Cześć wszystkim!!
To mój pierwszy One Shot, więc bądźcie wyrozumiali. Napisałam go w 1 klasie gimnazjum i jeszcze za bardzo nie umiałam pisać. W dodatku to była moja praca na polski. Więc, proszę nie bijcie mnie ^^
Fabuła ta jest w starożytnej Korei. Tak przed naszą erą. Może to troszkę przypominać bajkę Mulan, bo wtedy pisałam to inspirując się tym. Nie przejmujcie jakby były imiona takie nie Koreańskie, bo byłam głupia i młoda. ^^
Zapraszam do czytania i komentowania. Bądźcie szczerzy. Każdą krytykę znoszę. Miłego czytania :D
~Akemi Pop
Historia ta skradła serca czytelnikom na całym świecie, ale
jedynie najstarsi Koreańczycy pamiętają jak było naprawdę. Opowiada o męstwie,
walce i miłości , a przede wszystkim o szesnastoletniej Koreance, która
poświęciła się dla ojczyzny, zmieniając ręce w skrzydła. Cała historia zaczęła
się w południowej części Koreai za czasów starożytności. Pewne dwa potężne
klany Jung i Shang prowadziły wojnę
pomiędzy sobą przez trzysta lat. Pewnego
dnia, postanowili założyć sojusz i połączyć obydwa klany. Zaręczyli Shang Yuki i Jung Daehyun’a w wieku sześciu lat. Po
ukończeniu osiemnastu lat mieli założyć rodzinę, by obydwa klany zjednoczyły
się po trzystu latach. Daehyun obiecał swemu ojcu, że będzie opiekował się,
chronił i wspierał przez całe życie swoją przyszłą małżonkę. To była bardzo
poważna obietnica jak na sześciolatka. Wszyscy uważali, że zapomni o obietnicy
po roku, lecz młodzieniec nigdy nie zapomniał. Przez lata wspólnej
przyjaźni nie opuszczali siebie nad
wzajem . Byli nierozłączni. Nigdy nie traktowali zaręczyn na poważnie, lecz po
ukończeniu dwunastu lat wszystko się zmieniło. Klany Jung i Shang zostały wymordowane.
Oprócz dwunastoletniej dwójki. Nigdy nie dowiedzieli się kto, ani dlaczego
zabił obydwa klany. Od tamtego czasu zmienili się. Yuki ukrywała codzienny
smutek pod uśmiechem, a Akira stał się ponurym, złym, bez emocji dzieckiem
żyjącym zemstą. Mimo tego nie zapomniał o obietnicy. Zajmował się Yuki jeszcze
mocniej. Ona była jego jedyną rodzinną i nie zniósł by faktu stracenia
ostatniej osoby na której mu zależy. Po
pewnym czasie Yuki znów zaczęła żyć pełnią życia, ale nie Daehyun. Jego zemsta
rosła w jego sercu z dnia na co dzień.
Rok później w nocy Yuki usłyszała jakiś hałas. Budząc się zobaczyła
wychodzącego Daehyun’a. Zdziwiona spytała.
- Co ty robisz? Gdzie idziesz?
- Odchodzę.
- Odchodzisz? Gdzie?
- Jak najdalej stąd. Ostatnio dowiedziałem się, że mordercy
naszych klanów są w sąsiedniej wiosce.
- Nie możesz żyć cały czas zemstą! Popełniasz wielki błąd!
- Błąd? Posłuchaj co ty wygadujesz! Mam żyć z myślą, że
mordercy naszych klanów żyją gdzieś na świecie?! Muszą zapłacić za to co
zrobili!
- Nawet jeśli tam pójdziesz i ich znajdziesz, co zrobisz?
- Mam plan dzięki któremu zemszczę się.
- Nie pozwolę ci iść! To zbyt ryzykowne, ja…
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Wrócę i zabiorę cię
ze sobą. Pewnego dnia odbudujemy klan i dotrzymam obietnicy. Weź to – dał jej
swój talizman – Nigdy nie zapomnij...że cię kocham – pocałował ją w czoło i
kiedy miał już wyjść z domu usłyszał.
- Będę na ciebie czekała, aż wrócisz, nawet jeśli miałoby to
zająć całe życie. Zaczekam – po tych
słowach wiedział, że nie jest sam. Spojrzał się na nią i wyszedł. Od tamtego
dnia, czekała na niego przed bramą wioski od rana do wieczora, lecz on już
nigdy nie wrócił. Mimo tego nigdy nie traciła nadziei. Słyszała pogłoski o młodzieńcu, który mordował i rozsiewał
strach w całej Korei. Wiedziała, że to Daehyun dopełniający swej zemsty. Cztery lata minęły, a ona wciąż czekała stając
się mądrą, młodą, piękną kobietą. Mieszkała wraz z pewnym starcem i jego żoną,
którzy nie mogli mieć dzieci. Traktowali ją jak własną córkę. Uczyli ją
pisania, czytania, liczenia, szycia i sztuk walk. Starzec ten był generałem
pierwszego stopnia. Ludzie darzyli go wielkim szacunkiem. Pewnego dnia, kiedy pracowała na polu
zobaczyła żołnierzy wracających do domu. Wszystkie kobiety i dzieci serdecznie
przywitały swoich ojców, braci, dzieci i mężów. Wieczorem zorganizowali
przyjęcie powitalne na którym bawiła się cała wioska. Poznała na nim pewnego
szesnastoletniego żołnierza, który poprosił ją do tańca. Był bardzo wysokim,
dobrze zbudowany o ciemnych oczach i czarnych włosach. Miał na imię Junhong,
ale wszyscy mówili do niego Zelo. Był bardzo słodki i uroczym chłopakiem.
