Translate

wtorek, 28 października 2014

LIEBSTER AWARD & THE VERSATILE BLOGGER AWARD

 
Dziękuję bardzo za nominację Minniso z bloga seouliseverything.blogspot.com
 
LIEBSTER AWARD

Zasady: Nominacja jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań
 
 
1. Co myślisz na temat kultury koreańskiej?
 
To dosyć dziwna kultura, która różni są od naszej, ale mimo wszystko jest piękna.
 
2. Lubisz jeść pałeczkami?
 
Tak :)
 
3. Na czyj koncert chciałabyś pójść najbardziej?
 
Ojej, jest wiele zespołów, których chciałabym zobaczyć na koncercie. 
 
4. Twój ulubiony koreański aktor?
 
Nie mam swojego ulubionego aktora
 
5. Czemu założyłaś bloga?
 
Opowiadania zaczęłam pisać już w piątej klasie podstawówki z swoimi biasami. Lubię pisać, chociaż nie zawsze mam na to czas i nie zawsze daję radę napisać coś na czas. Bloga założyłam z ciekawości. Nigdy bym nie przypuszczała, że będę miała tyle wyświetleń :D
 
6. k-rock vs k-pop?
 
K-POP
 
7. Lubisz sok aloesowy?
 
Nie piłam
 
8. Kogo z k-popu nie lubisz?
 
 
Chyba TARA ale nie wiem dlaczego.
 
 
9. Co najbardziej lubisz w k-popie?
 
To, że jest zupełnie inny niż muzyka zagraniczna, którą słuchamy w telewizji i nie chodzi mi tutaj o język, ale o samokształt. Teledyski, choreografie, styl. 
 
10.K-popowy układ taneczny, którego chciałabyś się nauczyć?

 
BTS - War of hormone, GOT7 - AROUND THE WORLD


 


11. W którym k-popowym zespole chciałabyś być?
Jeżeli chodzi o girlsband to w 2ne1, a jeżeli chodzi o boysband ( która z nas nie chciałaby być w boysband'dzie, jako jedyna dziewczyna? XD) to wybrałabym BTS, Block B, GOT7, EXO

 
 
 
 


.


The Vaersatile Blogger Award
 
Więc 7 faktów o mnie
 
1. Jestem wegetarianką
2. Bardzo lubię dzieci
3. Muszę codziennie słuchać muzyki.
4. Bardzo lubię się wygłupiać i śmiać.
5. Pomagam ludziom bezinteresownie
6. Uwielbiam zieloną herbatę
7.  Jestem feministką, ale nie stereotypową

niedziela, 26 października 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 22

  - Czyli tak, twoja matka była Polką, a ojciec Koreańczykiem. Kiedy byłaś mała, ty i twój brat trafiliście do sierocińca, ale nie pamiętasz dlaczego - powiedział Luhan siedząc z Amandą na ławce.
 - Tak.
 - Potem twojego brata zaadoptowano, a ciebie nie. W gimnazjum poznałaś Xiumin'a. W liceum byłaś prześladowana przez popularną dziewczynę Shinhye, podkochiwałaś się w Hyunjoong'u. W wieku 17 lat zostałaś trainee, wtedy kupił cię Feng z którym jesteś do tej pory i przeżyłaś z nim swój pierwszy raz, a przez Xianmei zmieniłaś się.
 - No mniej więcej.
 - Czy jest coś jeszcze co powinienem wiedzieć? Ukrywasz coś jeszcze?
 - Nie.
 - Na pewno?
 - Tak.
 - Współczuje ci za to co cię z nim spotkało.
 - Nie potrzebnie. Nie żałuje, że go poznałam, że to właśnie mnie wybrał spośród innych trainee. Dzięki niemu moje życie się zmieniło. W końcu mogłam sobie kupić co tylko chciałam, mogłam zjeść coś lepszego, pozwiedzałam trochę świat, poznałam świetnych ludzi. Nigdy nie działa mi się krzywda, zawsze dbał o mnie i pomagał mi... mogło być gorzej - powiedział smutnym głosem, wbijając wzrok w ulicę i obtulając się szlafrokiem - Przepraszam, że... dowiedziałeś się o tym w ten sposób. Mogłam wam od razu wszystko powiedzieć... zamiast się z tym wszystkim ukrywać.
 - To ja powinienem przeprosić. Nie powinienem był tutaj przychodzić.
 - Muszę już iść. Zobaczymy się w wytwórni. Pa - powiedziała szybko po czym wstała i odeszła. Godzinę później Amanda była już w SM i przebrana w mundur ochroniarza udała się w stronę sali ćwiczeń, lecz nie weszła do środka tylko została na korytarzu i od razu oparła się ściany. Jakieś pięć minut później Amanda dostała sms'a od Natalii.

" Pójdziesz dzisiaj ze mną na fan meeting BTS? Wszyscy fani mogą przyjść bo to taki mini fan meeting na powietrzu. Proszę unnie~"
 
 
" O której?"
 
" O 16:00"
 
"OK"
 
"Super! Przyjdę pod wytwórnię o 15:35"
 
 
 
 Tego dnia EXO mogli wcześniej wrócić do dormu, więc Amanda się zgodziła. Kiedy wybiła godzina 15:35, Natalia już czekała na swoją unnie pod wytwórnią. Chłopcy jeszcze zostali z godzinę na treningu, a Amanda wyszła wcześniej i autobusem pojechała z Natalią na fan meeting. Na fan meeting przyszło wiele dziewczyn, a zespół już stał na podeście witając się z fankami swoimi radosnymi uśmiechami.
- Komu się tak przyglądasz? Rapmonsterowi? - zapytała Nats.
- Nie tym razem - zaśmiały się - Jungkook'owi.
- Nie mów, że ci się podoba - uniosła jedną brew do góry.
- Pamiętasz, jak opowiadałam ci o swoim młodszym bracie?
- Myślisz, że Jungkook jest twoim bratem?
- Myślę, że Kookie tak naprawdę jest Changyun. Tak przynajmniej mi się wydaje.
- W sumie, gdyby się tam wam przyjrzeć to jest podobieństwo. Macie takie same usta, podbródek. Nawet uśmiechacie się identycznie. Gdybyś miała taki nos jak on i troszkę bardziej skośne oczy to mogłabyś być jego siostrą bliźniaczką. Jesteście przerażająco podobni do siebie i dopiero teraz to zauważyłam.
- Nie przesadzaj.
- Ale to prawda. O kurde!
- Jeżeli ma małą bliznę na prawym ramieniu to wtedy będę miała 100% pewność.  
- Wy się tak samo uśmiechacie~
- Przestań w końcu.
- Chodź na początek - złapała ją za rękę i pociągła na sam początek.
- Co ty robisz?
- Udawaj, że jesteś fanką, dobrze się baw. Obydwie jesteśmy Europejkami... to znaczy, ja jestem. Ty jesteś mieszana, ale mniejsza. Może nas zauważą.
- Jesteś szalona - zaśmiała się. Cały fan meeting świetnie się bawiły i uśmiechały do chłopaków machając do nich. Po pewnym czasie, chłopcy rozdawali małe upominki fanką, które sobie sami wybrali spośród tłumu. Natali poszczęściło się, ponieważ kiedy Suga wybierał fankę wskazał właśnie na nią. Szczęśliwa podeszła do nich, odebrała upominek, zrobiła sobie z nimi zdjęcie i mogła jeszcze przez chwilę z nimi porozmawiać. Kiedy mówiła wszyscy zwracali na nią uwagę i uśmiechnięci słuchali ją uważnie.  Następnie wybierał Jin, a później J-hope. Na końcu był Jimin, który stał zawstydzony będąc niezdecydowanym. Amanda bardzo chciał tam podejść nie ze względu, że to BTS, ale ze względu na to, żeby z bliska przyjrzeć się Kookiemu.
- Amanda, zrób coś - powiedziała Natalia - Inaczej nie zobaczysz z bliska własnego brata.
- Ale co mam zrobić?
- Użyj swojej kobiecości i mocnego głosu. Działaj!
- Ok - poprawiła biust, a następnie się wydarła przekrzykując resztę dziewczyn - JIMIN!! - krzyknęła z całej siły, aż reszta zespołu odwróciła się w jej stronę. Zrobiło jej się trochę głupio, ale przynajmniej Jimin się odwrócił. Widząc to pomachała do niego uśmiechając się i puszczając mu oczko. Jimin o razu odwzajemnił uśmiech i podał jej swoją rękę pomagając dziewczynie wejść na podest.
- Jak masz na imię? - zapytał po angielsku Jimin.
- Amanda - uśmiechnęła się drugi raz. Po chwili odebrała od niego prezent, a następnie zrobili sobie grupowo zdjęcie.
- Mówisz po koreańsku? - zapytał Rapmon.
- Tak i to bardzo dobrze. Wychowałam się tutaj - wszyscy uśmiechnęli się słysząc jej dobry koreański.
- Ile masz lat? - zapytał Suga.
- Mam 22 lata.
- Noona~! - zawołał uśmiechnięty V robiąc aegyo rozbawiając przy tym Amandę.
- Noona, uśmiechasz się podobnie jak nasz Jungkook - rzekł J-hope.
- Na prawdę? - udawała "głupka".
- To prawda. Uśmiechnijcie się razem - powiedział Jin. Zrobili tak jak powiedział i rzeczywiście było widać podobieństwo.
- Nawet masz noona podobne usta do Kookiego. Znaczy... nie żebym się przyglądał - zawstydził się Jimin.
- Tak, słyszałam, że ponoć ja i Jungkook jesteśmy do siebie podobni.
- Koniec czasu - powiedział jakiś pracownik.
- No cóż, miło cię było poznać noona - powiedział Rapmon. Ukłonili się.
- Mnie was również. Dziękuję - ukłoniła się, a po chwili na koniec spojrzała się jeszcze na Kookiego i uśmiechnęła się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i jeszcze ją odprowadził wzrokiem, kiedy schodziła z sceny odwracając za nią głowę.
- Chyba się jej spodobałeś - wyszeptał mu do ucha J-hope.
- Przestań! - uderzył go w ramię. Po fan meetingu Natalia wróciła do dormu na 18:40. Cały czas przeżywała to wydarzenia. Cały czas zastanawiała się czy to jednak on. Zamyślona wzięła swoje rzeczy i ruszyła w stronę łazienki. Nagle w tym samym momencie ktoś złapał klamkę jak ona obejmując jej dłoń. Podniosła głowę do góry i zobaczyła Krisa.
- Co ty robisz?
- Idę wziąć prysznic.
- Akurat wtedy kiedy ja idę?
- Byłem pierwszy.
- Chyba sobie żartujesz! Ja byłam tutaj pierwsza!
- Chcesz ze mnie głupka zrobić?!
- Nie, sam sobie w tym świetnie radzisz.
- Ty mała...!
- No co chcesz powiedzieć?!
- Idę wziąć prysznic - już miał otworzyć drzwi, kiedy ona je z powrotem zamknęła.
- Ja idę wziąć prysznic.
- Tuż po mnie.
- Nie!
- Tak.
- Nie kłuć się ze mną. Pierwsza złapałam za klamkę, więc pierwsza będę brała prysznic.
- Po moim trupie.
- To się da załatwić.
- Nie kłócić się tam! - krzyknął Chen.
- Kiedy to on/ona zaczął/ęła ! - krzyknęli w tym samym momencie.
- Nie interesuje mnie kto pierwszy zaczął! Macie się dogadać, bo jesteście za głośno!
- I kto to mówi - powiedziała.
- Ty zawsze jesteś najgłośniejszy - dodał Kris.
- Cisza! - zaśmiali się po czym spojrzeli się na swoje złączone ręce, a następnie na siebie.
- Możesz zabrać rękę?
- Wiesz, że trzymam cię prawą ręką?
- I?
- I to, że jej nie myłem.
- Fuj! - szybko zabrała rękę.
- Boże, jak ty jesteś naiwna! - zaczął się śmiać.
- Mamy dość waszych ciągłych kłótni! - zwrócił im uwagę Chanyeol - Przestańcie się w końcu kłócić i przeproście się.
- Ja nic nie zrobiłem/łam! - krzyknęli oburzeni w tym samym momencie - Przestań! - i znowu.
- Zachowujecie się jak dwa gołąbeczki - rzekł Baekhyun.
- Fuj! Daj spokój - powiedziała.
- Kto się czubi ten się lubi~
- Idź stąd. A ty nawet nie próbuj tam wchodzić!
- Bo co?
- Przeproście się.
- Nie! - krzyknęli w tym samym momencie.
- Amando, chociaż ty pokaż, że jesteś mądra.
- Tak masz rację. Ja jako osoba inteligentna i dojrzała przeproszę cię. Więc... przepraszam.
- Teraz ty Kris.
- No dobrze. Przeeeeee.... - przydłużał tak dopóki nie wszedł do łazienki i przez uchylone drzwi powiedział - Przepraszam, że jesteś głupia - zamknął się na zamek.
- Ty cwelu! - kopnęła drzwi i zdenerwowana usiadła z resztą w salonie - Chanyeol oppa~ - zwróciła się do niego po chwili.
- Tak?
- Czy zlew w kuchni jest połączony z prysznicem?
- Tak, a co?
- Nie nic - po chwili Amanda wyszła z salonu i zmierzyła do kuchni. Nagle można było usłyszeć lejącą się wodę z kranu w kuchni i krzyk Krisa.
- Aaa! Zimne!
- Chanyeol idź ją uspokój - powiedział Suho. Wstał i poszedł do kuchni. Zobaczył Amandę bawiącą się kranem.
- Co ty robisz?
- Mszczę się.
- Przestań, szkoda wody - zakręcił kran - Cały czas leci mu zimna woda. Pewnie już zdążył wyjść spod prysznica. Poczekaj.
- Na co?
- Słuchaj - znów usłyszeli wodę w łazience - To się robi tak - odkręcił z powrotem .
- Aaaaa! - krzyknął Kris, a Chanyeol i Amand się zaśmiała.
- A teraz zakręcamy - zakręcił, a po chwili znowu odkręcił.
- Aaaa!
- Hahaha! - zaczęli się śmiać.
- Co za idiota. Cały czas się na to nabiera - rzekł Chanyeol. Po chwili spojrzeli się na siebie, a Koreańczyk powiedział:
- Lubię jak się uśmiechasz. Powinnaś to częściej robić.
- Ymm... dziękuję - zawstydziła się - Mam pomysł! - odżyła. Nagle włączyła mp4 i obydwoje zaczęli tańczyć do 2ne1 -  don't stop the music bawiąc się kranem w rytm muzyki. Nagle wybiegł do nich zezłoszczony Kris.
- Zwariowaliście?! - na chwilę przestali tańczyć, spojrzeli się na rapera i kontynuowali ignorując go.
 
