Translate

wtorek, 11 lutego 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 14 ,,Choroba"

    Tydzień później Joon przyszedł z odwiedzinom do państwa Jeon.
 - O! Changsun! Jak dobrze cię znowu widzieć. Proszę, wejdź do środka - przywitała go z uśmiechem na twarzy matka Hyosung.
 - Jak się czuje?
 - Fatalnie. Pierwszy raz ją w takim stanie widziałam. Zaczęła majaczyć.
 - Majaczyć?
 - Tak. Chodź, zaprowadzę cię do niej - matka Hyosung zaprowadziła Koreańczyka do córki pokoju. Kiedy weszli do środka zobaczyli chorą Hyosung leżącą w swoim łóżku. Była blada i wykończona.
 - Rzeczywiście nie wygląda to najlepiej - podszedł do dziewczyny przykładając swój dłoń do jej czoła - Ma gorączkę.
 - Jesteś pewny, że daje sobie radę?
 - Oczywiście, że tak. Proszę się o to nie martwić. Zaopiekuję się Hyosung jak własną córką.
 - Dobrze. W kuchnia na lodówce znajdziesz jej lekarstwa. Czerwone tabletki musisz zażyć dwa razy dziennie. Jedną rano, a drugą wieczorem. Znajdziesz tam również syrop, który musi spożyć po każdym posiłku. W lodówce znajdziesz posiłki dla Hyosung na każdy dzień i każdą porę dnia. Ty również będziesz mógł się poczęstować oczywiście. W salonie na komodzie zostawiłam wam pieniądze gdybyście czegoś potrzebowali. Na szafce nocnej obok jej łóżka przyszykowałam wam termometr oraz chusteczki. Rób jej chłodne okłady i ziołowe inhalacje. Ziółka znajdziesz w szafce obok lodówki. Pamiętaj również o gorącej kąpieli dla Hyosung. Wszystko zapamiętałeś, czy mam ci to wszystko zapisać?
 - Nie, nie trzeba pani Jeon. Wszystko jest pod kontrolą.
 - Będę jeszcze dzwonić. Wrócimy w niedzielę wieczorem.
 - Dobrze pani Jeon. Do widzenia! - odprowadził ją do drzwi zamykając je.

*Co za nadopiekuńcza matka(Joon)*

Wrócił do pokoju Hyosung. Usiadł obok niej głaszcząc ją po głowie.
 - Mama? - wyszeptała.
 - Nie, to ja. Joon. Twoi rodzice wyjechali w interesy. Twoja mama poprosiła mnie, żebym się tobą zaopiekował dopóki nie wrócą.
 - Mama! - krzyknęła uderzając go pluszakiem w głowie po chwili uspokajając się.
 - Twoja mama wyjechała.
 - Mama! - znów oberwał w głowę.
 - Czy ty mnie w ogóle słu...? Ała! To boli!
 - Aigoo! - wymamrotała w poduszkę próbując znów go uderzyć, ale w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstki.
 - Yah! Uspokój się! Przestań mnie bić - ona jedynie spojrzała się na niego zamglonymi oczami. Nagłym ruchem przechyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Lee nie wiedział co ona robi.
 - Hyosung, co ty robisz? - nie usłyszał odpowiedzi - Hyosung? - nadal nic - Yah! - potrząsnął ją lekko. Odpowiedziała mu jednym chrapnięciem.
 - Ty ... śpisz? To żart? - przewrócił oczami nie rozumiejąc chorej Japonki. Położył ją do łóżka i przykrył kołdrą. Wyszedł z pokoju i poszedł do salonu obejrzeć telewizję. Jakieś 20 minut później usłyszał huk. Przestraszony podskoczył do góry i pobiegł w stronę pokoju dziewczyny. Zobaczył leżącą Japonkę na podłodze.
 - Hyosung! - szybko do niej podbiegł - Nic ci się nie stało? - nagle niespodziewanie zaczęła czołgać się po podłodze - A-ale... o ty robisz?
 - Żółwia - powolnym ruchem zmierzała przed siebie w samej piżamie. Była ubrana jedynie w różową koszulę nocną, a pod spodem miała na sobie jedynie majtki. Spojrzał się na nią zmierzając ją wzrokiem.
 - W innych okolicznościach twoje czołganie po podłodze skończyłoby się inaczej - podniósł jedną brew do góry przygryzając dolną wargę - Jeżeli będziesz się tak czołgać po podłodze to w końcu ktoś dobierze się do tych twoich majteczek i zgadnij kto to będzie - dziewczyna nie reagowała na jego testy tylko czołgał się dalej.
- Ty nawet nie reagujesz. W normalnych okolicznościach już dawno bym oberwałbym za takie zachęty. Z tobą naprawdę jest źle. Dobra, koniec żółwia, bo w tym tempie nie dojdziesz do drzwi przed zmrokiem - złapał ją za boki podnosząc do góry i zaprowadzając do łóżka - Musisz dużo wypoczywać w łóżku, żebyś szybko wyzdrowiała - włożył termometr do jej ust i poszedł do kuchni zrobić jej zimne okłady oraz zaparzając herbatę. Kiedy zalewał jej herbatę do filiżanki usłyszał za osobą cichutkie słowo ,,Oppa".
 - Tak?
 - Jestem głodna~ - mówiła cichutko z termometrem w ustach.
 - Dobrze, zaraz zrobię ci coś do jedzenia. Teraz wracaj do łóżka. Dobrze? - jedynie przytaknęła głową i wróciła do pokoju.

