Translate

poniedziałek, 13 października 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 20

  Dwa dni później w szkole, Amanda zauważyła z daleka idącego Hyunjoon'ga z kolegami. Nie wiedząc co zrobić, szła dalej przed siebie z spuszczonym wzrokiem. Miała nadzieje, że chłopak jakoś zareaguje, może przeprosi, chociażby się spojrzy na nią, ale po prostu ją ominął nie zwracając na nią uwagi. Idąc dalej z spuszczoną głową, łzy popłynęły po jej policzkach. Czuła się okropnie. Dzisiejszego dnia nie miała treningu, więc od razu po lekcjach poszła prostu do sierocińca. Nie chciała szybko wrócić, więc postanowiła, że pójdzie pieszo na skróty przez stare domki. Szła pomiędzy domkami przez stare kamienice. Nagle zauważyła starszą kobietę niosącą zakupy. W pewnym momencie przewróciła się, a wszystkie produkty wysypały się na drogę. Amanda od razu zareagowała i podbiegła do kobiety.
- Wszystko w porządku? Nic się pani nie stało? - zapytała z troską pomagając kobiecie wstać.
- Nie, wszystko dobrze. Dziękuję - uśmiechnęła się - O nie! Moje zakupy - złapała się za głowę.
- Pomogę pani.
- Nie trzeba - zatrzymywała ją - Pewnie spieszysz się do domu po szkole. Nie chcę cię zatrzymywać.
- Tak właściwie mi się nie spieszy - zaczęła zbierać produkty i pakować je z powrotem do siatek. Kiedy wszystko już zapakowało, powiedziała:
- Mieszka pani tu gdzieś niedaleko?
- Mój dom jest jakieś pięć domów stąd.
- Pomogę pani zanieść zakupy do domu - całą drogę do domu kobiety rozmawiały razem na różne tematy. Kiedy dotarły pod dom, Amanda weszła do środka i położyła siatki w kuchni.
- Dziękuję ci bardzo za pomoc.
- Nie ma za co. To nie kłopot.
- Może zechciałabyś zostać u mnie na obiad?
- Nie chcę się narzucać. Ja...
- Tylko w ten sposób mogę ci się odwdzięczyć. Tak dawno mnie nikt tutaj nie odwiedzał.
- A więc dobrze. Z chęcią zostanę na obiedzie.
- Tylko czy twoi rodzice nic nie będą mieli przeciwko temu, że u mnie zostałaś? Może powinnaś do nich zadzwonić i z nimi porozmawiać?
- Nie ma takiej potrzeby. Oni i tak późno wracają z pracy.
- Rozumiem, więc proszę, usiądź, a ja się wszystkim zajmę.
- Dobrze - uśmiechnęła się. Dom był bardzo ładny, przytulny i skromny, a staruszka miła i pogodna. Amanda nigdy nie została przez nikogo zaproszona na obiad do siebie. To było dla niej coś nowego. Po jakiś 15 minutach poczuła smakowity zapach dochodzący z kuchni. Nie całe pół godziny później, staruszka nakryła do stołu. Cały stół był zakryty talerzykami z przysmakami. Nagle przyniosła smażoną cielęcinę. Na widok mięsa przestraszyła się. Kobieta zaprosiła ją do siebie, natrudziła się, żeby zrobić dla niej obiad, więc przeczuła, że będzie musiała zmusić się do zjedzenia tego, by nie zrobić jej przykrości. Amanda podziękowała i nałożyła na talerz dużo ryżu, warzyw i mało mięsa. Jedząc z niesmakiem cielęcinę ciągle przegryzała ją ryżem czy sałatą, a nawet przepijała dużą ilością wody, by jakoś to przełknąć.
- Smakowało?
- Tak, bardzo.
- Chcesz może jeszcze?
- N-nie, dziękuję. Już pojadłam. Dziękuję pani bardzo za gościnę. To miłe z pani strony.,
- Nie dziękuj. Ważne, że sobie pojadłaś po ciężkim dniu w szkole. Oby ci się to odbiło na dobre.  Robi się już późno. Powinnaś już iść do domu, żeby twoi rodzice się nie martwili.
- Tak, ma pani rację. Powinnam już iść. Jeszcze raz dziękuję za gościnę.
