Translate

sobota, 4 maja 2013

ONE SHOT : Generał Lee (Zelo X Yuki X Dahyun)


Cześć wszystkim!!

To mój pierwszy One Shot, więc bądźcie wyrozumiali. Napisałam go w 1 klasie gimnazjum i jeszcze za bardzo nie umiałam pisać. W dodatku to była moja praca na polski. Więc, proszę nie bijcie mnie ^^

Fabuła ta jest w starożytnej Korei. Tak przed naszą erą. Może to troszkę przypominać bajkę Mulan, bo wtedy pisałam to inspirując się tym. Nie przejmujcie jakby były imiona takie nie Koreańskie, bo byłam głupia i młoda. ^^

Zapraszam do czytania i komentowania. Bądźcie szczerzy. Każdą krytykę znoszę. Miłego czytania :D

~Akemi Pop








Historia ta skradła serca czytelnikom na całym świecie, ale jedynie najstarsi Koreańczycy pamiętają jak było naprawdę. Opowiada o męstwie, walce i miłości , a przede wszystkim o szesnastoletniej Koreance, która poświęciła się dla ojczyzny, zmieniając ręce w skrzydła. Cała historia zaczęła się w południowej części Koreai za czasów starożytności. Pewne dwa potężne klany Jung i Shang  prowadziły wojnę pomiędzy sobą przez  trzysta lat. Pewnego dnia, postanowili założyć sojusz i połączyć obydwa klany. Zaręczyli Shang Yuki  i Jung Daehyun’a w wieku sześciu lat. Po ukończeniu osiemnastu lat mieli założyć rodzinę, by obydwa klany zjednoczyły się po trzystu latach. Daehyun obiecał swemu ojcu, że będzie opiekował się, chronił i wspierał przez całe życie swoją przyszłą małżonkę. To była bardzo poważna obietnica jak na sześciolatka. Wszyscy uważali, że zapomni o obietnicy po roku, lecz młodzieniec nigdy nie zapomniał. Przez lata wspólnej przyjaźni  nie opuszczali siebie nad wzajem . Byli nierozłączni. Nigdy nie traktowali zaręczyn na poważnie, lecz po ukończeniu dwunastu lat wszystko się zmieniło. Klany Jung i Shang zostały wymordowane. Oprócz dwunastoletniej dwójki. Nigdy nie dowiedzieli się kto, ani dlaczego zabił obydwa klany. Od tamtego czasu zmienili się. Yuki ukrywała codzienny smutek pod uśmiechem, a Akira stał się ponurym, złym, bez emocji dzieckiem żyjącym zemstą. Mimo tego nie zapomniał o obietnicy. Zajmował się Yuki jeszcze mocniej. Ona była jego jedyną rodzinną i nie zniósł by faktu stracenia ostatniej osoby na której mu zależy.  Po pewnym czasie Yuki znów zaczęła żyć pełnią życia, ale nie Daehyun. Jego zemsta rosła w jego sercu z dnia na co dzień.  Rok później w nocy Yuki usłyszała jakiś hałas. Budząc się zobaczyła wychodzącego Daehyun’a. Zdziwiona spytała.

- Co ty robisz? Gdzie idziesz?

- Odchodzę.

- Odchodzisz? Gdzie?

- Jak najdalej stąd. Ostatnio dowiedziałem się, że mordercy naszych klanów są w sąsiedniej wiosce.

- Nie możesz żyć cały czas zemstą! Popełniasz wielki błąd!

- Błąd? Posłuchaj co ty wygadujesz! Mam żyć z myślą, że mordercy naszych klanów żyją gdzieś na świecie?! Muszą zapłacić za to co zrobili!

- Nawet jeśli tam pójdziesz i ich znajdziesz, co zrobisz?

- Mam plan dzięki któremu zemszczę się.

- Nie pozwolę ci iść! To zbyt ryzykowne, ja…

- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Wrócę i zabiorę cię ze sobą. Pewnego dnia odbudujemy klan i dotrzymam obietnicy. Weź to – dał jej swój talizman – Nigdy nie zapomnij...że cię kocham – pocałował ją w czoło i kiedy miał już wyjść z domu usłyszał.

- Będę na ciebie czekała, aż wrócisz, nawet jeśli miałoby to zająć  całe życie. Zaczekam – po tych słowach wiedział, że nie jest sam. Spojrzał się na nią i wyszedł. Od tamtego dnia, czekała na niego przed bramą wioski od rana do wieczora, lecz on już nigdy nie wrócił. Mimo tego nigdy nie traciła nadziei. Słyszała pogłoski  o młodzieńcu, który mordował i rozsiewał strach w całej Korei. Wiedziała, że to Daehyun dopełniający swej zemsty.  Cztery lata minęły, a ona wciąż czekała stając się mądrą, młodą, piękną kobietą. Mieszkała wraz z pewnym starcem i jego żoną, którzy nie mogli mieć dzieci. Traktowali ją jak własną córkę. Uczyli ją pisania, czytania, liczenia, szycia i sztuk walk. Starzec ten był generałem pierwszego stopnia. Ludzie darzyli go wielkim szacunkiem.   Pewnego dnia, kiedy pracowała na polu zobaczyła żołnierzy wracających do domu. Wszystkie kobiety i dzieci serdecznie przywitały swoich ojców, braci, dzieci i mężów. Wieczorem zorganizowali przyjęcie powitalne na którym bawiła się cała wioska. Poznała na nim pewnego szesnastoletniego żołnierza, który poprosił ją do tańca. Był bardzo wysokim, dobrze zbudowany o ciemnych oczach i czarnych włosach. Miał na imię Junhong, ale wszyscy mówili do niego Zelo. Był bardzo słodki i uroczym chłopakiem. Codziennie przychodził do jej domu. Pomagał jej, chronił ją i darzył uczuciem, którego nie okazywał. Pewnego dnia, przychodząc do jej domu nie zastał tam Yuki. Znalazł ją przed główną bramą wioski. Spoglądała w dal czekając  na coś lub na kogoś. Podszedł do niej i powiedział.