Codziennie przychodził do jej domu. Pomagał jej, chronił ją i darzył uczuciem,
którego nie okazywał. Pewnego dnia, przychodząc do jej domu nie zastał tam
Yuki. Znalazł ją przed główną bramą wioski. Spoglądała w dal czekając na coś lub na kogoś. Podszedł do niej i
powiedział.
- Hej! – szczęśliwa odwróciła się, lecz gdy zobaczyła Zelo
jej uśmiech po chwili znikł.
- Cześć! – rzekła smutno.
- Zrobiłem coś?
- Nie, to nie ty.
- Więc co się stało?
- To nic takiego, naprawdę.
- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Ja… czekam.
- Na kogo?
- Na pewną bardzo mi bliską osobę. Kiedy byłam małą
dziewczynką, moi rodzice zaręczyli mnie z moim przyjacielem, żeby nasze klany
stworzyły sojusz. Gdy ukończyliśmy dwanaście lat nasze klany zostały
wymordowane. Tylko my ocaleliśmy. Rok później pragnąc zemsty odszedł z wioski
poszukując morderców. Obiecał, że pewnego dnia wróci po mnie i odbudujemy klan.
Cztery lata czekam na niego, lecz on nigdy się nie zjawił. Ja… nie potrafiłam go powstrzymać. Tak po
prostu pozwoliłam mu odejść, a teraz jestem sama.
- Nie jesteś sama. Masz przyjaciół, przybranych rodziców…
masz mnie. Ja nigdy cię nie zostawię. Będę zawsze przy tobie, bo wiem co
czujesz. Ja również straciłem ukochane osoby. Mój ojciec zginą na wojnie, a
matka zaginęła. Mieszkam wraz ze swoim starszym bratem i młodszą siostrą. Mamy
tylko siebie. Więc będę przy tobie.
- Zelo… dziękuję!
- Yuki, kim jest twój narzeczony?
- Nazywa się Jung Daehyun. Jest mścicielem – wtedy Zelo
przypomniała sobie pewną scenę, gdy był na polu bitwy. Ujrzał wysokiego,
umięśnionego mężczyznę z złem w oczach. Był surowy i zimny. Wybił wraz ze swym
klanem pół wojska. Popiół unosił się w powietrzu drapiąc go w gardło. Wszędzie
byli martwi żołnierze, a ogień odciął im drogę do ucieczki. Doskonale pamiętał
jego słowa.
„- Nazywam się Jung Daehyun i jestem mścicielem! Zapamiętajcie mnie, bo
pewnego dnia stanę się waszym panem! ”
Wtedy wiedział jakie jest ryzyko pozostawienia Yuki. Postanowił, że będzie przy niej i razem
będą czekać na narzeczonego Yuki, a kiedy już wróci to będzie gotowy uchronić
ją przed Jung Daehyun’em. Parę dni później żołnierze znów wracali na wojnę.
Potrzebowali nowych zwolenników. Wysyłali list do domów mężczyzn, którzy mieli udać się na wojnę. Rano Yuki otrzymała
list do jej wuja. Był od generała Shin. Starzec otwierając go przeczytał
informacje o udziale w armii wojskowej. Staruszka na wieść o powrocie do wojska
zaczęła płakać
- Stryju! Nie możesz pójść na wojnę! Jesteś za stary i w
dodatku chory.
- Walczenie przy boku generała Shina to zaszczyt wieli
żołnierzy. Nie każdy ma taki zaszczyt.
- Nie pozwolę ci odejść. Nie mogę stracić kolejną osobę na
której mi zależy. Najpierw mój klan, potem mój przyjaciel, a teraz ty wuju. Nie
pozwolę ci na to!
- Gdybym miał syna, to poszedł by za mnie, a tak to ja musze
to uczynić.
- Więc, wyślij mnie na wojnę. Pójdę za ciebie stryju. Pozwól
mi to uczynić.
- Nie bądź śmieszna! Kobiety nie walczą na wojnie. To męska
sprawa!
- Ale wuju.
- Dość!
- Stryju ja…
- Powiedziałem dosyć! Nie chcę
tego dłużej słuchać! – Dziewczyna nie wiedziała co robić. Nie mogła do tego
dopuścić. Wymyśliła plan. Następnego dnia po przebudzeniu, stryj zobaczył
otworzoną szafę i brak w niej miecza oraz mundury. Przestraszony pobiegł do jej
pokoju, ale jej już tam nie było. Wybiegając z domu zauważył otworzoną stajnie,
a w niej brak konia. Wtedy już doskonale wiedział, że wyruszyła na wojnę jako
mężczyzna. Ciotka wraz z mężem mieli
straszliwe obawy, że kiedy dowiedzą się, że jest kobietą… zabiją ją. Tymczasem
pędziła na swym brązowym rumaku. Kiedy dotarła na miejsce ujrzała bardzo duży
obóz wojskowy. Wszędzie było mnóstwo młodych żołnierzy, broni oraz namiotów.
Zauważyła nowicjuszy szykujących się na ćwiczenia. Szybko pogalopowała do nich,
zsiadła z konia i podała generałowi list.
- Kim jesteś? – Spytał. Po
przeczytaniu listu rzekł – Jesteś synem generała Tashiego Wu?
- Tak, nazywam się Lee Wu.
- Nigdy nie słyszałem, żeby generał
miał syna.
- Nie chwali się mną zbytnio –
wzruszyła ramionami.
- Stawaj do szeregu! – od razu
rozpoczęli ćwiczenia. Po treningu wszyscy udali się na obiad. Po drodze, ktoś
złapał ja za ramię i pociągną do siebie.
- Zelo? – stanęła obok
młodzieńca.
- Co ty tu robisz? – spytał
zdziwiony.
- Poszłam do wojska zamiast stryja
– wyszeptała.
- Czy ty wiesz jakie to
niebezpieczne?