- Jeżeli będziesz kiedykolwiek chciała do mnie przyjść na obiad lub chociażby na herbatę. To śmiało przychodź, zapraszam. I tak ciągle siedzę sama w domu.
- Dziękuję z chęcią przyjdę. Do widzenia.
- Do widzenia - dziewczyna włożyła buty, wzięła plecak i wyszła z domu. Zmierzała sama ciemną ulicą rozmyślając o tym, jak to jest mieć rodziców. Pierwszy raz poczuła się, jakby miała rodzinę, babcię. Następnego dnia po szkole postanowiła, że nie pójdzie na trening. Udała się na starą kamienicę, gdzie mieszka starsza kobieta. Uśmiechnięta zapukała kilka razy w bramę. Po chwili brama otworzyła się, a w niej stanęła staruszka, która na widok Amandy uśmiechnęła się i od razu wpuściła ją do domu. Wypiły razem gorącą herbatę i zjadły ciepły posiłek. Miło razem spędziły czas. Pod wieczór pomogła jej pozmywać naczynia, podziękowała kolejny raz za gościnę i ucieszona wróciła do sierocińca.
 Następnego dnia po szkole, nie udała się trzeci raz do kobiety. Postanowiła, że pójdzie na trening, żeby nie narobić sobie kłopotów. Niestety, instruktor widząc ją od razu na nią podniósł głos, że nie przyszły wczoraj na trening. Mówił, że jeżeli nie zależy jej na tym, to nie tak naprawę nikt jej tutaj nie trzyma i w każdej chwili może odejść. Jest wiele osób, które chciały być na jej miejscu. Ze spuszczoną głową przeprosiła i obiecała, że nigdy więcej się to nie powtórzy.
  Kilka godzin później, kiedy zmęczona wzięła prysznic, przebrała się i wyszła z wytwórni, zobaczyła stojący przez budynkiem sportowy samochód Feng'a. Nie chcą do niego podchodzić udawała, że go nie widzi. Nagle usłyszała za sobą gwizd i krzyk: "Amanda!". Odwróciła się i podeszła do auta.
- Cześć - usłyszała z pojazdu.
- Cześć oppa.
- Wsiadaj. Jedziesz do mnie.
- Wiesz, chciałabym się jak najszybciej pojawić w sierocińcu. Jestem zmęczona.
- Rozumiem, że jesteś zmęczona, ale powiedziałem wsiadaj i jedziesz ze mną.
- Ale...
- Nie ma żadne "ale". Jedziesz i tyle. Jesteś mi potrzebna.
- P-potrzebna?
- Tak, wsiadaj. Nie masz za bardzo wyboru, wiesz?
- Wiem - wsiadła do środka i odjechali.
- Co u ciebie?
- A dobrze.
- A w szkole?
- Może być.
- Shinhye wciąż ci dokucza?
- Czasami.
- Dlaczego jej coś nie powiesz?
- Nie potrafię. Sam przecież widzisz jak jestem - spuściła głowę mówiąc cicho.
- Moim zdaniem po prostu boisz się pokazać jaka naprawę jesteś. Zgadłem?
- ... N-nie wiem.
- Yah! Głowa do góry - uśmiechnął się - Zobaczysz, będzie dobrze. Jestem tutaj, żeby ci pomóc - puścił jej oczko przez co zarumieniła się, a jego to rozśmieszyło. Podjechali pod jego rezydencję. Weszli do środka, a w środku siedziały Azjatki.
- Dziewczyny, weźcie Amandę i wystójcie ją. Wiecie o co chodzi, prawda? Nie może tak wyglądać na imprezie.
- Imprezie? - zapytała zdziwiona.
- Ja to wezmę - powiedziała Chohee ściągając z niej plecak.
- Chodź, coś się dla ciebie znajdzie - złapała ją za rękę Misaki i zabrała na górę, a reszta dziewczyn poszła za nimi. Chaebin wybrała jej buty, a Kosum sukienkę. Misaki pomalowała jej paznokcie na żywy czerwień, Chohee zrobiła upięła jej górne włosy, a Xianmei pomalowała ją. Jasny podkład, różane policzka, lekko różowe usta i smoky eyes. Kiedy była gotowa poszła pokazać się Fengowi, który siedział na dole i czekał. Widząc ją od razu się uśmiechnął. Wyglądała kobieco, seksownie i dorośle.