 
 

poniedziałek, 20 października 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 27 "To umrzemy razem"

 Zostawili autobus na ulicy i dalszą drogę odbyli pieszo. Kikwang zabrał ich do swojej rezydencji. Zapadła już noc i zaczął padać deszcz.
- Daleko jeszcze? - zapytał Hyunseung.
- Zaraz będziemy na miejscu - odpowiedział. Nagle zobaczyli dom Kikwang'a. Podeszli do drzwi, a Koreańczyk zadzwonił do drzwi.  Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął lokaj ubrany w piżamę.
- Kikwang?! - spojrzał się zaskoczony na zmokniętego młodzieńca.
- Możemy wejść? - mężczyzna spojrzał się na resztę.
- Jeszcze pytasz? Wejdźcie do środka - wpuścił ich do środka domu. Nagle pojawiła się starsza , pulchna, biała kobieta pytając:
- Mamy gości? - kiedy spojrzała się na Kikwang'a zaniemówiła, a po chwili rzuciła się na niego szczęśliwa. Była to pokojówka - Kikwang, skarbie! Jak dobrze cię znowu widzieć w domu! - przytuliła chłopaka. Nagle usłyszeli na schodach...
- Co tu tak głośno?! Dlaczego wy...? - kobieta stanęła jak wryta - Kikwang?
- Cześć mamo - zbiegła ze schodów i przytuliła syna - Tak bardzo się cieszę, że znowu cię widzę. Bałam się, że cię straciłam. Tęskniłam.
- Ja za tobą też tęskniłem mamo.
- Co tu tutaj robisz?... Uciekłeś?
- Ja ci mogę wszystko wytłumaczyć...
- Czy oni brali udział w ucieczce?
- Oni mi pomogli uciec.
- No nieźle. Jestem z was dumna.
- Mamo, nie mamy gdzie się podziać.
- Nie martwcie się niczym. Ja się wszystkim zajmę. Gabriela, zabierz młodzież do ich pokoi i daj im czyste, suche ubrania. Nie chcę, żeby się przeziębili.
- Dobrze proszę pani. Chodźcie ze mną. Pokaże wam, gdzie będziecie spać - wszyscy udali się za starszą kobietą oprócz Kikwang'a, który poszedł wraz z swoją matką.  Dziewczyny spały osobno, a chłopcy osobno. Spali w dużych, jasnych, bogatych pokojach z dużymi, miękkimi łóżkami. Każdy z osobna wziął prysznic i przebrali się w ciepłe piżamy, a mokre, brudne ubrania zabrała Gabriela, która je uprała i wystawiła na całą noc do suszenia.
 Następnego dnia, kiedy wyspali się i obudzili w pięknych pokojach, zobaczyli, że na szafach leżą ich czyste, suche ubrania oraz talerze z ciepłymi posiłkami i gorąca herbata. Tak bardzo cieszyli się na ten widok. Mała rzecz, a może tak cieszyć. Kiedy zjedli śniadanie, ubrali się i mniej więcej ogarnęli, wyszli z swych pokoi i zaczęli zwiedzać rezydencję, która była piękna. Matka Kikwang'a dorobiła się na rabunkach za młodu.
 Cały dzień odpoczywali i bawili się. Grali w różne gry, wygłupiali się, biegali po całym domu ganiając się nawzajem, bawili się w berka, chowanego, bo w końcu i tak nie mogli nigdzie wychodzić, a nudziło im się, więc zaczęli się zachowywać, jak dzieci. W końcu nastała pora obiadu. Wszyscy zasiedli przy dużym, drewnianym, długim stole przykrytym białym obrusem i zastawiony porcelanową zastawą. Jedzenie było przepyszne. Składało się z dwóch ciepłych dań, przystawek oraz deseru. Nie zapominając o herbacie i gorącej czekoladzie z bitą śmietaną. Po obiedzie postanowili wyjść na dwór za dom. Seungho znalazł starą piłkę do nogi. Od razu przypomnieli sobie stare, dobre czasy, kiedy jeszcze chodzili razem do gimnazjum i nie musieli się niczym przejmować. Dziewczyny postanowiły, że też zagrają, pomimo, że nie potrafią. Grali godzinami, aż do wieczoru przy czym świetnie się bawili. Gra ta bardziej przypominała wygłupy, niż prawdziwą grę w piłkę nożną. Cieszyli się chwilą, bo jak dobrze zauważyli one szybko odchodzą.
 Wieczorem po kolacji usiedli wszyscy razem w salonie przy rozpalonym kominku i włączonej, wolnej muzyce, która koiła i rozluźniała i zmęczone ciała. Zinger siedziała wtulona w Yoseoba, Hyuna wtulona w Hyunseung, a Hyosung w Joon'a. Mir widząc wszystkie trzy zakochane pary, powiedział:
- Czuję się samotny patrząc na was - odwrócił głowę w stronę Seungho i posłał mu oczko. Ten widząc to powiedział:
- Nawet się nie waż - wszyscy się zaśmiali. Natomiast Kikwang cały czas patrzył się na szczęśliwą Hyosung z Joon'em i cieszył się. Po chwili Joon zapytał się Hyosung:
- Mogę prosić do tańca?
- Pewnie - uśmiechnęła się. Złapali się za ręce i stanęli na środku salonu. Przytulili się do siebie i zaczęli powoli tańczyć.
- Joon...
- Tak?
- Boje się.
- Nie potrzebnie.
- A co, jeżeli będzie gorzej?
- Mieszkamy teraz w bogatej rezydencji świetnie się przy tym bawiąc z najlepszymi przyjaciółmi. Jesteśmy tutaj wszyscy razem, cali, zdrowi i bezpieczni. Nie masz się czego bać. Po prostu ciesz się chwilą, póki możesz.
- Masz rację. Nie mam się na razie czego obawiać. Tylko, że...
- Co?
- FBI nie da nam spokoju. Moja matka nie spocznie, dopóki nas nie złapie. Wiecznie nie będziemy tutaj bezpieczni.
- Dopóki ty i ja będziemy razem nic nam się nie stanie.
- A co jeżeli umrzemy?
- To umrzemy razem - pocałował ją czule w usta obejmując jej drobną twarz swymi dłońmi.

*************
Przepraszam, że takie krótkie, ale nie dałam rady nic więcej napisać, a obiecałam, że napiszę. Źle się czuję i jestem chora to dlatego.

niedziela, 19 października 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 21