- Doskonale znam ryzyku
przebywania tutaj, ale nie miałam wyboru. Nie mogłam go puścić. Jest zbyt
chory, żeby walczyć na wojnie. Zresztą, potrafię walczyć. – rzekła stanowczo.
- Kiedy dowiedzą się, że jesteś
kobietą, zabiją cię. Nie zniosę faktu, że ci się coś stanie – wyszeptał.
- Nic mi nie będzie. Zobaczysz.
Po prostu mnie nie wydaj.
- Jakbym mógł… musisz odejść
zanim się zorientują.
- Nie ma mowy! Ja tu zostaje! –
złapał ją za ramie i odepchnął od reszty grupy mówiąc.
- Odejdź!
- Nie!
- Ale jesteś uparta! Dobra!
Jeżeli koniecznie musisz zostać, to musisz pamiętać parę spraw. Dziewczyny mają
duże oczy, musisz je bardzie zmrużyć, bo mamy o wiele mniejsze – przymrużyła śmiesznie
oczy i rzekła.
- Ale w ten sposób nic nie widać.
Nie wiem, jak sobie radzicie.
- Pamiętaj także, że nie możesz
się śmiać jak dziewczyna Hihihihi, tylko jak prawdziwy facet HAHAHA! Nie
zwracaj na siebie zbytnio dużej uwagi, ok?
- Postaram się – Od razu udali
się na stołówkę. Tam spotkali mężczyznę malującego na małym płótnie.
- Co robisz? – spytała.
- Maluję swoją żonę z dzieckiem.
Jest piękną i mądrą kobietą, a jak świetnie gotuje. Hahahaha! A tak w ogole, to
jestem Taguri.
- Ja jestem Lee, a to jest Zelo.
- My jesteśmy bracia Fuxi. Jestem
Tang, a to jest Ming- dołączyli się.
- A to, kto to jest? – spytał
Zelo – O co on płacze? – Wskazał na młodego mężczyznę płaczącego w koncie.
- To Magu. Pierwszy raz opuścił
dom. Bardzo się boi – odparł Taguri.
- A tamci? – wskazała na grupkę
ludzi grających w kości.
- Tamten duży, to Yori. Bogacz.
Myśli, że wszystko mu wolno, bo jego ojciec jest tutejszym generałem – Po
krótkiej chwili Yori przegrał w kości i zezłoszczony krzyknął.
- Aaaaa! Przestań płakać bekso!
Spójrz coś narobił! Przez ciebie przegrałem, bo nie mogłem się skupić przez
twój płacz! – Nagle złapał go za kołnierz i podniósł do góry. Wtedy Zelo podszedł
do niego i rzekł
- Zostaw go!
- Bo co mi zrobisz!?
- Lepiej żebyś nie wiedział.
- Grozisz mi?
- Nie inaczej – Nagle Yori
uderzył z pięści w twarz Zela. Zdenerwowany chłopak upadł na ziemię zrywając
medalion grubasa i po chwili rzucił się na przeciwnika. W ostatniej chwili
powstrzymała go Yuki.
- Uspokójcie się! Zatrzymajcie
cenną energię na wrogu, zamiast marnować ją w tak głupi sposób! - Zelo zatrzymał medalion chowając go do
kieszeni. Wieczorem, kiedy wszyscy wykończeni ciężkim treningiem spali w
namiotach, Zelo udał się nad staw i wyrzucił medalion do wody. Następnego dnia
generał wpadł zezłoszczony do namiotu budząc wszystkich. Żołnierze bez
zastanowienia wyskoczyli z łóżek i ustawili się w szeregu.
- Właśnie się dowiedziałem, że
ktoś okradł mojego Yoriego. Skradziono mu medalion naszej rodziny. Wiem, że to
ktoś z was. Złodziej zostanie powieszony!... Mimo tego macie teraz szansę, albo
któryś z was przyzna się do popełnionej zbrodni, albo ukarzę wszystkich banicją!
- Zelo przestraszony nie wiedział co ma
robić. Yuki zauważyła strach przyjaciela.
- Co się stało? – wyszeptała –
Nie mów, że ty go okradłeś.
- Nie okradłem, ale ze złości
wyrzuciłem medalion do jeziora. Może być teraz wszędzie – dziewczyna
zastanawiała się co zrobić. Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogła pozwolić, by
zginą. Wymyśliła plan. Nagle powiedziała .
- Generale! Wiem kto ukradł
medalion pańskiego syna.
- Mów!
- To ja ukradłem medalion!
- Gdzie on jest?
- Nie mam go.
- Gdzie jest?!
- Wyrzuciłem go do jeziora.
- Straż! Pojmać go! – zszokowany
Zelo nie mógł uwierzyć własnym oczom, że Yuki tak postąpiła. Nie sądził, że
posunie się do czegoś takiego, by go uratować. Godzinę później Zelo udał się do
stodoły w której była powieszona za ręce Yuki.
- Yuki – zawołał. Wyczerpana
wiszeniem rzekła.
- Zelo? Co ty tutaj robisz?
- Dlaczego to zrobiłaś? Zrzuciłaś
całą winę na siebie. Przeze mnie teraz zginiesz. Dlaczego?
- Ponieważ nie zniosłabym faktu,
że stała by ci się krzywda. Musiałam to zrobić. Nie wybaczyłabym sobie tego, że
cię straciłam. Zależy mi na tobie – zawstydzony młodzieniec spytał.
- N-naprawdę?
- Bardzo.
- Ja…ja uratuje cię.
- Co?
- Uwolnię cię – wtedy spuścił ją
na ziemię i rozwiązał – Chodź tędy – złapał ją za rękę i przeciągną na drugą
stronę stodoły. Wykopał dziurę w ścianie i powiedział.
- Uciekaj!
- Nie zostawię cię samego.
- Nic mi nie będzie. Ratuj swoje
życie. Uciekaj!