- Hej! – szczęśliwa odwróciła się, lecz gdy zobaczyła Zelo jej uśmiech po chwili znikł.

- Cześć! – rzekła smutno.

- Zrobiłem coś?

- Nie, to nie ty.

 - Więc co się stało?

- To nic takiego, naprawdę.

- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.

- Ja… czekam.

- Na kogo?

- Na pewną bardzo mi bliską osobę. Kiedy byłam małą dziewczynką, moi rodzice zaręczyli mnie z moim przyjacielem, żeby nasze klany stworzyły sojusz. Gdy ukończyliśmy dwanaście lat nasze klany zostały wymordowane. Tylko my ocaleliśmy. Rok później pragnąc zemsty odszedł z wioski poszukując morderców. Obiecał, że pewnego dnia wróci po mnie i odbudujemy klan. Cztery lata czekam na niego, lecz on nigdy się nie zjawił.   Ja… nie potrafiłam go powstrzymać. Tak po prostu pozwoliłam mu odejść, a teraz jestem sama.

- Nie jesteś sama. Masz przyjaciół, przybranych rodziców… masz mnie. Ja nigdy cię nie zostawię. Będę zawsze przy tobie, bo wiem co czujesz. Ja również straciłem ukochane osoby. Mój ojciec zginą na wojnie, a matka zaginęła. Mieszkam wraz ze swoim starszym bratem i młodszą siostrą. Mamy tylko siebie. Więc będę przy tobie.

- Zelo… dziękuję!

- Yuki, kim jest twój narzeczony?

- Nazywa się Jung Daehyun. Jest mścicielem – wtedy Zelo przypomniała sobie pewną scenę, gdy był na polu bitwy. Ujrzał wysokiego, umięśnionego mężczyznę z złem w oczach. Był surowy i zimny. Wybił wraz ze swym klanem pół wojska. Popiół unosił się w powietrzu drapiąc go w gardło. Wszędzie byli martwi żołnierze, a ogień odciął im drogę do ucieczki. Doskonale pamiętał jego słowa.

„- Nazywam się Jung Daehyun i jestem mścicielem! Zapamiętajcie mnie, bo pewnego dnia stanę się waszym panem! ”

Wtedy wiedział jakie jest ryzyko pozostawienia  Yuki. Postanowił, że będzie przy niej i razem będą czekać na narzeczonego Yuki, a kiedy już wróci to będzie gotowy uchronić ją przed Jung Daehyun’em. Parę dni później żołnierze znów wracali na wojnę. Potrzebowali nowych zwolenników. Wysyłali list do domów mężczyzn, którzy  mieli udać się na wojnę. Rano Yuki otrzymała list do jej wuja. Był od generała Shin. Starzec otwierając go przeczytał informacje o udziale w armii wojskowej. Staruszka na wieść o powrocie do wojska zaczęła płakać

- Stryju! Nie możesz pójść na wojnę! Jesteś za stary i w dodatku chory.

- Walczenie przy boku generała Shina to zaszczyt wieli żołnierzy. Nie każdy ma taki zaszczyt.

- Nie pozwolę ci odejść. Nie mogę stracić kolejną osobę na której mi zależy. Najpierw mój klan, potem mój przyjaciel, a teraz ty wuju. Nie pozwolę ci na to!

- Gdybym miał syna, to poszedł by za mnie, a tak to ja musze to uczynić.

- Więc, wyślij mnie na wojnę. Pójdę za ciebie stryju. Pozwól mi to uczynić.

- Nie bądź śmieszna! Kobiety nie walczą na wojnie. To męska sprawa!

- Ale wuju.

- Dość!

- Stryju ja…

- Powiedziałem dosyć! Nie chcę tego dłużej słuchać! – Dziewczyna nie wiedziała co robić. Nie mogła do tego dopuścić. Wymyśliła plan. Następnego dnia po przebudzeniu, stryj zobaczył otworzoną szafę i brak w niej miecza oraz mundury. Przestraszony pobiegł do jej pokoju, ale jej już tam nie było. Wybiegając z domu zauważył otworzoną stajnie, a w niej brak konia. Wtedy już doskonale wiedział, że wyruszyła na wojnę jako mężczyzna. Ciotka wraz z mężem  mieli straszliwe obawy, że kiedy dowiedzą się, że jest kobietą… zabiją ją. Tymczasem pędziła na swym brązowym rumaku. Kiedy dotarła na miejsce ujrzała bardzo duży obóz wojskowy. Wszędzie było mnóstwo młodych żołnierzy, broni oraz namiotów. Zauważyła nowicjuszy szykujących się na ćwiczenia. Szybko pogalopowała do nich, zsiadła z konia i podała generałowi list.

- Kim jesteś? – Spytał. Po przeczytaniu listu rzekł – Jesteś synem generała Tashiego Wu?

- Tak, nazywam się Lee Wu.

- Nigdy nie słyszałem, żeby generał miał syna.

- Nie chwali się mną zbytnio – wzruszyła ramionami.

- Stawaj do szeregu! – od razu rozpoczęli ćwiczenia. Po treningu wszyscy udali się na obiad. Po drodze, ktoś złapał ja za ramię i pociągną do siebie.

- Zelo? – stanęła obok młodzieńca.

- Co ty tu robisz? – spytał zdziwiony.

- Poszłam do wojska zamiast stryja – wyszeptała.

- Czy ty wiesz jakie to niebezpieczne?