  Po kolejnej imprezie, kiedy wszyscy opuścili dom Feng'a razem z dziewczynami, Amanda została jeszcze chwilkę.
- A ty nie idziesz z dziewczynami? - zapytał Feng opierając się o ścianę.
- Nie, czekałam na ciebie.
- Na mnie?
- Tak.
- O co chodzi?
- Chciałam ci podziękować zanim wyjdę.
- Za co?
- Za wszystko. Dziękuję ci za to, że tak o mnie dbasz, a nie musisz. Dziękuję - uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. Już miała wychodzić, gdy nagle Feng złapał ją za rękę i zatrzymał. Zdziwiona odwróciła się, a Feng pocałował ją w usta. Była w szoku. Był to jej pierwszy pocałunek. Po chwili zamknęła oczy i odwzajemniła go. Całował ją delikatnie i czule odchylając jej włosy do tyłu. Przyparł ją do ściany nie przerywając pocałunku. Prawą ręką przejechał wzdłuż jej ciała ku dołu. Załapał ją za udo i podniósł jej nogę do góry opierając ją o swoje biodro. Swymi pocałunkami przeszedł na szyję, delikatnie ją drażniąc.
- Pójdziemy na górę? - wyszeptał jej do ucha cicho sapiąc. Amanda jedynie przytaknęła nie mogąc nic wypowiedzieć. Nagle wziął ją na ręce i zabrał na górę. Wszedł z nią do swojego pokoju i położył ją na swoim łóżku. Zgasił światło i włączył jedynie nocną lampkę przy łóżku. Położył się na niej całując namiętnie jej nastoletnie usta i pieszcząc jej wcześniej nie odkryte ciało. Po chwili ściągnął z siebie koszulę pokazując zawstydzonej dziewczynie swoje wyćwiczone, piękne ciało, a następnie zdjął z niej czerwoną sukienkę wracając do pieszczot. Swymi dużymi dłońmi zdjął z niej bieliznę oraz z siebie. Zawstydzona skuliła się pod jego ciałem.
- Nie wstydź się. Mnie nie musisz się wstydzić - powoli zdjął jej dłonie z jej piersi i zaczął je podgryzać i ssać wywołując u niej jęki. Pocałunkiem po pocałunku zbliżał się do jej kroku. Rozchylił jej nogi i bez namysłu wszedł w nią wywołując u niej ból. Powoli poruszając się w niej całował jej szyję. Objęła go mocno jęcząc mu do ucha, które jeszcze bardziej go podniecały. Zaczął przyspieszać i przyspieszać nie zapominając o tym, by być dla niej delikatnym. Każde jego poruszenie się w niej skłaniało go do całowania jej różanych ust. Skończył kilkoma mocniejszymi ruchami, a jej krzyk podniecenia rozniósł się po pokoju. Zdyszani i wykończeni spojrzeli się na siebie.
- Nigdy nie myśl, że jesteś gorsza od innym... bo jesteś cudowna - wyszeptał jej do ucha po czym jeszcze raz na konie pocałował ją w usta. Nagle zszedł z niej, a ona wciąż wpatrywała się zdyszana w sufit bez ruchu nie wierząc w to co się przed chwilą stało. Było jej tak cudownie. Feng przykrył ją kołdrą i przytulił się do niej całując ją na dobranoc w czoło. Zgasił nocną lampkę i zasnęli w swoich objęciach.
  Od tamtej nocy w życiu Amandy wiele się zmieniło. Przynajmniej raz w tygodniu chodziła do kosmetyczki, a dwa razy na zakupy z dziewczynami kupując sobie markowe, drogie ciuchy. Często sypiała z Fengiem i spotykała się z nim po szkole. Chodzili razem na spacer lub na kolację do restauracji. Xianem często zabierała Amandę do różnych miejsc w mieście w których nigdy nie była i uczyła ją, jak sprawić, żeby faceci byli jej. Każdego wieczoru robiła postępy, aż w końcu potrafiła się tak zachować w pabie, że to faceci sami do niej podchodzili i stawiali jej drinki lub zapalali papierosa. Po dwóch miesiącach stała się pewna siebie, wygadana, subtelna. Przybrała nową postawę i potrafiła postawić na swoje. Zmieniła się. Xianmei ją zmieniła. Kiedy zmierzała szkolnym korytarzem wszyscy zwracali n nią uwagę, a chłopcy za wszelką cenę próbowali się z nią umówić.
 Pewnego dnia, kiedy Amanda dumnie zmierzała korytarzem usłyszała za sobą:
- Amanda! - ktoś ją zawołał. Odwróciła się i zobaczyła stojącą Shinhye - Wow! Amanda, ale się zmieniłaś. I gdzie twój koczek? Chodzisz teraz z rozpuszczonymi włosami?
- A co? Przeszkadza ci?
- Wow! Amanda wreszcie się odezwała. Ty umiesz jednak mówić. Niesamowite!
- Daj mi spokój i idź denerwować kogoś innego.
- Pyskata się zrobiłaś. No nieźle! Ciekawe co cię tak zmieniło? Może ten facet, który codziennie po ciebie przyjeżdża pod szkołę?
- A nawet jeżeli, to co ci do tego?
- Nosisz drogie ciuchy. Czyżby sponsor? A może jesteś prostytutką? Bo nie sądzę, żeby się z tobą umawiał - zaśmiała się
- Jaka ty jesteś pusta i żałosna... Naprawę uważasz, że on jest moim sponsorem? Haha! Śmieszna jesteś! Tak się składa, że tak. Spotykamy się już od kilku miesięcy.
- Ty i on?
- Dokładnie, a co? Zazdrosna jesteś czy jak?
- Ja?! Zazdrosna?! O ciebie?! Chyba sobie żartujesz!
-  No cóż, nie każdy może być z kimś porządnym, prawda? Niektórzy ludzie, tacy jak ty nawet nie potrafią być z jedną osobą, tylko cały czas zmieniają sobie partnerów. Więc lepiej się zastanów, kto tak naprawę zachowuje się jak prostytutka. Radziłabym ci lepiej szanować swoje ciało. Bo teraz co ty wyprawiasz, to przerasta ludzkie pojęcie. Nie wiem co chłopcy z naszej szkoły w tobie widzą. Co z tego, że jesteś ładna, jak jesteś tępa. Na ich miejscu bałabym się z tobą umawiać, bo jeszcze bym się od ciebie czymś zaraziła. Nie wiadomo nawet gdzie się szlajasz!
- Jak w ogóle możesz tak się do mnie odzywać?! Ty mała szmato! Nie jestem dziwką!
- A teraz lecą wulgaryzmy. To całkiem podobne do ciebie. Przeklinasz w momencie, kiedy czujesz się zagrożona, prawda?
- Zagrożona?
- Tak, dokładnie.
- Jesteś nienormalna! To wszystko i tak nie zmienia faktu, że umawiasz się z dorosłym facetem!
- No tak czasami bywa Shinhye. Ja podobam się facetom, a ty podobasz się chłopaczkom. Ale nie martw się. Może kiedyś dorośniesz do swojego wieku.
- Co?! Myślisz, że jesteś ode mnie lepsza?!
- Ja to po prostu wiem, że jestem od ciebie lepsza, bo taka jest prawda. Ty jesteś małą, szarą myszką, a ja dużym, czarnym kotem - popchnęła ją na ścianę - Nigdy więcej nie wchodź mi w drogę. Nie zaczepiaj mnie, nie mów do mnie, nie dotykaj, nie patrz się na mnie, ani nawet nie oddychaj tym samym powietrzem co ja, bo to się dla ciebie źle skończy. W tym momencie jesteś nikim - Shinhye przestraszyła się Amandy. Stała jak sparaliżowana przy ścianie - Czy zrozumiałyśmy się? - przytaknęła nerwowo - Powiedziałam, czy zrozumiałyśmy się?
- Tak - powiedziała cicho.
- Głośniej!
- Tak! - pisnęła przestraszona.
- Jesteś małą, puszczalską, tępą dziewuchą. Powtórz to.
- Jestem małą, puszczalską, tępą dziewuchą.
- Głośniej!
- Jestem małą, puszczalską, tępą dziewuchą!
- No dokładnie, a teraz zejdź mi z oczu. Już! - Shinhye uciekła spod ściany przewracając się o własne nogi. Inni uczniowie, korzy to widzieli byli w szoku, lecz śmiali się, że Shinhye tak łatwo dała się wygonić. Nagle podszedł do niej Hyunjoong.
- Amanda?
- Cześć Hyunjoong oppa.
- Wow! Zmieniłaś się.
- To znaczy?
- Na lepsze oczywiście. Wyglądasz świetnie.
- Dziękuję.
- Widziałam jak rozmawiałaś z Shinhye. To było... mocne.
- Dzięki.
- Śmiesznie wyglądała, jak zaczęła uciekać.
- To prawda. Niech zapamięta sobie, że nie jest tutaj najlepsza. Nie ma prawa traktować tak ludzi, jak mnie traktowała.
- To prawda. Wiesz, chciałbym się coś ciebie zapytać. Może wyskoczylibyśmy, gdzieś razem wieczorem? Tylko ty i ja?
- Że co proszę?
- Poszłabyś ze mną na randkę?
- Randkę?
- Tak - uśmiechnął się.
- Eeeeemmmm... nie.
- Dlaczego?
- Ty chyba nic nie pamiętasz, prawda?
- Ale co?
- Tak myślałam... sorry, nie jesteś w moim typie - zostawiła go samego na korytarzu i poszła przed siebie. Po drodze zobaczyła jeszcze Shinhye stojącą z koleżankami przed drzwiami wejściowymi. Koreanka na widok Amandy schowała się.
- Shinhye nie chowaj się. Wiesz co, źle to wszystko załatwiłyśmy. Powinnyśmy załatwić swoje sprawy w inny sposób. Głupio wyszło , Może zaczniemy od nowa? Co ty na to? - zdziwiona spojrzała się na Amandę, a potem na jej wyciągniętą rękę w jej kierunku.
- Zgoda - złapała jej dłoń. Nagle Amanda wypchnęła ją za drzwi przez co spadła z schodów z wpadła w błoto - Nie! Moje włosy! - wszyscy na widok brudnej Shinhye zaczęli się śmiać - Nie! Nie śmiejcie się ze mnie! To nie jest śmieszne! Zapomnieliście kim jestem?! Pożałujecie tego! A ty mnie oszukałaś!
- Co? Nie prawda. Przecież mówiłam, że powinnyśmy to załatwić w inny sposób, więc załatwiłyśmy. Teraz... jesteśmy kwita - tydzień później, ojciec Feng'a zmarł. Feng wraz z dziewczynami udali się na jego pogrzeb. Feng odziedziczył po ojcu cały jego majątek wraz z firmą i długami przez które nie mógł sobie pozwolić na utrzymywanie dziewcząt. Postanowił, że przy swoim boku zostawi jedynie Xianmei i Amandę, a z resztą się pożegna. Przez kolejne lata Xianmei i Amanda bardzo zżyły się ze sobą. Chodziły razem do kawiarni, na zakupy, pokazy mody do Paryża czy na wycieczki po Stanach lub Japonii.
 Rok później, Xianmei postanawiam odejść zostawiając Amandę z Fengiem, by się ustatkować. Wróciła do Chin i tam założyła rodzinę. 

 - Amanda! Jestem głodny~
- To twój problem oppa.
- Ale ja jestem głodny.
- To idź do kuchni i zrób sobie coś do jedzenia.
- No dobrze. Niech tak będzie, ale jak coś mi się stanie to będziesz miała problemy.
- Nie groź mi, tylko idź - po chwili usłyszała trzask w kuchni.
- Ała! Przeciąłem cię~!
- Baekhyun oppa! Ile razy mam ci mówić, że nóż jest do krojenia, a nie do żaglowania! - zostawiła swoje pamiątkowe zdjęcie na fotelu i poszła za swoim oppą do kuchni, żeby mu pomóc. Na zdjęciu była 17-letnia Amanda z dziewczynami w Los Angeles.

poniedziałek, 13 października 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 20

