Translate

środa, 30 lipca 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 10

Natalia tak pomagała Amandzie w gotowanie, że siedziała na krześle, a Amanda wszystkim się zajęła. Jedynie umyła warzywa i pokroiła wołowinę, a później się rozgadały, więc Amanda przejęła inicjatywę i odgoniła przyjaciółkę. Zrobiła sos, sałatkę, przyszykowała wołowinę, ugotowała ryż.
- Chodźmy ich zawołać - powiedziała Amanda.
- Już skończyłaś? - zapytała zdziwiona.
- Tak.
- Jak to wszystko ładnie wygląda~ - nachyliła się nad jedzeniem i zaciągnęła się smakowitym zapachem - A unnie?
- Hym?
- A co z hunhan?
- A właśnie!... nie martw się. Zobaczysz zaraz jak oni się uwielbiają. Chodźmy - złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła ją do salonu - Widzisz? - wskazała na chłopaków. Dopiero o chwili zorientowała się co właśnie zobaczyła. Sehun trzymał za kołnierz Luhn'a, a Luhan próbował mu wkopać. Co z resztą? Kłócili się, a Baekhyun płakał siedząc w koncie.
- Co tutaj się wyrabia?! - krzyknęła oburzona. Cała dwunastka zatrzymała się jakby bez ruchu i spojrzeli się na dziewczyny - Co wy robicie?!
- Graliśmy w gry wideo - odpowiedział Chen.
- Dlatego się kłócicie? Baekhyun oppa! Dlaczego płaczesz?
- Chanyeol.
- Chanyeol? Co on zrobił?
- Ograł mnie w grę - Amanda spojrzała się na przyjaciółkę, która nie wiedziała co robić.
- Natii, poczekasz na nas za zewnątrz? Muszę porozmawiać z chłopakami.
- Pewnie - zamknęła drzwi przed jej twarzą, a za drzwi było tylko słychać:
- Jak wy się zachowujecie?! Mamy gościa, a wy jakiś tutaj cyrk robicie! - trzask - Wstydu się tylko przez was najadłam! Ja wam dam debile! - trzask - A wam co mówiłam?! Umówiliśmy się przecież na coś, tak?... Baekhyun oppa nie płacz już. Chanyeol dlaczego mu cały czas dokuczasz?
- Jak zawsze moja wina tak?
- Tak. Sehun puść Luhan'a! To nie zabawka!... D.O nie duś Chanyeol'a!... Chen oddaj własność Krisa, nie będę się powtarzając... Nie Chen, nie interesuje mnie to co on z tym robi... Kris zostaw Chen'a! Puść go!... Nie ma żadne ale, opuść Chen'a... Ale nim nie rzucaj!... Minseok złamiesz mu rękę! ... Baekhyun dupa ci już odżyła?! Zejdź z telewizora!... Lay nie zjadłam żadnej Amandy! Suho zabierz go! - nagle Natalia usłyszała huk - Przegiąłeś! Macie karę na gry wideo! A to zabieram - usłyszała lamenty chłopaków. Nagle rozniósł się odgłos jakby tłoczącego się szkła - Lay co powiedziałam o rzucaniu talerzami ? We mnie?! Kai oddaj to! - kolejny huk. Rozległa się cisza. Po chwili drzwi się otworzyły, a z salony wyszli chłopcy zmierzający do kuchni z spuszczonymi głowami.
- Dobra Natii idziemy zjeść - powiedziała Amanda zaprowadzając ją do kuchni. Wszyscy w ciszy usiedli przy stole, a Amanda nakryła do stołu. Od razu odżyli widząc jedzenie.
- Smacznego - powiedziała uśmiechnięta.
- Czy to na pewno jadalne? - zapytał Kyungsoo.
- Uspokój się, bo znowu nam wpieprzy - uspokoił go Tao.
- Jak już wcześniej ci owiłam oppa, nie otruję was. Natalia to potwierdzi.
- To prawda. Nic tam nie wsypała - potwierdziła.
- Będziecie tak dalej mówić to stracę pracę. Spróbujcie - niepewnie Chanyeol wbił kawałek wołowiny na widelec i ugryzł go. Przeżuł i połknął. Nagle zaczął się dusić. Złapał się za gardło i nie mógł złapać oddechu, aż w końcu spad z krzesła - wszyscy spojrzeli się na niego z przerażeniem.
- Oppa proszę cię wstań z podłogi.
- No doobra - podniósł się - Ale to jest pyszne! - usiadł z powrotem i zaczął jeść. Reszta wicąc zajadającego się rapera również nałożyli sobie jedzenie i zaczęli jeść. Nagle czując smak wołowiny rozmarzyli się chwaląc Amandę. Natalia również jadła.
- Woo! Jakie to pyszne - przeżywali.
- Ty nie jesz? - zapytała przyjaciółka.
- Nie, ja zjem sobie tylko ryż i warzywa.
- Nie będziesz jadła mięsa? - zapytał Sehun.
- Nie, nie będę.
- Ale jesteś pewna? Powinnaś zjeść chociaż troszkę.
- Nie słyszałeś co mówiła? Nie je mięsa - zwrócił mu uwagę Luhan. Amanda odchrząknęła - Emm, ale ja  chęcią zjem - poprawił się.
- Na prawdę? No to powiedz aaa~ - Sehun nałożył na widelec kawałek mięsa nakarmił starszego. Luhan posłusznie otworzył usta i pozwolił się nakarmić - Smakowało hyung? - pogłaskał go po głowie.
- Tak, dziękuję skarbie - uśmiechnął się i oparł przez chwilę głowę na ramieniu młodszego.
- Napiłbym się soku - rzekł Sehun.
- Poczekaj, naleję ci - zaproponował Luhan. Wziął karton soku i nalał mu do szklanki- Proszę.
- Dziękuję hyung~ - powiedział uroczo - A dasz mi kawałek swojej wołowiny?
- Dam, jak zrobisz aegyo.
- No niee~ Hyung~
- Zrób aegyo, dla mnie
- No... dobrze hyung. Skoro tak ładnie prosisz - po chwili zrobił wyliczankę gwiyomi.
- Ach! Jaki ty jesteś uroczy Sehun, prawda Natalia? - zapytał uśmiechnięty - Sehun jest uroczy.
- T-tak - wyjąkała nie mogąc wytrzymać tej słodkości. Cały czas głaskali się, trzymali za ręce, szeptali sobie do ucha, opierali głowę o ramię czy przytulali, a reszta miała bekę, ale ukrywali to. Nagle Sehun wyszeptał coś do ucha Luhan'owi głaszcząc go po ramieniu. Luhan uśmiechnął się, złapał go za rękę i powiedział:
- Chodź - pociągnął go w swoją stronę i zabrał do pokoju. Natii nie wytrzymała i krzyknęła:
- Kyaaaa~! - nagle zasłoniła rękoma usta, ukłoniła się i przeprosiła. Tym czasem w pokoju Suho.
- Chyba się udało - rzekł Sehun.
- Chyba tak - odpowiedział Luhan.
- Za parę minut wyjdziemy. Niech myśli, że coś robimy.
- Ale co masz na myśli?
- Ty już wiesz co.
- Tylko ty masz takie myśli.
- To ja wyjdę pierwszy i pójdę do kuchni poprawiając kołnierz, a ty wiesz co masz robić?
- Chyba tak.
- Dobra, to idę - wyszedł pierwszy z pokoju i wszedł do kuchni poprawiając kołnierz. Po chwili wrócił również Luhan. Wszedł do kuchni zapinając rozporek, a Natalii opadła szczęka. Chłopcy uśmiechnęli się do siebie i dokończyli jeść. W pewnym momencie rozpętała się burza i chłopcy nie pozwolili wracać Natalii do domu w taką pogodę. Kiedy burza ustała dziewczyna postanowiła, że będzie się już zbierać.
- No to pa chłopaki. Dziękuję za gościnę.
- Chodź. Odprowadzę cię do windy - zaproponowała Amanda. Obydwie wyszły z mieszkania, a reszta szybko podbiegła do drzwi podsłuchując rozmowę dziewczyny. Nagle ja korytarzu rozległ się radosny krzyk obydwóch dziewczyny.
- Hunhan jest prawdziwy!
- No wiem! Przecież ci mówiłam. Ale pamiętaj, że nikomu nie możesz o tym powiedzieć. To będzie nasz sekret.
- Dobrze unnie - rozległ się odgłos oddalających się kroków. Nagle do mieszkania wpadła Amanda.
- Udało się! - wszyscy zaczęli się cieszyć - Byliście świetni! - podbiegła do hunhan.
- Taka praca - zażartował Sehun. Amanda rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek. Sehun zaniemówił. Stał jak wryty patrząc się w przestrzeń. Zaczerwienił się i dotknął swojego policzka. Po chwili Amanda rzuciła się na Luhan'a i mocno go przytuliła do siebie. Zaskoczony i zawstydzony chłopak odwzajemnił uścisk.
- To co? Idziemy wszyscy zagrać w piłkę nożną? - zapytała.
- Po burzy? Będzie pełno błota - powiedział Tao.
- A ty co? Baba jesteś? Nie marudź tylko chodź - wszyscy poszli do swoich pokoi i przebrali się. Amanda włożyła czarne szorty i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Spięła swoje długie, czarne włosy w wysokiego kucyka i założyła buty do biegania. Luhan był zachwycony jej wyglądem. Wzięli piłkę do nogi i poszli na boisko, które było za blokiem. Wszędzie było mnóstwo kałuży i błota.
- No to co? Dzielimy się na drużyny. Proponuję, żeby było najłatwiej to podzielimy się tak jak są wasze grupy. Dwie drużyny. Exo-m i exo-k.
- A ty gdzie będziesz? - zapytał Suho.
- Ja? A no tak... więc... możeee... exo-k - Sehun ucieszył się strzelając piątkę z dziewczyną. Luhan bardzo się zawiódł na dzisiejszym wypadzie. Miał grać w piłkę tylko z Amandą, a nie z wszystkimi i jeszcze w dodatku jest po przeciwnej drużynie. Był bardzo zawiedziony, ale nie chciał to po sobie pokazać. Kiedy zaczęli grać, bardzo uważali na to, że by nie wpaść w kałużę. Nagle Amanda jako jedyna przebiegła po kałuży zabierając piłkę Krisowi i pobiegła w przeciwnym kierunku. Kris biegł za nią, ale była za szybko. Strzelił focha i powiedział:
- Football is not my style!
- Kris! Graj, a nie marudź! - krzyknął Chen z drugiego końca boiska. Po chwili wszyscy się rozluźnili i biegali po wszystkim  jak leci. Byli cali mokrzy i ochlapani błotem. Sehun z chęcią współpracował z Amandą i cały czas podawał jej piłkę, lecz dziewczyna uparła się na Luhan'a i cały czas starała się odebrać mu piłkę. Swoją upartością rozśmieszyła Luhan'a. Wszyscy świetnie się bawili. Od czasu do czasu kłócili się, że faul lub jeden z drugiego wpadał, ale jak to w piłce nożnej. Po godzinie grania był remis, lecz nie mieli zamiaru przestać grać. W pewnym momencie Luhan biegł z piłka skacząc po kałużach i wymijając wszystkich graczy. Podawał sobie piłkę razem z Xiuminem, którzy mieli zamiar wygrać tą ostatnią rundę. Nagle Amanda wkroczyła i odebrała piłkę Xiuminowi i zaczęła biec w przeciwnym kierunku.
- Amanda oddaj piłkę! I tak nie wygracie! - krzyknął Lay.
- To się jeszcze okaże! - podała do Baekhyun'a który podał do Suho'a. Ten podał do Sehun'a.
- Sehun tutaj! - krzyknęła. Piosenkarz kopnął mocno piłę która przeleciała nad głowami przeciwników. Amanda przyjęła piłkę i pobiegła w stronę Tao-bramkarza. Wtedy Luhan zjawił się jakby znikąd. Co chwilę wymijali się, zabierali piłkę i ... śmiali się z siebie nie mając już siły na bieganie. W tym momencie Amanda podstawiła nogę Luhan'owi, żeby zabrać mu piłkę. Piosenkarz potykając się przewrócił się wraz z Amandą, a raczej przewrócił się na Amandę i razem wylądowali w błocie. Obolały podniósł głowę i spojrzał się na zawstydzoną dziewczynę. Obydwoje zarumienili się  patrząc w swoje oczy. Zastygnął patrząc się w duże, jasnoniebieskie oczy dziewczyny. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę.
- Są piękne - wyszeptał na tyle cicho, że tylko ona to usłyszała przez co uśmiechnęła się delikatnie. Po chwili rzucił się na nich Chanyeol krzycząc:
- Kanapka! - po nich rzucił się Baekhyun, Chen, Tao i po chwili cała reszta. Wszyscy śmiali się, a Amanda leżała na samym dole i nie było jej do śmiechu. Luhan'owi też, był zawstydzony. Przez ciężar kolegów leżał na ciele Amandy. Między nimi nie było nawet milimetra odstępu. Próbował podtrzymać się na rękach, ale nie dał rady i stuknęli się czołami.
- Ała - syknęła.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Nie przepraszaj... dobra, fajnie i w ogóle, ale miażdżycie mnie chłopcy. Jesteście ciężcy - po uświadomieniu ich wstali, a Luhan wstał i podał jej rękę pomagając wstać.
- Jesteś cały w błocie - zaśmiała się.
- Ty też. Zobacz plecy - roześmiał się.
- O boże - na jej ubraniu nie było ani skrawka czystego materiału - hahaha! Dobra, chodźmy już chłopcy. Jest remis. Innym razem to dokończymy.
- Dlaczego innym razem? - zapytał Minseok.
- Bo mam już błoto we włosach i w miejscach których nie powinien być. Muszę się umyć - zaśmiali się.
- W innych miejscach? Chciałbym je zobaczyć - powiedział Sehun.
- Że co? - zapytała. Po chwili zorientował się co powiedział. Przestraszony zakrył swoje usta.
- N-nie, to nie to chciałem powiedzieć. Przepraszam - ukłonił się. Spojrzał się na dziewczynę, lecz ta jedynie zmierzyła go wzrokiem i zmierzyła ku dormu. Sehun uderzył się w głowę za to co powiedział.
- Co ty robisz? - zapytał Suho.
- Nie wiem. Znowu się tak zachowuję.
- Opanuj się - gdy zaśmiani wrócili na piętro zobaczyli ubranego w garnitur mężczyznę stojącego przed ich drzwiami.
- Feng?! - zapytała zaskoczona. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał zaskoczony na zabłoconą dziewczynę - Co ty tutaj robisz?
- Dzwoniłem do ciebie z piętnaście razy i wysłałem ci kilka wiadomości, ale nie odzywałaś się.
- Kto to jest noona? - zapytał Kai.
- To jest Feng. Mój...
- Przyjaciel - przerwał jej.
- T-tak. To mój stary przyjaciel. Idźcie do dormu, ja zaraz do was przyjdę, dobrze? - przytaknęli i posłusznie weszli z powrotem do mieszkania.
- Jak ty wyglądasz? - zapytał - Jesteś cała wytaplana w błocie.
- Graliśmy w piłkę - wytłumaczyła - Po co przyjechałeś? Przecież już dzisiaj się widzieliśmy.
- Tak to prawda, ale musiałem ci coś ważnego powiedzieć.
- Co takiego?
- Po jutrze jest przyjęcie w pracy. Przyjdą na nią same ważne osoby. Chciałbym, żebyś ze mną poszła.
- No nie wiem...
- Jako moja dziewczyna.
- Dziewczyna? Jesteś pewny?
- Jak najbardziej. Wszyscy będą oczarowani twoim wyglądem. No chyba , że przyjdziesz cała w błocie. To już inna sprawa - zaśmiała się.
- No dobrze, o której?
- Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej. Masz tutaj kasę - wręczył jej dużą ilość pieniędzy do ręki - Kup sobie coś ładnego. Jakąś sukienkę, dobrze? - przytaknęła - Tyko wybierz coś z ... długim rękawem - dziewczyna spuściła wzrok i złapała się za rękę na której miała tatuaże.
- D-dobrze... oppa .
- Świetnie, to jesteśmy umówieni?
- Tak.
- Super... rozchmurz się - spojrzał się na jej smutną minę - Chłopcy na ciebie czekają w dormie. Do zobaczenia.
- Pa - wsiadł do windy, a drzwi się zamknęły. Amanda wróciła do dormu, wzięła woje rzeczy i poszła wsiąść prysznic. Po kąpieli chłopcy wypytywali się o Feng'a, lecz ta nic nie chciała mówić. Znów wróciła bez emocji charakter i zamknęła się w salonie.