- Doskonale znam ryzyku przebywania tutaj, ale nie miałam wyboru. Nie mogłam go puścić. Jest zbyt chory, żeby walczyć na wojnie. Zresztą, potrafię walczyć. – rzekła stanowczo.

- Kiedy dowiedzą się, że jesteś kobietą, zabiją cię. Nie zniosę faktu, że ci się coś stanie – wyszeptał.

- Nic mi nie będzie. Zobaczysz. Po prostu mnie nie wydaj.

- Jakbym mógł… musisz odejść zanim się zorientują.

- Nie ma mowy! Ja tu zostaje! – złapał ją za ramie i odepchnął od reszty grupy mówiąc.

- Odejdź!

- Nie!

- Ale jesteś uparta! Dobra! Jeżeli koniecznie musisz zostać, to musisz pamiętać parę spraw. Dziewczyny mają duże oczy, musisz je bardzie zmrużyć, bo mamy o wiele mniejsze – przymrużyła śmiesznie oczy i rzekła.

- Ale w ten sposób nic nie widać. Nie wiem, jak sobie radzicie.

- Pamiętaj także, że nie możesz się śmiać jak dziewczyna Hihihihi, tylko jak prawdziwy facet HAHAHA! Nie zwracaj na siebie zbytnio dużej uwagi, ok?

- Postaram się – Od razu udali się na stołówkę. Tam spotkali mężczyznę malującego na małym płótnie.

- Co robisz? – spytała.

- Maluję swoją żonę z dzieckiem. Jest piękną i mądrą kobietą, a jak świetnie gotuje. Hahahaha! A tak w ogole, to jestem Taguri.

- Ja jestem Lee, a to jest Zelo.

- My jesteśmy bracia Fuxi. Jestem Tang, a to jest Ming- dołączyli się.

- A to, kto to jest? – spytał Zelo – O co on płacze? – Wskazał na młodego mężczyznę płaczącego w koncie.

- To Magu. Pierwszy raz opuścił dom. Bardzo się boi – odparł Taguri.

- A tamci? – wskazała na grupkę ludzi grających w kości.

- Tamten duży, to Yori. Bogacz. Myśli, że wszystko mu wolno, bo jego ojciec jest tutejszym generałem – Po krótkiej chwili Yori przegrał w kości i zezłoszczony krzyknął.

- Aaaaa! Przestań płakać bekso! Spójrz coś narobił! Przez ciebie przegrałem, bo nie mogłem się skupić przez twój płacz! – Nagle złapał go za kołnierz i podniósł do góry. Wtedy Zelo podszedł do niego i rzekł

- Zostaw go!

- Bo co mi zrobisz!?

- Lepiej żebyś nie wiedział.

 - Grozisz mi?

- Nie inaczej – Nagle Yori uderzył z pięści w twarz Zela. Zdenerwowany chłopak upadł na ziemię zrywając medalion grubasa i po chwili rzucił się na przeciwnika. W ostatniej chwili powstrzymała go Yuki.

- Uspokójcie się! Zatrzymajcie cenną energię na wrogu, zamiast marnować ją w tak głupi sposób! -  Zelo zatrzymał medalion chowając go do kieszeni. Wieczorem, kiedy wszyscy wykończeni ciężkim treningiem spali w namiotach, Zelo udał się nad staw i wyrzucił medalion do wody. Następnego dnia generał wpadł zezłoszczony do namiotu budząc wszystkich. Żołnierze bez zastanowienia wyskoczyli z łóżek i ustawili się w szeregu.

- Właśnie się dowiedziałem, że ktoś okradł mojego Yoriego. Skradziono mu medalion naszej rodziny. Wiem, że to ktoś z was. Złodziej zostanie powieszony!... Mimo tego macie teraz szansę, albo któryś z was przyzna się do popełnionej zbrodni, albo ukarzę wszystkich banicją! -  Zelo przestraszony nie wiedział co ma robić. Yuki zauważyła strach przyjaciela.

- Co się stało? – wyszeptała – Nie mów, że ty go okradłeś.

- Nie okradłem, ale ze złości wyrzuciłem medalion do jeziora. Może być teraz wszędzie – dziewczyna zastanawiała się co zrobić. Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogła pozwolić, by zginą. Wymyśliła plan. Nagle powiedziała .

- Generale! Wiem kto ukradł medalion pańskiego syna.

- Mów!

- To ja ukradłem medalion!

- Gdzie on jest?

- Nie mam go.

- Gdzie jest?!

- Wyrzuciłem go do jeziora.

- Straż! Pojmać go! – zszokowany Zelo nie mógł uwierzyć własnym oczom, że Yuki tak postąpiła. Nie sądził, że posunie się do czegoś takiego, by go uratować. Godzinę później Zelo udał się do stodoły w której była powieszona za ręce Yuki.

- Yuki – zawołał. Wyczerpana wiszeniem rzekła.

- Zelo? Co ty tutaj robisz?

- Dlaczego to zrobiłaś? Zrzuciłaś całą winę na siebie. Przeze mnie teraz zginiesz. Dlaczego?

- Ponieważ nie zniosłabym faktu, że stała by ci się krzywda. Musiałam to zrobić. Nie wybaczyłabym sobie tego, że cię straciłam. Zależy mi na tobie – zawstydzony młodzieniec spytał.

- N-naprawdę?                                                                                                                             

- Bardzo.

- Ja…ja uratuje cię.

- Co?

- Uwolnię cię – wtedy spuścił ją na ziemię i rozwiązał – Chodź tędy – złapał ją za rękę i przeciągną na drugą stronę stodoły. Wykopał dziurę w ścianie i powiedział.

- Uciekaj!

- Nie zostawię cię samego.

- Nic mi nie będzie. Ratuj swoje życie. Uciekaj!

- A co z tobą? Co zrobisz, kiedy zobaczą, że uciekłam?

- Powiem, że kiedy tu przyszedłem to ciebie już tu nie było. A teraz idź! – przytuliła Zela i rzekła.

- Dziękuję! – nagle przeszła przez dziurę i zobaczyła, że obóz napadli ludzie plemienia Kora z którą prowadzą wojnę. Wszędzie były trupy, krew oraz walczący żołnierze. Jeden z ludzi plemienia Kory na koniu ruszył z mieczem w ręku na Yuki. Dziewczyna w panice wyciągnęła nóż i wbiła go w konia. Jeździec upadł, a koń zdechł. Pobiegła dalej. Widziała pełno martwych żołnierzy oraz wiele wrogów gotowych ją zabić. Nagle usłyszała wołanie.

- Lee! – odwracając się zobaczyła na koniu Taguri.

- Lee! Zabij generała Kory! Na górce! – rozglądając się widziała tylko lejącą się krew, zamiast przywódcę wrogów. W panice rozglądała się po polu bitwy. Powoli uspokajając się znów się rozejrzała. Widziała pole bitwy z innej perspektywy. Zobaczyła wzgórek na którym znajdował się generał Kory. Siedział dumnie na koniu spoglądając na żołnierzy. Ze wściekłością w oczach ruszyła na generała . Walczyła z nim zawzięcie. Generał zamachnął się mieczem usiłując podciąć gardło dziewczyny. Na szczęście w porę udało jej się uniknąć ataku. Wykorzystując atak rywala, kopnęła go w brzuch. Momentalnie upadł na ziemię.   Przytrzymała go nogą i wymierzyła miecz. Nie miała  dość odwagi by to zrobić, lecz wiedziała, że musiała. Z łzami w oczach ścięła głowę generałowi.  Krew prysnęła jej prosto w twarz. 

-Generał Rouran zginął! Do ataku! – wykrzyknął Zelo. Żołnierze dzięki śmierci generała Rouran mieli przewagę. Przeciwnicy z Plemiona Kora ruszyli do ucieczki, lecz na próżno. Wszyscy polegli. Po walce wszystkich poszkodowanych zabrali do namiotu. Część żołnierzy wyszła z tego bez szwanku, druga części była poważnie ranna, a reszta odeszła już z tego świata. Gdy nadszedł  wieczór, odbył się pogrzeb generała. Yori straszliwie opłakiwał swojego wuja. Złożyli go na stosie i spalili. Żołnierze stojąc w szeregach na cześć generała zaśpiewali.  ,, Życie jest jak ludzki sen. Bohater nie żałuje życia i śmierci. Chroń moją ojczyznę, pokaż mojego narodu dumę. Tam gdzie w życiu radość…” Parę dni później została zorganizowana przemowa, jednego z generałów.

- W trzecim roku naszego panowania, nasz naród stracił bohatera. Dowódca Feng umarł dla kraju. W imieniu cesarza mianuje Lee Wu na dowódcę szóstego batalionu! – podał mundur Lee.  Po ogłoszeniu wiadomości rzekł do nowego dowódcy.

- Koran zebrał wszystkie pokolenia. Obawiam się, że bitwa jest nieunikniona. Niniejszym nakazuję wszystkim batalionom do ataku, aby osłabić siły Koran. Ruszajcie! – kolejna bitwa nadeszła dosyć szybko na pustyniach. Aby dwa wojska rzuciły się do ataku. Zderzyły się ze sobą jak dwie ciężarówki. Było tylko słychać uderzające się o siebie włócznie, miecze oraz tarcze. Włócznie wojowały nad głowami żołnierzy. Właśnie wtedy Yuki była świadkiem śmierci jednego z braci Fuxi, najstarszy z nich Tang zginą bolesną śmiercią od włóczni. Widziała doskonale ból Minga widzącego konającego, starszego brata. Kiedy rzucił się na pomoc swemu  bratu, włócznia przeciwnika przebiła jego ciało na wylot. Zmarł obok Tanga. Yuki widząc to nie mogła znieść widoku umierających przyjaciół. Łzy wypełniły jej ciemne oczy.

- W imieniu Cesarza mianuje Wu Lee na Generała Pacyfikacji Północnej i mam nadzieje, że ten bohater będzie walczyć, aby chronić naszą ojczyznę! – kolejna bitwa również szybko nadeszła. Dźwięk uderzających się o siebie metali utkwiła w głowach żołnierzy.   Wygrana bitwa zapłaciła śmiercią młodych bojowników. Ocaleni zbierali drewniane, zakrwawione tabliczki zawieszone na szyjach zmarłych, by muc je oddać ich rodzinną zmarłych. Po powrocie do obozu, Lee i Zelo czyścili tabliczki i zawieszali je na sznurkach przed namiotem.

- Zostałam nagrodzona i mianowana na Generała, lecz cóż z tego?... Kiedy byłam małym dzieckiem, ojciec powiedział. Kiedy ludzie umierają, stają się gwiazdą na niebie, a na niebie jest tyle gwiazd. Sądzisz, że mój ojciec miał rację? Czy moja rodzina, mój klan, są tam gdzieś na niebie?

- Na pewno – spojrzał się na nią z uśmiechem. Dziewczynie od razu zrobiło się lepiej.

- Jutro ruszamy zawieść broń? – zapytał.

- Tak, chcę żebyś ruszył z resztą ludzi na przód na zwiady. W ten sposób wróg nas nie dopadnie. Liczę na ciebie – Na drugi dzień wojsko Generała Wu Lee ruszyło w stronę gór. Nagle Yuki zobaczyła jednego z żołnierzy biegnącego w ich stronę.

- Generale Wu Lee! Zelo wraz z resztą wojska zostali napadnięci, gdy był na zwiadach. Nakazuje, aby pozostać tutaj oraz czekać na jego polecenia i strzec dostaw – Generał nie mógł na to pozwolić.

- Zostań tutaj  i strzeżcie dostawy! Wszystkie kawalerki ze mną! – ruszyli na przód. Kiedy dotarli na miejsce walki, zobaczyli walczących bojowników. Po chwili widząc nadjeżdżające posiłki, żołnierze Plemienia Kora uciekli. Zelo nie wiedział co się stało. Zdyszany spojrzał na Yuki i spytał.

- Co ty tutaj robisz?! – był zdenerwowany.

- Kiedy dowiedziałam się, że napadli na was przybyłam wam na ratunek. Towaru strzeże straż. – po chwili namysły szybko zawrócili do miejsca znajdującej się broni oraz ludzi. Kiedy dotarli na miejsce było już za późno. Ludzie byli ranni, powozy zniszczone, a broń zabrana.

- Generale Lee! Żołnierze Plemienia Kora napadli na nas. Zabrali cały towar. Strzegliśmy go, jak kazałeś, lecz było ich za dużo. Nie daliśmy rady- spojrzeli na martwych bojowników. Zobaczyli rannego  Taguri. Od razu do niego podbiegli.

- Taguri! Nic ci nie jest?! Nie martw się! Wyjdziesz z tego. Żona czeka na ciebie. Wrócisz do domu – zaczęła go uspokajać.

- Nie, ja.. nie mam żony... ani dziecka. Ojciec wysłał mnie do wojska... żebym  wydoroślał. Zawsze chciał bym założył rodzinę... Dajcie to mojemu ojcu. Niech myśli, że gdzieś tam żyje moja żona wraz z mym synem – podał jej portret dziecka i kobiety namalowanym na małym drewienku – Generale! To był zaszczyt walczyć u twojego boku. Proszę…oddaj to ojcu… niech będzie ze mnie dumny. Przepraszam! – po chwili zasypiając zamknął oczy i już więcej się nie budzić.

- Taguri? Taguri. Taguri! Taguri!!! – nawoływała przyjaciela z łzami w oczach wiedząc, że już nigdy nie wróci. Rozpłakując się pobiegła, lecz Zelo ją zatrzymał.

- Gdzie chcesz uciec?

- Jak najdalej stąd!

- Twój krótki temperament w bitwie, spowodował śmierć naszych ludzi!

- To wszystko moja wina. To wszystko prze ze  mnie. Byłam przerażona, że nie wrócisz…Straciłam tak wielu braci, rodzinę, klan… Nie mogłabym znieść tego, że cię straciłam.

- Nie możemy rozwijać uczucia w walce! – kiedy miał już odejść, wtedy usłyszał.

- Mówiąc to… czujesz coś do mnie?

- Nie czuje – powiedział odwrócony tyłem, by nie zobaczyła jego łez bólu wypowiadając to. Dobrze wie, że jak powiąże miłość z wojną, będzie się bardziej troszczyła o niego, niż zwracać uwagę na to, że przez to ludzie giną na każdym kroku. To wszystko dla jej dobra. Po chwili odszedł. Wpatrując się w niego, zamknęła  oczu i upadła na kolana. Parę dni później, żołnierze zauważyli coś dziwnego u generała. Lee stanęła się smutna, ospała, bez życia. Nie prowadziła treningów, ani nie planowała ataków na plemię Kora, nawet nie wychodziła ze swojego namiotu.  Zelo udał się do namiotu dowódcy, ale nie zastał tam Yuki. Zauważył ją stającą przy swym koniu. Stanął za jej plecami, a ona rzekła.

- Dlaczego stryj tak zawsze podekscytowany mówił o wojnie? Sądziłam… że wojna to coś wspaniałego i cudownego. Zapierającego dech w piersiach… teraz wiem, że…myliłam się. Walczyłam w bitwie po bitwie. Traciłam braci jeden po drugim. Chyba, już nie dam rady.

- Nie możesz się poddawać. Każdy czeka na swojego generała, który poprowadzi nas ku zwycięstwa.

- Nie chcę walczyć dłużej. Chcę być normalną osobą.

- A kto chce walczyć? ! Ja też również nie chcę tego dłużej ciągnąć! Gdybym tylko mógł użyć mojego życia, by zakończyć wojnę, zrobiłbym to już dawno temu! Problemów nie możemy unikać. Musimy sobie z nimi radzić nawet w najgorszych sytuacjach. Musimy z nimi walczyć! Widzimy na co dzień śmierć swoich braci i wiemy, że już nigdy nie wrócą, a ich rodzinny będą ich opłakiwać latami. Mimo tego nie możemy się poddawać. Musimy walczyć o swoje życie i mieć nadzieje, że pewnego dnia to wszystko minie i będziemy móc znów żyć dawnym życiem. Taka jest wojna. Chcesz się tak po prostu poddać i zginąć?! Czy będziesz żyć dalej i poprowadzisz nas do samego końca?! Wszyscy na ciebie liczą! – po tych słowach pozostawił ją z tym pytaniem. Po południu żołnierze udali się na plac ćwiczeń, by zacząć trening, lecz Yuki nie przybyła. Usiedli na ziemi oczekując na Lee.


- Trening się zaraz zacznie! Wstawajcie! – powiedział Zelo do rozleniwionych.

-  Generała nie ma, więc treningu też nie będzie – powiedział jeden z żołnierzy.

- Generał Wu Lee zrobił się leniwy. Opanował go strach i nawet nie jest w stanie pokazać nam się na oczy. Co to jest w ogóle za Generał?! – dodał drugi.