  Dwa dni później w szkole, Amanda zauważyła z daleka idącego Hyunjoon'ga z kolegami. Nie wiedząc co zrobić, szła dalej przed siebie z spuszczonym wzrokiem. Miała nadzieje, że chłopak jakoś zareaguje, może przeprosi, chociażby się spojrzy na nią, ale po prostu ją ominął nie zwracając na nią uwagi. Idąc dalej z spuszczoną głową, łzy popłynęły po jej policzkach. Czuła się okropnie. Dzisiejszego dnia nie miała treningu, więc od razu po lekcjach poszła prostu do sierocińca. Nie chciała szybko wrócić, więc postanowiła, że pójdzie pieszo na skróty przez stare domki. Szła pomiędzy domkami przez stare kamienice. Nagle zauważyła starszą kobietę niosącą zakupy. W pewnym momencie przewróciła się, a wszystkie produkty wysypały się na drogę. Amanda od razu zareagowała i podbiegła do kobiety.
- Wszystko w porządku? Nic się pani nie stało? - zapytała z troską pomagając kobiecie wstać.
- Nie, wszystko dobrze. Dziękuję - uśmiechnęła się - O nie! Moje zakupy - złapała się za głowę.
- Pomogę pani.
- Nie trzeba - zatrzymywała ją - Pewnie spieszysz się do domu po szkole. Nie chcę cię zatrzymywać.
- Tak właściwie mi się nie spieszy - zaczęła zbierać produkty i pakować je z powrotem do siatek. Kiedy wszystko już zapakowało, powiedziała:
- Mieszka pani tu gdzieś niedaleko?
- Mój dom jest jakieś pięć domów stąd.
- Pomogę pani zanieść zakupy do domu - całą drogę do domu kobiety rozmawiały razem na różne tematy. Kiedy dotarły pod dom, Amanda weszła do środka i położyła siatki w kuchni.
- Dziękuję ci bardzo za pomoc.
- Nie ma za co. To nie kłopot.
- Może zechciałabyś zostać u mnie na obiad?
- Nie chcę się narzucać. Ja...
- Tylko w ten sposób mogę ci się odwdzięczyć. Tak dawno mnie nikt tutaj nie odwiedzał.
- A więc dobrze. Z chęcią zostanę na obiedzie.
- Tylko czy twoi rodzice nic nie będą mieli przeciwko temu, że u mnie zostałaś? Może powinnaś do nich zadzwonić i z nimi porozmawiać?
- Nie ma takiej potrzeby. Oni i tak późno wracają z pracy.
- Rozumiem, więc proszę, usiądź, a ja się wszystkim zajmę.
- Dobrze - uśmiechnęła się. Dom był bardzo ładny, przytulny i skromny, a staruszka miła i pogodna. Amanda nigdy nie została przez nikogo zaproszona na obiad do siebie. To było dla niej coś nowego. Po jakiś 15 minutach poczuła smakowity zapach dochodzący z kuchni. Nie całe pół godziny później, staruszka nakryła do stołu. Cały stół był zakryty talerzykami z przysmakami. Nagle przyniosła smażoną cielęcinę. Na widok mięsa przestraszyła się. Kobieta zaprosiła ją do siebie, natrudziła się, żeby zrobić dla niej obiad, więc przeczuła, że będzie musiała zmusić się do zjedzenia tego, by nie zrobić jej przykrości. Amanda podziękowała i nałożyła na talerz dużo ryżu, warzyw i mało mięsa. Jedząc z niesmakiem cielęcinę ciągle przegryzała ją ryżem czy sałatą, a nawet przepijała dużą ilością wody, by jakoś to przełknąć.
- Smakowało?
- Tak, bardzo.
- Chcesz może jeszcze?
- N-nie, dziękuję. Już pojadłam. Dziękuję pani bardzo za gościnę. To miłe z pani strony.,
- Nie dziękuj. Ważne, że sobie pojadłaś po ciężkim dniu w szkole. Oby ci się to odbiło na dobre.  Robi się już późno. Powinnaś już iść do domu, żeby twoi rodzice się nie martwili.
- Tak, ma pani rację. Powinnam już iść. Jeszcze raz dziękuję za gościnę.
- Jeżeli będziesz kiedykolwiek chciała do mnie przyjść na obiad lub chociażby na herbatę. To śmiało przychodź, zapraszam. I tak ciągle siedzę sama w domu.
- Dziękuję z chęcią przyjdę. Do widzenia.
- Do widzenia - dziewczyna włożyła buty, wzięła plecak i wyszła z domu. Zmierzała sama ciemną ulicą rozmyślając o tym, jak to jest mieć rodziców. Pierwszy raz poczuła się, jakby miała rodzinę, babcię. Następnego dnia po szkole postanowiła, że nie pójdzie na trening. Udała się na starą kamienicę, gdzie mieszka starsza kobieta. Uśmiechnięta zapukała kilka razy w bramę. Po chwili brama otworzyła się, a w niej stanęła staruszka, która na widok Amandy uśmiechnęła się i od razu wpuściła ją do domu. Wypiły razem gorącą herbatę i zjadły ciepły posiłek. Miło razem spędziły czas. Pod wieczór pomogła jej pozmywać naczynia, podziękowała kolejny raz za gościnę i ucieszona wróciła do sierocińca.
 Następnego dnia po szkole, nie udała się trzeci raz do kobiety. Postanowiła, że pójdzie na trening, żeby nie narobić sobie kłopotów. Niestety, instruktor widząc ją od razu na nią podniósł głos, że nie przyszły wczoraj na trening. Mówił, że jeżeli nie zależy jej na tym, to nie tak naprawę nikt jej tutaj nie trzyma i w każdej chwili może odejść. Jest wiele osób, które chciały być na jej miejscu. Ze spuszczoną głową przeprosiła i obiecała, że nigdy więcej się to nie powtórzy.
  Kilka godzin później, kiedy zmęczona wzięła prysznic, przebrała się i wyszła z wytwórni, zobaczyła stojący przez budynkiem sportowy samochód Feng'a. Nie chcą do niego podchodzić udawała, że go nie widzi. Nagle usłyszała za sobą gwizd i krzyk: "Amanda!". Odwróciła się i podeszła do auta.
- Cześć - usłyszała z pojazdu.
- Cześć oppa.
- Wsiadaj. Jedziesz do mnie.
- Wiesz, chciałabym się jak najszybciej pojawić w sierocińcu. Jestem zmęczona.
- Rozumiem, że jesteś zmęczona, ale powiedziałem wsiadaj i jedziesz ze mną.
- Ale...
- Nie ma żadne "ale". Jedziesz i tyle. Jesteś mi potrzebna.
- P-potrzebna?
- Tak, wsiadaj. Nie masz za bardzo wyboru, wiesz?
- Wiem - wsiadła do środka i odjechali.
- Co u ciebie?
- A dobrze.
- A w szkole?
- Może być.
- Shinhye wciąż ci dokucza?
- Czasami.
- Dlaczego jej coś nie powiesz?
- Nie potrafię. Sam przecież widzisz jak jestem - spuściła głowę mówiąc cicho.
- Moim zdaniem po prostu boisz się pokazać jaka naprawę jesteś. Zgadłem?
- ... N-nie wiem.
- Yah! Głowa do góry - uśmiechnął się - Zobaczysz, będzie dobrze. Jestem tutaj, żeby ci pomóc - puścił jej oczko przez co zarumieniła się, a jego to rozśmieszyło. Podjechali pod jego rezydencję. Weszli do środka, a w środku siedziały Azjatki.
- Dziewczyny, weźcie Amandę i wystójcie ją. Wiecie o co chodzi, prawda? Nie może tak wyglądać na imprezie.
- Imprezie? - zapytała zdziwiona.
- Ja to wezmę - powiedziała Chohee ściągając z niej plecak.
- Chodź, coś się dla ciebie znajdzie - złapała ją za rękę Misaki i zabrała na górę, a reszta dziewczyn poszła za nimi. Chaebin wybrała jej buty, a Kosum sukienkę. Misaki pomalowała jej paznokcie na żywy czerwień, Chohee zrobiła upięła jej górne włosy, a Xianmei pomalowała ją. Jasny podkład, różane policzka, lekko różowe usta i smoky eyes. Kiedy była gotowa poszła pokazać się Fengowi, który siedział na dole i czekał. Widząc ją od razu się uśmiechnął. Wyglądała kobieco, seksownie i dorośle.
- Wyglądasz cudnie - uśmiechnął się posyłając jej oczko.
- D-dziękuję - odwzajemniła nieśmiałym uśmiechem.
- Dobra, chodź. Musimy ci wytłumaczyć kilka spraw - rzekła Kosum.
- Jakich spraw?
- Nie bez powodu Feng kazał cię tak wystroić.
- Zaraz przyjdą bogaci i wpływowi biznesmeni. Po prostu ludzie sukcesu - wytłumaczyła Misaki.
- My tutaj jesteśmy, żeby umilić im tą noc - dodała Chaebin.
- To znaczy?
- No zastanów się. Jak młoda, śliczna dziewczyna może umilić noc starszemu facetowi? - zapytała ją Xianmei.
- To znaczy, że ja muszę z nimi...?
- Tak.
- Nie chcę - przestraszyła się.
- Nie masz wyboru.
- Nie masz co się przejmować. To naprawdę mili panowie - powiedziała Kosum - Nie zrobią ci krzywdy. Oni po prostu chcą się zabawić.
- Będzie dobrze. Przeżyjesz jakoś tą noc. Dasz radę.Może żaden cię nie wybierze - rzekła Chohee.
- Musisz pamiętać, żeby być dla nich miła, czarująca i grzeczna. Nie ma żadnego odmawiania. Jeżeli któryś zechce się z tobą napić to pisze bez względu na to ile masz lat, rozumiesz? - zapytała Misaki.
- To twój pierwszy dzień. Przyzwyczaisz się. Szybko załapiesz o co chodzi. To nic trudnego - rzekła Xianmei. Przytaknęła.
- Zuch dziewczyna! A teraz chodźmy, zaraz zacznie się impreza - schodząc po schodach w dół, Amanda zauważyła wiele mężczyzn ubranych w drogie, gustowne garnitury. Każdy z nich był po 30 lub nawet po 40.
- Xianmei unnie.
- Hym?
- Kim jest tamten mężczyzna z którym ściska się Feng?
- To jego ojciec. Ma własną firmę. Feng jest za młody, żeby dorobić się takiej dużej sumy pieniędzy. Tak naprawdę to wszystko należy do jego ojca. Szaleje pieniędzmi tatusia na prawo i lewo, dopóki staruszek ma firmę. Na początku jego ojciec był przeciwny temu wszystkiemu, ale kiedy zauważył, że dzięki nam na większe poparcie, wpływu u ludzi, korzy tutaj są to przymkną na nas oko - Amanda zwróciła sobą uwagę kilku mężczyzn. Po chwili usiadła obok Xianmei na fotelu, a do nich dosiadło się kilku biznesmenów.
- Witajcie dziewczęta - powiedział jeden z nich.
- Witamy - odpowiedziała Xianmei.
- Co u ciebie nowego moja droga? - zwrócił się do Chinki.
- Nic ciekawego. Ciężki tydzień pracy - kiedy ci rozmawiali, a Amanda siedziała cicho obok jeden starszy mężczyzna cały czas się jej przyglądał. Czując jego wzrok na sobie ignorowała go.
- Jak masz na imię? - zapytał po chwili.
- J-ja? - przytaknął uśmiechnięty.
- Amanda.
- Jakie ładne imię. Ładne jak i właścicielka.
- D-dziękuję - błądziła wzrokiem po sali.
- Może się napijesz?
- T-tak z chęcią - biznesmen nalał jej czerwonego wina do lampki i podał do ręki - Dziękuję - upiła łyk.
- Skąd jesteś?
- Z Seulu. Wychowałam się tutaj.
- Ciekawe. Jesteś dosyć młoda. Uczysz się?
- Tak, chodzę do liceum.
- Licealistka? - przytaknęła.
- Panowie, mamy tutaj licealistkę - wszyscy spojrzeli się na nią z ciekawością - Ile masz lat?
- 17
- Wyglądasz bardzo dojrzale jak na swój wiek.
- D-dziękuję.
- Jesteś bardzo nieśmiała. To urocze - jej policzki zarumieniły się - Wybacz, nie przedstawiłem się. Nazywam się Kim Donghyo. Miło mi cię poznać.
- Mi również - pocałował jej dłoń.
- Może zatańczymy?
- N-nie dziękuję.
- Ale nalegam.
- Nie umiem.
- To cię nauczę. To nic trudnego.
- Nie, ja naprawę... - nagle Xianmei szturchnęła ją łokciem.
- Wybacz jej Donghyo oppa. Nasz Amanda jest dosyć wstydliwa, ale to zapewne już zauważyłeś, prawda? Ona z chęcią z tobą zatańczy oppa. No idź - pogoniła młodszą. Przestraszona wstała i ujęła dłoń mężczyzny. Zabrał ją na parkiet po czym zaczęli tańczyć. Objął ją blisko przy sobie uśmiechając się cały czas do niej zalotnie. Wręcz pożerał ją wzrokiem.
- Do jakiego liceum chodzisz?
- Do wojskowego.
- Więc jesteś pewnie wysportowana? - przytaknęła - Chciałbym to zobaczyć - swoim oddechem drażnił jej nozdrza wymieszanym zapachem papierosów i miętowej gumy do żucia. Nagle przybliżył się do niej i łapiąc ją za pośladek wyszeptał ej do ucha:
- Co ty na to, żebyśmy teraz poszli razem na górę i poznali się lepiej? Hym? - w jej oczach było widać przerażenie. Była strasznie skrępowana. W tym momencie przypomniała sobie to co dziewczyny jej powiedziały.
- D-dobrze - rzekła cicho, jakby chciało jej się płakać. Biznesmen złapał ją za rękę i już prowadził na górę, kiedy nagle zatrzymał ich Feng.
- A gdzie to się państwo wybierają?
- Na górę.
- Z Amandą? Nie za młoda?
- Chcemy się tylko lepiej poznać - zerknął ukradkiem na nastolatkę i zobaczył, że jest przerażona.
- Proszę mi wybaczyć panie Kim, ale Amanda tego wieczoru towarzyszy mi. Więc, gdyby był pan taki miły i zabrał rękę od mojej Amandy.
- Pana, a nie pańskiego ojca?
- Tak się składa, że tak. Amanda jest tylko moja na wyłączność. Oczywiście wie pan o co mi chodzi, prawda?
- Oczywiście - uśmiechnęli się do siebie - No cóż, tego wieczoru nie możemy się lepiej poznać, a szkoda. Może innym razem?
- Może - rzekła.
- Zatańczymy? - wystawił jej dłoń.
- Z chęcią - uśmiechnął się do nastolatki puszczając jej oczko. Ujął jej dłoń i zabrał na parkiet po czym tańczyli razem w rytm powolnej muzyki - Dziękuję.
- Nie dziękuj. Mówiłem tylko prawdę - zaśmiał się - Dzisiejszego wieczoru bądź tylko urocza i czarująca. Więcej od ciebie nie wymagam. Dobrze?
- Dobrze.
- Dobrze kto?
- Dobrze oppa.
- Jakaś ty urocza~ - parę godzin później, kiedy impreza się skończyła, a goście opuścili rezydencję, wszystkie dziewczyny spały pijane oprócz Xianmei i Amandy, które siedziały razem w salonie lekko podpite.
- Jak ci się dzisiaj podobało?
- Dziwnie.
- Przyzwyczaisz się - zaśmiała się - Widziałam co zrobił Feng. Miło z jego strony, że się tak o ciebie troszczy.
- To prawda.
- A jak ludzie?
- Sympatyczni.
- A no widzisz, a nie mówiłam?
- Powiedz jak to robisz?
- Ale co?
- No że mężczyźni tak reagują na twój widok.
- Wiesz, czasami trzeba być dla nich surowym. Być tajemniczą i trochę zamkniętą, To sprawia, że chcą poznać to co nieznane. Kusi ich do nieznanego. Jesteś tajemnicza i nie wiedzą co od ciebie oczekiwać. Bawisz się z nimi. Jest dla nich jak przygoda. Nie możesz być zawsze otwarta i uśmiechnięta. Wtedy od razu dostaną to czego chcą. Czytają z ciebie ,jak z otwartej księgi, a chodzi o to, żeby powoli poznawać.Nie każdy może zasłużyć na twój uśmiech.
- To ma sens.
- No.
- Ja taka nie potrafię być, jak ty. Ty jesteś taka tajemnicza, subtelna, czarująca, a ja... nieśmiała i ciągle przestraszona. Nawet dobrze wypowiedzieć się nie potrafię.
- Więc zmień się. Bądź bardziej śmiała.
- Nie umiem. Już jestem jaka jestem.
- Ostatnim razem, kiedy pierwszy raz się spotkałyśmy, byłaś cała brudna i zmoknięta. Co się wtedy działo?
- To ciężkie do opowiedzenia.
- Mi możesz powiedzieć.
- Tamtego dnia dałam chłopakowi liścik w którym wyznaje mu, jak bardzo mi się podoba. Jest naprawę bardzo przystojny i popularny. Wszyscy go lubią i każda dziewczyna za nim biega. Może mieć każdą.
- I co dalej?
- Kiedy mu ją dałam, wtedy przybiegła Shinhye. Popularna, ładna dziewczyna ze szkoły.
- Taka gwiazda szkolna?
- Tak. Wyśmiała mnie rozbawiając przy tym tego chłopaka. Wtedy popchnęła mnie na błoto i kopnęła plecak do kałuży, a on się śmiał.
- I nic z tym nie zrobiłaś? Nie postawiłaś się jej?
- Nie potrafię.
- Nonsens. Każdy potrafi, ale nie każdy ma na to odwagę. Najlepiej na takie zaczepkiodpwiadać spokojem, to zawsze ich jeszcze bardziej denerwuje. A ten chłopak nie jest ciebie wart. Prawdziwy facet nie zachowuje się tak w takiej sytuacji. To śmieć nie facet. Powinnaś się jej postawić i pokazać im, że wcale nie jesteś gorsza tylko oni. Pokaż im, że jesteś od nich lepsza pod każdym względem. Niech ona czuje się zazdrosna, a on niech żałuje, że cię nie wybrał.
- Ale jak? Chciałabym być taka jak ty unnie.
- Naprawę?
- Tak.
- A pokazać ci jak taką być? Chcesz tego?
- Bardzo.
- Więc cię nauczę.
- Serio?
- Serio. Pomogę ci. Nauczę cię wszystie czego umiem, a wtedy nikt z tobą nie zadrze i będziesz miała każdego. Jeszcze się zemścimy na nich. Zobaczysz - odpaliła papierosa i zaciągnęła się. Zauważyła, że Amanda przygląda się jej jak pali. Wypuściła dym i zapytała - Chcesz?
- No nie wiem.
- Co ci szkodzi? Bierz - Amanda niepewnie wzięła papierosa do ręki i zaciągnęła se po czym zakrztusiła, a Xianem zaśmiała się.
- Jeszcze się nauczysz palić. To kwestia czasu - tej nocy, Amanda przespała się w rezydencji Feng'a. Następnego dnia z rana, kiedy wszyscy jeszcze spali pojechała do sierocińca. Wzięła szybki prysznic, przebrała się i zdążyła na śniadanie.
- Amanda! Gdzie byłaś całą noc?! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! - krzyknęła zdenerwowana wychowawczyni.
- przepraszam - spuściła głowę.
- Gdzie byłaś?
- U koleżanki.
- Kłamiesz.
- Nie prawda! - pierwszy raz w życiu podniosła głos - Mówię prawdę! Po szkole pojechałam do koleżanki pouczyć się. Zrobiło se już tak późno, że jej mama kazała mi u nich przenocować, żeby m o tak późnej porze nie wracała do domu. Mówię prawdę, przecież nie okłamałabym panią. Przepraszam.
- Następnym razem chociaż odbieraj telefon, jak do ciebie dzwonie, dobrze?
- Ok - może i Amanda była cicha i nie potrafiła się postawić, ale świetnie potrafiła kłamać. Tydzień później, Feng zorganizował kolejną imprezę, lecz i tamtego wieczoru nikt nie przespał się z Amandą. Feng cały czas ją pilnował. Tym czasem Xianmei uczyła nastolatkę, jak się zmienić.

sobota, 11 października 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 26 "Więzienie"

 " Wyrok w imieniu Korei Południowej, sąd okręgowy po rozpoznaniu sprawy Lee Kikwang'a uznaje go za winnego zarzucanego mu czynu i wymierza mu karę dożywocia."
 