*Jaka ona jest słodka, kiedy jest chora. Jest taka delikatna i urocza. Dlaczego nie możesz być taka na co dzień zamiast bić mnie za cokolwiek? Chociaż... gdyby przez cały czas taka była to robiłaby w szkole żółwia w piżamie. A tego raczej wolałbym uniknąć. Niech lepiej zostanie tak jak jest. Ach... powiedziała do mnie tak słodko Oppa~. Stary! Weź się w garść! (Joon) *

Wyjął z lodówki plastikowy pojemnik z napisem ,,Dzisiejszy obiad". Przygrzał go w mikrofali i zabrał go wraz z herbatą i zimnym ręcznikiem. Siedziała uroczo na łóżku czekając na Koreańczyka przez co chłopak znów się rozpłynął na jej widok. Wyciągnął jej termometr z ust.
 - Masz stan podgorączkowy. Trzeba szybko go zbić - płożył ręcznik na jej czole i podał gorącą herbatkę. Upiła jednego, dużego łyka. Odłożyła filiżankę, a po chwili otworzyła szeroko usta.
  - No co?
  - A! - jedynie wykrztusiła przez otwarte usta.

*Ona chyba nie chce żebym ja...(Joon)*

  Nałożył troszkę jedzenia na widelec i nakarmił ją. Kiedy zjadła zażądała sobie oglądania telewizji w salonie. Wystawiła ręce do góry ja małe dziecko. Zawstydzony wziął ją na ręce. Objęła go nogami w pasie, położyła ręce wokół jego szyi i położyła głowę wtulając się w jego kark. Jej dotyk wywołał u niego niespodziewany uśmiech. Usadził ją na kanapie i zarzucił na jej głowę gorący ręcznik wymoczony w ziołach. Jakieś pół godziny później oglądania telewizji ktoś niespodziewany zapukał do drzwi.
 - Zaczekaj tutaj. Pójdę sprawdzić kto puka - otworzył drzwi i zobaczył przed sobą bardzo znajomą twarz.
 - Kikwang?!
 - Joon?!
 - Co ty tutaj robisz?! - krzyknęli jednocześnie.
 - Ja przyszedłem spotkać się z Hyosung. A ty?
 - Opiekuję się domem państwa Jeon pod ich nieobecność.
 - Jest Hyosung?
 - Nie mam jej. Wyjechała z rodzicami.
 - Gdzie?
 - Za miasto.
 - Po co?
 - Nie wiem. Nie wypytuję się ich o takie rzeczy. To są ich prywatne sprawy.
 - I powierzyli ci ich dom pod opiekę?
 - Tak cię to dziwi? Mi przynajmniej ufają.
 - Nie wierzę ci.
 - Nie musisz... nikt ci nie każe.
 - Kiedy wrócą?
 - Dopiero wieczorem w niedziele.
 - Dobra... - miał już się wycofywać, kiedy nagle zatrzymał się i zapytał.
 - Czyli... twierdzisz, że Hyosung wyjechała z rodzicami?
 - Głuchy jesteś czy głupi?
 - A to, to co?! - wskazał ręką na okno w którym stała Hyosung z spłaszczonym nosem do szyby i wystawionym językiem wywołując parę na oknie - Glonojad?! - zaskoczony chłopak zrobił face pal i rzekł.
 - Właź do środka - wpuścił go.
 - A teraz mów. Co wy tu wyprawiacie?
 - Pabo! Hyosung jest chora. Jej matka poprosiła mnie o to, żebym się nią zaopiekował pod ich nieobecnością. Wyjechali gdzieś w interesy. Muszę się nią zająć, bo zachowuje się jak dziecko i w dodatku majaczy mi o kosmitach. Twierdzi, że na obserwują i z 5 razy schowała mi się do szafy.
 - Hahahaha!
 - To nie jest śmieszne! - uderzył go w tył głowy.
 - Ała! No dobra! Lepiej zaprowadź mnie do niej. Pomogę wam .
 - Chcesz mi pomóc?
 - Pomogę jej. Nie mogę jej zostawić na pastwę ciebie - zostawił go w przedpokoju i wszedł do salonu, a Joon szedł za nim i przedrzeźniał go. Kiedy weszli do salonu Hyosung już tam jej nie było.
 - Hyosung? Gdzie jesteś? - wołał ją Kikwang - Widzisz? Chwilę ją zostawiłeś sama i uciekła.