- A co z tobą? Co zrobisz, kiedy
zobaczą, że uciekłam?
- Powiem, że kiedy tu przyszedłem
to ciebie już tu nie było. A teraz idź! – przytuliła Zela i rzekła.
- Dziękuję! – nagle przeszła
przez dziurę i zobaczyła, że obóz napadli ludzie plemienia Kora z którą
prowadzą wojnę. Wszędzie były trupy, krew oraz walczący żołnierze. Jeden z
ludzi plemienia Kory na koniu ruszył z mieczem w ręku na Yuki. Dziewczyna w
panice wyciągnęła nóż i wbiła go w konia. Jeździec upadł, a koń zdechł.
Pobiegła dalej. Widziała pełno martwych żołnierzy oraz wiele wrogów gotowych ją
zabić. Nagle usłyszała wołanie.
- Lee! – odwracając się zobaczyła
na koniu Taguri.
- Lee! Zabij generała Kory! Na
górce! – rozglądając się widziała tylko lejącą się krew, zamiast przywódcę
wrogów. W panice rozglądała się po polu bitwy. Powoli uspokajając się znów się
rozejrzała. Widziała pole bitwy z innej perspektywy. Zobaczyła wzgórek na którym
znajdował się generał Kory. Siedział dumnie na koniu spoglądając na żołnierzy.
Ze wściekłością w oczach ruszyła na generała . Walczyła z nim zawzięcie.
Generał zamachnął się mieczem usiłując podciąć gardło dziewczyny. Na szczęście
w porę udało jej się uniknąć ataku. Wykorzystując atak rywala, kopnęła go w
brzuch. Momentalnie upadł na ziemię.
Przytrzymała go nogą i wymierzyła miecz. Nie miała dość odwagi by to zrobić, lecz wiedziała, że
musiała. Z łzami w oczach ścięła głowę generałowi. Krew prysnęła jej prosto w twarz.
-Generał Rouran zginął! Do ataku!
– wykrzyknął Zelo. Żołnierze dzięki śmierci generała Rouran mieli przewagę.
Przeciwnicy z Plemiona Kora ruszyli do ucieczki, lecz na próżno. Wszyscy
polegli. Po walce wszystkich poszkodowanych zabrali do namiotu. Część żołnierzy
wyszła z tego bez szwanku, druga części była poważnie ranna, a reszta odeszła
już z tego świata. Gdy nadszedł wieczór,
odbył się pogrzeb generała. Yori straszliwie opłakiwał swojego wuja. Złożyli go
na stosie i spalili. Żołnierze stojąc w szeregach na cześć generała
zaśpiewali. ,, Życie jest jak ludzki
sen. Bohater nie żałuje życia i śmierci. Chroń moją ojczyznę, pokaż mojego
narodu dumę. Tam gdzie w życiu radość…” Parę dni później została zorganizowana
przemowa, jednego z generałów.
- W trzecim roku naszego
panowania, nasz naród stracił bohatera. Dowódca Feng umarł dla kraju. W imieniu
cesarza mianuje Lee Wu na dowódcę szóstego batalionu! – podał mundur Lee. Po ogłoszeniu wiadomości rzekł do nowego dowódcy.
- Koran zebrał wszystkie
pokolenia. Obawiam się, że bitwa jest nieunikniona. Niniejszym nakazuję
wszystkim batalionom do ataku, aby osłabić siły Koran. Ruszajcie! – kolejna
bitwa nadeszła dosyć szybko na pustyniach. Aby dwa wojska rzuciły się do ataku.
Zderzyły się ze sobą jak dwie ciężarówki. Było tylko słychać uderzające się o
siebie włócznie, miecze oraz tarcze. Włócznie wojowały nad głowami żołnierzy.
Właśnie wtedy Yuki była świadkiem śmierci jednego z braci Fuxi, najstarszy z
nich Tang zginą bolesną śmiercią od włóczni. Widziała doskonale ból Minga
widzącego konającego, starszego brata. Kiedy rzucił się na pomoc swemu bratu, włócznia przeciwnika przebiła jego
ciało na wylot. Zmarł obok Tanga. Yuki widząc to nie mogła znieść widoku
umierających przyjaciół. Łzy wypełniły jej ciemne oczy.
- W imieniu Cesarza mianuje Wu
Lee na Generała Pacyfikacji Północnej i mam nadzieje, że ten bohater będzie
walczyć, aby chronić naszą ojczyznę! – kolejna bitwa również szybko nadeszła.
Dźwięk uderzających się o siebie metali utkwiła w głowach żołnierzy. Wygrana bitwa zapłaciła śmiercią młodych
bojowników. Ocaleni zbierali drewniane, zakrwawione tabliczki zawieszone na
szyjach zmarłych, by muc je oddać ich rodzinną zmarłych. Po powrocie do obozu,
Lee i Zelo czyścili tabliczki i zawieszali je na sznurkach przed namiotem.
- Zostałam nagrodzona i mianowana
na Generała, lecz cóż z tego?... Kiedy byłam małym dzieckiem, ojciec
powiedział. Kiedy ludzie umierają, stają się gwiazdą na niebie, a na niebie
jest tyle gwiazd. Sądzisz, że mój ojciec miał rację? Czy moja rodzina, mój
klan, są tam gdzieś na niebie?
- Na pewno – spojrzał się na nią
z uśmiechem. Dziewczynie od razu zrobiło się lepiej.
- Jutro ruszamy zawieść broń? –
zapytał.
- Tak, chcę żebyś ruszył z resztą
ludzi na przód na zwiady. W ten sposób wróg nas nie dopadnie. Liczę na ciebie –
Na drugi dzień wojsko Generała Wu Lee ruszyło w stronę gór. Nagle Yuki
zobaczyła jednego z żołnierzy biegnącego w ich stronę.
- Generale Wu Lee! Zelo wraz z
resztą wojska zostali napadnięci, gdy był na zwiadach. Nakazuje, aby pozostać
tutaj oraz czekać na jego polecenia i strzec dostaw – Generał nie mógł na to
pozwolić.
- Zostań tutaj i strzeżcie dostawy! Wszystkie kawalerki ze
mną! – ruszyli na przód. Kiedy dotarli na miejsce walki, zobaczyli walczących bojowników.
Po chwili widząc nadjeżdżające posiłki, żołnierze Plemienia Kora uciekli. Zelo
nie wiedział co się stało. Zdyszany spojrzał na Yuki i spytał.
- Co ty tutaj robisz?! – był zdenerwowany.
- Kiedy dowiedziałam się, że
napadli na was przybyłam wam na ratunek. Towaru strzeże straż. – po chwili
namysły szybko zawrócili do miejsca znajdującej się broni oraz ludzi. Kiedy
dotarli na miejsce było już za późno. Ludzie byli ranni, powozy zniszczone, a
broń zabrana.
- Generale Lee! Żołnierze
Plemienia Kora napadli na nas. Zabrali cały towar. Strzegliśmy go, jak kazałeś,
lecz było ich za dużo. Nie daliśmy rady- spojrzeli na martwych bojowników.
Zobaczyli rannego Taguri. Od razu do
niego podbiegli.
- Taguri! Nic ci nie jest?! Nie
martw się! Wyjdziesz z tego. Żona czeka na ciebie. Wrócisz do domu – zaczęła go
uspokajać.
- Nie, ja.. nie mam żony... ani
dziecka. Ojciec wysłał mnie do wojska... żebym
wydoroślał. Zawsze chciał bym założył rodzinę... Dajcie to mojemu ojcu.
Niech myśli, że gdzieś tam żyje moja żona wraz z mym synem – podał jej portret
dziecka i kobiety namalowanym na małym drewienku – Generale! To był zaszczyt
walczyć u twojego boku. Proszę…oddaj to ojcu… niech będzie ze mnie dumny.
Przepraszam! – po chwili zasypiając zamknął oczy i już więcej się nie budzić.
- Taguri? Taguri. Taguri! Taguri!!!
– nawoływała przyjaciela z łzami w oczach wiedząc, że już nigdy nie wróci.
Rozpłakując się pobiegła, lecz Zelo ją zatrzymał.
- Gdzie chcesz uciec?
- Jak najdalej stąd!
- Twój krótki temperament w
bitwie, spowodował śmierć naszych ludzi!
- To wszystko moja wina. To
wszystko prze ze mnie. Byłam przerażona,
że nie wrócisz…Straciłam tak wielu braci, rodzinę, klan… Nie mogłabym znieść
tego, że cię straciłam.
- Nie możemy rozwijać uczucia w
walce! – kiedy miał już odejść, wtedy usłyszał.
- Mówiąc to… czujesz coś do mnie?
- Nie czuje – powiedział
odwrócony tyłem, by nie zobaczyła jego łez bólu wypowiadając to. Dobrze wie, że
jak powiąże miłość z wojną, będzie się bardziej troszczyła o niego, niż zwracać
uwagę na to, że przez to ludzie giną na każdym kroku. To wszystko dla jej
dobra. Po chwili odszedł. Wpatrując się w niego, zamknęła oczu i upadła na kolana. Parę dni później,
żołnierze zauważyli coś dziwnego u generała. Lee stanęła się smutna, ospała,
bez życia. Nie prowadziła treningów, ani nie planowała ataków na plemię Kora,
nawet nie wychodziła ze swojego namiotu. Zelo udał się do namiotu dowódcy, ale nie
zastał tam Yuki. Zauważył ją stającą przy swym koniu. Stanął za jej plecami, a
ona rzekła.
- Dlaczego stryj tak zawsze
podekscytowany mówił o wojnie? Sądziłam… że wojna to coś wspaniałego i
cudownego. Zapierającego dech w piersiach… teraz wiem, że…myliłam się.
Walczyłam w bitwie po bitwie. Traciłam braci jeden po drugim. Chyba, już nie
dam rady.
- Nie możesz się poddawać. Każdy
czeka na swojego generała, który poprowadzi nas ku zwycięstwa.
- Nie chcę walczyć dłużej. Chcę
być normalną osobą.
- A kto chce walczyć? ! Ja też również nie
chcę tego dłużej ciągnąć! Gdybym tylko mógł użyć mojego życia, by zakończyć wojnę,
zrobiłbym to już dawno temu! Problemów nie możemy unikać. Musimy sobie z nimi
radzić nawet w najgorszych sytuacjach. Musimy z nimi walczyć! Widzimy na co
dzień śmierć swoich braci i wiemy, że już nigdy nie wrócą, a ich rodzinny będą
ich opłakiwać latami. Mimo tego nie możemy się poddawać. Musimy walczyć o swoje
życie i mieć nadzieje, że pewnego dnia to wszystko minie i będziemy móc znów
żyć dawnym życiem. Taka jest wojna. Chcesz się tak po prostu poddać i zginąć?!
Czy będziesz żyć dalej i poprowadzisz nas do samego końca?! Wszyscy na ciebie
liczą! – po tych słowach pozostawił ją z tym pytaniem. Po południu żołnierze
udali się na plac ćwiczeń, by zacząć trening, lecz Yuki nie przybyła. Usiedli
na ziemi oczekując na Lee.
- Trening się zaraz zacznie! Wstawajcie! – powiedział Zelo
do rozleniwionych.
- Generała nie ma,
więc treningu też nie będzie – powiedział jeden z żołnierzy.
- Generał Wu Lee zrobił się leniwy. Opanował go strach i
nawet nie jest w stanie pokazać nam się na oczy. Co to jest w ogóle za
Generał?! – dodał drugi.