* Nie miał prawa tutaj przychodzić. Co ja teraz powiem chłopakom? ( Amanda)*

 Tego samego wieczoru, Kai zadzwonił do Natalii.
- Cześć Natalia.
- Jongin? Część oppa~
- Co robisz? Nie przeszkadzam?
- Nie, właśnie odrabiam pracę domową, ale już ją kończę. O co chodzi?
- Może pójdziemy jutro potańczyć?
- Jutro?
- Tak.
- O której?
- Tak o dziewiątej. Później nie mogę, bo mam próby, a potem występ.
- Dziewiąta to dobry pomysł.
- Świetnie! To... przyjdź o tej godzinie pod SM, dobrze?
- Ok.
- No to jesteśmy umówieni. Do jutra.
- Do jutra oppa - tym czasem Amanda ubrana w piżamę stała na balkonie przy poręczy i paliła papierosa. Rozmyślała nad wszystkim. W pewnym momencie usłyszała za sobą męski głos pytający:
- Mogę wejść? - był to Sehun stojący w drzwiach balkonu. Przytaknęła nawet nie odwracając się - Palisz?
- Yhym.
- Mogę?
- Częstuj się - wziął jednego papierosa z paczki, odpalił go i zaciągnął się wypuszczając z siebie dym.
- Co się stało? - zapytał po chwili.
- Nie. Po co tu przyszedłeś?
- Chciałem cię przeprosić.
- Już przepraszałeś.
- Więc chciałbym się wytłumaczyć.
- Z czego? Że chciałbyś zobaczyć co mam pod ciuchami?
- Chodzi o to, że czasami mówię zbereźne głupoty. To jest silniejsze ode mnie, ponieważ... można powiedzieć, że jestem chory. Przynajmniej inni tak twierdzą.
- Chory?
- Tak, ja... jestem seksoholikiem.
- Seksoholik powiadasz?
- Tak, pewnych rzeczy nie kontroluje.
- Nom, powiem ci, że mnie zaskoczyłeś. A taki niewinny się wydajesz w exo. Pozory mylą, ale rozumiem cię.
- Na prawdę?
- Tak, to jest rzecz normalna. Jest tyle seksoholików na świecie, że boże przebacz. W końcu, każdy ma tam jakieś swoje fetysze, prawda?
- A ty masz?... Przepraszam.
- Nie przepraszaj, spoko.  Każdego coś tak podnieca, prawda? Każdy ma jakieś fantazje... a co z resztą chłopaków?
- A co z nimi?
- Oni też mają jakieś swoje tajemnice o których jeszcze nie wiem?
- No... znajdzie się takich kilku.
- Dajesz.
- Więc ja już zauważyłaś, jesteśmy inni niż ludzie nas widzą.
- Tak, zauważyłam. Jesteście jeszcze bardziej porąbani iż myślałam, ale kontynuuj.
- No więc Kyungsoo jest strasznie bojaźliwy, ale publicznie tego nie okazuje. Boi się wszystkiego. Chanyeol i Baekhyun palą maryśkę, ale to już wiesz. Lay jest bardzo nerwowy i nadpobudliwy mimo, że tego na pierwszy rzut oka nie widać. No i są pewne osoby, które mają dziwne fetysze, ale nie mogę ci powiedzieć kto to jest.
- No spoko.
- Więc w zespole jest jeden homoseksualista.
- Gej?
- Jest też heterochromifil i ozolagin w jednej osobie.
- A cóż to do diabła jest?
- Heterochromofil to osoba, która podnieca się innym kolorem skóry, a ozolagin to osoba, którą podnieca zapach partnera.
- Na przykład?
- Zapach kosmetyków, potu, a nawet kroku partnera.
- Żartujesz?
- Nie.
- Kto to jest?
- Nie mogę ci powiedzieć, sama się ich zapytaj.
- Nie mogę, nie powiedzą mi... Ale prawdę mówisz?
- No tak. Nigdy bym cię nie okłamał.



***************
Hey, oto zaległy rozdział tego opowiadania. Wiem, że nie jest zbyt ciekawy, ale obiecuję, że następnym razem będzie bardziej kreatywny.