 
 
2 lata później
 
 
 
 
 Przez ostatnie dwa lata, Biały Kieł przesiadywał na jednej z Japońskich wsi w celu wyszkolenia nowicjuszy. Podczas ich pobytu u Hiroshiego sensei i jego córki Aiko wiele się wydarzyło. Mianowicie Hyosung i Changsun wreszcie poddali się miłości, a Zinger i Yoseob podczas święta świetlików wyznali wzajemnie sobie uczucia, które uciszali przez kilka lat. Hiroshi sensei w dość krótkim czasie wyszkolił Hyosung, Hyunę i Hyunseung'a, ponieważ doszły ich słuchy, że FBI namierza położenie Białego Kła w Japonii. Dla dobra sensei'a i całej wioski, postanowili, że zakończą trening na tym etapie i odejdą wracając z powrotem do Seulu. Syn szefa japońskiego gangu, Yakuza pomógł im przepłynąć przez morze bez żadnych problemów. Gdy udało im się wrócić do Korei od razu kupili bilety na pociąg, który natychmiast po ich powrocie zawiózł ich do stolicy. Nie wiedząc, gdzie się podziać, wynajęli trzy pokojowe mieszkanie w centrum z widokiem na miasto z ostatnich pieniędzy, jakie mieli. Kiedy przespali się pierwszą noc w swoim nowym mieszkaniu, następnego dnia, Joon wraz z Yoseob'em i Mir'em pojechali do klubu, który wcześniej należał do Joon'a. Budynek został zamknięty i oznaczony. Weszli do środka i zmierzali w kierunku swojej dawnej kryjówki. Przejrzeli wszystko. W środku nie było niczego.
- Zabrali wszystko - powiedział Mir.
- A co z sejfem? - zapytał Joon.
- Pusto.
- Kurwa... zostaliśmy z niczym. Nie ma pieniędzy, ani broni - nagle Yoseob zareagował na ostatnie słowo. Zaczął się dziwnie rozglądać po pustym pomieszczeniu. Podszedł do jednej z ścian i wcisnął kafelek, który posłużył jako guzik. Nagle cała ściana, jakby się otworzyła, a za nią znajdowało się małe pomieszczenie z białymi, podświetlanymi pułkami, a na nich znajdowała się broń.
- Zapasowa broń? - zapytał zdziwiony Mir.
- Całkiem o tym zapomniałem - rzekł Joon - Może jednak nie zostaliśmy z niczym?
- Wciąż w dobrym stanie - napisał.
- Myślisz, że wystarczy ? - zapytał Mir.
- Tak, musi. Myślę, że damy radę. Uda się. Bierzcie broń i pakujcie do walizek.
 Przez ostatni tydzień, Biały Kieł szykował się do nowej akcji. Postanowili zrobić zamach na więzienie.
 Po tym tygodniu, wieczorem Zinger ubrała się w seksowną, czerwoną, skąpą sukienkę , którą oczywiście wcześniej ukradła w drogim sklepie z pomocą Seungho, kory powyłączał kamery i czujniki. Wystrojona pojechała na dyskotekę i wkradła się na piętro dla vipów. Tam spotkała starszego mężczyznę, ubranego w specjalny, policyjny uniform wyższej rangi. Był on jej ofiarą. Zalotnie przywitała się z nim i spędzili razem noc w klubie. Upijając go, wrzuciła mu tabletkę gwałtu do alkoholu i czekała jak zacznie działać. Kiedy widziała, że robi się lekko oszołomiony wyszeptała mu parę zboczonych rzeczy i łapiąc go za rękę zabrała go do męskiej ubikacji. Gwałtownie wrzucił ją do pustej kabiny i zaczął ją dotykać całując po szyi. W momencie, kiedy wkładał dłonie pod jej sukienkę stracił przytomność.
- No w końcu - powiedziała do siebie. Szybko go złapała i posadziła na muszli, a następnie zaczęła go przeszukiwać. W końcu znalazła jego portfel w którym znajdowały się dokumenty, pieniądze i przepustka - Jest! - zabrała portfel i wybiegła z klubu zmierzając w stronę mieszkania. Weszła do środka i widząc wszystkich zgromadzonych w salonie pokazała im portfel. Ucieszyli się.
 Następnego dnia z rana, Joon i Yoseob pojechali do więzienia i zaczęli go oglądając z każdej strony robiąc budynkowi zdjęcia telefonem.
- Zrobiłeś? - zapytał. Yoseob przytaknął - Wracamy. Nie ma czasu - cały dzień szykowali się na nadchodzące wydarzenie. Wieczorem tego samego dnia, Zinger podkradła się na tyły zabudowanego budynku. Wspięła się sprawnie po drzewie na samą górę i rozejrzała się jak wygląda obecna sytuacja.
- Dziewczyny, słyszycie mnie? - zapytała przez mikrofalówkę.
- Głośno i wyraźnie - odpowiedziała Hyuna. 
- Idźcie na zachodnią stronę. Tam jest pusto.
- Zgoda - Hyuna wraz z Hyosung podbiegły na zachodnią część, metalowego płotu, gdzie kombinerkami wycięły dziurę, by wejść na teren więzienia. Pierwsza przeczołgała się Hyosung, a następnie podniosła płot do góry, by Hyuna mogła sprawnie się przedostać na drugą stronę. Szybko podbiegły do budynku chowając się za jedną ze ścian, by nie zauważono z wierzy.
- Dziewczyny, odbiór.
- Tak?
- Dwóch mężczyzn spaceruje po boisku. Są blisko was. Uważajcie.
- Zrozumiano - Hyosung powoli wychyliła się za ściany, by mniej więcej sprawdzić ich położenie. Zinger cały czas dokładnie obserwowała całe zdarzenie. Zobaczyła, jak dwaj mężczyźni idą w ich stronę z bronią. Miał już ich ostrzec, ale za późno. Było tylko słychać dźwięk wystrzeliwanej broni.
- Dziewczyny? Dziewczyny! Wszystko w porządku? Odezwijcie się - odpowiedziała jej tylko cisza. Zastanawiała się co się tam stało. Nagle za budynku wyszła Hyuna z Hyosung przebrane w uniformy ochrony, które były troszkę za duże. Kamień spadł jej z serca. Obydwie trzymając broń w rękach szły w stronę wejścia do środka. Nagle zobaczyły, jak pod bramę podjeżdża kuloodporny autobus który prowadził Yoseob. Zatrzymał się przed bramą i podał   przepustkę, dzięki której mógł wjechać na teren więzienia. Przepustka została zatwierdzona i oddana, a następnie brama się otwarła. Yoseob podjechał pod budynek. Drzwi autobusu otworzyły się, a z niego wysiadł Hyunseung, Seungho i Joon'em. Dziewczyny przykuły im nadgarstki i jeden za drugim szedł posłusznie do środka.
- Gdzie ich uniformy? - zapytała kobieta w recepcji widząc jak wchodząc do środka.
- Jeszcze ich nie mają. Dopiero co przyjechali - powiedziała Hyuna
- Skąd?
- Tej informacji na nie podano. Mamy ich tylko tutaj wprowadzić do tymczasowej celi.
- Dobra, pierwsze drzwi po lewej. Zaraz do was ktoś przyjdzie i się wszystkim zajmie. Zostaną pobrane odciski palców i odebrane rzeczy  - przytaknęły.
- Idziemy! Nie obijać się! - wydarła się na nich Hyuna i szybko zaprowadziły ich do tymczasowej celi w której mieli czekać na uniformy. Weszli do środka i zamknęli drzwi.
- Za mocno wykręciłaś mi nadgarstki - marudził Joon do Hyosung.
- Przepraszam. Bardzo boli?
- To mnie kręci.
- Debil! - uderzyła go w głowę.
- Skupcie się! - zareagował Seungho.
- Rozkujcie nas - Hyuna wyciągnęła klucze i rozkuła im nadgarstki.
- Hyunseung, masz mapę? - zapytał Seungho.
- W kieszeni.
- Udało wam się? - zapytała Hyosung.
- Mir włamał się do komputera i wydrukował mapę budowy więzienia. Dzięki niej będziemy wiedzieć w którym kierunku się udać - wyjaśnił Joon.
- Dobra, bierzemy się za robotę - ogłosiła Hyuna. Seungho stanął na stół i wyciągając nóż z kieszeni odkręcił śrubki z kratki i wszedł do środka klimatyzacji. Po chwili pomógł wskoczyć Joon'owi i Hyunseung'owi.
- Uważajcie na siebie chłopcy - powiedziała Hyosung
- Hyunseung oppa, nie daj się złapać, proszę.
- Nie martw się skarbie. Wrócę, obiecuję- wyszły z pomieszczenia i napotkały się z mężczyzną, który miał zająć się chłopakami. Zaskoczone zatrzymały się.
- Przyszedłem do nowy więźniów.
- Więźniów? - zapytała zdziwiona Hyuna.
- Jakich więźniów?
- Dostałem zgłoszenie, że przybyli nowi więźniowie przez was przyprowadzonych. Musze przejść przez selekcję.
- Tam nie ma żadnych więźniów - rzekła Hyuna.
- Jak to? - zapytał zaskoczony po czym wszedł do środka i zobaczył puste pomieszczenie z otwartą klimatyzacją - Uciekli!
- Przecież przyjaciółka mówiła, że więźniów nie ma.
- Co?! - Hyosung zamachnęła się i uderzyła mężczyznę z całej siły z pięści w twarz, przez co cofnął się do tyłu, a krew popłynęła mu z nosa. Próbował jej oddać, lecz Hyuna złapała go za rękę, wykręciła go i uderzyła nim o ścianę przez co stracił przytomność. Ściągnęły z niego marynarkę i rozdzierając ją na pół związały mu ręce i nogi, a skarpetką zatkały usta po czym zostawiły go w środku zamykając drzwi. Tym czasem Seungho, Joon i Hyunseung szli gęsiego na czworaka przez ścianą wentylację. Starali się iść powoli i po cichu, żeby nikt ich nie usłyszał, że są w środku.
- Hyunseung, wyciągnij mapę i mów w którą stronę iść - rzekł Joon. Chłopak wyciągnął z kieszeni mapę i wyznaczał im drogę.  Skręcili w prawo, a następnie w lewo, gdzie napotkali roztaj dróg.
- W którą teraz?
- Seungho, ty idziesz w prawo, a ja z Joon'em w lewo.
- Który szyld? - zapytał Seungho.
- Drugi.
- Widzimy się później. Nie dajcie się zabić - rozstali się. Kawałek drogi dalej Hyunseung zaglądając do środka przez szyld wentylacyjny, zauważył, że pomieszczenie jest puste, więc ściągną szyld i wskoczył do środka, a Joon zabierając mapę poszedł dalej. Hyunseung przystawił krzesło do klamki, żeby nikt nie wszedł do środka. Usiadł przed monitory kamer. Tym czasem Seungho znalazł drugi szyld wentylacyjny, lecz niestety w środku było dwóch mężczyzn. Powoli ściągnął kratkę i wskoczył do środka. Podszedł do jednego od tyłu i skręcił mu kark, a drugiego zastrzelił. Zrzucił ochroniarza z krzesła i usiadł. Było to miejsce z którego zarządzało się wszystkimi celami i z którego miało się widok na wszystkie te cele.
 
