.
Jego warga była przecięta. Zdenerwowana Sandra podeszła do Himchan’a i uderzyła
go w twarz z otwartej ręki.
- Jak możesz?! Więc się nie wtrącaj do mojego życia. Rozumiesz co
do ciebie mówię?! – nic nie odpowiedział. Podeszła do swojego chłopaka i
obejmując go miała już odejść, kiedy ten powiedział do piosenkarza.
- Jeszcze będziesz tego żałował. Zobaczysz! – B.A.P wrócili z
powrotem do pojazdu. Pod wieczór, kiedy wszyscy wrócili do domu. Sandra nie
odzywała się do Himchan’a, a ten do niej. Nadeszła pora kolacji, a Sandrze
brakowało kilka składników.
- Himchan! – zawołała go. Chłopk był bardzo zdziwiony, że do niego
się odezwała.
- Tak?
- Masz tą listę i idź się do czegoś wreszcie przydaj – nic się nie
odezwał, jedynie wziął kartkę i wyszedł z domu. Mijała godzina, a wygłodniała
rodzinka czekała na spóźnionego Himchan’a.
- Gdzie on może tak długo się podziewać? – zapytał Youngjae.
- Jestem taki głodny – wymamrotał Zelo.
- Ja też! – dodał Daehyun.
- Ty zawsze jesteś głody Daehyun – powiedział Jongup. Wtedy
zdenerwowany wokalista wstał i uderzył ręka w stół. Miał już coś powiedzieć,
gdy nagle przerwała mu w tym Sandra.
- Idę go poszukać
- Ja pojade – zaproponował Youngjae.
- Nie! – zaprotestowała – Powiedziałam, że ja pójdę!
- Ale pada. Jest straszna burza. Może pojedziemy razem autem? – zapytał
Yongguk.
- Dam sobie radę – powiedziała ponurym głosem. Włożyła kurtkę
przeciw deszczową i wyszła na dwór. Wiał bardzo silny wiatr. Drzewa wyginały się
na wszystkie strony. Padał potężny deszcz. Jedynie było słychać straszliwą
burzę.
*Ach! Że jeszcze za po tym wszystkim za tobą
latam i cię szukam! Obyś miał dobre wytłumaczenie, że się spóźniłeś!(Sandra)*
Kiedy przechodziła pomiędzy budynkami w stronę sklepu. Usłyszała uderzenie
o coś metalowego. Przestraszona odwróciła głowę i zobaczyła bijących się ludzi.
- Ej! – zawołała. Przestraszona banda uciekła zostawiając rannego
na ziemi. Sandra szybko do niego podbiegła.
- Nic panu nie jest?! Wszystko dobrze?!
- Sandra? –wyszeptał.
- Himchan?! Boże! Nie! C-co, co się stało?! – lecz chłopak nic nie
odpowiedział. Stracił przytomność. Był cały pobity i pokaleczony.
- Himchan. Himchan! Odezwij się coś! Nie. Nie! Nie rób mi tego,
proszę! Himchan! Wstawaj! Słyszych?! Wstawaj! – próbowała go obudzić, lecz to
nic nie pomagało.
- Pomocy! Ludzie! Niech ktoś nam pomoże! Błagam! – rozpłakała się.
Wydzierając się na cay głos trzymała go w objęciach podtrzymując jego głowę wtuloną
w jej brzuch.
*******************************
Część 2 opublikuje jeszcze dzisiaj.