Translate

niedziela, 27 lipca 2014

Infinite: Darkness Rozdział 11

- Nie... nie,nie,nie. To nie może być prawda - mówiła do siebie - Dobra, zobaczmy co tutaj jest napisane... Ten specyficzny znak na ciele człowiek jest częstym zjawiskiem ofiar złożonych w ofierze. Na znakowane w ten sposób osoby są ugryzione przez szatana. Ofiary znikają bez wieści by po śmierci oddając duszę szatanowi stanąć się posłusznym mu demonem. Przemieszczają się w miejscach publicznych nie zwracają na siebie uwagi, gdyż nie różnią się niczym od zwykłego śmiertelnika. Rozpoznać je można po piętnie zostawionym na ciele jeszcze za życia. Coraz częstszym przypadkiem ofiar stają się ludzie przynależących  do sekty lub sataniści - poniżej wyczytanego tekstu ujrzała zdjęcia napiętnowanych ludzi - To straszne - wyszeptała wstrząśnięta zdjęciami - Jak to w ogóle może być możliwe? - następnego dnia po szkole, Basia udała się do domu rodziny Sunggyu. Dom ten był umieszczony na przedmieściu. Dwu piętrowy, skromny domek ogrodzony kamiennym, niskim płotem. Wzięła głęboki wdech i zadzwoniła domofonem. Za firanki wyjrzała starsza kobieta. Spojrzała się na Polkę i schowała się z powrotem. Po chwili drewniane drzwi wejściowe otworzył się, a w nich stanęła kobieta.
- Dzień dobry. Słucham?
- Dzień dobry. Mam na imię Basia i jestem dziewczyną pani syna.
- Basia?
- Tak, niestety nie miałyśmy jeszcze możliwości się poznać.
- Wejdź do środka - dziewczyna weszła do wnętrza domu. Ściągnęła buty i usiadła w salonie.
- Widzę, że dopiero wróciłaś ze szkoły. Jesteś głodna? Może chcesz się czegoś napić?
- Nie, dziękuję. Szklanka wody wystarczy - po chwili z kuchni wróciła matka Sunggy'ego i wręczyła dziewczynie szklankę z wodą. Basia upiła łyk i podziękowała.
- Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?
- Oppa mi kiedyś mówił. Sama pani tu mieszka?
- Nie, z mężem. Jesteś zupełnie taka sama, jaką mi Sunggyu ciebie przedstawiał. Dużo mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę?
- Tak. Mówił, że jesteś bardzo ładna, inteligentna, skromna, pogodna. Często o tobie mówił, kiedy tutaj przychodził. Bardzo chciałam cię poznać.
- Ja panią równierz. Sunggyu oppa wspominał, byśmy razem państwa odwiedzili. Mieliśmy już taki zamiar, lecz... potoczyło się inaczej.
- Jak się z tym czujesz?
- Źle, okropnie... nie potrafiłam się z tego odsząść. Bardzo za nim tęsknię. A pani jak to przechodzi?
- Po zaginięciu Sunggyu przepłakałam wiele nocy. Nie mogłam jeść, ani spać. Cały czas myślałam tylko o nim. Co się z nim stało, czy żyje, gdzie teraz jest i co robi, czy jest zdrowy i bezpieczny. Ten rok był dla mnie katuszą. Codziennie czekam w domu na jego powrót. Cały czas mi się wydaje, że zaraz wejdzie drzwiami cały zdrowy i bezpieczny. Nawet podczas nakrycia stoły przynoszę dodatkowy, pusty talerz, że gdy wróci to na pewno będzie głodny i zje razem z nami obiad czy kolację. Ja również bardzo za nim tęsknię, ale obie musimy być przy dobrej nadziei i żyć dalej. Chodź to nie takie łatwe, prawda?
- Niestety.
- Cieszę się, że w końcu postanowiłaś nas odwiedzić. Wreszcie mogłam cię poznać.
- Ja również się cieszę.
- Mam nadzieję, że częściej będziesz nas odwiedzać i poznasz resztę naszej rodziny.
- Też mam taką nadzieję - uśmiechnęła się. Resztę dnia spędziła z matką Sunggyu. Rozmawiały i śmiały się cały dzień. Basia dowiedziała się więcej o rodzinie chłopaka, jaki był za czasów szkolnych, jakim był dzieckiem, oglądały wspólnie stare zdjęcia. W zamian Polka opowiedziała więcej o sobie. Mówiła o swojej pracy, szkole, rodzinie, przyjaciółkach, jak poznała się z Sunggyu i jak to się stało, że zaczęli być razem. Dzień spędzony na rozmowach sprawił, że polubiły się i stworzyły między sobą więź. Gdy nastąpił wieczór, Basia zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Może przyjdziesz jutro do nas na obiad?
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz się. Ja cię zapraszam. Poznasz mojego męża i córkę.
- No... dobrze.
- Świetnie, że się zgodziłaś. Przyjdź jutro od razu do nas o szkole. Tak jak dzisiaj, dobrze?
- Dobrze, to ja już będę szła. Do widzenia.
- Do widzenia Basia. Do jutra.
- Do jutra - po powrocie od razu powiedziała dziewczyną, że spotkała się z matką Sunggyu i spędziła z nią dzień. Przejęte dziewczyny rozmawiały o tym cały wieczór. Następnego dnia, Basia od razu po szkole poszła w odwiedziny do rodziców piosenkarza. Pani Kim otworzył jej drzwi i uśmiechnięta wpuścił do środka. Wypiła razem gorącą herbatę i posły razem do sklepu po parę przypraw, których potrzebowała pani Kim. Gdy wróciły zastały w domu pana Kim i starszą siostrę Sunggyu.