* Mogłem ich nie zabijać... trudno. ( Seungho)*
 
Wcisnął jeden z guzików powodując, że wszystkie cele nagle się otworzyły. Zdziwieni więźniowie powoli zaczęli wychodzić z swoich celi. Wśród nich był także Kikwang. Nagle usłyszeli pisk włączającego się radia.
- Bóg dał wam drugą szansę. To czas, żebyście zmienili swoje życie. Czas rewolucji i buntu. Jesteście wolni.
- Seungho? - zapytał sam siebie zdziwiony Kikwang spoglądając na okno siedziby. Zauważając przyjaciela uśmiechnął się. Po chwili przybiegli ochroniarze.
- Wracać do swoich celi! - więźniowie rozpoczęli bunt rzucając się na ochroniarzy. Każdy bił się z każdym. Chłopak zaczął uciekać.
- Kikwang! - usłyszał znajome wołanie. Odwrócił się i zobaczył biegnącą w jego stronę dziewczynę.
- Hyosung? - rzuciła mu się w ramiona.
- Jak dobrze znów cię zobaczyć.
- Co się tutaj dzieje?
- Przyszliśmy cię uwolnić. Masz - podała mu broń - i chodź - złapała go za rękę i zaczęła biec. Wbiegli na jeden z korytarzy - Oppa! - krzyknęła. Nagle szyld wentylacyjny spadł na
 ziemię, a w suficie zobaczyli twarz Joon'a.
- Szybko po mnie przyszliście.
- Lepiej później niż wcale - wisząc z sufitu podał mu ręce - Za wysoko - Hyosung nachyliła się i składając dłonie wystawiła je, żeby na nie wskoczył.
- Żartujesz?
- Nie mamy innego wyjścia. Wskakuj!
- Jestem za ciężki.
- Zamknij się wreszcie i wskakuj! Nie mamy czasu! - Kikwang niepewnie staną na dłoniach Japonki i chwycił się rąk przyjaciela, następnie Joon łapiąc go wciągnął go na górę.
- Dobra, teraz ty - rzekł Joon. Nagle usłyszał strzały zmierzone w kierunku Hyosung, które trafiły w jej lewe ramię odrzucając ją do tyłu - Hyosung! - pobiegła szybko trochę dalej chowając się za ścianą i mocno złapała się za krwawiące ramię.
- Nic mi nie jest!
- Wszystko w porządku?
- To nic takiego! - wyciągnęła pistolet i strzeliła w kierunku policjantów - Uciekajcie!
- A co z tobą?!
- Mi nic nie będzie! Dam sobie radę! Uciekajcie! Szybko, póki jeszcze czas! Będę was osłaniać! - zaczęli uciekać, a policja słysząc ludzi nad sobą zaczęli do nich strzelać robiąc dziury w tekturowym suficie. W tym momencie wychyliła się i jednego z nich zastrzeliła. Drugi widząc martwego kolegę z pracy strzelił w stronę dziewczyny. Nagle stracił amunicję. Japonka wyskoczyła próbując go zastrzeli, lecz ona też straciła amunicję. Przerażony wziął nogi za pas. Wtedy podbiegła do niego i podskakując do góry kopnęła go w plecy. Odbił się od ściany. Złapała go za rękę i przerzuciła przez ramię. Nagle podbiegł kolejny. Uderzyła go z łokcia w brzuch przez co schylił się z bólu. Wykręciła mu ręce zastawiając się jego ciałem. Policja zamiast jej zastrzeliła swojego kolegę. Wyciągnęła z jego kieszeni pistolet i postrzeliła dwóch pozostałych. Z bólu oparła się o ścianę i trzymając się za ramię próbowała zatrzymać cieknącą krew. Po chwili usłyszała kolejne strzały. Zmęczona wymierzyła broń przed siebie. Wybiegła Hyuna. Odetchnęła z ulgą.
- Hyosung! - podbiegła do przyjaciółki - Jesteś ranna.
- Prawie bym cię zabiła.
- Wybacz - oderwała kawałek materiału z koszuli martwego mężczyzny i zawinęła jej ramię ściskając mocno ranę. Syknęła z bólu - Przepraszam. Spotkałaś Kikwang'a?
- Tak, Joon go zabrał. Mam nadzieję, że nic im się nie stało - tym czasem Kikwang i Joon uciekali wentylacją.
- Wiesz którędy idziemy?
- Tak, teraz w lewo - wyskoczyli pierwszy, lepszym wyjściem.
Znaleźli się w dużym pomieszczeniu, gdzie przesiadywało czterech policjantów z FBI.
- Pani Jeon?!
- Changsun?!
- No nie! Znowu kurwa ona?!
- Strzelać! - rozkazała, a trzech pozostałych wykonało polecenie. Szybko schowali się za kanapą.
- Co ona tutaj robi?
- Nie mam pojęcia - rzekł Joon.
- Nie sądziłem, że znowu się zobaczymy.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Jesteś dla mnie jak brat, Kikwang- nagle usłyszeli za sobą, jak ktoś wpada do środka i zaczyna strzelać. Była to Zinger z Hyuną. Hyuna złapała za krzesło i uderzyła panią Jeon z całej siły w głowę przez co straciła przytomność.
- W samą porę. Skąd wiedziałyście, że tutaj jesteśmy? - zapytał Changsun.
- Hyunseung obsługuje kamery - rzekła Hyuna. Obydwoje się odwrócili i spojrzeli na kamerę, która była zwrócona w ich kierunku i pomachali do niej.
- Kikwang oppa, witaj znowu w drużynie  - powiedziała ucieszona Zinger.
- Też was dobrze widzieć - uśmiechnął się.
- Gdzie Hyosung?
- Poszła z Seungho po Yoseob'a - powiedziała Hyuna - Idziemy - wybiegli biegnąc w stronę wyjścia. Pod budynkiem stał autobus, którym wcześniej przyjechali. Weszli do środka i odjechali. Nagle za nimi wybiegła matka Hyosung.
- Zatrzymać ich! Nie dajcie im uciec! Zamknąć bramę! Szybko! - jeden z ochroniarzy słysząc polecenie szefowej zaczął biec w kierunku budki i wcisnął guzik. Brama powoli zaczęła się zamykać.
- Nie zdążymy! - krzyknął Seungho.
- Zdążymy! - odpowiedział mu Hyunseung - Prawda? - odwrócił się w stronę Yoseoba, który skupiony przyspieszył. Udało im się w ostatniej chwili miażdżąc bramę.
- Nie! - krzyknęła oburzona pani Jeon. Zaczęła biec za autobusem i już miała strzelać, kiedy nagle zobaczyła ranną Hyosung. Zatrzymała się.
- Udało się skarbie! Tak się cieszę! - krzyknęła szczęśliwa Zinger całując w policzek Yoseob'a.
- Mnie coś ominęło? - zapytał Kikwang Joona - Joon? - odwrócił się nie słysząc odpowiedzi. Zobaczył swojego przyjaciela siedzącego obok rannej ukochanej.
- Wszystko w porządku? Bardzo boli?
- Nie, troszeczkę.
- Tak bardzo się o ciebie bałem. Myślałem, że cię stracę.
- Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz - zaśmiała się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - po chwili pocałowali się, a Kikwang widząc tą cała scenę stał jak zamurowany. Nie sądził, że doczeka się takiego widoku, że oni jednak będą razem. Jednak pomimo tego uśmiechnął się czując szczęście przyjaciół.

*********
Podobało się? Mam nadzieję, że częściej będziecie komentować moje ff. Przepraszam, ale nie dałam wczoraj rady napisać o exo. Od teraz każdy nowy rozdział "Just say you love me" będzie w każdą niedzielę.

 

poniedziałek, 6 października 2014

Dziewczyna Gangstera Rozdział 25 "Świetliki"

  Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy uczniowie weszli do klasy i usiedli na swoje miejsca. Po chwili weszła do sali nauczycielka, mówiąc:
- Dzień dobry - wszyscy na jej widok od razu wstali i przywitali się - Usiądźcie. Teraz sprawdzę obecność, dobrze? - przytaknęli. Jakieś dwie minuty później, ktoś zapukał do drzwi - Proszę wejść! - zakomunikowała. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął młody, czarno włosy, trzynastoletni chłopak. Od razu zwrócił uwagę reszty klasy. Chłopak podszedł bez żądnego słowa do biurka nauczycielki i wręczył jej kartkę.
- Co to jest? -zapytała. Wzięła kartkę i szybko ją przeczytała - Ach! To ty jesteś tym nowym uczniem, prawda? - przytaknął - Posłuchajcie teraz wszyscy. To jest nowy uczeń i wasz nowy kolega w klasie. Nazywa się Yang Yoseob. Yoseob jest niemową, więc proszę was o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że się razem zaprzyjaźnicie i pomożecie nowemu koledze zaaklimatyzować się w nowej szkole.
- Dobrze - odpowiedziała chórem klasa.
- Yoseob, znajdź sobie jakieś miejsce i usiądź proszę - chłopak rozejrzał się i zauważył wolne miejsce na samym końcu klasy przy oknie. Od razu tam usiadł - Jesteś pewien, że właśnie tam chcesz siedzieć? - zapytała troskliwie. Przytaknął - No dobrze. Rozpakuj się i zaczynamy lekcje - uśmiechnęła się po czym napisała temat na tablicy. Na przerwie, chłopak zwracał sobą uwagę innych przez to, że jest nowy.  
- Dziwny jest ten nowy - powiedział Seungho.
- Dlaczego? - zapytał Kikwang
- Cały czas siedzi sam i izoluje się od innych - rzekł Mir.
- Trudno mu będzie zawrzeć jakieś znajomości, jeżeli będzie się tak zachowywał - wyjaśniła Jieun.
- Raczej trzeba go zrozumieć. Jest tutaj nowy i nikogo nie zna. W dodatku nie mówi, więc mu jest tym bardziej trudno - powiedział Changsun.
- Mam pomysł! - zakomunikował Dong woo - Może zaprośmy nowego na piłkę nożną? - zaproponował, lecz wszyscy chłopcy zaprotestowali - No, ale dlaczego nie?
- Po co kogoś nowego brać do drużyny? - zapytał Mir.
- A co jak nie umie grać? To zły pomysł - rzekł Seungho.
- A mi się ten pomysł podoba - powiedział Changsun - Nie dowiemy się, jak z nami nie zagra. Nic złego się nie stanie, jak dołączy do nas nowy do drużyny. Powinno być fajnie.
- No to jak? Idziemy go zapytać? - zapytał Dong woo.
- Pewnie. Idziecie z nami chłopaki? - zapytał. Przytaknęli z niechęcią i od razu podeszli do nowego siedzącego samemu na ławce. Z daleka było widać jego zaskoczenie, lecz z uśmiechem przytaknął. Po lekcjach wszyscy zebrali się na szkolnym boisku w strojach do gry i zaczęli grać. Zinger z Jieun siedziały tym czasem na miejscach widowni i oglądały jak grają przyjaciele.
- Co sądzisz o tym nowym? - zapytała z ciekawością Jieun.
- A co mogę o nim sądzić? Wydaje się być sympatyczny.
- Podoba ci się?
- Co?!
- Podoba ci się!
- Nie prawda!
- Prawda~! Widzę jak się czerwienisz - zaśmiała się.
- Jak możesz?!
- Oj no nie złość się tak. Tak tylko pytam. Powinnaś do niego zagadać.
- A co jak nie uda mi się z nim właśnie pogadać?
- Oj daj spokój! Jakoś musi się komunikować z innymi, prawda?
- No tak...
- Więc co ci szkodzi?
- Wstydzę się.
- Nasza Hana się zauroczyła~
- Nienawidzę cię za to.
- Hahaha! - widać było, że Yoseob dobrze się bawił z chłopakami. Dwie godziny później wszyscy poszli pod prysznic. Kiedy chłopak był już umyty i ubrany, zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Nagle zobaczył uciekającą w powietrzu kartkę, a za nią biegnącą trzynastoletnią Hanę. Po chwili karta ta utknęła na drzewie, a zawiedziona Hana stanęła przed nim nie wiedząc jak go stamtąd ściągnąć. W tym momencie Yoseob wkroczył do akcji. Podszedł do drzewa na którym utknęła kartka i wspiął się na górę.
- Uważaj na siebie - powiedziała Hana, lecz Yoseob sprawnie sobie z tym poradził, po czym zszedł z drzewa i podał dziewczynie odzyskaną zgubę.
- Dziękuję - powiedziała u kłaniając się - Ty jesteś Yoseob? Ten nowy, prawda? - zapytała, lecz jedynie uśmiechając się przytaknął - Ja nazywam się Jung Hana, ale wszyscy mówią do mnie Zinger. Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się. Nagle chłopak zaczął jej coś pokazywać w języku migowym - Przepraszam, ale nic nie rozumiem. Niestety, nie znam języka migowego. Przykro mi - po chwili wyciągnął z plecaka kartkę i długopis. Zaczął coś pisać.
- Mi ciebie też miło poznać. Chodzimy razem do klasy, prawda? - napisał na kartce.
- Tak, prawda.
- Wiedziałem, że cię skądś kojarzę. Widziałem cię w klasie.
- Jak podoba ci się nasza szkoła? Ludzie tutaj są dla ciebie mili?
- Szkoła jest całkiem fajna, ale wciąż się jeszcze w niej gubią, a ludzi tutaj jeszcze za dobrze nie znam niestety.
- Nie martw się. Na pewno poznasz jeszcze wszystkich. Dzisiaj już poznałeś chłopaków i mnie, prawda?
- No tak, też prawda. Powiedziałabyś mi trochę coś o waszej paczce?
- Więc, Mir jest najgłupszy z nas wszystkich. Cały czas by tylko jadł i się wygłupiał, ale trzeba przyznać, że jest zabawny. Seungho jest najstarszy z nas wszystkich. Ma lekki dystans do ludzi i na początku może się wydawać zimny i oschły, ale tak naprawdę jest bardzo miły i sympatyczny. Można się z nim śmiało dogadać. Changsun i Dong woo są jak dwie krople wody. Są najlepszymi przyjaciółmi. Znają się od małego. Ich rodzice bardzo dobrze się znają. Obydwoje są bardzo fajni i z chęcią pomagają innym. Są bardzo gadatliwi i towarzyscy. Jieun może wydawać się być zarozumiała i wredna, ale jest fajna.
- A ty?
- Ja?... hymm... Nie umiem za bardzo siebie opisać, ale mam nadzieję, że lepiej się poznamy i wtedy będziesz wiedział jaka naprawdę jestem - nagle podbiegli do nich reszta grupy.
- Zinger! Idziesz?! - krzyknął Kikwang
- Tak! Już do was dołączam!... muszę już iść. To do jutra.
- Do jutra - Yoseob już miał iść w przeciwną stronę, kiedy nagle zatrzymał go Changsun.
- A ty gdzie idziesz? Nie chcesz iść z nami na miasto?
- A mogę? - napisał.
- Pewnie, że tak. Chodź z nami. Będzie fajnie - od tamtego momentu Yoseob dołączył do ich nienormalnej zgrai i stali się najlepszymi przyjaciółmi.