- Wyglądasz cudnie - uśmiechnął się posyłając jej oczko.
- D-dziękuję - odwzajemniła nieśmiałym uśmiechem.
- Dobra, chodź. Musimy ci wytłumaczyć kilka spraw - rzekła Kosum.
- Jakich spraw?
- Nie bez powodu Feng kazał cię tak wystroić.
- Zaraz przyjdą bogaci i wpływowi biznesmeni. Po prostu ludzie sukcesu - wytłumaczyła Misaki.
- My tutaj jesteśmy, żeby umilić im tą noc - dodała Chaebin.
- To znaczy?
- No zastanów się. Jak młoda, śliczna dziewczyna może umilić noc starszemu facetowi? - zapytała ją Xianmei.
- To znaczy, że ja muszę z nimi...?
- Tak.
- Nie chcę - przestraszyła się.
- Nie masz wyboru.
- Nie masz co się przejmować. To naprawdę mili panowie - powiedziała Kosum - Nie zrobią ci krzywdy. Oni po prostu chcą się zabawić.
- Będzie dobrze. Przeżyjesz jakoś tą noc. Dasz radę.Może żaden cię nie wybierze - rzekła Chohee.
- Musisz pamiętać, żeby być dla nich miła, czarująca i grzeczna. Nie ma żadnego odmawiania. Jeżeli któryś zechce się z tobą napić to pisze bez względu na to ile masz lat, rozumiesz? - zapytała Misaki.
- To twój pierwszy dzień. Przyzwyczaisz się. Szybko załapiesz o co chodzi. To nic trudnego - rzekła Xianmei. Przytaknęła.
- Zuch dziewczyna! A teraz chodźmy, zaraz zacznie się impreza - schodząc po schodach w dół, Amanda zauważyła wiele mężczyzn ubranych w drogie, gustowne garnitury. Każdy z nich był po 30 lub nawet po 40.
- Xianmei unnie.
- Hym?
- Kim jest tamten mężczyzna z którym ściska się Feng?
- To jego ojciec. Ma własną firmę. Feng jest za młody, żeby dorobić się takiej dużej sumy pieniędzy. Tak naprawdę to wszystko należy do jego ojca. Szaleje pieniędzmi tatusia na prawo i lewo, dopóki staruszek ma firmę. Na początku jego ojciec był przeciwny temu wszystkiemu, ale kiedy zauważył, że dzięki nam na większe poparcie, wpływu u ludzi, korzy tutaj są to przymkną na nas oko - Amanda zwróciła sobą uwagę kilku mężczyzn. Po chwili usiadła obok Xianmei na fotelu, a do nich dosiadło się kilku biznesmenów.
- Witajcie dziewczęta - powiedział jeden z nich.
- Witamy - odpowiedziała Xianmei.
- Co u ciebie nowego moja droga? - zwrócił się do Chinki.
- Nic ciekawego. Ciężki tydzień pracy - kiedy ci rozmawiali, a Amanda siedziała cicho obok jeden starszy mężczyzna cały czas się jej przyglądał. Czując jego wzrok na sobie ignorowała go.
- Jak masz na imię? - zapytał po chwili.
- J-ja? - przytaknął uśmiechnięty.
- Amanda.
- Jakie ładne imię. Ładne jak i właścicielka.
- D-dziękuję - błądziła wzrokiem po sali.
- Może się napijesz?
- T-tak z chęcią - biznesmen nalał jej czerwonego wina do lampki i podał do ręki - Dziękuję - upiła łyk.
- Skąd jesteś?
- Z Seulu. Wychowałam się tutaj.
- Ciekawe. Jesteś dosyć młoda. Uczysz się?
- Tak, chodzę do liceum.
- Licealistka? - przytaknęła.
- Panowie, mamy tutaj licealistkę - wszyscy spojrzeli się na nią z ciekawością - Ile masz lat?
- 17
- Wyglądasz bardzo dojrzale jak na swój wiek.
- D-dziękuję.
- Jesteś bardzo nieśmiała. To urocze - jej policzki zarumieniły się - Wybacz, nie przedstawiłem się. Nazywam się Kim Donghyo. Miło mi cię poznać.