- Zamknąć się! Jak możecie tak w ogóle sądzić?! Generał ma ostatnio zły okres w swoim życiu. Stracił wszystkich na których mu zależało! To, że Generał nie jest w stanie tu przyjść. Nie oznacza, że powinniście się podawać. Sądzicie, że jest leniwy? Spójrzcie na siebie! Nawęt wam się nie chce trenować, bo Generała nie ma. No i co z tego?! Czy to jest powód, by przestać walczyć?! Bierzcie włócznie i tarcze. Ja mam zamiar trenować. A wy?! – wszyscy poczuli się nieco nieswojo. Wstali, wzięli broń do jednej ręki, a do drugiej tarcze. Kiedy mieli już zacząć jeden z nich krzykną.

- To generał Wu Lee! – wszyscy spojrzeli się w stronę namiotu Generała. Stała tam Yuki spoglądając się na żołnierze. Stanęła na stopniu. Rozejrzała się i rzekła.

- Wojna to czas, kiedy ludzie walczą w imieniu swego kraju, by zwyciężyć. Lecz tak naprawdę… wojna to czas, kiedy umierają ludzie, by chronić swojej rodziny. Przy tym umierają tysiące żołnierzy, którzy za życia byli ojcami, synami, mężami. Umarli za wolność o której tylko teraz śnimy. Wiem, że wielu z was tęskni za domem i rodziną. Wielu z was straciło osoby, które kochaliście, szanowaliście. Doskonale znam wasz ból, bardziej niż ktokolwiek na tym świecie.  Wiem dobrze, że pragniecie wolności, by wrócić do domu, by wasze dzieci mogły kiedyś żyć w kraju w którym nie będzie musiało pracować dla wroga. Na pewno często zastanawialiście się, dlaczego musicie umierać na polu bitwy. Powiem wam. Umieracie za wolność, którego tak bardzo pragniecie. Bo wolność jest warta każdej cenny.  Ostatnio myślałem tylko o sobie, zamiast wspierać was i szykować do kolejnej walki. Teraz stanąłem tu przed wami, by uświadomić wam po co tu jesteście i za co walczycie, ale przede wszystkim powiedzieć, że dam wam wolność o której śnimy każdej nocy. Poprowadzę was ku wolności i chwały. Kto jest ze mną?! – po chwili żołnierze skandowali imię generała. Po kilku dniach  obóz został zaatakowany przez  plemię Kora. Strzały zabiły połowę żołnierzy, a popiół padał z nieba niczym śnieg pokrywając cały obóz. Yuki wstawiając z popiołu zobaczyła zapitych braci i zniszczony obóz. Poczuła ból w brzuchu i w lewym ramieniu. Zobaczyła, że strzały wbiły się w jej młode ciało, a krew płynęła po zbroi. Ze strachu nawoływała imię przyjaciela, lecz Zela nigdzie nie było. Przez jej głowę przechodziły straszliwe myśli. Łzy spływały po jej delikatnych, brudnych policzkach. Po krótkiej chwili zobaczyła jakąś wysoką postać wynurzającą się za mgły. Zszokowana wyszeptała.

- Dae...hyun? – wykrwawiając się zemdlała. Po paru godzinach zbudziła się. Leżała w łóżku w jakimś drewnianym domu. Próbując stać poczuła przeszywający ból przechodzący po jej ciele. Zobaczyła, że nie ma na sobie ubrania, a bandaże zakrywały jej rany. Po chwili usłyszała jakieś kroki zbilżające się w jej stronę. Przerażona nadczekiwała na osobę zbliżającą się do niej. Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł wysoki, umięśniony, przystojny mężczyzna z złem w oczach i blizną na policzku. Ubrany był w czarny strój. Przyniósł lekarstwa i gorącą herbatę.

- Kim ty jesteś? – wyszeptała.

- Nie pamiętasz mnie?... Razem odbudujemy klan i dotrzymam obietnicy- zacytował.

- Daehyun? Daehyun! – rzuciła się w ramiona młodzieńca – Wiedziałam, że wrócisz! Nigdy w to nie wątpiłam! – powiedziała szczęśliwa ze łzami w oczach. Nagle złapała się z bólu za brzuch.

- Uważaj. Jeszcze ranny się nie zagoiły- powiedział z troską. Po chwili uśmiechnął się do niej swym pięknym uśmiechem.

- Gdzie ty byłeś przez te wszystkie lata?

- Spędziłem je na poszukiwania morderców. Ale już niczym nie musisz się martwić.

- Zabiłeś ich?

- Tak, zginęli powolną i bolącą śmiercią. Przyłączyli się do mnie ludzie, którzy mają dość wojny. Razem pokonamy wszystkich.

- Dokonałeś już zemsty. Czas wracać do domu Daehyun – uśmiechnęła się.

- Nie, to jeszcze nie koniec. Mam zamiar podbić całą Koreę.

- Co ty wygadujesz?!

- Ty i ja, będziemy władcami Korei. Nasze klany od zawsze były najbardziej potężnymi klanami w całym kraju. Teraz dzięki naszym genom stworzymy klan, który będzie postrachem i panem wszystkich ludzi.

- Co? To chore!

- Może. Ale tylko dzięki temu, przypomnimy światu, kto był panem kraju i dlaczego. A tak w ogole… Co ty robiłaś w tamtym obozie?

- Poszłam na wojnę i zostałam mianowana generałem.

- Generałem?! – zapytał zdziwiony - Nic dziwnego. W twojej krwi płyną zdolności przywódcze naszych przodków. Kiedy wojna się zakończy, stanę się panem tego świata… wraz z tobą – spojrzał się pięknie prosto w jej oczy.

- Więc ty naprawdę chcesz to zrobić? – odwróciła wzrok.

- Tak – odrzekł stanowczo.

- Zmieniłeś się. Stałeś się złym człowiekiem.

- Ale dzięki temu stałem się potężnym wojownikiem. Żyłem z nadzieją, że jesteś gdzieś tam i jesteś szczęśliwa, to dawało mi siły, by żyć każdym dniem. Kiedyś obiecałem ci, że wrócę i zabiorę cię z tamtąd i tak zrobię. Ale przed tym muszę coś jeszcze zrobić. Rzeczy dzięki której wojna się skończy, a pokój zapanuje na wiecie - Po paru godzinach, Yuki żegnała się z Daehyun’em.

- Obiecaj, że zabierzesz mnie ze sobą. Bym już nigdy nie była sama – wyszeptała.

- Obiecuję! Nie zapomnę, nigdy – po powrocie do obozu zastała rannych żołnierzy odbudowujących obóz. Ranna rozglądała się na boki nie wierząc własnym oczom. Nagle usłyszała wołanie.

- Lee! – kiedy odwróciła się zobaczyła rannego Zela. Z łzami w oczach rzucił się na dziewczynę.

- Myślałem, że cię straciłem. Tak się martwiłem. Myślałem, że zginęłaś, myślałem….że już nigdy cię nie zobaczę – dziewczyna z szczęściem w oczach uśmiechnęła się i zemdlała z wycieńczenia. Po miesiącu wszyscy byli już zdrowi, a obóz w połowie odbudowany. W między czasie, Yuki opowiedziała Zelowi o Daehyunie. Obmyśliła plan, dzięki któremu pokonają plemię Kora. Po tygodniu przyszykowani ruszyli na Korę. Kiedy dotarli na miejsce, zobaczyli coś zadziwiającego. Plemię Kora zostało wymordowane. Wszędzie leżeli martwi żołnierze, kobiety i dzieci wraz z wodzem. Wciąż się zastanawiali, kto mógł to zrobić? Usłyszeli jakiś dźwięki. Zobaczyli żołnierzy, którzy rzucili się do ataku. Obydwa wojska zawzięcie walczyli. Po chwili wrogowie wycofali się. Nadjeżdżali żołnierze na koniach wraz z dowódcą. Kiedy podjechali bliżej, zobaczyli Daehyuna w mundurze.

- Znów się spotykamy generale!

- To twoja sprawka?! Wy ich wymordowaliście, zgadza się?

- Tak, nie da się tego ukryć.

- To była ta sprawa, o której nie chciałeś mi powiedzieć?

- Możliwe. To już koniec wojny. Czas panowania naszego klanu. Zabieram cię ze sobą, Yuki – żołnierze spojrzeli się ze zdziwieniem.

- Co? Nie wiedzieliście, że wasz generał, wasz dowódca jest…kobietą? I moją przyszłą żoną? – żołnierze nie mogli uwierzyć własnym oczom.

- Tak, to prawda! Jestem kobietą! – ściągła hełm i rozpuściła włosy

- Yuki, idziemy – podał jej rękę. Dziewczyna już miała podać mu dłoń, kiedy powstrzymał ją Zelo.

- Yuki! Nie rób tego!

- Wybacz mi Zelo! Muszę to zrobić. Dobrze wiesz, że wcześniej czy później to się stanie.  Więc wybacz, ale… odchodzę z Daehyun’em – podała mu rękę i zarzucił ją na konia.

- Ja kocham cię Yuki! – dziewczyna słysząc to odwróciła się z łzami w oczach i spojrzała się na chłopaka z uśmiechem. Po chwili odjechali, a żołnierzy z Zelo zostawili. Kiedy dotarli na miejsce, weszli do bogatego domu w którym mieszkał Daehyun. Yuki wchodząc do środka była podekscytowana. Nagle zobaczyła lusterko. Podeszła do niego i zobaczyła wreszcie swoją twarz po tak długim czasie. Delikatnie dotykała się po policzkach, ustach i włosach. Daehyun podszedł do niej i przytulił ją mocno do siebie od tyłu.

- Od dawna nie widziałaś swojej twarzy, prawda? – przyjaciel zajął się wszystkim, by poczuła się jak w domu. Nakarmił ją, wykąpał, dał czyste ubrania. Na drugi dzień wyszła z nim do ogrodu na spacer, by omówić parę rzeczy.

- Jutro ruszamy w drogę. Musimy się wszystkim zająć. Trzeba zorganizować ślub, pozapraszać gości. Po ślubie, wyjedziemy razem nad ocean.

- Ocean? Nigdy nie widziałam oceanu.

- Więc ja spełnię twe marzenie. Po wakacjach wrócimy tutaj i zaczniemy planować, jak przekonać wioski, by podlegały tylko nam. Trzeba im pokazać kto tu jest najpotężniejszym i… - po chwili mu przerwała.

- Ja chce go zobaczyć…Zela…ten ostatni raz. Pozwól mi na to.

- Dobrze…niech będzie – powiedział z nieprzekonaniem. Jeszcze tego samego dnia, żołnierze Daehyuna sprowadziły Zela do domu. Kiedy czekał na nią przed domem, zobaczył piękna kobietę ubraną w bogate szaty. Była nią Yuki. Pierwszy raz od tak dawna nie widział jej tak pięknej, uśmiechniętej i czystej. Wyglądała jak anioł.

- Chciałaś mnie widzieć?

- Tak, chcę się z tobą pożegnać. Jutro wyjeżdżamy. Daehyun chce wziąć ślub jak najszybciej. Ma bardzo poważne plany dotyczące naszej przyszłości.

- Rozumiem. To wszystko co chciałaś mi powiedzieć?