 - Dzisiaj jest święto świetlików! - krzyknął Mir.
- Co to jest święto świetlików? - zapytał Hyunseung.
- Święto świetlików to stare, japońskie święto, które jest zawsze świętowane na wsiach i w małych miasteczkach - wyjaśniła Hyosung.
- Będzie mnóstwo jedzenia!
- Stragany, różne zabawy - mówiła Zinger.
- Fajerwerki - napisał Yoseob.
- Takie święta zawsze świętuje cała wioska. Jest całkiem fajnie - rzekł Seungho.
- Zbierają się wszystkie rodziny, przyjaciele oraz zakochani - powiedział Joon patrząc się na Hyosung, która uśmiechnęła się do niego.
- A co wy się tak do siebie uśmiechacie? - zapytała Zinger - Czyżby coś się wydarzyło?
- Mieliśmy wam później o tym powiedzieć, ale ja i Joon jesteśmy parą.
- Co?! - krzyknęli chórem.
- Od kiedy? - zapytał Hyunseung.
- Od wczorajszego wieczoru - wyjaśnił Changsun.
- Wiedziałam, że w końcu będziecie razem! - krzyknęła ucieszona Hyuna - Wiedziałam, że jesteście sobie przeznaczeni! To takie romantyczne~ Wasze serce połączyły się razem i BUM! Eksplozja miłości - wszyscy zaczęli się śmiać.  Wieczorem wszyscy przebrali się w tradycyjne kimono, a dziewczyny spięły włosy i piękne koki. Kiedy wszyscy byli już gotowi to udali się razem w stronę wioski. Już z daleka można było usłyszeć grającą muzykę. Rzeczywiście wszystko wyglądało niesamowicie. Różne stragany, kolorowe lampiony, grająca muzyka, zapach pysznego jedzenia unoszące się w powietrzu.
- O! Wróżby! - krzyknęła Hyuna - Chodźcie, zrobimy sobie - każdy z nich po kolei miał wybrać patyczek i po kolei wrzucać go do ognia. Na początku była podekscytowana Hyuna. Wybrała podłużny patyczek i wrzuciła go do ogniska. Starsza kobieta obserwowała jak pęka patyczek.
- Widzę długie i szczęśliwe życie u ukochanego z młodych lat i dwójkę dzieci - następna była Zinger.
- Widzę... ognisty wieczór, który zakończy wszystko. W dalekiej przyszłości ten dzień nastąpi, będziesz smutna, lecz twój smutek przerodzi się w radość i miłość - kolejna była Hyosung.
- Widzę... więzienie i gruz. Czeka cię długie i szczęśliwe życie, lecz niebezpieczne. Nadejdzie dzień w który zakończy się wszystko co złe.
- Yoseob! Seungho! Mir! Chodźcie zróbcie sobie wróżbę - powiedziała Zinger.
- Nie dzięki. Nie wierzę w takie rzeczy - powiedział Mir.
- To chociaż wy. Co wam szkodzi? - po krótkich przekonaniach dziewczyn w końcu Seungho i Yoseob zgodzili się. Pierwszy z nich był Seungho.
- Stracisz rzecz, która jest dla ciebie bardzo ważna i niezbędna do życia.
- Nie rozumiem.
- Penis! - krzyknął Mir.
- Jak ja cię zaraz zabiję ty mały gnoju! - zdenerwowany rzucił się na Mir'a.
- Teraz ty Yoseob - zachęciła go Zinger. Chłopa wybrał patyczek i wrzucił go do ognia.
- Hymmm... umrzesz młodo, ale szczęśliwie - przestraszył się.
- To już brzmi niebezpiecznie - powiedziała Hyuna.
- Pewnie i tak one się nie spełnią, więc nie ma co się martwić - powiedział Joon.
- O nie! Zapomniałam zabrać z domu pieniędzy - powiedziała Hana - Muszę się wrócić.
- Jest już ciemno. Przez las sama nie pójdziesz. Jest niebezpiecznie - powiedziała Hyosung.
- Niebezpiecznie? Nie takie rzeczy się robiło.
- Yoseob z tobą pójdzie - powiedział Changsun - Razem będzie wam raźniej.
- No dobra. To co, idziemy? - zapytała. Przytaknął - No to my idziemy. Zaraz wrócimy. Nie czekajcie na nas - a gdzieś tam w tle Seungho dusił Mir'a. Yoseob wziął latarkę i poszli w kierunku ciemnego lasu. Las nocą wydawał się być przerażający. Szli blisko siebie świecą latarką przed siebie. Nagle usłyszeli jakiś szelest w krzakach.
- Co to było? - zapytała przestraszona Hana.
- Boisz się? - napisał.
- Ja? Chyba sobie żartujesz! Słyszałeś to? Coś tam jest! - schowała się za plecami przyjaciela. Po chwili z krzaków wybiegł zając.
- To tylko zając - odetchnęła z ulgą. Yoseob zaśmiał się - Nie śmiej się ze mnie! - uderzyła go w ramię przez co latarka upadła i wyłączyła się. Zapadła ciemność, a krzyk Zinger zadzwonił w ich uszach. Chłopak szybko podniósł latarkę i włączył ją świecą na przyjaciółkę, która stała skulona ze strachu.
- Może ja wezmę ją - podał jej do ręki urządzenie. Poszli dalej rozmawiając - Pamiętasz jak pytałeś się mnie czy się z tobą umówię, a ja wtedy się zgodziłam? Można teraz powiedzieć, jakbyśmy byli na... randce - spojrzał się na nią będąc w szoku. Uśmiechnęła się zawstydzona.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - napisał.
- Jak mogłabym zapomnieć? Pomogłeś mi zdjąć z drzewa mój referat na angielski. Pomagając mi skaleczyłeś się wtedy w kolano.
- Zorientowaliśmy się dopiero jak byliśmy w kawiarni.
- Tak, to prawda. Jieun na widok twojej krwi zemdlała. To było zabawne - zaśmiali się - Tęsknię za nią. Tak dużo nas dzieliło.
- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się tak skończyło. To przykre. Mając trzynaście lat nie wiedzieliśmy, że życie tak bardzo nas rozdzieli.
- Chciałabym, żeby wróciły tamte czasy. Czasy w których razem się śmialiśmy i bawiliśmy. Wy graliście w piłkę nożną na boisku, a ja z Jieun malowałyśmy paznokcie. Kiedy Dong woo był nierozłączny z Changsunem. Kiedy Kikwang wszystkim dokuczał robiąc razem z Mirem innym psikusy. Czasy w których byliśmy jeszcze dziećmi i przyjaźniliśmy się. Wszystko się zmieniło.
- Nie wszystko.
- Naprawdę? Co takiego?
- Wciąż mnie zawstydzasz - zaśmiała się radośnie - Lubię cię.
- Co? N-naprawę? - przytaknął. Przystanęła będą w szoku. Stanęła naprzeciwko Yoseoba - Wiesz co jeszcze się nie zmieniło?... To... że wciąż jesteś moją szkolną miłością - przełknęła nerwowo ślinę. Chłopak złapał ją za ręce przez co świecili na swoje twarze. Byli wpatrzeli w siebie. Nagle zaczęli się powoli zachylać w swoich kierunkach. Kiedy ich twarze dzieliły milimetry światło latarki zgasło. Po krótkiej chwili pojawił się mały świetlik, który powoli latach wokół nich, a za nim pojawiło się tysiące innych świetlików, które rozświetliły ich złączone usta.