- Mi również - pocałował jej dłoń.
- Może zatańczymy?
- N-nie dziękuję.
- Ale nalegam.
- Nie umiem.
- To cię nauczę. To nic trudnego.
- Nie, ja naprawę... - nagle Xianmei szturchnęła ją łokciem.
- Wybacz jej Donghyo oppa. Nasz Amanda jest dosyć wstydliwa, ale to zapewne już zauważyłeś, prawda? Ona z chęcią z tobą zatańczy oppa. No idź - pogoniła młodszą. Przestraszona wstała i ujęła dłoń mężczyzny. Zabrał ją na parkiet po czym zaczęli tańczyć. Objął ją blisko przy sobie uśmiechając się cały czas do niej zalotnie. Wręcz pożerał ją wzrokiem.
- Do jakiego liceum chodzisz?
- Do wojskowego.
- Więc jesteś pewnie wysportowana? - przytaknęła - Chciałbym to zobaczyć - swoim oddechem drażnił jej nozdrza wymieszanym zapachem papierosów i miętowej gumy do żucia. Nagle przybliżył się do niej i łapiąc ją za pośladek wyszeptał ej do ucha:
- Co ty na to, żebyśmy teraz poszli razem na górę i poznali się lepiej? Hym? - w jej oczach było widać przerażenie. Była strasznie skrępowana. W tym momencie przypomniała sobie to co dziewczyny jej powiedziały.
- D-dobrze - rzekła cicho, jakby chciało jej się płakać. Biznesmen złapał ją za rękę i już prowadził na górę, kiedy nagle zatrzymał ich Feng.
- A gdzie to się państwo wybierają?
- Na górę.
- Z Amandą? Nie za młoda?
- Chcemy się tylko lepiej poznać - zerknął ukradkiem na nastolatkę i zobaczył, że jest przerażona.
- Proszę mi wybaczyć panie Kim, ale Amanda tego wieczoru towarzyszy mi. Więc, gdyby był pan taki miły i zabrał rękę od mojej Amandy.
- Pana, a nie pańskiego ojca?
- Tak się składa, że tak. Amanda jest tylko moja na wyłączność. Oczywiście wie pan o co mi chodzi, prawda?
- Oczywiście - uśmiechnęli się do siebie - No cóż, tego wieczoru nie możemy się lepiej poznać, a szkoda. Może innym razem?
- Może - rzekła.
- Zatańczymy? - wystawił jej dłoń.
- Z chęcią - uśmiechnął się do nastolatki puszczając jej oczko. Ujął jej dłoń i zabrał na parkiet po czym tańczyli razem w rytm powolnej muzyki - Dziękuję.
- Nie dziękuj. Mówiłem tylko prawdę - zaśmiał się - Dzisiejszego wieczoru bądź tylko urocza i czarująca. Więcej od ciebie nie wymagam. Dobrze?
- Dobrze.
- Dobrze kto?
- Dobrze oppa.
- Jakaś ty urocza~ - parę godzin później, kiedy impreza się skończyła, a goście opuścili rezydencję, wszystkie dziewczyny spały pijane oprócz Xianmei i Amandy, które siedziały razem w salonie lekko podpite.
- Jak ci się dzisiaj podobało?
- Dziwnie.
- Przyzwyczaisz się - zaśmiała się - Widziałam co zrobił Feng. Miło z jego strony, że się tak o ciebie troszczy.
- To prawda.
- A jak ludzie?
- Sympatyczni.
- A no widzisz, a nie mówiłam?
- Powiedz jak to robisz?
- Ale co?
- No że mężczyźni tak reagują na twój widok.
- Wiesz, czasami trzeba być dla nich surowym. Być tajemniczą i trochę zamkniętą, To sprawia, że chcą poznać to co nieznane. Kusi ich do nieznanego. Jesteś tajemnicza i nie wiedzą co od ciebie oczekiwać. Bawisz się z nimi. Jest dla nich jak przygoda. Nie możesz być zawsze otwarta i uśmiechnięta. Wtedy od razu dostaną to czego chcą. Czytają z ciebie ,jak z otwartej księgi, a chodzi o to, żeby powoli poznawać.Nie każdy może zasłużyć na twój uśmiech.
- To ma sens.