- Nie, ja… nigdy cię nie zapomnę. Jesteś bardzo szczególną osobą z którą zawsze chciałam spędzić resztę swego życia. Bo ja… kocham cię, Zelo.

- Ja ciebie też – pocałował ją czule w usta. W tej chwili liczył się tylko ten moment.

- Obiecaj mi, że o mnie zapomnisz, że zaczniesz wszystko od nowa i założysz rodzinę.

- Ja… nie mogę – powiedział z łzą o oku – Pewnego dnia, przyjdę po ciebie.

- Nie, nie rób tego! Tylko po prostu… zapomnij, ale ja… nigdy nie zapomnę – po chwili pocałował ją w czoło, przytulił mocno do siebie i odszedł, a Yuki rozpłakała się i upadła na kolana. Wszystko to widział Daehyun. Był zazdrosny i zły. Zawołał jednego z sług i powiedział.

- Zwołaj wojsko! Ruszamy dzisiaj w teren. Musimy pozbyć się największego wroga - Parę godzin później Yuki zobaczyła ubierającego się w mundur Daehyun’a. Spytała się go gdzie idzie... odpowiedział jej. Wytłumaczył wszystko i wyszedł. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Szybko włożyła mundur i pobiegła do obozu Daehyun’a wbiegając do jego namiotu.

- Co ty tutaj robisz? – zapytał zszokowany.

- Nie pozwolę ci tego zrobić!

- Kochasz go, prawda? – zapytał cicho ze smutkiem w głosie.

- Tak, kocham go! Ale mimo tego pozostawiłam miłość dla ciebie. Więc dlaczego ci to nie wystarcza?! – wykrzykła.

- Nie mogę znieść faktu... że możesz kogoś kochać bardziej ode mnie.

- A możesz żyć faktem, że będę płakać całymi nocami i już nigdy się nie zaśmieje?...Minęło tyle lat, miałam prawo się zakochać. Będę go kochała! Nie ważne ile razy mnie zbiją, okradną, znienawidzą! Tego już nie zmienisz! Ale zgodziłam się wrócić do ciebie, więc…

- Już coś powiedziałem. Wyjdź!

- Więc jeżeli tak, to pozwól mi odejść.

- Co?!

- Jeżeli chcesz z nimi walczyć, to ja odchodzę! To moje wojsko, a ja ich zostawiłam, ktoś musi ich poprowadzić ku zwycięstwu. Obiecałam im to.

- To nie z tego powodu chcesz wrócić, prawda?

- Jeżeli mnie naprawdę kochasz z całego serca, to pozwól mi odejść…pozwól mi z nim być.

- Ja… chcę twojego szczęścia, więc myślę, że najwyraźniej…twoje miejsce jest przy jego boku. Więc odejdź … zanim się rozmyślę.

- Daehyun… dziękuję! – wybiegła z namiotu. Słowa ”dziękuję!” zadrżały w sercu młodzieńca. Szybko wskoczyła na konia i ruszyła w stronę wojska. Ujrzeli ją z daleka. Kiedy dotarła na miejsce wyjaśniła im całą sytuację, wtedy usłyszała.

- Okłamałaś nas! Jesteś kobietą! A my tobie zaufaliśmy. Mimo tego, chcemy być przy twoim boku generale. Jesteśmy gotów oddać za ciebie życie, generale Lee! – żołnierze skandowali nazwisko generała. Zsiadła z konia i rzuciła się w ramiona Zela. Po chwili zobaczyli wojska przeciwnika. Miliony strzał lecące w ich stronę zasłoniło jasne niebo. Wszyscy wiedzieli, że to już ich koniec. Yuki złapała Zela za rękę i rzekła.

- Kocham cię!

- Ja ciebie też! – po chwili wszyscy zginęli. Po pewnym czasie wszyscy dowiedzieli się o dokonaniach generała Wu Lee, który był tak naprawdę kobietą. Jednak nikt nigdy nie znalazł ciała kobiety w pośród ciał żołnierzy .Jedni ludzie wieżą, że Yuki będzie żyła nawęd za 100 lat. Bo nawet w przyszłości ludzkie życie będzie wyglądała tak samo. Tak jak teraz żyją różni wieśniacy i arystokraci…w przyszłości będą smutni i słabi. Ważniejsze jest to, że zawsze będzie ktoś, kto będzie obserwował ludzi, pomagał im i chronił. Yuki zawsze będzie istniała. Byli także tacy, którzy uważali, że generał Wu Lee nigdy nie istniał, mimo tego, że jej zapiski i plany znaleziono w zniszczonym, starym obozie.

 

 *********************
I jak? Tylko nie bić ^^
 

 

6 komentarzy:

  1. *^* wilebie to <3
    tak samo jak B.A.P My Dream <3

    Czekam na więcej!!

    OdpowiedzUsuń
  2. POWIEM TAK KOCHAM WSZYSTKO CO NAPISZESZ <3
    BOŻE KOCHAM <3
    Wiedziałam że pokocha ona Zelo . . . <3 ale cóż jak to powiedziałaś. . . czytam ci w myślach <3 hihi

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi sie podoba! Co prawda jest kilka bledow ortograficznych, powtorzen i faktycznie wzorowane na Mulan ale i tak bardzo interesujacy jest ten oneshot^^
    Mam nadzieje, ze dodasz jeszcze jakies inne swoje prace^.-
    Zycze weny do kolejnych ff^^^
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  4. Pod koniec prawie się popłakałam, ale ja to ja. xD Czekam na kolejny rozdział "My Dream".

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się *.* ! Dziewczyno jesteś niesamowita ! Zawsze jak czytam twoje dramy to nie dość że płacze to czytam to z takim zaciekawieniem . Czekam na więcej :3 !

    OdpowiedzUsuń