piątek, 3 października 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 19

 Następnego dnia rano, Amanda umyła się, ubrała w szkolny mundurek i udała się do stołówki, by zjeść wspólnie z innymi dziećmi śniadanie. Po śniadaniu dziewczyna, jak każdego dnia spięła włosy w kok i zabierając ze sobą plecak ruszyła w stronę szkoły. Na przerwie cały czas wpatrywała się w przystojnego Hyunjoong'a. Tego dnia postanowiła, że wręczy mu swój liścik, kiedy będzie tylko sam. Po lekcjach zobaczyła, jak chłopak wychodzi sam ze szkoły. Wiedziała, że musi to zrobić. Wybiegła za nim. Pogoda była brzydka. Było zachmurzono, wilgotne powietrze oraz mokra ziemia i ulice od deszczu, który niedawno przestał padać.
- Hyunjoong oppa! - uczeń zatrzymał się i odwrócił.
- Amanda?
- J-ja... - zaniemówiła zawstydzona - Ja...
- Tak?
- Chciałabym ci coś dać - rzekła szybko wystawiając obie dłonie do przodu trzymające list. Spuściła głowę w dół.
- Co to? - zapytał zaskoczony, lecz nic nie odpowiedziała. Czekała, jak weźmie list. Chłopak wreszcie przeczytał zawartość kartki. W tym momencie podbiegła do nich Shinhye. Szkolna gwiazda. W każdej szkole znajdzie się chociaż jedna dziewczyna, która myśli, że jest najlepsza. Chłopcy uganiają się za nią jak myszy za serem. Zawsze podwijała sobie spódniczkę do góry odkrywając kolana, lekko się malowała i zawsze rozpuszczała włosy bawiąc się nimi.
- Cześć oppa~! - krzyknęła uroczo i zarazem zalotnie do chłopaka ignorując Amandę.
- Cześć Shinhye.
- Co tam masz? - wyrwała mu z ręki kartkę.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna.
- Liścik miłosny? Od Amandy? Jak słodko~ Nasza mała Amanda się zakochała w Hyunjoong'u! - krzyknęła tak, żeby wszyscy usłyszeli - Jesteś żałosna! - zaczęła się śmiać - Naprawdę myślisz, że możesz się spodobać komuś takiemu jak Hyunjoong? Zabawna jesteś, skarbie~ - nagle odwróciła się do niej tyłem - Oppa~ Może pójdziemy razem do kawiarni~? - zapytała robiąc aegyo.
- Jeszcze nie dostałam odpowiedzi od oppy! - oburzyła się pierwszy raz Amanda.
- A ty wciąż jesteś tutaj? Oppa, powiedz jej co o tym sądzisz.
- Sorry, nie jesteś w moim typie.
- C-co?... Dlaczego?
- Jesteś naprawdę urocza i miła, ale nie podobasz mi się. Nie jesteś ładna, ani szczupła. Zainteresował bym się tobą, tylko ze względu na twoje korzenia. Taka prawda. Idziemy do tej kawiarni?
- Pewnie oppa~! - dziewczyna nagle popchnęła Amandę przez co upadła prosto na kałużę - Oj, sorry. Nie zauważyłam cię - na koniec jeszcze kopnęła jej plecak do wody przez co obydwoje zaczęli się śmiać i odeszli. Plecak cały zamókł zalewając wszystkie książki. Cała była mokra, a łzy zalały jej oczy. Uczniowie widząc ją w takim stanie zaczęli się z niej śmiać. Amanda zaczęła płakać. Było jej strasznie wstyd. Szybko wstała z ulicy i podniosła plecak uciekając rozpłakana. Schowała się obok szkoły siadając na mokrej ławce. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Żałowała tego, że w ogóle odważyła się to zrobić. Zaczęła wyciągać z plecaka przemoczone książki i zeszyty, które nie nadawały się do niczego. W środku było tyle wody, że książki rozlatywały się. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie miała pieniędzy, żeby kupić nowe przybory. Pierwsza myśl, jaka jej przyszła do głowy, to to, żeby zadzwonić do Feng'a, żeby szybko ją stamtąd zabrał. Wyciągnęła również zmoknięty telefon modląc się, żeby działał.  Na szczęście udało jej się zadzwonić. Po chwili usłyszała męski głos w słuchawce.
- Halo?
- Oppa, przyjedź po mnie - wymawiała słowa przez łzy.
- Amanda? Co się stało? Dlaczego płaczesz?
- Proszę, przyjedź po mnie.
- Gdzie jesteś?
- Przed szkołą.
- Postaram się po ciebie przyjechać, jak najszybciej będę mógł. Zaraz będę.
- Pośpiesz się, proszę - po pięciu minutach pod szkołę podjechało sportowe auto. Feng zobaczył mokrą, brudną i rozczochraną Amandę z rozwalonym plecakiem w ręce. Była cała zapłakana. Szybko wsiadła do auta.
- Co się stało?
- Jedź.
- Ale...
- Jedź póki nas ktoś zobaczy! - krzyknęła. Mężczyzna zrobił co kazała. Odjechali spod szkoły.
- Powiesz mi wreszcie, kto ci to zrobił?
- S-shinhye.
- Shinhye? Kto to jest Shinhye?
- Dziewczyna ze szkoły.
- Dlaczego ona ci to zrobiła?
- B-bo... bo dałam liścik chłopakowi, a on... on śmiał się - mówiła przez łzy. Zrobiło mu się jej przykro. Był zdenerwowany, ale i zarazem smutny.
- Zabiorę cię teraz do siebie.
- Ale...
- Nie ma żadne "ale"! Jedziesz do mnie czy tego chcesz czy nie!... Jesteś cała mokra i brudna. Nie puszczę cię w takim stanie. Jeszcze zachorujesz, a tego bym nie chciał - pojechali do jego rezydencji. Stanęli przed dużym, białym budynkiem wchodząc do środka. W środku było naprawdę pięknie. Marmurowe schody, biała porcelana, złote figurki, kryształowe lampy, zapachowe świece, wazony z egzotycznymi roślinami. W powietrzu unosił się ładny zapach damskich perfum. Nagle za schodach pojawiło się pięć, starszych od Amandy Azjatek. Każda z nich była piękniejsza od drugiej. Miały śliczne, bujne włosy, jasną, porcelanową karnacje i każda była ubrana w markowe ciuchy.
- Oppa~! Już wróciłeś? - zapytała uśmiechnięta jedna z ich. Cała piątka widząc Amandę od razu straciła uśmiech na twarzy. Wszystkie patrzyły się na nią, jakby ocalała z jakiegoś wypadku.
- Kto to jest? - zapytała druga.
- Przygotujcie ciepłą kąpiel i jakieś czyste ubrania dla niej - przytaknęły i zabrały się do pracy. Zrobiły co kazał, a następnie kazał im wyjść z rezydencji. Amanda kapiąc się w dużej, białej wannie wciąż wycierała łzy z twarzy. Po kąpieli osuszyła się i przebrała w ubrania jednej z dziewczyn. Uczesała włosy i spięła je w kok. Tym czasem Feng wyciągnął wszystkie rzeczy z plecaka dziewczyny próbując je jakoś naprawić.
- To na nic - usłyszał głos nastolatki stojącej w drzwiach - One nie nadają się już do niczego - podeszła do niego i podniosła jedną z książek, która nagle rozerwała się - Widzisz? Są przemoknięte do suchej nitki.
- Jak to zaczął się z ciebie śmiać? -zapytał nawiązując do poprzedniej rozmowy.
- Po prostu... rozśmieszyło go to, że Shinhye popchnęła mnie do kałuży... Powiedział - spuściła głowę - Że nie jestem w jego typie.  Nie jestem ładna... ani szczupła.
- Nie prawda. Moim zdanie jesteś naprawdę bardzo ładna, a figurę masz kobiecą. Azjatki przeważnie nie mają takich kształtów, jak ty. Wiesz... to że masz piersi nie oznacza, że jesteś gruba - zaśmiał się, a Amanda podniosła lewy kącik ust do góry, jakby też miała się śmiać - Taka prawda - powiedział dokładnie tak samo, jak wtedy Hyunjoong. Spuściła wzrok, a łza popłynęła jej po policzku. Wciąż było jej przykro, że tak ją potraktowali i ludzie widząc ją zaczęli się śmiać. Nastała cisza.
- Jesteś głodna? - zapytał próbując przerwać ciszę.
- ... Troszkę - rzekła cicho.
- Znam taką jedną dobrą restaurację - kucną przed nią, żeby zobaczyć jej twarz - Zapraszam cię na obiad. Co ty na to? Byłabyś chętna wyjść ze mną? - przytaknęła.
-  No to idziemy. Chodź - zaprowadził ją do auta po czym odjechali. Udali się razem do jednej z drogich restauracji.  Weszli do środka i usiedli przy jednym z stolików. Amanda czuła się nieswojo w takim miejscu. Po chwili podeszła do nich kelnerka i podała menu.
- Zamów wszystko na co będziesz miała tylko ochotę - uśmiechnął się delikatnie. Amanda otworzyła kartę i spojrzała na wysokie ceny.
- Jesteś pewien, że wszystko?
- Tak.
- Ale tutaj jest drogo.
- A tam drogo, przestań. To nie problem - spojrzała się z powrotem do karty szukając jakiegoś posiłku, który nie miałby tak wysokiej ceny. Wstydziła się zmówić coś drogiego.
- Wybrałaś już coś?
- Jeszcze nie - powiedziała delikatnie.
- To... może ci pomogę. Często tutaj jadam. Mają tutaj na przykład pyszną kaczkę. Co ty na to?
- Nie, podziękuję.
- Dobra też jest gotowany kurczak w sosie.
- Nie, raczej nie.
- Steki w szpinaku.
- Nie.
- Może jakąś cielęcinę.
- Jestem wegetarianką.
- Naprawdę? - zapytał zdziwiony. Przytaknęła.
- Wybacz, nie wiedziałem. No cóż, nie szkodzi. Warzywa też tu mają. Może jakąś sałatkę z fetą albo... gotowane warzywa na patelni z ryżem. Ewentualnie pierogi. Mają tu pyszne pierogi - uśmiechnął się.
- Mogą być pierogi.
- Na pewno?
- Tak.
- Świetnie! - zamknął kartę - Nie będzie ci przeszkadzać, jak zamówię sobie duszoną kaczkę? Jestem stu procentowym mięsożercą.
- Nie, pewnie. Nie krępuj się.
- Dzięki. Kelner! - po obiedzie Feng zabrał ją do księgarni.
- Po co tu jesteśmy?
- Jak to po co? Kupię ci książki do szkoły.
- N-nie. Nie, nie, nie, nie. Naprawdę nie trzeba - zatrzymała go łapiąc za ramię. Mężczyzna spojrzał się na nią powodując u niej rumieńce na twarzy. Feng bardzo ją onieśmielał - Przepraszam - odskoczyła od niego.
- Nie szkodzi - zaśmiał się.
- Naprawę... nie musisz tego robić. Dam sobie radę.
- Niby jak?
- Kupie je sobie jeszcze raz.
- Za co?
- Pójdę do pracy. Zarobię.
- Chcesz iść do pracy?
- Tak.
- Zgoda.
- Serio?
- Tak, idziemy.
- I to wszystko?
- Tak. No chyba, że chcesz, żebym ci je jednak kupił.
- Nie,nie.
- No to wskakuj z powrotem do auta - odjechali - Masz dzisiaj trening?
- Tak.
- Zawiozę cię - zawiózł ją do wytwórni i odjechał. Wieczorem, kiedy skończyła udała się od razu do sierocińca. Gdy zmęczona weszła do swojego pokoju, dziewczyna z którą dzieliła pokój powiedziała jej, że niedawno był tutaj jakiś mężczyzna i kazał jej przekazać jakieś dwie reklamówki. Koreanka wyciągnęła za łóżka dwie reklamówki i dała je Amandzie. W środku były potrzebne dla niej, nowe książki do szkoły, nowe zeszyty oraz nowy, śliczny plecak o którym mogłaby tylko pomarzyć. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Była szczęśliwa. Napisała Fengowi sms'a dziękując mu za wszystko.
  Następnego dnia, Feng zaprosił Amandę do siebie wieczorem. Dziewczyna od razu po treningu wzięła prysznic, przebrała się i pojechała autobusem do rezydencji Feng'a. Zapukała kilka razy do drzwi. Po chwili otworzyły się, a w nich stała jedna z tamtejszych Azjatek.
- Tak? - zapytała zimno. Nastolatka przestraszyła się. Kobieta ta była naprawdę śliczna z ładnym ciałem, ubrana w czerwoną, krótką z dekoltem sukienkę.
- J-ja do Feng'a.
- Fenga?
- Tak. Kazał mi przyjechać. To znaczy, zaprosił mnie.
- Ty jesteś Amanda?
- Tak, to ja.
- Feng nam o tobie mówił. Wejdź i rozgość się jak u siebie - wpuściła ją do środka. W salonie siedziały pozostałe cztery dziewczyny, które od razu spojrzały się na nią. Przełknęła nerwowo ślinę.
- O! Amanda. Dobrze, że już przyszłaś - nagle pojawił się Feng na schodach - Myślałem, że nie przyjdziesz - zszedł na dół - Dziewczyny poznajcie proszę Amandę. Amando poznaj moje dziewczęta. Od lewej widzisz Chohee, Chaebin, Misaki, Kosum i Xianmei. Mam nadzieje, że się dziewczyny dogadacie. Nie chcę tutaj żadnych spięć, zrozumiano? - powiedział ostatnie słowa dosyć poważnie i zimno. Wszystkie przytaknęły - Dobrze, ja się się zająć pracą.
- Dobrze oppa~ - powiedziała cała piątka jednocześnie. Feng wyszedł, a reszta dziewczyn wróciła do swoich czynności. Amanda nie wiedząc za bardzo co robić usiadła jedynie na fotelu. Chohee, która wyróżniała się swoimi długimi nogami wyciągnęła z torebki papierosa i zapalniczkę, a następnie zaciągnęła się. Zauważyła, że Amanda patrzy się na nią ja pali.
- Palisz? - zapytała proponując papierosa z paczki.
- Nie, dziękuję.
- Powiedz Amando, skąd jesteś? - zapytała Misaki, która wyróżniała się swoją słodkością. Miała długie, blond, kręcone włosy.
- Z Korei.
- Od jak dawna? - zapytała Chaebin, która zawsze ubiera obcisłe ciuchy. To właśnie ona otworzyła jej drzwi.
- Od zawsze. Urodziłam się tutaj i tutaj się wychowałam.
- Nie wyglądasz.
- Ponieważ jestem mieszana. Mój ojciec jest Koreańczykiem, a matka Polką.
- To wszystko jasne.
- Jak pewnie zauważyłaś wśród nas nie ma samych Koreanek. Ja jestem Japonką, Kosum Tajką, a Xianmei Chinką - wyjaśniła Misaki.
- Ile masz lat? - zapytała najpoważniejsza z nich wszystkich Xianmei, która była typową, piękną femme fatale.
- 17.
- Jesteś z nas najmłodsza - powiedziała Kosum.
- Jeszcze dziecko z ciebie - rzekła Xianmei - Feng zgarnął cię wczoraj z ulicy?
- Nie. Miałam małe problemy w szkole i przyjechał po mnie.
- Byłaś cała zapłakana - powiedziała Chohee - Co się stało?
- To niezbyt miła historyjka.
- Nam możesz powiedzieć. Będziemy się dość często widywać.
- Jak to często widywać?
- Nie żartuj. Przecież od teraz jesteś jedną z nas - rzekła Misaki.
- Nie rozumiem.
- To proste. Dajesz dupy Fengowi, a on ci za to płaci - wyjaśniła szybko Xianmei.
- Jak poznałaś się z Fengiem? - zapytała Kosum - Ja poznałam go przez Internet. Potrzebowałam szybko kasy.
- Ja w centrum handlowym. Byłam galerianką, ale Feng mnie przygarnął - powiedziała Chohee.
- Ja również przez internet - rzekła Chaebin - Wcześniejszy mój sponsor dość mało zarabiał. Trzeba było kogoś nowego sobie znaleźć.
- Mi zaproponował układ w klubie gogo. To lepsze niż świecenie biustem przed starymi facetami i co noc z innym - powiedziała Misaki.
- Ja nie miałam jakiś przygód poznając Fenga. Przypadkiem spotkaliśmy się w kawiarni. a ty Amando?
- Ja?... emmm... k-kupił mnie.
- Jak to cię kupił?
- No... po prostu. Jestem trainee w jednej z wytwórni. Szef ma mało kasy, więc mnie sprzedał Fengowi.
- Moje biedactwo~! - rzuciła się na nią Misaki przytulając nastolatkę - Ten świat jest taki zły. Bez prawnie handlują tak uroczymi dziewczynkami. Feng kupił cię wbrew twojej woli. To takie smutne.
- Ale i tak masz szczęście - powiedziała Chaebin - Przy Fengu będzie ci się żyło jak w raju. Dba o nas i kupuje nam wszystko czego tylko zapragniemy. Jesteśmy jego dziewczynkami.
- Jaki był twój pierwszy raz z nim? - zapytała Kosum.
- My jeszcze tego nie robiliśmy - wszystkie były zdziwione.
- Naprawdę?
- No... tak.
- Pewnie jesteś dziewicą, to dlatego tak zwleka. Tym bardziej, że masz dopiero 17 lat i jesteś taka urocza i cichutka. Chce się z tobą zaprzyjaźnić, żeby później nie było problemów - wytłumaczyła jej Xianmei.
- Nie musisz się niczym przejmować. Feng jest bogiem seksu. Jest naprawdę dobry w tym co robi. W dodatku jest delikatny... czasami - uspokajała ją Chohee.
- Jak to czasami? - przestraszyła się.
- No ma tam taki swój pokój z zabawkami, ale to nic takiego - rzekła Misaki - Najgorzej to będzie z twoimi rodzicami. Ze względu na to, że jesteś jeszcze młodziutka, jako dobre koleżanki z "pracy" powiemy ci jak zakrywać malinki czy wytłumaczyć się starym, dlaczego nie wróciło się na noc do domu.
- Taaa... jasne. Dziękuję.