wtorek, 29 lipca 2014

EXO: Just say you love me Rozdział 9

Gdy Exo wraz z Natalią wyszli z pokoju, Amanda od razu zadzwoniła do swojej babci.
- Halo? Babcia? Cześć... Babciu, miałam wypadek... nie martw się, nic mi nie jest poważnego... broniłam Lay'a przed fanką, która rzuciła w niego kamienie i oberwałam w głowę...to nic takiego, naprawę... już mi lepiej, mam okłady na głowie... nie trzeba babciu, jutro wychodzę... tak, tak wiem... tak wiem... no wiem... ale naprawdę nie przejmuj się, bo to nic poważnego... no przecież ci mówię, że jutro wychodzę... ach, następnym razem nic ci już nie powiem, wiesz?... yhym... no może... wszystko dobrze... zajęli się mną... wiesz, chyba w końcu znalazłam swoją rodzinę - nagle do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w czarnym garniturze - wybacz babciu muszę już kończyć... dobrze, będę pamiętać, też cię kocham, pa - rozłączyła się.
- Feng? Co ty tutaj robisz?
- Też mi miło, że cię widzę... Dowiedziałem się, że miałaś wypadek. Broniłaś jednego z exo. Jak głowa? Jak się czujesz? - zapytał swym ciepłym, troskliwym głosem siadając obok niej na krześle.
- Już lepiej, ale od czasu do czasu wciąż mnie boli.
- Nie możesz się tak narażać.
- To moja praca. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby któremuś z nich stała się krzywda.
- Martwię się o ciebie. Codziennie myślę, czy nie narażasz się na niebezpieczeństwo.
- Martwisz się niepotrzebnie.
- Niepotrzebnie? Martwię się, bo nie chcę, żeby stała ci się krzywda, tak jak w tej chwili... Mam coś dla ciebie. Przyniosłem ci kawę z mlekiem, maliny i misia - wymieniał po kolei wyciągając z torby jedną rzecz po drugiej.
- Centek! - krzyknęła ucieszona na widok małego, lamparciego misia. Wzięła maskotkę do rąk i przytuliła ją.
- Jesteś urocza - zaśmiał się.
- Nie mów tak - prychnęła z powagą.
- Czasami przypominasz mi Xianmei. Za dużo czasu z nią przebywałaś. Za dużo cię nauczyła.
- Ale to dzięki niej nabrałam pewności siebie.
- To prawda. Kiedyś byłaś cicha i niewinna. A teraz?
- Oj nie marudź - zaśmiała się. Spojrzała się na jego ubranie - Garnitur?
- Właśnie wróciłem z pracy. Zwolniłem się wcześniej, żeby specjalnie tutaj do ciebie przyjechać. Kiedy wychodzisz?
- Jutro.
- Tak szybko?
- Lekarz powiedział, że nie jest ze mną tak źle.
- Ta pieprznięta medycyna! Lekarze nic sobie nie robią z pacjentów. Zrobili ci chociaż prześwietlenie?
- Nie.
- Jak ja zaraz...!
-Żartowałam! Siadaj z powrotem. Zrobili dzisiaj wszystkie badania i wszystko wyszło w dobrze. Nie ma sensu, żebym tu dłużej leżała. Wiem, że się martwisz, doceniam to, ale wszystko jest ze mną w porządku. Przejmujesz się niepotrzebnie.
- Może masz rację. Za bardzo się przejmuję, ale zależy mi na twoi zdrowiu. Dobrze, że już więcej nie będziesz pracować w SM.
- Tak się składa, że zmieniłam danie. Zostaje.
- Ale przecież mówiłaś, że...
- Tak, pamiętam co mówiłam. Ale oni... mają coś w sobie co mnie trzyma przy nich.
- Co takiego?
- Nie wiem co, po prostu coś. Przez ostatni czas spędzony z nimi, można powiedzieć, że się do nich przyzwyczaiłam.
- Polubiłaś ich?
- Może...
- Co? Ty? Nie możliwe - zażartował.
- Oberwiesz zaraz oppa! - szturchnęła go.
- Ej, uważaj, bo ci się agresor włącza. Jeszcze zdemolujesz cały szpital.
- Jak możesz?
- I tak wiem, że mnie kochasz.
- I jeszcze czego?! Chciałbyś...
- Haha! Będę się już zbierał. Zadzwoń do mnie jutro jak cię wypiszą. Przyjadę po ciebie, dobrze?
- Dobrze.
- To dobranoc.
- Dobranoc oppa- następnego dnia, wcześnie rano, Suho i Sehun pojechali po Amandę. Gdy weszli do szpitala, pojechali windą na górę i weszli do jej pokoju, Amandy już tam nie było. Zobaczyli jedynie puste, pościelone łóżko.
- Gdzie ona jest? - zapytał przestraszony Sehun.
- Nie mam pojęcia. Poczekaj - Suho udał się do recepcji, lecz nikogo tam nie było. Widząc ciemne, drewniane drzwi obok otworzył je i wszedł do środka. Zobaczył siedzące tam pielęgniarki siedzące na fotelach i pijące kawę.
- Dzień dobry - powiedział. Kobiety odwróciły się i spojrzały się na piosenkarza. Wszystkie widząc go zaniemówiły i głupkowato się uśmiechały.
- D-dzień dobry panu - zająknęła się jedna z nich - Słucham?
- Chciałbym się zapytać, gdzie jest pacjentka z sali obok? - zapytał.
- Chodzi o tą z raną w głowie? - zapytała druga.
- Tak.
- Została zwolniona dzisiaj rano. Przyjechał po nią jakiś mężczyzna.
- Mężczyzna?... Dobrze, dziękuję bardzo. Do widzenia - wrócił do Sehun'a.
- I co z nią?
- Wypisali ją rano. Ktoś po nią przyjechał.
- Kto? Czy chodzi o tego mężczyznę, który ją wczoraj odwiedził?
- Wydaje mi się, że tak. Nic tu po nas. Wracajmy.
- Dobra - opuścili białą salę i zjeżdżając w dół windą wyszli ze szpitala i odjechali.
- Zastanawiam się kim on jest. A co jeżeli zrobi jej krzywdę?
- Nie bądź głupi Sehun. Amanda zna tego człowieka. Nie poszłaby z kimś obcym.
-  Muszę do niej zadzwonić.
- Po co?
- Muszę dowiedzieć się gdzie jest - wyciągnął telefon z kieszeni.
- Nie musisz - wyrwał mu komurkę z ręki.
- Ej! Hyung, co ty robisz?! Oddaj to!
- Nie!
- Co ty wyprawiasz?!
- Widocznie jakiś był powód, że z nim pojechała. Gdyby chciała to by do nas zadzwoniła. Widocznie chciała się z nim spotkać. Nie martw się, jest bezpieczne. Później wróci do dormu. Rozumiesz Sehun?... Sehun, słuchasz mnie? - odwrócił głowę do przyjaciela, lecz ten nawet go nie słuchał. Zabrał telefon Suho i wybrał numer do dziewczyny.
- Sehun! - krzyknął zdenerwowany.
- Cii~... Halo? Amanda? Cześć noona~... Z Suho przyjechaliśmy po ciebie, ale ciebie nie było już w szpitalu. Gdzie jesteś?... Och, rozumiem.  Kiedy wrócisz?... Dobrze,ok. Jak się czujesz?... To świetnie. Cieszę się... Ach, ok. No to pa noona~ - rozłączył się i oddał starszemu telefon.
- Musiałeś to robić? - zapytał zdenerwowany z miną mówiącą "serio?".
- Tak, teraz czuję się lepiej.
- Jesteś bezczelny! Ja próbuję coś ci powiedzieć, wyjaśnić, a ty mnie tak po prostu olewasz! Jestem liderem, a nikt mnie w tym dormie nie słucha! Nie ważne jakbym się starał, to i tak wszyscy mają to gdzieś i zajmują się swoimi sprawami! Nikt nie liczy się z moim zdaniem! Rozumiesz co mam na myśli?... Sehun?... Sehun!
- Co?
- Mówię coś do ciebie!
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Ja się zabiję... Ja po prostu się zabiję! Wiuchnę się albo pójdę i utopię się w kaurzy! Ale kogo to obchodzi? I tak nikt się nie zorientuje. Będą się zastanawiać dlaczego to zrobiłem mimo tego, że wcześniej im tłumaczyłem, że przez nich idę skoczyć pod pociąg, bo nie wytrzymuję z nimi nerwowo.
- Myślisz, że oni są razem? - zapytał smutno wpatrując się na ulice przez odsuniętą szybę w aucie.
- Myślisz o niej?
- Za często.
- Czyżby nasz mały Sehun się zakochał?
- Nie mów tak o mnie!
- Co to ma być?! Zwracaj się formalnie do swojego hyunga!
- Nie zakochałem się.
- Więc dlaczego o niej tak myślisz?
- Nie wiem... pierwszy raz czuje coś takiego do dziewczyny. Czuję się przy niej tak... niewinnie.
- Niewinnie?
- Tak. To przez jej charakter. Nigdy jeszcze takiej osoby nie poznałem. Chcę ją lepiej poznać... Myślisz, że gdyby dowiedziała jaki naprawę jestem... no wiem... to zmieniłaby o mnie zdanie?
- Na gorsze? - przytaknął - Myślę, że gdyby dowiedziała się o nas wszystkich, to pewnie by zmieniła o nas zdanie. Minseok miał rację. Jesteśmy zupełnie inni niż ludzie nas widzą. Gdyby dowiedzieliby się jacy jesteśmy naprawę... pewnie nie mielibyśmy już tak wielu fanów - Sehun zesmutniał i był lekko przestraszony - Ale myślę, że nawet gdyby Amanda nas lepiej poznała i dowiedziałaby się o wszystkim to... No tak, zmieniłaby o nas zdanie, ale nie odwróciłaby się od nas.
- Skąd masz tą pewność?
- Skąd? Ja... po prostu jej ufam - spojrzał się na zamyślonego chłopaka -  Amanda wcale nie jest taka straszna. Zbliż się do niej, a może coś z tego wyjdzie. Po prostu bądź przy niej. Myślę, że ona właśnie tego potrzebuje - przytaknął na te słowa i uśmiechnął się.  Gdy wrócili do dormu bez Amandy, wszyscy wypytywali gdzie ona jest. Sehun wytłumaczył, że Amanda nie ma, ponieważ pojechała spotkać się z przyjacielem. Tym czasem Amanda jechała w sportowym aucie należącym do Feng'a.
- Dziękuję oppa, że mnie zabrałeś do kawiarni.
- Nie dziękuj. Przecież wiesz, że dla ciebie wszystko - przytaknęła. Nagle komórka Amandy zdzwoniła.
- Znowu ktoś do ciebie dzwoni? Najpierw dzwonił ten, no. Jak mu było?... Sehun, a teraz?
- Natalia - rzekła patrząc na wyświetlający się numer na telefonie - Halo? - zapytała odbierając - Cześć Natalia. Co u ciebie?... w porządku, coś się stało?... tak, wyszłam już... świetny pomysł. Może przyjdziesz do dormu?... Ach, rozumiem... To ja po ciebie przyjadę. Jesteś w akademiku?... Dobra, będę za jakieś pięć, może dziesięć minut... ok, to pa - rozłączyła się - Oppa, moglibyśmy pojechać po Natalię? Chciałabym z nią pojechać do dormu.
- Do dormu? Myślałem, że ze mną trochę posiedzisz. Rzadko jesteś w domu.
- No tak, ale teraz wszyscy się o mnie martwią po tej akcji z szpitalem. Powinnam się z nimi spotkać. Nie martw się. Wynagrodzę ci to, dobrze?
- No to jedźmy - rzekł niezadowolony i ruszył w stronę akademika. Siedem minut później byli już pod budynkiem. Amanda wysłała przyjaciółce sms'a, żeby zeszła na dół, bo już na nią czeka. Po dwóch minutach czekania, Natalia wyszła z budynku i zaskoczona spojrzała się na przyjaciółkę siedzącą w tak drogim aucie. Podeszła do pojazdu, otworzyła drzwi i weszła do środka po czym odjechali.
- Cześć Nati
- Cześć.
- Nati, poznaj Feng'a.
- To jest Feng?! - zapytała nieźle zaskoczona.
- Witaj Natalio, miło mi. W końcu możemy się poznać po tylu latach.
- Dzień dobry... t-tak, w końcu - Feng spojrzał się w górne lusterko, żeby zobaczyć dziewczynę.
- O! Ja cię znam. To znaczy, widziałem cię wczoraj w szpitalu. Byłaś z chłopakami z exo.
- Tak, to byłam ja.
- Co to była wczoraj za akcja? No wiesz, żeby leżeć na piosenkarzu tak na środku korytarza? - zaśmiał się.
- T-to nie tak. Ja mogę wszystko wytłumaczyć. Ja...
- Feng! Nie zawstydzaj mi Natalii. A tak w ogóle... który to był?
- Zaraz, mam na końcu języka... to chyba jeden z tancerzy, zgadza się?
- Kai?! Leżałaś na Kai'u?! Moja krew!
- Przewróciłam się.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił mężczyzna.
- Dziękuję oppa, to my idziemy. Będziemy pod telefonem. Pa~`
- Do widzenia.
- Do zobaczenia dziewczyny - przyjaciółki wysiadły z samochodu i weszły do bloku.
- Nie wierże, że to jest Feng.
- No wiem~
- Mówiłaś, że jest przystojny, ale no, że on.
- Wiem.
- On mógłby zostać aktorem!
- No wiem.
- Chłopcy nie wiedzą kim on jest dla ciebie, prawda?
- Nie wiedzą - weszły do windy i wcięła guzik na siódme piętro - Dlatego o niczym im nie powiesz, jasne? Ja się wszystkim zajmę. Ty go po prostu nie znasz, ok?
- Ok.
- No i świetnie. A tak w ogóle pamiętasz jak mówiłam ci, że udowodnię ci, że hunhan istnieje na prawdę?
- Pamiętam.
- Dzisiaj ci to udowodnię.
- Jak?
- Wystarczy jak zobaczysz jak się zachowują - wysiadły na odpowiednim piętrze i podeszły do drzwi - Są zupełnie inni niż wtedy w restauracji. Zobaczysz - włożyła klucz w drzwi, przękręciła nim i weszły do środka.
- Wróciłam~ - zameldowała.
- Amanda! - usłyszały chłopaków z salonu.
- Wróciłaś już? - zapytał Tao.
- Tak - ściągnęły buty - Przyprowadziłam Natalię.
- Cześć chłopaki~ - całe exo radośnie przywitało Polkę.
- Jak się czujesz Amanda? Jak z głową? - zapytał Chanyeol patrząc się zaniepokojony w plaster na czole Amandy. Dziewczyna zauważając to powiedziała.
- Już lepiej, dziękuję oppa, że się pytasz - ukłoniła się i uśmiechnęła. Chanyeol zaniemówił. Amanda ominęła go i poszła do kuchni. Wszyscy zauważyli tą dziwną zmianę w dziewczynie. Zaskoczeni pobiegli za nią do kuchni. Amanda włożyła fartuch i wyciągnęła składniki z lodówki.
- Co ona robi? - zapytał Lay.
- Chyba... gotuje - odpowiedział Chen.
- Z nią jest coś nie tak - oznajmił Kai.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Suho.
- Jak najlepiej - Kyungsoo podszedł do niej i położył swoją dłoń na jej czoło pytając:
- Masz gorączkę? - Polka spojrzała się na niego swym zabójczym wzrokiem. Przestraszony Kyungsoo rzucił się na podłogę, zakrył głowę dwoma rękami i podpierając się kolanami wystawił tyłek do góry.
- Proszę nie bij! Już więcej nie będę!
- Nie będe cię biła.
- Nie?
- Nie, będę... gotować.
- Gotować?
- Tak - Lay podszedł do Amandy, odwrócił ją w swoją stronę gwałtownym ruchem i potrząsając ją zapytał:
- Kim jesteś?! I co zrobiłaś z Amandą?!
- Eeeemm... zjadłam ją.
- Że co?! - Lay rzucił się na kolana obejmując w pasie dziewczynę. Przystawił ucho do jej brzucha - Zaczęła ją trawić! Amanda słyszysz mnie?! Ja cią stamtąd wyciągnę! Słyszysz?! Nie zasypiaj! - włożył swoją twarz w jej brzuch - Oddychaj! Wpuszczę ci powietrze przez tą dziwną dziurę na dole! - zaczął  ją dmuchać. Dosłownie
- Oppa to mój pępek! - oderwała piosenkarza od siebie - Zostaw mnie! Nie zjadłam Amandy, to ja jestem Amanda
- Z innego wymiaru - dodał Chen. Lay siedząc na podłodze spojrzał się zachwycony na swego ochroniarza i jedynie rzekł:
- Wow!... Jesteś dużo ładniejsza od naszej Amandy. To pewnie przez ten uśmiech - przymrużył oczy.
- On tak zawsze?
- Tak - odrzekł Suho - Czasami jest nie ogarnięty - podszedł do przyjaciela i pomógł mu wstać z podłogi po czym trzepnął go w głowę.
- To nie żadna Amanda z innego wymiaru. Chen cię wkręca - reszta nie mogła wytrzymać i w końcu zaczęła się śmiać wraz z Chen'em. Zdziwiony spojrzał się najpierw na Suho, a potem na Chen'a po czym odpowiedział:
- Przecież wiedziałem. Głupi nie jestem - Amanda uśmiechnęła się, a wszyscy widząc to zakryli się, jakby przestraszeni.W dodatku wszyscy na raz.
- Wow! Co to było? - zapytał Chanyeol.
- Nie mam pojęcia - odrzekł Xiumin.
- Zrób tak jeszcze raz - powiedział Kris, a Amanda znów uśmiechnęła się. Po jej uśmiechu znów się zakryli jakby w nich strzelano.
- Co ty za czarną magię uprawiasz? - zapytał Baekhyun.
- Żadną... bekon - piosenkarz zrobił powarzą minę.
- Ustalmy jedno - podszedł do niej - Nie jestem żaden pieprzony bekon. Jestem Baekhyun! - wydarł jej się w twarz.
- A co z detektywem Bekonem?
- To już inna sprawa - odpowiedział dumnie poprawiając niewidzialny kołnierzyk.
- Dobra, nie przeszkadzać mi. Robię obiad - Wszyscy usiedli przy stole.

- Chce nas otruć? - zapytał się szeptem Sehun'a Kyungsoo.
- Nie otruję was Kyungsoo.
- Słyszałaś?
- Ja wszystko słyszę skarbie.
- Skarbie?
- Dobra, co tutaj się dzieje? - zapytał zaniepokojony Kris, który czuł się niekomfortowo - Dlaczego nagle stałaś się dla nas taka miła? I dlaczego nie uderzyłaś D.O jak się o to prosił? - D.O spojrzał się na niego swym szatańskim wzrokiem.
- Udusić cię? - zapytał.
- Co planujesz zła istoto? - zapytał Tao swym śmiesznym akcentem.
- Co planujesz zła istoto~? - przedrzeźniał go Baekhyun. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dlaczego wszyscy się jej czepiacie? - zapytała Natalia- Powinniście się cieszyć, że Amanda jest dla was miła i chce ugotować dla was obiad.
- No właśnie - potwierdziła - Cieszyć się, bo wakacje nie trwają długo, a teraz cicho - sięgnęła do szafki z przyprawami - Nie ma bazyli?... Kai, mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Co takiego noona?
- Czy mógłbyś dla mnie pójść do sklepu i kupić mi bazylię? Bardzo jej potrzebuję. Bez bazyli nie zrobię obiadu. Liczę na ciebie.
- Tak jest noona! - zasalutował.
- Natalia idź z Kai'em.
- Co?! - wytrzeszczyła oczy.
- To co usłyszałaś. Idź z Kai'em musisz mu pomóc.
- Ja... no nie wiem...
- Kai weź Nati, bo się wstydzi.
- Ja wcale się nie wstydzę! - zaczerwieniła się.
- Chodź Natalia, nie gryzę. No chyba, że chcesz - uśmiechnął się podając ręke Polce. Osłupiona spojrzała się na niego, a potem na jego dłoń po czym złapał ją - My zaraz przyjdziemy! - krzyknął Kai ciągnąc za sobą Natalię. Amanda wróciła do swoich obowiązków. Nagle poczuła obok siebie czyjąś obecność. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Baekhyun'a.
- Przyznaj się. Brałaś coś?
- Że co?
- Brałaś i to bez nas? - zapytał Chanyeol.
- Nic nie brałam! Yah! To już miłym nie można być w tym dormie?! Zaraz wszyscy sprawicie, że na prawdę się zdenerwuje, a wtedy radziłabym wam uciekać!
- Po prostu jest to dla nas dziwne, o nigdy nie jesteś miła - powiedział Luhan.
- Wiem... dlatego, chcę to wam wynagrodzić. Źle zaczęliśmy naszą znajomość i to wszystko moja wina. Jesteście denerwujący, a ja dodałam jeszcze oliwy do ognia. Tak bardzo się o mnie martwiliście, a ja tak po prostu was unikałam.Po tym wszystkim co wam zrobiłam tak po prostu przyjęliście mnie do swojej rodziny z otwartymi rękami. Nie chciałam się z wami przyjaźnić, ponieważ bałam się, że kiedy zaprzyjaźnimy się to później... stracę was. Ale teraz wiem, że warto zaryzykować. Dziękuję wam i... ach... prze...
- Będzie przepraszać? - zapytał zaskoczony Sehun.
- Tak, słuchamy- rzekł Xiumin.
- No ja... prze... prze. Nie potrafię.
- Dajesz, dajesz! - dopingowali.
- Ja prze... prze... ach... przepraszam was.
- Przeprosiny przyjęte - odrzekł Suho.
- Tylko nie myślcie sobie, że codziennie taka milutka będę. Nie będę wam codziennie gotować czy sprzątać. Nie od tego tutaj jestem, zrozumieliśmy się? - wszyscy przytaknęli -A i jeszcze coś... Luhan, Sehun. Moglibyście coś dla mnie zrobić?
- Co takiego? - zapytał Luhan.
- Czy kiedy Natalia i Kai wrócą to moglibyście udawać... hunhan? - wyszeptała ostatnie słowo.
- Że co mamy udawać? - zapytał niedosłyszący Sehun.
- Czy możecie udawać przed Natalią hunhan? - Sehun zaniemówił, a Luhan wybuchnął śmiechem.
- HAHAHAHA! Dobre! Fajny żart - powiedział Luhan - Zapisze go sobię.
- Ale to nie żart - tym razem reszta wybuchła śmiechem.
- Nie śmiać się! Cieszcie się, że nie wybrałam innego paringu. A więc jak? Zrobicie to? Dla mnie? Proszę~
- A co za to będziemy mieli? - zapytał Luhan.
- A co chcecie?
- Buziaka w policzek - rzekł Sehun.
- Że co?! - zareagował Luhan.
- Po moim trupie Sehun- wstał Minseok.
- Dobra, dobra. Spokojnie - podeszła do przyjaciela każąc mu usiąść z powrotem - A ty Luhan?
- Hymm... grasz może w piłkę?
- W nożną?
- Tak. Nie mam z kim ostatnio grać.
- Chcesz żebym z tobązagrała? - przytaknął - Zgoda - uśmiechnął się - Dobra, to wiecie co macie robi jak wrócą? Potraktujcie to jak fanservis, ok? - przytaknęli. Po chwili ktoś wszedł do dormu.
- Wróciliśmy~ - krzyknął Kai.
- Nie zgubiłeś Natalii?
- Też jestem unnie~
- Szkoda - zażartowała, a reszta zaśmiała się. Polka wręczyła przyprawę przyjaciółce i w końcu zaczęła gotować. Wzięła gumkę do włosów i spięła włosy w wysoki kucyk. Zawiązała mocniej fartuch i zabrałaś się za gotowanie. Wyglądała jak miła gospodyni domu. Chłopcy zamiast pójść  do salonu i pooglądać filmy czy pograć w gry, to przyglądali się Amandzie jak gotuje. Obserwowali każdy jej krok. Nawet Nataia siedząca obok Kai'a przyglądała się. Amanda wszystko przygotowywała dokładnie i starannie.
- Jak chcecie to idźcie pograć - powiedziała wyrywając ich z transu - Nati pomożesz mi?
- Pewnie unnie - podeszła do przyjaciółki, a reszta wyszła.
- I jak było?
- Zakupy jak każde inne.
- Natalia?
- No dobra, jest świetny - rzekła ucieszona - Ale nie dałaś nam pieniędzy!
- Serio? Zapomniałam. Przepraszam.
- Spoko, daliśmy sobie radę.
- Jak? -  W momencie kiedy Natalia i Kai wyszli z mieszkania, weszli do windy i zjechali na dół w ciszy. Kiedy wyszli z budynku szli razem jeszcze przez chwilę w ciszy nie wiedząc co mówić.
- Więc Natalia... jesteś z Polski?
- Tak.
- Jak ci idzie jako trainee.
- Całkiem dobrze. Wciąż uczę się języka. Jeszcze mam problemy w wymowie.
- Na prawdę? Nie słychać.  Uważam, że bardzo dobrze mówisz po koreańsku.
- Dziękuję.
- W czym jesteś dobra? Śpiew? Rap?
- Taniec.
- Tańczysz?
- Tak... i trochę śpiewam.
- To fajnie. Mam nadzieję, że pewnego dnia zadebiutujesz i będę mógł zobaczyć twój pierwszy teledysk.
- Też mam taką nadzieję i dziękuję - uśmiechnął się
-  Lubisz nas? To znaczy, czy jesteś fanką exo?
- Tak. Jesteście moim ulubionym zespołem.
- Którą grupę wolisz bardziej? exo-k czy exo-m?
- Oczywiście, że exo-k.
- Kogo najbardziej lubisz z exo?
- K-kogo?... przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć?
- Pytam kogo najbardziej lubisz z naszego zespołu?
- Zespołu? - udawała głupią - Nie należę do zespołu. Może kiedyś.
- Nie, nie - zaśmiał się - Zapytałem się ciebie, kogo najbardziej lubisz z naszego zespołu. Kto jest twoim biasem w exo?
- Nie rozumiem pytania.
- A co w tym nie zrozumiałego?
- Widzisz? Mój koreański nie jest jeszcze dobry.
- Ach, rozumiem... Kogo ty lubić?
- Co?
- Kogo ty lubić z exo? Kto być twój bias? Czy ty mieć bias? - spojrzała się na niego dziwnie.
- O! Patrz! To już tutaj. Chodźmy - zaciągnęła go do sklepu. Był to mały, skromny sklep spożywczy przy ulicy.
- Zaraz, co my mieliśmy kupić?
- Bazylię.
- Aaa... to pewnie na przyprawach będzie. Chodź - zaprowadził ją o regału z przyprawami.
- Ciekawe gdzie to może być... a mam! Znalazłam.
- Gdzie jest?
- Tam na górze - sięgnęła ręką ,ale nie dosięgała. Stanęła na palcach, ale nawet to nie pomagało.
- Pomogę ci - chłopak sięgnął bez problemu po przyprawę i wręczył ją do ręki dziewczynie.
- D-dziękuję - wyjąkała się
- Drobiazg. Idziemy do kasy?
- T-tak - gdy podeszli do kasy, Natalii podała pudełeczko sprzedawczyni, kora skasowała produkt i naliczyła cenę.
- Na co czekasz?
- To ty nie miałeś zapłacić?
- Amanda nie dała ci pieniędzy?
- Nie, tobie też nie?
- No skąd?
- Świetnie. Składamy się - zaczęli wyciągać grosze z kieszeni i z samych centów zbierać pieniądze przez co kasjerka  niecierpliwiła się.
- Chyb nam nie wystarczy - załamał się tancerze.
- To co teraz zrobimy Jongin oppa?
- Jongin? - zapytała kobieta - Zaraz już wiem skąd cię znam. Ty jesteś Kai. Kai z exo, prawda?
- Tak, to ja.
- Jak ja się cieszę, że cię tutaj widzę oppa~ - powiedziała stara klępa.
- O-oppa? - wyjęknął przestraszony.
- Nie musicie płacić. Dla ciebie Jongin jest za darmo.
- Na prawdę? Dziękuję pani bardzo.
-Ale żeby było za darmo to najpierw musisz mi dać słodziutkiego buziaka.
- Że co proszę?!
- Zgódź się - namawiała go Nati.
- Ale...
- No zgódź.
- Dobra, ale tylko jeden -  kobieta zamknęła oczy i zrobiła dzióbek czekając na całusa. Wtedy Natalia wzięła przyprawę, wypchnęła Jongin'a z sklepu i wybiegła.
- Uciekamy! - krzyknęła po czym zaczęli biec. Uciekali tak, aż schowali się za następnym budynkiem. Zdyszani zaczęli się śmiać.
- Boże co to było? - zapytała.
- Widziałaś te obślizgłe, pozmarszczane usta? Ohyda - obrzydził się.
- Jeszcze do ciebie oppa powiedziała.
- Świruska~
- Dobra, wracajmy.
- Ok... mówiłaś wcześniej, że tańczysz.
- No tak.
- Może kiedyś zatańczymy razem?
- Że co słucham?
- Poćwiczymy razem. Pokażesz mi co potrafisz, a ja nauczę cię parę trików. Co ty na to? Tylko ty i ja.
- Tylko ty... i... ja?
- Tak, będzie fajnie. Więc jak?
- Z-zgoda.
- Super! - całą drogę powrotną rozmawiali o tańcu przy czym dobrze się bawili, aż w końcu wymielili się numerami telefonów, żeby byli cały czas pod kontaktem.

*************************
Hey i jak wam się podoba?
Dzisiaj zostanie opublikowany kolejny, zaległy rozdział.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Infinite: Darkness Rozdział 12

 Następnego dnia, Zuza zdenerwowana zeszła na dól do kuchni, gdzie dziewczyny jadły śniadanie.
- Ja zaraz zwariuje!
- Poznałaś już rodziców Baro?
- Nie, jeszcze nie. Ale kiedy wracaliśmy mówił, że w tym tygodniu do nich pojedziemy i mnie ich przedstawi.
- To fajnie.
- Nie wiesz nawet jak się cieszę.
- Nie wątpię - rozmawiały dalej nie zwracając uwagi na przyjaciółkę. Zuza wyciągnęła sobie miskę i zrobiła płatki z mlekiem. Usiadła do dziewczyn i zaczęła jeść. Kiedy skończyła zrobiła sobie drugą porcję.
- Będziesz jeszcze jeść? - zapytała zaskoczona Kinga.
- Tak, żałujesz mi?
- Nie, nie, no co ty. Po prostu mnie to zdziwiło.
- Jestem głodna - wymamrotała - Okres mi się zbliża i jestem głodna.
- To jeszcze nie masz? - zapytała Basia.
- Nie, spóźnia mi się - zaskoczone dziewczyny spojrzały się na siebie i wybuchły śmiechem.
- Co?... Co? Z czego się śmiejecie?
- Z niczego - odpowiedziała Kinga.
- Tak po prostu się zaśmiałyśmy. Już nam nie wolno się śmiać? - zapytała Basia. Polka szybko zjadła i poszły do szkoły. Kilka godzin później podczas drugiego śniadania dziewczyny usiadły razem przy jednej ławce. Każda z nich wyciągnęła swoje pudełko śniadaniowe z plecaka. Nagle Zuza wyciągnęła dużą kanapkę z warzywami,dużymi plastrami mięsa i musztardą. Do tego wyciągnęła średni jogurt truskawkowy. Obydwie spojrzały się przerażone.
- Myślałam ,że się odchudzasz - rzekła Kinga.
- Będziesz mi wypominać co jem?
- No nie, ale to nie dziwne powiązanie? Kapaka z mięsem i musztardą plus jogurt?
- Jeszcze ogórki mam. Kiszonee~
- Ogórki? - ugryzła ogórek po czym zjadła łyżeczkę jogurtu. Zuza spojrzała się na dziewczyny.
- Chcecie ogórka?
- Boże nie! - krzyknęły w tym samym czasie z obrzydzeniem. Resztę dnia Zuza jadła dosyć dużo. Po szkole zjadła dwa razy obiad, później czekoladowego batona i dwa pączki, a następnego dnia w nocy Basia usłyszała trzaskanie się w kuchni. Zdziwiona i lekko przestraszona zeszła na dół sprawdzić kto tak hałasuje. Zaczajona zerknęła do środka. Zobaczyła siedzącą na podłodze przed otwartą lodówką Zuzę, która wyjadała resztki z dzisiejszego obiadu. Dwa dni później Baro ubrany w garnitur przyjechał po Kingę i pojechali razem do restauracji na spotkanie z jego rodzicami. GDY zajechali na miejsce ujrzała dużą, bogatą i wykwintną restaurację. Ubrana w kwiecistą sukienkę i delikatnie pomalowana weszła do środka, a tuż za nią Baro. Raper specjalnie wybrał to miejsce, by fani nie mieli wstępu do środka, ani też ich nie podglądali przez okna. Podeszli razem do stolika przy którym już czekali jego rodzice. Na widok dziewczyny byli lekko zdziwieni, że ich przyszła synowa nie jest Koreanką, ale cieszyli się, że przynajmniej jest ładna.
- Przepraszam, że dopiero teraz przyjechaliśmy, ale straszne orki na ulicach - wyjaśnił.
- Nic nie szkodzi kochanie - pocieszyła go matka.
- Mamo, tato. Chciałbym wam przedstawić moją dziewczynę o której już wam opowiadałem. To jest Kinga.
- Dzień dobry państwu. Bardzo mi miło państwa poznać - uśmiechnęła się.
- Nam również miło cię poznać.
- Witaj Kingo - przywitał ją ojciec - przysiedli się do nich.
- Mamo, tato. Ja i Kinga chodzimy razem półtora roku i... chcemy się pobrać.
- Pobrać? - zapytał zaskoczony.
- Jak to się pobrać?
- Ja i Kinga bardzo się kochamy i nie potrafimy żyć bez siebie. Dlatego chcemy wsiąść ślub. Ostatnio uświadczyłem się jej i zgodziła się.
- Jesteście jeszcze tacy młodzi. Tyle życia przed wami. Czy na pewno jesteście pewni tego co chcecie zrobić? - zapytał zaniepokojony ojciec.
- Jesteś w ciąży? - zapytała matka.
- N-nie. Oczywiście, że nie.
- Mieszkasz sama?
- U przyjaciółki.
- Pracujesz?
- Jeszcze nie. Właśnie będę kończyła szkołę?
- Jesteś licealistą?
- T-tak.
- Masz jakieś plany na przyszłość? Studia? Własna działalność?
- Nie myślałam jeszcze nad czymś tak na poważnie, ale chcę iść na studia.
- Jakie?
- Rachunkowość i zarządzanie.
- I wy chcecie wsiąść ślub?
- Wiem ,jak to może wyglądać, ale damy sobie radę. Kinga pójdzie na studia, a ja będę nadal idolem - wyjaśnił.
- No właśnie... a co dalej z twoją karierą po ślubie? - zapytał ojciec.
- Dalej będę w zespole, ale będziemy to trzymać w tajemnicy.
- W tajemnicy?
- Tak. Dla dobra zespołu. Wyjawię to dopiero... za kilka lat.
- Wstydzisz się jej?
- Co? Nie, to nie tak. Ja...
- Sunwoo chodzi o to, że kiedy fanki dowiedzą się, że ma żonę mogą go znienawidzić za to i odwrócą się od niego. No bo w końcu każda fanka marzy, żeby wyjść za mąż za swojego idola, prawda? Wierzę, że damy radę. Niektóre sławne osoby wyjawiają swój wiązek dopiero po siedmiu latach. Myślę, że to nie będzie problem. My... naprawdę się kochamy - rodzice spojrzeli się na siebie.
- No cóż... nie możemy wam zabronić ślubu - rzekną ojciec.
- Pomożemy wam przy tym.
- Dołożymy pieniądze. Pomożemy z wybraniem lokalu, dekoracji, orkiestry. Oczywiście, jeżeli tego będziecie chcieli.
- Z chcęcią skorzystamy z waszej pomocy - powiedział.
- Bardzo chciałabym z tobą pójść wybrać sukienkę.
- Też bym tego bardzo chciała - uśmiechnęła się. Resztę wieczoru rozmawiali o ślubie oraz swoich rodzinach. Ta rozmowa bardzo ich związała ze sobą. Tym czasem Zuza cały czas jadła i chodziła głodna. Dwa tygodnie później dziewczyny usłyszały krzyk Zuzy z pokoju. Przestraszone szybko do niej pobiegły.
- Co się stało?!
- Spodnie... nie mieszczę się. Nie mieszczę się w spodnie! - stała próbując zapiąć guzik - Przecież jeszcze nie dawno zapinałam się w nich. Co jest?
- Może przytyłaś? - zapytała Kinga.
- Nie mów tak nawet! Włożę inne - szybko je ściągnęła i wyciągnęła drugie, które zatrzymały się na udach.
- Aaaaaaa! - zaczęła płakać - Przytyyyyłaaaam!
- Dziwisz się? Ostatnio cały czas się obżerasz. Jesz nawet w nocy - powiedziała Kinga.
- Zamknij się!
- Masz okres? - zapytała Basia.
- Co?
- Pytam czy masz okres.
- Jeszcze nie. A co? - Basia zeszła na dół.
- Co ona robi? - włożyła buty i weszła z domu. Przeszła się do najbliższej apteki i to ci miała kupić. Gdy wróciła, rzuciła butami i biegła na górę.
- Masz - wręczyła jej do ręki.
- Co to jest?
- Test ciążowy.
- Test ciążowy? Żartujesz sobie? Nie jestem w ciąży.
- Powiedz mi, kiedy ostatni raz uprawiałaś seks z Woohyun'em.
- Przecież się zabezpieczamy... Zaraz... - coś sobie przypomniała i szybko pobiegła do łazienki. Wyciągnęła test z opakowania i przeczytała instrukcję. Dziewczyny czekały na nią na dole w salonie. Dziesięć minut później, Zuza przyszła do dziewczyn.
- Zrobiłam test.
- I co? - zapytała zaciekawiona Kinga.
- Jestem w ciąży - zaśmiała się - Co ja teraz zrobię?
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - uspokajała ją Basia.
- A co jak on nie będzie chciał tego dziecka?
- Nawet tak nie mów. Musisz z nim porozmawiać - rzekła Kinga. Zuza rozpłakała się nie wiedząc co z sobą zrobić - Jeżeli chcesz to zawiozę cię juro z Sunwoo'em.
- Dziękuję - następnego dnia po szkole Kinga i Baro zawieźli Zuzę do wytwórni INFINITE.
- Na pewno chcesz iść tam sama?
- Tak.
- Dobrze, poczekamy na ciebie tutaj - przytaknęła i weszła do środka. Podeszła do recepcji i zapytała.
- Dzień dobry. Chciałabym się dowiedzieć, gdzie mogę znaleźć Infinite.
- Dzień dobry. Pani umówiona?
- N-nie... muszę zobaczyć się z Woohyun'em.
- Przepraszam, ale nie mogę panią wpuścić do środka.
- Dlaczego? My się znamy.
- Przykro mi. Musi pani stąd wyjść. Do widzenia.
- Ale ja...
- Do widzenia - zdenerwowana wyszła z budynku i podeszła do auta.
- I jak? - zapytał raper.
- Nie chcą mnie wpuścić.
- Poczekaj, ja się tym zajmę.
- Co chcesz zrobić? - zapytała Kinga.
- Zobaczysz. Chodź - cała ich trójka weszła do środka i podeszli do recepcji. Tym razem Baro mówił.
- Dzień dobry. Jestem Baro z B1A4, zna pani może?
- T-tak, znam, ale...
- To fajnie. Chciałbym spotkać się z Infinite. Jestem dobrym przyjacielem Woohyun'a.
- D-dobrze. Już panu pokazuję drogę. A te panie?
- Są ze mną.
- Dobrze, proszę za mną - weszli do windy i wjechali na drugie piętro. Minęli kilka drzwi i trafili do sali ćwiczeń - Tutaj są.
- Dziękuję pani bardzo. Do widzenia.
- Ale ja...
- Do widzenia! - krzyknęła wyganiając kobietę Zuza.
- Dobra, jesteś gotowa? - zapytał.
- Tak.
- Więc głęboki wdech i wchodź - jak powiedział tak zrobiła. Wzięła głęboki wdech i weszła do środka.
- Cześć chłopaki~
- O! Zuza! - zawołał Hoya.
- Cześć Zuza! Co u ciebie? - zapytał Dongwoo.
- A wszystko w porządku. A co u was?
- Jakoś leci. Co ty tutaj robisz? - zapytał L.
- Jest Woohyun? Muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Jest w szatni. Przebiera się.
- Ok, dzięki - Zuza weszła do męskiej szatni w której był tylko Woohyun - Cześć skarbie - przywitała się nerwowo.
- O! Cześć skarbie. Co ty tutaj robisz? - zapytał całując ją w usta.
- Muszę z tobą porozmawiać. Siadaj - usiedli.
- Coś się stało?
- Pamiętasz może tamta noc, jak nie kupiłeś gumek? Wtedy u ciebie w pokoju.
- Tak pamiętam.
- Nie mam okresu.
- Co?
- Zrobiłam sobie wczoraj test ciążowy.
- Co?!
- Będziemy mieli dziecko.
- Że co?! - wstał przerażony łapiąc się za głowę - Żartujesz?
- Czy ja wyglądam, żebym sobie żartowała?
- O boże! - zaczął chodzić nerwowo po szatni. Polka widząc jego reakcję siedziała bojąc się, że ją zostawi.
- Jak to mogło się stać?
- Nie patrz się tak na mnie. Sama sobie dziecka nie zrobiłam.
- Czyli to moja wina?
- Tego nie powiedziałam.
- Świetnie... Po prostu świetnie!
- Woohyun? Wszystko w po...?
- Muszę się nad tym wszystkim teraz zastanowić.
- Zastanowić?
- Pomyśleć. Przemyśleć wszystko.
- Co masz na myśli?... Nie chcesz naszego dziecka?! Chcesz mnie teraz tak po prostu zostawić?!... Nie wierzę. Nie mogę w to uwierzyć, że jesteś takim zakłamanym tchórzem! Myślałam, że mnie kochasz.
- Bo cię kocham, ale...
- Ale co? Dziecko ci przeszkadza? Boisz się obowiązków jako ojciec? Odpowiedzialności? To masz na myśli?! - nic nie powiedział.
- Dasz mi po prostu czas, bym to wszystko przemyślał?!
- Proszę bardzo! Masz czasu pod dostatkiem! ... Nie przyjeżdżaj do mnie, nawet do mnie nie dzwoń, rozumiesz?! Nie chce cię widzieć! - zapłakana wybiegła z szatni. Cała rozmowę słyszeli wszyscy z zespołu. Zuzia wybiegła z sali i biegła przed siebie.
- Zuza! - krzyknęła Kinga, lecz ta nie słuchała tylko biegła dalej - Poczekaj tutaj. Zuza! - pobiegła za przyjaciółką, która siedziała na końcu korytarza na podłodze. Kinga ojąc się najgorszego podbiegła do dziewczyny i usiadła naprzeciwko niej.
- Zuza, co się stało? Dlaczego płaczesz?
- On nie chce tego dziecka.
- Jak to?! Co powiedział?
- Powiedział... powiedział, że musi to wszystko przemyśleć. Był przerażony. Nawet nie starał się mnie zatrzymać.
- O boże, Zuza. Chodź do mnie - przytuliła ją do siebie - Nie płacz już. Nie warto. Wszystko będzie dobrze.
- Dobrze? Już nic nie będzie dobrze. On mnie zostawił - przez kolejne trzy dni Woohyun nawet do niej nie zadzwonił, a ona płakała. Dziewczyną było bardzo szkoda Zuzy, ale obiecały jej, że pomogą jej przy dziecku. Czwartego dnia ktoś zapukał do drzwi. Zuza otworzyła i zobaczyła w drzwiach stojącego Woohyun'a.
- Cześć skarbie.
- Co ty tutaj robisz?
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Czekają cię wysokie alimenty.
- Poczekaj! Daj mi powiedzieć. To ważne. Ostatnio dużo nad tym myślałem.
- I?
- Kiedy mi o tym powiedziałaś byłem przerażony. Nie wiedziałem co robić, nie wiedziałem czego tak naprawę chcę. Teraz już wiem czego najbardziej potrzebuję. Potrzebuję ciebie. Kocham cię najmocniej na świecie... i nasze dziecko. Chcę być ojcem naszego dziecka. Nigdy was nie opuszczę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Pabo! - rzuciła mu się w ramiona dając mu słodkiego całusa.

niedziela, 27 lipca 2014

Infinite: Darkness Rozdział 11

- Nie... nie,nie,nie. To nie może być prawda - mówiła do siebie - Dobra, zobaczmy co tutaj jest napisane... Ten specyficzny znak na ciele człowiek jest częstym zjawiskiem ofiar złożonych w ofierze. Na znakowane w ten sposób osoby są ugryzione przez szatana. Ofiary znikają bez wieści by po śmierci oddając duszę szatanowi stanąć się posłusznym mu demonem. Przemieszczają się w miejscach publicznych nie zwracają na siebie uwagi, gdyż nie różnią się niczym od zwykłego śmiertelnika. Rozpoznać je można po piętnie zostawionym na ciele jeszcze za życia. Coraz częstszym przypadkiem ofiar stają się ludzie przynależących  do sekty lub sataniści - poniżej wyczytanego tekstu ujrzała zdjęcia napiętnowanych ludzi - To straszne - wyszeptała wstrząśnięta zdjęciami - Jak to w ogóle może być możliwe? - następnego dnia po szkole, Basia udała się do domu rodziny Sunggyu. Dom ten był umieszczony na przedmieściu. Dwu piętrowy, skromny domek ogrodzony kamiennym, niskim płotem. Wzięła głęboki wdech i zadzwoniła domofonem. Za firanki wyjrzała starsza kobieta. Spojrzała się na Polkę i schowała się z powrotem. Po chwili drewniane drzwi wejściowe otworzył się, a w nich stanęła kobieta.
- Dzień dobry. Słucham?
- Dzień dobry. Mam na imię Basia i jestem dziewczyną pani syna.
- Basia?
- Tak, niestety nie miałyśmy jeszcze możliwości się poznać.
- Wejdź do środka - dziewczyna weszła do wnętrza domu. Ściągnęła buty i usiadła w salonie.
- Widzę, że dopiero wróciłaś ze szkoły. Jesteś głodna? Może chcesz się czegoś napić?
- Nie, dziękuję. Szklanka wody wystarczy - po chwili z kuchni wróciła matka Sunggy'ego i wręczyła dziewczynie szklankę z wodą. Basia upiła łyk i podziękowała.
- Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?
- Oppa mi kiedyś mówił. Sama pani tu mieszka?
- Nie, z mężem. Jesteś zupełnie taka sama, jaką mi Sunggyu ciebie przedstawiał. Dużo mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę?
- Tak. Mówił, że jesteś bardzo ładna, inteligentna, skromna, pogodna. Często o tobie mówił, kiedy tutaj przychodził. Bardzo chciałam cię poznać.
- Ja panią równierz. Sunggyu oppa wspominał, byśmy razem państwa odwiedzili. Mieliśmy już taki zamiar, lecz... potoczyło się inaczej.
- Jak się z tym czujesz?
- Źle, okropnie... nie potrafiłam się z tego odsząść. Bardzo za nim tęsknię. A pani jak to przechodzi?
- Po zaginięciu Sunggyu przepłakałam wiele nocy. Nie mogłam jeść, ani spać. Cały czas myślałam tylko o nim. Co się z nim stało, czy żyje, gdzie teraz jest i co robi, czy jest zdrowy i bezpieczny. Ten rok był dla mnie katuszą. Codziennie czekam w domu na jego powrót. Cały czas mi się wydaje, że zaraz wejdzie drzwiami cały zdrowy i bezpieczny. Nawet podczas nakrycia stoły przynoszę dodatkowy, pusty talerz, że gdy wróci to na pewno będzie głodny i zje razem z nami obiad czy kolację. Ja również bardzo za nim tęsknię, ale obie musimy być przy dobrej nadziei i żyć dalej. Chodź to nie takie łatwe, prawda?
- Niestety.
- Cieszę się, że w końcu postanowiłaś nas odwiedzić. Wreszcie mogłam cię poznać.
- Ja również się cieszę.
- Mam nadzieję, że częściej będziesz nas odwiedzać i poznasz resztę naszej rodziny.
- Też mam taką nadzieję - uśmiechnęła się. Resztę dnia spędziła z matką Sunggyu. Rozmawiały i śmiały się cały dzień. Basia dowiedziała się więcej o rodzinie chłopaka, jaki był za czasów szkolnych, jakim był dzieckiem, oglądały wspólnie stare zdjęcia. W zamian Polka opowiedziała więcej o sobie. Mówiła o swojej pracy, szkole, rodzinie, przyjaciółkach, jak poznała się z Sunggyu i jak to się stało, że zaczęli być razem. Dzień spędzony na rozmowach sprawił, że polubiły się i stworzyły między sobą więź. Gdy nastąpił wieczór, Basia zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Może przyjdziesz jutro do nas na obiad?
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz się. Ja cię zapraszam. Poznasz mojego męża i córkę.
- No... dobrze.
- Świetnie, że się zgodziłaś. Przyjdź jutro od razu do nas o szkole. Tak jak dzisiaj, dobrze?
- Dobrze, to ja już będę szła. Do widzenia.
- Do widzenia Basia. Do jutra.
- Do jutra - po powrocie od razu powiedziała dziewczyną, że spotkała się z matką Sunggyu i spędziła z nią dzień. Przejęte dziewczyny rozmawiały o tym cały wieczór. Następnego dnia, Basia od razu po szkole poszła w odwiedziny do rodziców piosenkarza. Pani Kim otworzył jej drzwi i uśmiechnięta wpuścił do środka. Wypiła razem gorącą herbatę i posły razem do sklepu po parę przypraw, których potrzebowała pani Kim. Gdy wróciły zastały w domu pana Kim i starszą siostrę Sunggyu.
- O! Już przyszliście?
- Tak, już wróciliśmy mamo - dziewczyna spojrzała się na Polkę, która jeszcze ściągała buty - Mamo, kto to jest?
- Zaraz wam wszystko opowiem. Idź z ojcem do jadalni. Zaraz przyjdziemy.
- Dobrze.
- Basia, chodź. Muszę cię przedstawić reszcie - weszły razem do jadalni.
- To jest Basia, dziewczyna Sunggyu. To ta o której nam tyle opowiadał. Przyszła do nas wczoraj w odwiedziny, więc już zdążyłyśmy się poznać. Zaprosiłam ją na dzisiejszy obiad, byśmy ją lepiej poznali.
- Dzień dobry - przywitała się. Obydwoje cieszyli się, że w końcu ją poznali. Kiedy razem zasiedli do stołu dużo rozmawiali podczas obiadu. Po obiedzie przeszli do salonu i pili razem gorącą herbatę. Po pewnym czasie rozmowy, Basia zapytała:
- Czy... Sunggyu oppa, należał może do jakiejś sekty lub wyznawał inną wiarę? - cała trójka zamilkła.
- Inną wiarę? - zapytała siostra - Jaką?
- No nie wiem... na przykład... satanizm? - od razu spoważnieli.
- Dlaczego pytasz? - zapytał ojciec.
- Pytam, ponieważ... tak dużo się teraz o tym mówi i słyszy. Dlatego byłam ciekawa, czy Sunggyu...
- Nie. Mój syn nigdy nie należał do żadnej sekty, ani nie wyznawał satanizm - wyjaśniła stanowczo matka.
- Jak w ogóle śmiesz się nas o takie rzeczy pytać? Nagle się u nas zjawiasz i myślisz, że ci wszystko wolno?! Po tym, jak nasz syn zaginał?!- zdenerwował się pan Kim.
- Bardzo państwa przepraszam. Nie chciałam nikogo urazić. Nie pytałam się o to państwa w złej intencji. Muszą państwo wiedzieć, że nawet gdyby tak było. Gdyby państwa syn należał do sekty lub wyznawał satanizm, to i tak bardzo bym go kochała i nie opuściłabym go z tego powodu... Ta wiara i sekty... były od zawsze, prawda? Ludzie potrafią normalnie z tym żyć. Potrafiłabym to zaakceptować... Muszą państwo uwierzyć mi na te słowa. Bardzo mi zależało na Sunggyu i do tej pory go kocham. Byłabym w stanie oddać za niego życie. Od zaginięcia Sunggyu z nikim nawet nie byłam. Jestem wierna waszemu synowi. Już chyba nigdy, nikogo tak nie pokocham, jak jego. Dlatego proszę was o przebaczenia. Naprawdę nie chciałam nic złego powiedzieć.
- Nie szkodzi. Nie przepraszam... To piękne o czym teraz mówisz i wierzymy ci na słowo, że tak jest - uspokoiła ją pani Kim - Ale teraz... chyba już czas na ciebie.
- Tak, ma pani rację. Ja... będę się już zbierać. Bardzo dziękuję państwu za ten pyszny obiad i gościnę. To dla mnie wiele znaczy.
- Dla nas również. Musisz nas jeszcze kiedyś odwiedzić. Odprowadzę cię do drzwi - zaproponowała.
- Do widzenia państwu - pożegnała się i wyszła.
- Jak ona mogła?! - usłyszała Polka krzyk mężczyzny.
- Nie krzycz już! Pewnie ją przestraszyłeś! Nie trzeba było na nią podnosić głosu! - zaciekawiona Basia podeszła do okna, kucnęła i nadsłuchiwała.
- Myślicie... że ona coś podejrzewa? - zapytała siostra.
- Mam nadzieję, że nie - odpowiedziała matka.
- Na pewno tak! Niby po co by się o takie rzeczy pytała? - zapytał zezłoszczony ojciec.
- Ale skąd niby miałaby to wiedzieć?
- Czyżby jednak wrócił? - zapytała z nadzieją córka.
- Nie opowiadaj bzdur! Sunggyu po takim doświadczeniu, na pewno jeszcze odpoczywa. Nie ma szans, żeby tak szybko...
- Ona może mieć rację... Sunggyu pewnie odwiedza Basię i widziała bliznę - rzekła matka przerywając mężowi.
- To ma sens - rzekną.
- Ona nie może się o tym dowiedzieć - powiedziała siostra piosenkarza - To musi zostać w tajemnicy.
- Mam się ją zajęć? - zapytał - Sprawię, że zniknie bez śladu, a jej szczątki będą gniły w szczękach zmor.
- Zgłupiałeś?! Gdyby Sunggyu dowiedział się, że Basi stała się przez nas krzywda nie wybaczyłby nam tego! ... On tak bardzo ją kocha. Nie zdziwiłabym się teraz, jakby ją odwiedzał zamiast nas. Pamiętaj, że jest teraz po stronie pana. To już nie jest ten sam synek. Już nie należy do nas, rozumiesz?... Jeszcze by nas wszystkich zabił, lub co gorsza... zabrał w ciemność.
- Więc co zrobimy?- zpytała.
- Nic - odpowiedział - Nic nie zrobimy. Będziemy nadal trzymać to w sekrecie i nie pozwolimy, żeby się o tym dowiedziała. Nawet nie próbujcie jej o niczym napomknąć. Zrozumiały?
- Tak - odpowiedziały w tym samym momencie. Przerażona Basia uciekła spod domu.

* Muszę się spotkać z Sunggyu. Co oni mu zrobili?... Co zrobili z Sunggyu? Czy on naprawdę... nie żyje? (Basia)*

Tego samego wieczoru, Kinga poszła na randkę z Baro. Raper zabrał ją do kina na japońską komedie, gdzie byli razem sami. Cała sala była tylko dla nich. Kupili duży popcorn i dwie średnie cole. Po filmie udali się do restauracji na kolacje. Baro zamówił dla nich po jednym, gorącym daniu, przystawce oraz deser. Podczas jedzenia rozmawiali, śmiali się i karmili nawzajem. Po kolacji, najedzeni do syta wsiedli do samochodu i odjechali. Raper twierdził, że ma dla niej niespodziankę. Baro zabrał Kingę za miasto. Pojechali do lasu. Jadąc po ciemnym lesie cały czas wjeżdżali pod górę. Pół godziny później całej tej przejażdżki trafili do bardziej jasnego miejsca. Wjechali na samą górę, gdzie nie było niczego, ale za to był przepiękny widok na rozświetlony Seul. Zachwycona Polka wysiadła z samochodu i podeszła bliżej metalowej barierki. Po chwili uśmiechnięty Sunwoo podszedł do niej i objął ją z tyłu.
- Jest pięknie - powiedziała nie mogąc oderwać wzroku od widoku.
- Podoba ci się?
- Bardzo... to świetna niespodzianka.
- Tak właściwie, to ten widok nie jest niespodzianką.
- Nie? - zapytała zdziwiona odwracając się do ukochanego.
- Mam coś dla ciebie.
- Naprawdę? Kupiłeś mi coś?... Kochany jesteś, ale nie trzeba było.
- Zaraz zmienisz zdanie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- To znaczy? - Raper klęknął przed dziewczyną na prawym kolanie i wyciągnął z kieszeni małe, czarne pudełeczko. Złapał je obydwoma rękoma i otworzył je. W środku pudełeczka znajdował się mały, srebrny pierścionek i oczkiem.
- Kinga... czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - dziewczyna zaniemówiła. Była mile zaskoczona. Nigdy by się nie spodziewała, że będzie chciał wziąć z nią ślub.
- Wiem, że znamy się dopiero półtora roku, a ludzie wychodzą za siebie dopiero po 30-dziestce, ale kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. Oczywiście zrozumiem, jeżeli nie przyjmiesz moich zaręczyn, jeżeli nie jesteś gotowa na małżeństwo. Jeszcze tyle życia przed nami i mamy jeszcze czas na ślub. Nie musimy się spieszyć, jeżeli tego nie chcesz. Zaczekam na ciebie, ponieważ... kocham cię.
- Ale ja chcę za ciebie wyjść.
- Naprawę? - zapytał zaskoczony.
- Tak, kocham cię - łzy radości napłynęły jej do oczu. Koreańczyk szybko stał z ulicy i mocno przyciągając ukochaną do siebie obdarował ją gorącym pocałunkiem, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Po chwili całując się zachłannie  nie mogli złapać oddechu. Raper złapał ją za nogi i podrzucił do góry. Kinga obiegła go w pasie nogami nie przerywając pocałunków. Zabrał ją do auta przez to prawie się nie przewracając. Ułożył ja na tylnich siedzeniach i zamknął drzwi. Ściągnął z siebie koszulkę i wrócił do gorących, zachłannych pocałunków. Przechodząc do szyi całował ją pieszcząc jej piersi pod koszulką. Dziewczyna zaczęła odczuwać podniecenie spowodowane dotykiem Koreańczyka. Nagle ściągnęła z siebie koszulkę i stanik. Obejmując się całowali się dalej dotykając nawzajem swoich nagrzanych ciał. Baro przyssał się do jej karku robiąc na jej ciele małą malinkę. Polka nawet nie zauważyła, kiedy chłopak ściągnął z niej spodnie. Sam też bez nich był. Delikatnie przejeżdżał opuszkami palców po jej jasnym ciele. Siedząc na jej nogach oglądał jej nagie ciało, które zwijało się z podniecenia. Spojrzał na jej zastudzoną twarz i oczy, które patrzyły tylko na niego. Ich wzrok napotkał się na siebie.
- Coś nie tak... oppa? - poczuła się dziwnie, kiedy obserwował jej ciało. Bała się, że coś nie spodobało mu się w niej, że zaraz z wszystkiego zrezygnuje.
- Nie, nie... -jeszcze raz szybko obejrzał jej ciało, a potem spojrzał w jej oczy - Jesteś... taka piękna. Zrobię ci pełno dzieciaczków - rozśmieszając ją zaczęła się śmiać. Pocałował ją czule, po czym powoli zsuwał z niej bieliznę. Gdy już ją ściągnął, całując i liżąc jej szyję oraz obojczyki, delikatnie masował jej krocze. Kinga przez pieszczoty narzeczonego cicho postękiwała. Nagle, powoli wszedł w nią. Dziewczyna poczuła ból przez co stęknęła z bólu i zacisnęła zęby. Chłopak poczekał chwilę, jak jego narzeczona przyzwyczai się i po chwili zaczął powoli się w niej poruszać. Ich jęki i sapania wypełniły samochód. Poruszał się w niej powoli, delikatnie i dokładnie po czym przyspieszył, a jego ruchy stawały się coraz szybsze, mocniejsze i bardziej zachłanne, lecz wciąż delikatne. Tak bardzo ją w tym momencie pragnął. Przytulili się do siebie przyspieszając i czując, że zaraz obydwoje dojdą. Ich dźwięki synchronizowały się. Raper dokończył kilkoma mocniejszymi ruchami po czym obydwoje doszli. Zdyszani i spoceni spojrzeli sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Leżeli nadzy wtuleni w swoich ramionach jeszcze tak przez pięć minut.  Później ubrali się i usiedli razem na masce samochodu podziwiając piękny widok. Chłop wziął z powrotem pudełeczko. Otworzył je i wyciągnął jego zawartość. Ujął dziewczyny dłoń i nałożył na palec obrączkę. Kinga spojrzała się na pierścionek i uśmiechnęła się opierając głowę o ramie ukochanego.
- Robi się już późno. Chyba czas już wracać- powiedział.
- Tak, masz rację. Wracajmy - wsiedli do samochodu i odjechali. Gdy weszła do domu zauważyła, że dziewczyny jeszcze nie śpią. Ściągnęła buty i weszła na górę. Wchodząc do pokoju zobaczyła siedzącą Zuzę z Basią, które oglądały razem film.
- Cześć wam. Wróciłam - powiedziała cicho.
- O! Kinga... już wróciłaś? Co u Baro? - zapytała Zuzia.
- Wszystko w porządku. Trochę zmęczony pracą, ale tak to wszystko ok.
- To dobrze.
- Jak było? - zapytała Basia.
- Było... świetnie - uśmiechnęła się radośnie.
- Czuję, że coś się dzieje - rzekła Zuza.
- Coś ty taka radosna? Stało się coś szczególnego? - ucieszona podniosła rękę do góry pokazując dziewczyną swoją zewnętrzną stronę dłoni. Obydwie widząc pierścionek zaczęły krzyczeć z radości.
- Boże! On ci się oświadczył! - krzyknęła Basia. Przytaknęła jedynie nie potrafiąc w ty momencie wypowiedzieć żadnego słowa.
- Nasza Kindzia wychodzi za mąż za swojego biasa! - krzyknęła uradowana Zuza. Obydwie przytuliły przyjaciółkę gratulując jej zaręczyn.



piątek, 18 lipca 2014

ONE SHOT dla Karoliny YAOI *B.A.P #3* +18

Tytuł: Vampire Boy
Pairing: Youngup
Zespół: B.A.P
Związki: Homoseksualne
Uwagi: + 18
Dedykacja: Dla Karoliny

Opis: Youngjae jest Koreańskim uczniem szkoły średniej. Jest przystojny, miły, dojrzały. Nauczyciele lubią go za jego inteligencję i dobre maniery, a uczennice przez jego tajemniczość, chcą się z nim umówić. Można rzec, że jest idealnym materiałem na przedstawienie swoim rodzicom. Gdyby nie to, że jest wampirem. A może, jednak nie do końca? By stać się wiecznie żywy i piękny, musi pierw wypić krew kobiety, która będzie mu przeznaczona. Younjae przekona się , że to nie jest takie proste, jak może się wydawać. Czy Youngjae uda się to, zanim będzie za późno? 


  - Wujku, skąd będę wiedział, że to ta jedyna?
- Kiedy ją poznasz, przy najbliższym kontakcie wyrosną ci kły, które będą pragnęły jej delikatnej szyi. 




  Pewnego, wiosennego dnia, Jongup, uczeń szkoły średniej, tak jak zawsze szykował się do szkoły. Umył się, ubrał, zjadł śniadanie i w swym mundurku szkolnym ruszył do szkoły na rowerze. Jadąc mijał różne domu, sklepy oraz kawiarnie i restauracje. Był już prawie na miejscu. Musiał jedynie przejechać jeszcze przez szkolną bramę. Kiedy to zrobił, nie zauważając innego ucznia potrącił go. Obydwoje przewrócili się. Obolały Jongup podniósł głowę i spojrzał na leżącego obok niego chłopaka. Nigdy wcześniej nie widział go w szkole. Na swój szkolny mundurek nosił czarną bluzę z dużym kapturem na głowię. Tajemniczy chłopak podniósł się, spojrzał się na Jongup'a i odszedł. Chłopak nie potrafił wypowiedzieć żadnego słowa. Oczy poszkodowanego chłopaka sparaliżowały go. Były takie...

- Piękne - rzekł do siebie wpatrując się w oddalającego się ucznia. Nagle zauważył, że przez niego skaleczył się w rękę, a krew spływała mu po dłoni - Jest ranny - po chwili usłyszał dźwięk szkolnego dzwonka. Szybko wstał, wziął swój rower i podbiegł do szkoły. Wbiegł szybko do klasy i zasiadł na swoje miejsce. Na szczęście udało mu się w porę. Pod koniec lekcji nauczyciel zauważył, że Jongup ma zadrapanie na szczęce. 

- Jongup, jesteś ranny. Co się stało? 
- Przewróciłem się na rowerze przed szkołą - cała klasa zaczęła się śmiać. 
- Cisza! - uspokoił ich nauczyciel - Idź do pielęgniarki. 
- Dobrze - wziął swoje rzeczy i wyszedł z klasy słysząc jedynie za sobą " Idiota!". Jongup jest dobrze zbudowanym z ładnym uśmiechem chłopakiem, lecz nie za bardzo bystrym, przez co czasem słyszy jakieś nie miłe słowa na swój temat od swoich rówieśników. Kiedy siedział na krześle w gabinecie pielęgniarki i czekał, jak pielęgniarka opatrzy mu ranę, usłyszał krzyki dziewczyn na korytarzu. Nie były to krzyki strachu ani bólu. Wręcz przeciwnie. Przez otwarte drzwi zobaczył ucznia w czarnej bluzie z kapturem na głowie, a za nim pełno radosnych uczennic mówiących : "Jesteś świetny oppa", " Masz dzisiaj czas po szkole?", " Pijesz kawę? Może pójdziemy do kawiarni oppa?", " Pokażemy ci miasto", " Może wyjdziemy razem do kina oppa?". Był to ten sam chłopak, którego wcześniej potrącił. Przejęty tym wszystkim wybiegł z gabinetu, tuż po tym, jak pielęgniarka przykleiła mu plaster na brodę. Szukał go po całej szkole, lecz go nie znalazł. Dwie godziny później, klasa Jongup'a miała w-f z o rok starszą klasą. Chłopcy grali w piłkę nożną, a dziewczyny w siatkówkę. Nagle piłka wyleciała po za boisko i poturlała się na trawnik na którym siedział w cieniu nowy uczeń.  
- Podaj! - krzyknął jeden z starszych kolegów, lecz chłopak zignorował go i odszedł - Co za palant!
- Kto to jest? Pierwszy raz go tutaj widzę - zapytał Jongup.
- Nowy uczeń od nas z klasy. Ma na imię Youngjae. 
- Jest strasznie dziki.
- I cały czas chodzi w tym swoim kapturze.
- Nie wiem co one w nim wszystkie widzą! - wskazał na ćwiczące dziewczyny, które machały do odchodzącego chłopaka - Zamknijcie się wreszcie! Jesteście strasznie głośne! 
- Sam się zamknij!
- Zachowujecie się irytująco! To dlatego was ignoruje! Jesteście uciążliwe! - Jongup jedynie słuchał krzyczących na siebie uczniów i wpatrywał się w tajemniczego, nowego ucznia. Po szkole wieczorem, Jongup podczas odrabiania lekcji wspominał przystojną twarz Youngjae.
- Youngjae - powiedział zamyślony. Jongup już od pewnego czasu bardziej lubił chłopców od dziewczyn, lecz ukrywał się z tym. Nie chciał, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Żył ze swoją tajemnicą przed wszystkimi. Przed przyjaciółmi, rodziną, sąsiadami. Mimo tego, że jest homoseksualny, nigdy jeszcze nie był z żadnym mężczyzną. Jest za bardzo nieśmiały i nie ma odwagi, by się z kimś umówić, tym bardziej, że boi się ujawnić ludziom swoją orientację seksualną. Przez piękne oczy nowego ucznia, Jongup nie mógł przestać o nim myśleć. Następnego dnia, na korytarzu znów minął się z Youngjae i jego fankami. Chłopak przechodząc obok zawstydzonego Jongup'a spojrzał się na niego i poszedł dalej. Mógł znów zobaczyć jego piękne oczy, które w tej jednej sekundzie patrzyły się tylko na niego. Jego serce mocniej zaczęło bić. Bardzo chciał znów spotkać chłopaka i przeprosić go za wczorajszy dzień. Na kolejnej przerwie spotkał go na dworze, kiedy sam siedział na schodach. 
- Cześć - szybo powiedział. Chłopak spojrzał się na niego - Jesteś nowy, prawda? - nic nie odpowiedział - Mam na imię Jongup. A ty jesteś Youngjae?
- Taa...
- Jak podoba ci się nasza szkoła? Ludzie są mili? - nic nie odpowiedział. Jedynie wstał i odszedł.
- Poczekaj! - podbiegł do niego - Przepraszam cię za wczorajszy dzień. Nie chciałem na ciebie wjechać rowerem. To był przypadek. Naprawdę, bardzo cię przepraszam - ukłonił się.
- Nie przepraszaj. Zdarza się. 
- Cieszę się, że nie jesteś zły - uśmiechnął się - Po chwili spacerowali już razem - Zwiedziłeś już całą szkołę?
- Tak.
- Dziewczyny są bardzo uciążliwe?
- Są głupie...
- Taa, nie dają żyć człowiekowi. Powiedz, skąd jesteś?
- Z przedmieścia. 
- O! To tak jak ja. Dlaczego do nas się przepisałeś? 
- Szukam dziewczyny, która będzie mi przeznaczona. 
- Przeznaczona?
- Tak.
- A co, jeżeli jej nie znajdziesz?
- Będę szukał dalej - po przerwie na lekcji, Youngjae obserwował szyje dziewczyn z klasy i dotykał językiem swoje zęby. Po lekcjach obserwował inne uczennice na korytarzach oraz różne kobiety mijające go na ulicy. Te które siedziały w kawiarniach, szły z zakupami czy po prostu stały i czekały na zielone światło. Wieczorem udał się na dach swojego bloku i usiadł na krawędzi budynku. Nagle znikąd pojawił się jego wuj. Usiadł obok niego i wręczył mu do ręki kartonik z sokiem. Youngjae wbił słomkę w kartonik i zaczął pić.
- Widzę, że znów ci się nie udało. Co cię powstrzymuje?
- Sam mówiłeś, że kły urosną mi dopiero wtedy, kiedy spotkam tą wybraną. 
- No tak, ale możemy to szybciej załatwić.
- Jak?
- Chodź ze mną - poszli do rezydencji wujka. Wnętrze mieszkania było czerwono-czarne i wszędzie można było zobaczyć zapalone świece, które oświetlało pomieszczenia. Weszli do sypialni w której leżała naga kobieta w łóżku. Leżała na brzuchu z zamkniętymi oczami i była przykryta kołdrą do pasa. 
- Czy... czy ona nie żyje?
- Wampiry to szlachetna rasa. Żaden wampir nie skosztowałby trupa. Dlatego żerujemy na ludziach. To oni są naszym pożywieniem... wybrałem ją specjalnie dla ciebie. Jest młoda, piękna i... pyszna - mężczyzna nachylił się nad kobietą i wbił w jej szyję swoje kły, a jego oczy momentalnie zrobiły się czerwone. Wytarł dłonią usta i rzekł:
- Wystarczy jak ją ugryziesz, a kły same wyrosną - wujek ustąpił mu miejsca. Nastolatek usiadł obok niej i nachylił się nad nią. Już miał ją ugryźć, lecz zrezygnował:
- Nie mogę. Nie chcę.
- To nie możesz czy nie chcesz?
- I to i to. Nie potrafię.
- Owszem, potrafisz. Wystarczy, że ją ugryziesz, a kły same zrobią swoje. Ona nawet tego nie poczuje,jeżeli o to ci chodzi. Podczas ogryzienia, ludzie nic nie czują. Nasze kły są dla nich jak znieczulenie, a podczas tego, czują ekstazę.  
- Nie będę jej gryzł. Nie chcę jej. 
- Co cię przed tym powstrzymuje? Jesteś za słaby i delikatny. Nie chcesz skosztować tak pięknej kobiety. Dlaczego? Dlaczego nie chcesz wypić jej krwi? Przecież ludzie... są tacy pyszni.
- Ludzie są głupi. Nie chcę się z nimi spoufalać. 
- Spoufalać? Nikt ci tego nie każe. Wystarczy, jak będziesz miły i czarujący, a ludzie sami do ciebie będą lgnąć. My wampiry, już tak mamy, rozumiesz? Jeżeli dalej chcesz szukać tej wybranej, to szukaj. Nie zatrzymuje cię, ale mógłbyś mieć już to z głowy. I pamiętaj, jedynie krew kobiety da ci możliwość życia wiecznego. Więc, nie masz za dużo czasu. 
- Tak, wiem. Wampir nie pijący krwi nie jest stuprocentowym wampirem. 
- Umrzesz, jeżeli tego nie zrobisz... twój organizm... po prostu tego nie wytrzyma - powiedział po czym znikł, a Youngjae wrócił do domu. Następnego dnia, przy gabinecie pielęgniarki ustawiły się w kolejce wszystkie dziewczyny. Były podekscytowane. Jedna z nauczycielek zauważyła to całe zamieszanie i kolejkę, która ciągła się, aż na zewnątrz.
- Co tutaj się dzieję? 
- Przykro mi pani, ale musi się pani najpierw ustawić do kolejki - powiedziała jedna z uczennic.
- Co to za kolejka?
- Do Youngjae.
- Youngjae? Idę tam! Z drogi dziewczęta! Proszę już iść do swoich klas! - szła wzdłuż kolejki dochodząc do gabinetu. Weszła do środka i zobaczyła zasłoniętą kurtynę. Odsłoniła ją i zobaczyła leżącą uczennicę na łóżku, a nad nią Youngjae, który czaił się do jej szyi. 
- Youngjae! Zejdź z niej! - zgoniła ucznia z dziewczyny - A ty marsz do klasy - wygoniła uczennicę. Wyszła z gabinetu i wygoniła także resztę dziewczyn po czym wróciła do Youngjae.
- Youngjae. Powiedz mi, co tu właśnie wyprawiasz?- Po chwili chłopak podszedł o niej bliżej przypierając nauczycielkę do ściany. Odsłonił delikatnie dłonią jej długie włosy z szyi. Przybliżył się do niej przytrzymując ją. Podniósł głowę, spojrzał się na nią po czym powiedział:
- Chyba jednak wolę młodsze- wyszedł.
- Młodsze? Że co?! - siedząc na schodach przyszedł do niego Jongup.
- Co ty robiłeś w gabinecie pielęgniarki? Wszystkie dziewczyny robiły zamieszania, żeby cię tam zobaczyć - usiadł obok niego.
- Szukałem przeznaczonej mi dziewczynę.
- I co? Udało się? - Youngjae spojrzał się na szyję Jongup'a, potem w jego oczy, a na końcu odwrócił głowę i rzekł:
- Nie... dlaczego ci tak szybko bije serce?
- Że co?
- Twoje serce... szybo bije... dlaczego?
- Naprawę? - zawstydził się.
- Jesteś czerwony.
- Czerwony? - złapał się za policzka.
- Dziwny jesteś.
- Często to słyszę. Że jestem dziwny, głupi idiota. Że jestem za słaby i za delikatny. Dlatego jestem cały czas sam, ale... 
- Ale?
- Już zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
- Przyzwyczaić? - przytaknął - Jesteś samotnikiem. Tak jak ja.
- Chyba tak... - spuścił głowę uśmiechając się. 
- Czemu się uśmiechasz?
- Nie uśmiecham się.
- Przecież widzę.
- Cieszę się... że mam przyjaciela. 
- Przyjaciel - wyszeptał. Dla Youngjae to wszystko było całkiem obce i nowe. Słowa jak przyzwyczajenie się czy przyjaciel. Słyszał już wcześniej o takich rzeczach, lecz nigdy w życiu nie przeżył. Tak samo, jak miłość. Dwa tygodnie później, Youngjae przechodził obok klasy Jongup'a.
- Hej! Jongup! Co u ciebie? Dalej jesteś taki głupi? - powiedział jeden z uczniów, a reszta zaczęła się śmiać. 
- Nie nazywaj mnie tak!
- Bo co? Powiesz mamie?
- Zaraz oberwiesz! - popchnął ucznia, który po chwili mu oddał. Youngjae przyglądając się, jak się biją wszedł do środka.
- Zostaw Jongup'a! 
- O! Kolejny heros się znalazł. Ty też chcesz oberwać?! - rzucił się na wampira, lecz ten za każdym razem robił bardzo szybkie uniki, które ciężko było zauważyć. Nagle złapał przeciwnika i urwał mu głowę, a krew pryskała po całej klasie wywołując strach w uczniach. Żartuję, tak naprawdę złapał go i uderzył z pięści w twarz. Złapał Jongup'a za rękę i wyprowadził z klasy. 
- Dziękuję ci hyung, że stanąłeś w mojej obronie. 
- Nie dziękuj. 
- Hyung! Masz dzisiaj czas wieczorem?
- Tak.
- Może wyjdziemy gdzieś razem ? Może do jakiejś kawiarni albo do kina? - spytał zawstydzony.
- Nie. 
- Na spacer?
- Nie.
- Z przyjacielem nie wyjdziesz na miasto? Co chcesz innego robić? - kiedy Youngjae przypomniał obie, że musi się użerać z wujkiem, kory będzie mu kazał ugryźć dziewczynę, powiedział:
- Na moście, o dziewiętnastej, nie spóźnij się.
- D-dobrze - kiedy Jongup wrócił do domy, był bardzo szczęśliwy. Przejął się dzisiejszym wieczorem, jak nastolatka. Wykąpał się po czym szykował ubranie przymierzając wszystko po kolei. 

* Nie mogę uwierzyć, że idę na randkę z Youngjae!... Ale zaraz... randkę?... jaki ja jestem naprawdę głupi. Jaką randkę? Przecież Youngjae nie czuje do mnie tego samego, co ja czuję do niego... Cholera!(Jongup)*

 Chłopak wyszykował się, wyperfumował i poszedł na umówione miejsce. Był ubrany w brązowy bezrękawnik z kolorowym nadrukiem i w jasne jeansy. Gdy był już na miejscu zobaczył stojącego Youngjae.
- Cześć hyung!
- Spóźniłeś się... dwie minuty.
- Serio? Znaczy... przepraszam. 
- Jongup... co to jest miłość?
- Miłość?
- Tak.
- Miłość do drugiego człowieka objawia się tym, że zaczynasz lubić jego dziwactwa, akceptujesz go takim jakim jest. Wszystkie jego wady i zalety. Osobę którą kochasz chcesz chronić i opiekować się nią. Nie chcesz, żeby tej osobie stała się krzywda. Zaczynasz kochać to, co ona kocha. Przy tej osobie czujesz się wspaniale. Chcesz cały czas spędzać z nią czas. Słyszeć jej głos, czuć jej dotyk. Patrzeć jej w oczy.
- Czy gdy się z kim przyjaźnisz to też chcesz chronić tą osobę, spędzać z nią czas.
- Ale to coś innego.
- Więc czym się różni miłość od przyjaźni?
- Tym, że gdy kogoś kochasz to chcesz z tą osobą spędzić całe swoje życie. Chcesz, żeby zawsze była przy tobie bez względu na wszystko. Na zawsze... przez wieki.
- Na zawsze? - przytaknął.
- To głupie.
- Dlaczego tak uważasz?
- Nie można być z kimś na zawsze. Ludzie umierają, a kiedy umrzesz to nie będziecie razem. Więc nie można powiedzieć, że będzie się przy kimś na zawsze. Nie to co wampiry.
- Wampiry?
- Wampiry żyją wiecznie. Nie starzeją się, nie chorują, są wiecznie piękne. Wampiry są lepsze od ludzi pod każdym względem. 
- Może i tak. Pewnie świetnie by było być wampirem. Móc żyć wiecznie, ale niestety... wampiry nie istnieją.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo to prawda.
- A co jeżeli nie. Co jeżeli istnieją? 
- Nie wiem. 
- Chciałbyś być wampirem?
- M-może... hyung, dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? 
- A co gdybym ci udowodnił, że wampiry istnieją? Co gdybym ja nim był?
- Brałeś coś? 
- Nie.
- Dziwnie się zachowujesz. 
- Coś ci pokaże, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.
- Obiecuję - Youngjae wyciągnął z kieszeni scyzoryk i wbił ją w sobie w rękę, a krew spłynęła mu do wody.
- Hyung! Zwariowałeś?!
- Patrz teraz - wyciągnął ostrze z ręki i schował je, a po chwili rana sama zaczęła się goić po czym zniknęła bez śladu.  
- Ty... ale... jak... przecież - zaniemówił - Jesteś wampirem! Aaaaa! - przestraszony uciekł w popłochu. Youngjae zdziwiony jego reakcją rzekł:
- Głupi człowiek.
- A więc jednak mu się przyznałeś? - zapytał wujek stojący mu za plecami - Powiedziałeś mu, że jesteś wampirem. Po co?
- Jongup ostatnio powiedział, że jesteśmy przyjaciółmi. Przeczytałam trochę o przyjaźni i pisało, że z przyjacielem można dzielić się sekretami, że można z nim o wszystkim porozmawiać. 
- A więc przyjaciela sobie znalazłeś? A co z dziewczyną?!
- Staram się.
- Pamiętaj, że nie masz za dużo czasu, rozumiesz?
- Chyba się go nie pozbędziesz?
- Jongup'a? Nie i tak mu nikt nie uwierzy. A ty co? Zacząłeś się o niego martwić?
- Nie, ja tylko...
- Wymówki... sądzisz, że ludzie są głupi, a sam zaczynasz się do nich upodabniać - powiedział po czym zniknął. Następnego dnia, Youngjae idąc do szkoły zobaczył przed sobą idącego Jongup'a.
- Jongup! - zawołał. Przestraszony chłopak zaczął uciekać, lecz Youngjae zatrzymał go w szybkim tępię - Stój.
- Ale jak ty? Tak szybko...
- Wciąż się dziwisz?
- Proszę nie rób mi krzywdy.
- Nie mam zamiaru. Ach, wy naprawę jesteście głupi. Nie wierzę, że wuj mnie do was porównał.
- To... jest was więcej?
- Na całym świecie.
- Co?!
- Jesteś moim przyjacielem, tak?!
- No tak...
- Więc trochę zaufania Jongup. 
- ... pijesz krew?
- ... jeszcze nie...
- Ale przecież jesteś wampirem.
- Nie wyrosły mi jeszcze kły! - zdenerwował się. Na przerwie kontynuowali rozmowę.
- Czy szukanie swojej wybranki...
- Przeznaczonej.
- Tak, właśnie, przeznaczonej. Czy to jest związane z tym, że nie urosły ci kły?
- Tak,żeby mógł się stać prawdziwym wampirem, muszę wypić krew przeznaczonej mi kobiety. Wujek mówi, że mogę wypić z każdej kobiety, ale to nie jest takie łatwe. Jeżeli tego nie zrobię... umrę.
- Ale przecież wampiry żyją wiecznie. Sam tak mówiłeś.
- Tylko te, które piją krew. Pierwszy łyk krwi kobiety sprawi, że będę wiecznie żywy i piękny. Jeżeli tego nie zrobię jak najszybciej, mój organizm tego nie wytrzyma. Stanę się słaby i zniknę. 
- Ty... nie możesz zniknąć... pomogę ci.
- Jak?
- Będę cię umawiał z różnymi kobietami. Będziesz chodził na randki w ciemno, pójdziemy na miasto i... zaraz... skąd będziesz wiedział, że kobieta, która stoi przed tobą będzie ci przeznaczona?
- Przy bliższym kontakcie urosną mi zęby.
- Ach, rozumiem - mijały tygodnie, lecz nie mogli znaleźć mu idealnej kobiety. Umawiał się z kobietami w różnym wieku. Chodzili po sklepach, centrach handlowych, restauracjach, kawiarniach. Bez skutku. Chodzili razem do publiczne biblioteki i czytali o wampirach by się dowiedzieć, co zrobić, by mu pomóc. W pewnym momencie Youngjae zasłabł. 
- Youngjae! Nic ci nie jest?! Odezwij się do mnie! Pomocy! Niech ktoś zadzwoni na karetkę! Błagam! Youngjae! Żyj! - krzyczał zapłakany Jongup przytulając do siebie przyjaciela. Gdy trafili do szpitala, Youngjae spał na łóżku szpitalnym. Jongup przez cały czas przy nim siedział i martwiąc się o niego czekał, jak w końcu się obudzi, aż w zasnął. Następnego dnia, kiedy Jongup obudził się, Youngjae już nie było w łóżku. Przeszukał cały szpital, lecz bez skutku. Tym czasem Youngae leżał w rezydencji wujka i odpoczywał.
- Widzisz coś sobie narobił Youngjae? Widzisz słaby, biedny chłopcze? Przez to, że nie piszesz krwi twoje ciało słabnie. Umierasz Youngjae. Musisz pić.
- Wiem. Co z Jongup'em?
- Całą noc siedział przy tobie. Opiekował się tobą i płakał. Boi się, że stanie ci się krzywda. Zakochał się w tobie.
- Zakochał?
- Tak, jest gejem. Nie zauważyłeś tego? Jego serce bije szybko przy tobie. Znam się nad tym. Wszystkie moje ofiary tak mają.
- Zakochał się... we mnie?
- Śmieszne prawda? Ludzie tak już mają. Ludzie potrafią zakochać się w tej samej płci, ale do rzeczy. Co chcesz zrobić z swoim nie piciem krwi?
- Zrobię to.
- Zuch chłopak - Youngjae udał się do domu swojej nauczycielki. Widząc, że już śpi, otworzył okno i wszedł do środka. Podszedł do jej łóżka i usiadł obok niej. Delikatnie odgarnął jej włosy z karku. Spojrzał się na jej odkrytą skórę i nachylił się. Kiedy dotknął jej ciała oparzył się. Na jej koszulce widniał duży, różowy krzyż. Przestraszony uciekł nie mogąc nic zrobić. Następnego dnia, spotkał się z Jongup'em, który martwił się o niego.
- Youngjae jak dobrze, że cię znowu widzę. Co się stało? Powinieneś być w szpitalu. Gdzie byłeś?
- U wujka.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, ale już nie tak dobrze, jak wcześniej... umieram.
- Nie, ty nie możesz umrzeć. Nie możesz zniknąć. Musisz żyć, rozumiesz? Musisz żyć wiecznie. Pomogę ci. Znajdzie ci idealną kobietę, żebyś...
- Po co? Dlaczego tak się o mnie martwisz? Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żeby żył?
- Ponieważ, jesteśmy przyjaciółmi. 
- Na pewno?
- Nie rozumiem cię.
- Jongup... czy ty jesteś gejem?
- Co?
- Nie ukrywaj. Twoje serce nie potrafi kłamać. Zbyt szybo przy mnie bije. Czy ty... kochasz mnie.
- Youngjae hyun ja... przepraszam. Nie powinienem cokolwiek do ciebie czuć. Chciałem ci to wcześniej powiedzieć, ale bałem się, że mnie nie zrozumiesz i nie będziesz chciał już więcej mnie widzieć. Ludzie mnie nie akceptują. Zawsze byłem sam, ale nagle poznałem ciebie. Nie chcę cię stracić. Zrozumiem, jeżeli nie odwzajemnisz moich uczuć. 
- Wampiry... nie kochają. Nie potrafią. 
- R-rozumiem. 
- Czas już na ciebie... Jongup.
- T-tak. Masz rację - łzy wypełniły oczy Jongup'a. Uśmiechnął się i odszedł. Tydzień później Youngjae i Jongup zostali dłużej w szkole, żeby posprzątać w sali muzycznej. Niestety za karę. Jongup znów wdał się w bójkę, a Youngjae go ratował. Nie mówili już więcej o tym o czym ostatnio rozmawiali. O wyznaniu Jongup'a. Udawali, że nic się nie stało.
- Hyung... dlaczego to zrobiłeś?
- Ale co takiego?
- Dlaczego znów stanąłeś w mojej obronie? Nie musiałeś.
- Ale chciałem. Jesteś moim przyjacielem. Nie dam cię skrzywdzić, rozumiesz? Ja... ostatnio myślałem nad tym co mi powiedziałeś wtedy na moście. Dużo czytałem o miłość, ale nie potrafiłem tego zrozumieć. Teraz... kiedy myślę o tobie... czuję takie... dziwne uczucie. Lubię spędzać z tobą czas i nie chcę, żeby stała ci się krzywda. Chcę, żebyś był bezpieczny. Nie wiem jak nazwać to dziwne uczucie... ale ja, chyba... - nie dokończył, ponieważ, kiedy do niego podszedł potknął się o zmiotę i wpadł na przyjaciela. Obydwoje przewrócili się leżąc na sobie. Spojrzeli sobie w oczy, a Youngjae powiedział:
- Kocham cię - te słowa rozgrzały serce Jongup'a. Nie mógł w to wierzyć. Wtedy zobaczył coś dziwnego.
- Youngjae... twoje zęby one... - wampir dotknął je językiem. Nie mogąc uwierzyć w to co czuje dotknął je dłońmi - Urosły.
- Wyrosły mi kły. To ty... ty jesteś mi tym przeznaczonym. 
- Ale mówiłeś, że to musi być kobieta. 
- Ostatnio czytałem, że nie. Że wampiry również piją krew z mężczyzn. 
- Yougnjae ja... - nie dokończył, gdyż Youngjae pocałował go. 
- Kocham cię - powtórzył pocałunek, który został odwzajemniony. Dotykali swoich ciał nawzajem czując to przyjemne ciepło w środku. Po chwili ściągnęli z siebie koszulki i  wznowili pocałunki. Youngjae lizał jego obojczyki i całował umięśnioną klatkę piersiową delikatnie dotykając jego bioder. Schodząc w dół odpiął jego rozporek i ściągnął spodnie, a następnie bokserki. Widząc jego nabrzmiałego penisa wziął go do ust i zaczął go lizać oraz ssać masując dłonią jego nóg. Jongup czuł ogromne podniecenie. Zaczął stękać i sapać. Kiedy czuł ,że już zaraz nie wytrzyma, Youngjae wstał i ściągnął swoje spodnie oraz bokserki. Podniósł biodra chłopaka do góry i założył na siebie jego nogi po czym oblizaną dłonią rozszerzał go od środka. Po skończeniu wszedł w niego, a łzy Jongup'a spłynęły po jego policzkach. 
- Youngjae... chcę z tobą żyć wiecznie - po tych słowach zaczął się w nim poruszać. Z powolnych ruchów przyspieszył. Dźwięk uderzających się o siebie bioder mieszał się z dźwiękiem ich jęków i sapań. Momentalnie w całej klasie zrobiło się gorąco. 
- J-jesteś... jesteś tego pewien... ż-że chcesz... żyć... w-wiecznie... ze mną? - pytał nie przerywając seksu. 
- Ach!...T-tak... hyung. Ach!... boli?
- N-nie... zaufaj mi - Youngjae oblizał jego delikatną skórę po czym wbił w nią swoje kły. Jongup poczuł nie przyjemne ukłucie i przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Po chwili nawet nie czuł, że ma w sobie czyjeś kły. Czuł jedynie jego pełne wargi i podniecenie. Większe podniecenie. Dreszcze przeszły po całym jego ciele przez co wtulił się w ciało Youngjae i spuścił mu się prosto na brzuch, a Youngjae tuż po nim w jego wnętrzu, lecz nie przestała swoje uczty. Czuł się jakby przez miesiąc nie jadł. Nie potrafił się opanować. Pił, pił i pił. Gdy skończył zlizał skrew cieknącą z jego karku i otarł usta. Spojrzał się na uśmiechniętego Jongup'a, który momentalnie zrobił się blady.
- Kocham cię - wyszeptał i umarł. Tydzień później Youngjae trzymając martwego Jongup'a w trumnie otworzył ją. 
- Czas wstawać - wyszeptał mu do ucha. Jongup otworzył oczy. 
- Youngjae? T-ty żyjesz.
- Gotowy na nowe, wieczne życie? 
- Tak - następnego dnia Jongup nie przyszedł do szkoły, w domu się nie pojawił przez co jego rodzina zaniepokojona zdzwoniła na policję. Youngjae i Jongup zniknęli bez śladu. Razem... na zawsze. 



**************
Moje pierwsze yaoi. Czekam na wasze miłe komentarze i hejty.