 - Nie znikłaby gdybyś tutaj nie przychodził, a po resztą nie uciekła mi - otworzył szafę - Wciąż tutaj jej - wskazał na nią. Kikwang na widok Hyosung zaczerwienił się.
 - Jaka ona słodka!~~ - już miał się na nią rzucić żeby ją poprzytulać, kiedy nagle Joon zatrzymał go, uderzył i przewrócił na podłogę.
 - Nie waż się jej tknąć. Jeszcze jakieś zaraski na nią zejdą z ciebie. Chodź Hyosung - wystawił ręce do przodu, a Japonka wskoczyła w jego ramiona. Chłopak wziął ja na ręce.
 - Oppa~! Dlaczego uderzyłeś Kikwang'a?
 - To nie Kikwang. To kosmita - przestraszona jeszcze mocniej objęła chłopaka. Joon zaprowadził ja do pokoju. W tym momencie Hyosung przymrużyła oczy i obserwowała uważnie Kikwng'a. Lee położył ją do łóżka i podał herbatę. Nadszedłszy czas zażycia lekarstwa. Hyosung nie chciała połknąć tabletki i cały czas wyrywała się. W końcu zaczęła biegać po całym domu i uciekać przed chłopakami. Złapali ją na korytarzu.
 - Kikwang! Trzymaj ją! - chłopak trzymał mocno dziewczynę i nie pozwolił jej się wyrywać, a Joon starał się jej na siłę wepchnąć tabletkę do jej ust. Kiedy tabletka już wylądowała w jej ustach, wypluła ją uderzając przy tym Joon'a w oko. Kikwang zaczął się z tego śmiać. Przez swoja nieuwagę uderzyła go w głowę. Wypuścił ja zwijając się z bólu. Zaczęła go kopać i okładać pięściami, a w tym momencie Joon włożył jej znowu tabletkę do ust przytrzymując przy tym jej usta, by znów tego nie wypluła. Połknęła go. Po wieczór Kikwang przygotował kąpiel dla dziewczyny, a Joon nową piżamę.
 - Więc, jak to zrobimy? - zapytał speszony Kikwang.
 - Przecież nie możemy się z nią kąpać. Trzeba coś wymyśleć.
 - Czemu nie?
 - Pabo! Nawet o tym nie myśl. Musi sama się wykąpać.
 - Co? Ty chyba sobie żartujesz. A co jak się zacznie topić? Mam pomysł. Ty tutaj poczekaj za drzwiami, a ja wykąpię się z Hyosung.
 - Spróbuj tylko, a gwarantuje ci domowe obrzezanie -jednak doszli do porozumienia i w końcu Hyosung poszła się sama kąpać. Co jakiś czas pytali się jej czy wszystko w porządku i przez cały ten czas stali pod drzwiami łazienki czekając na dziewczynę. Półtorej godziny później wyszła z łazienki i udała si do kuchni.Tam zjedli wspólnie kolację. Wybiła godzina 21:30, a Hyosun już zaczęła ziewać. Kikwang postanowił pójść już do domu a Joon został z Hyosung. Ułożył ją na łóżku i poczekał jak zaśnie. Kiedy był już w 100% pewny, zgasił światło. Miał zamiar wyjść z pokoju ale nagle usłyszał jej głos.
 - Joon Oppa - wyszeptała.Gdy odwrócił się zobaczył że dziewczyna siedzi na łóżku z opuszczoną głową. Wrócił się i usiadł obok niej.
 - Coś się stało? - zapytał - Dlaczego nie śpisz?
 - Czy... możesz ze mną spać?- nie spodziewał się takiego pytania. Zakłopotany nie wiedział co odpowiedzieć. Jedynie skinął głową i położył się obok Jeon. Przykrył ją kołdrą i zamknął oczy. Nagle coś poczuł. Coś przyjemnego i ciepłego. Otworzył oczy i zobaczył, ze Hyosung całuje jego usta. Skamieniał. Był w szoku. Zaskoczenie sparaliżowało jego ciało. Gdyby już go pocałowała przytuliła się do niego i rzekła.
 - Wybacz, że nie jestem dla ciebie zbyt dobra. Dziękuję ci za wszystko co dla mnie robisz. Dziękuję za to, że jesteś... Kocham cię... Oppa - Lee wpatrując się w ścianę pomrugał kila razy, a łza sama popłynęła po jego policzku.