- Zamknąć się! Jak możecie tak w ogóle sądzić?! Generał ma
ostatnio zły okres w swoim życiu. Stracił wszystkich na których mu zależało!
To, że Generał nie jest w stanie tu przyjść. Nie oznacza, że powinniście się
podawać. Sądzicie, że jest leniwy? Spójrzcie na siebie! Nawęt wam się nie chce
trenować, bo Generała nie ma. No i co z tego?! Czy to jest powód, by przestać
walczyć?! Bierzcie włócznie i tarcze. Ja mam zamiar trenować. A wy?! – wszyscy
poczuli się nieco nieswojo. Wstali, wzięli broń do jednej ręki, a do drugiej
tarcze. Kiedy mieli już zacząć jeden z nich krzykną.
- To generał Wu Lee! – wszyscy spojrzeli się w stronę namiotu
Generała. Stała tam Yuki spoglądając się na żołnierze. Stanęła na stopniu.
Rozejrzała się i rzekła.
- Wojna to czas, kiedy ludzie walczą w imieniu swego kraju,
by zwyciężyć. Lecz tak naprawdę… wojna to czas, kiedy umierają ludzie, by
chronić swojej rodziny. Przy tym umierają tysiące żołnierzy, którzy za życia
byli ojcami, synami, mężami. Umarli za wolność o której tylko teraz śnimy.
Wiem, że wielu z was tęskni za domem i rodziną. Wielu z was straciło osoby,
które kochaliście, szanowaliście. Doskonale znam wasz ból, bardziej niż
ktokolwiek na tym świecie. Wiem dobrze,
że pragniecie wolności, by wrócić do domu, by wasze dzieci mogły kiedyś żyć w
kraju w którym nie będzie musiało pracować dla wroga. Na pewno często
zastanawialiście się, dlaczego musicie umierać na polu bitwy. Powiem wam.
Umieracie za wolność, którego tak bardzo pragniecie. Bo wolność jest warta
każdej cenny. Ostatnio myślałem tylko o
sobie, zamiast wspierać was i szykować do kolejnej walki. Teraz stanąłem tu
przed wami, by uświadomić wam po co tu jesteście i za co walczycie, ale przede
wszystkim powiedzieć, że dam wam wolność o której śnimy każdej nocy. Poprowadzę
was ku wolności i chwały. Kto jest ze mną?! – po chwili żołnierze skandowali
imię generała. Po kilku dniach obóz
został zaatakowany przez plemię Kora.
Strzały zabiły połowę żołnierzy, a popiół padał z nieba niczym śnieg pokrywając
cały obóz. Yuki wstawiając z popiołu zobaczyła zapitych braci i zniszczony
obóz. Poczuła ból w brzuchu i w lewym ramieniu. Zobaczyła, że strzały wbiły się
w jej młode ciało, a krew płynęła po zbroi. Ze strachu nawoływała imię
przyjaciela, lecz Zela nigdzie nie było. Przez jej głowę przechodziły
straszliwe myśli. Łzy spływały po jej delikatnych, brudnych policzkach. Po
krótkiej chwili zobaczyła jakąś wysoką postać wynurzającą się za mgły.
Zszokowana wyszeptała.
- Dae...hyun? – wykrwawiając się zemdlała. Po paru godzinach
zbudziła się. Leżała w łóżku w jakimś drewnianym domu. Próbując stać poczuła
przeszywający ból przechodzący po jej ciele. Zobaczyła, że nie ma na sobie
ubrania, a bandaże zakrywały jej rany. Po chwili usłyszała jakieś kroki
zbilżające się w jej stronę. Przerażona nadczekiwała na osobę zbliżającą się do
niej. Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł wysoki, umięśniony,
przystojny mężczyzna z złem w oczach i blizną na policzku. Ubrany był w czarny
strój. Przyniósł lekarstwa i gorącą herbatę.
- Kim ty jesteś? – wyszeptała.
- Nie pamiętasz mnie?... Razem odbudujemy klan i dotrzymam
obietnicy- zacytował.
- Daehyun? Daehyun! – rzuciła się w ramiona młodzieńca –
Wiedziałam, że wrócisz! Nigdy w to nie wątpiłam! – powiedziała szczęśliwa ze
łzami w oczach. Nagle złapała się z bólu za brzuch.
- Uważaj. Jeszcze ranny się nie zagoiły- powiedział z
troską. Po chwili uśmiechnął się do niej swym pięknym uśmiechem.
- Gdzie ty byłeś przez te wszystkie lata?
- Spędziłem je na poszukiwania morderców. Ale już niczym nie
musisz się martwić.
- Zabiłeś ich?
- Tak, zginęli powolną i bolącą śmiercią. Przyłączyli się do
mnie ludzie, którzy mają dość wojny. Razem pokonamy wszystkich.
- Dokonałeś już zemsty. Czas wracać do domu Daehyun – uśmiechnęła
się.
- Nie, to jeszcze nie koniec. Mam zamiar podbić całą Koreę.
- Co ty wygadujesz?!
- Ty i ja, będziemy władcami Korei. Nasze klany od zawsze
były najbardziej potężnymi klanami w całym kraju. Teraz dzięki naszym genom
stworzymy klan, który będzie postrachem i panem wszystkich ludzi.
- Co? To chore!
- Może. Ale tylko dzięki temu, przypomnimy światu, kto był
panem kraju i dlaczego. A tak w ogole… Co ty robiłaś w tamtym obozie?
- Poszłam na wojnę i zostałam mianowana generałem.
- Generałem?! – zapytał zdziwiony - Nic dziwnego. W twojej
krwi płyną zdolności przywódcze naszych przodków. Kiedy wojna się zakończy,
stanę się panem tego świata… wraz z tobą – spojrzał się pięknie prosto w jej
oczy.
- Więc ty naprawdę chcesz to zrobić? – odwróciła wzrok.
- Tak – odrzekł stanowczo.
- Zmieniłeś się. Stałeś się złym człowiekiem.
- Ale dzięki temu stałem się potężnym wojownikiem. Żyłem z
nadzieją, że jesteś gdzieś tam i jesteś szczęśliwa, to dawało mi siły, by żyć
każdym dniem. Kiedyś obiecałem ci, że wrócę i zabiorę cię z tamtąd i tak
zrobię. Ale przed tym muszę coś jeszcze zrobić. Rzeczy dzięki której wojna się
skończy, a pokój zapanuje na wiecie - Po paru godzinach, Yuki żegnała się z Daehyun’em.
- Obiecaj, że zabierzesz mnie ze sobą. Bym już nigdy nie
była sama – wyszeptała.
- Obiecuję! Nie zapomnę, nigdy – po powrocie do obozu
zastała rannych żołnierzy odbudowujących obóz. Ranna rozglądała się na boki nie
wierząc własnym oczom. Nagle usłyszała wołanie.
- Lee! – kiedy odwróciła się zobaczyła rannego Zela. Z łzami
w oczach rzucił się na dziewczynę.
- Myślałem, że cię straciłem. Tak się martwiłem. Myślałem,
że zginęłaś, myślałem….że już nigdy cię nie zobaczę – dziewczyna z szczęściem w
oczach uśmiechnęła się i zemdlała z wycieńczenia. Po miesiącu wszyscy byli już
zdrowi, a obóz w połowie odbudowany. W między czasie, Yuki opowiedziała Zelowi
o Daehyunie. Obmyśliła plan, dzięki któremu pokonają plemię Kora. Po tygodniu
przyszykowani ruszyli na Korę. Kiedy dotarli na miejsce, zobaczyli coś
zadziwiającego. Plemię Kora zostało wymordowane. Wszędzie leżeli martwi
żołnierze, kobiety i dzieci wraz z wodzem. Wciąż się zastanawiali, kto mógł to
zrobić? Usłyszeli jakiś dźwięki. Zobaczyli żołnierzy, którzy rzucili się do
ataku. Obydwa wojska zawzięcie walczyli. Po chwili wrogowie wycofali się.
Nadjeżdżali żołnierze na koniach wraz z dowódcą. Kiedy podjechali bliżej,
zobaczyli Daehyuna w mundurze.
- Znów się spotykamy generale!
- To twoja sprawka?! Wy ich wymordowaliście, zgadza się?
- Tak, nie da się tego ukryć.
- To była ta sprawa, o której nie chciałeś mi powiedzieć?
- Możliwe. To już koniec wojny. Czas panowania naszego
klanu. Zabieram cię ze sobą, Yuki – żołnierze spojrzeli się ze zdziwieniem.
- Co? Nie wiedzieliście, że wasz generał, wasz dowódca
jest…kobietą? I moją przyszłą żoną? – żołnierze nie mogli uwierzyć własnym
oczom.
- Tak, to prawda! Jestem kobietą! – ściągła hełm i
rozpuściła włosy
- Yuki, idziemy – podał jej rękę. Dziewczyna już miała podać
mu dłoń, kiedy powstrzymał ją Zelo.
- Yuki! Nie rób tego!
- Wybacz mi Zelo! Muszę to zrobić. Dobrze wiesz, że
wcześniej czy później to się stanie.
Więc wybacz, ale… odchodzę z Daehyun’em – podała mu rękę i zarzucił ją
na konia.
- Ja kocham cię Yuki! – dziewczyna słysząc to odwróciła się
z łzami w oczach i spojrzała się na chłopaka z uśmiechem. Po chwili odjechali,
a żołnierzy z Zelo zostawili. Kiedy dotarli na miejsce, weszli do bogatego domu
w którym mieszkał Daehyun. Yuki wchodząc do środka była podekscytowana. Nagle
zobaczyła lusterko. Podeszła do niego i zobaczyła wreszcie swoją twarz po tak
długim czasie. Delikatnie dotykała się po policzkach, ustach i włosach. Daehyun
podszedł do niej i przytulił ją mocno do siebie od tyłu.
- Od dawna nie widziałaś swojej twarzy, prawda? – przyjaciel
zajął się wszystkim, by poczuła się jak w domu. Nakarmił ją, wykąpał, dał
czyste ubrania. Na drugi dzień wyszła z nim do ogrodu na spacer, by omówić parę
rzeczy.
- Jutro ruszamy w drogę. Musimy się wszystkim zająć. Trzeba
zorganizować ślub, pozapraszać gości. Po ślubie, wyjedziemy razem nad ocean.
- Ocean? Nigdy nie widziałam oceanu.
- Więc ja spełnię twe marzenie. Po wakacjach wrócimy tutaj i
zaczniemy planować, jak przekonać wioski, by podlegały tylko nam. Trzeba im
pokazać kto tu jest najpotężniejszym i… - po chwili mu przerwała.
- Ja chce go zobaczyć…Zela…ten ostatni raz. Pozwól mi na to.
- Dobrze…niech będzie – powiedział z nieprzekonaniem.
Jeszcze tego samego dnia, żołnierze Daehyuna sprowadziły Zela do domu. Kiedy
czekał na nią przed domem, zobaczył piękna kobietę ubraną w bogate szaty. Była
nią Yuki. Pierwszy raz od tak dawna nie widział jej tak pięknej, uśmiechniętej
i czystej. Wyglądała jak anioł.
- Chciałaś mnie widzieć?
- Tak, chcę się z tobą pożegnać. Jutro wyjeżdżamy. Daehyun
chce wziąć ślub jak najszybciej. Ma bardzo poważne plany dotyczące naszej
przyszłości.
- Rozumiem. To wszystko co chciałaś mi powiedzieć?
- Nie, ja… nigdy cię nie zapomnę. Jesteś bardzo szczególną
osobą z którą zawsze chciałam spędzić resztę swego życia. Bo ja… kocham cię, Zelo.
- Ja ciebie też – pocałował ją czule w usta. W tej chwili
liczył się tylko ten moment.
- Obiecaj mi, że o mnie zapomnisz, że zaczniesz wszystko od
nowa i założysz rodzinę.
- Ja… nie mogę – powiedział z łzą o oku – Pewnego dnia,
przyjdę po ciebie.
- Nie, nie rób tego! Tylko po prostu… zapomnij, ale ja…
nigdy nie zapomnę – po chwili pocałował ją w czoło, przytulił mocno do siebie i
odszedł, a Yuki rozpłakała się i upadła na kolana. Wszystko to widział Daehyun.
Był zazdrosny i zły. Zawołał jednego z sług i powiedział.
- Zwołaj wojsko! Ruszamy dzisiaj w teren. Musimy pozbyć się
największego wroga - Parę godzin później Yuki zobaczyła ubierającego się w
mundur Daehyun’a. Spytała się go gdzie idzie... odpowiedział jej. Wytłumaczył
wszystko i wyszedł. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Szybko włożyła mundur i
pobiegła do obozu Daehyun’a wbiegając do jego namiotu.
- Co ty tutaj robisz? – zapytał zszokowany.
- Nie pozwolę ci tego zrobić!
- Kochasz go, prawda? – zapytał cicho ze smutkiem w głosie.
- Tak, kocham go! Ale mimo tego pozostawiłam miłość dla
ciebie. Więc dlaczego ci to nie wystarcza?! – wykrzykła.
- Nie mogę znieść faktu... że możesz kogoś kochać bardziej
ode mnie.
- A możesz żyć faktem, że będę płakać całymi nocami i już
nigdy się nie zaśmieje?...Minęło tyle lat, miałam prawo się zakochać. Będę go
kochała! Nie ważne ile razy mnie zbiją, okradną, znienawidzą! Tego już nie
zmienisz! Ale zgodziłam się wrócić do ciebie, więc…
- Już coś powiedziałem. Wyjdź!
- Więc jeżeli tak, to pozwól mi odejść.
- Co?!
- Jeżeli chcesz z nimi walczyć, to ja odchodzę! To moje
wojsko, a ja ich zostawiłam, ktoś musi ich poprowadzić ku zwycięstwu. Obiecałam
im to.
- To nie z tego powodu chcesz wrócić, prawda?
- Jeżeli mnie naprawdę kochasz z całego serca, to pozwól mi
odejść…pozwól mi z nim być.
- Ja… chcę twojego szczęścia, więc myślę, że
najwyraźniej…twoje miejsce jest przy jego boku. Więc odejdź … zanim się
rozmyślę.
- Daehyun… dziękuję! – wybiegła z namiotu. Słowa ”dziękuję!”
zadrżały w sercu młodzieńca. Szybko wskoczyła na konia i ruszyła w stronę
wojska. Ujrzeli ją z daleka. Kiedy dotarła na miejsce wyjaśniła im całą
sytuację, wtedy usłyszała.
- Okłamałaś nas! Jesteś kobietą! A my tobie zaufaliśmy. Mimo
tego, chcemy być przy twoim boku generale. Jesteśmy gotów oddać za ciebie
życie, generale Lee! – żołnierze skandowali nazwisko generała. Zsiadła z konia i
rzuciła się w ramiona Zela. Po chwili zobaczyli wojska przeciwnika. Miliony
strzał lecące w ich stronę zasłoniło jasne niebo. Wszyscy wiedzieli, że to już
ich koniec. Yuki złapała Zela za rękę i rzekła.
- Kocham cię!
- Ja ciebie też! – po chwili wszyscy zginęli. Po pewnym
czasie wszyscy dowiedzieli się o dokonaniach generała Wu Lee, który był tak
naprawdę kobietą. Jednak nikt nigdy nie znalazł ciała kobiety w pośród ciał
żołnierzy .Jedni ludzie wieżą, że Yuki będzie żyła nawęd za 100 lat. Bo nawet w
przyszłości ludzkie życie będzie wyglądała tak samo. Tak jak teraz żyją różni
wieśniacy i arystokraci…w przyszłości będą smutni i słabi. Ważniejsze jest to,
że zawsze będzie ktoś, kto będzie obserwował ludzi, pomagał im i chronił. Yuki
zawsze będzie istniała. Byli także tacy, którzy uważali, że generał Wu Lee
nigdy nie istniał, mimo tego, że jej zapiski i plany znaleziono w zniszczonym,
starym obozie.
*^* wilebie to <3
OdpowiedzUsuńtak samo jak B.A.P My Dream <3
Czekam na więcej!!
Naprawdę? Dziękuję!
UsuńPOWIEM TAK KOCHAM WSZYSTKO CO NAPISZESZ <3
OdpowiedzUsuńBOŻE KOCHAM <3
Wiedziałam że pokocha ona Zelo . . . <3 ale cóż jak to powiedziałaś. . . czytam ci w myślach <3 hihi
Bardzo mi sie podoba! Co prawda jest kilka bledow ortograficznych, powtorzen i faktycznie wzorowane na Mulan ale i tak bardzo interesujacy jest ten oneshot^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze dodasz jeszcze jakies inne swoje prace^.-
Zycze weny do kolejnych ff^^^
Hwaiting~
Pod koniec prawie się popłakałam, ale ja to ja. xD Czekam na kolejny rozdział "My Dream".
OdpowiedzUsuńZakochałam się *.* ! Dziewczyno jesteś niesamowita ! Zawsze jak czytam twoje dramy to nie dość że płacze to czytam to z takim zaciekawieniem . Czekam na więcej :3 !
OdpowiedzUsuń