- No.
- Ja taka nie potrafię być, jak ty. Ty jesteś taka tajemnicza, subtelna, czarująca, a ja... nieśmiała i ciągle przestraszona. Nawet dobrze wypowiedzieć się nie potrafię.
- Więc zmień się. Bądź bardziej śmiała.
- Nie umiem. Już jestem jaka jestem.
- Ostatnim razem, kiedy pierwszy raz się spotkałyśmy, byłaś cała brudna i zmoknięta. Co się wtedy działo?
- To ciężkie do opowiedzenia.
- Mi możesz powiedzieć.
- Tamtego dnia dałam chłopakowi liścik w którym wyznaje mu, jak bardzo mi się podoba. Jest naprawę bardzo przystojny i popularny. Wszyscy go lubią i każda dziewczyna za nim biega. Może mieć każdą.
- I co dalej?
- Kiedy mu ją dałam, wtedy przybiegła Shinhye. Popularna, ładna dziewczyna ze szkoły.
- Taka gwiazda szkolna?
- Tak. Wyśmiała mnie rozbawiając przy tym tego chłopaka. Wtedy popchnęła mnie na błoto i kopnęła plecak do kałuży, a on się śmiał.
- I nic z tym nie zrobiłaś? Nie postawiłaś się jej?
- Nie potrafię.
- Nonsens. Każdy potrafi, ale nie każdy ma na to odwagę. Najlepiej na takie zaczepkiodpwiadać spokojem, to zawsze ich jeszcze bardziej denerwuje. A ten chłopak nie jest ciebie wart. Prawdziwy facet nie zachowuje się tak w takiej sytuacji. To śmieć nie facet. Powinnaś się jej postawić i pokazać im, że wcale nie jesteś gorsza tylko oni. Pokaż im, że jesteś od nich lepsza pod każdym względem. Niech ona czuje się zazdrosna, a on niech żałuje, że cię nie wybrał.
- Ale jak? Chciałabym być taka jak ty unnie.
- Naprawę?
- Tak.
- A pokazać ci jak taką być? Chcesz tego?
- Bardzo.
- Więc cię nauczę.
- Serio?
- Serio. Pomogę ci. Nauczę cię wszystie czego umiem, a wtedy nikt z tobą nie zadrze i będziesz miała każdego. Jeszcze się zemścimy na nich. Zobaczysz - odpaliła papierosa i zaciągnęła się. Zauważyła, że Amanda przygląda się jej jak pali. Wypuściła dym i zapytała - Chcesz?
- No nie wiem.
- Co ci szkodzi? Bierz - Amanda niepewnie wzięła papierosa do ręki i zaciągnęła se po czym zakrztusiła, a Xianem zaśmiała się.
- Jeszcze się nauczysz palić. To kwestia czasu - tej nocy, Amanda przespała się w rezydencji Feng'a. Następnego dnia z rana, kiedy wszyscy jeszcze spali pojechała do sierocińca. Wzięła szybki prysznic, przebrała się i zdążyła na śniadanie.
- Amanda! Gdzie byłaś całą noc?! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! - krzyknęła zdenerwowana wychowawczyni.
- przepraszam - spuściła głowę.
- Gdzie byłaś?
- U koleżanki.
- Kłamiesz.
- Nie prawda! - pierwszy raz w życiu podniosła głos - Mówię prawdę! Po szkole pojechałam do koleżanki pouczyć się. Zrobiło se już tak późno, że jej mama kazała mi u nich przenocować, żeby m o tak późnej porze nie wracała do domu. Mówię prawdę, przecież nie okłamałabym panią. Przepraszam.
- Następnym razem chociaż odbieraj telefon, jak do ciebie dzwonie, dobrze?
- Ok - może i Amanda była cicha i nie potrafiła się postawić, ale świetnie potrafiła kłamać. Tydzień później, Feng zorganizował kolejną imprezę, lecz i tamtego wieczoru nikt nie przespał się z Amandą. Feng cały czas ją pilnował. Tym czasem Xianmei uczyła nastolatkę, jak się zmienić.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział, bardzo mi się podobają te rozdziały o przeszłości Amandy, super :) Dużo weny :) Hwaiting! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa przeszłość Amandy. Czekamy na więcej chłopców. xD
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń