Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy uczniowie weszli do klasy i usiedli na swoje miejsca. Po chwili weszła do sali nauczycielka, mówiąc:
- Dzień dobry - wszyscy na jej widok od razu wstali i przywitali się - Usiądźcie. Teraz sprawdzę obecność, dobrze? - przytaknęli. Jakieś dwie minuty później, ktoś zapukał do drzwi - Proszę wejść! - zakomunikowała. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął młody, czarno włosy, trzynastoletni chłopak. Od razu zwrócił uwagę reszty klasy. Chłopak podszedł bez żądnego słowa do biurka nauczycielki i wręczył jej kartkę.
- Co to jest? -zapytała. Wzięła kartkę i szybko ją przeczytała - Ach! To ty jesteś tym nowym uczniem, prawda? - przytaknął - Posłuchajcie teraz wszyscy. To jest nowy uczeń i wasz nowy kolega w klasie. Nazywa się Yang Yoseob. Yoseob jest niemową, więc proszę was o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że się razem zaprzyjaźnicie i pomożecie nowemu koledze zaaklimatyzować się w nowej szkole.
- Dobrze - odpowiedziała chórem klasa.
- Yoseob, znajdź sobie jakieś miejsce i usiądź proszę - chłopak rozejrzał się i zauważył wolne miejsce na samym końcu klasy przy oknie. Od razu tam usiadł - Jesteś pewien, że właśnie tam chcesz siedzieć? - zapytała troskliwie. Przytaknął - No dobrze. Rozpakuj się i zaczynamy lekcje - uśmiechnęła się po czym napisała temat na tablicy. Na przerwie, chłopak zwracał sobą uwagę innych przez to, że jest nowy.
- Dziwny jest ten nowy - powiedział Seungho.
- Dlaczego? - zapytał Kikwang
- Cały czas siedzi sam i izoluje się od innych - rzekł Mir.
- Trudno mu będzie zawrzeć jakieś znajomości, jeżeli będzie się tak zachowywał - wyjaśniła Jieun.
- Raczej trzeba go zrozumieć. Jest tutaj nowy i nikogo nie zna. W dodatku nie mówi, więc mu jest tym bardziej trudno - powiedział Changsun.
- Mam pomysł! - zakomunikował Dong woo - Może zaprośmy nowego na piłkę nożną? - zaproponował, lecz wszyscy chłopcy zaprotestowali - No, ale dlaczego nie?
- Po co kogoś nowego brać do drużyny? - zapytał Mir.
- A co jak nie umie grać? To zły pomysł - rzekł Seungho.
- A mi się ten pomysł podoba - powiedział Changsun - Nie dowiemy się, jak z nami nie zagra. Nic złego się nie stanie, jak dołączy do nas nowy do drużyny. Powinno być fajnie.
- No to jak? Idziemy go zapytać? - zapytał Dong woo.
- Pewnie. Idziecie z nami chłopaki? - zapytał. Przytaknęli z niechęcią i od razu podeszli do nowego siedzącego samemu na ławce. Z daleka było widać jego zaskoczenie, lecz z uśmiechem przytaknął. Po lekcjach wszyscy zebrali się na szkolnym boisku w strojach do gry i zaczęli grać. Zinger z Jieun siedziały tym czasem na miejscach widowni i oglądały jak grają przyjaciele.
- Co sądzisz o tym nowym? - zapytała z ciekawością Jieun.
- A co mogę o nim sądzić? Wydaje się być sympatyczny.
- Podoba ci się?
- Co?!
- Podoba ci się!
- Nie prawda!
- Prawda~! Widzę jak się czerwienisz - zaśmiała się.
- Jak możesz?!
- Oj no nie złość się tak. Tak tylko pytam. Powinnaś do niego zagadać.
- A co jak nie uda mi się z nim właśnie pogadać?
- Oj daj spokój! Jakoś musi się komunikować z innymi, prawda?
- No tak...
- Więc co ci szkodzi?
- Wstydzę się.
- Nasza Hana się zauroczyła~
- Nienawidzę cię za to.
- Hahaha! - widać było, że Yoseob dobrze się bawił z chłopakami. Dwie godziny później wszyscy poszli pod prysznic. Kiedy chłopak był już umyty i ubrany, zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Nagle zobaczył uciekającą w powietrzu kartkę, a za nią biegnącą trzynastoletnią Hanę. Po chwili karta ta utknęła na drzewie, a zawiedziona Hana stanęła przed nim nie wiedząc jak go stamtąd ściągnąć. W tym momencie Yoseob wkroczył do akcji. Podszedł do drzewa na którym utknęła kartka i wspiął się na górę.
- Uważaj na siebie - powiedziała Hana, lecz Yoseob sprawnie sobie z tym poradził, po czym zszedł z drzewa i podał dziewczynie odzyskaną zgubę.
- Dziękuję - powiedziała u kłaniając się - Ty jesteś Yoseob? Ten nowy, prawda? - zapytała, lecz jedynie uśmiechając się przytaknął - Ja nazywam się Jung Hana, ale wszyscy mówią do mnie Zinger. Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się. Nagle chłopak zaczął jej coś pokazywać w języku migowym - Przepraszam, ale nic nie rozumiem. Niestety, nie znam języka migowego. Przykro mi - po chwili wyciągnął z plecaka kartkę i długopis. Zaczął coś pisać.