- O! Już przyszliście?
- Tak, już wróciliśmy mamo - dziewczyna spojrzała się na Polkę, która jeszcze ściągała buty - Mamo, kto to jest?
- Zaraz wam wszystko opowiem. Idź z ojcem do jadalni. Zaraz przyjdziemy.
- Dobrze.
- Basia, chodź. Muszę cię przedstawić reszcie - weszły razem do jadalni.
- To jest Basia, dziewczyna Sunggyu. To ta o której nam tyle opowiadał. Przyszła do nas wczoraj w odwiedziny, więc już zdążyłyśmy się poznać. Zaprosiłam ją na dzisiejszy obiad, byśmy ją lepiej poznali.
- Dzień dobry - przywitała się. Obydwoje cieszyli się, że w końcu ją poznali. Kiedy razem zasiedli do stołu dużo rozmawiali podczas obiadu. Po obiedzie przeszli do salonu i pili razem gorącą herbatę. Po pewnym czasie rozmowy, Basia zapytała:
- Czy... Sunggyu oppa, należał może do jakiejś sekty lub wyznawał inną wiarę? - cała trójka zamilkła.
- Inną wiarę? - zapytała siostra - Jaką?
- No nie wiem... na przykład... satanizm? - od razu spoważnieli.
- Dlaczego pytasz? - zapytał ojciec.
- Pytam, ponieważ... tak dużo się teraz o tym mówi i słyszy. Dlatego byłam ciekawa, czy Sunggyu...
- Nie. Mój syn nigdy nie należał do żadnej sekty, ani nie wyznawał satanizm - wyjaśniła stanowczo matka.
- Jak w ogóle śmiesz się nas o takie rzeczy pytać? Nagle się u nas zjawiasz i myślisz, że ci wszystko wolno?! Po tym, jak nasz syn zaginał?!- zdenerwował się pan Kim.
- Bardzo państwa przepraszam. Nie chciałam nikogo urazić. Nie pytałam się o to państwa w złej intencji. Muszą państwo wiedzieć, że nawet gdyby tak było. Gdyby państwa syn należał do sekty lub wyznawał satanizm, to i tak bardzo bym go kochała i nie opuściłabym go z tego powodu... Ta wiara i sekty... były od zawsze, prawda? Ludzie potrafią normalnie z tym żyć. Potrafiłabym to zaakceptować... Muszą państwo uwierzyć mi na te słowa. Bardzo mi zależało na Sunggyu i do tej pory go kocham. Byłabym w stanie oddać za niego życie. Od zaginięcia Sunggyu z nikim nawet nie byłam. Jestem wierna waszemu synowi. Już chyba nigdy, nikogo tak nie pokocham, jak jego. Dlatego proszę was o przebaczenia. Naprawdę nie chciałam nic złego powiedzieć.
- Nie szkodzi. Nie przepraszam... To piękne o czym teraz mówisz i wierzymy ci na słowo, że tak jest - uspokoiła ją pani Kim - Ale teraz... chyba już czas na ciebie.
- Tak, ma pani rację. Ja... będę się już zbierać. Bardzo dziękuję państwu za ten pyszny obiad i gościnę. To dla mnie wiele znaczy.
- Dla nas również. Musisz nas jeszcze kiedyś odwiedzić. Odprowadzę cię do drzwi - zaproponowała.
- Do widzenia państwu - pożegnała się i wyszła.
- Jak ona mogła?! - usłyszała Polka krzyk mężczyzny.
- Nie krzycz już! Pewnie ją przestraszyłeś! Nie trzeba było na nią podnosić głosu! - zaciekawiona Basia podeszła do okna, kucnęła i nadsłuchiwała.
- Myślicie... że ona coś podejrzewa? - zapytała siostra.
- Mam nadzieję, że nie - odpowiedziała matka.
- Na pewno tak! Niby po co by się o takie rzeczy pytała? - zapytał zezłoszczony ojciec.
- Ale skąd niby miałaby to wiedzieć?
- Czyżby jednak wrócił? - zapytała z nadzieją córka.
- Nie opowiadaj bzdur! Sunggyu po takim doświadczeniu, na pewno jeszcze odpoczywa. Nie ma szans, żeby tak szybko...
- Ona może mieć rację... Sunggyu pewnie odwiedza Basię i widziała bliznę - rzekła matka przerywając mężowi.
- To ma sens - rzekną.
- Ona nie może się o tym dowiedzieć - powiedziała siostra piosenkarza - To musi zostać w tajemnicy.
- Mam się ją zajęć? - zapytał - Sprawię, że zniknie bez śladu, a jej szczątki będą gniły w szczękach zmor.
- Zgłupiałeś?! Gdyby Sunggyu dowiedział się, że Basi stała się przez nas krzywda nie wybaczyłby nam tego! ... On tak bardzo ją kocha. Nie zdziwiłabym się teraz, jakby ją odwiedzał zamiast nas. Pamiętaj, że jest teraz po stronie pana. To już nie jest ten sam synek. Już nie należy do nas, rozumiesz?... Jeszcze by nas wszystkich zabił, lub co gorsza... zabrał w ciemność.
- Więc co zrobimy?- zpytała.
- Nic - odpowiedział - Nic nie zrobimy. Będziemy nadal trzymać to w sekrecie i nie pozwolimy, żeby się o tym dowiedziała. Nawet nie próbujcie jej o niczym napomknąć. Zrozumiały?
- Tak - odpowiedziały w tym samym momencie. Przerażona Basia uciekła spod domu.