*Nigdy więcej tak nie mów. To za bardzo boli Hyosung(Joon)*

  Następny dzień wyglądał tak samo. Wspólne posiłki, oglądanie telewizji, siłowanie się przy lekach oraz szukanie swojego przyczajonego żółwia. Wieczorem wrócili rodzice dziewczyny. Podziękowali mu za opiekę, a on z uśmiechem na twarzy pożegnał się z Hyosung oraz z jej rodzicami. Ubrał si i wyszedł z domu. Po drodze przypomniał sobie wczorajszą noc. Jej słowa które tak bardzo dotknęły jego serca.
Kiedy Hyosung wyzdrowiała poszła szukać swojej mamy, ponieważ potrzebowała pomocy przy nauce. Nie pewnie zapukała w drzwi od gabinetu matki. Nikt się nie odezwał. Weszła powoli do środka. Nigdy nie była jeszcze w jej gabinecie. Zawsze jej nie pozwalała wchodzić do pomieszczeń w których pracowała. Pomieszczenie to wyglądało jak każdy inny gabinet. Półki z książkami, biurko z laptopem, skórzana sofa, kolorowe obrazy na ścianach. Zaciekawiona nowego miejsca zaczęła przeglądać książki oraz papiery, które pozostawiła na biurku. Wtedy zobaczyła coś czego nigdy by się nie spodziewała. Na biurku swej matki zobaczyła zaznaczone miejsca wypadów Białego Kła, zdjęcia ich kryjówek i co najgorsze... zdjęcia członków należących do Białego Kła.

*To... to nie możliwe. (Hyosung)*

 - Co ty tutaj robisz?!

niedziela, 9 lutego 2014

Infinite: Darkness Rozdział 4

 - Więc Basija przyznaj... śledzisz mnie.
- Co? Nie prawda!
- Jesteś jakimś psychicznym fanem?
- Nie.
- Jesteś zboczeńcem?
- Zgaduj dalej.
- Wiem... chcesz mnie zabić.
- Znowu nie zgadłeś.
- Ale to zbyt podejżane. Za często się widzimy. Pewnie jesteś z przyszłości.
- Też nie.
- UFO?
- Uspokój się! - wybuchł śmiechem.
- C-co?... z czego się śmiejesz? - po chwili uspokoił się i z poważnym wyrazem twarzy rzekł jakby nigdy nic się nie stało.
- Z niczego.
- Jesteś dziwny.
- A ty za to normalna?
- Normalność jest nudna.
- No w tym przypadku muszę się z tobą zgodzić - zaśmiali się w tym samym momencie
 - To tutaj. Jesteśmy na miejscu - wskazał na restauracje.
Weszli do środka i usiedli przy stoliku.  Zamówili pełno jedzenia przez co nie było wolnego miejsca na stoliku. Przez cały wieczór rozmawiali i śmiali się. Dobrze bawili się w swoim towarzystwie.
- Skąd pochodzicie?
- Z polski
- Ty, Zuzaa i Kwinga dobrze się znacie?
- Hahahaha!
- Z czego się śmiejesz?
- Z tego jak mówisz.
- A co ja powiedziałem źle?
- Imiona dziewczyn. Często ci się zdarza przekręcać czyjeś imiona?
- Przecież dobrze powiedziałem.
- Nie, właśnie, że nie. One mają na imię Zuza i Kinga, a nie Zuzaa i Kwinga. Hahaha!
- Zuza i Kwinga?
- Kinga.
- Kwinga.
- Kinga.
- Kwinga.
- Gdzie ty znalazłeś tam "w"?
- Nie wiem.
- Hahaha!
- Ale ty masz na imię Basija.
- Hahahaha!
- Basia, a nie Basija. Przecież dobrze to wcześniej wypowiadałeś.
- Na prawdę?... Basija.
- Basia.
- Basija.
- Basia.
- Basija.
- Nie ma tam...
- Basija.
- Ale nie ma...
- Basija.
- Daj mi dojśc do...
- Basija.
- Ale...
- Basija.
- Przecież...
- Basija.
- ...
- ...
- ...
- ...
- ...
- Basija.
- Poddaje się - zaśmiał się przez co od powiedziała mu na to również śmiechem. Widząc jej śmiech uśmiechną się do niej.
- C-co?
- Co, co?
- Mam coś na twarzy?
- Nie.
- Jesteś niemożliwy.
- No wiem.
- Robi się już późno. Chyba powinnam już wracać do domu.
- Odprowadzę cię.
- Ok! - kiedy doszli już pod dom Kingi stanęli na pożegnanie przed furtką.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie na kolację.
- Nie ma za co. Coś trzeba było robić skoro przez ciebie spóźniłem się na pojazd do dormu. Po takim wykańczającym dniu człowiek jest zmęczony i głodny - powiedział surowo przez co Basia spuściła wzrok.
- Ale i tak nie żałuje tego wieczoru. Dobrze, że się spóźniłem - uśmiechnął się doprowadzając ją do rumieńców na twarzy.
- Będziesz teraz sam wracał do dormu?
- Nie mam innego wyjścia.
- Zadzwoń chociaż na taksówkę.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Jesteś pewien? Dasz sobie radę? A co jeżeli ktoś cię zobaczy i rozpozna?
- Nie martw się o mnie. Jestem już dużym chłopcem mamo - powiedział słodkim głosem.
- No, tak.To... ja będę już szła - już miała przekroczyć granicę pomiędzy ulic na domowym trawnikiem, kiedy nagle ją zatrzymał.
- Poczekaj! - odwróciła się.
- To jest mój numer. Zadzwoń jeżeli będziesz chciała jeszcze kiedyś gdzieś wyjść - powiedział mało pewnym siebie głosem czekając na jej reakcję. Spojrzała się na kartkę z numerem i wzięła go do ręki. Schowała kawałek papieru do kieszeni i z uśmiechem powiedziała.
- Pewnie - odwzajemnił uśmiech. Wyglądał jakby mu kamień z serca spadł - No to pa.
- Pa Basia! - przekroczyła tą granicę i zmierzając w kierunku drzwi wejściowych jeszcze ostatni raz obejrzała się za nim. Z uśmiechem na twarzy pomyślała.