- Mi ciebie też miło poznać. Chodzimy razem do klasy, prawda? - napisał na kartce.
- Tak, prawda.
- Wiedziałem, że cię skądś kojarzę. Widziałem cię w klasie.
- Jak podoba ci się nasza szkoła? Ludzie tutaj są dla ciebie mili?
- Szkoła jest całkiem fajna, ale wciąż się jeszcze w niej gubią, a ludzi tutaj jeszcze za dobrze nie znam niestety.
- Nie martw się. Na pewno poznasz jeszcze wszystkich. Dzisiaj już poznałeś chłopaków i mnie, prawda?
- No tak, też prawda. Powiedziałabyś mi trochę coś o waszej paczce?
- Więc, Mir jest najgłupszy z nas wszystkich. Cały czas by tylko jadł i się wygłupiał, ale trzeba przyznać, że jest zabawny. Seungho jest najstarszy z nas wszystkich. Ma lekki dystans do ludzi i na początku może się wydawać zimny i oschły, ale tak naprawdę jest bardzo miły i sympatyczny. Można się z nim śmiało dogadać. Changsun i Dong woo są jak dwie krople wody. Są najlepszymi przyjaciółmi. Znają się od małego. Ich rodzice bardzo dobrze się znają. Obydwoje są bardzo fajni i z chęcią pomagają innym. Są bardzo gadatliwi i towarzyscy. Jieun może wydawać się być zarozumiała i wredna, ale jest fajna.
- A ty?
- Ja?... hymm... Nie umiem za bardzo siebie opisać, ale mam nadzieję, że lepiej się poznamy i wtedy będziesz wiedział jaka naprawdę jestem - nagle podbiegli do nich reszta grupy.
- Zinger! Idziesz?! - krzyknął Kikwang
- Tak! Już do was dołączam!... muszę już iść. To do jutra.
- Do jutra - Yoseob już miał iść w przeciwną stronę, kiedy nagle zatrzymał go Changsun.
- A ty gdzie idziesz? Nie chcesz iść z nami na miasto?
- A mogę? - napisał.
- Pewnie, że tak. Chodź z nami. Będzie fajnie - od tamtego momentu Yoseob dołączył do ich nienormalnej zgrai i stali się najlepszymi przyjaciółmi.
- Dzisiaj jest święto świetlików! - krzyknął Mir.
- Co to jest święto świetlików? - zapytał Hyunseung.
- Święto świetlików to stare, japońskie święto, które jest zawsze świętowane na wsiach i w małych miasteczkach - wyjaśniła Hyosung.
- Będzie mnóstwo jedzenia!
- Stragany, różne zabawy - mówiła Zinger.
- Fajerwerki - napisał Yoseob.
- Takie święta zawsze świętuje cała wioska. Jest całkiem fajnie - rzekł Seungho.
- Zbierają się wszystkie rodziny, przyjaciele oraz zakochani - powiedział Joon patrząc się na Hyosung, która uśmiechnęła się do niego.
- A co wy się tak do siebie uśmiechacie? - zapytała Zinger - Czyżby coś się wydarzyło?
- Mieliśmy wam później o tym powiedzieć, ale ja i Joon jesteśmy parą.
- Co?! - krzyknęli chórem.
- Od kiedy? - zapytał Hyunseung.
- Od wczorajszego wieczoru - wyjaśnił Changsun.
- Wiedziałam, że w końcu będziecie razem! - krzyknęła ucieszona Hyuna - Wiedziałam, że jesteście sobie przeznaczeni! To takie romantyczne~ Wasze serce połączyły się razem i BUM! Eksplozja miłości - wszyscy zaczęli się śmiać. Wieczorem wszyscy przebrali się w tradycyjne kimono, a dziewczyny spięły włosy i piękne koki. Kiedy wszyscy byli już gotowi to udali się razem w stronę wioski. Już z daleka można było usłyszeć grającą muzykę. Rzeczywiście wszystko wyglądało niesamowicie. Różne stragany, kolorowe lampiony, grająca muzyka, zapach pysznego jedzenia unoszące się w powietrzu.
- O! Wróżby! - krzyknęła Hyuna - Chodźcie, zrobimy sobie - każdy z nich po kolei miał wybrać patyczek i po kolei wrzucać go do ognia. Na początku była podekscytowana Hyuna. Wybrała podłużny patyczek i wrzuciła go do ogniska. Starsza kobieta obserwowała jak pęka patyczek.
- Widzę długie i szczęśliwe życie u ukochanego z młodych lat i dwójkę dzieci - następna była Zinger.
- Widzę... ognisty wieczór, który zakończy wszystko. W dalekiej przyszłości ten dzień nastąpi, będziesz smutna, lecz twój smutek przerodzi się w radość i miłość - kolejna była Hyosung.
- Widzę... więzienie i gruz. Czeka cię długie i szczęśliwe życie, lecz niebezpieczne. Nadejdzie dzień w który zakończy się wszystko co złe.