* Muszę się spotkać z Sunggyu. Co oni mu zrobili?... Co zrobili z Sunggyu? Czy on naprawdę... nie żyje? (Basia)*

Tego samego wieczoru, Kinga poszła na randkę z Baro. Raper zabrał ją do kina na japońską komedie, gdzie byli razem sami. Cała sala była tylko dla nich. Kupili duży popcorn i dwie średnie cole. Po filmie udali się do restauracji na kolacje. Baro zamówił dla nich po jednym, gorącym daniu, przystawce oraz deser. Podczas jedzenia rozmawiali, śmiali się i karmili nawzajem. Po kolacji, najedzeni do syta wsiedli do samochodu i odjechali. Raper twierdził, że ma dla niej niespodziankę. Baro zabrał Kingę za miasto. Pojechali do lasu. Jadąc po ciemnym lesie cały czas wjeżdżali pod górę. Pół godziny później całej tej przejażdżki trafili do bardziej jasnego miejsca. Wjechali na samą górę, gdzie nie było niczego, ale za to był przepiękny widok na rozświetlony Seul. Zachwycona Polka wysiadła z samochodu i podeszła bliżej metalowej barierki. Po chwili uśmiechnięty Sunwoo podszedł do niej i objął ją z tyłu.
- Jest pięknie - powiedziała nie mogąc oderwać wzroku od widoku.
- Podoba ci się?
- Bardzo... to świetna niespodzianka.
- Tak właściwie, to ten widok nie jest niespodzianką.
- Nie? - zapytała zdziwiona odwracając się do ukochanego.
- Mam coś dla ciebie.
- Naprawdę? Kupiłeś mi coś?... Kochany jesteś, ale nie trzeba było.
- Zaraz zmienisz zdanie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- To znaczy? - Raper klęknął przed dziewczyną na prawym kolanie i wyciągnął z kieszeni małe, czarne pudełeczko. Złapał je obydwoma rękoma i otworzył je. W środku pudełeczka znajdował się mały, srebrny pierścionek i oczkiem.
- Kinga... czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - dziewczyna zaniemówiła. Była mile zaskoczona. Nigdy by się nie spodziewała, że będzie chciał wziąć z nią ślub.
- Wiem, że znamy się dopiero półtora roku, a ludzie wychodzą za siebie dopiero po 30-dziestce, ale kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. Oczywiście zrozumiem, jeżeli nie przyjmiesz moich zaręczyn, jeżeli nie jesteś gotowa na małżeństwo. Jeszcze tyle życia przed nami i mamy jeszcze czas na ślub. Nie musimy się spieszyć, jeżeli tego nie chcesz. Zaczekam na ciebie, ponieważ... kocham cię.
- Ale ja chcę za ciebie wyjść.
- Naprawę? - zapytał zaskoczony.
- Tak, kocham cię - łzy radości napłynęły jej do oczu. Koreańczyk szybko stał z ulicy i mocno przyciągając ukochaną do siebie obdarował ją gorącym pocałunkiem, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Po chwili całując się zachłannie  nie mogli złapać oddechu. Raper złapał ją za nogi i podrzucił do góry. Kinga obiegła go w pasie nogami nie przerywając pocałunków. Zabrał ją do auta przez to prawie się nie przewracając. Ułożył ja na tylnich siedzeniach i zamknął drzwi. Ściągnął z siebie koszulkę i wrócił do gorących, zachłannych pocałunków. Przechodząc do szyi całował ją pieszcząc jej piersi pod koszulką. Dziewczyna zaczęła odczuwać podniecenie spowodowane dotykiem Koreańczyka. Nagle ściągnęła z siebie koszulkę i stanik. Obejmując się całowali się dalej dotykając nawzajem swoich nagrzanych ciał. Baro przyssał się do jej karku robiąc na jej ciele małą malinkę. Polka nawet nie zauważyła, kiedy chłopak ściągnął z niej spodnie. Sam też bez nich był. Delikatnie przejeżdżał opuszkami palców po jej jasnym ciele. Siedząc na jej nogach oglądał jej nagie ciało, które zwijało się z podniecenia. Spojrzał na jej zastudzoną twarz i oczy, które patrzyły tylko na niego. Ich wzrok napotkał się na siebie.
- Coś nie tak... oppa? - poczuła się dziwnie, kiedy obserwował jej ciało. Bała się, że coś nie spodobało mu się w niej, że zaraz z wszystkiego zrezygnuje.
- Nie, nie... -jeszcze raz szybko obejrzał jej ciało, a potem spojrzał w jej oczy - Jesteś... taka piękna. Zrobię ci pełno dzieciaczków - rozśmieszając ją zaczęła się śmiać. Pocałował ją czule, po czym powoli zsuwał z niej bieliznę. Gdy już ją ściągnął, całując i liżąc jej szyję oraz obojczyki, delikatnie masował jej krocze. Kinga przez pieszczoty narzeczonego cicho postękiwała. Nagle, powoli wszedł w nią. Dziewczyna poczuła ból przez co stęknęła z bólu i zacisnęła zęby. Chłopak poczekał chwilę, jak jego narzeczona przyzwyczai się i po chwili zaczął powoli się w niej poruszać. Ich jęki i sapania wypełniły samochód. Poruszał się w niej powoli, delikatnie i dokładnie po czym przyspieszył, a jego ruchy stawały się coraz szybsze, mocniejsze i bardziej zachłanne, lecz wciąż delikatne. Tak bardzo ją w tym momencie pragnął. Przytulili się do siebie przyspieszając i czując, że zaraz obydwoje dojdą. Ich dźwięki synchronizowały się. Raper dokończył kilkoma mocniejszymi ruchami po czym obydwoje doszli. Zdyszani i spoceni spojrzeli sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Leżeli nadzy wtuleni w swoich ramionach jeszcze tak przez pięć minut.  Później ubrali się i usiedli razem na masce samochodu podziwiając piękny widok. Chłop wziął z powrotem pudełeczko. Otworzył je i wyciągnął jego zawartość. Ujął dziewczyny dłoń i nałożył na palec obrączkę. Kinga spojrzała się na pierścionek i uśmiechnęła się opierając głowę o ramie ukochanego.
- Robi się już późno. Chyba czas już wracać- powiedział.
- Tak, masz rację. Wracajmy - wsiedli do samochodu i odjechali. Gdy weszła do domu zauważyła, że dziewczyny jeszcze nie śpią. Ściągnęła buty i weszła na górę. Wchodząc do pokoju zobaczyła siedzącą Zuzę z Basią, które oglądały razem film.
- Cześć wam. Wróciłam - powiedziała cicho.
- O! Kinga... już wróciłaś? Co u Baro? - zapytała Zuzia.
- Wszystko w porządku. Trochę zmęczony pracą, ale tak to wszystko ok.
- To dobrze.
- Jak było? - zapytała Basia.
- Było... świetnie - uśmiechnęła się radośnie.
- Czuję, że coś się dzieje - rzekła Zuza.
- Coś ty taka radosna? Stało się coś szczególnego? - ucieszona podniosła rękę do góry pokazując dziewczyną swoją zewnętrzną stronę dłoni. Obydwie widząc pierścionek zaczęły krzyczeć z radości.
- Boże! On ci się oświadczył! - krzyknęła Basia. Przytaknęła jedynie nie potrafiąc w ty momencie wypowiedzieć żadnego słowa.
- Nasza Kindzia wychodzi za mąż za swojego biasa! - krzyknęła uradowana Zuza. Obydwie przytuliły przyjaciółkę gratulując jej zaręczyn.



1 komentarz:

  1. Jeeeej ślub z Baro ♥ On jest przefantastyczny :) No i ta cała sprawa z Sunggyu, jego rodzina mnie przeraża, mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy :)

    OdpowiedzUsuń