*Wiedziałam, że potrafisz wypowiedzieć to poprawnie.  (Basia)*

 Następnego dnia w szkole dziewczyny przeżywały wczorajszy dzień. Opowiadały sobie nawzajem to co przeżywały wraz z swoimi biasami. Kinga i Zuza nie mogły w to uwierzyć, że Basia umówiła się na kolację z Sunggju.
- To wcale nie była randka. Ile ja mam wam to mówić? Nic nie dociera do tych waszych małych główek?!
- Więc, jak chcesz nazwać tą waszą kolację? - zapytała Kinga.
- Zwykłym spotkaniem.
- Tak, jasne. Gdyby to nie była randka, to nie dałby ci swojego numeru - powiedziała Zuza.
-No, coś w tym jest - rzekła Kinga.
- Dziewczyny, przestańcie.
- A jak zawsze swoje... A właśnie! Kinga. Jak tam z twoim Baro? Nadal uważacie za swoją psychopatkę? - zapytała żartobliwie Zuza przez co wraz z Basią zaczęły się z tego śmiać.
- Przestańcie! To wcale nie jest zabawne! - spuściła wzrok wbijając go w podłogę z smutku - Nie wiem co mam robić - rzekła smutna - Nie chcę, żeby tak o mnie myślał.
- Oj Kindzia - powiedziała skruszonym głosem Zuzia.
- Nie przejmuj się tym. Przecież to nie twoja wina, że tak cię potraktował - dodała Basia.
- Wiem co zrobię! Dzisiaj jest fansing w centrum B1A4, prawda? Wystarczy, jak uda mi się wylosować wejściówkę. Kiedy do niego podejdę z płytą przeproszę go za wszystko i wytłumaczę mu jak jest naprawdę.
- To dobry plan,ale...
- Wiesz jak trudno jest wylosować taką wejściówkę? - Dodała Zuza.
- To musi się udać! - krzyknęła podekscytowana i pobiegła w stronę klasy po swoje rzeczy.