- Yoseob! Seungho! Mir! Chodźcie zróbcie sobie wróżbę - powiedziała Zinger.
- Nie dzięki. Nie wierzę w takie rzeczy - powiedział Mir.
- To chociaż wy. Co wam szkodzi? - po krótkich przekonaniach dziewczyn w końcu Seungho i Yoseob zgodzili się. Pierwszy z nich był Seungho.
- Stracisz rzecz, która jest dla ciebie bardzo ważna i niezbędna do życia.
- Nie rozumiem.
- Penis! - krzyknął Mir.
- Jak ja cię zaraz zabiję ty mały gnoju! - zdenerwowany rzucił się na Mir'a.
- Teraz ty Yoseob - zachęciła go Zinger. Chłopa wybrał patyczek i wrzucił go do ognia.
- Hymmm... umrzesz młodo, ale szczęśliwie - przestraszył się.
- To już brzmi niebezpiecznie - powiedziała Hyuna.
- Pewnie i tak one się nie spełnią, więc nie ma co się martwić - powiedział Joon.
- O nie! Zapomniałam zabrać z domu pieniędzy - powiedziała Hana - Muszę się wrócić.
- Jest już ciemno. Przez las sama nie pójdziesz. Jest niebezpiecznie - powiedziała Hyosung.
- Niebezpiecznie? Nie takie rzeczy się robiło.
- Yoseob z tobą pójdzie - powiedział Changsun - Razem będzie wam raźniej.
- No dobra. To co, idziemy? - zapytała. Przytaknął - No to my idziemy. Zaraz wrócimy. Nie czekajcie na nas - a gdzieś tam w tle Seungho dusił Mir'a. Yoseob wziął latarkę i poszli w kierunku ciemnego lasu. Las nocą wydawał się być przerażający. Szli blisko siebie świecą latarką przed siebie. Nagle usłyszeli jakiś szelest w krzakach.
- Co to było? - zapytała przestraszona Hana.
- Boisz się? - napisał.
- Ja? Chyba sobie żartujesz! Słyszałeś to? Coś tam jest! - schowała się za plecami przyjaciela. Po chwili z krzaków wybiegł zając.
- To tylko zając - odetchnęła z ulgą. Yoseob zaśmiał się - Nie śmiej się ze mnie! - uderzyła go w ramię przez co latarka upadła i wyłączyła się. Zapadła ciemność, a krzyk Zinger zadzwonił w ich uszach. Chłopak szybko podniósł latarkę i włączył ją świecą na przyjaciółkę, która stała skulona ze strachu.
- Może ja wezmę ją - podał jej do ręki urządzenie. Poszli dalej rozmawiając - Pamiętasz jak pytałeś się mnie czy się z tobą umówię, a ja wtedy się zgodziłam? Można teraz powiedzieć, jakbyśmy byli na... randce - spojrzał się na nią będąc w szoku. Uśmiechnęła się zawstydzona.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - napisał.
- Jak mogłabym zapomnieć? Pomogłeś mi zdjąć z drzewa mój referat na angielski. Pomagając mi skaleczyłeś się wtedy w kolano.
- Zorientowaliśmy się dopiero jak byliśmy w kawiarni.
- Tak, to prawda. Jieun na widok twojej krwi zemdlała. To było zabawne - zaśmiali się - Tęsknię za nią. Tak dużo nas dzieliło.
- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się tak skończyło. To przykre. Mając trzynaście lat nie wiedzieliśmy, że życie tak bardzo nas rozdzieli.
- Chciałabym, żeby wróciły tamte czasy. Czasy w których razem się śmialiśmy i bawiliśmy. Wy graliście w piłkę nożną na boisku, a ja z Jieun malowałyśmy paznokcie. Kiedy Dong woo był nierozłączny z Changsunem. Kiedy Kikwang wszystkim dokuczał robiąc razem z Mirem innym psikusy. Czasy w których byliśmy jeszcze dziećmi i przyjaźniliśmy się. Wszystko się zmieniło.
- Nie wszystko.
- Naprawdę? Co takiego?
- Wciąż mnie zawstydzasz - zaśmiała się radośnie - Lubię cię.
- Co? N-naprawę? - przytaknął. Przystanęła będą w szoku. Stanęła naprzeciwko Yoseoba - Wiesz co jeszcze się nie zmieniło?... To... że wciąż jesteś moją szkolną miłością - przełknęła nerwowo ślinę. Chłopak złapał ją za ręce przez co świecili na swoje twarze. Byli wpatrzeli w siebie. Nagle zaczęli się powoli zachylać w swoich kierunkach. Kiedy ich twarze dzieliły milimetry światło latarki zgasło. Po krótkiej chwili pojawił się mały świetlik, który powoli latach wokół nich, a za nim pojawiło się tysiące innych świetlików, które rozświetliły ich złączone usta.
Jeej jaki ładny rozdział o Yoseobie i Zinger, fajnie, że napisałaś coś o ich dzieciństwie :) Dużo weny i czasu na pisanie :)
OdpowiedzUsuń