 Po lekcjach Kinga udała się na fansing B1A4. Weszła do budynku i podeszła do stolika z głosami. Wypełniła kartę i włożyła ją to czerwonego kartonu. Zapłaciła odpowiednią sumę za wstęp i usiadła na fotelu. Za godzinę miała być wywieszona lista z nazwiskami osób, które będą mogły podejść do swoich idoli. Reszta osób, które przybyły na to spotkanie, ale nie udało im się, również mogły wejść na salę, ale mogły jedynie podziwiać swoich piosenkarzy z daleka. Po godzinie oczekiwania przybyła kobieta zawieszając listę. Wszystkie rozszalałe fanki podbiegły do plakatu. Kinga nie mogąc się dostać do listu prześlizgał się pomiędzy Koreankami czołgając się po podłodze między ich nogami. Kiedy w końcu udało jej się dostać do odpowiedniej ściany wstała, otrzepała ubrania i zaczęła siebie szukać. Na szczęście udało się. Znalazła swoje nazwisko na końcu listy. Szczęśliwa zaczęła podskakiwać z radości i szybko podbiegła do ochroniarza, który wpuszczał fanów z listy osobnym wejściem. Pokazała mu swój dowód, a ten wyszukał jej nazwiska z listy, którą miał przy sobie wpuszczając ją. Szybko podbiegła do kolejki, bo kto pierwszy ten lepszy. Jakieś pół godziny wystała się w kolejce,by w końcu móc do nich podejść. Podchodziła do każdego z nich z uśmiechem na twarzy. Zamówiła z nimi parę słów grzecznie czekając na podpisanie płyty. Baro siedział na końcu stolika machając do fanek, które stały dalej za barierką. Zanim do niego podeszła wzięła głęboki oddech i stanęła przed nim. Piosenkarz od razu rozpoznał ją i pierwsze co powiedział, a raczej krzyknął to było słowo ,,Ochrona!". Polka nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje zobaczyła ochroniarza, który miał zamiar ją z tamtą zabrać.
- Nie! Poczekaj! Oppa! Musisz mnie wysłuchać! To nie jest tak jak myślisz! Oppa! - ochroniarz wyrzucił ją z budynku. Dobijała się do drzwi, ale to nic nie pomogło.
- No nie mogę z tym gościem! Co za wstyd! Jaki on jest niemożliwy! Co za kretyn! Taką głupią osobą to trzeba się już urodzić! Nic tu po mnie! - włożyła rękę do kieszeni - Zaraz... gdzie mój album?! - przeszukiwała nerwowo wszystkie kieszenie
* Musiałam ją zostawić na stoliku, kiedy mnie ochroniarz wyniósł. Muszę ją odzyskać . (Kinga)*
 Polka wróciła się do budynku, ale już jej nie wpuścili na salę. Tłumaczyła ochroniarzom, że zostawiła tam swój album nawet próbowała tam wejść siłą, ale bez skutku. Jeden z nich powiedział, że odzyska go po fansing'u, kiedy B1A4 opuszczą budynek. Z niechęcią zgodziła się i wróciła z powrotem po dwóch godzinach. Zauważyła, że chłopcy wychodzą z budynku oprócz jednego z nich. Gong chan zapytał się pozostałych ,,Gdzie jest Baro?". Wszyscy zaczęli się rozglądać twierdząc, że trzeba go znaleźć. Menadżer zaczął ich uspokajać i kazał im wejść do pojazdy, a ochrona pójdzie go poszukać. Kinga weszła do środka i poprosiła o swój album.
- Niestety, ale nie znaleźliśmy na sali żadnego albumu.
- Jak to go nie znaleźliście?!
- Bardzo nam przykro - Kinga jeszcze bardziej się zdenerwowała.
*Pewnie nawet go nie szukali. Sama pójdę go znaleźć(Kinga)*

 Weszła na sale i szukała go w każdym możliwym miejscu przy stoliku. Nagle usłyszała jakieś krzyki za kulisami. Poszła w ich kierunku. Zobaczyła prze straszonego Baro przypartego do ściany przez saesang. Polka szybko podbiegła do nich taranując saesange. Złapała go za rękę i pobiegła ciągnąc go za sobą. Nie wyrywał się. Chyba nawet nie wiedział, kim jest dziewczyna, która go za sobą ciągnie. Kinga po drodze zauważyła jakieś otwarte drzwi. Wbiegła do środka razem z nich zamykając drzwi. Był to schowek woźnego. Przez małe pomieszczenie i mnóstwa rzeczy musieli stać naprzeciwko siebie bardzo blisko. Tak blisko,, że prawie dotykali się klatkami piersiowymi.
- To ty?!
- Ciii...! - rzuciła się na niego zakrywając mu usta. Nagle usłyszeli fanki za drzwiami. Obydwoje byli prze straszeni. W pewnym momencie głosy ucichły i wtedy Kinga wrzuciła się do swojego Oppy.
- Dobra... teraz zabiorę ręce, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć, dobrze? - jedynie pokiwał głową na tak, lecz kiedy zabrała ręce zaczął krzyczeć.
- Pomocy!
- Zwariowałeś już do końca?! Chcesz żeby saesang nas znalazły tutaj?! - zakryła mu znów usta - A teraz milcz i mnie słuchaj!... Oppa, ja nie jestem taka sama jak tamte dziewczyny. Nie jestem żadną psychofanką, saesang, ani również zboczeńcem. Jestem twoją fanką, która wspiera B1A4 od samego początku. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Chce tylko was chronić jak na prawdziwego fana przystało. Nie chcę, żebyś się mnie bał. Nawet nie masz powodu, żeby się mnie bać. Jeżeli przestraszyłam cię, to bardzo cię przepraszam za to - słuchając ją uważnie złapał ją za rękę i rzekł.
- A wtedy na koncercie, jak mnie goniłaś?
- Nie zrobiłabym tego, gdybyś nie wpadł w panikę i nie zaczął uciekać. Chciałam tylko z tobą porozmawiać i wyjaśnić wcześniejszą sytuację w parku... Przepraszam cię Opp.
- Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Byłem tak przejęty saesang, że nawet nie zwróciłem uwagi na tych normalnych, prawdziwych fanów. Przestałem ich nawet już rozróżniać. Zachowałem się jak kretyn. Przepraszam.
- Rozumiem... Nie ma za co - uśmiechnęła się przez co odwzajemnił jej uśmiech. Po chwili zauważyli, że stoją od siebie w bardzo niebezpiecznej odległości oraz to, że prze cały ten czas trzymał ją za ręce. Baro zarumienił się i puścił jej ręce mówiąc.
- Może już stąd wyjdziemy?
- Pewnie. Wyję pierwsza. Sprawdzę czy już ich tam nie ma - otworzyła lekko drzwi i wychyliła się za nich - Czysto - wyszli na zewnątrz. Kinga odprowadziła bezpiecznie Baro pod budynek, gdzie czekali na niego chłopcy w aucie. Przez całą tą drogę rozmawiali i śmiali się z wcześniejszej sytuacji.
- A no właśnie! Zapomniałbym.
- O czym takim?
- To chyba należy do ciebie - wyciągnął mały przedmiot z torby.
- Mój album! - krzyknęła szczęśliwie.
- Zostawiłaś go na stole, kiedy...
- Taa...
- Głupio mi za to.
- I powidło - zażartowała.
- Wiesz, coś jeszcze na nim brakuje.
- Co takiego? - po chwili wciągnął z torby marker i podpisał się na opakowaniu płyty.
- Proszę bardzo.
- Dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję. Jesteś świetna - te słowa wywołały u niej rumieńce. Baro nie wiedząc jak się z nią pożegnać przytulił ją szybko do siebie.
- No to na razie Kinga!
- Do zobaczenia Baro! - wsiadł do pojazdu. Nagle wychylił się przez okno i krzyknął.
- Skąd wiesz czy się jeszcze zobaczymy?!
- Spotkaliśmy się już trzy razy! Jestem tego pewna, że za czwartym razem znów się zobaczymy!
- Do zobaczenia Kinga!
- Do zobaczenia Oppa!

środa, 5 lutego 2014

Just say you love me


   Co się stanie, kiedy siostrzenica menadżera sławnego na całym świecie, k-pop'owego boysband'u 
zamieszka w ich dormie?

Tylko ona i 12 przystojnych mężczyzn. 

A co jeżeli nie są tacy jacy mogą wydawać się w telewizji?

Wyobraź sobie, że jesteś uwięziona w jednym domu z zazdrosnym homoseksualista, seksownym tancerzem, przestraszoną owieczkę, najlepszym przyjacielem, seksoholikiem, heterochromofilem i ozolaginem w jednym, dwoma chłopakami palących marihuanę każdego wieczoru, obwiniającym o wszystko tancerzem, dwoma całkiem normalnych mężczyznami oraz z chłopakiem, który sam nie wie jakiej jest orientacji seksualnej. Nie zapominając, że praktycznie każdy z nich już dawno nie spał z kobietą. 

Co zrobisz?



*Heterochromofilia - (rodzaj fetyszyzmu seksualnego) polegająca na osiąganiu podniecenia jedynie w wypadku kontaktu seksualnego z partnerem o odmiennym kolorze skóry.
*Ozolagnia -  (rodzaj fetyszyzmu seksualnego) polegająca na osiąganiu podniecenia zapachem partnera. Istnieją jej różne odmiany, w których bodźcem jest wyłącznie naturalny zapach narządów płciowych partnera, naturalny zapach jego potu lub zapach jego kosmetyków (perfumy, dezodoranty)





JUŻ ZA NIEDŁUGO NA BLOGU!!!